Skocz do zawartości
Nerwica.com

Córko, lepszy pijący mąż niż żaden


White Rabbit

Rekomendowane odpowiedzi

Początkowo wątek miał nosić inny tytuł oraz traktować na jedynie zbliżony, ale ogólniejszy temat. Jakieś dwa tygodnie temu poczułam potrzebę założenia topicu o patologicznych regułach funkcjonujących - powtarzanych i hołubionych w dysfunkcyjnych domach, zainspirowana wypowiedziami dwóch użytkowników, w dwu innych bodajże tematach. Chodziło o szlaban świętego tabu przed, za przeproszeniem, s*raniem do własnego gniazda i coś jeszcze, ktoś słusznie zauważył, że tego typu zasady powtarza się jedynie w toksycznych rodzinkach. Potem nawarstwiło się pracy, pomysł i chęć przyćmił nawał zajęć. Do rzeczy.

Moja siostra dziś skarżyła się w naszej wspólnej rozmowie, że moja matka zniechęca ją do rozstania się z mężem, z którym tworzą dość chory układ (zdrady, uzależnienie). Siostra to toćka w toćkę moja rodzicielka. Matka jest współuzależniona szmat czasu, nie reaguje na sugestie zawalczenia o własne prawa, skargi na ojca puszcza mimo uszu, nigdy nie postawiła się ojcu. Jest dla mnie fenomenem sama w sobie. System iluzji i zaprzeczania jest u niej rozbudowany do tego stopnia, że potrafi wyczyścić pamięć krótkotrwałą, jeśli wiecie, co mam na myśli. Wyprze się wszystkiego w żywe oczy.

 

No i właśnie zaświtało mi w głowie. Zwykło się postrzegać tendencję do powikłanych relacji dorosłych dzieci - kobiet jako wynik niespełnionej fascynacji ojca, jego niedostepności czy potrzeby odreagowania i odtworzenia urazu z dzieciństwa z jego udziałem. Udział współuzależnionej żony i matki w ukształtowaniu psychiki dziecka w układach on pije-ona się z nim szarpie bywa pomijany. Sama na terapii dda nie przyglądałam się matce. Dopiero później wzięłam nasza relację pod lupę. We własnym związku, mimo zapierania się we wcześniejszych latach, skalkowałam matkę. Związek się rozsypał, ja uszłam z ledwościa w całości (psychiatryk).

 

Dziwiło mnie, dlaczego z taka precyzją powieliłam postawę matki. Niestety, nie pamiętam konkretnego przekazu, by wpajała mi jakies reguły, może ta zasłona z czasem się zsunie z tego obszaru. Pomyślałam, że rozmowa z Wami coś ruszy w tym temacie..

 

Pamiętacie jakieś toksyczne reguły, jakieś zdania, uwagi, komunikaty, porady, pouczenia, cokolwiek, co traktowało o tym, co wolno kobiecie, a co mężczyźnie, co się powinno? A przekaz niewerbalny? Jaki Waszym zdaniem Wasza matka dała wam przykład?

Myślicie, że odegrała rolę w rozwoju waszej kobiecości....?

 

Jak w ogóle odbierałyście matkę w dzieciństwie?

 

Nie czuje się najlepiej, mam nadzieje, że pisałam składnie.

 

Temat przeznaczony jestdla kobiet dda/ddd, w których pozycja siejącego spustoszenie przypadała ojcu, a matce ratowania rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat przeznaczony jestdla kobiet dda/ddd, w których pozycja siejącego spustoszenie przypadała ojcu, a matce ratowania rodziny.

 

U mnie to akurat matka siala spustoszenie ale wpasowuje sie w temat. Kiedy po 20 latach wystapilam o rozwod z powodu zdrady męża od matki uslyszalam ze chyba zwariowalam i to JA rozbijam rodzine , bo faceci juz tak maja a my kobiety powinnysmy z tym zyc.

