Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związki


yassarian

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

chciałem poruszyć jeden z tematów o jakich myślę od pewnego czasu.

Mam 29 lat i leczę się na depresję od kilku. Oczywiście psychiatra, leki , ich dobieranie , odstawianie, alkohol, itd itd. Ale to znamy wszyscy.

Chodzi mi bardziej o Wasze związki. Czy wśród Was są osoby (chore) które są w stałym związku albo nawet posiadają rodzinę? Interesuje mnie to , bo uważam, że to nie lada przeprawa dla obu stron. Jak Wam to wychodzi?

Zauważyłem u siebie,że nie potrafię żyć z kimś w związku niezależnie jak bardzo wartościowy i dobry to był człowiek( w moim przypadku kobieta;). Niby szukam oparcia , pomocy i zaangażowania ale jak przychodzi to wszystko wówczas szybko to odrzucam. Szybko tzn. od razu.

Wiem, że ta osoba nie jest mi w stanie pomóc , zrozumieć i może to jest powód. A może to kwestia , że lubię być sam (co nie jest prawdą , gdy jestem sam).

Oczywiście jest to jeden z wielu aspektów mojej popeiprzonej przypadłości. W związku z zakończonym ostatnio związkiem postanowiłem podyskutować akurat na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w związku od 10 miesięcy, moim partnerem stał się mój przyjaciel. Było świetnie, wiedział o moich problemach i to przy nim śmiałam się głośno i szczerze, czułam się akceptowana i kochana. Trzy dni temu usłyszałam, że już brakuje mu sił, że kiedyś miewałam pojedyncze dni smutku, a teraz mam pojedyncze dni radości... Mówił wiele rzeczy. Ale teraz zwątpiłam znowu w to czy z taką chorobą można stworzyć związek. Przez długi czas myślałam, że tak. Ale teraz na nowo czuje się sama, czuję się albo obojętna innym ludziom, albo będąca ciężarem. Bolesne, zwłaszcza, że sama dla siebie czuję się ciężarem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam depresję, popierniczoną osobowość oraz rodzinę - męża, dzieci. Trafiłam po prostu na wyjątkowo odpornego i upartego faceta - wcześniej też odrzucałam wszystkich po kolei. Czasem jest bardzo ciężko, on ma dość, ja mam dość, ale z drugiej strony myślę, że nikt inny by ze mną nie wytrzymał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam w związku 5 lat z osoba zdrową, która nie rozumiała mojej choroby i w końcu tego nie wytrzymała i odeszła. Przeżyłam to strasznie. Najbardziej zabolało to że opuszcza mnie przez chorobe podczas gdy ja w czasie jego choroby opiekowałam sie nim.

Teraz od roku jestem w związku z osoba która ma schizofrenie. Nie musze niczego udawać, ta osoba ciagle słyszy ode mnie że mi smutno i źle, znosi moje natrectwa. Rozumie to że musze iść do szpitala, że chodze do psychiatry i psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez moje problemy z emocjami i z samooceną (uważałam, że nie zasługuję na kogoś wartościowego, bo sama jestem nikim) pakowałam się w związki (o ile można to tak nazwać) bez przyszłości, aż wydawało mi się że z tego wyrosłam i całkiem przestałam sobie zawracać głowę facetami. Ale chyba poczułam się za dobrze i znowu zaczęłam popełniać błędy, tylko, że kolejne porażki były coraz bardziej druzgoczące.

Obecnie od pół roku jestem z kimś z podobnymi problemami i to z jednej strony jest super, bo jak mam jakiś gorszy nastrój, to rozumie i jakoś to znosi, ale z drugiej strony, cóż - sam tez często miewa gorsze dni i wtedy jest dla mnie dramat, bo się boję, że coś spieprzę, bo np. coś powiem. Od jakiegoś czasu staram zawrzeć gębę i nie mówić mu za dużo o swoich problemach, bo po co komplikować, skoro jest mi z nim tak fajnie. Chyba zapominam, że to problemy nas połączyły i chciałabym, żeby poczuł się, jakby miał "normalną" dziewczynę, ale nie wiem, czy dobrze robię. On jak ma jakąś zgryzotkę, też woli o niej nie mówić, tylko tłamsi w sobie, potem wychodzą z tego kłótnie, a ja czuję się niepotrzebna, bo ze mną nie rozmawia. Bywa ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy związek w którym obie strony mają siebie dość ma sens? Jak nie ma żadnych dobrych momentów?

I czy początkowa wyrozumiałość nie zniknie z czasem?

 

dobre momenty się zdarzają, np. wczoraj fajnie poimprezowaliśmy ze znajomymi... poza tym, hmmm, staram się szukać tego sensu :P z różnym efektem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w związku od 10 miesięcy, moim partnerem stał się mój przyjaciel. Było świetnie, wiedział o moich problemach i to przy nim śmiałam się głośno i szczerze, czułam się akceptowana i kochana. Trzy dni temu usłyszałam, że już brakuje mu sił, że kiedyś miewałam pojedyncze dni smutku, a teraz mam pojedyncze dni radości... Mówił wiele rzeczy. Ale teraz zwątpiłam znowu w to czy z taką chorobą można stworzyć związek. Przez długi czas myślałam, że tak. Ale teraz na nowo czuje się sama, czuję się albo obojętna innym ludziom, albo będąca ciężarem. Bolesne, zwłaszcza, że sama dla siebie czuję się ciężarem.

