Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Pomyśl sobie że ja jestem zakochany ponad 3 lata... ;) Przez długi czas sam uciekałem od uczucia a jeszcze niedawno była okazja na to żeby zaryzykować krok. Nawet w pewnym sensie zaryzykowałem. Napisałem jej że chciałem pogadać i lekko zasugerowałem o co chodzi, ona na to że nie jest pewo czy to miało być do niej. NIe przewidziałem takiej sytuacji, "wystraszyłem się" i powiedziałem żeby to zignorowała. Po tym incydencie miała kogoś, przez jakiś czas znowu była wolna, teraz znowu chyba jest z kimś... Ale męczą mnie myśli że jednak może się udać. Jedyne co o niej wiem to to co ma napisane w opisie na gg. Wczoraj miała napisane coś "miłosnego" i uroiłem sobie że to jednak może być o mnie. Boję się że to wszystko co odbierałem z jej strony jako zainteresowanie - wszystko to sobie uroiłem bo tak bardzo tego chciałem.

Też nie widzę świata poza nią. Chociaż kilka razy zauroczyłem się w paru dziewczynach, to nie potrafię zakochać się pełną parą tak jak ją kocham (tak tak, kocham ją mimo że z nią wcale nie byłem :( )

 

Krótko mówiąc, nie jesteś sam, niektórzych nawet męczy to dłużej - może chociaz to cię pocieszy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl sobie że ja jestem zakochany ponad 3 lata... ;)

 

za 3 lata

 

w menu mojego sniadania bedzie bobofrut, a w planie dnia ogladanie scooby'ego doo w salonie, tudziez gapienie przez okno na dzrzewo, drzewo i drzewo

 

juz to nawet widze:

 

yyy siostlo! niech siostla spojrzy jaki ladny ptasiek tam siedzi, yhy yhy *slini sie*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie myśl tak... Byłeś u psychologa? U psychiatry? Jeśli nie to nie zwlekaj. Terapia i leki naprawde pomagają. A psychiatra od razu Ci nie każe iśc do szpitala, a nawet gdyby kiedyś... Człowiek jest tylko człowiekiem. Dużo ludziów z forum było w szpitalu i pewnie potwierdza że szpital jako ostateczność może pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej depresja jest okrutną chorobą poniewż zabiera wszystko co ważne-najważniejsze...Nie oznacza to jednak że musisz być sama.Samotność niczego nie rozwiąże, myśle że wręcz przeciwnie...Pocieszające jest to że depresja jest chorobą, chorobą uleczalną. Czas leczenia jest czasem niezwykle trudnym dla ciebie i twojego partnera, poniewarz wszystkie twoje głęboko schowane, wyparte wspomnienia zostają wyciągnięte na światło dzienne- stają się wręcz namacalne. To normalne że w tym czasie możesz być smutna, nerwowa, nieznośna, skupiona na sobie- ale... taki stan mija.Jeżeli przetrwacie ten trudny okres będzie to świadczyło o tym że wasza miłość może góry przenosić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leczę depresję od grudnia, mimo leków jest mi cholernie źle, nie cały czas tylko to tak nachodzi mnie, od 3 lat jestem w związku, pierwszy poważny.. tylko ja nie wiem czy to nie jest toksyczny zwiazek, czuje, sie nieszczesliwa, ciagle czegoś mi brakuje, mam pretensje do partnera, wystarczy, ze nie odzywa sie do mnie przez kilka godzin a ja wpadam w zly humor, odreagowuje to na nim i na sobie, kocham.. Boze kocham ale ja sama sie z tym mecze

 

czy to moja choroba moze wplywac na relacje w zwiazku ?

A może to Borderline?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzywdy mi zadane, gdyby zostaly rozdzielone na innych, doprowadzilyby do ludobojstwa

 

jestem jednostka wymordowana po stokroc faktami

 

zyje, bo wskrzeszany jestem do zycia za kazdym razem, gdy ja tylko widze

 

umieram smiercia tragiczna, gdy tylko zdam sobie sprawe, ze na widzeniu sie konczy

 

nieodwzajemniona milosc to wyrok na mnie, to rak w moim sercu

 

nie boje sie piekla, mam juz je za soba.

