Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wmawiam sobie raka


scooby

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 22 i całe wakacje spędziłam na wyszukiwaniu sobie chorób. Zaczęło się od tego, że u mojego taty został zdiagnozowany wirus HCV i marskość wątroby. Aktualnie dostaje leczenie i jakoś to idzie. Ale przez to zaczęłam wariować na punkcie zdrowia. "Chorowałam" na czerniaka, chłoniaka, ziarnicę, raka jelita grubego... Najgorsze jest to, co przeżywam teraz: mięsak na goleni. Mam tam jedno duże zgrubienie, które ma nieregularny, rozlany kształt i jest miękkie. Poza tym w jego okolicy mam kilka mniejszych, twardszych guzków. Jestem załamana. Do tego wyczułam zgrubienie w piersi, wybieram się na usg. Jestem załamana, właściwie już jestem pewna, że mam nowotwór i że umrę w przeciągu roku. Mam wspaniałego chłopaka i rodziców, na myśl, że będę musiała ich opuścić, robi mi się okropnie źle, smutno, zaczynam płakać. Co mam zrobić? Proszę o pomoc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scooby, Przebadałaś się już i na tym pozostań. Takie jest życie że nie ma 100.000% pewności. Przede wszystkim bierz się za leczenie nerwicy. Najlepiej w ogóle nie wchodź z nią w dyskusje. Dobrze by było jakbyś zgłosiła się do lekarza: psychiatry czy psychologa. Źródło problemu leży pewnie gdzie indziej, w emocjach, może przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scooby, wszelkie myśli które przychodzą i przerażają cie ignoruj je i daj im przechodzić. Jak powiedział vifi, ignoruj to. Jak jakieś natrętne myśli przeyjdą ignoruj je i daj im przejść (nie odpędzaj ich!). Jak analizujemy te myśli, głowimy się nad nimi to się nasilają. Jak będziemy je ignorować to będą się uspokajać i odejdą. Najlepiej też się zająć swoim hobby wtedy zawsze humor się poprawia, robić częściej coś co się lubi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was serdecznie.

 

Myślałam, że już mam koniec moich "problemów zdrowotnych", a tu się nagle okazało, że wyczułam COŚ w nodze i od nowa... Mam kilka guzków w nodze i plecach i się zaczęło... mięsak, tłuszczak, włókniak, choroba genetyczna, czerniak, przerzuty, inne nowotwory... już widzę się jedną nogą w grobie, nie planuję, nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości. Kiedyś podczas zasypiania myślałam o tym, jak to będzie za dwa lata i później, gdy skończę studia, wyjdę za mąż, założę rodzinę, pójdę do pracy... typowe, może nudne życie, ale ja zawsze o tym marzyłam... I teraz nie mam tego, a raczej pewne zahamowanie typu "nie możesz o tym marzyć, bo po co, i tak się to nie spełni, bo umrzesz za rok, nigdy nie będziesz miała pracy, męża, dzieci". I tak oto wygląda mój czas. Nie sprawiają mi przyjemności książki, które kochałam czytać. Leżą wciśnięte w kąt. Nie sprawia mi radości muzyka, a nawet gry komputerowe, w które lubiłam sobie pograć raz na jakiś czas w formie relaksu. Byłam na wakacjach nad morzem i w Londynie. Tam na chwilę zapominałam o guzkach, ale po chwili znów o nich myślałam. Za 2 tygodnie wracam na studia, które bardzo lubię. I co? Nic, nie cieszy mnie to. Myślę sobie "Tak, wracam, ale po co? Przecież moje koleżanki są szczęśliwe i zdrowe, a ja i tak umrę w ciągu roku". Okropne to, niestety... Do tego dochodzi coś, czego nie miałam nigdy - egoizm. Mianowicie: zawsze byłam otwarta na innych i szłam na kompromisy. Dziś wstyd mi za swoje myślenie, mianowicie takie: jestem zazdrosna o to, że jeśli umrę, to mój chłopak znajdzie sobie kogoś innego i będzie szczęśliwy z kimś innym. Powinnam się cieszyć, że on przecież będzie radosny, odnajdzie ulgę w cierpieniu! A jednak nie potrafię.

