Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

@zakazana88  widać, że na punkcie węzłów jesteś mega zafiksowana. Już kilkukrotnie mówiłam Ci, żebyś odpuściła, jakby coś było nie tak, już dawno by wyszło. 
też tak macie, że wydaje Wam się, że Wasze lęki są najgorsze? Ja bym wiele oddała żeby mieć obsesję np. na punkcie serca, arytmii, zawałów itp. Wydaje mi się, że jest to o wiele łatwiejsze niż codzienne myśli o raku. Oczywiście, tak mi się tylko wydaje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Agis napisał:

@zakazana88  widać, że na punkcie węzłów jesteś mega zafiksowana. Już kilkukrotnie mówiłam Ci, żebyś odpuściła, jakby coś było nie tak, już dawno by wyszło. 
też tak macie, że wydaje Wam się, że Wasze lęki są najgorsze? Ja bym wiele oddała żeby mieć obsesję np. na punkcie serca, arytmii, zawałów itp. Wydaje mi się, że jest to o wiele łatwiejsze niż codzienne myśli o raku. Oczywiście, tak mi się tylko wydaje. 

Jestem jestem ale tym razem bardziej u siebie niz u syna. Synowi powtorzylam morfologie, co prawda bez rozmazu ale wyszla w porządku,  tak jak i crp. Takze staram.sie mu opuscic. Gorzej ze mna pomimo iz mam tylko podzuchwowe poki co powiekszone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Agis momentami jakbym o sobie czytała. Byłoby jeszcze w miarę ok gdybym tych chorób szukała tylko u siebie, ale zaczynam wciągać w to moje dziecko. I niby wiem, że nie powinnam, bo dokładnie tak jak piszesz karmię tym nerwicę, ale to jest silniejsze. Wystarczy jakaś mała wysypka na tym małym ciałku, a ja już mam same najgorsze scenariusze w głowie. Mąż mi mówi, żebym sobie odpuściła, przestała czytać, nakręcać siebie i przy okazji pół rodziny, ale weź i się nie nakręcaj jak różne sytuacje się w życiu zdarzają. I tak to się kręci.

 

@zakazana88 jeżeli masz potwierdzenie, że odczynowe to wrzuć na luz 🙂 Miałam powiększone, ale to bardziej sprawy typowo infekcyjne, na szyi. Były, za jakiś czas już nie było. No i od jakichś 8 lat mam węzeł nad obojczykiem, mały ale jest. I wiadomo z czym to się kojarzy... Pocieszam się tym, że gdyby to było coś złego to już by mnie po takim czasie na świecie nie było. No i teraz to coś w pachwinie, nawet nie wiem czy to węzeł, ale wyobraźnia działa. 

 

Też odnoszę wrażenie, że moje lęki i fobie są najgorsze i że nikt nie ma z tym tak przesrane jak ja. 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Krokodylica napisał:

 

 

@zakazana88 jeżeli masz potwierdzenie, że odczynowe to wrzuć na luz 🙂 Miałam powiększone, ale to bardziej sprawy typowo infekcyjne, na szyi. Były, za jakiś czas już nie było. No i od jakichś 8 lat mam węzeł nad obojczykiem, mały ale jest. I wiadomo z czym to się kojarzy... Pocieszam się tym, że gdyby to było coś złego to już by mnie po takim czasie na świecie nie było. No i teraz to coś w pachwinie, nawet nie wiem czy to węzeł, ale wyobraźnia działa. 

 

Też odnoszę wrażenie, że moje lęki i fobie są najgorsze i że nikt nie ma z tym tak przesrane jak ja. 

 

 

 

 

Jakos nie umiem.odpuscic i ciagle je dptykam i sprawdzam czy nie sa aby wieksze lub czy nie ma ich wiecej.

W przyszlym tyg ide na zdj panoramiczne zebow, mize gdzies tam jest problem i stad te wezly.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@zakazana88 wiem po sobie jak to jest, ale im częściej będziesz szukać tym więcej znajdziesz. Ja mam takie momenty kiedy jest ok, a nagle coś mnie gdzieś zakłuje i już rączka w ruch i macanko. I oczywiście zawsze coś znajdę tylko, że jak potem ochlonę to się okazuje, że tam nic nie było. Rzeczywiście, może coś się dziać z zębami dlatego te węzły 😉

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Agis Heh tez to znam. U mnie bylo po prostu tak, ze stwierdzilam, ze moje zycie z hipochondria jest tak niesatysfakcjonujace, ze w sumie juz mi obojetne, czy jestem chora, czy nie. Stwierdzilam, ze chyba lepiej zachorowac i umrzec niz tak zyc. I przeszlo, nie mialo czym sie karmic 🙂 potem nerwica wrocila pod postacia leku wolnoplynacego, bo to, ze pozbylam sie hipochondrii, nie znaczy, ze pozbylam sie nerwicy.

