Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wam

prozac, psychiatrę mam za ok. 10 dni. Część objawów zmniejszyła się. Np. te cholerne bóle wędrujące czy drętwienia. Myslę, że trochę zmniejszył się lęk, przyszła większa obojętnosc. Niestety lęku o zdrowie pewnie nie da sie wyeliminowac 100%. No zobaczymy co on powie. Boję się:( bo zaraz mysle, ze jesli objawy nie schodzą - to nie jest nerwica.

 

Odkąd biorę Mirte mam koszmary. Dziś śniło mi się, że moja mała córeczka tonęła w przejrzystym basenie, opadała na dno, przestawała się ruszać...a ja nie mogłam za nic płynąć w dół po nią.

 

Obudził mnie potworny ból nóg, takie uderzenie bólu, schodziło kilka min. A wtedy znowu nakręciłam się że to choroba autoimm. jednak wiem, że ten ból powstał przez ten koszmar.

Codziennie snia mi sie morderstwa, ze ktos chce mnie zgwałcić, jakieś flaki, lub że uciekam, jakieś potężne mosty...bo boję sie takiego czegoś. Nie wiem co ten łeb produkuje.

 

Alingsas oo, "fajnie" usłyszeć, ze ktoś ma podobnie i to stresowe. To kłucie pod prawym żebrem ...Boże męczyłam sie 1,5 roku dzien w dzien. Pisałam już o tym:( No w nosie też "niby" wysycha.

 

Pholler, tak wiem o BMS-sie, trzymam się tego...bo stało sie to nagle. I nie piecze w nocy oraz podczas jedzenia, jedzenie wręcz w 100% znosi ten objaw. A piszą w bms-ie tak własnie jest. Ludzie z Sjogrenem podobno nie moga przełykać a diagnozowanie tej choroby wynosi od kilku do kilkunastu lat?! Jak to mozliwe?? Mi się wydawało po 2 tygodniach, ze to mam. Wpisałam w google : suchośc jamy ustnej, oczu, pobolewania ciała i od razu : Sjogren. Więc uwierzyłam:((( To stało się na początku sierpnia.

Ale zaczeło sie drętwieniem rąk, pisałam wtedy o SM. Potem zobaczyłam ze w Sjogrenie sa też drętwienia - to Sjogren. A dopisałam objaw: pieczenie w buzi, i już 100%

...ale nie wysychały jeszcze oczy...więc byly wątpliwosci. Ale te oczy W NIEDŁUGIEJ PRZYSZŁOSCI POJAWIŁY SIĘ!!! I teraz jest juz wszystko. Jasna cholera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alingsas: jak to kłucie u Ciebie wyglądało? jak je odczuwałaś? ja mam taki ucisk pod lewym. w niektórych pozycjach ciała nie mam /np. jak siedzę/ ale przy niektórych ruchach mam. tak samo jak się położę na brzuchu/boku. a jak u Ciebie to było? i wskutek czego przeszło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis - moim zdaniem jeśli lek Ci pomaga, nawet jeśli postępy są niewielkie to się go trzymaj, nie bierzesz leku długo, ale też nie jest tak, że nie masz na niego pozytywnej reakcji. Każda poprawa jest pożądana. Na mircie jedno mają przyjemne wyraziste sny, a inni koszmary, przykro mi, że masz to drugie. Na tego typu lekach nie ma przełomów z dnia na dzień (wyjątki potwierdzają regułę), na tym trzeba jechać powoli i konsekwentnie i cieszyć sie, że działa, bo wielu nie było dane poczuć jakiejkolwiek poprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po prochach też miałam często koszmary, a jak nie koszmary to bardzo realistyczne sny. Na początku czułam się nieswojo i bałam się tych snów, potem się przyzwyczaiłam.

