Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam


maggoth

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 22 lata... pierwszy raz jestem na tego typu forum. Właściwie to nie wiem, od czego zacząć.

 

Nie byłem u żadnego psychologa, psychiatry, nie wiem, raczej nie widzę w tym sensu. Ale chyba powinienem... od dość długiego czasu zdaje się, że mam ciężką nerwicę. Łatwo wybucham gniewem, najmniejsze niepowodzenie powoduje we mnie brak chęci i motywacji, jestem facetem, a wieczorami płaczę jak dziecko nad zepsutą zabawką. Ale teraz będzie najgorsze...

 

Jestem zakochany. Ostatnie nieco ponad 2 lata to najcudowniejszy okres jak dotąd w moim życiu. Oboje mieliśmy na swoim punkcie obłęd. To było nie do opisania, jak bardzo się kochamy. Wspólne plany, marzenia. 4 dni temu mnie zostawiła. Z moją nerwicą i, jak podejrzewam, depresją. Stałem się wrakiem. Sięgnąłem dno. Od środy wytrzeźwiałem dopiero kilka godzin temu. Jestem rozstrzęsiony. Kołacze mi serce, ciężko się oddycha, brzuch boli. To był IDEALNY związek. A jednak...

 

Zostawiła mnie, bo dawała mi już szanse do poprawy i zmarnowałem ostatnią. Narobiłem jej dużo krzywd, wszystko mi wybaczała. Byłem zbyt porywczy, nerwowy, oboje powiedzieliśmy sobie dużo przykrości. Tym razem, gdy usłyszałem, że to koniec, zalałem się łzami. Zatrzymywałem ją, próbowałem rozmawiać. Nic z tego... do dziś nic sie nie zmienia i nic nie wskazuje na to, by coś się zmieniło. Gdy pytam, czy możemy porozmawiać, odpowiada, że nie mamy o czym już. Najgorsze są chyba dwa teksty: że "nadal mnie kocha" i "mam o siebie dbać bo jestem zbyt cudowny żeby się stoczyć"... nie mam już szansy, za późno, nie chce rozmawiać, cierpi. Robię co tylko mogę żeby przeprosić, WYBŁAGAĆ choćby spotkanie i rozmowę. Nadaremnie. Obawiam się, że to naprawdę koniec, tylko po prostu to jeszcze do mnie nie dotarło.

 

Już od dawna mam nieleczone myśli samobójcze, które przez te dni się nasiliły. Zdaje się że to i tak cud, że nic sobie nie zrobiłem, skoro 4 dni nie wychodziłem z cugu alkoholowego. Często myślę o zabiciu się. Pracuję, muszę jutro rano wstać, a zwyczajnie się tego boje. Myślę, żeby się zwolnić, bo zwyczajnie nie dam sobie rady w pracy. Nie wiem, co ze sobą zrobić...

 

Dostałem wsparcie od kolegów, znajomych, rodziców, porozmawiają ze mną. Nawet mam kontakt z jej znajomymi. Marzy mi się tylko to, żeby jednak to sie zmieniło, żeby wróciła. Dużo jednak czasu spędzam przy komputerze, potrzebuję pomocy... nie daję sobie zwyczajnie rady, jestem facetem a nie potrafię powstrzymać łez, nie potrafię sobie poradzić... nie mogę przestać o niej myśleć, nie mogę przestać się bać, że to naprawdę definitywny koniec... wole, żeby stado słoni przebiegło mi po głowie niż odczuwać TAK OGROMNY ból tak bardzo rozdartego serca... wydawać się może banalne, ot zwykła historia nieszczęśliwej młodzieżowej miłości, jakich tu zapewne od groma. Ale ja Ją kocham... kocham Ją ponad życie, nawet własne, a ona zwyczajnie po dwóch cudownych latach zerwała...

 

Przepraszam za chaotyczne pismo, ale jestem po prostu rozstrzęsiony...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maggoth, nie chcę ci robić głupiej nadziei, ale może jak zaczniesz się leczyć, to ona zechce do ciebie wrócić. Możesz sobie obiecywać, że się poprawisz, ale sam powidziałeś jaki potem był efekt.