 

Pozdrawiam ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większość takich guzków to zmiany łagodne, poczytaj o tym na internecie. Sama w lutym miałam wycinanego gruczolakowłókniaka z piersi. To co wymieniasz- mięsak, tłuszczak, włókniak to nowotwory łagodne i to przecież nie jest rak a mam wrażenie, że tak myślisz. Nie martw się na zapas :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scooby, nie wchodzić w dyskusję z nerwicą tzn. nie traktować jakby świadczyła o jakieś obiekywnej prawdzie. Nie wchodzić dialog czyli nie zaczynać rozważań czy może ten guzek to rak czy krosta czy jeszcze nie wiadomo co. Domyślam się że robisz regularne badania raz na jakiś czas - nie wiem co ile się powinno ale ty pewnie i tak wykonujesz częściej.

Wstajesz rano, patrzysz na swoje nogi czy cośtam, pojawia się myśl że masz jakieś wybrzuszenie średnicy pół centymetra i to pewnie rak, mówisz natręctwu że następne badanie mam za pół roku i do tego czasu będziesz normalnie żyć a nie się zamartwiać urojonymi chorobami, potem nerwica znowu zaczyna podpowiadać że przez to umrzesz, nie dożyjesz badania i będzie za późno, pojawia się charakterystyczny lęk który powoli zabiera ci możliwość logicznego myślenia, czy rzeczywiście "umrzesz", ale ty mu mówisz "idź na wieś wywalać siano parszywy natręcie, badania mi pokażą czy jestem chora a nie jakieś irracjonalne lęki.". Wtedy w następne dyskusje już nie wchodzisz i zajmujesz się czym innym. Widzisz że lęk opada, czujesz się jakoś lepiej.

Tak bym przedstawił schemat bezpośredniej walki z natręctwem. Jednocześnie zwracam uwagę że przyczyny natręctw na ogół nie leżą w ich treści, a w innych konfliktach wewnętrznych, które jakby przykrywają. Czasami warto się zapytać co mi mówią te lęki, skąd się biorą, co mnie ostatnio zdenerwowało, zasmuciło. Samemu jest ciężko do tego dojść, dlatego dobrze jest mieć pomoc w postaci psychologa. Czasami natręctwa są tak silne że trzeba się wspomóc lekami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim. Mam dokładnie taką samą sytuację, jaka opisana jest w tym temacie...

 

A zaczęło się od śmierci ojca w 2012 roku na raka. Od tego czasu moje życie to ciągła "choroba" - "umierałam" już na raka piersi, węzłów chłonnych, skóry, żołądka, trzustki.... Teraz doszedł rak kości. Mam już tego dosyć, nie potrafię myśleć o niczym innym. Jak tylko pomyślę o chorobie, od razu odczuwam bóle w miejscach o których myślę. Wiem, że to może być związane tylko i wyłącznie z autosugestią, ale mimo wszystko się boję. Staram się jakoś motywować filmami, muzyką, nagraniami relaksacyjnymi, ale to pomaga na krótką metę. Jestem w 8 miesiącu ciąży i ciągle wmawiam sobie, że nie będę widziała, jak moje dziecko dorasta, a partner sobie nie poradzi. W ciąży nawet diagnostyka jest nieco ograniczona, dlatego tymbardziej mam obawy. Te myśli często doprowadzają mnie do łez, partner już też nie może do mnie dotrzeć, robi się zły, jak o tym wspominam.

