Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

perla, jestem jestem, mam wprawdzie ostatnio mnóstwo ciężkiej pracy - ale na forum zawsze nieco czasu znajdę. :)

 

Jeśli o ten śluz chodzi.. z tego co mi wiadomo, w skład każdego kału i zawsze wchodzą złuszczone nabłonki i śluz jelitowy.. sam śluz jest rzeczą normalną i pożyteczną. Czasem jednak jest go „za dużo” a to z rozmaitych przyczyn. O jednej wspomniał Imbir i ma rację – śluz, zwłaszcza gdy jest go dużo, jest jednym z podstawowych kryteriów diagnozowania ZJD. Niemalże zawsze przy tej chorobie występuje.. a to dlatego, że choroba ta, charakteryzuje się częstymi biegunkami często na przemian z zatwardzeniem – co bardzo męczy jelita (pobudza do zwiększonej produkcji śluzu). To jest jedna z przyczyn. Pozostałe to wszystkie te, które mogą mieć związek z np. biegunkami. Chociażby takie banalne zatrucie. Wówczas też jest biegunka i też jest śluz. Innymi słowy: jeśli jest biegunka, jest śluz (czasem po silnych biegunkach, można wyoróżniać się samym śluzem, jako że nie ma już czym a jelita wciąż „pracują”). Jeśli jest silne i długotrwałe, chroniczne zatwardzenie – też jest śluz (tylko różnic się może nieco konsystencją o czym możesz poczytać w linku poniżej). Jeśli takie problemy dzieją się naprzemiennie – też jest śluz. Śluz jest zawsze tam, gdzie dzieją się rewolucje żołądkowo-jelitowe.

 

http://sal-pol.com.pl/?sluz-w-stolcach,882

 

Podejrzewam, że ze względu na nerwicę, masz rozregulowane jelita.. (po za występowaniem śluzu, pasuje też charakterystyczne „przelewanie”) stres, lęki, nerwy.. to wystarczy by miewać biegunki czy zaparcia a w konsekwencji: większą ilość śluzu w kale. Jak zwykle nie pozostaje Ci nic innego, jak przestać się martwić. :) No i warto jeszcze dodać, że nerwica lubi współtowarzyszyć ZJD a i są też przesłanki, że może ów zespół powodować (być przyczyną). .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Zetvi dzieki za informacje tylko juz ci wytlumacze.

 

Ja nie mam sluzu raczej nie widze go. Od okolo ponad tygodniu zaczelam sie luzno znowu zalatwiac. NIe jest to stolec uformouwany i miekki jak gabka rozwala sie odrazu. Nie raz jest cos troszke twardego ale jest jakby owleczony tym wlasnie miekkim pakpwatym. Nie wiem jem normalnie juz bralam priobiotyk ale po nim znowu sie wiecej wyprozniam. Ja juz nie wiem co robic zeby to powrocilo do normy skad te luzniejszy stolec skoro jem normalnie acha widzialam nie raz skorki z pomo\idora czy nawet kielbasy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę perla jednak, że mimo wszystko ten kał jest rozluźniony przez zwiększoną ilość śluzu i nabłonków w nim – i jest to z całą pewnością efektem Twoich nerwów, stresu, lęków.. bo zauważ, że mnóstwo uwagi poświęcasz temu zjawisku – przyglądasz się, boisz, masz nastawienie „oczekujące”, ciągle się tego spodziewasz i próbujesz z tym walczyć probiotykami. I to będzie się Tobie przytrafiało – tak długo, jak długo będziesz się tym przejmować. Samo przyjmowanie probiotyków czy jakiś specyfików na tą dolegliwość już jest „zainteresowaniem”.. na moje niedoświadczone gastrologicznie w prawdzie oko, powinnać (oczywiście jeśli nie zalecił tego lekarz) odstawić lekarstwa i w spokoju poczekać, z nastawieniem, że to minie. :)

 