Ja u siebie działanie leku (takie pełne) zaobserwowałam po 2-3 miesiącach, wcześniej bardzo skupiałam się na skutkach ubocznych, potem nerwica się wyciszyła i było pięknie ;)

 

Ja czekam na dzień kiedy powiem sobie: co ma być to będzie, i przestanę się badać. Wiem że mój lęk, chodzenie po lekarzach i badanie się nic nie zmienią i de facto co ma być to będzie, ale nie potrafię tego przerwać raz na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zdalam sobie sprawe, ze mieszkam w kraju, ktory absolutnie nie daje mi kultywowac, pielegnowac i rozwijac mojej hipochondrii :nono:

 

- prywatny sektor sluzby zdrowia jest slabo rozwiniety, niepopularny i zaporowo drogi. W ogole nie widzialam prywatnych gabinetow jednego specjalisty, sa jakiestam prywatne kiliniki, najczesciej luksusowe.

 

- mam jednego lekarza rodzinnego i tylko do niego moge chodzic. On mnie kieruje na badania i do specjalistow - jesli widzi potrzebe.

 

- zeby sie w ogole umowic na wizyte, musze zadzwonic do tzw sekretarki medycznej, opowiedziec jej, co mi dolega i ona decyduje, czy mnie zapisac do lekarza, czy tylko do pielegniarki, albo moze kazac czekac na rozwoj dalszych symptomow i zadzownic tylko jakby sie pogorszylo. Moge oczywiscie odmowic rozmowy z nia nt moich dolegliwosci, ale wtedy pewnie dostalabym wizyte za jakies 3 tygodnie :brawo:

 

- zadnych wynikow badan nigdy nie dostaje sie do reki. Nie ma wiec opcji, by przed wizyta googlowac wyniki i sie nakrecac. Ostatnio oddalam do badania 8 fiolek krwi. Lekarz na wizycie obejrzal je na swoim szczelnie zaslonietym monitorze i powiedzial, ze wszystkie wyniki sa w normie.

 

- Lekarz ma wglad w calosc mojej historii choroby, kazda jedna wizyta, badanie, wszystko jest odnotowane i pojawia sie na ekranie po wprowadzeniu mojego numeru ubezpieczenia ;) tez wizyty np na pogotowiu itd, jak sie lekarz zorientuje, ze problem jest natury psychicznej, zwykle kieruje do psychiatry i zamyka kurek z innymi skierowaniami. Mozna wierzyc lub nie, ale w ten sposob hipochondria umiera smiercia naturalna. No, prawie. Ale na pewno jest duzo mniej meczaca, jesli nie ma mozliwosci jej "praktykowac".

 

Co sadzicie o takim systemie? Dodam, ze umieralnosc np na raka jest tu porownywalna lub nizsza niz w Pl (ale oni sa zalamani tym porownaniem i wprowadzaja wiele programow, by polepszyc wyniki) a leczenie innych chorob na wyzszym poziomie niz u nas. Sprawdziloby sie to w Pl?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agapetos te bóle były dziwne bo nie bolało stale tylko np przy zgięciu albo przekręceniu się, to było jakby takie kłucie ale chwilowe, czasami też jakby prąd przechodził, 2 miesiące z tym się męczyłam, a przecież wcale nie było to takie uciążliwe, doprowadziło mnie to to gastroskopii i kolonoskopii. Ale nawet pozytywne wyniki mnie nie uspokoiły. A kiedy przeszło? Ciężko powiedzieć, stopniowo, chyba po tym jak zaczął się inny objaw czyli kłucie pod kolanem. Teraz z perspektywy czasu wiem co to było.

3 rzy robiono mi usg, 3 razy badał mnie gastroentenorolog, gastro, kolono nic nie wykazało. Bardzo żałuję, że nie uwierzyłam lekarzom i nie olałam tego bólu.

Dlatego przestrzegam i błagam nie róbmy sobie tego, nie czytajmy opisów chorób w google. Mnie to doprowdziło do samookaleczenia. Wycięłąm sobie migdały, które były zdrowe :( Bo nie uwierzyłam lekarzowi...