 

-- 21 wrz 2013, 00:56 --

 

przypomnialo mi sie sytuacja kiedy dojrzalam do rozwodu i poinformowalam o tym grono moich kolezanek ze zlozylam pozew i ich oburzenie. Ze przekreslam tyle lat malzenstwa, czy na pewno nie mam kogos na boku i inne bzdury i wypowiedz jednej jedynej, ktora je uciszyla. Pogratulowala mi odwagi i powiedziala, ze nie mam sie nimi przejmowac bo skrycie pewnie same by chcialy zakonczyc swoje chujowe zwiazki ale brak im jaj i dlatego tak sie oburzaja na mnie.

Mysle ze to by wyjasnialo w jakis sposob dlaczego matlki tkwiace w kiepskich zwiazkach nie potrafia doradzic corkom zeby opuscily drania i zaczely nowe zycie, bo podswiadomie wcale nie chca zeby mialy lepsze zycie od nich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle ze to by wyjasnialo w jakis sposob dlaczego matlki tkwiace w kiepskich zwiazkach nie potrafia doradzic corkom zeby opuscily drania i zaczely nowe zycie, bo podswiadomie wcale nie chca zeby mialy lepsze zycie od nich

Racja, ale dorzuciłabym do tego też jakieś durne przekonanie, że "wszyscy tak mają".

Zdradza cię mąż? Trudno, WSZYSCY faceci tak mają.

Potrafi przylać? WSZYSCY potrafią.

Masz gównianą pracę? WSZYSCY narzekają na pracę.

 

Słowem, możesz mieć gówniane życie, bo przecież WSZYSCY mają gówniane. To czemu Ty jedna miałabyś nie mieć. Przywyknij.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wprawdzie u mnie w domu nie było alkoholu, ale o matce mogłabym dużo napisać.

kiedy jej powiedziałam, że prawdopodobnie mam dystymię to poczytała o tym z internecie i powiedziała, że pół ludzkości to ma, ale nie narzeka i nie rozpowiada o tym w koło ani nie lata do psychiatry.

kiedy się poskarżyłam na niesprawiedliwe traktowanie w pracy to mi powiedziała, że każdy tak ma, że ona ma jeszcze gorzej i że ja mam generalnie za dobrze.

w dzieciństwie miałam takie wrażenie, że ona jest o mnie zazdrosna, o moją urodę, o wyniki w nauce, więc musiała mi dopier*alać żebym się zbytnio nie cieszyła życiem. ona ma chujowo - ja też mam mieć. i u niej to jest nieświadome, więc nie bardzo mogę mieć pretensje.

wyjechałam z małego miasta do stolicy. każda normalna matka by powiedziała siedź tam jak najdłużej bo w małym mieście nie ma przyszłości. ale moja mówi wracaj, najwyżej będziesz kasjerką w biedronce.

jak skończyłam studia i rozmawiałam z nią o tym, że trudno znaleźć dobra pracę nawet w wawie to mi przysrała, że mam wrócić do domu bo w okolicy otworzyli fabrykę pasty do zębów i będę stała przy taśmie i pakowała te pasty do kartoników. to po ch*ja mnie na studia wysyłała? strasznie boli takie gadanie. jakby próbowała mi nosa utrzeć, chociaż poczucie wartości i tak mam na zerowym poziomie.

wydaje mi się, że ona całe życie była nieszczęśliwa i nie zniosłaby, gdybym ja to szczęście osiągnęła. a ja jestem dobrą córką i nie chcę jej zawieść. taki głupi schemat.

aha a w kwestii facetów to uczyła mnie "samodzielności", czyli zamiast powiedzieć ojcu żeby przyniósł węgiel to sama go nosiła. remont w domu? zrobi jak ojca nie będzie, sama wszystkiego dopilnuje. trzeba coś przewieźć? zapłaci koledze z samochodem, a samochód ojca stoi pod domem, nie będzie się prosić. tutaj niestety wychodzi brak ślubu, bo może jej się wydaje, że niczego nie może oczekiwać ani wymagać od ojca.