To ja może powiem tak nieco humorystycznie: z jelitami czy żołądkiem jest tak, że to one „odzywają” się jako pierwsze przy stresie, nie mówiąc już o lękach czy nerwicy.. zdrowi ludzie, nie mający nawet najmniejszych problemów nerwowych, przy stresujących sytuacjach (egzaminy, matura, nowa praca etc.) dostają biegunek, rozwolnień, zatwardzeń i innych nieprzyjemnych atrakcji. Na przykład udowodniono nie raz, że człowiek w sytuacji zagrożenia dosłownie „popuszcza”, że tak brzydko powiem „robi pod siebie” - a więc przez lęk przyspiesza sobie metabolizm, powoduje biegunki.. najczęściej zdarza się to w sytuacji, kiedy życie jest zagrożone. Więźniowie skazywani na karę śmierci absolutnie zawsze w ostatnich minutach życia mają silne biegunki. Bo się boją. Ty też w pewien sposób obawiasz się śmieci, bo nastawiasz się na jakąś chorobę (Crohna, nowotwór lub coś w tym rodzaju), bo masz nerwicę lękową. Nic więc dziwnego, że miewasz chroniczne biegunki.. to naprawdę może doprowadzić do ZJD.. ja osobiście jestem zwolennikiem teorii, że nerwica lękowa poprzedza ZJD, że na to nie chorują osoby spokojne, pozbawione lęków.. to choroba nerwicowców.

 

widzialam nie raz skorki z pomo\idora czy nawet kielbasy.

 

Tak, bo już w definicji biegunki, zwyczajnej biegunki czytamy, że ma ona znamiona śluzu i niestrawionych resztek jedzenia. To normalne. Powiem więcej, przy bardzo intensywnych biegunkach, możesz zaobserwować krew w kale (!) i w razie takiego zjawiska, nie potrzeba panikować.

Ludzie potrafią całymi latami mieć biegunki albo luźne stolce.. często z uczuciem przelewania a nawet silnego kłucia we wszystkich kwadrantach brzucha.. - to są nerwy. Ja to nazywam "jelitowym przeżywaniem problemów", jeśli ktoś "jelitowo" przeżywa stres czy lęki - będzie miał takie sensacje dopóki się stresora czy lęków nie pozbędzie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własnie odebralam wynik badan MRI nie mam jednak zadnego guza mozgu,glejaka,tetniaka ani SM.

Ale znow martwie sie moim OB.;(

 

-- 19 wrz 2011, 13:15 --

 

Własnie odebralam wynik badan MRI nie mam jednak zadnego guza mozgu,glejaka,tetniaka ani SM.

Ale znow martwie sie moim OB.;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zetvi ja wiem ale roznie znowu bywa nie wolno wszystkiego na nerwy zganiac:)Mnie boli brzuszek powyzej pepka jest on rozlegly ale bardziej w tych okolicach.Juz nie biore priobiotyku bo widze ze to sensu nie ma.Jedynie pije orzecha zrobionego. A powiedz czy przy refluksie moga byc nudnosci bo one mi towarzysza co prawda nie caly czas tylko nagle taki gorac przychodzi i poszcza ale powtarza sie to w sciagu dnia jak to eliminowac?? W tamtym roku napewno pamietasz ze podobnie mialam te papki i od stycznia mialam normalnie zdarzalo sie raz na tydzien a teraz juz ponad tydzien znowu ech:(

 

skohinka a jakie masz OB??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie! Ja zmagam się z hipochondrią już od małego dziecka. Teraz jednak przeżywam najgorszy moment w życiu. We wcześniejszych postach widziałam, że ktoś przezywał nierówność swoich źrenic. Ja właśnie teraz mam jazdy z tego powodu. Opiszę wszystko od początku.

 