 

Nefretis postaraj się nie wchodzić na dr google choć przez kilka dni. To przez google mamy te wszystkie problemy ze zdrowiem, te zbędne informacje napędzają naszą nerwicę. Ja staram się już nie googlować, ale najgorsze bo te wszystkie informacje, które już posiadam tkwią w głowie. Ehh. Bardzo mi Cię żal bo widzę jak się nakręcasz i jak bardzo nerwica króluje w Twoim życiu. A z drugiej strony mam przecież tak samo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou - ja uwazam, że bez względu na model służby zdrowia prawo pacjenta do kompleksowej wiedzy na temat swojego stanu zdrowia to prawo fundamentalne. Jakiekolwiek ograniczenia w tym obszarze odczytuje jako "system wie lepiej co dla Ciebie dobre", i nieważne czy to system prywatny, czy publiczny. A takie podejście jest podejściem instrumentalnym do człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich ponownie :) Mozliwe, ze niektorzy uczestnicy mnie pamietaja.

Nie pisalam tutaj od wiekow, ale podczytuje was regularnie.

Widze, ze przybylo sporo nowych nickow, ale stara kadra tez sie udziela.

Repertuar chorob tez u niektorych sie zmienil ;)

U mnie niestety po staremu, stare dobre sraczki i spolka :D

Teraz znow kryzys na tapecie :(

W przyszlym tygodniu ide do terapeutki zajmujacej sie ajurweda, bo juz rece mi opadaja na to wszystko.

Widze, ze byla mowa o systemach opieki medycznej. W NL wyglada to tak samo jak w Danii i Szwecji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomimo naszej kulejącej państwowej służby zdrowia to ja chyba wolę taki typ opieki jaki jest u nas, tzn. że przynajmniej prywatnie możesz iść i konsultować co sobie tylko zażyczysz (no prawie wszystko) a przy tym możesz wybrać sobie specjalistę, który Ci odpowiada...szczególnie, że jednak ja nie do końca ufam lekarzom, za dużo dookoła pomyłek czy zaniedbań, które często doprowadzają do tragedii (albo gorszego stanu pacjenta) i jakoś nie wierzę aby nagle za granicą lekarze byli mniej omylni niż u nas :?

Chociażby na przykładzie mojego syna - po usg prenatalnym było wiadomo, że ma niedomkniętą zastawkę w sercu, gin kazał wspomnieć o tym po porodzie aby ew zrobiono mu echo. Jak się urodził pediatra w szpitalu stwierdziła, że żadnych badań wykonywać nie będą i że nie ma takiej potrzeby. Oczywiście sami poszliśmy na echo (prywatnie) i okazało się, że prócz zastawki, ma jeszcze jakąś strunę rzekomą w sercu i szmery słyszalne i chociaż nie jest to nic groźnego to co ok 2 lata mamy się pojawiać na kontrolach...to w sumie dość lajtowy przypadek ale jednak wolę mieć rękę na pulsie nawet jeśli czasem przesadzę z badaniami niż coś zaniedbać/ olać a później pluć sobie w brodę (szczególnie w kwestii dzieci)

 

Już nie wspomnę o historiach, że ktoś x lat chodził zgięty w pół i leczył kręgosłup a okazało się, że ma raka odbytu w zaawansowanym stadium itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Ardash!!! myslałam czasem o Tobie... w ogóle o starych bywalcach. Ciekawe co u nich.

 

Alingsas tak jestem po terapii...jak widać niewiele dała:( Ogolnie to z ta nerwicą zmagam sie juz 12 lat. Raz lepiej raz gorzej. Teraz chcę znowu podjąć terapię...ale chciałam się najpierw lepiej poczuć i to samo powiedział moj psychiatra. Zeby poczekała jeszcze chwile zanim zaczna działać leki. Staram sie mu ufać.

