Skocz do zawartości
Nerwica.com

SSRI/SNRI i miłość


ICD-10

Czy po rozpoczęciu brania leków antydepresyjnych choć raz zakochałeś się?  

17 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy po rozpoczęciu brania leków antydepresyjnych choć raz zakochałeś się?

    • Nie
      9
    • Tak
      12


Rekomendowane odpowiedzi

Pelno jest na amerykańskich stronach kaznodziei, którz rozprawiają o tym, ajk to leki antydepresyjne nie pozwalają się ludziom zakochać itd. Powszechnie udowodnioną sprawą są zaburzenia seksualne występujące po SSRI, ale nie u wszytkich, zależnie też od dawki. A jak jest z miłoscia? - nie ma konrketnych badań mówiącyh o tym czy wśród biorących leki jest więcej singli. A jeżeli są single to może to przecież wynikać z choroby. Sam nie będąc na lekach to owszem można się zakochać, ale jest depresja i lęki i one też niszczą miłośc. Dlateo pytam się was forumowicze - czy na lekach choć raz w kimś zakochaliście się? Ja trzy lata brałem paro 20 mg i raz się zakochałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat ciekawy, nie powiem.

Ja od kiedy zachorowałem byłem w kilku związkach. Myślałem, że związki pomogą mi na depresję i będę mieć więcej sił psychicznie na leczenie lęków. Pierwsza dziewczyna nic, druga - nic... I zastanawiam się: dlaczego? No tak, pół roku na paro i miesiące na innych lekach SSRI/SNRI wszystko wyjaśniają. Zero emocji w obecności dziewczyn, zero przyjemności z bliskości czy nawet seksu. Na paroksetynie nawet widok nagiej zgrabnej kobiety nie robił na mnie wrażenia. Od paru miesięcy nawet nie obracam się za siebie, mijając na ulicy jakąś super ładną dziewczynę. Nie wiem czy to kwestia depresji czy leków, ale do spraw damsko-męskich nie ciągnie mnie w ogóle, zajmowanie się swoimi hobby bardziej rajcuje mnie i ekscytuje niż mega ładne dziewczyny (zaznaczam, że jestem heteroseksualny).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od paru miesięcy nawet nie obracam się za siebie, mijając na ulicy jakąś super ładną dziewczynę. Nie wiem czy to kwestia depresji czy leków, ale do spraw damsko-męskich nie ciągnie mnie w ogóle, zajmowanie się swoimi hobby bardziej rajcuje mnie i ekscytuje niż mega ładne dziewczyny (zaznaczam, że jestem heteroseksualny).
Po żadnych lekach nie miałem tak, że nie podobały mi się ładne dziewczyny. We Wrocławiu to już nie wiadomo, w którą stronę spojrzeć, tyle pięknych pań jest. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj, nie wolę, ja nawet nie umiem powiedzieć, który facet jest atrakcyjny a który nie, a co dopiero :P Niestety depresja trzyma się mnie mocno, no i niezbyt pozytywne doświadczenia ze związków + leki, które "kastrują". Więc tych czynników jest wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sami mężczyźni się wypowiedzieli do tej pory, więc teraz trochę kobiecych spostrzeżeń :)

Mi udało się zakochać na ssri (4 lata temu), co więcej, wciąż jesteśmy razem i jest to bardzo szczęśliwy związek. Ponieważ miałam przerwę w braniu leków(niedawno znów do nich wróciłam)- wiem jak to wszystko wygląda na ssri i bez ssri... Fakt, biorąc wyższe dawki ssri ciężko poczuć "motyle w brzuchu", trzeba mocniej pracować nad związkiem i być bardzo pewnym drugiej osoby, doceniać zwykłe gesty i nie rozmyślać o swoich wątpliwościach. I tak, przyznaje, że łatwiej być w związku na ssri, niż zakochać się biorąc leki- ale oczywiście nie jest to reguła- mi się udało :)

Inną kwestią jest libido i czerpanie przyjemności z seksu. Tu niestety ssri utrudniają sprawę- zawsze biorąc je, moje libido spadało do zera, ale tu też ważny partner i to czy mimo wszystko potrafi coś z nas wykrzesać :)

Myślę, że kobietom jest łatwiej jednak, dla nas ważna jest sama bliskość, czułość i to nam dobrze zastępuje orgazm :)

p.s ja często zwracam uwagę na przystojnych mężczyzn na ulicy, nawet na duzych dawkach;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sami mężczyźni się wypowiedzieli do tej pory, więc teraz trochę kobiecych spostrzeżeń :)

Mi udało się zakochać na ssri (4 lata temu), co więcej, wciąż jesteśmy razem i jest to bardzo szczęśliwy związek. Ponieważ miałam przerwę w braniu leków(niedawno znów do nich wróciłam)- wiem jak to wszystko wygląda na ssri i bez ssri... Fakt, biorąc wyższe dawki ssri ciężko poczuć "motyle w brzuchu", trzeba mocniej pracować nad związkiem i być bardzo pewnym drugiej osoby, doceniać zwykłe gesty i nie rozmyślać o swoich wątpliwościach. I tak, przyznaje, że łatwiej być w związku na ssri, niż zakochać się biorąc leki- ale oczywiście nie jest to reguła- mi się udało :)

