Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Część Wam :D Dawno mnie nie było, u mnie było całkiem OK więc się nie udzielałam, do dziś ... Jak zwykle znowu coś mnie boli, od kilku dni boli mnie palec - kciuk w stawie, tam gdzie zginamy palec nad paznokciem, boli mnie po lewej stronie jak przycisnę palcem kość czy jak coś mocniej chwycę wtedy odczuwam ból. Dziś nagle przeleciała mi myśl, że może to wiadomo co kości .... to też się zaczyna od bólów kości, czy stawów. I już mam po całym weekendzie, znowu stres, lęk. Czy kogoś z Was też tak bolało w stawie w palcu? :( nie wiem co się znowu podziało, nigdzie się nie uderzyłam. Nawet nie wiem do jakiegoś lekarza się idzie z stawami, takimi bólami ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, laveno napisał:

Część Wam :D Dawno mnie nie było, u mnie było całkiem OK więc się nie udzielałam, do dziś ... Jak zwykle znowu coś mnie boli, od kilku dni boli mnie palec - kciuk w stawie, tam gdzie zginamy palec nad paznokciem, boli mnie po lewej stronie jak przycisnę palcem kość czy jak coś mocniej chwycę wtedy odczuwam ból. Dziś nagle przeleciała mi myśl, że może to wiadomo co kości .... to też się zaczyna od bólów kości, czy stawów. I już mam po całym weekendzie, znowu stres, lęk. Czy kogoś z Was też tak bolało w stawie w palcu? :( nie wiem co się znowu podziało, nigdzie się nie uderzyłam. Nawet nie wiem do jakiegoś lekarza się idzie z stawami, takimi bólami ...

Ja tak miałem. Generalnie mój organizm sam sobie odnajduje nowe objawy przy atakach lęku. Kiedy w końcu wytłumaczę sobie, że np. ucisk  czy duszności to tylko nerwy, to za moment  zwykłe piszczenie w uszach czy właśnie ból palca sprawia że zaczynam świrować. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, z tym, że mnie boli cały czas od kilku dni. Chwilami nie mogę zgiąć palca czy coś przytrzymać bo tak boli 😕 Nie wiem co się stało, ale w głowie mam już tylko jedno ze to pewnie wiadomo co kości ... Poczekam z tydzień i jak nie minie to chyba czeka mnie lekarz, ale nawet nie wiem do jakiego iść, może jakieś prześwietlenie trzeba zrobić. Eh znowu się zaczyna :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.07.2020 o 02:02, Sylwia3112 napisał:

Znalazłam to forum przypadkiem i postanowiłam napisać. Wszystko zaczęło się około 3 miesiące temu, a może jeszcze wcześniej, pare lat temu, kiedy wmowilam sobie ciąże i miałam wszystkie objawy, okres spóźniał się 1.5 miesiąca a negatywne testy nie dawały mi satysfakcji. Po 2 latach wszystko wróciło ale w innej formie. Zaczęło się od czegoś co wyszło mi w pachwinie (sina plamka). Podczas kąpieli skóra mi się złuszczyla i wyleciała mi krew wraz z ropa. Goilo się, została blizna i jak naciskam to wyczuwam tak jakby jeszcze coś tam było. Byłam u 2 chirurgów, nic podejrzanego. Powoli zaczęłam dochodzić do siebie, kiedy wyszło mi gula za uchem. Duża, czerwona i tkliwa przy dotyku. Na drugi dzień byłam u lekarza, dokładne badania krwi i crp- wszystko w normie. Minął miesiąc a ja nadal mam gulke, twarda za uchem która trochę się zmniejszyła. Przeczesalam wszystko w internecie i co? Na pewno mam chloniaka. Ostatnio wyczułam sobie znów w pachwinie coś. Nerwica, atak lekowy. Dwa dni temu sostalm takiej paniki, ze czułam  się jakby ktoś mi powiedział ze mam nowotwór. Wczoraj byłam na usg. Okazało się ze powiększenie za uchem to węzeł chłonny tak samo jak w pachwinie. Za uchem 8x4mm a w pachwinie 4mm. Wszystkie odczynowe bez zmian patologicznych. Ile trwała moja radość? 1 dzień bo wkręciłam sobie czerniaka! Szkoda tylko, że ze zmienione miejsca na skórze które jest jakies od półtora miesiąca wycisnęłam pare razy ropę. Mam dość. Nigdy tak zle się nie czułam. Podczas tego wróciłam sobie ze coś mam z okiem o mam zaburzenia widzenia, ale to mi przeszło. Mimo ze zdaje sobie sprawę ze w moim organizmie krąży jakaś infekcja która muszę wyleczyć to wmawiam sobie najgorsze.. Najgorsze jest ze pracowałam w szpitalu na patomorfologi..
Od stycznia moje zycie zmieniło się diametralnie. Z dwóch prac, z zapracowanej kobiety, zostałam w jednej i to co jakiś czas bo jest koronawirus. Oczywiście jego tez sobie wmowilam, ale jeszcze na samym początku. Pomocy..