 

 

 

gwalci mnie rzeczywistosc, nie chce byc juz wiecej jej dziwka - pomozcie... help... ajuto... cing ciang ciong...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciężka sprawa... ale nie możesz stać ciągle na rozstaju dróg. Albo coś zrób w jej kierunku - okaż swoje uczucia - albo zapomnij (bardziej bolesne z początku, ale potem przestanie boleć). jeśli nie ruszysz w którąś z tych dróg - zadręczysz się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana Specyficzna wiem co czujesz...Ja też kocham i jednocześnie czuję że Ten związek jest niszczący-szczególnie dla niego.Mam wrażenie że jestem najgorszym człowiekiem na świeci, cholerną egoistką- trochę tak jak bym myślała i czuła co innego a co innego robiła...Straszne uczucie i ta bezsilność!pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BEHEMOT dokładnie tak, u mnie są dni trzeźwego myślenia, poczucia winy, że krzywdzę kogoś mi bardzo bliskiego, przecież tak nie powinno być.. a za chwilę przychodzi gorszy nastrój i byle powód jest pretekstem do kłótni, do mojej agresji słownej i wtedy są emocje nad którymi ja nie panuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a za chwilę przychodzi gorszy nastrój i byle powód jest pretekstem do kłótni, do mojej agresji słownej i wtedy są emocje nad którymi ja nie panuję

w pewnym momencie przekraczasz granicę i nie ma odwrotu, prawda? i już emocje są górą... Z tym nic nie zrobisz, ale możesz pracować, aby tej granicy nie przekroczyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"krzywdy mi zadane, gdyby zostaly rozdzielone na innych, doprowadzilyby do ludobojstwa"

 

Mogę się podpisać pod tym stwierdzeniem. Chociaż w moim przypadku nie chodzi o żadną konkretną osobę, bo tego typu stany dość szybko mi przechodzą, a później na ich miejsce pojawiają się nowe - dotyczące nowego obiektu.

Nie mam obsesji seksualnej jak kolega, bo nie mam też nerwicy jako takiej. Zaznałem trochę problemów do niej podobnych.

Chodzi mi tylko o to, że zawsze byłem sam, nigdy nikogo nie miałem i nie widzę żadnych perspektyw na zmianę. Widząc innych czuję się strasznie pokrzywdzony.

Jestem też wkurzony nadchodzącą datą i mówię wam: WALĘ TYNKI.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"krzywdy mi zadane, gdyby zostaly rozdzielone na innych, doprowadzilyby do ludobojstwa" ja też się podpiszę...

Czasami zastanawiam się po co ludziom miłość? ja Tylko przez to cierpię- a najdziwniejsze jest to ,ze chyba myślałam, ,ze takie rozterki przezywają tylko kobiety...teraz wiem,że nie tylko.

Nieodwajemniona miłość...

tylko tak sobie myślę teraz co gorsze nie mieć szansy yego przeżyć czy to stracić.

Ja straciłam-kogoś, kogo bardzo kocham-wczoraj powiedział (Walentynki!!!) że mnie już nie kocha, (odejdzie do innej).Był całym moim swiatem, wszystko robiłam dla niego, nie potarfie myślec o sobie.Zdradzał, kłamał, nie dotzrymywał obietnic, a ja wierzyłam ,ze sie wszystko ułoży , że on się zmnieni.Ale on nie chce juz mnie.Mieszkaliśmy razem 4 lata-teraz zostanę sama w tym mieszkaniu-horror. Nie potrafię opisac nawet co czuję- a rady dobrych ludzi nie docieraja do mnie( choć wiem,ze maja rację)Tak bardzo bym chciała by znów mnie kochał- jak kiedyś.

NIe jest pociechą,że komuś tez tak jest źle.

Boże chciałbym nic nie czuć!!!