Ale zqwsze latwo jest pocieszac kogos i wytknac mu, ze mysli nieracjonalnie, panikuje i niepotrzebnie sie matwi. Podczas gdy wlasne leki to koniec swiata i powazna tragedia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, minou napisał:

@Agis Heh tez to znam. U mnie bylo po prostu tak, ze stwierdzilam, ze moje zycie z hipochondria jest tak niesatysfakcjonujace, ze w sumie juz mi obojetne, czy jestem chora, czy nie. Stwierdzilam, ze chyba lepiej zachorowac i umrzec niz tak zyc. I przeszlo, nie mialo czym sie karmic 🙂 potem nerwica wrocila pod postacia leku wolnoplynacego, bo to, ze pozbylam sie hipochondrii, nie znaczy, ze pozbylam sie nerwicy.

Ale zqwsze latwo jest pocieszac kogos i wytknac mu, ze mysli nieracjonalnie, panikuje i niepotrzebnie sie matwi. Podczas gdy wlasne leki to koniec swiata i powazna tragedia. 

 

@minou to ja mam coś podobnego. Mniej widzę w połowie września czułam się już tak fatalnie przez tę hipochondrie że nie mogłam ani spać ani jeść. W końcu powiedziałam, kuźwa koniec, bo sama siebie wykańczam. Wciąż mam hipochondrie ale nie mam już takich ataków paniki, stram się nie przejmować że coś tam mam. Np dziś cały dzień bolą mnie (chyba) mięśnie karku i gdzies z prawej strony szyi... Oczywiście mam różne czarne myśli ale nie miałam od tego ataków paniki itp bo nie mam siły zwyczajnie już na to. 

 

Co do dzieci to naprawdę uważajcie dziewczyny... Nie uczcie ich tych hipichondrycznych zachowań. Nie okazujecie tego strachu. Bo dzieciaki nabawia się nerwicy i będą miały prze.... życie, jak my... Bo same wiecie jak ciężko się funkcjonuje. Ja wiem że to trudne, że jest strach o dziecko itp, sama mam dzieci. Ale jeśli dzieciom coś będzie to powiedzą lub zauważycie zmiany... Bo dzieci są jeszcze za małe żeby wymyślać choroby... Zdrowe psychicznie dzieci... One nie mówią że się czują dobrze jeśli się czują źle... A wy znacie swoje dzieci żeby wiedzieć czy coś jest na rzeczy lub nie. Więc obserwujcie je z boku... Węzełek sprawdzić przypadkowo np przy ubieraniu/rozbieraniu, kąpieli itp. Nie mówić wprost... Nie ciągać po lekarzach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh ja tak patrzac, co piszecie, to mam to wszystko od czasu do czasu. Tzn zdarza mi sie taka "przeczulica skory", ze przez pare dni skora piecze jak poparzona np na jednej rece. Czasem mam tak, ze mi cos pulsuje w ciele. Miewalam kolatania serca. Mam problemy i z rownowaga i z piskami w uszach, ale to pewnie dlatego, ze od dziecka mam przewlekle chore zatoki. Itd itp, ale w ogole na te rzeczy nie zwracam uwagi, samo przechodzi po paru dniach. Tylko na EKG bylam w zeszlym roku, bo dosc intensywnie uprawialam sport no i zapisalam sie jako krwiodawca, a mialam dosc wyrazny dodatkowy skurcz wiele razy na dzien. Ale na ekg nic nie wyszlo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej dopiero się zabieram za czytanie tego wątku, ale może są tu osoby w podobnej sytuacji. Ja zawsze coś tam sobie szukałam ale było to cykliczne, po wizycie lekarskiej zapominałam na parę miesiecy o chorobach, w zeszłym roku zaczęłam czuć dyskomfort lekki przy przełykaniu, parę wizyt lekarskich, diagnoza: na tle nerwowym. Ale ja nie odpuściłam i poszłam jeszcze na USG tarczycy. No i po nitce do kłębka, wyszedł z biopsji rak :(. Jestem już po operacji i leczeniu, powinnam się cieszyć  ale moja fobia wzrosła, zwłaszcza przed nowymi nowotworami. Część badan zrobilam a przed niektorymi paraliżuję mnie strach dalej. Zawsze jest ten sam schemat , do odbioru wyników żyję w napięciu, jak wynik jest ok to parę dni euforii po czym zaczyna się nowy objaw i szukanie. Teraz jestem na etapie raków układu pokarmowego więc zaczyna się analizowanie, że miałam USG brzucha w sumie no ale wchodzę na forum o rakach to czytam, że USG nie pokaże przecież nowotworów trzustki czy jelit więc zaczyna się nakręcanie. Gdybym nie przeszła choroby swojej pewnie byłoby mi łatwiej uwierzyć, że sobie wymyślam, ale ja  mam cały czas w pamieci jak mi wmawiano nerwy a rak się rozwijał.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Lejdi napisał:

Hej dopiero się zabieram za czytanie tego wątku, ale może są tu osoby w podobnej sytuacji. Ja zawsze coś tam sobie szukałam ale było to cykliczne, po wizycie lekarskiej zapominałam na parę miesiecy o chorobach, w zeszłym roku zaczęłam czuć dyskomfort lekki przy przełykaniu, parę wizyt lekarskich, diagnoza: na tle nerwowym. Ale ja nie odpuściłam i poszłam jeszcze na USG tarczycy. No i po nitce do kłębka, wyszedł z biopsji rak :(. Jestem już po operacji i leczeniu, powinnam się cieszyć  ale moja fobia wzrosła, zwłaszcza przed nowymi nowotworami. Część badan zrobilam a przed niektorymi paraliżuję mnie strach dalej. Zawsze jest ten sam schemat , do odbioru wyników żyję w napięciu, jak wynik jest ok to parę dni euforii po czym zaczyna się nowy objaw i szukanie. Teraz jestem na etapie raków układu pokarmowego więc zaczyna się analizowanie, że miałam USG brzucha w sumie no ale wchodzę na forum o rakach to czytam, że USG nie pokaże przecież nowotworów trzustki czy jelit więc zaczyna się nakręcanie. Gdybym nie przeszła choroby swojej pewnie byłoby mi łatwiej uwierzyć, że sobie wymyślam, ale ja  mam cały czas w pamieci jak mi wmawiano nerwy a rak się rozwijał.

 

Mysle, ze wlasnie przyprawilas o zawal wszystkich uczestnikow tego watku, bo tutaj przeciez kazdy probuje sie uspokoic twierdzeniem, ze to tylko nerwy, a Ty opisujesz historie, ktora jest spelnieniem najgorszych forumowych koszmarow ;) 

Ja w ramach pracy charytatywnej poamagam roznym ludziom i mam miedzy innymi pania z rakiem pluc. Ona ma ten sam problem, nawet jak miala okres remisji i byla zdrowa, to analizowala kazde zaklucie, kazdy objaw i w rezultacie zamiast cieszyc sie zyciem, to sie zadreczala. Zostala wyslana do psychologa. U niej pojawil sie nawrot choroby, ale jest na leczeniu, moze zyc jeszcze wiele lat i jej terapia wlasnie na tym ma polegac - ze mozna byc szczesliwym, nawet jesli sie jest chorym. Dopoki jestes zdrowa, to sie nie zadreczaj, bo robisz sobie samej krzywde. Nie mialas zadnego wsparcia psychologicznego/psychiatrycznego po diagnoze i w trakcie leczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Lejdi napisał:

Hej dopiero się zabieram za czytanie tego wątku, ale może są tu osoby w podobnej sytuacji. Ja zawsze coś tam sobie szukałam ale było to cykliczne, po wizycie lekarskiej zapominałam na parę miesiecy o chorobach, w zeszłym roku zaczęłam czuć dyskomfort lekki przy przełykaniu, parę wizyt lekarskich, diagnoza: na tle nerwowym. Ale ja nie odpuściłam i poszłam jeszcze na USG tarczycy. No i po nitce do kłębka, wyszedł z biopsji rak :(. Jestem już po operacji i leczeniu, powinnam się cieszyć  ale moja fobia wzrosła, zwłaszcza przed nowymi nowotworami. Część badan zrobilam a przed niektorymi paraliżuję mnie strach dalej. Zawsze jest ten sam schemat , do odbioru wyników żyję w napięciu, jak wynik jest ok to parę dni euforii po czym zaczyna się nowy objaw i szukanie. Teraz jestem na etapie raków układu pokarmowego więc zaczyna się analizowanie, że miałam USG brzucha w sumie no ale wchodzę na forum o rakach to czytam, że USG nie pokaże przecież nowotworów trzustki czy jelit więc zaczyna się nakręcanie. Gdybym nie przeszła choroby swojej pewnie byłoby mi łatwiej uwierzyć, że sobie wymyślam, ale ja  mam cały czas w pamieci jak mi wmawiano nerwy a rak się rozwijał.