Ja też mam węzła za uchem od marca kiedy byłam przeziębiona. Też jest dość twardy. Oprócz tego mam węzła pod pachą, który przeskakuje. Bardzo podobne objawy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od marca miałam chyba przebadane wszystko. Dosłownie obejrzał mnie każdy lekarz włącznie z dentystą. Na EKG byłam, nie przesadzam, z 30 razy. Ale ja dalej sobie wkręcam, że mam chore serce. I takim sposobem dokładnie za tydzień mam kolejną wizytę u kardiologa. 🤘

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Suzann napisał:

Ja też mam węzła za uchem od marca kiedy byłam przeziębiona. Też jest dość twardy. Oprócz tego mam węzła pod pachą, który przeskakuje. Bardzo podobne objawy...

Ja mam dokładnie tu, jak na zdjęciu od 15 czerwca. Podejrzewam ze mi wyszedł od zawiania bo w aucie jeździłam z otwartym oknem przed tym jak on się pojawił. Jutro idę jeszcze do dentysty bo mam niewyleczonego zęba. To ze jest twardy za uchem to bym się nie przejmowała aż tak bardzo i nie wmawiała bo węzły za uchem wychodzą w takim miejscu ze ciezko by się ruszały. Mnie badała na usg radiolog wiec myśle ze zna się na robocie, nie internista.

D43AFE31-A6BD-4557-95AC-0C733B9A9C15.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej kochani, to znowu ja. Mam kolejny problem, którym się zaczynam coraz bardziej zamartwiać. A mianowicie od dwóch/trzech dni łzawi mi lewe oko, one najbardziej lecą tak wiecie ciurkiem, po boku te łzy..Do tego zrobiło mi się takie zaczerwienienie przy oku i nie wiem czy to przez to przecieranie go z tych łez czy coś mi się zaczyna z nim dziać..Dodaje zdjęcie poniżej, bo tak to aktualnie u mnie wyglada. Miał ktoś z Was takie coś może? albo podejrzewa co by to mogło być? bo do lekarza teraz mama ze mną nie pójdzie, ponieważ według niej to nic się tam z nim nie dzieje, no ale ja tylko myśle o tym i myśle :( jeszcze do tego mam jakiś tik nerwowy, że często nim mrugam i to tak bardzo mocno...

BDBAE531-E2D6-42BF-A303-438BDAAB3C34.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Realistka napisał:

Ja od marca miałam chyba przebadane wszystko. Dosłownie obejrzał mnie każdy lekarz włącznie z dentystą. Na EKG byłam, nie przesadzam, z 30 razy. Ale ja dalej sobie wkręcam, że mam chore serce. I takim sposobem dokładnie za tydzień mam kolejną wizytę u kardiologa. 🤘

Uważam, że to dobrze, że chodzisz na badania. To pozwala Ci się utwierdzać w przekonaniu, że jednak nic Ci nie jest fizycznie, przynajmniej na jakiś czas. Ja od lat zadręczam się myślą a raku krtani (odkrztuszanie, uczucie uwierania i wiecznej guli), jednak panicznie boję się wizyty u laryngologa i ewentualnej diagnozy. To sprawia, że żyję w ciągłym strachu, nie jestem jednak w stanie się przemóc. Idiotka, nadal palę papierosy.. szkoda słów

Od roku mam dość niepokojące wyniki hormonów tarczycy, ale nie mam odwagi pójść na USG, choć ginekolog zapewnił mnie, że akurat nawet rak tarczycy jest stosunkowo łatwo uleczalny i jeśli już jakiś nowotwór ma nas dopaść, do ten nie jest najgorszy z możliwych.

