Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja żałosna historia, czyli nie wiem co ze mną jest nie tak


Haris

Rekomendowane odpowiedzi

Zdaję sobie sprawę z tego, że historii takich jak moja jest z pewnością mnóstwo. Jednakże ogromnie potrzebuję pomocy, ponieważ męczę się z moją sytuacją od wielu lat, a nie mogę, bądź nie potrafię sobie ze wszystkim poradzić.

Jestem jedynaczką. Moi rodzice, głównie mama raczej starali się mnie izolować od reszty osób. Mając kilka lat bawiłam się raptem z kilkorgiem dzieci (w ogóle mając kilka lat znałam raptem z pięcioro dzieci). Później mając lat niewiele więcej poznałam swoją wieloletnią przyjaciółkę.

Lata upływały, w zerówce już czułam się jakaś inna niż wszystkie dzieci. Pojawiła się pierwsza dziecinna sympatia w tymże przedszkolu. Dziwną reakcję mojej mamy na wieść, że mam chłopaka pamiętam do dziś. To były tylko dziecinne, niegroźne zabawy, ale to, że ona jest czemuś takiemu przeciwna utkwiło mi w pamięci.

Podstawówka, byłam nie lubiana i wyśmiewana, nie wiem z czego to wynikało, ale gdziekolwiek się pojawiłam od razu wzbudzałam niechęć. Uczyłam się najlepiej w klasie. Broniłam przed wszystkimi swoich nielicznych znajomych. W piątej klasie zmieniłam klasę, bo nie wytrzymałam prześladowań. Moja przyjaciółka nie była tak odważna jak ja i kontakty osłabły. Wcale nie było lepiej. Nie miałam z kim porozmawiać i na siłę próbowałam „podczepić” się do którejś z klasowych grup. Pozostawały jeszcze lekcje wf na których byłam od najmłodszych lat pośmiewiskiem.

Moja mama miała przyjaciółkę do której często również mnie zabierała. Tak wyszło, że ta przyjaciółka została również moją wychowawczynią. Kontakty między nimi zaczęły się z niewiadomych powodów psuć. Odbiło się też to na mnie. Prześladowano mnie w klasie, a w wychowawczyni choć to widziała nawet okiem nie mrugnęła. Traktowała mnie chłodno i w dziwny sposób, jakby chcąc pokazać mi gdzie moje miejsce.

W gimnazjum było jeszcze smutniej. Zwykle siedziałam sama na lekcjach o ile nie było mojej przyjaciółki (tak, znowu wylądowałyśmy w tej samej klasie). Klasa mnie jeszcze bardziej znielubiła. Szydzono ze mnie coraz bardziej i mimo licznych skarg moich rodziców kolejny wychowawca również się tym nie przejął. Nawet w pewnej sytuacji uczestniczył w nagonce na mnie, jako, że byłam jedyna przeciwko ponad 20 osobom.

Nie przeszkadzało mi to jednak uczyć się dobrze i odnosić sukcesów w nauce. Postrachem były lekcje matematyki na których nie szło mi już tak dobrze. Każdą moją jedynkę musiałam gorzko odpokutować słuchając drwin wielu osób z klasy.

Szczególnie wyróżniała się jedna osoba. Wysoki, żylasty chłopak. Od początku mnie nie lubił (zaczęło to się już w podstawówce). Nigdy go nie zaczepiałam, a często naśmiewał się ze mnie, mówił przy nauczycielach, że jestem głupia, beznadziejna itd. Nikt mu nic wtedy ani później nie powiedział.

Byłam zakochana w paru osobach podczas tych lat. Nigdy nie zwierzałam się ze swoich uczuć jedynie pogrążałam się w marzeniach, wiedząc, że dla tych osób nic nie znaczę. Zaczęłam tworzyć swój wymyślony świat wyobrażając sobie, że mam chłopaka, który mnie kocha, przytula i wspiera, dla którego jestem piękna, i jedyna na świecie. Dziecinne i typowe.