 

Loteria smutne ale każdy może na coś zachorować i nie można wszystkiego tłumaczyć nerwica, dobrze że jest okej. 

Godzinę temu, minou napisał:

Heh ja tak patrzac, co piszecie, to mam to wszystko od czasu do czasu. Tzn zdarza mi sie taka "przeczulica skory", ze przez pare dni skora piecze jak poparzona np na jednej rece. Czasem mam tak, ze mi cos pulsuje w ciele. Miewalam kolatania serca. Mam problemy i z rownowaga i z piskami w uszach, ale to pewnie dlatego, ze od dziecka mam przewlekle chore zatoki. Itd itp, ale w ogole na te rzeczy nie zwracam uwagi, samo przechodzi po paru dniach. Tylko na EKG bylam w zeszlym roku, bo dosc intensywnie uprawialam sport no i zapisalam sie jako krwiodawca, a mialam dosc wyrazny dodatkowy skurcz wiele razy na dzien. Ale na ekg nic nie wyszlo.

No ta przeczulica jest nie miła, albo czasami mam tak że inaczej czuje prawa stronę twarzy a jak dotykam to czuję ten dotyk 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@PawelEnn ja tak mialam pierwszy raz jako nastolatka, ale wtedy bylo to naprawde silne, skora wyraznie parzyla po jednej stronie ciala, najbardziej na rece, ale twarz i noga tez. Akurat wtedy moj kuzyn mial polpasiec, wiec myslalam, ze to to, ale on dostal wysypki, a ja nie i po paru dniach samo przeszlo. Od tamtej pory mialam tak jeszcze ze 2-3 razy, (raz jak synek mial ospe, wiec znow myslalam, ze mam polpasiec i raz ostatnio, nie wiem skad) ale mniej i tez samo przeszlo. Gdybym sie miala bawic w wymyslanie historyjek, co to moze byc, to wlasnie szlabym w kierunku wirusa ospy, ktory sie aktywuje czasem, ale nie rozwija w pelen polpasiec, bo organizm zdazy go zwalczyc, ale to oczywiscie gdybanie tylko. Jakby to bylo cos powaznego, to pociesze Cie, ze od pierwszych objawow minelo u mnie 20 lat i nadal zyje 🙂 

Ostatnio WHO zatwierdzilo chroniczne bole jako osobna jednostke chorobowa, bo sie okazalo, ze jest masa ludzi, ktorzy latami maja np nerwobole, bole glowy, bole calego ciala, zmeczenie i inne symptomy neurologiczne, pomimo ze wg badan sa calkowicie fizycznie zdrowi. Do tej pory byli klasyfikowani jako pacjenci psychiatryczni, ale ostatnio WHO a zanim czesc krajow stwierdzilo, ze to, ze czlowiek nie ma diagnozy, nie znaczy, ze jest po prostu chory psychicznie i sobie cos uroil, ale moze ma jakies zaburzenia neurologiczne, jakas nadwrazliwosc albo cos, czego jeszcze nie znamy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, mam nadzieję, że nikogo nie wystraszyłam;-))) Byłam parę razy u psychologa, miałam takie ćwiczenie, żeby się zastanowić na co mogę pożytkować czas i energię zamiast zajmowania sie chorobami. Próbował może ktoś z Was tak do tego podejść? Ja sobie wyznaczam jakieś inne zajęcia, ale to jest tak zwykle, że idę gdzieś np z znajomymi ale zaczynają się wtedy np jakieś lekkie objawy np ostatnio mam nudności i odbijanie itp (jestem przed gastroskopią) wiec i tak się nie mogę skupić i moje myśli krążą już wokół tego jak wrócę do domu do komputera i poczytam o tym w necie. Albo jak oglądam jakiś serial,zaczynam i tak buszować po forach o raku.

Korzystałam również z grupy  psychologiczno-onkologicznej , nie wiem czy to dobrze na mnie wpłynęło, bo rozmawiałam tam z wieloma osobami i mam teraz większą fobię, z racji tego, że nikt z chorujących nie miał jakiś dużych objawów i większosc było odsyłanych na jelito drażliwe czy inne. 

