Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

7 minut temu, maribellcherry napisał:

Dokladnie, niektorych taki urok. A sama piszesz ze masz tak od zawsze. Stres bedzie tylko zwiekszal to pocenie.

Może mój też... Nigdy po prostu nie miałam aż tak. Jak wtedy. Ale może to dlatego, że jestem po załamaniu nerwowym, ktore mocno nadszarpnęły mój układ nerwowy, może i korona to spotęgowała... No i może taka moje natura. 

A organizm zmienia się też z wiekiem... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszę odnośnie węzłów chłonnych bo temat się pojawił parę postów temu. 

Węzły chłonne zostawić należy w spokoju, każde ich drażnienie np. co chwilę sprawdzanie czy się nie powiększył itp może doprowadzić do stanu zapalnego. 

Także zostawić węzły chłonne w spokoju.!! Poproszę ☝️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc... 

Dzus wstalam z jakims powalonym niepokojem. Nie wiem czy dam rade isc na te badania. Niby TYLKO hornony tarczycy z krwi ale strach, ze zadzwonią i okaze się ze rak.... Ehh... Dlaczego musialo mnie to spotkać, ta cala nerwica, kancerofobia... Wczoraj juz nawet wmówiłam sobie chorobe cushinga 🤦‍♀️ wezly co rano obmacuje.... 

Wiem, ze sie powtarzam już, ale chce zyc normalnie. Chodze na terapie, biore hydroksyzyne (na sertalin nawet juz nie patrze bo to byl dramat kilkudniowy, odcięcie od życia itd). Staram się kuzwa, ale przerasta mnie to. Codziennie praktycznie płacze, nie pamiętam dnia bez lez, zalu, smutku.... Moze ja popad(lam i w depresje przez to wszystko? Czuje, ze potrzebuje solnego wsparcia bliskich, bardzo tego potrzebuje a nie mam. Co zadzwonie pogadać slysze na pewno jestes chora na pewno tarczyca na pewno to tamto sramto, bo gruba jesteś, leniwa... Po tych slowach jestem jeszcze bardziej roztrzęsiona niz bylam, zdolowana, odrzucona, po prostu cala do niczego. 

Znow bola mnie plecy, ale tlumacze sobie, ze przecież spalam z synkiem na pojedynczym lozku, praktycznie na ramie... 

Tesknie za tą dziewczyna sprzed dwoch lat, kiedy nerwica uderzyla we mnie z sila czolgu pancernego. Tęsknię za uśmiechem - swoim własnym, za odczuwaniem radości... 

Kurde tak siedze i myślę, jak mam sponiewierana psychike, ze ide TYLKO na tsh t3, t4, anyy tpo.... A ja mam odczucia, jakbym szla po śmiertelny wyrok 🤦‍♀️ 🤦‍♀️ żałosne, przykre i niedorzeczne zarazem. Przeciez nawet jeśli wyjdzie to bede brac leki. I to nic takiego... Wiec czemu czuje az tak potężne zagrożenie??? 

Ostatnio boli mnie po lewej stronie mostka, chwilowe bole, ale sa... Juz wkrecam sobie rozrastający się guz śródpiersia.... 😥 😥 😥 No ile mozna zyc w taki sposób?? I jaka jest jakosc tego zycia.... Przeciez ja jestem matka. Moj pięciolatek przez niemal połowe swojego życia widzi mnie we lzach, dole, smutna.... 

Na terapi jestem prawie dwa lata (w styczniu będzie dwa) a ja sama juz nie wiem, czy mi pomaga. Byl taki okres ze ustąpiły poranne lęki.. Ale wrocily. Nie wiem czy poza rozgrzebanymi do krwi ranami z przeszlosci, ta terapia przynosi dla mnie jakies skutki. Bo do lekarza i tak nie odwazam sie isc... Przepraszam ze ja w kolko o tym samym a moje posty sa jak parafrazy poprzednich... Jesli tak i to Was drazni, powiedzcie. 

Po prostu nie wiem co innego pisac jesli chodzi o mnie... Nie umiem z tym sobie poradzić. 

Do tego wszystkiego moja sytuacja osobista, w domu pozostawia bardzo wiele do życzenia. Przyjelam praktycznie lld dach faceta ktory mnie zdradzal wielokrotnie i porzucał z dzieckiem... Zyje w cieniu wyrzutów sumienia ze to pewnie przez moja nerwice jest nerwowy... A chwilami to mysle ze on jest gowno wart skoro nie dosc ze nie wspierał i nie wspiera w nerwicy to i w innych sytuacjach tez... Takich jak smierc mamy, nawet nie przytulil choc bylo mi wtedy strasznie ciężko. 