Tak wiem google to motor tej choroby. I tk naprawde to my wszyscy tu chorujemy przez google. No prawie wszyscy.

tak jak opisywałam objawy Sjog... powstawały w miarę czytania o tej chorobie. Niby wiem, ze to proste i smieszne ale obecnie to nie mam pojęcia co było pierwsze...czytanie i objawy czy objawy a potem szukanie skąd one są.

Alingsas przykro mi, ze się okaleczyłaś...to są właśnie skutki tej choroby:( Ja do tej pory o dziwo! działam racjonalnie, nie wykonuję inwazyjnych badań (poza gastroskopia), ale kto wie...co przede mną i co strach ze mna zrobi.

 

minou - system wydaje sie bardzo logiczny, ciekawe czy rzeczywiscie jest mniej hipochondryków.

No u nas jest niby lekarz rodzinny ale ogólnie to jest samowolka. Badasz sie kiedy chcesz, ile razy chcesz, wybierasz do kogo idziesz...nawet o tym nie pomyslałam ale to idalne warunki dla rozwoju hipo. Bo nie lekarzowi powierzam siebie a wydaje się, ze cała ta historia jest na mojej głowie i musze się stale kontrolować. Ja nie wiem co jest lepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou - ja uwazam, że bez względu na model służby zdrowia prawo pacjenta do kompleksowej wiedzy na temat swojego stanu zdrowia to prawo fundamentalne. Jakiekolwiek ograniczenia w tym obszarze odczytuje jako "system wie lepiej co dla Ciebie dobre", i nieważne czy to system prywatny, czy publiczny. A takie podejście jest podejściem instrumentalnym do człowieka.

 

Ale w ktorym punkcie uwazasz, ze prawo do informacji na temat swojego zdrowia nie jest zachowane? Ja uwazam, ze wrecz przeciwnie, jest zachowane nawet o wiele lepiej niz w Polsce. Dlatego, ze nie stoisz z wynikami w rekach, ktore sa dla Ciebie czarna magia, dopoki wujek google Ci nie powie co Ci jest, bo wizyte u specjalisty masz dopiero za 4 miesiace. To lekarz dostaje Twoje wyniki i w momencie, kiedy do niego idziesz, dostajesz wynik juz zanalizowany przez specjaliste. Oczywiscie masz prawo po takiej wizycie poprosic o wydruk ze swoimi wynikami, lub mozesz sie zalogowac na swoj profil i je przejrzec, ale nie dopoki lekarz Ci wytlumaczy, na czym stoisz.

Zostalo to tak zorganizowane dlatego, ze kiedys wyniki przychodzily poczta i np zdarzalo sie, ze czlowiek wracajac z dzieckiem z przedszkola otworzyl swoj list a tam rak w zaawansowanym stadium i taki czlowiek byl z tym sam. Albo stal, patrzyl na wynik a nawet nie wiedzial, co on oznacza. Jesli wynik jest niekorzystny, to mowi Ci o tym lekarz, czasem w obecnosci psychologa, od razu masz nakreslony plan dzialania, a nie stoisz z wynikiem i masz kilka tygodni na dolowanie sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis ja pierwszy rzut nerwicy mialam w czasach, kkedy jeszcze nie mialam w domu zalozonego internetu. Ale mialam rozne poradniki typu "lekarz domowy" i tam sobie szukalam objawow.

Ale google jest 100 razy gorsze! W zwiazku z moim gardlem rak nawet mi do glowy nie przyszedl, obstawialam infekcje zwykla, no ale googlowalam, jak sobie ulzyc jak ma sie denerwujace uczucie, ze cos utknelo w gardle i od razu ten rak wyskoczyl.

Co do lekarzy, to ja wlasnie wole taki system, ze to lekarz podejmuje decyzje, ktore badania sa zasadne, a ktore nie, bo ja niestety nie nadaje sie do tego, by to oceniac. Po 1 nie mam wiedzy (google to za malo) a po 2 mam nerwice, wiec nie oceniam obiektywnie.