Piotrek ma rację nie mozęmy stać ciągle na rozstaju dróg.TYlko ,ze on nie chce iść ze mną tą samą drogą.Więc stoję tam sobie dalej- na rozstaju i chyba czekam , aż on zawróci po mnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytajac Wasze posty mam wrazenie ze czytam o sobie samej. My nie mieszkalismy razem, ale przebywalam u niego tyle czasu jakbym tam mieszkala. Teraz jest tam inna kobieta i jak sobie pomysle, ze otwiera te same szafki, kladzie sie do tego samego lozka to tak jakbym wbijala noz w swoje serce, to tak jak popelniac psychiczne samobojstwo. W mojej glowie wciaz przewija sie film, we wspomnieniach ze wspolnych chwil, w scenach w których powinnam byc ja jest ona. Nie umiem sie pozbyc tego, tak bardzo go kocham, ze oddalabym zycie za pare chwil spedzonych z nim, za jedna wspolna noc, za jego usmiech, pocalunek, nawet za to cholerne chrapanie, byleby tylko to uslyszec. Po 4 latach od tak po prostu ktoregos dnia nie otworzyl mi drzwi a w smsie poinformowal ze zmienil zamki. A mimo wszystko kocham go i tesknie za nim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśle, że nalepsze rozwiązanie to zrobić ten pierwszy WYRAŹNY krok. Nie masz nic do stracenia. Jeśli to odzuci będziesz wiedział na czym stoisz i myśle, że wtedy trochę ci ulży na sercu i duszy. Zresza kto to mówi... ja też zabieram isę do tego jak już nie powiem kto... ale to chyba jest jedyne rozwiązanie... to duszenie w sobie uczuć może doprowadzić na tragedii....

 

... zresztą... miłość... wolność... cóż po nich....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej Rafi, jak sie czujesz ?

 

Powiem Ci szczerze, choc to nie wiem czy Ci pomoze ale przezywam dokladnie to samo od grudnia ... 3 miesiac i chyba czasami jest gorzej, czuje ze jest ze mna tak samo i podejmowalem takie same proby jak Ty... mialem chec rzucic prace, wyjechac z miasta i nawet skonczyc ze soba, wszedzie ja widzialem... pojawila sie we mnie zlosc, wrogosc do innych dziewczyn, ludzie zaczeli mnie denerwowac jakos... nie wiem za bardzo co z tym zrobic, czuje ze jakbym poznal fajna dziewczyne , ktora pozwolilaby zeby serce znowu sie obudzilo i dalo to co tak naprawde czuje, przeszloby mi moze i .... powstalby nowy cel w zyciu, zycie bez milosci jest nic nie warte... kiedys nawet sobie z tego nie zdawalem chyba sprawy...

 

pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przechodziłem cos podobnego co Ty rok temu (8 lat związku) u mnie jednak nie było zdrady i dlatego mogę sobie tylko w ulamku wyobrazić co przechodzisz. Dopiero później pojawił się żal, miłe wspomnienia itd. Bez sensu jest pisanie że jak się zakochasz to będzie lepiej bo na razie nie jesteś na tym etapie i chyba jeszcze długo nie będziesz. Na Twoim miejscu poszedłbym do psychiatry po leki antydepresyjne (boję się leków ale w takim stanie bałbym się bardziej siebie) lepsze to niż picie dla usmierzenia bólu albo wegetowanie bez celu i samodręczenie siebie - przecież to nie Twoja wina. Pomaga też usunięcie z mieszkania wszelkich śladów po niej, wszystkie zdjęcia, wszystkie prezenty od niej, wszystko co miało z nią związek wyrzuć, sprzedaj, zanieś do piwnicy, zdjęcia podrzyj bo inaczej każde spojrzenie na coś co Ci ją przypomina będzie na nowo wyzwalało mysli po niej, mi to pomogło i wiem że ten ból ma w sobie coś werterowsko-masochistycznie przyjemnego ale z dzisiejszego punktu widzenia jestem pewny że nie warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co jest trudniejsze: urodzić się bez nóg i nie doświadczyć nigdy pełnosprawności, czy też być zdrowym i pewnego dnia popaść w kalectwo. oczywiście, że to drugie.

ja cierpiałem znacznie mniej dopóki nie uwierzyłem po raz pierwszy w życiu, że TO jest także dla mnie możliwe. wierzyłem w to tak mocno, że w mojej głowie urosło to do rangi faktu. ale tylko w mojej głowie. zderzenie z rzeczywistością boli do dzisiaj.

z teoretycznego pkt widzenia wydaje mi się, że ci, którzy faktycznie byli w jakichś związkach, poważnych, kilkuletnich itd są w innej sytuacji niż ja. upierałbym się wręcz, że w dużo lepszej. jeśli coś zdarzyło się już raz lub kilka razy, to istnieje większa szansa, że powtórzy się w przyszłości, niż gdy nie zdarzyło się nigdy. wiem, że te słowa nie zmniejszą waszych cierpień.