Wybaczcie smetny wywod z rana. 

Mam jeszcze tylko jedno pytanie, czy jak skupialiscie uwage na danym miejscu w ciele to ono bolało? Ja teraz mysle tez o piersi, raku piersi i odczuwam pobolewania... 

Trzymajcie kciuki zebym odważyła się na te badania pojsc... Na 9.50 czasu uk mam..... 😥 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie to tylko badanie TSH nikt nie zadzwoni do Ciebie z informacją że masz raka, to tylko ma za zadanie wyszukać jak pracuje Twoja tarczyca a z nią ma masę ludzi problemów nawet ja, facet,to można leczyć o ile się okaże że masz jakiś problem. Cushing? Co Cię zaniepokoiło? 

Hydroksyzyna może Cię uspokajać ale też dołować może też wpływać na hormony, pamietaj że ona nie leczy, jest tylko chwilowym uspokajaczem. 

Warto wybrać się do psychiatry i opowiedzieć mu o wszystkim. Leki ssri mają skutki uboczne szczególnie na początku drogi, później mijają. Najważniejsze to nie czytanie ma forum o tabletkach i nie wertowanie ulotek ze skutkami ubocznymi, to aby pogarsza sprawę... 

 

 

Edytowane przez Toxxxic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Marlenka85 napisał:

Czesc... 

Dzus wstalam z jakims powalonym niepokojem. Nie wiem czy dam rade isc na te badania. Niby TYLKO hornony tarczycy z krwi ale strach, ze zadzwonią i okaze się ze rak.... Ehh... Dlaczego musialo mnie to spotkać, ta cala nerwica, kancerofobia... Wczoraj juz nawet wmówiłam sobie chorobe cushinga 🤦‍♀️ wezly co rano obmacuje.... 

Wiem, ze sie powtarzam już, ale chce zyc normalnie. Chodze na terapie, biore hydroksyzyne (na sertalin nawet juz nie patrze bo to byl dramat kilkudniowy, odcięcie od życia itd). Staram się kuzwa, ale przerasta mnie to. Codziennie praktycznie płacze, nie pamiętam dnia bez lez, zalu, smutku.... Moze ja popad(lam i w depresje przez to wszystko? Czuje, ze potrzebuje solnego wsparcia bliskich, bardzo tego potrzebuje a nie mam. Co zadzwonie pogadać slysze na pewno jestes chora na pewno tarczyca na pewno to tamto sramto, bo gruba jesteś, leniwa... Po tych slowach jestem jeszcze bardziej roztrzęsiona niz bylam, zdolowana, odrzucona, po prostu cala do niczego. 

Znow bola mnie plecy, ale tlumacze sobie, ze przecież spalam z synkiem na pojedynczym lozku, praktycznie na ramie... 

Tesknie za tą dziewczyna sprzed dwoch lat, kiedy nerwica uderzyla we mnie z sila czolgu pancernego. Tęsknię za uśmiechem - swoim własnym, za odczuwaniem radości... 

Kurde tak siedze i myślę, jak mam sponiewierana psychike, ze ide TYLKO na tsh t3, t4, anyy tpo.... A ja mam odczucia, jakbym szla po śmiertelny wyrok 🤦‍♀️🤦‍♀️ żałosne, przykre i niedorzeczne zarazem. Przeciez nawet jeśli wyjdzie to bede brac leki. I to nic takiego... Wiec czemu czuje az tak potężne zagrożenie??? 

Ostatnio boli mnie po lewej stronie mostka, chwilowe bole, ale sa... Juz wkrecam sobie rozrastający się guz śródpiersia.... 😥😥😥 No ile mozna zyc w taki sposób?? I jaka jest jakosc tego zycia.... Przeciez ja jestem matka. Moj pięciolatek przez niemal połowe swojego życia widzi mnie we lzach, dole, smutna.... 

Na terapi jestem prawie dwa lata (w styczniu będzie dwa) a ja sama juz nie wiem, czy mi pomaga. Byl taki okres ze ustąpiły poranne lęki.. Ale wrocily. Nie wiem czy poza rozgrzebanymi do krwi ranami z przeszlosci, ta terapia przynosi dla mnie jakies skutki. Bo do lekarza i tak nie odwazam sie isc... Przepraszam ze ja w kolko o tym samym a moje posty sa jak parafrazy poprzednich... Jesli tak i to Was drazni, powiedzcie. 

