Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

6 godzin temu, minou napisał:

Listeria nie jest grozna dla osob z normalna odpornoscia, jesli nie jestes w ciazy, nie masz 90 lat ani AIDS to co najwyzej dostaniesz sraczki :D

ale wedliny to akurat sa rakotworcze. Zdaje sie, ze nawet wszelkie organizacje typu WHO uznaly, ze mieso przerobione, szynki, wedzony boczek itd jedzony w nadmiarze (a patrzac na zalecenia piramidy zywieniowej, ile miesa powinnismy jesc, to wiele osob je przekracza) przyczynia sie do wywolania raka.

W ogole jesli ktos jest zainteresowany profilaktyka nowotworow, a nie lubi teorii spiskowych i szarlatanow, to powinien poczytac o badaniach doktora T. Collina Campbella "nowoczesne zasady odzywiania". On badal przez 40 lat wplyw diety na choroby cywilizacyjne, w tym raka, badal spoleczenstwa zachodnie i spoleczenstwa malo rozwiniete, przeprowadzil nie wiadomo ile testow na myszach, przeanalizowal tony dostepnych juz wczesniej badan statytstycznych i daje calkiem spojna i prawdopodobna odpowiedz na to, co wywoluje choroby cywilizacyjne i jak ich unikac. 

Z moją odpornością nie jest szałowo...

Rano jadłam i nic mi się nie stało. Po czym pół godziny temu zrobiłam sobie kanapke z tym samym (bo jednak smaczne było). Wywaliłam pół bo stwierdziłam że brzuch mnie boli. 

Co chwilę wychodzą komunikaty o kolejnych sklepach i markach... Póki co żadnej znajomej nazwy nie widzę na liście... Mam nadzieję że nic nie wyjdzie. Planowałam dzis mięsne spaghetti na kolację. Nie będę w stanie zjeść. A jak powiem mężowi żebyśmy odpuścili może to powie że zwariowałam... No nie chcę też przesadzać...

Ale z drugiej trzeba mięso obrabiać w min 20min w bardzo wysokiej temperaturze to listeria wyginie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lejdi napisał:

@zakazana88 a co masz z tymi węzłami? Miałeś je sprawdzane w USG?

Ja mam ciągle jakieś powiększone w szyi ale jak są z widocznymi wnękami w obrazie USG to są odczynowe po prostu, niegroźne. Tak na oko chyba ciężko ocenić jakie to mogą być.

Co do piersi jak miałaś 2 razy USG  to powinno też być ok.

A Ty sie swoimi wezlami nie martwisz?  

Mnie moje tak stresuja, ze ciagle je macam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na węzły nie miałam jeszcze fazy, chyba dlatego, że wiem, że to nic nie oznacza, że są powiększone. Mi wycinali tarczycę i zawsze się wycina najbliższe węzły profilaktycznie. I u mnie w 8 węzłach były mikroprzerzuty komórek nowotworowych a miały ładny obraz na USG i w tomografie nie były powiększone ani nic. Dopiero w badaniu histopatologicznym wyszło. 

 

A nie wiecie może ile rak żołądka i przełyku się rozwija? Boję się o tym nawet czytać.

I czy używanie środków owadobójczych jest rakotwórcze? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Lejdi napisał:

Na węzły nie miałam jeszcze fazy, chyba dlatego, że wiem, że to nic nie oznacza, że są powiększone. Mi wycinali tarczycę i zawsze się wycina najbliższe węzły profilaktycznie. I u mnie w 8 węzłach były mikroprzerzuty komórek nowotworowych a miały ładny obraz na USG i w tomografie nie były powiększone ani nic. Dopiero w badaniu histopatologicznym wyszło. 

 

A nie wiecie może ile rak żołądka i przełyku się rozwija? Boję się o tym nawet czytać.

I czy używanie środków owadobójczych jest rakotwórcze? 

Czyli sugerujecie, ze mam jednak odpuscic wezly skoro, na.usg wyszly jako odczynowe.

Staram sie chociaz nie dotykac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, ja mam teraz realne zmartwienie bo od jakiś dwóch tyg dziwnie czułam w klatce piersiowej. Pisałam chyba nawet o tym. Wczoraj i przedwczoraj miałam ciśnienie wysokie prawidłowe. Dziś nagle poczułam duszności, uderzenia gorąca, uciska na klatkę, zmierzyłam ciśnienie 142/89. 5 min odpoczęłam 141/82... Pół godziny temu. Nie sądzę że to stres... Kuźwa mi jeszcze brakuje kilka lat nawet do 40 a tu nadciśnienie już???