Miesiąc temu zaczęło boleć mnie oko z dnia na dzień. Kuło, miałam wrażenie ciała obcego gdzieś w głębi gałki. Wkręcałam sobie raka oka, czytałam mnóstwo artykułów na ten temat, dosłownie paraliżowało mnie ze strachu, na okrągło ryczałam a domownikom mówiłam, że jak wykryją to nie pozwolę na usunięcie mi oka tylko załatwię sobie morfinę i umrę. U okulisty okazało się, że to głębokie i dość silne podrażnienie spojówki szczególnie w prawym oku. Dostałam krople antybiotykowe, po których po 7 dniach wszystko miało przejść. Na wstępie oczywiście przeczytałam ulotkę a szczególnie część o działaniach niepożądanych. Po kilku dniach stosowania kropli zauważyłam przynajmniej jeden z nich, zaczęłam panikować i poleciałam do szpitala okulistycznego(niedaleko mojego domu) gdzie niestety mnie nie przyjęli bo nie byłam nagłym przypadkiem. Krople stosowałam nadal. Po siedmiu dniach nic nie przeszło i poszłam znów do okulistki, która kazała kropić jeszcze 5 dni a następnie 5 kolejnych dni kroplami homeopatycznymi. W międzyczasie nachodziły mnie myśli, że może nie zauważyła jakichś patologicznych zmian w moim oku ale jakoś dawałam radę ogólnie. Podczas całej kuracji kroplami poszłam też do internisty zapytać się czy to podrażnienie nie jest może od zatok lub ucha i czy nie potrzebuję skierowania do laryngologa. Internistka uznała, że nie ale skierowała mnie na morfologię, ob i tsh bo przy okazji wyczuła, że prawy płat tarczycy mogę mieć lekko podwyższony. Teraz znowu panika, czy to guz na tarczycy, czy to rak? Gdy odebrałam wyniki morfologii trzy pozycje lekko odchylały się od normy, w internecie wyczytałam, że to może być białaczka i zamiast poczekać normalnie na wyznaczoną wizytę za kilka dni poleciałam z rykiem i paniką do lekarza. Okazało się, że wszystko jest ok ale tsh wyszło w górnej granicy normy na co dr. Google przepowiedział, że to może być niedoczynność tarczycy. Zaczął się strach i lęk przed długotrwałą terapią u endokrynologa, lekami itd. Poszłam więc znowu do internisty wypytać szczegółowo o te wyniki a tutaj ni z tego ni z owego lekarka zauważyła, że mam nierówne źrenice! Wpadłam w popłoch ale lekarka uznała, że to na bank od kropli, które stosowałam tak długotrwale i że to nic strasznego. Ja zaraz po wizycie, w domu wyczytałam wszystkie możliwe artykuły i fora co to może oznaczać i zaczęły się jazdy z guzem mózgu i co chwila zaglądanie do lusterka. Uspokajały mnie jednak słowa lekarki, że to niby od kropli do oczu. Za dwa dni poszłam na kontrolę do okulistki, która uznała, że z oczami w porządku, źrenic nierównych nie widzi a to, że tak mi się robiło to na bank nie od kropli. W rozpaczy wracałam do domu, bo skoro nierówne źrenice nie od kropli to od czego? Ponownie zaczytywałam się w artykułach, forach, wypowiedziach ludzi i lekarzy o tej przypadłości i o koszmarnych chorobach z tym związanych. Pisałam nawet i poradę do lekarza internetowego, który oczywiście stwierdził, ze zaleca się konsultację z neurologiem i tomografię komputerową głowy. W piątek poszłam po skierowanie do neurologa a w weekend przeżyłam istny koszmar. Cała w rozpaczy i strachu, nic nie jadłam, spałam do późna, wciąż płakałam, rozpaczałam, napisałam pożegnalny list do rodziny itd.

 

Dzisiaj czyli w poniedziałek byłam u neurologa. Niestety lekarka okazała się niezbyt sympatyczna, mało kompetentna z tendencją olewczą. Najpierw od razu stwierdziła, że te źrenice to moja uroda, potem czytała ulotkę kropli do oczu, którą jej podałam, pół wizyty czytała o moich objawach w jakiejś medycznej encyklopedii, następnie sprawdziła moje pole widzenia, ruchomość gałek, pobadała mnie młotkiem, źrenic prawie wcale nie sprawdziła a na końcu wydarła się, że mam wysokie ciśnienie i tętno jak u starej babci oraz od niechcenia wypisała mi skierowanie na TK głowy. Jestem tym wszystkim totalnie przerażona i załamana. Myślałam, że neurolog jest w stanie po badaniu powiedzieć, czy zaleca tą tomografię, czy coś się może dziać itd a nie czytać o tym wszystkim w encyklopedii. Teraz mam to skierowanie ale nie wiem czy iść, czy faktyczne moje objawy jednoznacznie skłaniają do tego badania czy jest to tylko dla świętego spokoju. W wypowiedziach lekarzy w internecie pisze, że ten objaw jest poważny i badanie należy wykonać aby wykluczyć zmiany w mózgu ale ona nie wychodziła z takiego przekonania. Teraz załóżmy pojadę na to badanie i np. wykryją mi jakiegoś tętniaka, który może w każdej chwili pęknąć i będę żyć z tą okropną świadomością przez wiele lat. To jest okropne! Nie wiem co mam robić, czy badać się czy nie. W dodatku ta neurolog nastraszyła mnie przed kontrastem, że to nie jest obojętne dla organizmu, że muszę przez tym zrobić badania na keratyninę czy coś takiego. Matko Kochana! Najgorsze jest to, że oko nadal mnie boli jakbym miała coś w oczodole. Dobrze widzę itd. ale boję się, że to może być rak oczodołu i od tego te źrenice. Tomograf głowy nie wykaże przecież zmian w oczodole. Może to rak płuc bo tak mi dziwnie promieniuje od tego oka a słyszałam, że źrenice mogą być z tym związane.Jutro idę znowu do internisty po poradę. Rozważam też kolejną wizytę o innego okulisty i innego neurologa, który mnie fachowo i kompetentnie zbada. Mam totalny mętlik w głowie. W kółko jestem na lekach uspokajających nic nie jestem tylko widzę siebie na łożu śmierci i rozpaczającą rodzinę. Powiedzcie co byście zrobili na moim miejscu,co to wszystko może oznaczać?Ja niedługo oszaleję, z tej niewiedzy i bezsilności a najgorsze, że oko niby wyleczone, zdrowe a boli nadal. Co ja mam robić? Przepraszam, że tak się rozpisałam ale jestem w totalnej rozpaczy. Proszę o pomoc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