Po prostu nie wiem co innego pisac jesli chodzi o mnie... Nie umiem z tym sobie poradzić. 

Do tego wszystkiego moja sytuacja osobista, w domu pozostawia bardzo wiele do życzenia. Przyjelam praktycznie lld dach faceta ktory mnie zdradzal wielokrotnie i porzucał z dzieckiem... Zyje w cieniu wyrzutów sumienia ze to pewnie przez moja nerwice jest nerwowy... A chwilami to mysle ze on jest gowno wart skoro nie dosc ze nie wspierał i nie wspiera w nerwicy to i w innych sytuacjach tez... Takich jak smierc mamy, nawet nie przytulil choc bylo mi wtedy strasznie ciężko. 

Wybaczcie smetny wywod z rana. 

Mam jeszcze tylko jedno pytanie, czy jak skupialiscie uwage na danym miejscu w ciele to ono bolało? Ja teraz mysle tez o piersi, raku piersi i odczuwam pobolewania... 

Trzymajcie kciuki zebym odważyła się na te badania pojsc... Na 9.50 czasu uk mam..... 😥 

 

Z tymi somatami to chyba każdy nerwicowiec tak miał. Ja jak raz wyplulem dosłownie kilka kropelek krwi to mnie po tym klatka piersiowa bolała, nawet się kaszel pojawiał tak wierzyłem że płuca siadają. Doczytałem też po tym w necie że przy tym bark boli i oczywiście zaczął mnie napieprzac. Jak wyczułem zgrubienie na jadrze to czułem dosłownie całą pachwinę i wszystko tam, że mi pulsuje. Jak czułem coś pod prawym żebrem to do dzisiaj się tego nie pozbyłem. Jakiś czas temu mnie po prostu zaswedzial tyłek, net powiedział, że to też jeden z objawów to teraz codziennie mnie swędzi tyłek. xD Także normaalka, powoli już sam zaczynam się z tego śmiać bo mam z siebie bekę - oczywiście jak badania wykluczały te rzeczy to magicznie mi przechodziło. Chwila spokoju, potem znowu coś wymyśliłem i od nowa jazda. Jak znalazłem z 2 lata temu powiększony węzeł chłonny i się naczytałem neta to dosłownie tego samego dnia dostałem gorączki. 

 

Też mam skierowanie na badanie tarczycy, pójdę w tym tyg albo w następnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mnie zaniepokoilo.... W sumie gruba jestem i mam problem z owłosieniem na brodzie i szyi, które często musze usuwać. 

Generalnie moim zdaniem przytylam bo zarlam... 

Mam tak samo grube nogi jak i dupe i brzuch. 

Ale wczoraj przypadkiem znalazlam o cushingu... Kikka lat temu wyszlo mi niskie t4 lub Ft4 nie pamiętam... Przy normie tsh. 

Rodzinny nie widzial problemu ale wtedy chcialam endo no i poszlam raz i zaczela drążyć o gruczolakach 🤦‍♀️ wiecej nie poszlam.. Karnilam jessxze wtedy regularnie piersia i mialam miesiaczki np co 30,26..28 dni i zaczela drazyc a we mnie juz byly początku lęku no i nie poszlam... 

Teraz zas sie boje.... 

Ja na prawdę jestwm jakas nienormalna? Czy po prostu mam ta odmiane hipo ze unikam opieki zdrowotnej? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Marlenka85 napisał:

Czesc... 

Dzus wstalam z jakims powalonym niepokojem. Nie wiem czy dam rade isc na te badania. Niby TYLKO hornony tarczycy z krwi ale strach, ze zadzwonią i okaze się ze rak.... Ehh... Dlaczego musialo mnie to spotkać, ta cala nerwica, kancerofobia... Wczoraj juz nawet wmówiłam sobie chorobe cushinga 🤦‍♀️ wezly co rano obmacuje.... 