mi się marzy facet, który umie gotować, który sprząta po sobie, dziecko umyje i przewinie, gwoździa wbije i ogólnie będzie można na niego liczyć w każdej sytuacji. i marzy mi się potajemny ślub, bo nie wiem czy matka by zniosła takiego dobrego zięcia. a i ja bym się jakoś źle czuła, gdybym miała się taka szczęśliwa pokazać w domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veganka, zupełnie jakbym czytała o własnej matce :-| to jest poważne zaburzenie zachowania rzutujące w znacznym stopniu na przyszłość dziecka , '' rywalizujący matka'' ośmiesza i poniża '' nieświadomie'' córkę , aby zrekompensować własne niedostatki lub odtwarza rywalizacje jaką sama doświadczyła z własnymi rodzicami. Takie wychowanie skutkuje bardzo niskim poczuciem własnej wartości i życiem dużo poniżej własnych umiejętności i możliwości . Wiem z własnego doświadczenia ,że odnoszenie jakichkolwiek sukcesów powoduje tak silne poczucie winy , że nie potrafimy się w ogóle z nich cieszyć i sami rezygnujemy z walki by spełnić w pewnym sensie negatywne oczekiwania rodziców. Ja dopiero niedawno w pełni zdałam sobie sprawę z tego mechanizmu , który mną kieruje. Im wcześniej zaczniesz '' świadomie pracować'' nad przełamaniem wpojonych Ci przekazów , tym większe masz szanse. Powodzenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Wiem z własnego doświadczenia ,że odnoszenie jakichkolwiek sukcesów powoduje tak silne poczucie winy , że nie potrafimy się w ogóle z nich cieszyć i sami rezygnujemy z walki by spełnić w pewnym sensie negatywne oczekiwania rodziców.

u mnie bylo odwrotnie.. dazylam do sukcesow zeby udowodnic ze sie myli ale fakt ze na pocvzatku nie wierzylam w siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie bylo odwrotnie.. dazylam do sukcesow zeby udowodnic ze sie myli ale fakt ze na pocvzatku nie wierzylam w siebie

No to zazdroszczę Candy14, ;) , ja przez większość życia byłam głęboko emocjonalnie uzależniona od własnej matki, przez to ciągle patrze na siebie '' jej oczami''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest straszne, jak matka może spieprzyć życie córce, ja też się obawiam, że będę zazdrosna o własne dziecko, jak będzie miało lepiej niż ja w dzieciństwie. ale przynajmniej jestem tego świadoma i postaram się nie przekazywać tego dalej.

 

mi matka zrobiła taki numer jak miałam jakieś 5-6 lat, nie pamiętam dokładnie, ale to było w wieku przedszkolnym. wzięła torbę, powiedziała, że wychodzi i już nigdy nie wróci i wyszła. siedziałam sama kilka godzin do północy czekając na nią. jak po północy dalej jej nie było to się przeraziłam, zaczęłam liczyć jedzenie w domu, na ile dni mi starczy. postanowiłam wytrzymać tydzień a później jak się jedzenie skończy to iść szukać pomocy u babci na drugim końcu miasta. zderzyłam się z brutalną rzeczywistością, że jestem dzieckiem i dlatego jestem w 100% uzależniona od dorosłych, którzy mi dają jeść. i muszę być "grzeczna", nie sprawiać kłopotów, żeby mi to jedzenie dali. matka od tamtej pory była dla mnie obcą kobieta, która mnie karmi i ubiera. nie podskakiwać, wytrzymać do 18 i się wynieść. ona oczywiście wróciła wtedy w środku nocy. ale trauma została. tyle razy słyszałam, że mnie odda do domu dziecka. miałam stłamszoną osobowość, stłumione wszystkie emocje. myślałam, że jak zacznę sprawiać problemy to mnie zostawi na pastwę losu. bez jedzenia. bez pieniędzy.

 

można złamać każdą psychikę, jak się zacznie odpowiednio wcześnie i odpowiednio brutalnymi metodami. ale żeby własna matka takie rzeczy robiła :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi matka zrobiła taki numer jak miałam jakieś 5-6 lat, nie pamiętam dokładnie, ale to było w wieku przedszkolnym. wzięła torbę, powiedziała, że wychodzi i już nigdy nie wróci i wyszła. siedziałam sama kilka godzin do północy czekając na nią.