Zawsze myślę, że zrobię jakieś badanie i problem zakonczony jak odbiorę wyniki. Tylko zauważyłam, że tych badań ciągle przybywa. Juz w ciagu ostatniego pół roku zdiagnozowałam sobie: raka skóry, czerniaka, trzustki, jajnika, raka endometrium, piersi, jelita grubego, nerki, pęcherza, szyjki macicy, przełyku, krtani. :))))

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Agis czemu do pracy nie poszłaś?

@Lejdi Dobrze że wyzdrowiałas, mam nadzieję ze nic już u ciebie groźnego nie znajdą.

A co do wykrycia choroby, to jak już tu pisałam, hipochondrycy żyją dłużej bo choroby na czas wykryją przez swoją dociekliwość. Więc prawdopodobnie twój rak został wykryty właśnie na czas... Gdybyś hipochondrii nerwicy etc nie miała, pewnie byś zwalała objawy na stres/zapracowanie. Ludzie /zdrowi/ nie myśla o chorobach jak my... My każde odczucie,symptom odbieramy odrazu jako potencjalnie śmiertelny objaw...

 

Ja wczoraj pisałam ze narazie nie miałam ataków paniki, już tak się cieszyłam, że nawet w miarę spoko funkcjonowałam, zaczelam spać lepiej. A dzisiejsza noc znowu do bani była i na dodatek miałam atak paniki i to konkretny, od głowy (bo wciąż mnie pobolewa kark i szyja z prawej strony), poczułam nagłe rozlanie ciepła w głowie i jakby uczucie kaca i myślę świetnie wylew/udar/tętniak... Umieram... Przeszły mi te dziwne odczucia ale zaczęła głowa trochę boleć... Więc nie wiem... Mówię, widzę, chodzę normalnie więc założyłam że to był właśnie atak paniki.

Ale wciąż, już chyba z tydzień, boli mnie po lewej stronie mostka, w tym samym miejscu, jakby ucisk... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lejdi no powiem ci szczerze, że jak przeczytałam twojego posta to puls mi znacznie podskoczył 😉 Najważniejsze, że jesteś już po operacji i leczeniu. Tak to już z nami jest, że kiedy wyniki są dobre to ogarnia nas euforia, a za jakiś czas doszukujemy się czegoś nowego. Takie to już życie hipochondryka.

 

Mnie dzisiaj cały dzień boli szyja z jednej strony, ale nie wyczuwam tam nic podejrzanego. Po wczorajszym macaniu bolą mnie pachwiny. Chyba sobie poucinam te palce, żeby się wiecznie nie macać. No bo ile to można... 😠 Czy ta pogoda ma na was też taki dołujący wpływ? Od kiedy pamiętam mi zawsze najbardziej odpierdziela na jesień. Jesienią zazwyczaj mam wszystkie choroby jednocześnie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lejdi ja mialam okropny, trwajacy rok epizod hipochondrii (nerwice lekowa mam od dziecka i tak jak Ty zawsze lubilam sobie pochodzic po lekarzach,a le to raczej byla taka rozrywka, a nagle zrobil sie z tego mega stres). No ale udalo mi sie calkowicie z tego wyjsc, nie z nerwicy, teraz mam lekko nasilony lek wolnoplynacy, ale hipochondrii nie mam w ogole. To ze znajdowaniem sobie zajecia jest ok, ale nie wystarczy. Mysle, ze glowny prpblem nerwicowcow to jest problem z zaakceptowaniem braku kontroli i nieprzewidywalnosci zycia. Nawet po 1000 badan nie bedziesz miec gwarancji, ze jestes calkiem zdrowa. Nie wiesz, czy nie zachorujesz na raka, nikt tego nie wie. I trzeba zaakceptowac to zycie w niepewnosci i nastawic sie na cieszenie sie chwila, kiedy jestes zdrowa, zamiast juz teraz funkcjonowac, jakbys byla chora, bo tracisz swoj cenny czas. Kwestia martwienia sie problemami nie na zapas, ale wtedy, kiedy sie pojawia. Dla poprawy samopoczucia mozesz dbac o profilaktyke, zeby byc pewnym, ze zrobilas to, co moglas, zeby pozostac w zdrowiu. Dbaj o zdrowa diete, relaks, sen, ruch na codzien, ogranicz stres. I tyle mozesz zrobic. A jesli okaze sie, ze jestes chora, to coz, wtedy bedziesz sie tym martwic. 

