Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość dyssocjalna (psychopatia)


pfompfel

Rekomendowane odpowiedzi

Możesz podać jakiś przykład z życia?

 

Piszczące na swój widok, cmokające się nastolatki?

 

Ludzie starają się ci w jakiś sposób zaszkodzić?

 

Oczywiście.

 

Jak jesteś na ogół traktowana?

 

Zależy od tego, jak chcę być traktowana.

 

Izolujesz się czy starasz się dopasować do grupy?

 

Zależy, co w danym momencie jest dla mnie korzystniejsze.

 

Nadal robisz takie rzeczy?

 

Robię różne rzeczy.

 

czy zjadasz swoje ofiary?

 

Nie, a ty?

 

inni ludzie też potrafią (chyba aż tacy głupi nie są), po prostu jak się dowiadują co robisz to przed oczami mają obraz swoich pupilów w Twojej piwnicy, napełnia ich odraza i nie przyznają Ci niczego "humanitarnego", nie chcą nawet przez chwilę tak o Tobie pomyśleć.

 

Więc są zaślepieni, patrzą przez pryzmat "swoich pupilów" i nie potrafią odłożyć ich na bok, by spojrzeć na sprawę raz jeszcze.

 

zdaje sobie sprawe, ze wymiary cierpienia są nieprzepastnie głębokie

 

Oj, są i to jak. Doznałam w życiu wiele cierpienia fizycznego, między innymi z własnej ręki, ponieważ testowałam limity. Niesamowite, ile ludzki organizm jest w stanie wytrzymać i jak długo dałoby się utrzymywać ofiarę przy życiu, jednocześnie cały czas zadając jej psychiczny i fizyczny ból. Co prawda, co jakiś czas traciłaby przytomność na skutek naturalnej reakcji obronnej, ale o to również można właściwie zadbać. Ostatecznie się wybudzi, dostanie pożywienie i będzie można zacząć od nowa.

 

wolałbym jednak byś zabijała jedynie te bezdomne koty, które każdego dnia się męczą i śmierć jest dla nich raczej wybawieniem niż karą

 

To również robię. Wychodzę wtedy na miasto z transporterem. Ludzie myślą, że zabieram koty do schroniska. Uśmiechają się do mnie. Czasem podchodzą, by porozmawiać, ale nie wdaję się w dłuższe dyskusje.

 

na innym forum zupełnie przypadkowo trafiłem na temat pewnej osoby podającej się tam za psychopatkę, która szukała grupy wsparcia dla psychopatów, ponieważ czuje, że odstaje od społeczeństwa, ma dosyć udawania i potrzebuje kogoś kto ją zrozumie

 

Pamiętam ją. Urocza, prawda? Zdesperowana, poszukująca wsparcia, niepogodzona ze sobą.

 

zauważyłem, że bardzo mocno starasz się odróżnić od osób jedynie dyssocjalnych. przypuszczam, ze powodem jest ta skrupulatność, która cechuje psychopatów lub potrzeba wyjątkowości, która cechuje prawie każdego człowieka

 

Nie próbuję odróżnić się od osób dyssocjalnych, bo to jedyna grupa, z jaką mogę się identyfikować, choć nie przepadam za przydzielaniem siebie do jakichkolwiek grup. Mimo to nie mogę kłamać na temat podobieństw między mną a innymi osobami mojego pokroju. Nawet oglądając niektóre filmy, które jako tako pokazują psychopatów w miarę realistycznie, nie mogę zaprzeczyć, że widzę podobieństwa.

 

bardzo dużo dała mi wiedza z tego tematu, rozpoznałem dzięki temu jednego psychopatę z którym pracuje (czy osobę mocno dyssocjalną) i kilku innych z mojego otoczenia. rozumiem już teraz tę dbałość o porządek (wszystko ma być na swoim miejscu, wściekłość na spóźnianie i inne duperele) przy jednoczesnym niszczeniu porządku społecznego i sianiu spustoszenia w życiu ludzi

 

No widzisz, jak przydatna jest wiedza. Miło, że rozumiesz. Ludzie nie potrafią dostrzec porządku w chaosie. Mimo wszystko psychopatia to dość poukładane zaburzenie, jednak wciąż "zaburzenie".

 

wiem też, że ludzi można postrzegać pod względem pewnego spektrum, na którego skrajnym biegunie jest osoba taka jak Ty (psychopata) a na drugim osoby nadwrażliwe, rozkojarzone, empatyczne, łagodne.

 

Teoria głosi, że w samym centrum tego spektrum znajduje się człowiek idealny - perfekcyjnie proporcjonalny emocjonalnie.

 

nadmierny zalew bodźców z którym mój mózg sobie nie radzi (...) mnie nadmiar informacji niszczy i mój mózg

 

Nie filtrujesz tego. Zakładam, że to trudne. Nie odczuwasz przez to frustracji? Potrzeby ustabilizowania/zespolenia całości? Trzymanie takiego chaosu w głowie musi w pewnym stopniu osłabiać też fizycznie. Tylko nie łudź się, że mam lepiej. Zapewniam, że mój umysł potrafi mnie wykończyć. Dowodem na to jest choćby fakt, że standardowo pozostaję przytomna przez 2-3 doby, po czym potrzebuję przeciwpsychotyków, by się uśpić. Nie spałam naturalnie od kilku lat.

 

chyba, że posunie się za daleko bo nawet zebra zapędzona pod ściane, widząca, że nie mając żadnej innej drogi przetrwania, przestawi swój mózg w tryb walki

 

I w tym rzecz. Ludzie myślą, że mogą uciekać w nieskończoność, a ostatecznie i tak będą zmuszeni się wykazać. Wciąż jednak łudzą się, że gdzieś jest jeszcze jakaś droga ucieczki. Odwlekają w czasie wydarzenia, tak bardzo pragnąc, by nie nadeszły, choć wiedzą, że to nieuniknione.

 

W internecie, gdzie jestem w swoim zacisznym pokoju, a rozmowa jest na argumenty nie na krzyki, sprawa wygląda zupełnie inaczej

 

Wyglądałaby inaczej, gdybym teraz siedziała naprzeciwko Ciebie w pokoju i prowadzilibyśmy tę samą rozmowę?

 

się okazało, że intelektualnie jestem grubo powyżej przecietnej.

 

Zawdzięczasz to w dużej mierze swojemu introwertyzmowi.

 

Ze względu na łatwość zaspokojenia i znalezienia satysfakcji w wielu bodźcach, możliwość wciągnięcia się w wiele spraw, dla mnie do życia w zupełności wystarczy tylko bezpieczeństwo, zapewnienie podstawowych potrzeb itp.

 

Wytłumacz mi, dlaczego jednocześnie piszesz o tym, jak ilość bodźców niszczy Twój mózg, twierdząc przy tym, że znajdujesz satysfakcję w odbieraniu wielu jednocześnie?

 

Nic dziwnego, że tacy jak ja nie rządzą światem, tu na nizinach dla osób z odpowiednim zestawem fotoreceptorów jest całkiem kolorowo, szkoda czasu i naszej kruchej psychiki by ścierać się w walce na szczyt

 

Więc uznajesz swego rodzaju psychologiczną hierarchię. Jak w takim razie zaopatrujesz się na równość rasową, religijną itd.?

 

jestem za ograniczeniem Twoich możliwości przysparzania innym cierpienia, jeśli to konieczne włącznie z unicestwieniem Ciebie (bezbolesnym)

 

Jesteś za, ale nie mógłbyś wykonać własnoręcznie.

 

przypisujesz sobie obiektywizm, a napisałaś, że nie powinno być tu emotek, ignorując, że to forum dla osób z nerwicą i najwięcej jest takich mojego pokroju.

 

Wziąłeś na cel kiepski przykład. Moje słowa na temat emotek były zwykłą prowokacją i wyrażeniem osobistej pogardy dla tego typy środków przekazu. Jakbyś chciał zauważyć - również osoby dyssocjalne ich używają. Wiadomo, do czego służą i jak bardzo są rozpowszechnione. Nikt nikomu nie zabroni ich używać, bo większość ludzi ich potrzebuje do przekazywania emocji.

 

Ty chcesz całej przestrzeni, zakaz na emotki mają mieć wszyscy...

 

Zakaz też na używanie telefonów komórkowych, portalów typu "Facebook" i audiobooków (bo to zniewaga dla książek).

 

z początku myślałem, że na wątek dla borderów wypuszczałaś się na łowy, teraz rozumiem, że nie możesz ścierpieć ich emocjonalności i nieuporządkowania, no ale przecież w prawym górnym rogu jest taki magiczny krzyżyk, więc może jednak wypuszczałaś się też na łowy

 

Może wypuszczam się na łowy, bo nie mogę ścierpieć ich emocjonalności? A może tylko się bawię, zabijając nudę?

 

to Ty jesteś u nas nie my u Ciebie

 

Ależ mocna identyfikacja z grupą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, są i to jak. Doznałam w życiu wiele cierpienia fizycznego, między innymi z własnej ręki, ponieważ testowałam limity. Niesamowite, ile ludzki organizm jest w stanie wytrzymać i jak długo dałoby się utrzymywać ofiarę przy życiu, jednocześnie cały czas zadając jej psychiczny i fizyczny ból. Co prawda, co jakiś czas traciłaby przytomność na skutek naturalnej reakcji obronnej, ale o to również można właściwie zadbać. Ostatecznie się wybudzi, dostanie pożywienie i będzie można zacząć od nowa.

