Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Wyzdrowiałem to może zbyt duże słowo ale od pewnego czasu obywam się bez żadnych leków psychotropowych. A brałem 21 lat. Głównie SSRI, także benzodiazepiny i inne. Na ten moment wszystkie objawy /a te miałem w różnym nasileniu 39 lat (!)/ minęły. Pojawił się jeden - nazywam go hipertymią (choć chyba nie do końca  pokrywa się z klasyfikacyjną definicją). Otóż bardzo łatwo się wzruszam i lecą mi łzy jak grochy. Melodia, wiadomość, film, scena na ulicy, treść książki - wszystko co ma jakiś potencjał uczuciowy wyzwala we mnie silną reakcję emocjonalną. Nie mogę wtedy nawet mówić. Głos mi się "łamie" i moja mowa staje się niezrozumiała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.05.2006 o 19:24, wioletta napisał:

cze,udalo mi się,od dawna juz nie pisalam,bo tak naprawde nie mialam o czym.Wyszlam z tego w ciagu pół roku,mysle,ze to dzieki moim dobrym lekarzom.

oni twierdzą,że to moja zasługa.Jestem szczęsliwa,w końcu poznałam siebie,mam recepte na ta nerwice,zwalczyłam ja jak zaczełam głosno wypowiadać swoje zdanie,uwierzyłam w siebie.ciesze się ,ze tak super idzie mi terapia.to sie da pokonać łatwiej niz nam się wydaje.Mam juz gdzies tę nerwice,śmieje się teraz z niej.

 

Super czytać taki post gratuluję i na pewno jesteś z siebie bardzo dumna- wręcz powinnaś być! 🙂 A podpowiesz krok po kroku jak to osiągnęłaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te lęki strachy, to w granicach normy są. myślę, bo pomimo tego jakoś sobie radzę, to znaczy że nie jest tak najorzej do końca, urasta problem do pewnych rozmiarów a potem znajduje się rozwiązanie, 

Raczej jestem zdrową osobą, 

W tym całym zamieszaniu jakie oferuje mi życie wychodzę na prostą, słabą mam psychikę, ale w razie potrzeby staje się silniejsza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie dalej stabilnie czuję się jak zupełnie zdrowy człowiek 🙂 . Chociaż wiem że moja choroba jest nieuleczalna to jednak cieszę się życiem i wszystko mnie satysfakcjonuje nie czuję jakieś hipermanii ani zdołowania sytuacjami które wcześniej normalnie by mnie dobiły do ziemi. Mieszkam sam co mnie bardzo cieszy i radzę sobie z problemami życia codziennego,pracuję,mam kochającą dziewczynę czuję że nigdy tak dobrze nie miałem pogodziłem się ze sobą i ze swoją chorobą nie chcę zmian w pełni akceptuję siebie 🙂 Czego chcieć więcej ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze schizofrenii pewnie się już nie wyleczę, bo to przewlekła choroba. Ale wyleczyłam się z nerwicy i lęków. Dzisiaj był przełom. Czuję się wolna, lekka i szczęśliwa. Miłego weekendu dla wszystkich. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jurecki rozmowa z mężem, trwająca chyba z 7 godzin. bardzo mnie wspiera. I w końcu zrozumiałam, że to, w co wierzyłam całe  życie, to bzdura stworzona 1. przez mojego ojca 2. przez tragiczny wypadek, w którym brałam udział. Teraz wreszcie mogę odetchnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyzdrowiałem z nerwicy i pracoholizmu.

 

Odkąd założyłem tutaj konto, miałem marzenie żeby kiedyś móc tutaj napisać. I cieszę się że ten dzień w końcu nastąpił. Dużo zdrowia dla wszystkich 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno jestem w lepszym stanie niż gdy zakładałem tu konto. Oceniam że jeszcze trochę pracy przede mną ale jestem zadowolony z drogi którą przeszedłem i chciałem się podzielić tym co uznaję za najważniejsze w drodze to polepszenia swojego stanu psychicznego. Lubię myśleć że ktoś to przeczyta i mu to pomoże.

