Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Roza00 napisał:

Ania, ja też mam naprawdę różne kolory, kształty itp. Serio. Mój narzeczony też często ma biegunki i tak samo mówi, że czasem aż zielone, i się nie przejmuje. A on akurat w ogóle się zdrowiem nie interesuje, w sensie wyszukiwaniem chorób. Ja też się tym nie przejmuje. Chociaż jak nie miałam jasno sprecyzowanego raka, jak np teraz chłoniaka to nawet czasem poświęcam temu trochę uwagi, bo bałam się raka trzustki. I wtedy było jeszcze gorzej. Tyle, że trzustka przeszła mi po usg i badaniach krwi typu amylaza itp. 

znów zmoerzylam temperaturę i mam 37,1 i juz dostaje kolejnego ataku. Wiecie co, walczę, próbuję, ale ja tak sobie wkrecilam tego chłoniaka, że nie wiem jak mam wybrnąć z tego. Węzły i temperatura. Żyje z tym już prawie 7 miesięcy.... 

Róża po spotkaniu z psychologiem wywnioskowałam, ze zaczęłaś myśleć trochę bardziej pozytywnie. A teraz znów wraca Twój stary tok myślenia. Spróbuj się temu nie poddawać, przypomnij sobie co mówił Ci psycholog, jesteś zdrowa i tego się trzymaj. Ja wiem jakie to jest ciężkie ale musisz z tym jakoś walczyć. Pamiętasz, co nam pisałaś? Trzeba myśleć pozytywnie nawet wbrew temu co podświadomość Nam mówi. Nie poddawaj się, suchy kaszel masz bo miałas chore gardło i jest to zupełnie naturalny objaw po takim zapaleniu 🙂 a wezly w płucach to juz sobie wymyśliłaś, to ten „Krasnal” Ci znów podpowiada takie głupoty !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, zestresowana1990 napisał:

Zakazana wiem jak ciężko jest pojąć, ze głowa może bolec od stresu. Ale uwierz, ze może. Przeglądam mnóstwo stron gdzie ludzie opisują objawy nerwicy i ból głowy, biegunki i wezly są jednymi z najczęściej opisywanych problemów. Ale wiem, ze mimo to i tak ciężko jest uwierzyć ze nas tez to dotyczy. Z jelitami tez miałaś problem i strasznie się przejmowałas ale minęło. Zobaczysz ze przyjdzie taki czas kiedy bol głowy tez minie. Nikt Ci nie odpowie na pytanie kiedy ale minie...nawet nie bedziesz wiedziała kiedy 🙂

Tez czytałam ale chyba nikogo calh dzien, codziennie nie bolala tylko sporadycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tukaszwili dziękuję Ci za tą, jakże optymistyczna opinie na mój temat, ale nie prosiłam o psychoanalize 🙂 czytając to forum to dla mnie niezrozumiałe jest jak można się poddawać takim inwazyjnym badaniom jak rezonans, kolonoskopia i inne cuda. Mam masę badań.... Morfologie i usg 🙂 faktycznie, bardziej dokładnych nie da się już zrobić 🙂 a przepraszam i rtg 🙂 rozumiem, że mógłbyś mnie posadzac o szajbe, jeżeli na usg by wyszło, że nie mam powiększonych węzłów, ale ja je czuję mimo, że ich nie ma. Natomiast jeden z moim węzłów na szyi ma ponad 3 cm 🙂 także to nie wytwór mojej wyobraźni. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, zakazana88 napisał:

Tez czytałam ale chyba nikogo calh dzien, codziennie nie bolala tylko sporadycznie.