EKG akurat lubię sobie robić i robię dość często - zawsze wszystko ok podczas planowej wizyty, gorzej gdy mam napad lęku, bo wtedy skacze tętno i ciśnienie. Badania krwi co jakiś czas i cytologia bardzo ważna raz na rok.

Robiłaś Holtera i Holtera ciśnieniowego? Echo serca? 

Mnie uspokaja, że posiadam pulsoksymetr, więc zawsze wiem jakie mam tętno i saturację. Ciśnieniomierz też w planach ))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, foka_bez_oka napisał:

Uważam, że to dobrze, że chodzisz na badania. To pozwala Ci się utwierdzać w przekonaniu, że jednak nic Ci nie jest fizycznie, przynajmniej na jakiś czas. Ja od lat zadręczam się myślą a raku krtani (odkrztuszanie, uczucie uwierania i wiecznej guli), jednak panicznie boję się wizyty u laryngologa i ewentualnej diagnozy. To sprawia, że żyję w ciągłym strachu, nie jestem jednak w stanie się przemóc. Idiotka, nadal palę papierosy.. szkoda słów

Od roku mam dość niepokojące wyniki hormonów tarczycy, ale nie mam odwagi pójść na USG, choć ginekolog zapewnił mnie, że akurat nawet rak tarczycy jest stosunkowo łatwo uleczalny i jeśli już jakiś nowotwór ma nas dopaść, do ten nie jest najgorszy z możliwych.

EKG akurat lubię sobie robić i robię dość często - zawsze wszystko ok podczas planowej wizyty, gorzej gdy mam napad lęku, bo wtedy skacze tętno i ciśnienie. Badania krwi co jakiś czas i cytologia bardzo ważna raz na rok.

Robiłaś Holtera i Holtera ciśnieniowego? Echo serca? 

Mnie uspokaja, że posiadam pulsoksymetr, więc zawsze wiem jakie mam tętno i saturację. Ciśnieniomierz też w planach ))

Też słyszałam, że rak tarczycy to nie jest najgorsza rzecz. Ja miałam guza mózgu przez miesiąc, teraz mimo wspomnianych badań mam coś z sercem. Tak, miałam holter ekg i ciśnieniowy, echo serca też 😀 Miło nawet teraz odpisac, bo aktualnie mam "atak". Wzięłam propranolol i czekam aż się skończy. Aż mi w uszach szumi i kręci się w głowie 🤘

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jednak najbardziej boję się udaru. Wiem, że jestem obciążona genetycznie, ponieważ oboje rodzice i dziadkowie chorowali neurologicznie i kardiologicznie. Ojciec po zawale, matka po 4 udarach (w tym dwóch ciężkich). Na szczęście nowotwory w rodzinie występowały rzadko - z tego co wiem tylko u dziadka pod koniec życia.

Niestety moja nerwica lękowa nasiliła się przez ostatnie pandemiczne miesiące, a co za tym idzie - hipochondria. Panicznie obawiam się, że wcześniej czy później spotka mnie to, co moją mamę, sama myśl o tym jest trudna do zniesienia. Od 12 lat obserwuję, jak trudno ojcu się nią opiekować, jak jej stan  pogarsza się z roku na rok, mimo rehabilitacji. Sama niesprawność fizyczna to drobnostka, natomiast udar oznacza uszkodzenie mózgu - mama nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie potrafi spokojnie mówić, ciągle krzyczy, jest to trudne do wytrzymania nawet podczas wizyt raz na jakiś czas, już nie mówiąc o całodobowym kontakcie. Ma afazję, skłonności do konfabulacji, często opowiada zupełnie nielogiczne i nieprawdziwe rzeczy, będąc przekonaną o swojej racji. 