perla86, ja tak mam po czekoladzie,albo dużej ilości produktów z białej mąki,naleśniki zawsze muszę odchorować.Może to kwestia nietolerancji pokarmowej.

Orzechy są silnie uczulające,więc jeśli coś na tle alergicznym to bym nie eksperymentowała.

 

Nie wykluczam również na tle nerwowym.Też tak mam.Przy częstych stosowałam jakieś kropelki na nerwicę wegetatywną i działały.Spróbuj z hydroksyzyną i się przekonasz czy "z nerwów"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wam wszystkim za odpowiedzi i pocieszenie. Byłam dzisiaj u internistki, która powiedziała, że źrenice tym razem są równe i że to na pewno robiło się od kropli. Powiedziała jednak, żebym poszła na tą tomografię skoro nadal boli mnie oko i oczodół( w sumie sama nie wiem co). Dostałam też skierowanie na rentgen klatki piersiowej bo skarżyłam się, że od oka promieniuje mi gdzieś właśnie w tę stronę. Dzisiaj z rana w dodatku obudził mnie dziwny ból w przełyku na całej linii jakbym połknęła jakieś duże, stare, twarde i ostre ciastko, które nie może się przedostać do żołądka i sprawia ból. Dopiero gdy wypiłam trochę wody i usiadłam prosto to w miarę przeszło.Nie wiem czy ma to związek z tym okiem które ciągnie się już miesiąc. Naprawdę panicznie się tego boję, co mi jest. Najgorzej jest z tą tomografią bo skoro nie wykaże żadnego związku z tym okiem a wykryją coś innego to do końca życia będę żałować, ze zrobiłam to badanie. W sumie to zdecydowałam się na nie ze względu na te źrenice ale teraz i tak już nie mam siły zaglądać w lusterko czy są nadal nierówne czy nie, inni twierdzą, że nie. Nie mam jakichś szczególnych wskazań do tego badania i właśnie dlatego się go boję. Mam przeczucie, ze robię najgłupszą rzecz w swoim życiu i będę jej bardzo żałować. Zdarzają się przecież tętniaki, których nie da się zoperować i trzeba żyć z tą świadomością przez cały czas a nawet gdyby operacja była możliwa to niesie ona ze sobą liczne powikłania. W takich przypadkach chyba lepiej nie wiedzieć, że się ma w sobie bombę. Z nerwów bardzo mało jem i strasznie mi słabo. Mam wielkie rozterki co do tej tomografii, ale mimo to zarejestruję się na wszelki wypadek. Jak się okaże, że mózg mam zdrowy to przynajmniej będę mieć powód do radości i uspokoję się. A już tak długo nie cyrkowałam z tymi chorobami a teraz znowu coś mi się przyplątało. I jak tu normalnie żyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aredhel,

Ja mialam robiony ostatnio rezonans magnetyczny glowy i tez myslalam ze mam jakiegos tetniaka.Na sszczescie badanie nic nie wykazalo.Wiem ze latwo cie pocieszac ale ja sie strasznie denerwowalam czekajac na wynik(10 dni)Ale lepiej ze je zobisz bo jak jestes na cos chora to zawsze wczesniej ci pomoga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skohinka,