 

wykonanie tego pierwszego kroku - tak, w pewnym sensie to właśnie jest wyjście z tej sytuacji. nie mam problemu ze zrobieniem pierwszego kroku. mój problem to, że efekt tego pierwszego kroku jest zawsze taki sam: rozczarowanie, odrzucenie lub nawet upokorzenie. za którymś razem człowiek wypala się i zostaje w nim jedynie popiół zwątpienia, cynizmu i nienawiści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to dobrze. Byłam bardzo zakochana, mogłam jeździć parędziesiąt kilometrów na rowerze do miejscowości w której mieszkał, żeby go tylko zobaczyć. Zazdrościłam nawet jego kotu, że on go głaszcze. Po tym jak powiedział, że kocha inną miałam doła przez rok! Ale wierz mi, to kiedyś minie! Wiem, że trudno Ci jest w to uwierzyć, ja też myślałam wtedy że bez niego moje życie będzie niczym. Postanowiłam w końcu uszanować jego decyzję. Było ciężko ale się udało..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm... każdy widocznie ma inne problemy. Ty przynajmniej umiesz zrobić "pierwszy krok". Tyle tylko, że może akurat do niewłaściwych dziewczyn...

 

Ja niestety do pewnej właściwej nie potrafiłem...

 

A co do "spokoju ducha" to lepiej chyba spróbować wypełnić czymś czas, niemożna sobie pozwolić na zbyt częste rozmyślanie bo to do niczego dobrego nie prowadzi.

 

Hm... są różne sposoby na rozwiązanie sytuacji. Jednym z nich jest zmiana otoczenia i jakby rozpoczęcie nowej karty w swoim życiu.

 

Przecież życie nie polega tylko na znalezieniu drugiej swojej połówki! - można robić WIELE ciekawych rzeczy! Ja kiedyś o tym wiedziałem. W czasie kiedy byłem w "amoku" to już do mnie nie docierało, ale teraz z trudem przejrzałem na oczy i chce coś robić dla siebie! I myśle, że właśnie zmiana otoczenia (tudzież w moim przypadku uczelni a w innym np. pracy) może wiele pomóc i dać jakąś świeżość i... radość.

 

P.S. Mam tylko nadzieje, że ta moja miłość doszczętnie mnie nie wypaliła i jest jeszcze szansa na lepsze życie i szczęście w pełni tego słowa znaczeniu. Wierze w to i wierze, że jeszcze pewnego dnia spotkam na swojej drodze kogoś z kim będę mógł spędzić całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem w takiej samej sytuacji KOCHALISMY SIE PRZEZ 3 LATA i ona odeszla A JEST MOIM CALYM ŚWIATEM. i powiem tylko tyle ze zmienil mi sie pogląd na cały świat który jest juz prawdziwym gównem. NIE WIDZE SENSU ZYCIA DALEJ. spoko a mam 19 lat hahahah I CO ROZPACZ DO KONCA ZYCIA ? nonsens PO CO? WARIUJE OD 2 miesięcy! zajebałem całe zycie ! chce sie leczyć na mózg w tym momęcie ale nie mam floty! nie wiem co robić! do wojska chcą mnei zabrać! zajebałem szkołe! jestem chory psychicznie do maximum mozliwosci. nie rozumiem w ogole tego swiata? DLA MNIE JUZ SIE SKOŃCZYŁO / nie wiem jakas apokalipsa sie zbliża? albo mnie potrąci samochod niedlugo... ALBO SAM SIE ZABIJE! BO NIE MAM OCHOTY TKWIC W TYM SYFIE DLUZEJ! przywiazalem sie do niej tak mocno / marzylismy, planowalismy WSZYSTKO MIALEM JZU POUKALADANE I W JEDNEJ CHWILI WSZYSTKO SIE ROZWALILO / DLA MNIE TO JEST KONIEC / i teraz mnie tylko denerwuje system tego kraju chorego ktory jeszcze mnie rozdepcze jak owada... ZDECHNE NIEDLUGO WIEM TO !! trzymaj sie czlowieku! TAKIE ZECZY DZIEJA SIE NA PRAWDE :( narazie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×