 

U mnie takie akcje trwały dobre kilka lat... Dochodziło do tego, że przed wyjściem błagałam ją, żeby nie wychodziła i mnie samej nie zostawiała. Matka wrzeszczała, że ma mnie dosyć (miałam może 5 lat...) i tak ją zdenerwowałam, że teraz wychodzi i już nigdy nie wróci. Zdarzało się, że mówiła tak i wychodziła wieczorem, kiedy kładłam się spać. Potrafiłam kilka godzin płakać, siedzieć przy oknie i wypatrywać czy nie wychodzi z autobusu, który zatrzymywał się pod naszym blokiem. Kiedy odjeżdżał ostatni autobus zawsze myślałam, że już na prawdę nie wróci. Wracała po 23:00, zadowolona, jakby nigdy nic się nie stało. Później kiedy byłam już starsza wiedziałam, że idzie do koleżanki na plotki a tylko tak mówi, że już nie wróci.

Oprócz tego często słyszałam, że przeze mnie źle się czuje, jest znerwicowana i żebym zapamiętała sobie to do końca życia, że jeśli jej się kiedykolwiek coś stanie to będzie to tylko i wyłącznie moja wina...

No i sobie zapamiętałam...

 

-- 21 wrz 2013, 14:38 --

 

Mnie sie w ogole wydaje ze najokrutniejsze wobec kobiet sa inne kobiety. I nie dotyczy to tylko matek. Powinnysmy sie wspierac, pomagac sobie a nie dokopywac. A czesciej pomoc uzyskamy od mezczyzny niz od kobiety i nikt nam tak dupy nie obrobi jak inna kobieta.

 

Zgadzam się!

Dlatego mam lepszy kontakt z kolegami. Oni nie są zawistni, są szczerzy i zazdroszczą. Do tego mają lepsze poczucie humoru. Miałam tylko jedną przyjaciółkę, która była szczera do bólu i mogłam na nią liczyć w każdej sytuacji. W prawie każdej innej relacji pojawiała się prędzej czy później jakaś chora rywalizacja czy zazdrość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja matka nie miala odwagi odejsc od ojca , bita ,ponizana alkoholiczka zostala przy alkoholiku i jeszcze cale zycie wmawiala , ze nas (dzieci) broni przed tyranem pffffffffffffffff

cokolwiek chcesz powiedziec , ze ci zle , ze jestes chory --- co ty -przeciez ona tyle przeszla tyyle chorob przezyla i w ogole ty to jestes pikus przy niej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Wiem z własnego doświadczenia ,że odnoszenie jakichkolwiek sukcesów powoduje tak silne poczucie winy , że nie potrafimy się w ogóle z nich cieszyć i sami rezygnujemy z walki by spełnić w pewnym sensie negatywne oczekiwania rodziców.

u mnie bylo odwrotnie.. dazylam do sukcesow zeby udowodnic ze sie myli ale fakt ze na pocvzatku nie wierzylam w siebie

U mnie podobnie. Zawzięcie, żeby pokazać, że potrafię i radzę sobie doskonale. W sumie to dotyczy wszystkich, którzy mi na odcisk nadepną.

 

Miałam wzorzec silnej kobiety-matki, w przeciwieństwie do wizerunku faceta, którego raz że zbytnio nie miałam okazji poznać, dwa że nauczyło mnie to radzenia sobie ze wszystkim w trybie solo. Rzadko kiedy prosiłam kogokolwiek o pomoc, a zwłaszcza faceta, co w sumie z biegiem czasu zaczęło się zmieniać. No ale baza wyjściowa była.

 

niektóre matki chyba po to rodzę sobie dzieci, żeby potem całe życie mieć się na kim wyżywać i dowartościowywać

Akurat de facto takich przypadków nie znam, ale mam jakby wizję na to, kiedy matka przelewa na dziecko swoje niespełnione ambicje i ciśnie córę w jakimś określonym kierunku, żeby: "nie powielała jej błędów, ułożyła sobie dobrze życie, nie zmarnowała sobie życia", bezpłatna protekcja dziecka, żeby broń boże nie zboczyła z dobrego kursu. Co jest dobrym kursem, to kwestia indywidualna, bo dla każdej matki inna droga jest tą najlepszą i najbardziej słuszną. Wiecie, o czym mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy matka przelewa na dziecko swoje niespełnione ambicje i ciśnie córę w jakimś określonym kierunku, żeby: "nie powielała jej błędów, ułożyła sobie dobrze życie, nie zmarnowała sobie życia", bezpłatna protekcja dziecka, żeby broń boże nie zboczyła z dobrego kursu.