Widac, ze jestes poczatkujaca w temacie ;) Moze bolec codziennie, bardzo dlugo i nie tyle od stresu tylko dlatego, ze ciagle i tym bolu myslisz i sie nim martwisz, Twoj mozg odczytuje to jako cos dla Ciebie waznego wiec ten bol podtrzymuje. Podam Ci przyklad, swoj wlasny, kilka lat temu wkrecilam sobie raka, tyle, ze sama nie wiedzialam jakiego, ale bolalo mnie cos w miednicy, z tylu, oczywiscie zaczelam szukac w necie i jaka diagnoza? Przerzuty do kosci. Sluchaj zglupialam totalnie, badania, jedne, drugie, trzecie, krew i rtg stawow biodrowych, wszystko w normie, no ale mnie nie bola stawy biodrowe tylko miednica wiec tego widac nie bylo. Boli dalej, codziennie, przez caly dzien. W koncu prywatnie poszlam na rtg miednicy, ktore oczywiscie nic nie wykazalo, bol minal jak reka odjal, a bolalo mnie rowne po roku. Zreszta teraz jest podobnie, z tymi moimi bolami brzucha bujam sie juz prawie rok 😕 

Zestresowana, ale zauwaz, ze jazda z rakiem piersi przeszla Ci po badaniach, kto wie czy gdybys sie nie przebadala to nie wkrecalabys sie do dzis. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakazana i mam jeszcze cos specjalnie dla Ciebie, fragment z tej ksiazki, o ktorej wspominalam i to nie jest jakis tam poradnik, ale ksiazka napisana przez brytyjska neurolog i przedstawia prawdziwe historie jej pacjentow. Ten fragment jest o hipochondrykach, a zakreslilam Ci cos co szczegolnie powinno Cie zainteresowac ;) 

36229370_10209358346675099_4577940348713566208_n.jpg

Edytowane przez biedronka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, biedronka napisał:

Zakazana i mam jeszcze cos specjalnie dla Ciebie, fragment z tej ksiazki, o ktorej wspominalam i to nie jest jakis tam poradnik, ale ksiazka napisana przez brytyjska neurolog i przedstawia prawdziwe historie jej pacjentow. Ten fragment jest o hipochondrykach, a zakreslilam Ci cos co szczegolnie powinno Cie zainteresowac ;) 

36229370_10209358346675099_4577940348713566208_n.jpg

Troche pocieszajace ale jakos nie umiem przeztac o tym myslec bo niby jak. Mam nadzieje i gleboko wierzę ze leki mi pomoga bo jesli nie to jiz nie wiem.

Tylko ja znow mysle zew tamtym przypadku moglo tak byc a u mnie bedzie inaczej ;( 

Mam 29 lat, zamiast cieszyc sie życiem i kozystac z niego to zamartwiam sie ciagle, na buzi kiepsko wygladam przez niewysypianie sie masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakazana nie da sie przestac myslec, kluczem jest zmiana podejscia do tych mysli, madrze sie, ale sama tego nie potrafie. A ten psycholog to Ci jakos pomaga? To jest jakas konkretna terapia czy tylko takie rozmawianie sobie? Leki same moga troche wyciszyc problem, ale na pewno nie wylecza. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, biedronka napisał:

Zakazana nie da sie przestac myslec, kluczem jest zmiana podejscia do tych mysli, madrze sie, ale sama tego nie potrafie. A ten psycholog to Ci jakos pomaga? To jest jakas konkretna terapia czy tylko takie rozmawianie sobie? Leki same moga troche wyciszyc problem, ale na pewno nie wylecza. 

Wiesz rozmawiamy ale jak od niej wychodzę zawsze lepoej sie czuje. Doszlysmy poki co do wniosku, ze moim problemym jsst to ze duzo siedze sama w domu z dziećmi, mam brak kontaltu z ludzmi , brak przyjemności, ze po prostu moje zycie mnie nie satysfakcjonuje ze musze cos zrobic z nim aby bylo lepiej. Jak narazie zero pomyslu.

Podobno moj uklad nerwowy daje mi znac w postaci bolow glowy zeby cos zrobic dla siebie zeby zycie bylo bardziej satysfakcjonujace.

Chcialabym aby te leki choc na hakis czas wyciszyly te bole glowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, biedronka napisał:

Z tym rakiem, mam wrazenie, ze to jakas wypadkowa jest, kwestia szczescia chyba, moja szwagierka z natury jest optymistka, nigdy specjalnie sie nie stresowala, zawsze usmiechnieta i beztroska i co? W wieku 35 lat zachorowala na raka piersi i nawet obciazona genetycznie nie byla, u mojego meza w rodzinie nigdy raka piersi nie bylo.  