 

prozac_nation tylko jest taki problem, ze lekarz prywatnie czesto wypisze Ci kazde skierowanie, o ktore prosisz, da Ci lewe zwolnienie lub wypisze lek, ktorego w zasadzie nie potrzebujesz, bylebys wrocila do niego i polecila znajomym. Mam pare kolegow lekarzy i niestety czesto tak jest. Nawet jak np prywatny gastroenterolog podejrzewa, ze masz nerwice i bez powodu dajesz sie traktowac endoskopem, to pomysli sobie, ze to nie jego problem w sumie, przyszlas prytwatnie, zrobi badanie, skasuje naleznosc i do widzenia. Jest mniejsze poczucie odpowiedzialnosci, bo taki lekarz nie odpowiada w zaden sposob przed Twoim lekarzem rodzinnym, ktoremu powinien przeslac wynik i spostrzezenia jesli podejrzewa np psychiczne podloze.

Tutaj plus takiej powiazanej opieki jest taki, ze nie ma samowolki, jest osoba, ktora pilnuje, by Twoje leczenie i doagnostyka byly pelne i skuteczne. Np idziesz do specjalisty, on stwierdza, ze jestes zdrowa, ale nie przechodzi Ci, wiec wracasz do swojego lekarza, on oglada wyniki od specjalisty i stwierdza, co dalej. Czy powtorzyc badanie, czy zrobic inne dokladniejsze, czy moze zmienic kierunek diagnostyki itd. Trudno sameu takie rzeczy wiedziec, wiec czlowiek biega po omacku od jednego specjalisty do drugiego. Poza tym tutaj duzo mniej rzeczy odbywa sie na chybil trafil. Np na miejscu przy kazdj infekcji robia Ci wymaz i daja antybiotyk tylko, jesli to bakteria. Na miejscu u lekarza pobieraja Ci krew od reki tego samego dnia i np nastepnego dnia masz juz wizyte, gdzie omawia sie wyniki.

Ja czesto w Pl idac do lekarza prywatnie zauwazalam, ze wiele badan jest pomijanych, bo trzebaby dac skierowanie, poczekac na wynik, wrocic do specjalisty, zaplacic za kolejna wizyte. Wiec zeby to ominac dostaje sie recepte bez badan. Chodzi szczegolnie o badania krwi, moczu. Poza tym kazdy lekarz powie Ci co innego, jeden mowi, ze normy takie, drugi ze takie. Tutaj jest bardziej poukladane, wiesz na czym stoisz. Sa odgorne wytyczne, sa odgorne normy i kazdy ma obowiazek sie ich trzymac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Chociażby na przykładzie mojego syna - po usg prenatalnym było wiadomo, że ma niedomkniętą zastawkę w sercu, gin kazał wspomnieć o tym po porodzie aby ew zrobiono mu echo. Jak się urodził pediatra w szpitalu stwierdziła, że żadnych badań wykonywać nie będą i że nie ma takiej potrzeby. Oczywiście sami poszliśmy na echo (prywatnie) i okazało się, że prócz zastawki, ma jeszcze jakąś strunę rzekomą w sercu i szmery słyszalne i chociaż nie jest to nic groźnego to co ok 2 lata mamy się pojawiać na kontrolach...to w sumie dość lajtowy przypadek ale jednak wolę mieć rękę na pulsie nawet jeśli czasem przesadzę z badaniami niż coś zaniedbać/ olać a później pluć sobie w brodę (szczególnie w kwestii dzieci)