Nie wydaje mi się, że gdyby teraz wróciła, to ty nie zacząłbyś od nowa burzyć waszego związku.

Idź do psychiatry i udowodnij jej, że coś jednak robisz ze sobą.

 

Jeśli to nie podziała to lepiej odpuść, może rzeczywiście zmarnowałeś ostatnią szansę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę bardzo ciężko jest odpuścić. Chcę iść do lekarza, bo to zdecydowanie za długo trwa... nie potrafię się uspokoić, jak się domyślam czeka mnie taka sama nieprzespana noc jak od dłuższego czasu, to wszystko to jeden wielki ból... mam nadzieję znaleźć tu trochę bratnich dusz. Znajomi i rodzice mi nie pomogą, wśród mojego najbliższego otoczenia nie ma osób z takimi problemami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maggoth, wiesz ja nie mam żadnych sukcesów na tym polu, ale pisać posty mogę ;)

 

Uspokój się, nie pisz do niej pod wpływem emocji, bo się wtedy tylko pogrążasz, a ona może całkowicie zerwać kontakt, widząc do jakiego żałosnego stanu cię doprowadza.

 

Powiedz jej, że zaczynasz leczenie i tym razem za twoją poprawą nie idą jedynie słowa.

Skoro pisała, że cię kocha, to może zrozumie i da kolejną, myślę, że tym razem definitywnie OSTATNIĄ szansę.

 

Ale ja nie jestem nią i w ogóle was nie znam, więc mogę się mylić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maggoth, z myślami samobójczymi powinieneś się móc wcisnąć przed kolejkę.

Mi tak kiedyś lekarz rodzinny załatwił.

Idź jutro do lekarza rodzinnego i porozmawiaj z nim.

 

Zresztą nawet bez skierowania, na telefon rejestrowałem się już na 2 dni do przodu, nie zamartwiaj się tym póki nie ma problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogóle popełniłeś błąd,że nie udałeś się do żadnego specjalisty.Oni nie gryzą,a pomagają. To samo nie przechodzi a raczej się pogłębia jeśli to zaniedbasz. Może porozmawiaj z nią,że pójdziesz na terapię i może będzie kolejna szansa,czego Ci życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś u lekarza pierwszego kontaktu, po tym co powiedziałem dostałem skierowanie do szpitala. Pani doktor powiedziała, żebym się przeszedł, zobaczył, żeby ze mną porozmawiali. Wolałbym, żeby obyło się bez hospitalizacji, chociaż z drugiej strony... nie sądzę, że chciałbym spędzić tygodnie w psychiatryku. Ale poza lekarzem, byłem dziś w starostwie u psychologa w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie (ktoś mi powiedział, że można przyjść w kryzysie, bezpłatnie, bez wcześniejszych rejestracji)... porozmawialiśmy, powiedziałem jej to, co wczoraj wam, albo i więcej. Umówiła mnie na wizytę na środę. Zobaczymy co z tego wyjdzie... żyję tylko i wyłącznie nadzieją, że Ona się odezwie. Chociaż widzę już, że to niemożliwe.

 

Potrzebuję teraz ludzi, rozmów i towarzystwa, ale najbardziej o czym marzę to Jej odzew...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj pisałem, napisałem Jej dużo. Myślałem, że napisze znowu "nie zmienię zdania", jednak nie odpisała nic. Najdziwniejsze jest to, że nadal trzyma wspólne zdjęcia na facebooku, bez zmian. W dzień rozstania nadal twierdziła, że kocha i nie przestanie. Twierdzi, że nie chce żebym się stoczył i chce dla mnie jak najlepiej. Po co to? Żeby mnie bardziej wgnieść w ziemię, żebym jeszcze bardziej umierał z żalu i robił sobie nadzieje...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maggoth, nie spamuj jej, bo właśnie wtedy widzi jak się pogrążasz i celewo cię ignoruje, żebyś przestał.