Wiem, ze sie powtarzam już, ale chce zyc normalnie. Chodze na terapie, biore hydroksyzyne (na sertalin nawet juz nie patrze bo to byl dramat kilkudniowy, odcięcie od życia itd). Staram się kuzwa, ale przerasta mnie to. Codziennie praktycznie płacze, nie pamiętam dnia bez lez, zalu, smutku.... Moze ja popad(lam i w depresje przez to wszystko? Czuje, ze potrzebuje solnego wsparcia bliskich, bardzo tego potrzebuje a nie mam. Co zadzwonie pogadać slysze na pewno jestes chora na pewno tarczyca na pewno to tamto sramto, bo gruba jesteś, leniwa... Po tych slowach jestem jeszcze bardziej roztrzęsiona niz bylam, zdolowana, odrzucona, po prostu cala do niczego. 

Znow bola mnie plecy, ale tlumacze sobie, ze przecież spalam z synkiem na pojedynczym lozku, praktycznie na ramie... 

Tesknie za tą dziewczyna sprzed dwoch lat, kiedy nerwica uderzyla we mnie z sila czolgu pancernego. Tęsknię za uśmiechem - swoim własnym, za odczuwaniem radości... 

Kurde tak siedze i myślę, jak mam sponiewierana psychike, ze ide TYLKO na tsh t3, t4, anyy tpo.... A ja mam odczucia, jakbym szla po śmiertelny wyrok 🤦‍♀️🤦‍♀️ żałosne, przykre i niedorzeczne zarazem. Przeciez nawet jeśli wyjdzie to bede brac leki. I to nic takiego... Wiec czemu czuje az tak potężne zagrożenie??? 

Ostatnio boli mnie po lewej stronie mostka, chwilowe bole, ale sa... Juz wkrecam sobie rozrastający się guz śródpiersia.... 😥😥😥 No ile mozna zyc w taki sposób?? I jaka jest jakosc tego zycia.... Przeciez ja jestem matka. Moj pięciolatek przez niemal połowe swojego życia widzi mnie we lzach, dole, smutna.... 

Na terapi jestem prawie dwa lata (w styczniu będzie dwa) a ja sama juz nie wiem, czy mi pomaga. Byl taki okres ze ustąpiły poranne lęki.. Ale wrocily. Nie wiem czy poza rozgrzebanymi do krwi ranami z przeszlosci, ta terapia przynosi dla mnie jakies skutki. Bo do lekarza i tak nie odwazam sie isc... Przepraszam ze ja w kolko o tym samym a moje posty sa jak parafrazy poprzednich... Jesli tak i to Was drazni, powiedzcie. 

Po prostu nie wiem co innego pisac jesli chodzi o mnie... Nie umiem z tym sobie poradzić. 

Do tego wszystkiego moja sytuacja osobista, w domu pozostawia bardzo wiele do życzenia. Przyjelam praktycznie lld dach faceta ktory mnie zdradzal wielokrotnie i porzucał z dzieckiem... Zyje w cieniu wyrzutów sumienia ze to pewnie przez moja nerwice jest nerwowy... A chwilami to mysle ze on jest gowno wart skoro nie dosc ze nie wspierał i nie wspiera w nerwicy to i w innych sytuacjach tez... Takich jak smierc mamy, nawet nie przytulil choc bylo mi wtedy strasznie ciężko. 

Wybaczcie smetny wywod z rana. 

Mam jeszcze tylko jedno pytanie, czy jak skupialiscie uwage na danym miejscu w ciele to ono bolało? Ja teraz mysle tez o piersi, raku piersi i odczuwam pobolewania... 

Trzymajcie kciuki zebym odważyła się na te badania pojsc... Na 9.50 czasu uk mam..... 😥 

Bardzo mocno Cie przytulam. Moze jakas terapia na traume by sie przydala. Zastanow sie na ktore wspomnienia z przeszlosci reagujesz stresem, ze cisnienie rosnie i jakbys zaraz dostala ataku paniki. Pogadaj o tym z terapeuta. A moze jakis inny rodzaj terapii i leki.

Domyslam sie ze jestes mloda mama, sama na obczyznie. Wiem ze jest Ci bardzo ciezko. Tez mieszkam poza granicami kraju. Moze moja sytuacja osobista w domu nie jest tak dramatyczna jak u Ciebie, ale w sumie tez tu sama jestem. Ja nie mam tu rodziny, 3 kolezanki od spotkan raz na ruski rok. Roznice kulturowe mnie przerastaja. 
Przykro mi z powodu Twojej rodziny. Ze tu nie masz wsparcia. Ale jak juz bodajze @minouwspominala “z rodzina wychodzi sie dobrze tylko na zdjeciu”. 
 A masz kogos kto by dzieckiem sie zajal? Zebys Ty mogla cos dla siebie zrobic chociaz raz w tygodniu? Co lubisz, czym sie interesujesz? Moze warto do jakis kolek zainteresowan sie zapisac. Moze sa jakies typowe dla mam i mozna nawet dziecko tam zabrac. Ruszaj sie. Spceruj z dzieckiem. Zacznijcie od 15 min. I nie musisz codziennie. Ale nawet na poczatek te 2 razy w tyg. Sport jest lekarstwem na depresje. Bo Ty masz depresje albo jej poczatki. Brzmisz bardzo dramatycznie w swoich postach. To jest wolanie o pomoc.