Przepraszam za ciagniecie niepotrzebnego moze off topa, ale tutaj by bylo tak, ze lekarz robiacy usg mialby obowiazek wpisac informacje o podejrzewanej wadzie serca w elektroniczna karte Twojego synka i ta informacje mieliby wszyscy - polozna odbierajaca porod, pediatra w szpitalu i Twoj lekarz rodzinny i nikt nie moglby tej informacji zignorowac. Wlasnie to mam na mysli mowiac o samowolce - idziesz prywatnie czy tam panstwowo do jednego lekarza i on Ci mowi, ze to Ty masz wspomniec innemu lekarzowi, ze cos bylo nie tak. No, ale przeciez ten lekarz moze Ci wcale nie uwierzyc na slowo i nie majac dostepu do wyniku usg po prostu olac sprawe. Jakby system byl scentralizowany i pediatra w szpitalu mialby informacje od innego lekarza (a nie od samego pacjenta) ze jest problem, to nie moglby go zignorowac. Oczywiscie bledy sie zdarzaja i to pewnie nierzadko, ale poniewasz wszystko jest w systemie, to latwiej te bledy wylapac i szybko naprawic. A lekarze tez bardziej uwazaja wiedzac, ze kazde jedno badanie, ktore przeprowadzaja, potem zostaje wprowadzone do systemu i sie fuszerki nie wyprze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zgubiłem piguły, a dziś nie pamiętam czy je rano wziąłem :( moron.

 

Tukaszwili - wkurzasz mnie tą swoją nędzną normalnoscią :)))) Ale używaj do woli , pij do oporu i tańcz do omdlenia :) Powodzenia.

 

minou akurat w mojej przychodni wyniki też przychodzą prosto do kartoteki i nie można ich samemu odebrać. Oczywiście kto chce może mieć wgląd do swojej kartoteki na życzenie. I tylko o to mi chodzi. Z Twojej wypowiedzi zrozumiałem, że idziesz robić badania, przychodzisz przez jakiś automatyczny proces diagnostyczny bez wyjasniania celu i powodu, a na koniec dostajesz odpowiedz w systemie zero-jedynkowym. U nas też nie ma przymusu ani robienia badań ani oglądania wyników :) a że to robimy, bo system nas za słabo pilnuje przed nami samymi... No cóż, nie jesteśmy dziećmi, tylko zachowujemy się jak one :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis ja pierwszy rzut nerwicy mialam w czasach, kkedy jeszcze nie mialam w domu zalozonego internetu. Ale mialam rozne poradniki typu "lekarz domowy" i tam sobie szukalam objawow.

Ale google jest 100 razy gorsze! W zwiazku z moim gardlem rak nawet mi do glowy nie przyszedl, obstawialam infekcje zwykla, no ale googlowalam, jak sobie ulzyc jak ma sie denerwujace uczucie, ze cos utknelo w gardle i od razu ten rak wyskoczyl.

 

Tak... ja pierwszy raz też miałam po Encyklopedii Zdrowia PWN. 2 opasłe tomy:) Szłam do rodziców i zamiast uczestniczyc w zyciu rodzinnym to siedziałam w kącie z tymi książkami, internet był jeszcze prawie niedostępny, jednak moi rodzice mieli na łączu telefonicznym TP i było to drogie więc szukałam po kryjomu... Tak Google jest 100 razy gorsze.

 

U mnie googlowanie polega NIBY na wykluczaniu objawów a nie na szukaniu. Więc szukam żeby rzekomo sie uspokić i udowodnić, ze jestem zdrowa. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nefretis no wszyscy szukamy w Google pocieszenia, a nie thrillera. Problem, który dobrze znamy wygląda jednak tak, że wpisujesz "katar" a wyskakuje "utrata płynu mozgowo-rdzeniowego przez nos" :)

 

 