 

Podstawowa sprawa jeśli chodzi o lęk i depresję. Myślę że przyczyną jest brak spójności wewnętrznej, nieumiejętność doświadczenia "za jednym razem wszystkich wersji siebie". Wygląda na to że wypisywanie na kartce plusów i minusów związanych z sytuacją życiową/decyzją/myślą/czymkolwiek znacznie ułatwia osiąganie tej spójności. Np. gdy będziesz się cieszyć ze swojej pracy to ściągniesz się na ziemię gdy przypomnisz sobie co cie ogranicza, czego w tej pracy nie lubisz. Gdy będzie dzień narzekania na pracę to przypomnisz sobie że to nie koniec świata bo są też te pozytywne aspekty. Tę metodę można stosować do wszystkiego i u mnie działa zaskakująco dobrze. Może to kwestia mojego charakteru i konkretnej sytuacji a może wypisywanie plusów i minusów po prostu dobrze działa nie wiem nie oceniam.

 

Kolejna kwestia to pamięć. Niestety mózg nie jest maszyną do rozwiązywania problemów tylko mięśniem który specjalizuje się w tym do czego jest używany. Jak myślisz o życiowych porażkach to siłą rzeczy będziesz w tym coraz lepszy. To tylko nawyk. Lepiej mieć dobre nawyki. Dobrze jest pamiętać sukcesy a mówiąc dokładniej dobrze jest pamiętać sytuacje nad którymi miało się kontrolę i dzięki swoim działaniom osiągnęło się cel. Poczucie sprawczości dla świadomości jest jak powietrze dla płuc. Dobre zdanie zaczyna się od "ja powiedziałem/zrobiłem/zdecydowałem itp." a złe zdanie zaczyna się od "gdyby nie oni"/"jakby była dobra pogoda"/"gdybym potrafił". Poczucie sprawczości nad swoim życiem. Selektywną pamięć najprościej ćwiczyć za pomocą notowania które w internetach funkcjonuje między innymi pod nazwą: dziennik wdzięczności.

Przyłapuję się na tym że pomimo skupiania się na pozytywach są też takie wspomnienia które z dużą intensywnością dają o sobie znać w sposób negatywny. Myślę że nie można całkowicie pozbyć się negatywnych emocji bo to nam potrzebne na przykład po to żeby mieć świadomość swoich preferencji. Poza tym silne negatywne emocje nieadekwatne do sytuacji mogą być "śladem" traumy z dzieciństwa. Nie wiem jak ale trzeba do tej traumy wrócić i wesprzeć te wewnętrzne dziecko które wtedy nie miało aż tylu opcji i możliwości co wewnętrzny dorosły dzisiaj.

 

Plany. Trzeba planować życie. Wszystkich którzy twierdzą że nie planują bo i tak nic potem nie wychodzi odsyłam do akapitu powyżej gdzie piszę o nawykach. Jak mam plan na dzień w głowie to sobie to notuję na kartkę. Nie muszę już pamiętać i dystansuję się od tego co napisałem. Piszę też dużo planów które powtarzają się cyklicznie np. kolejność wykonywania zadań w pracy. Nie potrafię do końca opisać dlaczego uznaję plany za coś ważnego ale czuję że mi to pomaga. Chyba czuję się bezpieczniej jak wiem że zawsze w ten sam dzień tygodnia jadę na basen. Mógłbym w każdy inny dzień ale wybrałem konkretny dzień tygodnia i się tego trzymam. Im mniej spontaniczności tym bardziej przewidywalne staje się życie. Spontaniczność jest ok ale brak jakiegokolwiek planu to proszenie się o problem. No i dobrze jest też mieć plan długoterminowy na następne 15 - 20 lat, polecam.