Edytowane przez maribellcherry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, minou napisał:

@nadiee No przejmowałabym się ale nie tak zdrowotnie, tylko kosmetycznie. W lecie miałam koronę a zaraz potem zapalenie płuc i jeszcze nie jestem w formie. Nadal ciężko mi się oddycha i się bardziej pocę, to irytujące. 

Dziękuję. Kosmetycznie to wiadomo. Nic przyjemnego. Upośledza to relacje z innymi, powoduje dyskomfort. 

Ale o wiele lepiej by mi było z myślą, że na to nie umrę. Bo to chyba... Nic groźnego, nie...? Jedynie dla psychiki.  

 

W ogóle to przepraszam bo może to taka /cenzura/a w porównaniu z problemsmymi innych... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@maribellcherry dzieki za te slowa, chyba tego potrzebowalam.

Mam37lat wiec juz nie taka mloda ale fakt podobnie jak u Ciebie sama w uk. 

U mnie byly dwa takie wydarzenia chyba, ktore zaważyły na tym wszystkim, jedno to jak sie szanowny dr pomylil i mi powiedział ze moje dziecko 11h po porodzoe ma pewnie wade genetyczna bo nie mial zstaoionych jąderek. Kilka niezależnych badan, szpital dziecięcy w sheffield wykluczyli to 10000%a dziecko jest 100% zdrowe... Chyba to bylo takim punktem zapalnym. Bo potem sie balam isc nawet na rutynowa wizytę do pediatry. Chyba to wywołuje najgorsze wspomnienia, poten śmierć tej dziewxzyny u nas w mieście. 

Pracuje z ta psycholog, przerabiamy dziecinstwo... Ale czuje ze to nie tu jest problem. 

Ja po prostu idąc do lekarza dostaje jakiegoś ataku, nie wiem czy to panika czy fobia czy uj wie co, ja jiz w glowie mam oderwanie od rzeczywistości wtedy, nawet nie czuje się soba. Nie umiem opisac tego co czuje bo rewszta to somaty, poty słabo mi, dusze sie, czuje jak pijana bla bla bla... Ze mna na mysl o zdrowiu dzieją sie rzeczy po prostu straszne. Jakbym w inny swiat wchodziła na ta chwile, to jest kuzwa tak trudne do opisania.... No i oprócz tego przy rzutach ciągle mysle o rakach itd 

Co sie ze mna zrobilo moj boze... Madra wykształcona kobieta, z zawodu o ironio ratownik medyczny a tak spaprane życie. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, nadiee napisał:

Dziękuję. Kosmetycznie to wiadomo. Nic przyjemnego. Upośledza to relacje z innymi, powoduje dyskomfort. 

Ale o wiele lepiej by mi było z myślą, że na to nie umrę. Bo to chyba... Nic groźnego, nie...? Jedynie dla psychiki.  

 

W ogóle to przepraszam bo może to taka /cenzura/a w porównaniu z problemsmymi innych... 

Kochana nie nie umrzesz, dopiero kiedys tam ze starości. 

Wiem i na prawdę rozumiem Twoj strach ja tez mialam jakis czas temu jazde z poceniem sie, ze mnie cieklo w autobusie gdzie ludzie normalnie siedzieli w kurtkach. 

W pracy wystarczyło ze sie pochylilam nad pacjentem a mi sie lalo po buzi.... 

Mysle ze u Ciebie to stres+schodzenie z tabletek. 

I mam tak tez jak wezme np paracetamol, mialam tak jak bralam propranolol 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Marlenka85 po prostu nie zastanawiaj się za dużo tylko idź do tego lekarza 😊 skup się na zwykłych czynnościach - umyć sie, ubrac, wziąć klucze, bilet czy co tam - zadaniowo. I iść, dasz radę.