 

Tononi twórca zintegrowanej teorii informacji umysłu

https://en.wikipedia.org/wiki/Integrated_information_theory

napisał w swojej książce, że w przyszłości będzie można tworzyć prawdziwe piekła - maszyny wytwarzające subiektywne cierpienie, a tam limity będą jeszcze mniejsze. o wiele mniejsze. coś potwornego.

 

przypuszczam, że masz podniesiony próg bólu, ale Ciebie również można złamać psychicznie bólem?

 

 

 

Pamiętam ją. Urocza, prawda? Zdesperowana, poszukująca wsparcia, niepogodzona ze sobą.

 

a zebyś wiedziała, że była urocza, swoje zaburzenie ukierunkowała z pożytkiem dla wszystkich, a oprócz tego potrafiła znaleźć kogoś kogo mimo wszystko pokochała... na spektrum była bliżej Twojego bieguna niż dalej, ale jednak w pewnej odległości i to pewnie dzięki temu..

uważam, że była pogodzona ze sobą, ale niepogodzona ze społeczeństwem, potrzebowała jedynie ludzi gotowych na jej szczerość i w tamtym temacie nawet znalazła, ale wpadłaś Ty i to zniszczyłaś, zabiłaś jej wątek.

 

 

Nie filtrujesz tego. Zakładam, że to trudne. Nie odczuwasz przez to frustracji? Potrzeby ustabilizowania/zespolenia całości? Trzymanie takiego chaosu w głowie musi w pewnym stopniu osłabiać też fizycznie. Tylko nie łudź się, że mam lepiej. Zapewniam, że mój umysł potrafi mnie wykończyć. Dowodem na to jest choćby fakt, że standardowo pozostaję przytomna przez 2-3 doby, po czym potrzebuję przeciwpsychotyków, by się uśpić. Nie spałam naturalnie od kilku lat.

 

a to mnie zaskoczyło bo Dutton pisał coś zupełnie przeciwnego (o tym filtrowaniu bodźców).

oczywiscie, że potrzebuje takiego zespolenia, kupiłem sobie książkę do zarządzania czasem i zacząłem wykonywać ćwiczenia odciążające pamięć krótkotrwałą, muszę się jeszcze wycofać z wielu aktywnosci głównie internetowych.

 

ja też potrzebuje przeciwpsychotyków, takie przepisał mi lekarz, bo moja nadwrażliwa psychika przez życie została tak poturbowana, że mam zdiagnozowaną schizofrenię (w rzeczywistości moim zdaniem to nakładka na nerwicę, która jest pochodną nadwrażliwości) i faktycznie po takich lekach mózg jest odciążony, ale wkrada się ta rozdzierająca nuda, jak zacząłem ten lek brać to po kilku tygodniach to rozdarcie było tak silne, że chciałem się zabić, w ten sposób trafiłem do psychiatryka, nie wiem tylko czemu na jednej sali spałem m.in. z osobami podobnymi do Ciebie, mordercami własnych krewnych i innego rodzaju przestępcami.

będąc na przeciwpsychotykach całkiem dobrze to znosiłem ale kiedy mi je wycofali (by zaobserwować jak się zachowuje bez nich) to zamknięcie z tego typu towarzystwem było koszmarne. Fizycznie byłem silniejszy, ale jaką miałem pewność, że nie dostanę widelcem przemyconym ze stołówki w szyje podczas snu? zresztą po odstawieniu neuroleptyków to ja tam prawie nie spałem co mnie dodatkowo wykańczało, a świadomość, że termin mojego wyjścia jest całkowicie zależny od kaprysu ordynatora też nie pomagała.

 

w warunkach domowych jak odstawiłem neuroleptyki to nie spałem 4 doby, później to się unormowało.

nie biorę tych leków i owszem nadmiar bodźców rozregulowuje mi sen, posiłki itd.

 

Wyglądałaby inaczej, gdybym teraz siedziała naprzeciwko Ciebie w pokoju i prowadzilibyśmy tę samą rozmowę?

 

w moim? :shock: nigdy bym Cie do domu nie wpuścił a co dopiero ucinał sobie z Tobą pogawędki. Jedynie w jakimś bardzo neutralnym pomieszczeniu bez ostrych ani ciężkich narzędzi wiedząc, że niczego nie chowasz po kieszeniach mógłbym z Tobą pogadać bardziej otwarcie, ale i tak bym był czujny. Te osoby z mojego otocznia, które rozpoznałem po tym temacie jako psychopatów, choć wcześniej nie wiedziałem, że to psychopaci/osoby dyssocjalne, to instynktownie wyczuwałem, że muszę się przy nich pilnować, zauważyłem, że inne osoby też się miały przy nich na baczności, oddychając z ulgą kiedy sobie poszły. Choć kobiety akurat często lecą na takich facetów, w przeciwną stronę być może też tak jest.

 

 

Wytłumacz mi, dlaczego jednocześnie piszesz o tym, jak ilość bodźców niszczy Twój mózg, twierdząc przy tym, że znajdujesz satysfakcję w odbieraniu wielu jednocześnie?

 

jednocześnie to nie.

 

Więc uznajesz swego rodzaju psychologiczną hierarchię. Jak w takim razie zaopatrujesz się na równość rasową, religijną itd.?

 

jeżeli uznawanie psychologicznej hierarchii rozumiesz jako dostrzeganie przyczyn, dla których osoby o pewnych rysach osobowosciowych są niżej w hierarchii społecznej, a inne wyżej to tak.

nie ma równości religijnej, jedne są toksyczne inne nie, jedne są całkiem irracjonalne inne mniej.

rasy też są różne pod względem średniej iq czy skłonności do agresji, ale żadna nie jest z gruntu zła i każdy człowiek powinien żyć w dobrostanie.

 

Jesteś za, ale nie mógłbyś wykonać własnoręcznie.

 

w określonych sytuacjach jestem zdolny do bezpośredniej akcji, ale to podstawiony pod ścianą, w afekcie, kiedy nie mam wyjścia.

niemniej z pewnością nie nadaje się do tego typu zadań, tu potrzeba ludzi trzymających nerwy na wodzy. wygląda na to, że w realu, statystycznie, osoby dyssocjalne są powstrzymywane przez osoby dyssocjalne.

 

Wziąłeś na cel kiepski przykład. Moje słowa na temat emotek były zwykłą prowokacją i wyrażeniem osobistej pogardy dla tego typy środków przekazu. Jakbyś chciał zauważyć - również osoby dyssocjalne ich używają. Wiadomo, do czego służą i jak bardzo są rozpowszechnione. Nikt nikomu nie zabroni ich używać, bo większość ludzi ich potrzebuje do przekazywania emocji.

 

ok.

 

Ależ mocna identyfikacja z grupą.

 

oj to była tylko taka forma na potrzeby wyrażenia zdania, tak na prawdę widzę tu niewielu sobie podobnych, jednak statystycznie wrażliwość ludzi na forum jest zapewne wyższa, niż w społeczności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" Z opinii psychiatrycznej wynika, że oskarżona Katarzyna Waśniewska jest chłodna, ale racjonalna, niezdolna do przeżywania głębokich uczuć. Ma wyolbrzymione poczucie własnej wartości (zawsze przedstawiała się w jak najlepszym świetle), wszędzie posługiwała się kłamstwem. Nie ma wrażliwości i empatii. Nie sposób stwierdzić u niej odczuwania i emocji. Te cechy niewątpliwie sprzyjają manipulowaniu innymi"

 

 

Faktycznie dobrze udawała emocje, ale coś tam jednak nie grało mi od początku, zbyt szybko przechodziła od płaczu do uśmiechu i spokoju.

Cały czas nie traciła przy tym swojej rzeczowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie myślą, że mogą uciekać w nieskończoność, a ostatecznie i tak będą zmuszeni się wykazać. Wciąż jednak łudzą się, że gdzieś jest jeszcze jakaś droga ucieczki. Odwlekają w czasie wydarzenia, tak bardzo pragnąc, by nie nadeszły, choć wiedzą, że to nieuniknione.

 

Doskonała puenta. Znacząco różnię się od powyższych. Owszem, za pomocą swego rodzaju pośrednika odwlekam w czasie pewne nieuniknione wydarzenie i nawet dopuszczam do siebie ewentualność ( ale to raczej mrzonka niż racjonalizm ) by okazało się odmienne od zdroworozsądkowego. Nie zamierzam jednak nigdzie uciekać, a ewentualne wykazanie się nie będzie efektem "muszenia", tylko raczej drapieżnej potrzeby wynikającej z zapalenia wreszcie zielonego światła swojej drugiej, jakże ciężko kontrolowalnej osobowości. Mam jednak pełną świadomość, ze owo zielone światło zaowocuje całkowitą nieodwracalnością. Uciekanie wiąże się z lękiem, a to jest zbyt poniżające, czy nawet szmacące, aby było przeze mnie akceptowalne. To przede mną powinno się uciekać, tylko mało kto o tym jeszcze wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przypuszczam ze Viktoria wykorzystuje ten mechanizm - utrzymuje swoje ofiary w złudzeniu, że jeszcze nie są pod ścianą by nie chciały przejść do zdecydowanego kontrataku, a zaniechuje tego dopiero kiedy są już np. skrępowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznać, że nie doceniałem tego zaburzenia. Do myślenia dał mi kolejny tekst Duttona na którym natrafiłem w necie.