Ja z 2 miesiące temu jechałam blabla z dziewczyną, której matka chorowała w takim właśnie wieku na raka piersi. Jak się okazało, u nich też nie było wcześniej zachorowań na raka. Natomiast ta dziewczyna, w w wieku 21 lat, miała wykrytą mutację genu BRCA1 ;/ Matka tego nie miała. Nie ukrywam, że wtedy mnie to załamało. Myślę, że nie jest to więc kwestia ani stylu życia ani zaburzeń hormonalnych, tylko jakiś wadliwy gen, który jeszcze nie został wykryty...

 

7 godzin temu, Roza00 napisał:

Zgadzam się, że od stresu nie można dostać raka. Nie o to chodziło. Chodziło o to, że długotrwały stres, jak u nas hipochondrykow, bardzo obciąża układ odpornościowy, którego zadaniem jest zwalczanie patogenow. Natomiast, jeżeli ktoś ma predyspozycje lub wrodzone wady natury fizycznej to nawet pozytywny tok myślenia nie pomoże. To też powiedział mi psycholog. Ale to, że stres jest zapalnikiem wielu chorób jest udowodnione. Tylko, że mówimy o długotrwałym stresie. Ja np w takim żyje już grubo ponad rok. Nie wierzę, że to na mnie nie działa. 

 

Tak, u każdego lekarza POZ usłyszysz zazwyczaj, że higieniczny tryb życia (brak stresu, zdrowe odżywianie, minimum 8 godzin snu dziennie) to podstawa zatrzymania zdrowia. Natomiast jak już chorujesz i idziesz do onkologa, szczególnie w młodym wieku, to nikt się nie pyta, jaki styl życia prowadziłaś. Bo to zazwyczaj nie ma przełożenia. Dla mnie wmawianie światu, że choruje na raka czy cokolwiek innego li z powodu stresu jest sekciarskim tekstem. Nie znam osób, które się nie stresują.
I szczerze, ja nie wiem, co to jest długotrwały stres. Jestem wobec siebie bardzo krytyczna i całe życie się krytykowałam za coś, w szczególności za to, że uważałam się i nadal uważam za osobę słabą i narzekającą. Dlatego nigdy nie narzekałam. I w sumie nie wiem, jakie chwile mogłabym określić jako długotrwale stresujące, choć pewnie każdy psychiatra czy psycholog mógłby je konkretnie nazwać. Jak nie szukam w internecie o objawach mojej choroby to się nie stresuję? Jak myślę od kilku lat o tym, że mogę być kiedyś chora, dajmy na to, przez 10 minut dziennie (bo o tym nie da się zapomnieć, tak jak nie da się zapomnieć o jakiejś traumie), czy to jest długotrwały stres? Jak myślę od 2 tygodni, jak ratować ojca, przez większość dnia, czy to jest długotrwały stres (mając w planie najbliższe miesiące, a może lata)? Jak martwię się o to, na ile miesięcy wystarczy mi na życie samej na zwolnieniu lekarskim to czy to jest długotrwały stres? I tak w sumie każdy pewnie , nawet zdrowy, potencjalnie w dobrej sytuacji życiowej, mógłby napisać podobną litanię.

Zupełnie tutaj abstrahuję od hipochondrii, bo to zupełnie inny problem, niż to, o czym piszę.

Przyznaj jednak, że komentarz dot. Przybylskiej, u której rak wynikał najprawdopodobniej z posiadania wadliwego genu i/lub z wadliwej budowy trzustki, był po prostu debilny. Statystyka w przypadku takiego obciążenia jest okrutna, a ja osobiście wierzę w statystykę.

Nawiązując jeszcze do raka, śledzę w internecie, mniej lub bardziej powierzchownie pewną A. z USA, która jest posiadaczką pewnego genu. Jest ode mnie w sumie młodsza, od jakiegoś czasu jest frutarianką (? je tylko owoce), w zasadzie od kilku lat. Całe życie podporządkowała pod profilaktykę zachorowania. Karmi tak swoją małą córkę, internety jej zarzucają, że niszczy zdrowie swojej córki, nie dostarczając jej podstawowych wartości odżywczych, potrzebnych do rozwoju dziecka. I choć nie zgadzam się z taką dietą, uważam, że ona ma szkodliwe poglądy na temat konwencjonalnego leczenia onkologicznego, to cholernie ją rozumiem.