Poznałam przez internet pewną dziewczynę, zaimponowała mi. Ja miałam wówczas ponad 15 lat, a ona 21. Była moim pocieszeniem i powierniczką. Przestałam interesować się czymkolwiek i większość czasu zaczęłam spędzać na rozmawianiu z nią na gg.

Wyznała mi w pewnym momencie miłość. Doznałam szoku przemieszanego ze wstydem i radością.

Czułam, że robię coś złego.

Spotkałyśmy się latem, po tym jak skończyłam gimnazjum. Zaczęła się do mnie dobierać już w dniu, gdy do mnie przyjechała. Jej dotyk był dla mnie dziwny. Wcale nie chciałam takiego obrotu spraw, jednakże robiłam dobrą minę do złej gry i wmawiałam sobie, że jej pragnę.

Rozebrała mnie w nocy i zaczęła dotykać. Sprawy posunęły się o wiele dalej, chociaż zawsze sobie wmawiałam, że jej pragnę, to nigdy nie wzbudziła we mnie żadnego pożądania. Jedynie wstyd i poczucie winy.

Po tygodniu pobytu u mnie pojechałyśmy do niej. Oczywiście rodzice o niczym nie wiedzieli. Była tylko moją przyjaciółką. To był drugi koniec Polski. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, i z pewnością bardzo ją kochałam. Mieszkała w pięknej okolicy i chwile spędzone z nią mają w sobie wiele piękna.

Zrozpaczona rozstawałam się z nią. Nie potrafiłam się obejść bez komórki i codziennej wymiany smsów. Gdziekolwiek był internet tam natychmiast włączałam gg, by porozmawiać z moją dziewczyną.

Poszłam do wymarzonego plastycznego liceum. Musiałam wyprowadzić się z domu i zamieszkać u babci. Prędko okazało się jak nieprzyjazna jest szkoła. Lekcje kończyłam o 16 lub 17 i wracałam do domu tylko po to by zasiąść przed laptopem i spędzić tam czas do 23 rozmawiając z NIĄ.

Nie było mi lekko. Nigdy nie potrafiłam zmusić się do żadnej kreatywnej pracy jeżeli ktoś mnie do niej zmuszał. Prędko znienawidziłam malowanie i rysunek, zwłaszcza, że pod taką presją nie szło mi to dobrze, mimo że bez żadnego stresu potrafiłam tworzyć naprawdę piękne rzeczy.

Złamałam palec u nogi, i skończyło się to nogą w gipsie i jeżdżeniem taksówką do szkoły. Ponieważ nie potrafiłam sobie sama poradzić. Wystawiono mi po raz pierwszy w życiu kilka zagrożeń z przedmiotów. Pamiętam do dzisiaj awanturę jaką zafundowali mi rodzice. Najpierw były pretensje o to, że tracą przeze mnie pieniądze na taksówki, potem krzyczeli na mnie przez przynajmniej godzinę, że nie wyobrażają sobie jak mogłam się tak zaniedbać w nauce skoro wcześniej nie miałam z nią żadnych problemów. Płakałam, a oni złościli się coraz bardziej. To był jeden z pierwszych momentów w których zaczęłam tracić kontakt z nimi.

Ona też zaczęła się awanturować. Kłóciłyśmy się o byle co i zawsze się na mnie mściła obrzucając mnie wyzwiskami lub ignorując mnie przez parę dni.

Miałam obsesję na punkcie tej dziewczyny. Nie mogłam zasnąc dopóki w końcu mi nie odpisała. Zadręczałam ją smsami i połączeniami. Moje jedno nieostrożne słowo kończyło się jej świętym gniewem. Wykorzystywała moją ślepą miłość i szczuła mnie na swoich wrogów. Ośmieszałam się wtedy strasznie.

Czułam się coraz gorzej i gorzej. Zaczęłam kaleczyć sobie dłonie. Ona groziła mi samobójstwem w razie gdybym ją zostawiła. Wysłała mi pewnego dnia zdjęcie swojej przeciętej żyły. Odkryłam tego mmsa rano i przerażona jechałam do szkoły przez parę godzin pewna, że ona już nie żyje. Że zabiła się przeze mnie. Okazało się, że tylko mnie straszyła.