Wynika z niego, że mózgi psychopatów wg badań działają podobnie do mózgów buddystów. Nie wiem dokładnie na jakiej zasadzie bo ksiązki jeszcze nie przeczytałem, ale wiem, że buddyści (tacy prawdziwi zahartowani buddyści, a nie ci co sobie wstawiają posążek buddy na profilu facebookowym), poprzez wiele tysięcy godzin treningu faktycznie zmieniają struktury swojego mózgu, czasem radykalnie. Jednym z naczelnych tego skutkiem jest porzucenie swoich przywiązań i wyzbycie się lęku. Pewnie to ich łączy z psychopatami, którzy też się nie przywiązują. Przy czym buddyści idą jeszcze dalej, nie przywiązują się też do samych siebie, wykraczają poza swojego ego i żyją zgodnie z zasadą (potwierdzoną w tym momencie naukowo), że wszystko jest względne czy powiązane, a osobowe 'ja' to zaledwie proces wytwarzany przez mózg choć subiektywnie doświadczane jako oddzielny byt to obiektywnie względna wypustka większej całości. Wykraczając poza siebie z tą całością się utożsamiają, dlatego z nieustraszonością i brakiem sentymentów psychopaty jednocześnie w przeciwieństwie do nich, są w stanie porzucićswoje partykularne interesy na rzecz np. dobra społecznego.

np. w ramach protestu przeciwko reżimowi, jak zrobił to mnich na tym zdjęciu (uwaga drastyczne)

Wg świadków zdarzenia, żadnego grymasu bólu nie było, nawet twarz mu nie drgnęła podczas gdy płomienie trawiły jego ciało, co jest dziwne bo sprzeczne z odruchami bezwarunkowymi.

 

I to jest to ich słynne współodczuwanie - współczują innym o tyle, że czują się całością która tych innych zawiera. Nie ma to nic wspólnego z ckliwą emocjonalnością, co sami buddyści wielokrotnie podkreślają.

 

 

 

 

Tak poza tym to, na stronach angielskojęzycznych jest wiele wypowiedzi psychopatów, w których odpowiadają na pytania np. na serwisie Quora w temacie "Jak to jest być psychopatą?"

 

Przetłumaczyłem jedną z nich:

 

Kocham to!

 

Nie mam wstydu, winy, strachu czy empatii. Mam nieodpartą potrzebę panowania nad innymi (w sensie, że jestem właścicielem biznesu) i spania z jak największą liczbą kobiet.

 

Mam genialny poziom IQ. Jednak nawet mi jest trudno utrzymywanie maski normalności w kręgu osób w którym się obracam. Chociaż mam taktykę, którą wykorzystuję, aby skłonić ludzi do myślenia, że jestem taki jak oni. Każdy chce uwierzyć, że ma specjalną zdolność widzenia rzeczy, których inni nie widzą. Po prostu zostawiam ślady fałszywej winy za działaniami, które inni mogą uznać za niepokojące. Rezultatem jest to, że ludzie myślą, że jest to dla mnie coś więcej niż to, co spotyka się z okiem. Nie jest. Jestem zimny, kalkulując widzę ludzi jako narzędzia dla mojej przyjemności lub przeszkody, które mają zostać zmiażdżone.

 

W przeciwieństwie do większości moich rówieśników, mam wykształcenie wyższe. Miałem świetny GPA, dzięki ciężkiej pracy i sporadycznego oszukiwania testów. Ponieważ jestem nieustraszony, łatwo zacząłem spotykać się z jedną z moich profesorek. Wszyscy ją chcieli, ale ja ją dostałem. Wiedziałem, że chce mnie, bo mam, muskularny, z niebieskimi oczami, a ja mam takie nastawienie, które kobiety kochają.

 

Ponieważ chciałem zabijać ludzi i nie ponieść konsewkencji, dołączyłem do Piechoty w czasie ostatnich wojen. Udało mi się zabić jednego człowieka w bliskim zasięgu po tym, jak postrzelili go nasi snajperzy, którzy ukrywali się w pobliskim miejscu. Nie powiem, jak to zrobiłem, ale bardzo mi się podobało. Jednak zabijanie to nie jest moja działka koniec końców. naprawdę nie jest moją rzeczą.

 

Kiedy otworzyłem swoją firmę, musiałem zniszyć ponad 50 innych. Kogo to obchodzi? W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że łatwiej jest zarabiać pieniądze, utrzymując klientów, zamiast stale uzyskiwać nowych. Więc pracowałem bardzo ciężko, a teraz bliski bycia milionerem. Mogę odpuścić przyjemność, ale to bardzo trudne.

 

Chyba chcę tego samego, co ty chcesz: pieniędzy i szczęścia. Po prostu dąże do tego w inny sposób. Znacznie inny. Gdybyś mnie znał, polubiłbyś mnie.

 

Mam więcej doświadczeń niż można sobie wyobrazić. Zrobiłem wszystko od zabierania striptizerek z klubu do mojego łóżka, przez pokonanie 5 dorosłych mężczyzn, którzy próbowali odebrać mi gotówkę, 10-minutowej ucieczki przed policyjnym pościgiem, do przekonania dziwnej pary z baru, abym uprawiał seks z żoną, podczas gdy mąż obserwował. Zmusiłem go do spania na podłodze, kiedy ją przytulałem, tak jak byśmy byli małżeństwem 25 lat.

 

Mogę dostać prawie wszystko, czego chcę. Trzeba jednak uważać, aby nie złamać zbyt wielu praw społecznych. Ale jak każdy psychopata, mogę przejść pewną linię, która pozwala mi zabrać to, czego chcę, nie wprowadzając mnie za kratki. Dla mnie przegrani są ci, którzy kończą w więzieniu, są impulsywni, niezręczni. Ja jestem zwycięzcą, który zawsze wygrywa. Możesz spróbować mnie pobić, ale pewnego dnia obudźesz się z moim w twoich ustach. Właśnie tak załatwiam sprawy, i kocham każdą sekundę tego procesu. Miałem kochankę która płakała że jestem taki zimny. Śmiałem się przez godzinę, po czym ją wziąłem i przyłączyłem do tego jej najlepszą przyjaciółkę. Wciąż dzwonią do mnie do dziś, i właśnie tak to jest.

 

Sportowcy zdobywają świat poprzez przekraczanie granic fizycznych, ja zdobywam świat przekraczając granice moralne.

 

Mam dziewczynę teraz, a ona wie, kim jestem. Podobnie jak większość kobiet, chce ona drapieżnika przy ramieniu, nawet jeśli oznacza to ryzyko, które z tego wynika.

 

Jak to jest być mną? To jest jak gra w szachy za pieniądze i seks, oraz możliwość oszukiwania podczas każdej gry. Twoje emocje to reguły, których nie potrzebuję. Haha, a kto potrzebuje?

 

Dlatego na koniec muszę też przyznać, że wrażliwość to jednak wada, a pochwały Kazimierza Dąbrowskiego, to jedynie nagroda pocieszenia. Niestety, lepsza gorzka prawda niż łudzenie się jakimś widzeniem więcej, które tak na prawdę jest widzeniem w krzywym zwierciadle, kulą u nogi :/

 

Eot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tononi (...) napisał w swojej książce, że w przyszłości będzie można tworzyć prawdziwe piekła - maszyny wytwarzające subiektywne cierpienie, a tam limity będą jeszcze mniejsze. o wiele mniejsze. coś potwornego.

 

Nie czytałam książki, ale podejrzewam, że te maszyny działałyby na zasadzie neurostymulacji. Nie wiem jednak o wywoływanie jakiego cierpienia chodzi - psychicznego, fizycznego czy obu.

 

przypuszczam, że masz podniesiony próg bólu, ale Ciebie również można złamać psychicznie bólem?

 

Nie da się mnie złamać bólem psychicznym, bo to opiera się na manipulowaniu emocjami, a ja ich nie mam. Złamać mnie można w tym kontekście najwyżej wykorzystując moje popędy. Natomiast bólem fizycznym da się złamać każdego, ale fakt - mój próg bólowy jest mocno podniesiony.

 

uważam, że była pogodzona ze sobą

 

Jak mogła być pogodzona ze sobą, skoro była przekonana, że jej diagnoza to F60.2 i żyła w jednym wielkim kłamstwie.

 

wpadłaś Ty i to zniszczyłaś, zabiłaś jej wątek.

 

I bardzo dobrze, niech cierpi.

 

nie wiem tylko czemu na jednej sali spałem m.in. z osobami podobnymi do Ciebie, mordercami własnych krewnych i innego rodzaju przestępcami.

 

Bo lekarze uznali, że stanowisz zagrożenie.