 

Relacje. Pierwsze co mi przychodzi do głowy to fakt że człowiek naturalnie uczy się na swoich doświadczeniach czyli teoretycznie każda kolejna relacja powinna być choć trochę "lepsza" od poprzednich. Łatwo powiedzieć ale gorzej zrobić. Jestem na etapie wycinania ze swojego życia wszystkich osób które znałem od lat najmłodszych aż po osoby które poznałem na krótko przed terapią. Nie wiem jak to inaczej ująć - mądry nerwicowiec po szkodzie. Nie ma co kisić zgnitego ogóra. Lepiej zacząć coś nowego a od przeszłości się perfidnie odciąć. Nie przesadzam. Autentycznie mam zamiar wygumować z życiorysu całą rodzinę.

Poza tym dobrze jest mieć chociaż jedną osobę na danym etapie życie z którą można rozmawiać "o wszystkim". Trzeba rozmawiać z kimś bliskim na bieżące tematy najlepiej szczerze.

 

Na koniec polecam się edukować i nigdy nie przestawać. Nie napisał bym tego posta gdyby nie kilkadziesiąt książek, kilka terapii i wiele godzin analizowania swoich działań.

Nie potrafię wyczuć co z powyższych informacji może się okazać dla czytelnika istotne a co jest tak trywialne że aż obraźliwe dla tego na wszelki wypadek wypisałem wszystko co mi przyszło do głowy. Niektórzy są na tym forum od zawsze a niektórzy od wczoraj.

I oczywiście to co napisałem to moje opinie i prywatne przemyślenia nic więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.05.2019 o 22:21, minou napisał:

ja nie wiem, czy wyzdrowialam, czy to tylko chwilowa remisja, ale mam nadzieje, ze znalazlam swoj sposob na powrot do zdrowia. Nerwice lekowa mam od dziecka, plus dwa epizody leczonej umiarkowanej depresji. Rok temu czulam sie tak zle fizycznie i psychiczne (wyczerpanie skrajne, zmeczenie, sennosc, apatia, rozne bole, ciagle przeziebienia, stany lekowe, smutek), ze stwierdzilam, ze musze cos zrobic ze soba. Zaczelam od zmiany diety, cwiczen, pilnowania odpowiedniej ilosci snu. Zmiana diety przebiegala powoli, teraz podstawa mojej diety sa produkty weganskie, ale jem mieso/ryby/jajka tak 2 razy w tygodniu. Staram sie nie jesc dodanego tluszczu (np zamiast oliwy daje awokado czy slonecznik do salatek). w skrocie dieta opierajaca sie glownie na nieprzetworzonych produktach roslinnych (zainspirowala mnie ksiazka dr. Campbella "nowoczesne zasady odzywiana"). Poprawa byla powolna, ale od jakis 3 miesiecy praktycznie juz nie mam lekow, mam duzo lepszy humor, nie mam boli, nie jestem wyczerpana. Poprawa jakosci zycia jest znaczna. Nie jestem fanatyczka i nie trzymam sie jakis zasad w 100%, jak mam ochote czasem na chipsy czy lody, to jem, ale podstawe mojej diety stanowia warzywa. I nie probuje juz ograniczac snu ponizje 8 godzin, zeby zdazyc ze wszystkim, priorytet to sie wyspac. Starams ie tez trenowac i sporo ruszac. Nie jest idealnie, ale jest tak dobrze jak naprawde dawno nie bylo i robi sie coraz lepiej

I jak ze zdrowiem? Nadal utrzymujesz dietę? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.02.2023 o 21:38, Wirginia Zachodnia napisał:

I jak ze zdrowiem? Nadal utrzymujesz dietę? 

Niestety nie. Problem w tym, ze bardzo trudno było zbilansować dzieciom dietę fleksitariańską czy wegańską, jedno np nie cierpi praktycznie żadnych roślin strączkowych. Gotowanie zajmowało sporo czasu i często na talerzu zostawało niestety to akurat, co powinno było zniknąć. Mój były mąż uwielbia gotować i często np stał 2 godziny w kuchni żeby zrobić jakieś parówki z marchewek a wszystko szło do kosza. Wytrzymaliśmy z rok albo i więcej, także i tak nieźle!