Ja będę mieć TK głowy więc wynik pewnie będzie dużo szybciej. W przypadku tętniaka właśnie nie zawsze mogą pomóc bo może być tak usytuowany, że nie da się go ruszyć a ewentualna operacja może spowodować poważne powikłania. Wtedy chodzisz z bombą w głowie, która w każdej chwili może wybuchnąć. Tego właśnie się najbardziej boję bo według mnie lepiej nie wiedzieć i żyć w spokoju a co ma być to i tak będzie. Strasznie się o to martwię tym bardziej, że badanie w sumie nie było mi szczególnie zalecane a dali mi je dla świętego spokoju. Napisałam niedawno pytanie do lekarza internetowego o tą tomografię, a ten odpowiedział, że lepszy by był rezonans magnetyczny bo samo TK zmian w okolicy oka, które tak doskwiera nie wykaże. Fajna odpowiedź. Czyli teraz wyszło na to, że nawet gdy zrobię tą tomografię, to i tak nic nie pomoże a co najwyżej przysporzy więcej wątpliwości, strachu i kłopotów. Internistka z kolei powiedziała dziś, że tomografia wykluczy ewentualne zmiany przy gałce ocznej. Sama nie wiem jaki ma TK związek z gałką oczną skoro jest to badanie mózgu, a podobno są też robione TK samego oczodołu. I jak tu wierzyć lekarzom?Jeden to, drugi tamto... Kompletnie zgłupiałam, a oko jak bolało tak boli. Pół miesiąca leczenia silnymi kroplami na nic. Anizokorię jak widziałam tak widzę nadal. Jestem pewna, że ona od czasu do czasu się pojawia. Jutro idę się zapisać na RTG klatki piersiowej i zadzwonię do szpitala wypytać o to TK głowy.

Jeszcze nigdy nie czułam się tak rozbita psychicznie. Żyję w ciągłym strachu, nie wiem jak dam dłużej radę. Na okrągło chodzę po lekarzach a mam wrażenie, że nie mogę znaleźć żadnego fachowca, który powie konkretnie co i jak. Wszyscy już się ze mnie śmieją, że co drugi dzień odwiedzam jakiś gabinet- a to okulista, potem internista, badania, neurolog, teraz zapisy do drugiego okulisty, znowu badania. Żeby to jeszcze jakiś skutek przyniosło, pomoc jakąś, a tutaj nic tylko nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy. Oszaleć można, dosłownie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aredhel, Uwierz mam to samo.Od 2 miesiecy czuje sie strasznie zle a nikt mi nie chce pomoc.Najpierw balam sie o tetniaka teraz boje sie o moje pluca,czy nic tam nie mam.Rzucilam definitywanie palenie po tym jak Lekarz mnie wystraszyl zakrzepica(mix palenia + tabletki antykoncepcyjne)ich tez juz nie biore...Czuje ze jestem na cos chora a nikt nie potrafi mi pomoc. :(:(:(:(:(:(:(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja cały czas ubolewam nad tym, że lekarze traktują pacjentów jak zwykłe jednostki chorobowe. Czasem żałuję, że nie mam w bliskiej rodzinie żadnego lekarza, który by mi dał jakieś rady i zainteresował się moim zdrowiem. Chyba będę musiała wyjść za mąż za lekarza... :lol: Chociaż w sumie, pewnie i tak to małżeństwo by się raz dwa rozpadło bo on by ze mną życia nie miał.