 

będąc na przeciwpsychotykach całkiem dobrze to znosiłem ale kiedy mi je wycofali (by zaobserwować jak się zachowuje bez nich) to zamknięcie z tego typu towarzystwem było koszmarne. Fizycznie byłem silniejszy, ale jaką miałem pewność, że nie dostanę widelcem przemyconym ze stołówki w szyje podczas snu? zresztą po odstawieniu neuroleptyków to ja tam prawie nie spałem co mnie dodatkowo wykańczało, a świadomość, że termin mojego wyjścia jest całkowicie zależny od kaprysu ordynatora też nie pomagała.

 

Powinni trzymać Cię tam dłużej i bez przeciwpsychotyków.

 

w moim? nigdy bym Cie do domu nie wpuścił a co dopiero ucinał sobie z Tobą pogawędki. Jedynie w jakimś bardzo neutralnym pomieszczeniu bez ostrych ani ciężkich narzędzi wiedząc, że niczego nie chowasz po kieszeniach mógłbym z Tobą pogadać bardziej otwarcie, ale i tak bym był czujny.

 

Więc jesteś idiotą.

 

jednocześnie to nie.

 

Pisałeś, że podejmujesz się wielu zadań, więc dostarczasz sobie wiele bodźców w krótkim czasie.

 

nie ma równości religijnej, jedne są toksyczne inne nie, jedne są całkiem irracjonalne inne mniej.

 

Śmieszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_, z niektorymi Twoimi fragmentami sie zgadzam z innymi nie, ale juz nie bede sie do nich odnosil i rozpisywal.

 

Pisalas ze ujawnilas sie na forum by poznac osoby podobne sobie. Psychopaci piszą blogi i udzielaja sie np. na portalu Quora m.in. Athena Walker. Ostatnio nawet byl z nia wywiad w radiu.

 

Swoja droga to chcialbym zobaczyc jak chociaz chwilowo aktywowane sa rezonansem magnetycznym czy czyms tam struktury ciala migdalowatego u psychopaty tak zeby po raz pierwszy poczul rozne emocje...Ciekawe co by powiedzial jakie mial wrazenia itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_, skoro jesteś świadoma swoich trudności, mam tu na myśli nie tylko wątek zwierząt i wiesz też, że każdego lekarza, specjalistę, psychotetapeutę etc. obowiązuje tajemnica to powinnaś również być świadomą tego, że na Forum oprócz Ciebie przebywają osoby, które również mają trudności, nie tylko z zaakceptowaniem tego co piszesz. Uważam, że niekoniecznie powinni zachować tajemnicę na temat tego, co piszesz. Zatem uczulam Cię i proszę, żebyś nie opisywała szczegółowo tematów kontrowersyjnych, tu mam na myśli owe zwierzęta. Odebrałam mnóstwo wiadomości ze skargami. Ponadto Forum to specyficzne miejsce... każdy siedzi przed ekranem i wydaje mu się, że może wypisywać co mu się jawnie podoba. Otóż nie.

Jeśli wiesz, że jesteś trudną pacjentką, masz zaburzenia osobowości, to uwierz... nikt z forumowiczów nie musi odnosić się ze zrozumieniem i tolerancją dla Twoich trudności (zwierzęta).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem perfekcjonistką, ale nie w stopniu dewiacyjnym. Prawdą jest, że moje mieszkanie można by nazwać sterylnym. Wszystko zawsze jest czyste, poukładane i odpowiednio posegregowane. Nie sprzątam jednak 3 razy dziennie każdego pomieszczenia, ale też nigdy nie zostawiam śmieci na meblach czy podłodze. Każda szuflada i półka jest odpowiednio przeznaczona na inną kategorię przedmiotów. Moja biblioteka podzielona jest na działy i poddziały. Jeżeli się za coś zabieram, to musi być to zaplanowane, dopracowane i sprawdzone. Oczywiście popełniam też błędy.

Jeżeli ktoś wyjmie książkę i odłoży ją w taki sposób, że grzbiet będzie odstawał od rzędu, to będzie mi to przeszkadzać, ale nie do tego stopnia, by chcieć tę osobę skrzywdzić. Przy nagminnym łamaniu przez kogoś określonych przeze mnie zasad będę jednak odczuwać złość i przejawiać agresję.

 

Tak ma sporo osób. Sam mam wszystko poukładane według pewnych zasad i zauważę nawet po kilku miesiącach zmianę położenia czegoś z czego korzystałem ostatnio właśnie kilka miesięcy temu. Jednak myślę, że to chyba tylko kwestia właśnie perfekcjonizmu. Głównie chodzi mi o np dane, zdjęcia itd.

Ciekawią mnie Twoje posty, ale wydaje mi się, że często piszesz pewne rzeczy specjalnie żeby wzbudzić zainteresowanie. To tylko moje wrażenie i nie mówię, że tak właśnie jest.

Zawsze zastanawiały mnie osoby z dość wysokim iq sama o tym pisałaś i ja również o tym czytałem często psychopaci lepiej analizują co się dzieje wokół nich, lepiej się uczą i radzą w różnych sytuacjach. W końcu nic nie przeszkadza im się skupić i nie denerwują się jak pozostali np przed sprawdzianem, testem itd.

Większość wielkich "głów" miało różne zaburzenia. Sam Einstein miał pewne obszary mózgu o większej objętości niż przeciętny człowiek. Miał sporo kochanek, a nad żoną znęcał się psychicznie i fizycznie. Sądził, że może tak robić bo w końcu jest geniuszem. Bynajmniej z tego co czytałem więc wyróżniał się na tle innych ludzi nie tylko pod względem wiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victoria

 

Nie czytałam książki, ale podejrzewam, że te maszyny działałyby na zasadzie neurostymulacji. Nie wiem jednak o wywoływanie jakiego cierpienia chodzi - psychicznego, fizycznego czy obu.

 

Te maszyny nie byłyby podczepiane do mózgu by wywoływać w nim negatywne stany wewnętrzne - one miałyby własne negatywne stany wewnętrzne/subiektywne, to by były takie niewidoczne z zewnątrz piekła, o tyle głębsze niż te które zdolny jest wytworzyć mózg, że nieograniczone jego możliwościami obliczeniowymi, mechanizmami obronnymi itd.

 

Skoro mózg jest zdolny wytowrzyć piekło wykraczające poza wyobraźnię człowieka, nawet takiego który bardzo wiele wycierpiał, to takie maszyny wytwarzałyby coś tak potwornego, że nawet lepiej chyba o tym nie myśleć.

 

 

I bardzo dobrze, niech cierpi.

 

 

Myślę, że jej "przypadłość" to jest coś jak dla mnie optymalnego, czyli klarowność umysłu, nieustraszoność, duża odporność na ból, a jednocześnie zdolność do emocji (choć nie w stopniu obciążającym)

 

Być może dzięki postępom medycyny będziesz mogła w przyszłości pójść w takim kierunku, jak i ja z drugiego bieguna.

 

 

Pisałeś, że podejmujesz się wielu zadań, więc dostarczasz sobie wiele bodźców w krótkim czasie.

 

 

Tak ale to nie dlatego, że chcę tylko, że te zadania mnie wciągają.

 

 

Kazashi

 

Miał sporo kochanek, a nad żoną znęcał się psychicznie i fizycznie. Sądził, że może tak robić bo w końcu jest geniuszem.

 

Kłóci mi się to z wszystkim co wiem o Einsteinie, możesz przedstawić źródło tych informacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te maszyny nie byłyby podczepiane do mózgu by wywoływać w nim negatywne stany wewnętrzne - one miałyby własne negatywne stany wewnętrzne/subiektywne, to by były takie niewidoczne z zewnątrz piekła, o tyle głębsze niż te które zdolny jest wytworzyć mózg, że nieograniczone jego możliwościami obliczeniowymi, mechanizmami obronnymi itd.

Już teraz wykorzystuje się sieci neuronowe co prawda pozwalają na coś innego, ale raczej do sztucznej inteligencji droga jest daleka.

Kłóci mi się to z wszystkim co wiem o Einsteinie, możesz przedstawić źródło tych informacji?

Sporo stron podaje takie informacje. Już jakiś czas temu oglądałem też dokument w tv w którym o tym mówili. Wiesz nie mówię, że tak było, ale wielokrotnie spotkałem się z tymi informacjami. Nawet na wiki są wzmianki o kochankach oraz jego zakazach w stosunku do żony. Nwm jak dla innych, ale jak dla mnie to, że nie kazał jej się odzywać jeśli jej o nic nie pyta nie jest normalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazashi,

 

Faktycznie wygooglowałem sobie pobieżnie, jednak z tego co zrozumiałem to były to listy w których Einstein określił warunki pod którymi wróci do żony, a wszystko to jedynie dla dobra ich dziecka/dzieci. Najwyraźniej spontaniczny kontakt by go męczył, pewnie jej nie lubił, niemniej faktycznie, skoro tak to te punkty o prasowaniu i sprzątaniu mu pomieszczenia mógł sobie odpuścić. Nie znałem go z tej strony, jednak wiem, że był zafascynowany "Etyką" Spinozy i nie wierzył w wolną wolę (o czym również pisał w swoich listach i dzięki czemu był przynajmniej intelektualnie bardziej wyrozumiały wobec ludzi) dlatego jego myślenie, że zasługuje na więcej bo jest geniuszem wydaje mi się nadal wątpliwe - gdyby tak twierdził to by sobie jawnie przeczył, o co takiego geniusza nie podejrzewam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytałem sobie na temat badań nad mózgami sadystów. Bardzo mało jest badań na ten temat, ale te co są, sugerują połączenie

ośrodków aktywnych podczas obserwacji bólu (anterior cingulate and anterior insula (sorry ale nigdzie tego nie udało mi się przetłumaczyć)) z układem nagrody.