Pójdę do rodzinnej to powie że to przez nerwicę i i tak z tym nie zrobi... Poleżę chwilę i zmierzę znowu... Chociaż jakby ciut mi ta duszność zmalała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, ja mam teraz realne zmartwienie bo od jakiś dwóch tyg dziwnie czułam w klatce piersiowej. Pisałam chyba nawet o tym. Wczoraj i przedwczoraj miałam ciśnienie wysokie prawidłowe. Dziś nagle poczułam duszności, uderzenia gorąca, uciska na klatkę, zmierzyłam ciśnienie 142/89. 5 min odpoczęłam 141/82... Pół godziny temu. Nie sądzę że to stres... Kuźwa mi jeszcze brakuje kilka lat nawet do 40 a tu nadciśnienie już???

Pójdę do rodzinnej to powie że to przez nerwicę i i tak z tym nie zrobi... Poleżę chwilę i zmierzę znowu... Chociaż jakby ciut mi ta duszność zmalała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Lejdi napisał:

Na węzły nie miałam jeszcze fazy, chyba dlatego, że wiem, że to nic nie oznacza, że są powiększone. Mi wycinali tarczycę i zawsze się wycina najbliższe węzły profilaktycznie. I u mnie w 8 węzłach były mikroprzerzuty komórek nowotworowych a miały ładny obraz na USG i w tomografie nie były powiększone ani nic. Dopiero w badaniu histopatologicznym wyszło. 

 

A nie wiecie może ile rak żołądka i przełyku się rozwija? Boję się o tym nawet czytać.

I czy używanie środków owadobójczych jest rakotwórcze? 

Niestety nie mam zielonego pojecia ile się rozwija i jak, w sensie jakie są objawy. Nie wiem. A każda chemia jest rakotwórcza.... Chemia... Sama nazwa mówi. Ja tylko czekam jak powiedzą że płyny do prania i żele pod prysznic są rakotwórcze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, maribellcherry napisał:

Tak, wiele lat temu i tylko palpacyjnie hahaha. Kojarzy mi się jakies usg ale nie jestem pewna tego także naprawdę nie martw się.

2 minuty temu, maribellcherry napisał:

Tak, ja bym naprawdę odpuściła te węzł

W ktorych partiach szyi masz? Duzo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, zakazana88 napisał:

W ktorych partiach szyi masz? Duzo?

Ja mam cały prawy bok szyi, od mniej więcej wysokości szczęki do obojczyka. Z lewej mi zniknęły po kilku latach, ale specjalnie dla ciebie pomacalam szyję z lewej i cos tam czuję znowu jakieś węzły mniej wiecej w połowie szyi, ah i mam jeszcze z tyl z lewej zaraz poniżej podstawy czaszki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, maribellcherry napisał:

Ja mam cały prawy bok szyi, od mniej więcej wysokości szczęki do obojczyka. Z lewej mi zniknęły po kilku latach, ale specjalnie dla ciebie pomacalam szyję z lewej i cos tam czuję znowu jakieś węzły mniej wiecej w połowie szyi, ah i mam jeszcze z tyl z lewej zaraz poniżej podstawy czaszki...

Podziwiam, ze tak spokojnie o nich mowisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, zakazana88 napisał:

Podziwiam, ze tak spokojnie o nich mowisz.

Bo ja się węzłami nie przejmuję. Kochana wystarczy że się przeziębiłas... Wyskoczą węzły i sobie tak mogą być kilka lat. Ja byłam kilka tygodni temu przeziębiona i podejrzewam że dlatego wyskoczyły mi znowu po lewej. Nawet o tym nie wiedziałam, ale jak pisałam, sprawdziłam specjalnie dla ciebie hahah i sie dowiedziałam że są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, PawelEnn napisał:

Ja na szczęście nie dotarłem do węzłów i nie czytam o tym haha stanąłem na stwardnieniu i w tym tkwie nieszczęsne 