 

Jestem już kłębkiem nerwów, nie mam się komu wygadać i zupełnie nie mam pojęcia co robić, a nie stać mnie teraz na dobrego psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga 9115, Miro ma racje - nie jestes sama, tez na to cierpie, jak i inni tutaj. Kiedy czytam posty scooby moglabym powiedziec, ze to ja je napisalam. Podobnie jak Ty, nie potrafie juz myslec o niczym innym, tylko o chorobach, koniecznie tych najgorszych. Zazdroszcze ludziom beztroski. Kiedy mysle o chorobie od razu odczuwam jej objawy. Posunelo sie to do tego stopnia, ze odczuwam realnie silny bol, ktorego nie ma.

Tez boje sie, ze nie zdaze urodzic i wychowac dziecka (chcialabym urodzic w przyszlym roku), ze moj M. zostanie sam, ze rodzice sie zalamia.

I tez nie mam sie komu wygadac, wiec pisze tutaj. Moj partner nie daje juz sobie ze mna rady, wiec odpuscilam wyplakiwanie sie w jego rekaw. Kiedy mnie poznal bylam normalna kobieta i glupio mi, ze tak sie zmienilam. Tym bardziej, ze on to widzi i nie bardzo rozumie, czuje sie troche winny tej sytuacji (nie rozumiem dlaczego). Rodzicow nie chce straszyc i obciazac swoimi problemami, maja wlasne, wystarczajaco powazne i to ja powinnam byc dla nich wsparciem.

Jak sobie tu troche popisze to mi lepiej, przestaje czuc sie tak wyobcowana i dziwna, a atmosfera w domu nie jest zatruta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emka34, dobrze wiedzieć, że też nie jestem taka "wyalienowana" ;) też zdecydowałam się napisać na forum, bo mój chłopak nie chce już słuchać moich wymyślonych historyjek. Jak ostatnio zaproponowałam, że chciałabym pójść do bioenergoterapeuty, żeby sprawdzić, co się dzieje, to skończyło się tylko kłótnią :( . Wiem, że rzeczywiście przesadzam, tylko najgorsze, że kiedy zacznę myśleć o chorobie, ten ból się robi rzcezywisty i naprawdę silny.

 

Ostatnio, nie wiem jakim cudem nie myślałam o chorobie około 5 dni, tylko skupiłam się na dziecku. I jaki efekt? Nagle nic mnie nie boli. Najgorsze jest to, że znam ten mechanizm działania hipochondrii, a mimo wszytsko nie mogę sobie z nią poradzić :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga, być może jak juz urodzisz, to dziecko będzie tak absorbujące i tak się na nim skupisz, że zapomnisz o dolegliwościach, czego zresztą Ci życzę :)

Ja też zauważyłam, że kiedy mocno się na czymś koncentruję nie myślę o chorobach i bóle znikają. Kiedy ponad miesiąc temu mój M. był w szpitalu, miał operację i wymagał mojej opieki nie czułam żadnych dolegliwości tylko mega zmęczenie fizyczne z tym związane. Kiedy poczuł się lepiej zaczęły mi wariować jelita.

 

Podobnie jak Ty, znam mechanizm hipochondrii, potrafię zrozumieć na czym polega i logicznie rozpracować jak to działa ale nie potrafię odnieść tego do siebie i opanować lęku.

 

Moje próby rozmów z partnerem na ten temat też kończą się kłótniami. Ktoś, kto nie doświadczył nerwicy nie zrozumie tych, którzy na nią cierpią. On jest pogodnym, pogodzonym z życiem optymistą i nie rozumie skąd u mnie ten lęk. Kiedy z nim o tym rozmawiam jest jeszcze gorzej, bo czuję sie niezrozumiana i winna pogorszenia relacji w związku, dlatego wole się juz nie odzywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emka mam nadzieję, że po dziecku to się zmieni. Jednak już się rozglądam za dobrym psychologiem, bo uważam że zbyt długo ten problem mnie dotyka. A nie chcę aby moje dziecko i partner byli nieszczęśliwi przeze mnie. :( Jedynie psycholog i osoby z podobnymi objawami są w stanie nas zrozumieć, dlatego mamy chociaż to forum :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×