W grudniu pocięłam się i wysłałam jej zdjęcie. Przerażona odesłała je moim rodzicom. Zabrali mnie parę tygodni przed świętami od babci. Bardzo późnym wieczorem. Tata wyjechał w delegację, a ja zostałam z mamą na święta. Próbowałam jej wyznać wszystko. Jednakże zrozumiała to opacznie. Chciałam jej wyznać, że kocham swoją dziewczynę. Jednakże mama odrzuciła mnie i zaczęła płakać. Nie zrozumiała, że mówiąc, że to nie tylko przyjaźń ma na myśli to, że po prostu kocham tą dziewczynę. Zaczęła krzyczeć jakieś okropne rzeczy o seksie i płakać. Kazała mi odejść.

To były najgorsze święta w moim życiu. Mama izolowała się ode mnie. Dziewczyna wpadła w histerię.

Jednakże pozwolono mi ją odwiedzić w lutym. Była chora, osłabiona. Opiekowałam się nią, spędziłyśmy piękne chwile i mam trochę pięknych wspomnień z tych śnieżnych ferii. Jednakże już stosunki między nami ochłodły.

Pomagał nam jej były chłopak, którego bardzo wykorzystywała. Znałam go już wcześniej i uważałam za przyjaciela. Gdy później zerwała z nią kontakty, chociaż jego traktowałam bardzo dobrze również on to mnie uznał za tą złą. I przy pierwszej rozmowie od bardzo długiego czasu spytał mnie o mój dług wobec niego, który miałam z jej powodu. Było to kolejne złe doświadczenie, które oddaliło mnie od ludzi.

Zerwała ze mną krótko przed tym jak skończyłam drugą klasę liceum. Nie rozumiałam tego nagłego milczenia i myślałam, że jak to często bywa jest obrażona.

Moi rodzice podjęli wtedy decyzję o przeprowadzce za granicę, w miejsce z którego będę miała bliżej do szkoły. Z którego będą mogła dojeżdżać, a nie mieszkać u babci.

Nie znam języka. Chociaż mieszkam bardzo blisko granicy, to komórka często traciła zasięg.

Miałam obsesję i błagałam dziewczynę o kontakt. Ogromnie się poniżałam wydzwaniając i śląc mnóstwo smsów. Nie mając nikogo oprócz niej. Mieliśmy problemy z domem i nie mogliśmy w nim zamieszkać. Nie miałam w tym czasie dosłownie nikogo.

Udało mi się skontaktować z „moją boginią” i pojechać do niej ostatni raz. Spędziłyśmy piękne trzy tygodnie. Jak się okazało nasze ostatnie. Dała się ubłagać i znowu byłyśmy parą.

Poszłam do drugiej klasy liceum. Oddalała się ode mnie coraz bardziej. Wielokrotnie nazywała mnie w kłótniach „szmatą, dziwką, chodzącym gównem itd”. Groziła, że znajdzie sobie kogoś innego. Bardzo chciała mieć dziecko i mówiła, że dlatego nie możemy być razem. Błagałam by jednak mnie nie odrzucała. Że skoro ona jest chora, to ja wyprowadzę się do niej i urodzę jej upragnione dziecko.

Wiosną byłam już niesamowicie wycieńczona tym związkiem na odległość. Oczywiście dalej nie miałam znajomych, i poświęcałam jej każdą wolną chwilę. Lecz poznałam kogoś przez kolegę z klasy. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą przez gg. Poznaliśmy się miesiąc później. Od początku między nami iskrzyło. W maju spytałam moją dziewczynę, czy jeszcze chce być ze mną. Odpowiedziała, że nie. Po kilku dniach zostaliśmy parą z moim obecnym chłopakiem. Płakałam z radości. Każda chwila z nim była niesamowita i piękna.

Gdy moja była się o tym dowiedziała, chociaż traktowała mnie jak śmieć i wielokrotnie próbowała się mnie pozbyć, to zrobiła mi straszną awanturę i zerwała ze mną wszelki kontakt.