Każdy ma swojego wkręta. Ja teraz z tym cisnieniem, mierze co 10 minut i naszczescie spada. 5 min temu mialam 127/79... Także spoko, ale nie dusi mnie już tak.... Ale leżę za to od pół godziny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pragnę się z Wami podzielić moim sposobem na radzenie sobie z hipochondrią.Dwa lata temu dopadło mnie bez wyraznej przyczyny.I nagle z człowieka cieszącego się zyciem, stałam się kłębkiem nerwów,na granicy ciężkiej nerwicy.Wmawiałam sobie najróżniejsze choroby.Miałam oczywiście ''objawy''.Po prostu koszmar.Próbowałam na rózne sposoby sobie pomóc.Zioła na uspokojenie,czytanie forum,modlitwa.Byłam kilkakrotnie zapisana do psychiatry ale nie poszłam jednak na wizytę.Na chwilę obecną czuję się świetnie.Nerwica minęła i mam nadzieje nie wróci.Od sierpnia po dzisiejszy dzień mam spokój.Pomógł mi blog Agnieszki Maciąg,a konkretnie mantra RA MA DA SA....Poczytajcie proszę.Może to będzie dla kogoś śmieszne a być może komuś też pomoże?Tego Wam z całego serca życzę.Bo tylko hipochondryk może zrozumieć hipochondryka.I tylko ten,kto tego doświadczył wie jaki to koszmar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez urazy, ale ten wątek to jest najgorsza "dzielnica" forum. Hipochondria i cyberchondria to zaburzenia psychiczne, które zaburzają funkcjonowanie i wpływają na jakość życia. Zamiast wspierać się, próbować z tego wyjść to mam wrażenie, że temat stał się kółkiem wzajemnej adoracji hipochondryków, gdzie z dreszczykiem podniecenia mogą się utwierdzać w swoich objawach, poszukiwać nowych jednostek chorobowych, sugerować sobie kolejne badania bez wskazań medycznych itp. Etiopatogeneza hipochondrii nie jest dokładnie poznana, ale z moich obserwacji wynika, że osoba cierpiąca na hipochondrię spełnia co najmniej jeden warunek:

- cierpi na paniczny lęk przed śmiercią (tanatofobia);

- ma w najbliższej rodzinie lub otoczeniu osobę związaną z ochroną zdrowia (lekarz, pielęgniarka, ratownik, analityk itd.);

- ktoś w jej rodzinie cierpiał na hipochondrię/zaburzenia nerwicowe/zespół Munchhausena i poprzez eksponowanie swoich objawów "chorobowych" uzyskiwał jakieś korzyści: uwagę krewnych, zwolnienie z obowiązków, benefity finansowe itp.;

- przeżyła "prawdziwą" chorobę somatyczną bliskiej osoby zakończoną zejściem śmiertelnym;

 

Otóż, mam dobrą i złą wiadomość - i tak wszyscy umrzemy, niezależnie od tego co zrobicie. Mamy wpływ tylko na czynniki modyfikowalne (dieta, aktywność fizyczna, używki). Natomiast na niemodyfikowalne jak płeć, metryka, geny nie mamy wpływu. Na środowisko i negatywne aspekty rozwoju cywilizacyjnego mamy mocno ograniczony wpływ. Jak ktoś chce to może ewentualnie zostać aktywistą albo przeprowadzić się w jakieś dziewicze rejony kuli ziemskiej, sam uprawiać żywność itd.

 

I tak - to prawda - pacjenci hipochondryczni/neurotyczni nie mają immunitetu na choroby somatyczne, też mogą zachorować. Tak - zdarzają się przypadki, że choroba/zaburzenie psychiczne okazywały się spowodowane zaburzeniami anatomicznymi/fizjologicznymi poza OUN. Ale to są kwestie marginalne. Istnieje bardzo dobry powód dlaczego u pacjentów psychiatrycznych nie wykonuje się wielu skomplikowanych badań - aby nie dawać ich natręctwom/urojeniom pożywki i nie utwierdzać w przeświadczeniu, że są ciężko chorzy. Oczywiście z powyższego wywodu wyłączam osoby, które faktycznie zostały zdiagnozowane przez lekarza na xyz.

 

Zastanówcie się czy chcecie żyć, jak chcecie żyć, jak możecie poprawić komfort swojego życia i czy chcecie tak funkcjonować do końca swoich dni - a to nadejdzie, to jest jedyna nieunikniona rzecz.

 

Ban na google, ban na wikipedię, ban na serwisy medyczne. Wylogować się do życia.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@zakazana88

ja mialam wezly powiekszone od dziecinstwa, najwiecej na szyi i troche w pachwinach, zeszly jakos 2 lata temu :D 

Co do wycieku z piersi po ucisku, to jesli karmilas, to moze byc i do konca zycia. Jak bylam na kontrolnej mammografii, to mi tez polecialo z piersi i badajacy mnie onkolog powiedzial, ze to wszystko jest calkowicie normalne. 