 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Roza00 napisał:

🙂 rozumiem, że mógłbyś mnie posadzac o szajbe, jeżeli na usg by wyszło, że nie mam powiększonych węzłów, ale ja je czuję mimo, że ich nie ma. Natomiast jeden z moim węzłów na szyi ma ponad 3 cm 🙂 także to nie wytwór mojej wyobraźni. 

Na czym polega inwazyjność kolonoskopii? Taki rezonans wykonuje się ze wskazań medycznych. Nie wiem, co to za inne cuda, ale żaden normalny lekarz nie da skierowania na inwazyjne badania bez wyraźnych wskazań medycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, pewnie tez juz macie mnie dosyć bo za przeproszeniem pieprze ciagle o tych moich wypróżnieniach i ciagle mnie pocieszacie a ja dalej swoje ALE odpowiedzcie mi na jedno pytanie.

Dzis na obiad zjadłam buraczki ok 14 a teraz miałam juz bordowy stolec. Czy to znaczy ze mam taki szybki pasaż jelit?? Myślicie ze to normalne żeby tak szybko resztki obiadu pojawiły się w kibelku?? 

Pocieszcie mnie bo zwariuje dosłownie 😢

Edytowane przez zestresowana1990

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, zestresowana1990 napisał:

Słuchajcie, pewnie tez juz macie mnie dosyć bo za przeproszeniem pieprze ciagle o tych moich wypróżnieniach i ciagle mnie pocieszacie a ja dalej swoje ALE odpowiedzcie mi na jedno pytanie.

Dzis na obiad zjadłam buraczki ok 14 a teraz miałam juz bordowy stolec. Czy to znaczy ze mam taki szybki pasaż jelit?? Myślicie ze to normalne żeby tak szybko resztki obiadu pojawiły się w kibelku?? 

Pocieszcie mnie bo zwariuje dosłownie 😢

Ja tam mam, malo tego, sikam tez na rozowo 😛 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, stworzonabyzyx napisał:

Na czym polega inwazyjność kolonoskopii? Taki rezonans wykonuje się ze wskazań medycznych. Nie wiem, co to za inne cuda, ale żaden normalny lekarz nie da skierowania na inwazyjne badania bez wyraźnych wskazań medycznych.

Kolonoskopia jest inwazyjnym badaniem, bo jeden niewłaściwy ruch i można uszkodzić jelito. Lekarze zawsze po tym badaniu ostrzegają, że gdyby po posiłku działo się coś niepokojącego to trzeba się zgłosić na pogotowie. Chodziło mi o to, że bywalcy tego forum często robili takie badania prywatnie, za własne pieniądze, bo lekarze nie dawali im skierowan. Ja, pomimo, iż naczytalam się o niedogodności w badaniu usg i rtg, nie umawiam się prywatnie na rezonans o tomografie, bo rozsądek podpowiada mi, że gdyby coś się działo, to zostałabym skierowana. A pomimo to, martwię się, czy na rtg na pewno wszystko było widoczne. Z racji, że nie chce nikogo straszyć, nie pisze tutaj o błędach radiologow, o których słyszałam i to nie z internetu. Nawet dziś kolega z pracy, którego córka ma kłopoty zdrowotne, opowiadał mi o błędzie radiologa podczas opisywania tomografii. Dzięki Bogu inny się dopatrzyl. 