I tu się zaczął problem. Chociaż niewątpliwie wiele pewności siebie zyskałam dzięki związkowi z nią i uwierzyłam, że naprawdę mogę się komuś podobać, to przez to jak mnie podle traktowała i ja stałam się niesamowicie agresywna. A obrzydliwe wyzwiska jakimi mnie obrzucała ja w późniejszym czasie zaczęłam stosować wobec mojego chłopaka.

Bardzo go wtedy kochałam będąc ślepa wobec jego kłamstw i wad. Mimo wszystko ogromnie dużo dla mnie zrobił pomagając mi wyrwać się ze szponów ogromnej depresji w jakiej wtedy byłam.

Pragnęłam go bardzo, jednakże nie potrafiłam czerpać żadnej przyjemności z seksu. Okazał mi mnóstwo cierpliwości i czułości. Dzięki niemu potrafię dziś czerpać z seksu wielką przyjemność, chociaż wcale nie jest idealnie. Nie wmawiam już sobie, że jest mi dobrze.

On po prostu nauczył mnie czerpać z tego pięknego aktu przyjemność. I sam zajął się mną, a nie po prostu wymagał ode mnie jak moja była, by mi po prostu było dobrze, bo ona raczy się mną zajmować.

Czas mijał. Wpierw było cudnownie, później zaczęliśmy się kłócić. Strasznie go traktowałam i tresowałam. On również wielce mnie zranił swymi kłamstwami, wygodnictwem i dziecinnością.

Przetrwaliśmy mimo kilku kryzysów i moich ogromnych problemów w szkole.

Zaczęłam robić prawo jazdy, które jest dla mnie zmorą do dzisiaj. Z początku okropni instruktorzy i ogromny stres. Póżniej czułam się okropnie poniżona i rezygnowałam z kolejnych jazd dodatkowych. W końcu zawzięłam się. Oblałam kilka egzaminów wewnętrznych, by w końcu zdać. Oblałam 4 państwowe. Minęła mi teoria i muszę ją znowu zdawać. Czuję się idiotką, a każdy kolejny egzamin jest dla mnie torturą. Wyszydziło mnie już mnóstwo osób. Czuję się po prostu niczym.

Skończyłam liceum ogromnym wysiłkiem woli, chociaż i w szkole paru nauczycieli robiło wszystko, by mnie zmiażdżyć. Mnóstwo łez wylałam zrozpaczona tym, że wszystko mam na swojej głowie, i, że naprawdę nikt nie chce mi ułatwić zadania.

Opiekun mojej pracy dyplomowej do ostatniego tygodnia nie wyciął mi elementów mojego snycerskiego dyplomu. Pracę kończyłam niemalże kilka godzin przed obroną. Nikt mi nie wierzył, że nauczyciel może być do tego stopnia perfidny.

Chłopak również nie chciał mi pomagać kosztem swojej wygody. Zjeździłam pół miasta szukając narzędzi do wykończenia swojej pracy dyplomowej. Bo szkoła chociaż płaciłam dużą składkę nie zapewniła mi tych narzędzi.

Próbowałam zerwać z chłopakiem. Parokrotnie. Najdłuższe rozstanie trwało 2 tygodnie. Do tej pory drażni mnie jego ciapowatość i tego, że nigdy nie stara się wyjaśnić spraw „na gorąco”. Tylko zawsze czeka przez wiele dni nim zacznie działać.

Od początku związku z nim, czyli od ponad dwóch lat jest też problem z jego najlepszym kumplem. Wiem, że to typowe. Ten kumpel był kiedyś we mnie zakochany i składał mi miłosne wyznania. Z tego również były kłótnie z moim chłopakiem, który oskarżał mnie o zdradę.

Sprawa przycichła. Jednakże, odkąd odrzuciłam owego kumpla zaczął mi okazywać pewną pogardę. Spotykają się z moim chłopakiem bardzo często. Ów kumpel ma ogromne problemy z zapewnieniem nam prywatności. Nawet gdy jedziemy razem na wakacje on również musi pojawić się na kilka dni, no bo jak to tak by on siedział w domu. Ich rodziny się również przyjaźnią, więc oczywiście koniecznością jest byśmy spędzali wszystkie ważne uroczystości razem.