Po hydroksyzynie ja miałam napady wściekłości, raz u siostry rzuciłam naczyniami 😮 to tzw. reakcja paradoksalna. 
Jesli chodzi o inne leki, to większość Cię „odetnie” na 2-3 tyg, potem to przechodzi a lek zaczyna pomagać. Wydaje mi sie, że w Twoim stanie i sytuacji musisz się porządnie „znieczulić” jakimiś prochami od lekarza, zanim zaczniesz powoli pracować nad sobą. Ja np w takim największym stresie nie byłam w stanie sobie pomoc ani przyjąć pomocy, tylko raczej sie zapętlałam w tych destrukcyjnych zachowaniach (np dzwoniłam po raz kolejny do przyjaciela, który wyraźnie mnie olał, chociaż ja mu wiele razy pomagałam w potrzebie. I choć widziałam, ze nie mogę na niego liczyć, to dzwoniłam bo uważałam ze co jak co, ale należy mi sie pomoc od niego i było dla mnie nie wiem dlaczego ważne, żeby on to przyznał. Oczywiście on tylko mie zbywał, albo był niemiły. Po leczeniu, wtedy akurat depresji, nie mogłam zrozumieć po cholerę w ogole marnowałam czas na podnoszenie słuchawki i dzwonienie do niego. Mam wrażenie, że Ty masz tak samo z rodziną teraz). 

Ale mogę Cię pocieszyć - dotarłaś do takiego punktu zwrotnego. Z tego co piszesz, Twoja sytuacja stała się dla Ciebie nieznośna. To etap, krótszy lub dłuższy, ale ten etap zwykle poprzedza działanie. Dopóki jeszcze Twoja sytuacja jest znośna, dopóki jakoś tam sobie wegetujesz, to bardzo ciężko znaleźć siłę i energię do różnych dużych zmian. Ale wydaje się, że Ty już jesteś na etapie, kiedy robisz się do tych zmian gotowa. To jest bolesny i trudny proces, ale jeśli nie stracisz celu z oczu, to się uda. Celem masz być TY. Nikt na świecie nigdy nie będzie Twoim lepszym przyjacielem niż Ty sama i nikt na świecie nie ma większego obowiązku o dbanie o Ciebie niż Ty sama. A kiedy już zaczniesz, to zyska na tym najbardziej Twój ukochany synek. Innych ludzi - niewiernego partnera, toksyczną rodzine, pewnie w pewnym momencie będziesz musiała zostawić za sobą i początkowo poczujesz naturalną żałobę, ale później przyjdzie ulga. 
Nerwica, hipochondria to często tylko odbicie jakiś innych problemów. Czasami drastyczne „przemeblowanie” i naprawienie życia dopiero pomaga. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Marlenka85 napisał:

Madra wykształcona kobieta, z zawodu o ironio ratownik medyczny a tak spaprane życie. 

 

O wow, ratownik medyczny? Ekstra! Ogladam czesto program o ratownikach medycznych z UK w akcji i rowniez inny program o pracy lekarzy i pielegniarek na izbie przyjec w jakims szpitalu w Londynie. Wszystko dokumenty krecone w kluczowych momentach. Lubie i w sumie nie mam z tym problemu. Co wchodzi na tapete, to staruszki z zawalami. Czasem dziecko potracone na rowerze i dalej dorosli z wypadków. Czasem ciezarne rodzace w domu.... 

Nie musisz isc do pracy jako ratownik. Moze jakas pielegniarka czy opiekunka? A co wlasciwie robisz zawodowo teraz?

37lat ... ja mam prawie 38... 

Edytowane przez maribellcherry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, nadiee napisał:

Dziękuję. Kosmetycznie to wiadomo. Nic przyjemnego. Upośledza to relacje z innymi, powoduje dyskomfort. 

Ale o wiele lepiej by mi było z myślą, że na to nie umrę. Bo to chyba... Nic groźnego, nie...? Jedynie dla psychiki.  