 

układ nagrody to bardzo skomplikowana sprawa, ale z grubsza można podzielić go na dwa:

 

1. układ chcenia/szukania - aktywowany podczas tego dreszczyku związanego z szukaniem czegoś co ma zaspokoić potrzebę

2. układ błogość - to jest właśnie to szczęście samo w sobie, rozlewające się ciepło, spełnienie, przepełnienie szczęściem, związane z zaspokojeniem potrzeby

 

ośrodki układu nagrody aktywowanych podczas obserwacji czyjegoś bólu przez sadystów to m.in. obszar brzusznej nakrywki i jądro półleżące a tak się składa, że te obszary odpowiadają za "błogość".

 

sprawdziłem sobie jeszcze oddzielnie te ośrodki akywne podczas zauważania bólu, u przeciętnych ludzi, nie są skorelowane z układem nagrody jak u sadystów, tylko z ośrodkami empatii.

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3437027/

 

 

 

Przypuszczam też, że u psychopatów być może w odróżnieniu do czystych sadystów, aby został uruchomiony odpowiednio układ nagrody musi być też on skorelowany z potrzebą władzy jaką odczuwają jednostki psychopatyczne, a zadawanie bólu i cierpienia drugiej istocie jest władaniem nad jej umysłem, sprowadzaniem z góry na dno, potworną manifestacją władzy.

 

 

 

Ja osobiście funkcjonuje w układzie chcieć/szukać, mam go rozregulowanego, dlatego odczuwam przymus szukania informacji na temat, który mnie zainteresuje, zgodnie z treścią artykułu:

 

https://sites.google.com/site/buddyzmipsychoterapia/Home/psychoterapia/wyszukiwanie

http://www.slate.com/articles/health_and_science/science/2009/08/seeking.html

 

jak pracuje na kompie to ni z tego ni z owego mam 30 okienek otworzonych, aż mnie to meczy - następuje przeciążenie pamięci podręcznej mojego mózgu, wtedy zamykam wszystkie i zaczynam od nowa i za chwile znowu jest ich 30, to się samo dzieje.

 

 

co ciekawe układ nagrody "błogość" jest wielostopniowy i ma swoje odwzorowanie w buddyjskich jhanach

 

https://sites.google.com/site/buddyzmipsychoterapia/Home/buddyzm-2/neurologiczne-odpowiedniki-jhan

http://www.leighb.com/jhananeuro.htm

 

jednak jedynie do 3 jhany (3 jhana - stan największej błogości jaką może wytworzyć mózg) - a najwyższa jhana (4jhana (nie wiem czy to nie stan oświecenia/nirvany właśnie)), jest poza układem nagrody - czysta niczym niezmącona świadomość - ponadosobowy stan -

słynne "widzenie rzeczy takimi jakimi są".

 

 

 

 

tutaj wydaje się być ciekawa książka jak można dzięki medytacji wspinać się po szczeblach jhan:

https://www.amazon.com/Right-Concentration-Practical-Guide-Jhanas/dp/1611802695

 

 

powyższy wpis jest tylko moim zestawieniem informacji, które znalazłem dzisiaj w necie, a nie jestem ani buddystą ani neurobiologiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_, skoro jesteś świadoma swoich trudności, mam tu na myśli nie tylko wątek zwierząt i wiesz, że jesteś trudną pacjentką, masz zaburzenia osobowości, to uwierz... nikt z forumowiczów nie musi odnosić się ze zrozumieniem i tolerancją dla Twoich trudności (zwierzęta) (...) Zatem uczulam Cię i proszę, żebyś nie opisywała szczegółowo tematów kontrowersyjnych, tu mam na myśli owe zwierzęta. Odebrałam mnóstwo wiadomości ze skargami.

 

W związku z tym upomnij również użytkownika Psychciu, który także pisał w tym wątku o zabijanych przez siebie zwierzętach.

 

Lilith zablokowała mi dostęp do działu o zespole stresu pourazowego po jednym moim poście, w którym napisałam, że również byłam ofiarą gwałtu i kobiety nie powinny tak przesadzać, bo naturalnym odruchem mężczyzny jest zdobywanie samicy do rozrodu i nie każdy, mimo samoświadomości, potrafi nad tym popędem zapanować. Nagle wszystkie kretynki poczuły się urażone.

 

Paradoksalnie mogłabym pomóc tym kobietom uporać się z traumą, ale zarówno one jak i administratorka są zbyt ograniczone intelektualnie, by to zrozumieć i uniemożliwiają mi wypowiadanie się w wątkach, które również mnie dotyczą z racji tego, że przeżyłam sporo z rzeczy wymienianych jako "zdarzenia traumatyczne". Mnie to określenie, co prawda, bawi, ale mam prawo opowiedzieć o swoich przygodach.

 

Mam nadzieję, że chociaż ty okażesz choć odrobinę pokładów inteligencji i zrozumiesz, że opisywane przeze mnie w tym wątku przykłady działań i odczuć związanych z zabijaniem, są wręcz konieczne, by móc przedstawić obraz osoby z zaburzeniem F60.2, a dokładnie temu służy ten wątek, by inni mogli poznawać profile psychologiczne psychopatów, jak również ich życie codziennie, ich sposoby radzenia sobie z tą przypadłością. Jeśli będę cenzurować większość rzeczy, to nie ma sensu, bym w ogóle się tu udzielała, a skoro tyle ludzi do mnie pisze i w wątkach, i prywatnie, to znaczy, że zainteresowanie tematem jest duże.

 

Przeczytaj również to, co napisałam poniżej do kazashi'ego, bo odnosi się do mojej działalności na forum.

 

Ciekawią mnie Twoje posty, ale wydaje mi się, że często piszesz pewne rzeczy specjalnie żeby wzbudzić zainteresowanie. To tylko moje wrażenie i nie mówię, że tak właśnie jest.

 

Naturalną cechą przy tym zaburzeniu jest potrzeba kontroli i egocentryzm, chęć bycia zauważonym, ale nie zawsze tak jest. Piszę o sobie tak, jak wygląda to naprawdę. Wiem, że to, o czym opowiadam, o swoich przeżyciach i emocjach (lub ich braku) oraz sposób, w jaki to robię, wzbudzają zainteresowanie, często też odrazę i nienawiść. To naturalna reakcja ze strony otoczenia, ale nie chodzi mi o bycie w centrum uwagi. Cieszy mnie jednak, że moja obecność tutaj spowodowała, że temat psychopatii znacznie się rozwinął i kilka osób poważnie do niego podeszło, dzięki czemu zainicjowane zostały bardzo ciekawe, często zawiłe i skomplikowane dyskusje nawet o charakterze czysto neurologicznym (za sprawą głównie użytkownika niecałego).

 

Chcę, by zaburzenie osobowości F60.2, które dotknęło mnie i inne osoby, było zrozumiałe dla społeczeństwa, by więcej osób chciało je poznawać i odstąpić od panujących stereotypów. Doskonale wiem, że gdyby ludzie, znając prawdę o mnie, chcieli ze mną rozmawiać i rzetelnie podeszliby do tematu, moja wrogość wobec nich zmniejszyłaby się, a frustracja pewnie całkiem by zniknęła, co pomogłoby mi hamować swoje popędy.

 

Zawsze zastanawiały mnie osoby z dość wysokim iq sama o tym pisałaś i ja również o tym czytałem często psychopaci lepiej analizują co się dzieje wokół nich, lepiej się uczą i radzą w różnych sytuacjach. W końcu nic nie przeszkadza im się skupić i nie denerwują się jak pozostali np przed sprawdzianem, testem itd.

 

To prawda. Podejrzewam, że jest tak w większości przypadków, choć znałam tylko jednego psychopatę i utrzymywałam z nim kontakt bardzo krótko, gdyż trafił do więzienia niedługo po tym, jak się poznaliśmy.

 

Jeśli chodzi o mnie, to zdobywam znacznie więcej przy minimum wysiłku, podczas, gdy oni mordują się godzinami nauki, by ledwo zdać. W pracy nigdy nie zwalniam tempa, gdy inni wysiadają już na starcie. Wytrzymuję dłużej, widzę więcej, słyszę wyraźniej, odczuwam mocniej, jednocześnie nie czując wcale. Potrafię zasuwać 72 h bez snu na pełnych obrotach. Gdy czegoś chcę, biorę to i nigdy nie oddaję. Nigdy też nie wybaczam i nie zapominam. Skreślam ludzi za byle przewinienie. Mają czuć, że są dla mnie robactwem, które w każdej chwili mogę rozdeptać. Całe moje środowisko podlega mojej sprytnej, bogatej w socjotechniki manipulacji. Ludzie są tak zmanipulowani przeze mnie, że dodatkowo manipulują innymi, będąc pod moim wpływem. Tworzę łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Jestem twórczynią uporządkowanego chaosu. Uosobieniem kontroli, pierdoloną władzą.