Tego też się boję, dla nikogo nie chce być ciężarem, a zwłaszcza dla mojego faceta, ale też już usłyszałam, że >byle problem i ja już "nie daję rady"< no i boje się, ze w końcu będzie miał tego dość, że mi czasami z różnych powodów jest ciężko, dlatego staram się zamknąć czasami i pochlipać sobie w samotności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam dziwną sytuacje bo choruję na zaburzenia depresyjno-lękowe a mój facet ma DDA.Tyle że u mnie te zaburzenia są o wiele bardziej widoczne,mam zmiany nastrojów,czepiam się,często nie chce mi się z nim nic robić bo po prostu nie mam ochoty i widzę od pewnego czasu że On już powoli ma tego dość.Tzn zapewnia że mnie kocha itd ale tak naprawdę widzę że Go męczy to co robię.Wydaje mi się,że w takim przypadku jedynie terapia długa i wnikliwa jest w stanie naprawić to wszystko i dać szanse takiemu związkowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sleepwalker - Ale czy związek w którym obie strony mają siebie dość ma sens? nie, nawet kwestie typu: no popracujmy nad tym, przeciez tyle razem spedzilismy, z pewnoscia rozwiążemy ten problem - nie pomagaja. wracasz za jakiś czas do tego , że to było sztuczne naprawianie błędów, które nadal są.

 

alicja_31 - mąż i dzieci. podziwiam Cię. serio. ja mam problem bycia z jedną osobą dłużej niż kilka miesięcy a Ty jesteś tak daleko."nik by inny ze mna nie wytrzymał" może to definicja miłości?:)

 

 

brum- no wlasnie mamyt podobnie, ja też pakuję się w związki bez przyszłości. Tak mi się rpzynajmniej wydaje. Bo przecież , słuchajcie, znajdujemy osoby które: podobają nam się fizycznie, są dla nas dobre , z pewnością by zaakceptowały że jesteśmy inni i mają reszte cech któe nam odpowiadają a nadal szukamy...jak nie dziury w całym to kogoś innego. czego my k..... chcemy:)

 

-- 29 wrz 2013, 18:29 --

 

śliwka prócz zaburzeń związanych z chorobą denerwuje Cię coś w nim tak na poważnie , co mogłoby sprawić , że mogłabyś przerwać związek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:PP ja to mam nadzieję, ze w końcu będzie dobrze i tylko tego chcę, dlatego już nie wiem, co robić, żeby się nie spierniczyło,

śliwka_, też myślę o jakimś leczeniu, tylko o d razu mam myśl, że mój ukochany zaraz będzie szukał problemu w naszym związku, skoro ja chcę do psychologa i jestem w kropce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brum, wiedziałam że jestem trudna i zaskoczył mnie tym co powiedział,dlatego rozumiem obawy. Każda cierpliwość ma jakąś miarę.

 

yassarian, obiecywałam, że postaram się być lepsza, ale widać to za mało. Głownie chodziło o to, że często wybucham płaczem z byle powodu albo i bez powodu. On to odbiera źle, a ja... po prostu płaczę, to nie znaczy że zrobił coś złego, bo potrafię popłakać się nawet przy smutnej piosence teraz. Ciekawe, bo przy innych lekach i innej dawce, miałam problem żeby w ogóle się popłakać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 29 lat i leczę się na depresję od kilku. Oczywiście psychiatra, leki , ich dobieranie , odstawianie, alkohol, itd itd. Ale to znamy wszyscy.

A psychoterapia? bo to chyba warto przepracowac

Niby szukam oparcia , pomocy i zaangażowania ale jak przychodzi to wszystko wówczas szybko to odrzucam. Szybko tzn. od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sleepwalker - to zmień leki. nie będize płaczu i bedzie ok:) to było proste musisz przyznać:)

brum- idź do psychologa skoro chcesz, jeśli on tego nie rozumie to znaczy , że ma to w dupie i nie rozumie problemu. Mało się znam na poważnym związku ale jeśli komuś na tobie zależy to chce dla Ciebie dobrze. JEśli rozwiązaniem ma być psycholog to nie powinien robić problemu.

 

kto z Was gotuje?