 

W ogóle to przepraszam bo może to taka /cenzura/a w porównaniu z problemsmymi innych... 

nadiee każdy kiedyś umrze i nie ma w tym w zasadzie nic strasznego, bo nie długość życia się liczy ale jakość. Bardzo wątpię, żebyś umarła w każdym razie na białaczkę, bo po 1 same pocenie dzienne nie jest objawem alarmowym (raczej nocne poty W POŁĄCZENIU z szeregiem innych objawów - sorry za duże litery ale nerwicowy często czytają wybiórczo, a „w polaczeniu” jest tu kluczowe). A po 2 akurat białaczka to nowotwór świetnie poznany z bardzo dużym % uleczalnosci wiec jak już wybierać między dżuma a cholera, to białaczka z różnych nowotworów jest optymistyczna wersja 😉

Moze spróbuj takiego ćwiczenia. Wyobraź sobie, ze faktycznie masz tą diagnozę, masz białaczkę i dostałaś zadanie od szpitalnego psychologa, żeby codziennie znaleźć 5 rzeczy, z których się cieszysz. Zrób listę drobnych przyjemności i ciesz się nimi tak, jakby jutro nie miało znaczenia. To może (ale nie musi, obserwuj swoje reakcje), odczarować Twoje lęki. Bo pamietaj, ze nawet jakby Twój najgorszy scenariusz się sprawdził, to Twoim celem byłoby wtedy wyciśnięcie tyle szczęścia ile się da z tego czasu, który masz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrób badania TSH, FT3, FT4 Prolaktynę i kortyzol i przejdź się do endokrynologa jeżeli będzie ok dalej do psychiatry/psychoterapeuty. 

Na forum znajdziesz chwilkę ukojenia,ale problem nie zniknie, widzisz jak tu jest, jeden hipohondryk próbuje wyciągać drugiego hipohondryka, mało się tu mówi o skutecznej pomocy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Marlenka85 Twój zawód tez sporo wyjaśnia 😉 po pierwsze zapewne masz cechy opiekuńcze i stawiasz dobro innych przed swoim - a tacy ludzie nie maja w życiu łatwo.

po drugie udowodniono kiedyś, ze aż 50% studentów kierunków medycznych po 1 roku studiów wykazywało mniejsze lub większe objawy hipochondrii. Tak samo jak np policjanci maja tendencje zawyżania ryzyka przestępstwa, bo z tym obcują na codzień. Tak samo jak codzienne czytanie wiadomości jest na top 10 liście czynników rozwoju depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Marlenka85 napisał:

Nie wiem czy dam rade isc na te badania. Niby TYLKO hornony tarczycy z krwi ale strach, ze zadzwonią i okaze się ze rak....

Nie wiem jak z badania zwykłego TSH miałby Ci wyjść rak, ale jak tak mówisz 💁‍♀️ 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, acherontia styx napisał:

Nie wiem jak z badania zwykłego TSH miałby Ci wyjść rak, ale jak tak mówisz 💁‍♀️ 

Masz racje, nie wyjdzie, ale choroby psychiczne ce/cenzura/e to, że nie myśli się racjonalnie. To zreszta duży problem bo np przy wielu chorobach psychicznych chory nie chce się leczyć bo np myśli, ze ktoś chce go otruć, albo zwyczajnie nie rozumie, ze jest chory.

Przy hipochondrii pułapka polega na tym, ze choroba znacznie upośledza i niszczy życie choremu i jego najbliższym, ale ta paranoja na punkcie chorób fizycznych odciąga chorego od leczenia pierwotnej przyczyny - czyli zaburzeń psychicznych. Na dodatek tylko nakręca stres a stres nakręca nerwice i masz błędne koło. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, minou napisał:

Twój zawód tez sporo wyjaśnia 😉 po pierwsze zapewne masz cechy opiekuńcze i stawiasz dobro innych przed swoim - a tacy ludzie nie maja w życiu łatwo.

 

21 minut temu, maribellcherry napisał:

Nie musisz isc do pracy jako ratownik. Moze jakas pielegniarka czy opiekunka?

Ratownicy w trakcie szkolenia nie są nastawiani na opiekuńczość, tylko na działanie. W działaniach typowo pielęgnacyjnych raczej słabo z nimi. I nie, ratownik nie może pracować jako pielęgniarka. To są 2 różne, odrębne zawody. Fakt, że ratownicy mogą pracować też na oddziałach szpitalnych, ale tylko na SOR-ach, intensywnych terapiach. Na zwykłym oddziale szpitalnym ratownika nie zobaczysz. Zupełnie inny zakres uprawnień. Inne ustawy regulujące te zawody. 