Co do czynników wywołujących chorobę. Każdy ma swój pogląd na to, nie mam zamiaru wyklocac się tutaj o swoją rację, bo każdy ma ja własną. A mnie uczono, że trzeba rozumieć każdy pogląd i punkt widzenia. Bo każdy z nas jest inny. I nikomu niczego nie narzucać 🙂 więc szanuje Twoje zdanie w tym temacie i na pewno masz sporo racji 🙂

Oprócz tego, zrobiło mi się po ludzku przykro, kiedy ktoś mi tu wyjeżdża z szpitalem psychiatrycznym. Wybaczcie, może źle zrozumiałam, ale wydawało mi się, że to forum jest po to, żeby się wyzalic, wspierać i napisać nawet głupotę, która spędza nam sen z powiek. Bo życie hipochondryka to składowa blahostek, które się zbierają w jedną duża całość. Mam więc zatem wrażenie, że Tukaszwili, pisząc to, chyba nie do końca wiedział, że trochę go poniosło. Nie posadzam go o źle intencje lub złośliwość. Ale chyba nigdy nie był w takim szpitalu. Ja byłam, mając praktyki, i tam są ludzie, którzy już często nie mają kontaktu z rzeczywistością. A ja z racji swojego zawodu i pelnionego stanowiska w pracy zachowuje pokerowa twarz. Negocjuje kontrakty, zarządzam działem, podpisuje umowy... I nikt nawet nie przypuszcza jaki mam problem 🙂 a forum traktuje jako miejsce do wylania emocji, często skrajnych, bo w życiu codziennym muszę być po prostu twarda. I nie oczekuję oceny. To tak, jakbym oceniala problemy dziewczyn z jelitami i ich obawy przed rakiem jelita. Nie rozumiem tego, jak można się tym denerwować, więc zaproponuje Wam szpital. Tylko ja właśnie, pomimo, że mnie to nie przeraża, rozumiem, że Was może. I wiem, że Was przeraża to tak samo, jak mnie węzły. 

A tekst typu, że jestem przebadana od stóp do głów też można schować między bajki. To tak, jakby ktoś poszedł ja kolonoskopie i doktor mu powiedział:" no ma Pan tu jakies polipy, ale wyglądają zupełnie niegroźnie, niech się Pan nie przejmuje". I potem odczytał sobie, że takie polipy mogą być rakowe, ale nie muszą i tylko wycięcie i ich zbadanie może to wykluczyć. Ciekawe, czy miałoby się wtedy przeświadczenie o super stanie zdrowia 🙂

I szczerze, po takich komentarzach to nie mam ochoty tu zaglądać..to miejsce nie miało służyć do stawiania komuś diagnoz, tylko po to, żeby znaleźć zrozumienie i pocieszenie. 

Tukaszwili, na pazyszlosc, nie jesteś psychiatra 🙂 współczuję Ci, jeżeli wierzysz w moc sprawcza lekarstw. Hipochondria to nie choroba, na którą weźmiemy pigułkę, tylko skutek jakiegoś problemu, z którym sobie nie radzimy. Pigułki nie pomoga. Chyba, że nabijac kasę dla koncernów farmaceutycznych. 

Przepraszam, musiałam to napisać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Róża powiem szczerze zgadzam się z Tobą w stu procentach 🙂 ja tez wchodzę na to forum żeby się wygadać, wyrzalić bo w życiu codziennym nie będę nie wiem...dzwonic do rodziny i opowiadać im jakie mam problemy jelitowe i czego się boje. Powinnismy się tu na wzajem wspierać a nie wysyłać kogoś do psychiatryka 🙈 ja tez widziałam jakie osoby są w takich szpitalach i na pewno nie są to osoby z nerwicą i hipochondrią.Takze faktycznie za takie porady raczej dziękujemy na tym forum 🙂

wchodzimy tu po to żeby się pożalić, popytać innych co myślą, co u Nich i do tego ma to służyć. 

Ps mi szumi w uszach, serce mi wali i zaczynam się co raz częściej zastanawiać czy nie znaleźć jakiegoś psychologa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roza00 nie wiem, z jakich powodów ktoś robił tę kolonoskopię, ale myślę, że nie jest to aż tak inwazyjne badanie, którego nie powinno się robić, jeśli ktoś ma objawy. Przyznam się, że też miałam 2-3 lata temu problemy z biegunkami, ale to chyba ze stresu, nawet przestałam do rodziców jeździć autobusem i odtąd jeżdżę tylko pociągiem :P Ale u mnie to było głównie w podróży problemem, bo tak nigdy żadnych większych problemów. Dużo jeździłam, więc siłą rzeczy takie sytuacje się zdarzały.