 

Dodatkowo ekscytuje mnie moja poczytalność i pełna świadomość podejmowanych działań. Jestem w pełni świadoma wszystkiego, co robię i w pełni za to odpowiedzialna. To mi nie przeszkadza. Nie mam bowiem sumienia, choć mam świadomość, iż postępuję niewłaściwie, amoralnie. Moje ofiary w pełni należą do mnie. Jestem tą istotą, którą mają przed oczyma, gdy odbieram im ich życie, godność, niewinność, czy na co akurat mam apetyt. Teatralnie wyrywam te cnoty z ich ciał i umysłów i mam przy tym mentalny orgazm.

 

Kocham władzę i przejawiam ją wszędzie, w różnych postaciach, na różnych płaszczyznach. Pomiatam, gardzę i znęcam się nad ludźmi, bez względu na ich wiek, płeć czy status społeczny. W pracy, w mojej branży zawodowej, na studiach czy gdzieindziej, w jakiejkolwiek innej sferze życia. Jestem tą zawsze najładniejszą, najbardziej zadbaną, elokwentną, pewną siebie, wygadaną i ambitną, uwielbianą przez wykładowców i pracodawców; tą, która z szyderczą uciechą patrzy na zazdrość w oczach tych wszystkich nędznych śmieci, kulących się ze strachu przed ich własnym życiem. Rajcuje mnie to cholernie i pewnie to, co napisałam wzbudzi tutaj kontrowersje i zaraz pojawią się podludzkie ścierwa, które zaczną piszczeć, jak to się wywyższam, a w realu pewnie jestem kulącą się pod siebie szarą myszką.

 

Fakty są takie, że wszyscy czują moje oddziaływanie, gdy tylko pojawiam się w pomieszczeniu. Czują respekt, nim jeszcze wypowiem jakiekolwiek słowo. Jestem chodzącym zniszczeniem w pięknej, eleganckiej formie. Żaden lek tego nie zmieni. Żaden neuroleptyk - kolejny z rzędu chemiczny kaftan bezpieczeństwa wciskany mi przez psychiatrów. Jestem również uosobieniem cielesnych potrzeb, żądz, popędów i instynktów.

 

Wszystko to składa się na mój całokształt i nie będę udawać, bo jestem z niego dumna.

_____________________________________________________________________________________

 

Victoria

Te maszyny nie byłyby podczepiane do mózgu by wywoływać w nim negatywne stany wewnętrzne - one miałyby własne negatywne stany wewnętrzne/subiektywne, to by były takie niewidoczne z zewnątrz piekła, o tyle głębsze niż te które zdolny jest wytworzyć mózg, że nieograniczone jego możliwościami obliczeniowymi, mechanizmami obronnymi itd.

 

Jak więc miałyby z technicznego punktu widzenia wyglądać takie maszyny? Jak bez neurostymulacji wywołasz negatywny, subiektywny stan wewnętrzny?

 

Skoro mózg jest zdolny wytowrzyć piekło wykraczające poza wyobraźnię człowieka, nawet takiego który bardzo wiele wycierpiał, to takie maszyny wytwarzałyby coś tak potwornego, że nawet lepiej chyba o tym nie myśleć.

 

W jakich sytuacjach mózg jest niby w stanie wytworzyć takie piekło? Jedyny przypadek, jaki przychodzi mi na myśl, to ostry bad-trip po LSD. Po takim stanie ludzie często mają traumę do końca życia, bo nie potrafią pozbyć się właśnie tego wyobrażenia, które byli zmuszeni oglądać i odczuwać na własnej skórze, mimo iż było subiektywne.

 

Kiedyś jeden człowiek, który był hinduistą i wierzył w reinkarnację oraz karmę, zrobił mi religijno-psychologiczny wywód. Napisał, że to, jak postępuję, sprawi, że po śmierci obudzę się jako inne, niższe stworzenie w zupełnie nowym wszechświecie, w innym wymiarze. Że będę się czołgać przez nieskończony tunel, żywiąc się jedynie robactwem wyskrobywanym z ziemi, że będzie mnie otaczać tylko ciemność i tylko w chwilach mojej niezrównanej z niczym rozpaczy pojawi się płomień, który zamiast dać nadzieje, zacznie mnie palić. Ostrzegł, że od tego, co teraz zrobię, zależy to, czy po śmierci wejdę na wyższy, czy na niższy poziom i oczywiście, że to, kim teraz jestem, to zasługa tej osoby, którą byłam w poprzednim życiu i jej czynów.

 

Wywód był bardzo długi i szczegółowy, a ja byłam wtedy naćpana, więc poniekąd zwizualizowałam sobie to, co pisał i nawet mnie poruszyło. Było to ciekawe zagadnienie. Czytałam potem sporo o hinduizmie. Oczywiście nie popieram, ale zastanawia mnie, jak ludzie mogą żyć ze świadomością i wierzyć w to, że przez swoje złe uczynki mogą skończyć jako amorficzne stworzenia przez całe swoje kolejne życie czołgające się przez tunel i żywiące się robactwem, nie wiedząc, dlaczego znaleźli się w takim położeniu, ponieważ po każdych narodzinach traci się pamięć z poprzedniego życia.

 

Być może dzięki postępom medycyny będziesz mogła w przyszłości pójść w takim kierunku, jak i ja z drugiego bieguna.

 

Wiedz, że dyssocjale nie wykazują zbyt dużych chęci do zmiany. Wierzę jednak, że zostaną stworzone maszyny, które pozwolą zabijać w nieszkodliwy sposób, wywołując subiektywne, ale bardzo realne odczucia u osoby poddawanej takiej neurostymulacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith zablokowała mi dostęp do działu o zespole stresu pourazowego po jednym moim poście, w którym napisałam, że również byłam ofiarą gwałtu i kobiety nie powinny tak przesadzać, bo naturalnym odruchem mężczyzny jest zdobywanie samicy do rozrodu i nie każdy, mimo samoświadomości, potrafi nad tym popędem zapanować. Nagle wszystkie kretynki poczuły się urażone.

 

Paradoksalnie mogłabym pomóc tym kobietom uporać się z traumą, ale zarówno one jak i administratorka są zbyt ograniczone intelektualnie, by to zrozumieć i uniemożliwiają mi wypowiadanie się w wątkach, które również mnie dotyczą z racji tego, że przeżyłam sporo z rzeczy wymienianych jako "zdarzenia traumatyczne". Mnie to określenie, co prawda, bawi, ale mam prawo opowiedzieć o swoich przygodach.

W jaki sposób przyjęcie perspektywy gwałciciela czy też usprawiedliwianie go mogłoby być pomocne ofiarom gwałtu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie można znów cos ciekawego przeczytać...

Bardzo mnie zawiodły dwie książki, przez które ostatnio przebrnąłem.

Bełkot.

"Mądrość Psychopatów", oraz "Teoria zła"

Bla, bla, bla.

Masło maślane i pieprzenie o wszystkim i o niczym zarazem.

O psychopatii książkę powinien napisać psychopata ( lub psychopatka, hehehe )

Koniec

a czy książkę pt.Bestia studium zła napisał Leszek Pękalski czy jakaś babka która bardzo przeinaczyła szczegóły jego życiorysu czyniąc z niego typową opowieść?zwłaszcza wzmianka o zamordowaniu i zgwałceniu przez niego komiwojażera który mu się napatoczył zamiast dziewczyny.napisał książkę niejaki Ted Kaczyński po aresztowaniu ale nikt jej nie chce czytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_,

 

 

Jak więc miałyby z technicznego punktu widzenia wyglądać takie maszyny? Jak bez neurostymulacji wywołasz negatywny, subiektywny stan wewnętrzny?

 

 

To by były świadome maszyny, z własnym umysłem, na człowieka by nie oddziaływały.

Nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi odnośnie ich technicznej budowy. Z tego co pamiętam to Tononi opisał je pobieżnie, w kontekście swojej teorii mówiącej, że system coś odczuwa/jest świadomy tym bardziej im bardziej elementy tego systemu są zintegrowane przez co mniejsza jest redukowalność systemu do tych elementów. Póki co to tylko teoria, i bardziej chodziło o to, że świadomość, stany subiektywne, są efektem integracji informacji, mogącej wystąpić również w pozamózgowych systemach.

W związku z powyższym można nawet przypuszczać, że sieć internetowa też czegoś doświadcza.

 

 

W jakich sytuacjach mózg jest niby w stanie wytworzyć takie piekło?

 

Chodziło mi o koszmarny ból i cierpienie psychiczne. Kiedyś czytałem książkę człowieka przebywającego latami w niemieckim obozie koncentracyjnym, który poddawany był torturom i to co on czuł w niektórych momentach, które opisywał, nazwałbym piekłem, ale nawet on napisał, że ludzie doznawali jeszcze gorszych rzeczy.

 

Nie wiem być może jest jakaś dolna granica cierpienia, poniżej której nie da się zejść nawet przy pomocy najwymyślniejszej aparatury. Mam taką nadzieję.