Kazzdy sam wybiera kierunek. Wiadomo, ze matka chcialaby ochronic swoje dziecko... tez tak mialam. Ale mialysmy z corka zasade szanowania naszych wyborow. Nie wszystkie mi sie podobaly wiec rozmawialysmy o tym ale uwazalam, ze moja rola konczy sie na powiedzeniu wlasnej opinii a jezeli dziecko zostanie przy swojej uszanuje jej wybor i nie bede sie wtracac. U nas to dziala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie nie było narzucania kierunku i niespełnionych ambicji, tylko ciągłe blokowanie we wszystkim. ciągłe gadanie: wstyd mi za ciebie, nie narzekaj inny mają gorzej, jesteś chora? na pewno symulujesz, krzywo stoisz, źle się uśmiechasz, popatrz na tą i na tamtego, oni są tacy czemu ty taka nie możesz być? chcesz grać na flecie? a po co, przecież po tygodniu ci się znudzi, chcesz jechać na obóz? a po co, przecież możesz siedzieć w domu, chcesz żeby kupić ci farbki? jakie farbki, po co będziesz marnować papier, nie dotykaj tego bo zepsujesz, nie rusz a najlepiej siedź na miejscu i się nie ruszaj, nie odzywaj, nie przeszkadzaj, a jak jesteś wśród ludzi to udawaj, że jesteś normalna i wszystko jest z tobą w porządku, żebym znowu się nie musiała za ciebie wstydzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy matka przelewa na dziecko swoje niespełnione ambicje i ciśnie córę w jakimś określonym kierunku, żeby: "nie powielała jej błędów, ułożyła sobie dobrze życie, nie zmarnowała sobie życia", bezpłatna protekcja dziecka, żeby broń boże nie zboczyła z dobrego kursu.

Kazzdy sam wybiera kierunek. Wiadomo, ze matka chcialaby ochronic swoje dziecko... tez tak mialam. Ale mialysmy z corka zasade szanowania naszych wyborow. Nie wszystkie mi sie podobaly wiec rozmawialysmy o tym ale uwazalam, ze moja rola konczy sie na powiedzeniu wlasnej opinii a jezeli dziecko zostanie przy swojej uszanuje jej wybor i nie bede sie wtracac. U nas to dziala.

Pewnie i to rozumiem, fajne podejście i moim zdaniem bardzo zdrowe. Ale w życiu już chyba napatrzyłam się na dziewczyny, które swoje wybory podporządkowywały opiniom matek. Zresztą nie tylko dziewczyny. Spotkałam się nawet z szantażem, ze jeśli nie zrobi tego, co matka powiedziała to będą jakieś konsekwencje

 

Veganka, przykre to, co napisałaś. Masz teraz tak, że czasem wracają do Ciebie słowa matki wypowiedziane kiedyś w przeszłości, czy udało Ci się już odeprzeć w jakiś sposób te negatywy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja matka nie miala odwagi odejsc od ojca , bita ,ponizana alkoholiczka zostala przy alkoholiku i jeszcze cale zycie wmawiala , ze nas (dzieci) broni przed tyranem pffffffffffffffff

cokolwiek chcesz powiedziec , ze ci zle , ze jestes chory --- co ty -przeciez ona tyle przeszla tyyle chorob przezyla i w ogole ty to jestes pikus przy niej

O i własnie o takie warunki wychowawcze mi chodzi, z takiego domu pochodze.

true, pamiętasz dokładnie, jak się tłumaczyła?