 

 

A psychoterapia?

nie

 

bo to chyba warto przepracowac

możliwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yassarian, nie,wydaje mi się,że poza tymi zaburzeniami ,które ma nic nie byłoby w stanie sprawić że chciałabym zerwać.Oczywiście każdy ma swoje wady,ale pewne rzeczy trzeba po prostu zaakceptować w partnerze bo nikt nie jest idealny.Bardziej się obawiam z mojej strony bo mam wrażenie,że tych zaburzeń mam o wiele więcej.I sama ze sobą nie mogę wytrzymać a dopiero co On ze mną.Dobrze,że ma swój świat,swoje pasje zainteresowania bo mam wrażenie,że gdyby nie to to bym Go pogrążyła w tych swoich paranojach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sleepwalker, to nic tylko czekać na efekty. a potrzebuje przepis na dobra tarte. zna ktos?:>

śliwka_, " nie,wydaje mi się,że poza tymi zaburzeniami ,które ma nic nie byłoby w stanie sprawić że chciałabym zerwać" otóż to masz fajną osobę , tak samo jak i ja miałem kilka. ty nie odstawiasz ja to zrobiłęm od razu, łamiąc serca. Co podwójnie sprawia że czuję się beznadziejnie. Ty walczysz i to ważne. JEsteś dużo dalej niż ja kiedykolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yassarian,oczywiście,że chciałam zerwać nawet kilkakrotnie ,zawsze to ja zrywałam ale po prostu nie mogłam bo Go kocham.Oczywiście jest też tak,że boję się samotności,ale to nie jest główny powód że z Nim jestem.Nie ma uczuć,nie ma nic.Dopóki są uczucia to da się wszystko przeżyć tak mi się wydaje,bywa ciężko,bardzo ciężko,ale nie wolno się poddawać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:P czasami (często nawet) mam wrażenie, ze mój Książę z Bajki jest właśnie jak Ty, yassarian i tylko czeka na moment, kiedy da sobie spokój, bo zacznie go to męczyć :(

Z psychologiem zaczekam, aż sama nie dam rady, jakoś postaram się to przedstawić mojemu mężczyźnie przy sprzyjającej okazji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yassarian, a Ty myślałeś że związek to tylko cud,miód i orzeszki? Otóż nie.Związek to ciężka robota którą muszą wykonać obie strony.Ja też ciągle myślałam,że nasz związek będzie zawsze piękny,wspaniały i bez skazy.A kiedy się okazało,że nie to wpadłam w jeszcze większą depresję.Dopiero teraz próbuje sobie wytłumaczyć,że nawet mimo tego,że jest źle to zawsze warto walczyć.No chyba,że przestaje kochać drugą osobę,ale to też się nie dzieje z dnia na dzień...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zwiazek z osoba ktora odbiera swiat inaczej,,,inaczej to nie znaczy zle,,,,wiedza Ci ktorzy walcza z depresja itp

patrzymy inaczej na przeszlosc na swojego partnera

ja np cholernie boje sie samotnosci,,,moze tez tego co ludzie powiedza,,,ze jestem sama itp to znaczy ze jestem gorsza ze cos jest nie tak

ale jezeli kazdy zwiazek jest porazka a bylo ich duuuuuuzo to znaczy ze czegos sie boje

moze nie wierze w szczescie w wytrwalosc partnera,,,strach przed zdrada?

tyle sie teraz slyszy o rozwodach

kiedys robilam tak: zeby nie byc jako pierwsza frajerka to zdradzalam jak najszybciej robilam cos przeciwko partnerowi bo wiedzialam ze i tak tez zrobi ale ja bede pierwsza i tak mi juz zostalo

poznaje faceta oki-jestem juz z nim ale szukam szybko czegos zeby zrobic mu za zlosc zranic go choc jeszcze nie jest tego swiadomy

 

poznajac faceta ukladam w glowie film ktory realizuje jestem rezyserem

nie wierze w wiernosc

wierze w milosc bo obecnie kocham,,,mam partnera ale jestem tak nie ufna ze robie awantury o kazda kobieta o kazdy wzrok na kobiecie wiem ze to chore ale ja juz tak mam

 

i jak tu miec trwaly zwiazek bo brakuje mi zaufania-kazdy z nas byl zraniony na tym forum-ja pamietam swoj pierwszy raz zranienia,zdrady itp i nie umiem tego zapomniec i przelewam te negatywy na innych

 

jak ktos mnie zrani,zawiedzie to nie ma bata,,,nie zaufam

 

po wielu burzliwych zwiazach i leczeniu powiedzialam dosc-chce byc inna lepsza

ale znowu trafilam na faceta ktory mnie zawiodl-nie zdradzil ale swoim postepowaniem znowu przypomnial o tym co zle a chcialam wkoncu miec udany zwiazek

staralam sie i chcialam zaczac od nowa swoj kolejny zwiazek ktory potraktuje jako pierwszy ten dziewiczy i co...znowu rozczarowanie

bo jestem nie stabilna uczuciowo i jak to zmienic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wierze w wiernosc

wierze w milosc bo obecnie kocham,,,mam partnera ale jestem tak nie ufna ze robie awantury o kazda kobieta o kazdy wzrok na kobiecie wiem ze to chore ale ja juz tak mam

Dla mnie wierność jest jednym z podstawowych filarów miłości. Nie wierząc w wierność prędzej czy później przestanie się wierzyć w miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×