Teraz jestem po rozwodzie i mam bardo absorbującą pracę i nie jestem w stanie gotować osobno dla siebie i dla dzieci.

Widzę po moich wynikach, ze w okresie wegańskim miałam super poziom cholesterolu i w ogole bardzo dobre wyniki, teraz są w normie mniej więcej, ale gorsze.

Nadal jest tak, ze nie jemy prawie w ogóle wędlin, białego pieczywa, produktów z białej mąki, butelka oleju wystarcza mi na kilka miesięcy itd. Produkty mleczne jemy bez laktozy (stwierdzona nietolerancja), czerwone mięso sporadycznie, może raz na 2 mies, świni prawie w ogole. Staram się robić smoothie, szejki owocowo warzywne itd.

Poza tym w międzyczasie dostałam diagnozę ciężkiego adhd i biorę leki. To pomogło na lęki, depresje, koncentracje, ale leki zmniejszają apetyt, cały dzień prawie nie jem a potem wieczorem mam ochotę na coś śmieciowego. W rezultacie czuje się dość słabo, łatwo się męczę. Muszę nad tym koniecznie popracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@minouprzykro mi z powodu rozwodu. Życzę zdrowia. Od kilku miesięcy nie jem wieprzowiny i przestały boleć mnie stawy. Dla mnie wegetarianizm byłby zbyt dużym wyrzeczeniem. Na samych warzywach zbyt szybko robię się głodna. Pieczywo mam ograniczone do minimum. Gotowanie przy zdrowym odżywianiu wymaga sporo czasu. To bardzo zniechęca. Wracając do mięsa, to jem drób i wołowinę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Wirginia Zachodnia napisał:

@minouprzykro mi z powodu rozwodu. Życzę zdrowia. Od kilku miesięcy nie jem wieprzowiny i przestały boleć mnie stawy. Dla mnie wegetarianizm byłby zbyt dużym wyrzeczeniem. Na samych warzywach zbyt szybko robię się głodna. Pieczywo mam ograniczone do minimum. Gotowanie przy zdrowym odżywianiu wymaga sporo czasu. To bardzo zniechęca. Wracając do mięsa, to jem drób i wołowinę. 

Dzięki!

Czasem mała zmiana w diecie może pomoc, niektóre badania np wskazują, ze różne dodatki do żywności, barwniki itd, nawet jeśli nie przekraczają dozwolonych wartości w jednym produkcie, mogą być spożyte w dużo za dużej dawce jeśli jesz kilka takich przetworzonych produktów dziennie. U dzieci te wszystkie pakowane przekąski mogą nawet wywołać nadaktywność myloną z adhd. 
Dla mnie gotowanie dla dzieci było czasochłonne, bo to trzeba bilansować i musi im smakować. Mi byłoby łatwiej. Mogę zjeść np marchewkę z humusem albo zmiksować migdaly, banana, płatki owsiane z mlekiem i mam zdrowy posilek w 5 min. Dzieci bardziej chcą czegoś, co wyglada jak pełny ciepły obiad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, minou napisał:

 

Czasem mała zmiana w diecie może pomoc, niektóre badania np wskazują, ze różne dodatki do żywności, barwniki itd, nawet jeśli nie przekraczają dozwolonych wartości w jednym produkcie, mogą być spożyte w dużo za dużej dawce jeśli jesz kilka takich przetworzonych produktów dziennie. U dzieci te wszystkie pakowane przekąski mogą nawet wywołać nadaktywność myloną z adhd. 
 