Chociażby na przykładzie mojego syna - po usg prenatalnym było wiadomo, że ma niedomkniętą zastawkę w sercu, gin kazał wspomnieć o tym po porodzie aby ew zrobiono mu echo. Jak się urodził pediatra w szpitalu stwierdziła, że żadnych badań wykonywać nie będą i że nie ma takiej potrzeby. Oczywiście sami poszliśmy na echo (prywatnie) i okazało się, że prócz zastawki, ma jeszcze jakąś strunę rzekomą w sercu i szmery słyszalne i chociaż nie jest to nic groźnego to co ok 2 lata mamy się pojawiać na kontrolach...to w sumie dość lajtowy przypadek ale jednak wolę mieć rękę na pulsie nawet jeśli czasem przesadzę z badaniami niż coś zaniedbać/ olać a później pluć sobie w brodę (szczególnie w kwestii dzieci)

Przepraszam za ciagniecie niepotrzebnego moze off topa, ale tutaj by bylo tak, ze lekarz robiacy usg mialby obowiazek wpisac informacje o podejrzewanej wadzie serca w elektroniczna karte Twojego synka i ta informacje mieliby wszyscy - polozna odbierajaca porod, pediatra w szpitalu i Twoj lekarz rodzinny i nikt nie moglby tej informacji zignorowac.

 

My mamy lepszy, od lat sprawdzony, ultranowoczesny system p.t. książeczka zdrowia :) Albo wypełniamy ankietę. Jak poszedłem zrobić tk głowy dostałem taką fajną - było tam pytanie: czy mam guza mózgu. Jakbym wiedział to bym nie sprawdzał :) albo pytania o choroby zakaźne, które się przechodzilo. Bo na pewno wszyscy pamietaja i recytuja chronologicznie. Brak centralnego systemu ewidencji medycznej w PL to zwykle dziadostwo, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zgubiłem piguły, a dziś nie pamiętam czy je rano wziąłem :( moron.

 

Tukaszwili - wkurzasz mnie tą swoją nędzną normalnoscią :)))) Ale używaj do woli , pij do oporu i tańcz do omdlenia :) Powodzenia.

 

minou akurat w mojej przychodni wyniki też przychodzą prosto do kartoteki i nie można ich samemu odebrać. Oczywiście kto chce może mieć wgląd do swojej kartoteki na życzenie. I tylko o to mi chodzi. Z Twojej wypowiedzi zrozumiałem, że idziesz robić badania, przychodzisz przez jakiś automatyczny proces diagnostyczny bez wyjasniania celu i powodu, a na koniec dostajesz odpowiedz w systemie zero-jedynkowym. U nas też nie ma przymusu ani robienia badań ani oglądania wyników :) a że to robimy, bo system nas za słabo pilnuje przed nami samymi... No cóż, nie jesteśmy dziećmi, tylko zachowujemy się jak one :)

 

 

Wczoraj chyba brales, bo pisales, moze sprobuj policzyc, ile masz w opakowaniu, zeby dojsc do tego, czy brales rano, czy nie :)

 

Ja pamietam "za moich czasow" w Polsce jak chodzilam na badania, potem musialam sama odebrac wynik i z tym wynikiem do lekarza. Pol biedy jak do internisty, bo zwykle sie nie czekalo, ale do specjalisty juz byly kolejki. A na wynikach czesto bylo napisane, zaraz obok mojego wyniku,jaki jest przedzial normy. I mozna bylo do woli sie zmaartwiac, jesli normy byly przekroczone.

 

Dobre z ta ankieta :D ale tutaj tez pelno absurdow. Jak bylam na L4 to np musialam wypelnic ankiete z cala masa pytan np czy planuje wyzdrowiec w ciagu 8 tyg, czy moze planuje chorowac dluzej. Az zadzownilam do urzedu i spytalam, czy szklana kula sie gdzies zgubila do zestawu pytan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha, deklaracja czasu choroby :) to już lepiej iść na całość i zrobić ankietę: "co Ci dolega", a na drugiej stronie "jak chcesz się leczyć".