 

@Lord Cappuccino

Tez mam troche takie wrazenie, ze na tym watku zamiast wspierac sie w leczeniu nerwicy i zachecac do nienakrecania sie, czesc osob raczej dzieli sie doswiadczeniami, co jeszcze zbadac i do jakiego lekarza jeszcze uderzyc itd a to tylko nakreca chorobe. Chetnie zagladam na to forum, bo chcoc epizod hipochondrii mialam z 15 lat temu i sie go pozbylam, to jednak byl to mega traumatyczny czas w moim zyciu, mysle, ze trauma byla porownywalan do tego, jakbym naprawde miala wtedy zdiagnozowanego raka, panika i poczucie beznadziei bylo wprost obezwladniajace. Dlatego tez staram sie tu troche robic za "glos rozsadku", ale w tym stanie glosu rozsadku sie nie slucha. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lord Cappuccino napisał:

Bez urazy, ale ten wątek to jest najgorsza "dzielnica" forum. Hipochondria i cyberchondria to zaburzenia psychiczne, które zaburzają funkcjonowanie i wpływają na jakość życia. Zamiast wspierać się, próbować z tego wyjść to mam wrażenie, że temat stał się kółkiem wzajemnej adoracji hipochondryków, gdzie z dreszczykiem podniecenia mogą się utwierdzać w swoich objawach, poszukiwać nowych jednostek chorobowych, sugerować sobie kolejne badania bez wskazań medycznych itp. Etiopatogeneza hipochondrii nie jest dokładnie poznana, ale z moich obserwacji wynika, że osoba cierpiąca na hipochondrię spełnia co najmniej jeden warunek:

- cierpi na paniczny lęk przed śmiercią (tanatofobia);

- ma w najbliższej rodzinie lub otoczeniu osobę związaną z ochroną zdrowia (lekarz, pielęgniarka, ratownik, analityk itd.);

- ktoś w jej rodzinie cierpiał na hipochondrię/zaburzenia nerwicowe/zespół Munchhausena i poprzez eksponowanie swoich objawów "chorobowych" uzyskiwał jakieś korzyści: uwagę krewnych, zwolnienie z obowiązków, benefity finansowe itp.;

- przeżyła "prawdziwą" chorobę somatyczną bliskiej osoby zakończoną zejściem śmiertelnym;

 

Otóż, mam dobrą i złą wiadomość - i tak wszyscy umrzemy, niezależnie od tego co zrobicie. Mamy wpływ tylko na czynniki modyfikowalne (dieta, aktywność fizyczna, używki). Natomiast na niemodyfikowalne jak płeć, metryka, geny nie mamy wpływu. Na środowisko i negatywne aspekty rozwoju cywilizacyjnego mamy mocno ograniczony wpływ. Jak ktoś chce to może ewentualnie zostać aktywistą albo przeprowadzić się w jakieś dziewicze rejony kuli ziemskiej, sam uprawiać żywność itd.

 

I tak - to prawda - pacjenci hipochondryczni/neurotyczni nie mają immunitetu na choroby somatyczne, też mogą zachorować. Tak - zdarzają się przypadki, że choroba/zaburzenie psychiczne okazywały się spowodowane zaburzeniami anatomicznymi/fizjologicznymi poza OUN. Ale to są kwestie marginalne. Istnieje bardzo dobry powód dlaczego u pacjentów psychiatrycznych nie wykonuje się wielu skomplikowanych badań - aby nie dawać ich natręctwom/urojeniom pożywki i nie utwierdzać w przeświadczeniu, że są ciężko chorzy. Oczywiście z powyższego wywodu wyłączam osoby, które faktycznie zostały zdiagnozowane przez lekarza na xyz.

 

Zastanówcie się czy chcecie żyć, jak chcecie żyć, jak możecie poprawić komfort swojego życia i czy chcecie tak funkcjonować do końca swoich dni - a to nadejdzie, to jest jedyna nieunikniona rzecz.

 

Ban na google, ban na wikipedię, ban na serwisy medyczne. Wylogować się do życia.

 

 

Tu się akurat zgodzę i jestem tego świadom, ja np wpedzilem się w hipochondrie przez lekarzy bo przez 2 tyg nie potrafili mi zbić ciśnienia i tętna i zacząłem na własną rękę robić masę badań a objawy nie mijały 🙂 powoli z tego wychodzę tak mi się wydaje choć są różne dni góra dół 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się Capuccino. Ja dużo piszę że mi to czy tamto. Tylko widzisz, ludzie są różni. I mi na przykład pomaga pisanie. 12 lat temu pisanie uchroniło mnie przed depresją. Ja jestem osobą, która każdą bolączkę musi wywalić. Albo napisać, albo powiedzieć, wypłakać itp.