 

@maribellcherry niestety, ale nerwicowcy maja czesto dlugotrwale podwyzszony poziom kortyzolu, a to z kolei obniza odpornosc, wiec tak naprawde jak masz nerwice, to jestes statystycznie bardziej narazona na choroby, w tym nowotwory, niz osoba, ktora jest psychicznie zrownowazona. Poza tym lekarze doskonale rozpoznaja hipochondrykow i nie biora ich na powaznie. Jak mialam swoj epizod, to szukalam po roznych forach i tam np byl pan, ktory mial silne bole w plecach i przeciagneli go po oddzialach psychiatrycznych, az w koncu pojechal do PL i zrobil sobie rezonans prywatnie i okazalo sie, ze ma raka trzustki. Ale mial zdiagnozowane zaburzenia nerwicowo/depresyjne wczesniej, nachodzil sie do lekarza z bzdurami i jak naprawde potrzebowal pomocy, to jej nie dostal. Takze trzeba byc czujnym, ale w rozsadny i zdrowy sposob, usprawiedliwianie swojej choroby psychicznej i szukanie w niej plusow tylko powoduje, ze ciezej sie wyleczyc. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@minou a chodziłaś na jakąś terapię? Co Ci pomogło?

Tak, to racja z tym zaakceptowaniem nieprzewidywalnego. Ja mam do tego paniczny strach przed śmiercią. A Wy?

O dziwo mnie mam lęku całkiem przed wznową mojego raka, może dlatego, że  już to przeszłam i leczenie polegało tylko na operacji, bez chemii, no ale też słowa lekarzy "żebym się cieszyła, że to nie inny rak"  doprowadziło do fobii przed resztą nowotworów złośliwych. 

Od paru miesięcy się zbierałam na kolonoskopię i właściwie nie mogłam się cieszyć życiem póki nie przeszłam tego badania, myślałam, że mój koszmar skończy się wraz z dobrym wynikiem. Nie wyszło nic złego ale stwierdziłam, że zrobiłam złe badanie, że przy moich dolegliwościach powinnam zbadać górny układ pokarmowy. No i zaczęło się na nowo.

2 tygodnie temu z kolei nieprzespana noc bo znalazłam nowe znamię,  które zaczęło szybko rosnąć , całą noc oglądałam zdjęcia czerniaków i czytałam, jak zabrakło już źródeł to zaczęłam wchodzić na obcojęzyczne strony.  Chyba to cos okazało się pryszczem bo odpadło, i jakby blizna jest ale boję się nawet patrzeć , bo jestem teraz na etapie innego raka. Moja nowa fobia, że wchodzę na forum ludzi, którzy mają już zdiagnozowanego raka i czytam ich objawy, bo już nie ufam opisywanym objawom w artykułach.

Powiedzcie, że nie tylko ja tak mam:))))))))))))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lejdi nie chodzilam na terapie. Ja przez rok nie bylam swiadoma, ze mam hipochondie, bylam przekonana, ze jestem powaznie chora, mialam fizyczne objawy, m. in goraczke. Lekarka po roku i wielu badaniach powiedziala, ze podejrzewa zaburzenia, na ktore pomoze psychiatra, a nie ona, wypisala mi lagodny srodek uspokajacy i kazala pojsc na terapie. Ale nie byla potrzeba. Jak uslyszalam, ze to tylko nerwica, to wyluzowalam a jednoczesnie stwierdzilam, ze jesli tak ma moje zycie z nerwica wygladac, to w sumie nie ma az takiego znaczenia, czy sie rozchoruje i umre, bo i tak moja wegetacja jest calkowicie bezsensowana i niesatysfakcjonujaca. Juz nawet stwierdzilam, ze wole miec raka, bo przynajmniej lekarze, znajomi i rodzina beda mi wspolczuc, a nie beda patrzec na mnie, jak na zalosna histeryczke, chodzaca blada i roztrzesiona, bo rozbolal ja brzuszek. Nie oszukujmy sie, hipochondria to raczej choroba, z ktorej sie zartuje, nie ma zbyt wielkiego "prestizu" :D I przeszlo, nie mialo sie czym karmic.

A co do guzow na tarczycy, to wydaje mi sie, ze sa dosc powszechne? Mam dwoch znajomych, co sobie usuwali, oni nawet nie uwazali tego za raka, skoro niezlosliwy, nie ma sie chemii, to nie rak 🙂 mam tez jedna znajoma, ktora w ogole nie chce tego usuwac, choc juz tak jej urosly te guzy, ze sie troche dusi w niektore dni, ale ona "nie lubi lekarzy" i zwleka juz wieeele lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×