Jak będziesz tak dalej robił, to wyrzuci cię ze znajomych, żebyś się nie gapił na jej profil, a jak dalej będziesz do niej pisał to cię zablokuje, może nawet nie będzie się cackać i od razu dostaniesz blocka.

 

Co jej pisałeś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówiłem dziś już sporo u psychologa, ale to kropla w morzu tego, co jeszcze mam jej do powiedzenia... troche się martwię o pracę. Tu gdzie mieszkam o nią ciężko, wolałbym sie utrzymać. Ale robie mnóstwo błędów, nie potrafie się skupić, proste pracownicze obowiązki zwyczajnie kaleczę. Nie potrafię się skupić, każda myśl, choćbym nie wiadomo jak bardzo uciekał, wraca do Niej. A naprawdę staram się nie myśleć... i co chwile tylko wspomnienia, co chwile obrazy wspólnych cudownych chwil, obrazy miejsc... to jest nie do zniesienia. Zniosłem w swoim niedługim życiu różne nie fajne przeżycia, poradziłem sobie. Z tym już poradzić sobie nie mogę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maggoth, utrata pracy na pewno ci nie pomorze, ani w życiu, ani w miłości.

Postaraj się zająć czymś innym i liczyć na to, że będzie dobrze, że się odezwie i do ciebie wróci. Może to okłamywanie się, bo nie masz pojęcia jak to się potoczy, ale tak przynajmniej będziesz mógł jakoś funkcjonować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień, kilka głębszych których nie powinienem, ale bez nich jest ciężko. Mam świadomość że alkohol zepsuje jeszcze więcej, ale bez niego w glowie, w umyśle jest gorzej. Jest o wiele gorzej. "Świat po dziewczynie się nie zawalił" to pojęcie tak względne, że głowa mała. WASZ świat się nie zawalił. Mój jest na skraju destrukcji. Gorzej być naprawdę nie może.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Skorzystaj lub nie, zrób co chcesz. Po pierwsze, żadna kobieta i żaden mężczyzna, nie jest warta by dla niej umierać. Chyba, że tym możesz ocalić jej (jemu) życie. W innym wypadku, tylko je komuś ... z... zepsujesz je. Skoro ją kochasz, to chyba tego nie chcesz. To było po primo. Po secundo, na czym polega twój problem? Chcesz żeby Ona wróciła, czy chcesz coś zrobić ze sobą, a może chcesz żeby wrócila i zostala? To jest istota. Odpwiedz sobie sam :) Tertio: nigdy nie kręć flmów, na podstawie tego co ktoś mówi (w tym przypadku, twoja dziewczyna). Quatro; rozumiem twój zal i rozgoryczenie, ale myśle, że świat wielu tutaj się zawalił czy zachwiał, i dlatego tu są. Quinto: Mao Tse Tung powiedział:"Moment, w którym doświadczasz bolesnej straty, może być w istocie chwilą, w której zostałeś najhojniej obdarowany" Tfu, sorry, to był Dalajlama. Weź sobie to. On sie nie obrazi. I Sexto: Przestań chlać i zawalcz o coś. Ale od siebie zacznij. JUŻ!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę coś zrobić ze sobą na tyle, żeby wróciła i została. Jednocześnie mój umysł i ciało nie mogą znieść tego, że odeszła, jak sama twierdzi, bezpowrotnie. Tak bardzo chciałbym o tym wszystkim nie myśleć, tak bardzo chciałbym zająć się pracą i własnym życiem, ale myśli, wspomnienia, miejsca nie pozwalają mi na to. Chcę, naprawdę chcę zacząć od zmiany siebie. Ale jestem po prostu w opłakanym stanie. Mimo wszystko Kair, 1234qwerty, wasze słowa są w pewnym stopniu pomocne. Chwiejnie staram się ich trzymać i... zobaczymy, co z tego wyniknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×