W każdym razie już od kilku dni staram się usilnie dostać do okulisty na NFZ, ale nic z tego. Albo wyłożę minimum 100 złotych za wizytę i podstawowe badanie oczu albo mogę sobie czekać miesiąc a to, że w oku lub jego okolicy może rozwijać się coś niebezpiecznego to już nikogo nie obchodzi. Na dodatek wczoraj wieczorem oglądałam Express reporterów, gdzie pokazywali faceta, któremu wycięli całą krtań bo niby miał raka. Potem okazało się, że żadnego raka nie było i teraz ten biedny człowiek stracił głos, chodzi z rurką w gardle i musi miesięcznie płacić za leki 300 zł przy rencie 800 zł. Po prostu wystraszyłam się tego wszystkiego masakrycznie i do teraz jestem w szoku. Wieczorem tak się nakręciłam, że dosłownie całą noc nie spałam, tylko cała w nerwach czułam jak mi w głowie żyły pulsują i miałam wrażenie, ze coś tam zaraz pęknie. Moja mama, a potem mój brat wstawali już do pracy, szkoły a ja nadal nie śpię. Zasnęłam chyba około 8, 9 rano na kilka godzin jedynie. Czuję się jak marionetka. Jeszcze ta nieszczęsna tomografia nade mną wisi. Jutro pójdę na RTG klatki piersiowej, zarejestruję się na to TK i nie wiem co dalej. Jak się okaże, że z głową ok to chociaż tyle ulgi będę mieć. Chociaż w sumie to też nie wiadomo, bo od jakichś dwóch lat może więcej co jakiś czas mam uczucie jak mi krew w żyłach pulsuje w głowie, albo jak mi po prostu przepływa. Nie jest to ból i trwa jedynie góra kilka sekund ale takie nieprzyjemne uczucie i od jakiegoś czasu sobie wkręcam, że to tętniak, mimo że oprócz tego innych objawów nie mam. Oko, pulsacje w głowie, źrenice, nerwy... To się nie może dobrze skończyć :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skohinka, masz rację lepiej zmień lekarza na takiego, który wykaże jakieś zainteresowanie.

 

Tak w ogóle ostatni miesiąc dał mi wiele do myślenia. Byłam dzisiaj znowu u okulisty a raczej u dwóch bo u małżeństwa. Ich specjalistyczna przychodnia okulistyczna, jak to mają w nazwie swojego ośrodka ogólnie cieszy się uznaniem i dużo ludzi ich chwali, że mają nowoczesną aparaturę.. Udało mi się do nich dostać bo moja babcia zmartwiona moimi ciągłymi narzekaniami na oko a także na podejrzenia guza mózgu, wręcz na chama wepchała mnie na wizytę. Lekarze okazali się mili, wysłuchali mojej historii z okiem, oraz paniką na temat guzów i raków. Okazało się, że w sumie z okiem nic nie jest. Wcześniejszy lek, którym kropiłam oko Maxitrol okazał się widocznie zbyt silnym i coś tam się stało z moim filmem łzowym. W rezultacie dostałam delikatniejsze krople i jakiś żel, co powinno pomóc. W dodatku powiedział, że w źrenicach nic złego nie widzi i skoro nie mam innych dolegliwości to lepiej na razie powstrzymać się od tego TK głowy bo to jednak promieniowanie jest, a same źrenice mogły się zrobić nierówne od podrażnienia oczu. Ile ludzi tyle wersji i a ja i tak cały czas zaglądał w lusterko do oczu i chyba już się od tego nie opędzę. W dodatku naczytałam się tak dużo o przeróżnych guzach, torbielach, tętniakach itd, że cała jestem roztrzęsiona. Czy ja naprawdę mam już zwidy odnośnie tych źrenic? Powaliło mnie już całkiem? Teraz mam nowe leki a i tak trochę boję się czy to na pewno to i czy one pomogą. Tak się rozkręciłam, że psychicznie mam doła. Mam wrażenie, że lekarze czegoś się nie dopatrzyli.

Gdy zaczął się bol mojego oka to pomimo, ze nic innego sie nie działo typu złe widzenie itd. to ja i tak pierwsze co wpisałam w wyszukiwarce Google to "rak oka" i "objawy". W trakcie leczenia z powodu zaczerwienienia lekkiego oczu poleciałam do szpitala okulistycznego bo bałam się, że coś się dzieje złego. Internistę też odwiedziłam niemało razy. W międzyczasie przerobiłam raka tarczycy, niedoczynność, o mózgu juz nie wspomnę. Wczoraj nie wiem czy z nerwów, czy z czego miałam lekki stan podgorączkowy w granicach 36.9- 37.1 i leżałam w łóżku jak trup bo myślałam, że to rak mnie wykańcza. Za jakieś 2 godziny jednak wszystko wróciło do normy i nie było ani podwyższonej temperatury ani nic. Teraz pomimo, że okulista trochę mnie uspokoił to nadal mam pewne obawy. Nie wiem już co mam robić. Spać po nocach nie mogę, a w ciągu dnia cały czas obserwuję siebie, czy w głowie mi nie pulsuje, czy mnie ona nie boli, czy nie zachwiałam się gdzieś lub czy mam dobrą pamięć bo to mogą być objawy guza mózgu. Dzisiaj z rana jak wstałam to wydawało mi się, ze zaraz zacznę widzieć podwójnie(kiedyś jak byłam malutka to miałam skłonności do zeza bo oko mi uciekało i wtedy widziałam podwójnie) i to na pewno jest poważne zaburzenie objaw bo coś siadło na nerwy wzrokowe. Mam też wrażenie, ze zaraz dostanę oczopląsu. Ale skoro już dwoje okulistów badało mi oko i przedni odcinek i dno to chyba by coś na tym nerwie widzieli? Albo w źrenicach. Podobno oczy to okno do mózgu... Mam totalny mętlik w głowie. Całą rodzinę zadręczam. Gdym mój pies podchodzi i chce mnie polizać to mam wrażenie, że to dlatego, że wyczuł nowotwór w moim ciele. Ile ja łez przez to wylałam, ile listów pożegnalnych do rodziny już napisałam... czy ja powinnam iść na jakieś leczenie?