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@minou tylko, że 90% osób udzielających się w tym wątku nie robi nic w kierunku leczenia 🤷‍♀️ taplają się w swoim bagienku, użalając się nad sobą. Widocznie mają z tego jakąś korzyść (i nie, nie mówicie mi, że  nie ma korzyści, bo poszlibyście na porządną psychoterapię to prędzej, lub później wyszłoby, że oprócz strat, każde zaburzenie daje jakieś korzyści - jakie? kwestia indywidualna, ale każdemu objawy "coś" dają - powie wam to każdy psychoterapeuta).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, acherontia styx napisał:

 

Ratownicy w trakcie szkolenia nie są nastawiani na opiekuńczość, tylko na działanie. W działaniach typowo pielęgnacyjnych raczej słabo z nimi. I nie, ratownik nie może pracować jako pielęgniarka. To są 2 różne, odrębne zawody. Fakt, że ratownicy mogą pracować też na oddziałach szpitalnych, ale tylko na SOR-ach, intensywnych terapiach. Na zwykłym oddziale szpitalnym ratownika nie zobaczysz. Zupełnie inny zakres uprawnień. Inne ustawy regulujące te zawody. 

Masz racje co do braku zadań typowo opiekuńczych u ratowników, ale wydaje mi się ze jednak to ludzie z genem „poświęcającego się” wybierają te zawody. Ratownik, strażak itd, tu nie bawisz się w przedszkolankę, ale realnie ratujesz ludzi, musisz chcieć pomagać innym. 
Ja mam różne kursy 1 pomocy, także przez prace, i tam się duży nacisk kładzie na uspokojenie osoby poszkodowanej i zapewnienie jej komfortu - psychicznego i fizycznego. Pewnie w codziennej pracy ratownika przede wszystkim ratujesz życie i zdrowie ale zdzwiłoby mnie, gdyby ten element zupełnie nie istniał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, minou napisał:

Ja mam różne kursy 1 pomocy, także przez prace, i tam się duży nacisk kładzie na uspokojenie osoby poszkodowanej i zapewnienie jej komfortu - psychicznego i fizycznego. Pewnie w codziennej pracy ratownika przede wszystkim ratujesz życie i zdrowie ale zdzwiłoby mnie, gdyby ten element zupełnie nie istniał?

Tylko, że 80% kursów pierwszej pomocy można o kant tyłka roztrzaskać, bo uczą ładnej teorii, często niemożliwej do zrealizowania w praktyce 🤣 z ciekawości, nadal uczą na kursach że folia NRC (tzw. koc termiczny) ma swoją inteligencję i strona srebrna chłodzi a złota grzeje?

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, acherontia styx napisał:

@minou tylko, że 90% osób udzielających się w tym wątku nie robi nic w kierunku leczenia 🤷‍♀️ taplają się w swoim bagienku, użalając się nad sobą. Widocznie mają z tego jakąś korzyść (i nie, nie mówicie mi, że  nie ma korzyści, bo poszlibyście na porządną psychoterapię to prędzej, lub później wyszłoby, że oprócz strat, każde zaburzenie daje jakieś korzyści - jakie? kwestia indywidualna, ale każdemu objawy "coś" dają - powie wam to każdy psychoterapeuta).

Masz zupełną rację i owszem, ja z mojej nerwicy miałam korzyść. W przypadku fobii to spychanie innych problemów pod dywan wybuchało potem irracjonalnym lękiem.

Przy hipochondrii lęk egzystencjonalny przed śmiercią niejako zwalniał mnie z ciężaru martwienia się sprawami przyziemnymi 😉 problem jest jak najbardziej wydumany, tylko cierpienie jest niestety realne. Po epizodzie hipochondrii miałam klasyczne objawy PTSD. 
Twoje krytyczne spojrzenie jest tu bardzo potrzebne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, acherontia styx napisał:

Tylko, że 80% kursów pierwszej pomocy można o kant tyłka roztrzaskać, bo uczą ładnej teorii, często niemożliwej do zrealizowania w praktyce 🤣 z ciekawości, nadal uczą na kursach że folia NRC ma swoją inteligencję i strona srebrna chłodzi a złota grzeje?

Eee nie wiem ale inteligencja folii brzmi zabawnie 😁 pracuje w branży budowlanej teraz, wprawdzie na plac budowy wychodzę raz do roku może ale nasze kursy są jednak takie dość praktyczne, bo zagrożenie jest realne. Często ćwiczymy masaż serca, tamowanie krwotoków itd. No i mówi się sporo o uspokojeniu osoby poszkodowanej, zapewnieniu jej ciepła (u nas akurat wyskakiwaliśmy ze swetrów, nawet mając punkty pierwszej pomocy na budowie nikt nie zakłada, ze będziesz tam biegł jak ktoś się wykrwawia a folii przy sobie nie nosimy 😉)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×