Było wiele awantur z tego powodu i sytuacja się trochę poprawiła. Jednakże dalej mam łzy w oczach, gdy ja nie mogę jechać z moim chłopakiem nad morze, to natychmiast w moje miejsce wpycha się jego kumpel, który naturalnie za nic nie płaci rodzicom mojego chłopaka, nie dokłada się do opłat za jedzenie itd.

Uważa za rzecz naturalną, że on przyjeżdża po prostu z nimi na wakacje niczym drugi syn.

I docieram do sedna. Pokłóciliśmy się kolejny raz z moim chłopakiem. Jestem niestety ogromnie agresywna. A on wie, że nienawidzę, gdy on nie dotrzymuje obietnic. Kolejny raz złamał dane mi słowo kosztem jego zabawy. Obiecywał, że w zamian przyjedzie do mnie i dotrzyma mi towarzystwa. Zwyzywałam go okropnie przy jego kumplu. Kazałam spier***** i powiedziałam, że nie chcę go widzieć.

Nie mam z nim kontaktu od ponad 24 godzin. To nie pierwsza taka sytuacja. Jednakże, czuję się beznadziejnie i myślę, że ja nigdy sobie w życiu nie poradzę. I nigdy nie będę mogła mu zawierzyć.

Jest dziecinny. Zrobił dla mnie ogromnie dużo. Spędził ze mną mnóstwo czasu i mnóstwo ciepła mi przekazał. Jednakże nie mam już sil, gdy widzę jego i jego kumpla. Ich dziecinne zachowania. Mój chłopak pali bardzo dużo, bo kumpel go namówił. Stracił swoją piękną sylwetkę, bo pije razem z kumplem i nie potrafi sobie odmówić kolejnego browarka. Cały czas tylko mi obiecuje, że się za siebie więcej.

A ja popadam w coraz większy smutek. Mam trochę znajomych, jednakże nie chcę się z nimi widzieć. Przekreśliłam już wszystkie swoje pasje. Cały czas spędzam w domu zamknięta w pokoju pisząc listy do wymyślonego przyjaciela, bądź wymyślając sobie jakieś historie.

Czuję się ogromnie smutna i samotna. Myślę, że nie umiem już funkcjonować w społeczeństwie.

Idę na studia. Nic mnie nie cieszy. Nienawidzę tematu prawa jazdy. Załamuje mnie milczenie chłopaka. Moi surowi rodzice, i to, że on ma w życiu wszystko, do szkoły wozi go mama albo taksówka. Dostaje wszystko czego sobie zażyczy, a ja tracę mnóstwo godzin na dojazd do miasta i z powrotem. Na wszystko muszę składać pieniądze, a nie tak jak on dostaję od razu.

Mam poważną depresję od jakiś 5 lat. Ogromne trudności sprawia mi nauka. Boję się iść do psychologa, bo już u jednego byłam i potraktował mnie jak wariatkę, a moi rodzicom kazał sprawdzić, czy czasem nie biorę narkotyków.

Wizyta u psychiatry zupełnie przerasta moje siły, myślę, że nie potraktowałby mnie poważnie.

Jestem załamana. Uważam się za potwora. Moi rodzice są wiecznie ze mnie niezadowoleni. Chłopak mnie lekceważy, a ja całą agresję wyładowuję głównie na nim. Jest jedyną osobą na której naprawdę mi zależy, jednak nie potrafię się już z nim dogadać.

Proszę, niech mi ktoś pomoże. Nie wiem już sama co o sobie myśleć.

Od dawna nie byłam tak naprawdę szczęśliwa. Od 11 roku życia mam ciągłe bóle brzucha. Badania nic nie wykazują, a żaden lekarz nie chce mi pomóc. Często wypijam za dużo, bo żyję w wiecznym stresie. Myślę, że krzywdzę wszystkich w swoim otoczeniu.