Inną kwestią jest libido i czerpanie przyjemności z seksu. Tu niestety ssri utrudniają sprawę- zawsze biorąc je, moje libido spadało do zera, ale tu też ważny partner i to czy mimo wszystko potrafi coś z nas wykrzesać :)

Myślę, że kobietom jest łatwiej jednak, dla nas ważna jest sama bliskość, czułość i to nam dobrze zastępuje orgazm :)

p.s ja często zwracam uwagę na przystojnych mężczyzn na ulicy, nawet na duzych dawkach;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawe, ja na wenli+mircie miałem kastrację totalną, po odjęciu mirtry wszystko wróciło do normy.

A co do zakochania na antydepach, to możliwe ale po czasie, w początkowej fazie leczenia zobojętnienie jest chyba zbyt duże. Albo trzeba wybitnie trafić wybitnie dobrze, żeby uczucie przebiło się przez tą barierę obojętności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ICD-10, wiesz co ja będąc na ssri/snri w pewnym momencie miałam taką pustkę emocjonalną, że nie byłam w stanie stwierdzić czy nadal kogoś kocham czy kochałam, nawet w pewnym momencie nie wiedziałam kogo lubię bardziej a kogo mniej, wisiało mi to, przez to się alienowałam.

Teraz wracając do wenli znowu mam to coś, umawiając się z kimś nie jestem w stanie stwierdzić czy ktoś mi się podoba czy nie, wisi mi to i do tego nudzi, wszystko mnie nudzi, nie tylko ludzie ale nie wciąga na dobre żadne zajęcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawe, ja na wenli+mircie miałem kastrację totalną, po odjęciu mirtry wszystko wróciło do normy.

A co do zakochania na antydepach, to możliwe ale po czasie, w początkowej fazie leczenia zobojętnienie jest chyba zbyt duże. Albo trzeba wybitnie trafić wybitnie dobrze, żeby uczucie przebiło się przez tą barierę obojętności.

Zgadzam się z powyższym całkowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No coz ja tu odrazu biorę na poprawkę, że to jest forum i będzie tu zawsze więcej skarg i narzekania, aniżeli dobrych wieści i zadowolenia. Znam to po sobie, gdyż gdy czułem się zle na leku to pisale zawsze 10 razy więcej postów, aniżeli gdy czułem się dobrze

 

-- 10 sie 2013, 09:32 --

 

Ja odstawiłem tydzien temu paro. Od poniedziałku jestem na wenli 75 i czuję wzrost amorków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj raczej zawarl wszystko co trzeba w swojej wypowiedzi. SSRI/SNRI maja to do siebie , że wyjalowiaja czlowieka emocjonalnie a to własnie emocje sa tym bodzcem, impulsem do zakochania, zawierania związków. Jezeli czyjes uczucie jest na tyle silne to moze zakochac sie nawet bedac na takim znieczulaczu jak paroksetyna ( plus naczelny kastrator). Z drugiej strony ssri hamuja obsesyjne myslenie do minimum a przeciez zakochanie/zauroczenie to wlasnie taka jedna wielka obsesja...(obsesyjne mysli o drugiej polowie). Jak dla mnie to ciezko o jakies fajne uczucia/emocje podczas bycia z druga osoba jak łyka sie antydepresanty. Czlowiek jest wtedy chlodniejszy, mniej wylewny i do wiekszosci rzeczy podchodzi rozumowo a nie emocjonalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widocznie nic nie jest w stanie zabic Twojej uczuciowosci:P. Jak ktos ma z tym problem i i juz ma splycenie emocjonalne to leki moga go dobic.

 

 

O spłyconej emocjonalności wiem bardzo dużo. Były i takie momenty, ale nie zwalałbym wszystkiego na leki, bardziej na samą chorobę/zaburzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubudubu, znam kobiety, ktore wychodziły za mąż, wcale nie dlatego, że były zakochane.... tylko z powodów "logicznych" : a bo chce mieć dzieci, albo wynieść sie od rodziców, bo w dwójke łatwiej itd.

 

Zawsze to potepiałam i czułam niesmak przy takich wyjasnieniach, ale może takie podejście ułatwia wytrwanie w związku. Te powody to jakaś podstawa, na której się cos buduje. A emocje to raczej nietrwałe są ; chociaż to ostatnie to pewnie zalezy od osoby. Z mojego doświadczenia - kiedy hormony przestawały buzowac i spadały rózowe okulary z nosa, zaczynało byc cięzko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt faktem kiedyś byłem bardziej kochliwy , ale też ta kochliwość nic mi nie dała - dużo koszy. Wręcz doprowadziła mnie do wniosku, że nikt mnie nigdy nie pokocha. Z tego powodu rozwinąłem depresję. To, że na lekach uczucia były mniej obsesyjne potraktowałem z ulgą. Czułem wtedy komfort, że zapdanuje nad sobą i nie wdepnę już w żadną nieszczęśliwą miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×