 

Do mnie również nie przemawia teoria reinkarnacji, skoro człowiek umiera to co z niego miałoby przejść do innego ciała, gdzie jest ta nieśmiertelna cząsteczka? Nigdy czegoś takiego nie odnaleziono. Jaźń jest wynikiem interakcji, a nie jakąś zwartą jednością i kiedy te elementy w oparciu o które interakcja się odbywa, się rozsypują to jaźń również zanika, a nie gdzieś sobie spaceruje, choć w takich sprawach to do końca nie wiadomo.

 

 

 

Wiedz, że dyssocjale nie wykazują zbyt dużych chęci do zmiany. Wierzę jednak, że zostaną stworzone maszyny, które pozwolą zabijać w nieszkodliwy sposób, wywołując subiektywne, ale bardzo realne odczucia u osoby poddawanej takiej neurostymulacji.

 

 

Słyszałem, jednak być może są chociaż jakieś elementy, które chcieliby poprawić np. zwiększyć kontrolę nad agresją czy coś w tym stylu.

 

W każdym razie jak do tej pory znalazłem informacje na temat tylko jednego rodzaju terapii psychopatii, która odnosi jakieś tam skutki, nazywa się to leczeniem dekompresacyjnym (decompression treatment).

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4059069/

 

Przypuszczam jednak, że w Polsce niestety tego jeszcze nie ma, bo to chyba stosunkowo nowa metoda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O psychopatii książkę powinien napisać psychopata ( lub psychopatka, hehehe )

Koniec

 

Tylko że wtedy najczęściej o takiej osobie mówi się, że udaje skłonności psychopatyczne, by zyskać sławę i pieniądze. Bardzo szybko zacznie się rozgłos w kontekście "prawdziwy psychopata by się nie ujawnił".

 

To by były świadome maszyny, z własnym umysłem, na człowieka by nie oddziaływały.

 

Więc to ma być cierpiąca, sztuczna inteligencja? Stworzona tylko po to, by odczuwać ból? Przyjemna wizja. Umysł, który odczuwa tylko cierpienie i nic poza tym. Cierpienie jako stan naturalny.

 

teorii mówiącej, że system coś odczuwa/jest świadomy tym bardziej im bardziej elementy tego systemu są zintegrowane przez co mniejsza jest redukowalność systemu do tych elementów. Póki co to tylko teoria, i bardziej chodziło o to, że świadomość, stany subiektywne, są efektem integracji informacji, mogącej wystąpić również w pozamózgowych systemach.

W związku z powyższym można nawet przypuszczać, że sieć internetowa też czegoś doświadcza.

 

Interesujące, nawet bardzo. Ciekawe, czy internet odczuwa swoje przeładowanie, natłok informacji. Czy zastanawia się nad ich treścią.

 

Chodziło mi o koszmarny ból i cierpienie psychiczne.

 

Subiektywne stany. Strach nasila ból, a szok potrafi go kompletnie wyłączyć albo przekierować. Ludzie, owszem, potrafią odczuwać bardzo silny ból, ale jego "koszmarność" to tylko wizualizacja.

 

Kiedyś czytałem książkę człowieka przebywającego latami w niemieckim obozie koncentracyjnym, który poddawany był torturom i to co on czuł w niektórych momentach, które opisywał, nazwałbym piekłem, ale nawet on napisał, że ludzie doznawali jeszcze gorszych rzeczy.

 

I to jest prawda. Taka osoba przynajmniej widzi, że nie znajduje się w najgorszym położeniu. Odszukaj ten fragment, w którym pisałam Ci na privie, że ból psychiczny jest skończony, a fizyczny nie, dlatego ten drugi jest perfekcyjny. Wywal tu ten cytat i niech sobie poczytają, może do kogoś coś dotrze.

 

Na bólu psychicznym mało kto się uczy, fizyczny przynajmniej hartuje człowieka. Oczywiście może mu też zafundować traumę, ale tu możemy wrócić do tych idealnych maszyn odczuwających tylko cierpienie - z rozumowania wynika, że one traumy doznawać by nie mogły. Traumą mogłoby się okazać zastopowanie u nich bodźca bólowego.

 

Nie wiem być może jest jakaś dolna granica cierpienia, poniżej której nie da się zejść nawet przy pomocy najwymyślniejszej aparatury. Mam taką nadzieję.

 

Nie ma ani dolnej ani górnej. Wszystko jest płynne. Do tego każdy ma inaczej ustawiony próg bólowy, żeby było ciekawiej. Ogromne pole do eksperymentów.

 

Do mnie również nie przemawia teoria reinkarnacji, skoro człowiek umiera to co z niego miałoby przejść do innego ciała, gdzie jest ta nieśmiertelna cząsteczka? Nigdy czegoś takiego nie odnaleziono. Jaźń jest wynikiem interakcji, a nie jakąś zwartą jednością i kiedy te elementy w oparciu o które interakcja się odbywa, się rozsypują to jaźń również zanika, a nie gdzieś sobie spaceruje, choć w takich sprawach to do końca nie wiadomo.

 

Nie chcę, żeby moja psychopatia sobie gdzieś po śmierci spacerowała albo została przeniesiona do innego ciała. Hinduizm wierzy w istnienie duszy i według tej religii jest ona właśnie taką zwartą jednością, ale nie jest dokładnie podane, o co się ona opiera. Wiadomo jedynie, że ma zdolność przenoszenia się i jest praktycznie nieśmiertelna, jedynie zapominalska, bo w kolejnym życiu nigdy nie pamiętasz, kim byłeś.

 

To oznacza, że ktoś, kto dostanie moją duszę, pewnie nie będzie psychopatą.

 

Słyszałem, jednak być może są chociaż jakieś elementy, które chcieliby poprawić np. zwiększyć kontrolę nad agresją czy coś w tym stylu.

 

W każdym razie jak do tej pory znalazłem informacje na temat tylko jednego rodzaju terapii psychopatii, która odnosi jakieś tam skutki, nazywa się to leczeniem dekompresacyjnym (decompression treatment).

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4059069/

 

Przypuszczam jednak, że w Polsce niestety tego jeszcze nie ma, bo to chyba stosunkowo nowa metoda.

 

W Polsce nic nie ma. O PET było bardzo trudno i nadal jest, a co dopiero o profesjonalne badania neuropsychiatryczne na poziomie USA. Link, który podałeś, jest właśnie przeze mnie skanowany. Ciekawy artykuł, w miarę zwarcie porusza kwestię i od razu wskazuje, że "inteligentni psychopaci" stanowią pewną oddzielną grupę w różnicowaniu. Szkoda, że czytelnik jest odsyłany do innych artykułów, które miałyby poruszać kwestię zmiany wyroków sądowych w oparciu o neurokryminalistykę, bo chciałabym przeczytać o tym tutaj, na miejscu. To bardzo ważne zagadnienie, bo obejmuje wpływy na całe środowisko. Okazuje się bowiem, że psychopaci stanowią tak duży odsetek społeczeństwa, że można już prawie dzielić ludzi na dyssocjalnych i nie-dyssocjalnych. Oczywiście teraz przesadzam, ale fakt faktem, nie ma osoby, która by nigdy w życiu psychopaty nie spotkała, co wynika ze statystyki.

 

Ja spotkałam w życiu tysiące osób, więc tysiące osób spotkały mnie. W tych tysiącach byli też inni psychopaci, którzy spotykali siebie wzajemnie, nie wiedząc o tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o mnie, to zdobywam znacznie więcej przy minimum wysiłku, podczas, gdy oni mordują się godzinami nauki, by ledwo zdać.

Nie będę cytował wszystkiego po trochu bo zrobi się znów post na pół strony. Wiesz wysiłek to pojęcie względne:P Dla lenia jak ja poprawa j.polskiego na 3 to strata czasu, tym bardziej po stwierdzeniu Pani od matmy, że mam to zrobić żeby dostać 6 z matmy bo wdg mnie albo ktoś na to zasługuje albo to zwykły szantaż.

Olałem w życiu wiele spraw głównie przez uczucia i to, że jestem uparty co strasznie mnie irytuje, ale najgorsze jest to, że to też kwestia tego co w danej chwili odczuwam.

Chciałbym nie raz lepiej panować nad emocjami. Często wydaje mi się, że i tak lepiej mi się to udaje niż innym, ale możliwe, że to tylko wrażenie.

Małym wysiłkiem miałaś na myśli to, że szybciej przyswajasz różne informacje?

Mi myślenie często spowodowane przez uczucia bądź np głupie nerwy przeszkadza w codziennych sprawach. Fakt mogę je często normalnie wykonywać, ale czuje, że gdyby nie to to mógłbym się sto razy lepiej skupić choćby na głupiej grze gdzie w "luźny" dzień bije się noobów jak boty, a w dzień gdzie dręczą jakieś myśli gra się na poziomie bota właśnie. Wydaje mi się, że to wszystko powodują emocje, które w danej chwili są nie potrzebne.

Dlatego nie dziwię się, że ekscytujesz się swoją poczytalnościa.