Nie chcę rozstawać się z chłopakiem, ale już naprawdę nie radzę sobie ze swoją agresją, nerwowością i tym, że on jest taki dziecinny i niesłowny, że często próbuje odizolować się od takiego tyrana jak ja. Chociaż sam, oczywiście również wielokrotnie mnie skrzywdził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-Sekretarko!

Proszę o przeczytanie tego tekstu i napisanie streszczenia, z wypisanymi problemami autora w podpunktach. Na jutro!

:lol:

 

 

Teraz jestem trochę zmęczony, literki latają mi przed oczami. Dobrze że napisałaś co cię boli. Może jutro przeczytam, tylko nie zniknij z tego forum, bo to by było nie w porządku.

 

Do tego czasu możesz co najwyżej poszukać jakiejś ciekawej muzyki i się zrelaksować. W trudnych chwilach tylko ona mnie rozumie. No chyba, że ktoś ci odpisze, ale o tej porze jest mały ruch. Przypomnij jutro o sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że nieprzyzwoicie długie to wszystko, jednakże nie potrafiłam niczego skrócić. Zresztą chciałam by było szczerze i dokładnie, by oddać całą sytuację. Końcowa część jest i tak mocno skrócona, ale to dopowiem jeżeli ktoś się w ogóle tym tematem zainteresuje :/

Niemniej dziękuję za uwagę, a muzyka gra już od dawna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haris, wg mnie powinnas isc do psychiatry. Z Twojego tekstu wynika jedno, od małęgo byłas gnebiona, wokol sa sami żli ludzie, cokolwiek się działo w Twoim zyciu to nie jest Twoja wina. Natomiast z drugiej strony podajesz powody: jestes agresywna, nie uczylas się nie umialas nawiazac kontaktow, miałas dlugi. Z reguły piszę szczerze, uważam ze bardzo potrzebujesz pomocy, bo być może Twoje zachowanie wynika częsciowo 90% z zaburzenia.choroby. Ale też dopóki nie spojrzysz na siebie z dystansem to i nawet lekarz nie pomoże. Jeżeli chcesz żeby ludzie Cię lubili, związek się ukłądal, czy studia to musisz dać coś od siebie, a nie tylko żądać, albo czuć się pokrzywdzona. Piszesz, ze masz kłopoty z agresją skoro zdajesz sobie z tego sprawę, to trzeba się nauczyć nad tym panować. Tak samo wizyta u lekarza nie stanowi, że jestes wariatem jak napisałas, tylko klucz do zrozumienia siebie, tego co się dzieje z Tobą i pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haris,

ja mam podobnie... Moj facet, z którym jestem od 2 lat jest bardzo niesłowny, o czym wielokrotnie tutaj pisałam. Mam objawy podobne do Twoich - nerwowa, często smutna, na siłę szukam z kims kontaktu, czuje się osobą aspołeczną, gorszą od innych. Kilka razy wpadłam w taki szał, że zaczynałam bić mojego chłopaka, nie umiem poradzić sobie z tym, że ja go tak kocham, a on mnie nie docenia, zaniedbuje i robi wiele rzeczy na przekór mojej woli, co bardzo krzywdzi. Prawie się rozstaliśmy, teraz on gra mi na nerwach, bo co chwila pisze mi inaczej - raz nie widzi sensu bycia ze mną, za chwilę chce ratować naszą znajomość, za chwilę jestem dla niego nikim, a za 5 minut jego "kwiatuszkiem".