Natomiast z własnej inicjatywy byłam chyba 3 razy na prywatnej gastroskopii i ostatecznie pozwoliło mi to na operację przełyku. Niestety lekarze uznawali mnie za osobę, która jest zdrowa i sobie wymyśla, po atakach bólowych, które nie pozwalały mi łapać oddechu i pozostawiały symptomy fizyczne - np. wybroczyny. No nie i chuj, przerobiłam wielu lekarzy i 3/4 zwalało takie coś na stres :P

A co do komentarzy - przykro mi, że źle się poczułas, mam nadzieję, że ja na to nie wpłynęłam. Uważam, że nie warto np. przebywać w grupie, w której poklepujemy się po głowie i pozwalamy na rozwijanie różnych problemów, ale wasza rozmowa, jakkolwiek dla mnie czasami trudna do zrozumienia, wydaje mi się z boku całkiem sensowna - zero nakręcania się. Osobiście ja nie jestem taka wylewna w internecie, nie mam miejsca, w którym byłabym w stanie mówić tak otwarcie o problemach. Nie uciekaj stąd, jeśli otrzymujesz tu wsparcie - bo lepiej mieć takie przez internet, niż być z problemem samej.

A to, jak mogą czasami zaboleć słowa, sama się przekonałam, jak byłam na dnie mojej depresji. Kobieta, którą poznałam przez internet (z ręką na sercu jedyna znajomość rozwinięta w ten sposób do takiego stopnia ;/ i poznałyśmy się przypadkiem) po jakichś ułamkach mojego wyżalenia się, wysłała mnie wprost do psychiatry lub psychologa. Przez sms. To jest o tyle smutne, że ja wielokrotnie byłam przy niej, a jest to osoba z BPD. Byłam przy różnych kryzysach, w tym takich naprawdę trudnych i choć wielokrotnie uważałam, że powinna walczyć codziennie o terapię, to nigdy jej nie napisałam tego bezpośrednio i ot tak, bo wiedziałam, że to nie jest moja rola i może ją to bardziej załamać. Z perspektywy czasu widzę, że ona miała duże problemy z empatią. Teraz nie kontaktujemy się, a ja otaczam się tylko rodziną i przyjaciółmi i czuję się dobrze. Nikt mnie nie głaszcze po głowie (dobra, ostatnio głaszczą :P), ale nikt mi nie dopierdala, bo coś się mu wydaje.

Edycja: ja mam jeszcze osobiście rozwinięty taki filtr, że staram się w internecie nie pisać czegoś, czego nie powiedziałabym tej osobie w twarz. To jednak chyba ogromna rzadkość.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i już nic sobie nie przypisuję z chorób 🙂 Wystarczy się odpowiednio wstawić i choroby mijają.

A choroby, które mam to nie hipochondria. Więc chyba nie będę się w tym temacie więcej udzielał.

Mogę być chory na wszystko, mogę nie być chory na nic. Jedno jest pewne. Jestem chory na głowę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Roza00 napisał:

Jest 22 a ja mam 37, 3. To już tą temperatura mnie chyba najbardziej psychicznie wykancza. Zawsze o tej porze miałam już 36,6. 

Róża ja myśle, ze na jakis czas powinnaś schować termometr i nie mierzyć temperatury. Powiedz, gdyby nie to ze wlasnie ją zmierzyłas, czułaś się jakbyś miała gorączkę czy coś takiego?? Pamietaj o sile podświadomości...ja kiedyś gdy mierzyłam co chwila temperaturę to tez prawie zawsze miałam pod 37 i więcej a teraz kompletnie się tym nie przejmuje ale wiem, co Ty przezywasz bo ja kiedyś tez się tym przeokropnie stresowałam 🙁

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ania, to jest straszne! Nie potrafię z tego zrezygnować, parę dni było lepiej, miałam już temperaturę niższa niż 37 i znów się zaczęło odkąd mi węzeł wylazl. Ale nie potrafię uwierzyć w temperaturę od nerwicy... 

Czyli jak sobie mierzysz to zdarza Ci się mieć ponad 37? 

Najgorsze jest to, że po poronieniu cały cykl szlag trafił i nie wiem, czy mam teraz owulacje czy nie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×