Okropnie obawiam się, że mogłabym kiedyś być takim obciążeniem dla innych, zwlaszcza, że żyję i mieszkam sama, nie chciałabym, żeby jedyna siostra, która po latach dorastania w rodzinie dysfunkcyjnej, sama ma teraz szczęśliwą rodzinę i wspaniałe dzieci.

Moje napady lęku ostatnio kilkukrotnie kończyły się przyjazdem pogotowia, mimo środków uspokajających (hydroksyzyna i propranolol na unormowanie tętna) bywały momenty, że serce waliło mi jak szalone i nie byłam wstanie tego samodzielnie unormować. Ostatnio żyję w ciągłym stresie, zamknięta w 4 ścianach, ciągle doszukuję się objawów udaru, a to drętwienie kończyn, a to co chwila patrzę w lustro czy twarz symetryczna. Najgorsze jest to, że wiem, że skoki tętna i ciśnienia spowodowane stresem rzeczywiście mogą skończyć się udarem.

Czy ktoś z Was ma podobne lęki i jak sobie z tym radzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Realistka napisał:

Też słyszałam, że rak tarczycy to nie jest najgorsza rzecz. Ja miałam guza mózgu przez miesiąc, teraz mimo wspomnianych badań mam coś z sercem. Tak, miałam holter ekg i ciśnieniowy, echo serca też 😀 Miło nawet teraz odpisac, bo aktualnie mam "atak". Wzięłam propranolol i czekam aż się skończy. Aż mi w uszach szumi i kręci się w głowie 🤘

Realistko wytrwałości! Każdy atak lęku kiedyś mija. Propranolol też na mnie dobrze działa, bo w miarę szybko obniża mi tętno. Dawno nie udzielałam się na tym forum, jednak to fajnie, że można o sobie opowiedzieć komuś kto rozumie. Trzymaj się ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, foka_bez_oka napisał:

Realistko wytrwałości! Każdy atak lęku kiedyś mija. Propranolol też na mnie dobrze działa, bo w miarę szybko obniża mi tętno. Dawno nie udzielałam się na tym forum, jednak to fajnie, że można o sobie opowiedzieć komuś kto rozumie. Trzymaj się ciepło!

Dzięki bardzo. Miłe to dla mnie strasznie, że ktoś mnie rozumie. Aktualnie jestem sama w domu. Mąż wraca z pracy za jakieś 4h więc odliczam. Nie wiem skąd u mnie nagle skok ciśnienia i tętna. Robiłam sobie akurat kolację i poczułam uderzającą falę ciepła. Aktualnie leżę sobie w sypialni. Już chyba dziś nie wstanę. I staram się sama sobie tłumaczyć, że jakby miało mi się coś stac to już by się stalo. Cisnienie skoczyło po 19.Jedyne co mi w tej chwili doskwiera to drętwienie nogi i machanie nią jak opętana. 

Zaraz pewnie znowu zmierzę ciśnienie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, foka_bez_oka napisał:

Ja jednak najbardziej boję się udaru. Wiem, że jestem obciążona genetycznie, ponieważ oboje rodzice i dziadkowie chorowali neurologicznie i kardiologicznie. Ojciec po zawale, matka po 4 udarach (w tym dwóch ciężkich). Na szczęście nowotwory w rodzinie występowały rzadko - z tego co wiem tylko u dziadka pod koniec życia.

Niestety moja nerwica lękowa nasiliła się przez ostatnie pandemiczne miesiące, a co za tym idzie - hipochondria. Panicznie obawiam się, że wcześniej czy później spotka mnie to, co moją mamę, sama myśl o tym jest trudna do zniesienia. Od 12 lat obserwuję, jak trudno ojcu się nią opiekować, jak jej stan  pogarsza się z roku na rok, mimo rehabilitacji. Sama niesprawność fizyczna to drobnostka, natomiast udar oznacza uszkodzenie mózgu - mama nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie potrafi spokojnie mówić, ciągle krzyczy, jest to trudne do wytrzymania nawet podczas wizyt raz na jakiś czas, już nie mówiąc o całodobowym kontakcie. Ma afazję, skłonności do konfabulacji, często opowiada zupełnie nielogiczne i nieprawdziwe rzeczy, będąc przekonaną o swojej racji. 