 

Dwa lata temu zaczęła się moja nerwica a raczej dała znać bo podejrzewam, że miałam ją w sobie od dziecka. Dopiero jednak rok temu jej objawy stały się silniejsze bo miałam napady paniki, ciągle silny stres, bóle żołądka i w końcu poszłam do psychologa. Na terapie chodziłam prawie przez rok i dużo mi ona pomogła bo dzięki niej zrozumiałam, co to nerwica, dlaczego jestem taka a nie inna i że nie muszę się aż tak przejmować tym wszystkim. Niestety na razie nie mam kasy na dalsze wizyty, ale jak tylko coś się zaoszczędzi to pójdę. Hipochondria, która mam całe życie teraz tak się nasiliła, ze jest nie do zniesienia. Bardzo się rozpisałam ale cieżko mi jest strasznie na duszy. Czy wy też tak macie jak ja, czy jestem najbardziej powalona ze wszystkich tutaj. Wiecie jak przestać czytac o objawach, szukać potwierdzeń chorób w necie i stawiać sobie diagnozy? Nie umiem się od tego uwolnić. Cały czas czuję w sobie lęk i napięcie, ze umrę przedwcześnie albo będę poważnie chora. Często mam wizje siebie leżącej na łożu śmierci i rozpaczającej rodziny nade mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy leki zdołają zmienić mój tok myślenia? Czy zmienią moją osobowość? Nerwicowcem i hipochondryczką jestem od dziecka, dosłownie. Pamiętam jak byłam małą dziewczynką, (nie chodziłam jeszcze do przedszkola) przyszła moja ciotka, która powiedziała mojej babci, że jakaś jej znajoma umarła we śnie, ja to podsłuchałam przypadkowo. Pamiętam jak kilka kolejnych nocy nie mogłam zasnąć i co chwila budziłam się, żeby sprawdzić, czy żyję. Byłam niewiele starsza gdy w domu leciał serial Dr. Queen i u któregoś bohatera przed śmiercią zaczęły pojawiać się wybroczyny na ciele. Szukałam wtedy u siebie czegoś podobnego i bałam się śmierci. W pierwszej klasie podstawowej pielęgniarka przyszła z jakimś wykładem na temat higieny i chorób, opowiadała o żółtaczce, jej objawach i skutkach(w tym śmiercią) i też dokładnie pamiętam jak się bałam tej choroby. Później były podobne, niezliczone przypadki. Nie wiem skąd się to u mnie bierze. Nikt w rodzinie nie cierpiał, ani nie umarł przedwcześnie. Chyba po prostu taka jestem. Wątpię żeby psychotropy pomogły na dłuższą metę, a nie chcę ich brać do końca życia bo to bez sensu. Pewnie i tak będę całe życie mieć takiego typu lęki, ale przydałaby mi się porządna psychoterapia w tym kierunku. Leki to ostateczność. Jak zarobię trochę pieniędzy to znowu pójdę do psychologa.