Powiedziałam pewnemu 60-letniemu mężczyźnie o ty, że lepiej się czuję, gdy nie jem wieprzowiny. On również zastosował eliminację tego mięsa i przy tym pozostał. A do tej pory jadł bardzo często ten produkt, gdyż wędził na własne potrzeby wędline i kiełbasę. Zmiana  o 180 stopni. Najwyraźniej odczuł dość duże korzyści zdrowotne. Jak czytam przepisy dietetyków dotyczące potraw mięsnych , to głównie  podają drób. A z warzyw to zauważyłam że prawie w ogóle nie stosują soi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie „wyzdrowieję” bo moja diagnoza jest wrodzona i nieuleczalna (adhd/autyzm). Ale wiele lat leczono mnie na skutki tych diagnoz - nerwicę lękową z epizodami różnych fobii i hipochondrii oraz 2 epizody depresji. Teraz biorę leki na adhd i mogę powiedzieć, ze o ile nie wiem, czy pomaga w 100% na adhd (no bo skąd ja mam wiedzieć jak powinien się czuć normalny człowiek) o tyle jest to najlepszy lek na nerwicę lękową jaki próbowałam. Od prawie 20 lat biorę doraźnie benzodiazepiny (w małych dawkach, krótkich ciągach i z dużymi, nawet kilkuletnimi przerwami. Tolerancja się niestety rozwinęła, ale nie zwiększam nigdy dawki wiec nie ma uzależniania), byłam tez leczona antydepresantami ale efekt był średni. Benzo nie można brać długo, antydepresanty można, ale skutki uboczne zniechęcają. A na medikinecie mogę być dłużej, nie mam skutków ubocznych i całkowicie zniósł lęk. Dodatkowo to działanie nie zmniejsza się. Np benzo szybko przestaje działać, trzeba zwiększać dawkę żeby utrzymać efekt. Metylo tez daje pewną tolerancję, ale nawet po pół roku gdzie sam lek działa np słabiej na koncentrację, dalej działa tak samo dobrze na lęki. Nerwica była zawsze najbardziej obciążającą z szerokiej palety moich dolegliwości, jednocześnie ma naprawdę kiepskie możliwości leczenia, wiec fakt, ze znalazłam w miarę bezpieczny i skuteczny lek, który likwiduje moje lęki to ogromny sukces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, minou napisał:

 Od prawie 20 lat biorę doraźnie benzodiazepiny.... Tolerancja się niestety rozwinęła, ale nie zwiększam nigdy dawki wiec nie ma uzależniania),

 

Benzo nie można brać długo, antydepresanty można, ale skutki uboczne zniechęcają.

?? Bzdury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, minou napisał:

Ja nigdy nie „wyzdrowieję” bo moja diagnoza jest wrodzona i nieuleczalna (adhd/autyzm). Ale wiele lat leczono mnie na skutki tych diagnoz - nerwicę lękową z epizodami różnych fobii i hipochondrii oraz 2 epizody depresji. Teraz biorę leki na adhd i mogę powiedzieć, ze o ile nie wiem, czy pomaga w 100% na adhd (no bo skąd ja mam wiedzieć jak powinien się czuć normalny człowiek) o tyle jest to najlepszy lek na nerwicę lękową jaki próbowałam. Od prawie 20 lat biorę doraźnie benzodiazepiny (w małych dawkach, krótkich ciągach i z dużymi, nawet kilkuletnimi przerwami. Tolerancja się niestety rozwinęła, ale nie zwiększam nigdy dawki wiec nie ma uzależniania), byłam tez leczona antydepresantami ale efekt był średni. Benzo nie można brać długo, antydepresanty można, ale skutki uboczne zniechęcają. A na medikinecie mogę być dłużej, nie mam skutków ubocznych i całkowicie zniósł lęk. Dodatkowo to działanie nie zmniejsza się. Np benzo szybko przestaje działać, trzeba zwiększać dawkę żeby utrzymać efekt. Metylo tez daje pewną tolerancję, ale nawet po pół roku gdzie sam lek działa np słabiej na koncentrację, dalej działa tak samo dobrze na lęki. Nerwica była zawsze najbardziej obciążającą z szerokiej palety moich dolegliwości, jednocześnie ma naprawdę kiepskie możliwości leczenia, wiec fakt, ze znalazłam w miarę bezpieczny i skuteczny lek, który likwiduje moje lęki to ogromny sukces.

Na jakim konkretnie leku na adhd jesteś? Ja sam się zastanawiam czy moje leczenie nie powinno być zmienione bo wyraźnie mieszczę się w spektrum adhd/autyzmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×