Okropnie obawiam się, że mogłabym kiedyś być takim obciążeniem dla innych, zwlaszcza, że żyję i mieszkam sama, nie chciałabym, żeby jedyna siostra, która po latach dorastania w rodzinie dysfunkcyjnej, sama ma teraz szczęśliwą rodzinę i wspaniałe dzieci.

Moje napady lęku ostatnio kilkukrotnie kończyły się przyjazdem pogotowia, mimo środków uspokajających (hydroksyzyna i propranolol na unormowanie tętna) bywały momenty, że serce waliło mi jak szalone i nie byłam wstanie tego samodzielnie unormować. Ostatnio żyję w ciągłym stresie, zamknięta w 4 ścianach, ciągle doszukuję się objawów udaru, a to drętwienie kończyn, a to co chwila patrzę w lustro czy twarz symetryczna. Najgorsze jest to, że wiem, że skoki tętna i ciśnienia spowodowane stresem rzeczywiście mogą skończyć się udarem.

Czy ktoś z Was ma podobne lęki i jak sobie z tym radzicie?

Kochana, ja przerabialam już tyle somatow.. A UDARY, ZAWALY, NOWOTWORY.. To była norma. Moja historia zaburzenia lekowego i totslnej hipochondrii ma podłoże w traumatycznym wydarzeniu, ale do tego dołożył się permanentny stres w pracy. Pamiętam jak w marcu.. W takim niby ataku nerwowym z wypieksmi na twarzy usiadlsm i zmierzylsm ciśnienie.. A tsm 148 / 98.. Tętno chyba 90..na wpadłam w taką panike.. I wtedy mąż mnie opierdolił. Tak po prostu. Na drugi dzień pojechslsm do rodzinnej.. Roztrzęsiona, płaczącą.. W tym stanie ciśnienie było 140 /80... Lekarka zna mnie, jej wzrok był współczujący a ja płakałam i przepraszałam że zawracam jej głowę ale tak źle się czułam.. Jskbym w środku umierała. Od tamtej pory schowslam ciśnieniomierz... Mam uraz i boję się mierzyć. Hipochondria troszkę się wyciszyła. Ale jutro mam badanie u proktologa którego panicznie się boję... Ale idę. Nie znam cudownego sposobu na lęki... Ale wiem że im mniej walczysz sama że sobą, tym jest łatwiej.. To trzeba zaakceptować. Niestety. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Realistka napisał:

Dzięki bardzo. Miłe to dla mnie strasznie, że ktoś mnie rozumie. Aktualnie jestem sama w domu. Mąż wraca z pracy za jakieś 4h więc odliczam. Nie wiem skąd u mnie nagle skok ciśnienia i tętna. Robiłam sobie akurat kolację i poczułam uderzającą falę ciepła. Aktualnie leżę sobie w sypialni. Już chyba dziś nie wstanę. I staram się sama sobie tłumaczyć, że jakby miało mi się coś stac to już by się stalo. Cisnienie skoczyło po 19.Jedyne co mi w tej chwili doskwiera to drętwienie nogi i machanie nią jak opętana. 

Zaraz pewnie znowu zmierzę ciśnienie. 

 

Masz szczęście, że nie mieszkasz sama, u mnie najgorzej w nocy, kiedy naprawdę już nie ma do kogo zadzwonić i pogadać. Na szczęście jakiś czas temu porozmawiałam szczerze z siostrą i mogę liczyć na nią kiedy coś się dzieję (oczywiście staram się, jak najmniej korzystać z tej opcji, bo nie chcę jej martwić, poza tym ona ma na głowie małe dzieci i stresującą pracę). Te skoki i fale gorąca to podręcznikowy lęk, miałam to dziesiątki razy. W sobotę skończyło się pogotowiem, ten sam zespól co w maju, te same objawy, wzieli mnie do karetki na pół godziny, dali kroplówkę z elektrolitów i wlew z relanium - przeszło momentalnie :)) Naprawdę pomaga oddychanie do torebki i zagryzanie długopisu w tyllnich zębach - to sygnał do mózgu, żeby się śmiać. Dziwne, ale działa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, foka_bez_oka napisał:

