Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro już taki temat jest... U mnie flustracja nie pojawiła się za to mega frustracja tak. :)

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moja nerwica poszła sobie. Przynajmniej ja nie czuję się jak osoba znerwicowana. Przepis na zdrowie? Ogromna chęć zmiany, wprowadzenie zmian i psychoterapia. Działa i to całkiem nieźle. W końcu jestem sobą i taką się lubię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

 

Czy ktoś z "wyzdrowieńców" byłby chętny, żeby pogadać na priv z zdrowiejącą? ;) Nie za bardzo lubię i potrafię pisać na forum, szukam więc kogoś kto chciałby się podzielić swoim doświadczeniem na priv. Leczę się od 7 lat na zaburzenia lękowo-depresyjne, od 3 lat jestem w psychoterapii i zastanawiam się czy już czas pogodzić się z tym, że ta przypadłość zawsze będzie mi towarzyszyć, czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Ciekawa jestem jak długo trwała Wasza droga do wyzdrowienia? Jeśli ktoś chętny na priv to zapraszam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

 

Czy ktoś z "wyzdrowieńców" byłby chętny, żeby pogadać na priv z zdrowiejącą? ;) Nie za bardzo lubię i potrafię pisać na forum, szukam więc kogoś kto chciałby się podzielić swoim doświadczeniem na priv. Leczę się od 7 lat na zaburzenia lękowo-depresyjne, od 3 lat jestem w psychoterapii i zastanawiam się czy już czas pogodzić się z tym, że ta przypadłość zawsze będzie mi towarzyszyć, czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Ciekawa jestem jak długo trwała Wasza droga do wyzdrowienia? Jeśli ktoś chętny na priv to zapraszam :)

 

 

Kurcze ja w samym twoim wpisie wyczuwam jakiś konflikt. Piszesz, że zdrowiejesz ale jednak musisz pogodzić się z chorobą. Rozumiem, że człowiek nie do końca musi być super zdrowy szczególnie w tej chorobie(mam zdiagnozowane to samo), ale zdrowienie i pogodzenie się z chorobą to do mnie nie przemawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja można powiedzieć nie w 100% ale wyzdrowiałem. Stwierdzone zaburzenia lękowe, lęk z somatyzacją. Najgorsza była somatyzacja bo oddziaływała na żołądek (małe łaknienie, skurcze żołądka, niestrawności, zarzucanie żółci, zapalenie śluzówki, nadżerki) z tego powodu dosyć znacznie schudłem przy 185 cm/ 53 kg. Trudności miałem z wypełnieniem dokumentów różnych (czy dobrze wypelnilem), dawałem innej osobie do sprawdzenia i mówiłem "wez juz to schowaj bo ja nie moge na to patrzec". Rozpocząłem leczenie od sulpirydu ( do 150 mg doszedłem, obecnie 50), który zmniejszył somatyzację, zwiększył łaknienie i podleczył mi troche zołądek, dodatkowo brałem 2 leki gastrologiczne. Jednak na lęki mi nie pomógł. Nastepnie zacząłem przyjmować citaxin (citalopram) dawkę zwiększałem do 30 mg i myślę, ze ta jest optymalna, lęki się zmniejszyły. Równolegle prowadziłem w miare mozliwosci psychoterapie panstwowa, starałem sie także wiarą podtrzymywać na duchu, kilka razy byłem na Mszy sw z modlitwa o uzdrowienie, gdzie budowały mnie swiadectwa ludzi uzdrawianych, zawsze stamtad wychodzilem z takim pokojem w sercu i radoscia. Obecnie czuje sie duzo lepiej, pracuje, przytyłem od tamtego czasu 28 kg. Jednak lęk probuje czasem sie zakradac chocby przy podejmowaniu wazniejszych decyzji, ale próbuje nad tym panować. Niestety pozostało oddziaływanie leków na moją głowę, czasem takie uczucie nie do zniesienia,ze w delikatny sposob glowe ci rozsadzi, ze nie mozesz w miejscu wysiedziec, tak zazwyczaj bylo przy zmianie dawek. Pozostaje tylko rozeznanie sytuacji w jakim czasie i czy wogóle odstawiac leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich forumowiczów :) Trzeba się pochwalić, a co :D Od zawsze byłam wesołą osobą, wszędzie mnie było pełno. Jednak przez przykre doświadczenia to się zmieniło. Ok. 6 lat temu jeśli można tak powiedzieć to "zapadłam" na fobię społeczną. Wraz z upływem czasu lęki i cała fobia się powiększały. Miałam oprócz dużych lękow przy przebywaniu z ludźmi, jak i przed różnymi spotkaniami, telefonami także objawy somatyczne i to dość duże. Po wizytach u psychiatry okazało się, że nie moge brać leków przeciwlękowych, chyba że doraźne. Bez leków zdecydowałam się na terapię. Trafiłam na wspaniałą osobę, która bardzo mi pomogła, naprowadzała na właściwy tor. Teraz, po pół roku terapii o dużej częstotliwości i mojej dużej walce mogę śmiało powiedzieć że fobii prawie nie ma. Prawie, bo oczywiście od czasu do czasu złapie mnie jakiś lęk, ale już mniejszy i bez dolegliwości somatycznych. Nawet mam mniejszy problem w wystąpieniami publicznymi. Już nie unikam ludzi. Jednak terapia terapią, a wiem że gdybym nie współpracowała z terapeutą to nic bym nie osiągnęła. Także życzę wszystkim jak najszybszego powrotu do zdrowia. Trzymajcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę powiedzieć z perspektywy czasu, że jestem zdrowa. Ale wiem, że może być nawrót. Opłacił się cały wysiłek przetrwania objawów niepożądanych, moje dawne sprawy, które przyczyniły się do depresji na pewno są zamkniete. Natomiast wiem, że nie pozbędę sie bólu z dzieciństwa i to żadną terapią ani lekami. Po prostu on we mnie jest i bedzie. Ale póki co jest cicho, nie mam objawów bólowych. Przetrwałam cierpienie psychiczne i fizyczne, ale najważniejsze jest dla mnie to, że wiem ze moge zyc bez bólu. To jest niesamowite uczucie :) I wiem, ze jeżeli wróci to je pokonam. Jestem realistką i wiem też że zycie niesie rozne sytuacje, czasami gorsze chwile i człowiek może znowu wpaść w doł i sie załamać, ale wiem też że mozna to przejść...i że bedzie lepiej.

:yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę, że wyzdrowiałam, po latach ilu? 6-8? Jestem pewna, że wszyscy, wszyscy, którzy podjęliśmy walkę jesteśmy MISTRZAMI! Choć depresja mnie ściga, to wiem, że już jestem silna i nie pozwolę się sobie roztrzaskać jak dawniej. Teraz chcę pomagać innym uwierzyć, że warto działać, podjąć terapię, leczenie, dzielić się swoim doświadczeniem. I te dwa wątki staram się łączyć pisząc bloga (na którego serdecznie zapraszam!) , by przekazać dobre wieści, rozwiać niepewności (jeśli się da) i przewalczać to co jeszcze we mnie siedzi..ale siedzie już tak mało, mało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ja coś powiem, bo po paru latach sobie przypomniałem o tym forum i pomyślałem, że może komuś pomogę. Moich postów jest pełno pewnie gdzieś w latach 2008-2010 nie pamiętam już dokładnie. Miałem nerwicę lękową wiele lat, następnie dołączyła do niej nerwica natręctw. Trwałoby to o wiele krócej gdybym mając 15 lat wiedział, że to nerwica, a nie moja chora wyobraźnia i zwykłe lęki. Po paru latach nie dało się tak żyć i nie mogłem funkcjonować, dopiero wtedy dostałem się w ręce odpowiednich lekarzy (psychiatry i psychoterapeuty). Nie brałem żadnych leków, ponieważ mój psychiatra powiedział, że jestem młody i sobie z tym poradzę, mówił, że lekami nerwicy nie wyleczę i miał rację. Leczenie rozpocząłem w wieku 20 lat, terapia psychodynamiczna w Rzeszowie, przez pierwsze 10 miesięcy 2 razy w tygodniu, następnie 2 lata raz w tygodniu. I udało się, jestem zdrowy, zapomniałem co to nerwica i teraz nawet nie jestem w stanie zrozumieć tamtego stanu. Jestem pewny siebie odnoszę sukcesy w każdej dziedzinie życia, wg. mnie ludzie mnie bardzo lubią i odbierają jako kogoś bardzo wesołego, kogo wszędzie pełno. Moim zdaniem każdy ma ogromne szanse coś takiego osiągnąć. Powiem więcej... większe są szanse na taki optymistyczny obrób spraw, niż na porażkę. Po prostu trzeba się poświęcić terapii i normalnemu życiu, a zdystansować do objawów (wiem, że łatwo się mówi, ale to bardzo możliwe po paru miesiącach).

 

Jeszcze jedna sprawa, wbrew pozorom w temacie "wyzdrowiałem/wyzdrowiałam' jest mało postów, ale uwierzcie mi, że tutaj powinno być ich znacznie więcej. Po prostu, gdy ktoś już lepiej się czuje i wraca do życia, nie zagląda tutaj, bo po co ;)

 

Tym optymistycznym akcentem chyba zakończę mój post. Ja swoją walkę z nerwicą miło wspominam, poznałem ciekawych ludzi, mam dużą wiedzę na ten temat i wydaje mi się, że teraz niczego się nie boję i jestem nie do ruszenia ;) Poza tym przez większą część leczenia, szczególnie tą po roku od początku

terapii radziłem sobie dość dobrze (co nie znaczy, że nie miałem okropnych lęków i bardzo złych stanów, bo były częste) i stopniowo powoli zaczynałem się cieszyć wszystkim.

 

3majcie się a gdy już wyjdziecie z nerwicy nie zapomnijcie o tym tutaj napisać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chad z psychozami

 

Wiesz, to jest akurat okresowe, więc zawsze może wrócić.

Wszystkie objawy zniknęły, ale to walka trzyletnia, w której wiele razy zmieniałam leki, byłam bliska śmierci, umierałam żyjąc.

Teraz żyję normalnie no dobra od 3-4 miesięcy. Nie mam depresji, manii schiz ew. hipomania.

Wiem, że to krótko, boję się, że to wróci i się wtedy znów zalamię.

Pozostały problemy mniej wynikające z choroby nadwrażliwość, ale mniejsza już, czy problemy z kontaktami z ludźmi, ale nie aż takie jak dawne.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×