Ja po prostu jestem bardzo podatna na sugestie. W telewizji, gazetach wciąż można zobaczyć jakieś reklamy, żeby się badać, sprawdzać, opisy poszczególnych chorób, objawów, albo poszczególne przypadki ciężko chorych ludzi. Przecież tyle się mówi o rakach, o ludziach także młodych, którzy na nie zapadają, wszędzie trąbią żeby nie bagatelizować objawów. W pierwszym lepszym sklepie można usłyszeć jak baby stoją i gadają ten umarł na raka a tamten na wylew lub zawał. Ja jak słyszę takie rzeczy to włącza mi się alarm w głowie. Nie chcę tak skończyć jak ci ludzie. Mam tyle planów na życie, a choroba mogłaby to wszystko zaprzepaścić. Tego tak strasznie się boję. Nie potrafię się wyluzować w tej kwestii, a internet na pewno nie pomaga. Moja mama mówi: "dziewczyno, jedź zagranicę do pracy, haruj, zarób pieniądze i wszystko wydaj na kompleksowe prywatne badania, ale to ci pomoże góra na rok bo przecież po tym czasie jakaś choroba także może się rozwinąć" i w tej kwestii ma racje. Badania mi nic nie dadzą, co najwyżej chwilowy spokój. Nie wiem jaką ja będę żoną i matką. Wszyscy mnie w przyszłości zostawią przez te moje schizy. Kto by chciał sobie wziąć na całe życie wariatkę, która jak nie weźmie psychotropów codziennie to dostaje świra na swoim punkcie? Nikt bo z takim człowiekiem jak ja to istne piekło. Widzę jak dręczę moich rodziców, którzy z jednej strony mnie opieprzają a z drugiej strony się martwią o moje zdrowie. To straszne... Muszę wziąć się za siebie bo inaczej niedługo zostanę całkiem sama, jedynie z moimi dwiema toksycznymi przyjaciółkami: nerwicą i hipochondrią

 

Jabluszko, ten link nie działa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magdam22 - widzę, że nie tylko ja mam tą fobię. Wścieklizna to u mnie obok raka i hiva naczelna choroba. Co jakiś czas umieram na którąś z nich... :?

Tylko, że u mnie ze wścieklizną zaczęło się niewinnie: kiedyś pogłaskałam obcego kota, ale nie wyglądał na chorego. Poza tym był przy jakimś domu, był zadbany, widać było, że to kot tych ludzi. Jednak tylko jedno zdanie zmieniło wszystko... Znajomy powiedział, że przy wjeździe do naszego miasta jest tabliczka z informacją, że to teren, w którym występuje wścieklizna. Co ja wtedy przeżyłam! Kiedyś uwielbiałam jeździć na grzyby, a teraz jak ktoś z rodziny był w lesie to boję w ogóle zbliżyć się do wszystkiego co ze sobą tam miał. Mam opory w otwieraniu drzwi w samochodzie jeśli jechało się gdzieś przez las lub pola. W otwieraniu drzwi pociągu z tego samego powodu. Jeśli coś upadnie na ziemię to koniec. Trzeba przeprowadzić dezynfekcję. Przez to i tylko to myje ręce pewnie kilkadziesiąt razy dziennie (nigdy nie liczyłam), bo przecież czegoś dotknęłam. Kiedyś leżał zdechły kot koło mojego akademika (zawsze tu jest coś chorobotwórczego - kiedyś nadepnęłam prezerwatywę, więc był hiv) i wtedy popadałam w obłęd. Bo przecież mógł zdechnąć na wściekliznę! Jak jeździłam kiedyś często na rowerze po różnych podmiejskich dróżkach, tak teraz nie mogę. Boję się czegokolwiek dotknąć, bo wszędzie może czaić się wścieklizna. To bardzo utrudnia życie...

Ostatnio jednak mam fazę głównie na raka. Te trzy choroby wymienione na samym początku pojawiają się u mnie z fazowym nasileniem, ale jak jedna jest na topie mojej listy to pozostałe dwie wcale nie dają o sobie całkowicie zapomnieć. Mniej o nich myślę, ale one wiedzą, że się ich boję i nie dają o sobie zapomnieć. Już naprawdę nie wiem co mam zrobić, bo będzie tylko gorzej.

PS. Oprócz hipochondrii mam jeszcze trochę innych lęków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zaskoczę Was niczym szczególnym. Ja przy każdym ataku lęku albo paniki czekam dosłownie na wylew albo zawał, bo zazwyczaj skacze mi w górę ciśnienie. Jak dopada mnie ostra migrena (cierpię na dość patologiczną odmianę) mam raka mózgu.. Oczywiście dochodzi do tego rak tarczycy i nadczynność. Miałam też już niewydolność nerek i guza nadnerczy. Oczywiście złośliwego. Dorzucę jeszcze guza przysadki mózgowej, stwardnienie rozsiane i wszelkie wady serca..

Dziwne, że jak miewam dni wolne od ataków czuję się wyśmienicie i nic mi nie dolega..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×