 

Masz szczęście, że nie mieszkasz sama, u mnie najgorzej w nocy, kiedy naprawdę już nie ma do kogo zadzwonić i pogadać. Na szczęście jakiś czas temu porozmawiałam szczerze z siostrą i mogę liczyć na nią kiedy coś się dzieję (oczywiście staram się, jak najmniej korzystać z tej opcji, bo nie chcę jej martwić, poza tym ona ma na głowie małe dzieci i stresującą pracę). Te skoki i fale gorąca to podręcznikowy lęk, miałam to dziesiątki razy. W sobotę skończyło się pogotowiem, ten sam zespól co w maju, te same objawy, wzieli mnie do karetki na pół godziny, dali kroplówkę z elektrolitów i wlew z relanium - przeszło momentalnie :)) Naprawdę pomaga oddychanie do torebki i zagryzanie długopisu w tyllnich zębach - to sygnał do mózgu, żeby się śmiać. Dziwne, ale działa :D

Ja nie byłabym w stanie mieszkać sama. Jedyną chorobę jaką u mnie wykryto to zniesienie lordozy szyjnej. Wiadomo, to boli, są też zawroty głowy, barku. I jak tylko mam te objawy wydaje mi się, że umieram 😞 Mi po karetkę już wstyd dzwonić. Tyle razy to robiłam 😞

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, misha777 napisał:

Kochana, ja przerabialam już tyle somatow.. A UDARY, ZAWALY, NOWOTWORY.. To była norma. Moja historia zaburzenia lekowego i totslnej hipochondrii ma podłoże w traumatycznym wydarzeniu, ale do tego dołożył się permanentny stres w pracy. Pamiętam jak w marcu.. W takim niby ataku nerwowym z wypieksmi na twarzy usiadlsm i zmierzylsm ciśnienie.. A tsm 148 / 98.. Tętno chyba 90..na wpadłam w taką panike.. I wtedy mąż mnie opierdolił. Tak po prostu. Na drugi dzień pojechslsm do rodzinnej.. Roztrzęsiona, płaczącą.. W tym stanie ciśnienie było 140 /80... Lekarka zna mnie, jej wzrok był współczujący a ja płakałam i przepraszałam że zawracam jej głowę ale tak źle się czułam.. Jskbym w środku umierała. Od tamtej pory schowslam ciśnieniomierz... Mam uraz i boję się mierzyć. Hipochondria troszkę się wyciszyła. Ale jutro mam badanie u proktologa którego panicznie się boję... Ale idę. Nie znam cudownego sposobu na lęki... Ale wiem że im mniej walczysz sama że sobą, tym jest łatwiej.. To trzeba zaakceptować. Niestety. 

Dzięki za odpowiedź, ja bym powiedziła, że ciśnienie trochę za wysokie, ale bez powodu do zmartwień, a tętno 90, to chyba całkiem normalne, ja mam takie cały czas - a skacze do 160-170 czasem i zdarza się, że przez godzinę nie chce spaść.

A rok temu pierwszy raz trafiłam na SOR z lękiem i atakiem tężyczki, cała powykręcana, no 6 godzin tam siedziałam sama i płakałam jak bóbr, że coś takiego się ze mną dzieje, także doskonale rozumiem. 

Też miałam potworne wyrzuty sumienia wzywając pogotowie w środku pandemii, natomiast powiedzieli, że dobrze zrobiłam, nie miałam leków uspokających i stwierdzili, że sama nie byłabym w stanie już tego unormować. Trafiłam na świetnych ratowników, współczujących, widać, że kochają tę robotę, mimo, że to taki niewdzięczny zawód.