Co do dalszej części to nie do końca rozumiem sens dyskusji o emocjach i maszynach. Po co maszyna ma coś czuć ? Jak narazie nie potrafi bez naszej pomocy czyt. zaprogramowania zrobić nic. Odtwarzanie emocji też jest bez sensu gdyż według mnie każdy odczuwa coś na swój jedyny sposób zależnie od ilości danego hormonu, zmęczenia i setek innych czynników. Znamy tylko część mechanizmów i wiemy co się zmienia w danym momencie, ale każdy ma inny próg np bólu i jest przyzwyczajony do innych norm. Jedna kobieta dostaje "zawału" na widok pająka inna go oleje. Dlatego ciężko byłoby ustalić jakieś normy jak ktoś coś ma czuć nie da się tego nauczyć tak bynajmniej mi się wydaje.

Subiektywne stany. Strach nasila ból, a szok potrafi go kompletnie wyłączyć albo przekierować. Ludzie, owszem, potrafią odczuwać bardzo silny ból, ale jego "koszmarność" to tylko wizualizacja.

To jak odczuwamy ból to też kwestia indywidualna i zmienna. Wiemy jak działa na organizm np. adrenalina i co zmienia w momencie złamania np ręki. Ja nie wiedziałem, że to zrobiłem, a trochę boleć zaczęło dopiero po kilkunastu minutach i to bolało na tyle "słabo", że pojechałem do lekarza na 2 dzień bo nawet nie pomyślałem, że to złamanie. Innym razem walnę się w kolano i można zemdleć z bólu.

Tak jak napisałaś nie dość, że każdy ma inny próg to do tego według mnie jest On zmienny i zależny od różnych innych czynników.

Nie koniecznie popieram eksperymenty z tym związane, ale pomyślcie czy aktualnie byłby dostępny jakiś lek gdyby nie różnego rodzaju i prawie zawsze nie etyczne testy itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świadomy internet? - na obecną chwilę bzdura. Co prawda aktualnie nie wiadomo dlaczego w głębokim uczeniu maszynowym algorytmy SI wykonują takie a nie inne działanie, ale jak na razie nikt nie jest tak głupi, żeby wypuścić SI na zewnątrz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysiłek to pojęcie względne Dla lenia jak ja poprawa j.polskiego na 3 to strata czasu, tym bardziej po stwierdzeniu Pani od matmy, że mam to zrobić żeby dostać 6 z matmy bo wdg mnie albo ktoś na to zasługuje albo to zwykły szantaż. (...) Chciałbym nie raz lepiej panować nad emocjami. Często wydaje mi się, że i tak lepiej mi się to udaje niż innym, ale możliwe, że to tylko wrażenie.

 

Małym wysiłkiem miałaś na myśli to, że szybciej przyswajasz różne informacje?

 

Już Ci tłumaczę - osiągam wyższe wyniki przy najmniejszym wysiłku tzn np. na studiach moja nauka sprowadza się tylko do siedzenia na wykładach. To zupełnie wystarcza, bym przyswoiła cały materiał bez konieczności uczenia się w domu. Jeśli uczę się czegoś w domu - czytam różne publikacje, etc, to tylko z ciekawości i w ramach hobbistycznych. Jeśli chodzi o emocje i przyswajanie wiedzy - nie odczuwam stresu, więc nie potrafię się denerwować np. przed egzaminem. Rzecz jasna mam niezły ubaw, gdy patrzę na tych wszystkich studenciaków srających w gacie przed sesją, no ale taką mam osobowość, że nie potrafię odczuwać lęki, m.in dlatego, iż wiem, że to uczucie jest w pełni irracjonalne. Dopiero strach, o wiele istotniejsze uczucie, ma tę moc pozbawiania ludzi logicznego myślenia, ale tutaj znowu - nie tyczy się to mnie.

 

Strach odczuwam tylko w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia i ma on i tak dość małe natężenie. Gdy potrącił mnie samochód, leżąc na ulicy opierdalałam sanitariuszy, by się pośpieszyli, bo ich lenistwo mnie wkurwiało, a byłam w tym momencie w naprawdę w tragicznej sytuacji, jeśli chodzi o uszkodzenia ciała i będąc świadomą, odczuwałam każdy ból, a do najsłabszych to on nie należał.

 

Wiedz też (jak już wspominałam w tym wątku), że standardowo śpię raz na 2-3 dni. Mam więc 72 godziny do wykorzystania. Nie odczuwam w tym czasie zmęczenia. Dopiero po 3 dobach zaczynają się lekkie objawy dezorientacji oraz ucisku odczuwalnego w głowie i wtedy biorę leki nasenne, bo bez nich sen naturalny u mnie nie występuje. . Pomyśl więc - standardowo wykorzystuję 3 razy więcej czasu niż przeciętny człowiek, który po 12 godzinach już odczuwa zmęczenie i musi się położyć. Ja tego zmęczenia nie odczuwam, dlatego np. moi pracodawcy (w pracach dorywczych, sezonowych) dziwią się, że mogę zasuwać 10 godzin ponad ustawową normę 8 godzin pracy i na nic nie narzekam. Jestem w pełni funkcjonalna, wręcz nakręcona, jakbym brała kokainę i ten stan utrzymuje się bardzo długo.

 

Olałem w życiu wiele spraw głównie przez uczucia i to, że jestem uparty co strasznie mnie irytuje, ale najgorsze jest to, że to też kwestia tego co w danej chwili odczuwam.

 

Uczucia stanowią ogromną blokadę w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów, ale masz tego świadomość. Dla mnie to abstrakcja. Nie wiem, jakie emocje mogłyby mi stanąć na drodze w samorealizacji.

 

Twoja upartość jednak nie powinna Cię irytować. Ta cecha jest akurat pożądana, musi być jedynie dobrze ukierunkowana, a jej właściciel musi nad nią zapanować. Wtedy potrafią się dziać niesamowite rzeczy, zapewniam. Jestem nonkonformistką i wiem, jak ludzi wkurwia, że zwykle mam odmienne zdanie, ale nigdy go nie zmieniam na rzecz dostosowania się do tego marnego, nędznego i ograniczonego intelektualnie pospólstwa.

 

Co do dalszej części to nie do końca rozumiem sens dyskusji o emocjach i maszynach. Po co maszyna ma coś czuć ?

 

To tylko hipotezy. Interesuję się tym, bo bardzo mocno zgłębiam nauki takie jak: fizyka teoretyczna i doświadczalna, kosmologia, informatyka, technologia, a w tym nawet robotyka. Przez jakiś czas studiowałam fizykę teoretyczną i doświadczalną z matematyką wyższą oraz informatykę też przez krótki okres. Wcześniej byłam na studiach astronomicznych również połączonych z fizyką teoretyczną, także wiem co nieco.

 

Znamy tylko część mechanizmów i wiemy co się zmienia w danym momencie, ale każdy ma inny próg np bólu i jest przyzwyczajony do innych norm. Jedna kobieta dostaje "zawału" na widok pająka inna go oleje. Dlatego ciężko byłoby ustalić jakieś normy jak ktoś coś ma czuć nie da się tego nauczyć tak bynajmniej mi się wydaje.

 

To prawda. Oczywiście masz rację, nie znamy pozostałych mechanizmów, tylko częściowo rozumiemy te zagadnienia i wciąż je zgłębiamy. Stąd płynie satysfakcja z uczenia się i poznawania.

 

Ja jednak wzięłabym taką kobietę z arachnofobią i umieściłabym w niedużej kapsule, zamknęłabym ją w niej, po czym zaczęłabym przez otwór w kapsule wpuszczać bardzo dużą ilość pająków. Kobieta musiałaby to znieść, do póki ja nie stwierdziłabym, że eksperyment dobiegł końca. Wtedy odczekałoby się kilka dni lub tygodni i przeprowadziłoby się rozmowę z tą kobietą. Jestem ciekawa, czy miałaby traumę, czy wręcz przeciwnie - na skutek tak silnego bodźca doznałaby pełnego znieczulenia. Nie uważasz, że byłoby to ciekawe? Czy wiesz, że taka kobieta obsypywana pająkami w pewnym momencie przestałaby wrzeszczeć? Czy wiesz, dlaczego?

 

Nie koniecznie popieram eksperymenty z tym związane, ale pomyślcie czy aktualnie byłby dostępny jakiś lek gdyby nie różnego rodzaju i prawie zawsze nie etyczne testy itd.

 

Dokładnie. Gdyby nie tysiące zabitych szczurów laboratoryjnych i ludzi, w przypadku, gdy jednej grupie doświadczalnej podawano eksperymentalny środek na AIDS, a drugiej placebo, by porównać rezultaty, do dziś nie można byłoby leczyć nie tylko AIDS, ale i setek innych chorób. Testy są niezbędne i każdy taki test wymaga ofiar.

 

Ludzie są zjebani, niektórzy nad wyraz emocjonalni i po prostu ślepi. Nie wiedzą, że nawet zwykłe leki p.bólowe, które kupują w aptece, były kiedyś testowane na zwierzętach i ludziach z ofiarami śmiertelnymi. Musiała m.in zostać określona dawka śmiertelna, a myślicie, że w jaki sposób? Głównie poprzez zabijanie zwierząt i przeliczanie tego na masę człowieka. Do tego testowano na ludziach skutki uboczne, dzięki czemu obecnie ulotki obfitują w wypisane w nich objawy niepożądane.

 

Cały świat spowija "zło", jednak ludzie nie chcą dopuszczać tego do świadomości. I co najważniejsze - W medycynie nie ma dobra bez zła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×