Mi świta to, co znam z dorosłości - czyli na pytanie sprzed paru lat o przyczyny, dla których wycofywała zeznania oraz nie próbowała zostawić męża, odpowiadała, że nie chciała pozbawiać nas ojca.. Ale jestem pewna, ze tego było więcej, musiała przecież jakoś usprawiedliwiać ojca, to zawsze ociera się o system wartości i przekonań. Musiała sobie to wszystko przecież jakoś tłumaczyć. A ja się w związku łapałam na najdrobniejszych szczegółach jej zachowania, więc drugą sprawa pozostaje jeszcze chłonięcie tych postaw. myślę, że nie da rady utworzyć kobiecej tożsamości bez odniesienia się jakoś do roli i obrazu matki..

 

 

Jak Wasze matki wypowiadały się na temat facetów?

Teraz polece skrajnością z życia wziętą, z mojego dokładnie - nie dasz d'upy na życzenie, to Ci ucieknie, będziesz się dziwić. Matka nigdy nie buntowała się ojcu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, słowa matki bolą jak sobie przypominam, ale bardziej przykre jest to, jak na mnie podziałały. pamiętam tez pozytywne rzeczy od matki więc nie mogę jej tak jednoznacznie skreślić, na pewno się starała i chciała dobrze, ale jest tylko człowiekiem.

 

najgorsze jest to, że nie mam marzeń, nic mnie nie cieszy, nie mam zainteresowań, właściwie niewiele rzeczy sprawia mi przyjemność, nie wiem co chcę w życiu robić, więc robię to co muszę, całe dzieciństwo dostawałam kubeł zimnej wody na głowę, nauczyłam się nic nie chcieć, łatwiej mi było wtedy żyć jak mi na niczym nie zależało, największą pogardą było zakochanie się, w podstawówce matka potrafiła iść do szkoły się dowiedzieć w kim się zakochałam, pytać wszystkich, szpiegować a potem ze mnie szydzić i mi to wybijać z głowy, nie wiem czy kiedykolwiek miałam jakieś zainteresowania, czy ona je zabiła czy one się po prostu nie miały szans rozwinąć.

więc skończyłam bez faceta, bez przyjaciół, bez zainteresowań, bez satysfakcjonującej pracy, z jednym wielkim problemem pt. co ja właściwie lubię? co mi się podoba? czego bym chciała? nie wiem. każdy mój wybór w dzieciństwie był zły, nigdy nie dostałam żadnej pozytywnej informacji zwrotnej, że coś co wybrałam/zrobiłam się matce podoba. podcinanie skrzydeł przez kilkanaście lat. aż cud, że cokolwiek jeszcze czuję. bo uczucia w moim domu też były źle widziane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiadała, że nie chciała pozbawiać nas ojca..

a byl jakims ojcem? Raczej nie chciala pozbawiac siebie meza

 

Jak Wasze matki wypowiadały się na temat facetów?

Dla mojej facet to samo zuo..chyba ze jest ksiedzem to wtedy nie ma zadnych wad... no ale dla niej najwieksza wada bycia z mezczyzna byl seks...nie znosi go i uwaza za grzech. Czasami sie zastanawiam jak to mozliwe, ze nie przesiaklam jej pogladami ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja dość negatywnie, ale reprezentowała sobą nurt powiedzmy liberalny. Rozwiodła się w czasach, kiedy było to uważane za niemal zbrodnię, sama próbowała mi wpoić, że jeśli coś w związku mocno kuleje to lepiej uciekać, niż męczyć się z konowałem przez iks lat. I nawiązując do tematu wątku, uważała, że "córko, lepsza samotność niż pijący mąż". W opozycji stał ojciec, który reprezentował poglądy zgoła odmienne: chłop pracuje, to baba musi usługiwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja mnie wychowywała tak, jakby faceci nie istnieli, miałam zakaz jakiegokolwiek makijażu do 18. w komunii szłam chyba jako jedyna w butach bez choćby małego obcasa. trudno żeby po wejściu w dorosłość nagle moja kobiecość się objawiła w pełnej krasie, jak była tłumiona całe życie.

więc nie, nigdy nie usłyszałam, że jak nie dam dupy na życzenie to odejdzie. nigdy ze mną nie rozmawiała o facetach. ojciec z nami nie mieszkał i nie był jej mężem, jakoś ten temat w domu nie istniał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×