Jak ja tu na forum napiszę że mi coś jest to nie skupiam się potem tak na tym. I może przez to że tyle o tym piszę, co czuje, sprawiam wrazenie że nie potrafię funkcjonować nie myśląc o chorobach. A tak wcale nie jest. Bo od 2-3 tyg jest poprawa z jednym epizodem panikowym w środę. A pomaga mi bo o tym piszę, mówię, wywalę z siebie, bo jestem z ludźmi, bo sama swoim zachowaniem byłam zmęczona i stwierdziłam fuck it. Każdy musi umrzeć. A te punkty które wymieniłeś też sie u mnie część zgadza... 

Mimo to ze ostatnie 2 3 tyg byly w miarę luzowe, mam od 3 dni skoki ciśnienia i bóle w klatce i duszności. I to akurat nie jest nerwica. Znam już na tyle swój organizm że wiem że to nie od stresu bo go nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi to forum bardzo pomaga. Raz wygadac sie z moich paranoi, dwa poczytac co u innych ,ze nie jestem sama z moimi problemami ze nie zwariowalam ale tez czesto sa tu glosy rozsądku i pocieszania sie a nie tylko nakrecania. Gdyby ludzie wszyscy tak mysleli rozsadnie i byłoby to takie proste - o rzeczywiscie od dzis sie niczym nie przejmuje każdy kiedys umrze, jaki piękny dzień jestem zdrowa! To swiat bylby piękniejszy a to forum przestaloby istniec. Uwazan ze jest ono potrzebne i absolutnie sie nie zgadzam z opinia Capuccino i uwazam ja za krzywdzaca. Sa tu ludzie ktorzy bardzo staraja sie wyjsc z tego i pokonac ta przypadłość. Sa gorsze i lepsze dni . Jak taka straszna i najgorsza ta dzielnica to sie tu nie zapuszczaj bo jeszcze cos złapiesz od nas okropnych hipohondrykow ktorzy uwielbiaja się nad sobą pastwić chyba wg ciebie i nie chca wyzdrowiec najwyraźniej . Ten glos twoj rozsadku powtarzarzam sobie co rano takze ameryki nie odkryles. Gorzej z zadzialaniem tego mechanizmu na codzien. 

Edytowane przez Fabienka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@maribellcherry ja tak samo mam, jak sobie tu popiszę to łatwiej mi potem się oddać innym czynnościom.  Na tyle co znam siebie to to wierzę, że jak "zmęczę temat" to i obsesja i lęki mijają.Każdy musi wybrać co mu służy, bo rozumiem, że można się tu bardziej nakręcać też i szukać chorób, o których inni piszą.

Mnie czytanie o Waszych "chorobach" troszkę oderwało od moich obsesji związanych z nowotworami.

 Oczywiście warto byłoby się zastanowić co można zrobić aby pozbyć się na dobre hipochondrii, ja na ten moment po prostu "zauważam" ten stan rzeczy i wyłapuję, kiedy sobie snuje wizję- nie znając wyniku badania. 

a co robicie na codzien? Macie czas zauważać Wasze objawy? Ja nie ukrywam, że mam teraz po prostu za dużo czasu, niby szukanie innych zajęć nie rozwiązuje problemu ale tak sobie postanowilam, że chociaz troszkę wprowadzę równowagi i samodyscypliny tj. badaniami się zajmować będę tylko wtedy co mam je planowane:)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W hipochondrii najgorsze jest to, ze jest to choroba uposledzajaca i niszczaca zycie, ale chory zamiast skupic sie na leczeniu jej, skupia sie na wynajdywaniu u siebie innych chorob, co tylko nakreca pierwotny problem i robi sie bledne kolo. 

Ja nie wiedzialam, ze mam hipochondrie, maialm bardzo realne objawu fizyczne i przez rok nawet moja lekarka razem ze mna szukala u mnie roznych powaznych chorob. Ale po roku powiedziala, ze z listy badan zostal jej tylko psychiatra i dla mnie byl to punkt zwrotny. przez ten rok zawalilam 3 prace, stracilam wiekszosc przyjaciol i prawie zniszczylam swoj zwiazek.

Dlatego uwazam, ze osoby, ktore wiedza, ze maja hipochondrie, sa tego swiadomi, musza skupic sie na leczeniu psychiatrycznym i zalozyc sobie samemu bana na inne badania, doktora goole i wyszukiwanie objawow, bo to jedyne rozsadne wyjscie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×