Powodzenia jutro, odwagi, zawsze lepiej się badać niż unikać ze strachu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, misha777 napisał:

Kochana, ja przerabialam już tyle somatow.. A UDARY, ZAWALY, NOWOTWORY.. To była norma. Moja historia zaburzenia lekowego i totslnej hipochondrii ma podłoże w traumatycznym wydarzeniu, ale do tego dołożył się permanentny stres w pracy. Pamiętam jak w marcu.. W takim niby ataku nerwowym z wypieksmi na twarzy usiadlsm i zmierzylsm ciśnienie.. A tsm 148 / 98.. Tętno chyba 90..na wpadłam w taką panike.. I wtedy mąż mnie opierdolił. Tak po prostu. Na drugi dzień pojechslsm do rodzinnej.. Roztrzęsiona, płaczącą.. W tym stanie ciśnienie było 140 /80... Lekarka zna mnie, jej wzrok był współczujący a ja płakałam i przepraszałam że zawracam jej głowę ale tak źle się czułam.. Jskbym w środku umierała. Od tamtej pory schowslam ciśnieniomierz... Mam uraz i boję się mierzyć. Hipochondria troszkę się wyciszyła. Ale jutro mam badanie u proktologa którego panicznie się boję... Ale idę. Nie znam cudownego sposobu na lęki... Ale wiem że im mniej walczysz sama że sobą, tym jest łatwiej.. To trzeba zaakceptować. Niestety. 

Jakkolwiek to zabrzmi to lubię czytać o objawach ataków innych osób to mnie uspokaja, że to nie żadna choroba tylko (lub aż) nerwica. Mąż mnie też często opieprza, że niedługo wszystkie badania zacznę na nowo robić, bo wymyślam, że coś mi jest. 

P. S. A ja mam pytanie: jakie macie na co dzień ciśnienie i tętno? W spoczynku i jak coś robicie? A jakie w czasie ataku było największe? 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Realistka napisał:

Jakkolwiek to zabrzmi to lubię czytać o objawach ataków innych osób to mnie uspokaja, że to nie żadna choroba tylko (lub aż) nerwica. Mąż mnie też często opieprza, że niedługo wszystkie badania zacznę na nowo robić, bo wymyślam, że coś mi jest. 

P. S. A ja mam pytanie: jakie macie na co dzień ciśnienie i tętno? W spoczynku i jak coś robicie? A jakie w czasie ataku było największe? 

 

Ja właśnie patrzę na wypis z tej karetki w sobotę, na początku ciśnienie 173/113  - dużo, nigdy tyle nie miałam, normalnie 130/90. Tętno mam normalnie 80-90, a jak pisałam wcześniej w najgorszych wypadkach skacze do 160-170. 

Z mężem nieciekawie, bo pewnie dodatkowo Cię to stresuje, jednak wszyscy wiemy, jak ciężko jest wytłumaczyć zaburzenia lękowe komuś, kto nigdy tego nie doświadczył. Być może powinien sobie poczytać wpisy tutaj na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, foka_bez_oka napisał:

Ja właśnie patrzę na wypis z tej karetki w sobotę, na początku ciśnienie 173/113  - dużo, nigdy tyle nie miałam, normalnie 130/90. Tętno mam normalnie 80-90, a jak pisałam wcześniej w najgorszych wypadkach skacze do 160-170. 

Z mężem nieciekawie, bo pewnie dodatkowo Cię to stresuje, jednak wszyscy wiemy, jak ciężko jest wytłumaczyć zaburzenia lękowe komuś, kto nigdy tego nie doświadczył. Być może powinien sobie poczytać wpisy tutaj na forum.

U mnie najwyższe ciśnienie w trakcie ataku to było 160/85 tetno 145 to był już max, a ja wpadłam w panikę. Na ogół (np. dziś w trakcie ataku ciśń. 135/80 t. 85). Na co dzień moje ciśnienie wynosi 100/65 t. 65-70 w spoczynku. Z mężem to jest tak, że opieprza mnie gdy widzi jak panikuję przy tętnie 80-85 jak mam powyżej 100 to sam zaczyna panikowac. A takie opieprzanie czasem mi bardzo pomaga. Jednak jest tez jedyną osoba, ktora potrafi mnie uspokoic bez leków. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Realistka napisał:

Jakkolwiek to zabrzmi to lubię czytać o objawach ataków innych osób to mnie uspokaja, że to nie żadna choroba tylko (lub aż) nerwica. Mąż mnie też często opieprza, że niedługo wszystkie badania zacznę na nowo robić, bo wymyślam, że coś mi jest. 