 

Tabletki liczyłem i się nie doliczylem. Poszedłem na kompromis i wziąłem teraz połowę dawki, najwyżej będę miał 150mg lub 50mg dzisiaj. Wkurza mnie tylko mój nieogar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do lekarzy, to ja wlasnie wole taki system, ze to lekarz podejmuje decyzje, ktore badania sa zasadne, a ktore nie, bo ja niestety nie nadaje sie do tego, by to oceniac. Po 1 nie mam wiedzy (google to za malo) a po 2 mam nerwice, wiec nie oceniam obiektywnie.

 

Nie wiem czy to jest takie dobre. Mowilem wiele razy że mnie bolą lędzwia (nawet u ortopedy, przez pol roku dzien w dzien) i jedynie co dają to skierowanie na RTG, zrobilem prywatnie rezonans i wyszla mi 6mm przepuklina do rdzenia i pare innych wypuklin. Jak pytalem rodzinnego lekarza o TK brzucha bo mam jakies tam problemy trawienne, to mowil ze nie ma sensu. Po paru latach zrobilem prywatnie rezonans i wyszla torbiel na watrobie do obserwacji(akurat nie to dawalo objawy, ale warto wiedziec o takich rzeczach tez). Gastroskopie tez musialem zrobic prywatnie, tutaj refluks i przepuklina rozworu przelykowego przepony. Jak masz kase to system w PL nie jest taki zly, jak nie masz to mozesz zapomnieć o leczeniu, bo na NFZ wszedzie sie czeka po pare miesięcy. Tak samo każą brać magnez i witamine D3, a co to za branie bez sprawdzenia poziomu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja też nie narzekam specjalnie na pl służbę zdrowia bo w sumie korzystam z prywatnej (od męża z pracy), mam dostęp do swoich wszystkich wyników w formie elektronicznej, mają do nich dostęp interniści i specjaliści z sieci przychodni, do większości specjalistów nie muszę mieć skierowań, więc nie muszę biegać od internisty do specjalisty tylko od razu udeżam do konkretnego lekarza....

czasem jak nie chce mi się jeździć to chodzę do lokalnej przychodni w mojej miejscowości, tutaj bywa różnie z terminami ale też bez tragedii, na większość wizyt mogę zapisać się online

Generalnie w pl jest tak jak pisze RafalXX, jak masz kasę to możesz zrobić wszystko co chcesz i ma to oczywiście dobre jak i złe strony (chociażby nadużycia od strony prywatnych lekarzy) no ale zawsze jest wybór, mi osobiście pasuje ;) nie chciałabymnp. Aby ktoś przykleił mi łatkę osoby z nerwicą i olewał moje objawy, bo i hipohipochondryk przecież może poważnie zachorować...

 

Akurat nie wiem jak w Danii ale mam rodzinę w Norwegii (jeździłam tam zresztą w czasach studenckich na wakacje do pracy) i z tego co się orientuję to opieka zdrowotna tam nie powala, moja ciocia np. Lata do Pl specjalnie tylko na wizyty do dentysty bo bardziej jej się opłaca niż stomatolog u nich. Jednego roku jak u niej byłam to akurat miała w pracy taki przypadek, że zmarła jedna babka na zapalenie płuc (w domu), bo lekarze ją dość mocno zbywali i wysyłali do pracy normalnie...także mnie to jakoś wszystko nie do końca przekonuje pomimo że warunki szpitalne itp zapewne są o niebo lepsze niż u nas ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minou czy mi się podoba system służby zdrowia ?

Z początku szok ,dziwny do tej pory nie mogę się przyzwyczaić,choć nie wątpliwie ma on swoje do te strony.

Ja jak jeżdżę do Pl to nadrabiam ,robię sobie prywatnie jakieś drobne badanka.

Tu mam kasę na jakieś ewentualne badania,ale nie ma nic prywatnie,za to w Pl wszystko można jak się ma kasę,ale wcześniej w Pl jej nie miałam na tyle,,żeby sobie coś konkretnie na własna rękę posprawdzać .

Takie życie .

Life is brutal !!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×