P. S. A ja mam pytanie: jakie macie na co dzień ciśnienie i tętno? W spoczynku i jak coś robicie? A jakie w czasie ataku było największe? 

 

Uuu jazdę na badanie tętna też przerobiłam. Zaczęłam badać sobie tętno w pracy, u znajomych, na spotkania h rodzinnych w WC 🙈🙈🙈 Mierzenie oczywiście palcamk na tętnicy szyjmej🤦‍♂️ Mało tego, znalazłam w sklepie play taka apke która też mierzy tętno i t się bawiłam. Masakra, nie? Aż kiedyś w pracy.. Moje tętno wyniosło chyba z 55.. No i panika, bradykardia przed oczami, kardiologia, śmierć.. Tak się wkręciłam że musiałam tab na uspokojenie łyknąć. A moje ciśnienie.. Od 118 do 135 /80 raczej. 

Nie licząc akcji mierzenia w panice o której wyżej pisalam🙈🤦‍♂️😱🤣

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, misha777 napisał:

Uuu jazdę na badanie tętna też przerobiłam. Zaczęłam badać sobie tętno w pracy, u znajomych, na spotkania h rodzinnych w WC 🙈🙈🙈 Mierzenie oczywiście palcamk na tętnicy szyjmej🤦‍♂️ Mało tego, znalazłam w sklepie play taka apke która też mierzy tętno i t się bawiłam. Masakra, nie? Aż kiedyś w pracy.. Moje tętno wyniosło chyba z 55.. No i panika, bradykardia przed oczami, kardiologia, śmierć.. Tak się wkręciłam że musiałam tab na uspokojenie łyknąć. A moje ciśnienie.. Od 118 do 135 /80 raczej. 

Nie licząc akcji mierzenia w panice o której wyżej pisalam🙈🤦‍♂️😱🤣

Ja tętno mierzę MiBandem milion razy dziennie 😀🤘 Jak stoję, leżę, zmywam naczynia. Mąż przeklina dzień kiedy kupił mi opaskę, ale kiedyś byłam bardzo aktywna fizycznie i wydawała mu się idealnym prezentem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Realistka napisał:

Ja tętno mierzę MiBandem milion razy dziennie 😀🤘 Jak stoję, leżę, zmywam naczynia. Mąż przeklina dzień kiedy kupił mi opaskę, ale kiedyś byłam bardzo aktywna fizycznie i wydawała mu się idealnym prezentem. 

ja mam taki pulsoksymetr - https://allegro.pl/oferta/contec-cms50dl-pulsoksymetr-napalcowy-medyczny-9319626427?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_UZSD_pla_zdrowie_hb_health&ev_adgr=Sprzęt+i+urządzenia+medyczne,+wyposażenie+oraz+materiały&gclid=EAIaIQobChMIrcniyZju6gIVSRV7Ch3fQgYbEAQYBSABEgKS5fD_BwE

Lubię go, bo spawdza też saturcję, a przecież zdarza mi się dusić ze stresu ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, foka_bez_oka napisał:

Coś dla mnie! Tylko boję się, że wtedy bym po prostu zwariowała. Ja duszności miałam na szczęście tylko raz. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Realistka napisał:

U mnie najwyższe ciśnienie w trakcie ataku to było 160/85 tetno 145 to był już max, a ja wpadłam w panikę. Na ogół (np. dziś w trakcie ataku ciśń. 135/80 t. 85). Na co dzień moje ciśnienie wynosi 100/65 t. 65-70 w spoczynku. Z mężem to jest tak, że opieprza mnie gdy widzi jak panikuję przy tętnie 80-85 jak mam powyżej 100 to sam zaczyna panikowac. A takie opieprzanie czasem mi bardzo pomaga. Jednak jest tez jedyną osoba, ktora potrafi mnie uspokoic bez leków. 

Tak, to jednak cudownie mieć kogoś bliskiego w tym wszystkim. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×