Moje życie wyglądało od zawsze mniej więcej w ten sam sposób - zawsze czułam się dnem, sponiewierana trochę przez rodzinę i znajomych, ale moje oceny zawsze były szczytowe w porównaniu do innych osób. Teraz studiuje, mieszałam sama przez 1.5 roku, co było dla mnie istną mordęgą, ponieważ czułam się tak samotna, że obłędu dostawałam. Chłopak odmienił moje zycie - jest dziecinny, krzywdzi czasem, bardzo niesłowny, ale ja go kocham... Kocham i już... a teraz boję się ze go stracę. Ja też dla mojego jestem tyranem, zamieniłam mu zycie w piekło. Uważam, że to wszystko wiąże się z moją psychiką. Może mam nerwicę, a może taka już po prostu jestem i nie da się tego zmienić.... Nie mogę iść do psychologa - po pierwsze rodzina - na zawsze bylabym zakałą, po drugie - nie mogę mieć nababrane w papierach, że leczyłam się na psychikę... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę iść do psychologa - po pierwsze rodzina - na zawsze bylabym zakałą, po drugie - nie mogę mieć nababrane w papierach, że leczyłam się na psychikę... :(

 

Masz bardzo dziwne podejście - nie idziesz do psychologa, bo byłabyś zakałą. Cóż to jest za wielka rzecz? I w jakich papierach miałabyś "nababrane", że "leczyłaś się" na psychikę? Jest różnica między psychologiem a psychiatrą, a wizyta u żadnego z nich nie "babrze" papierów. To zwykła wizyta w celu podreperowania zdrowia. Jeśli się boisz państwowego psychologa/psychiatry, to zawsze możesz iść do prywatnego. Przecież nikt nawet się nie dowie, ze tam byłaś, jeśli już masz taką obsesję na punkcie ukrywania tego typu leczenia.

 

-- 15 sie 2013, 18:57 --

 

Haris, wg mnie powinnas isc do psychiatry. Z Twojego tekstu wynika jedno, od małęgo byłas gnebiona, wokol sa sami żli ludzie, cokolwiek się działo w Twoim zyciu to nie jest Twoja wina. Natomiast z drugiej strony podajesz powody: jestes agresywna, nie uczylas się nie umialas nawiazac kontaktow, miałas dlugi. Z reguły piszę szczerze, uważam ze bardzo potrzebujesz pomocy, bo być może Twoje zachowanie wynika częsciowo 90% z zaburzenia.choroby. Ale też dopóki nie spojrzysz na siebie z dystansem to i nawet lekarz nie pomoże. Jeżeli chcesz żeby ludzie Cię lubili, związek się ukłądal, czy studia to musisz dać coś od siebie, a nie tylko żądać, albo czuć się pokrzywdzona. Piszesz, ze masz kłopoty z agresją skoro zdajesz sobie z tego sprawę, to trzeba się nauczyć nad tym panować. Tak samo wizyta u lekarza nie stanowi, że jestes wariatem jak napisałas, tylko klucz do zrozumienia siebie, tego co się dzieje z Tobą i pomocy.

 

Zgodzę się z tym, ale od siebie dodam, że chyba nie potrafisz spojrzeć z dystansem na Twoje życie i zauważyć w nim pozytywów. Tak bardzo koncentrujesz się na tym, co było w podstawówce, że teraźniejszość umyka ci sprzed oczu. Przecież dzieciaki potrafią być okrutne i gdyby każdy z nas miał się przejmować tym, co działo się w tych najmłodszych klasach i pielęgnować takie urazy, to chodzilibyśmy naburmuszeni do końca życia. W Twoim życiu wydarzyło się już tak wiele rzeczy, a przecież jesteś bardzo młoda. W bardzo młodym wieku udało Ci się nawiązać relację, która nie była jednoznacznie negatywna, bo w związku z ta dziewczyną było wiele pozytywnych relacji, a późniejsze zachowanie - hmm, trochę się do tego przyczyniłaś. Później relacja z Twoim chłopakiem i wszelkie pozytywne doświadczenia z niej wynikające. Wbrew pozorom to nie jest nic, bo innym przez wiele lat nie udaje się spotkać na swojej drodze ludzi, z którymi mogliby stworzyć chociaż trochę satysfakcjonujący związek. A ty koncentrujesz się tylko na niepowodzeniach. Hołubisz złe momenty, które są naprawdę nieznaczące, np. ktoś tam zwlekał z pomocą w pracy, itp. Wiecznie winisz za wszystko innych - matkę, chłopaka, ludzi obok. Kiedyś miałam dziewczynę, która tak się właśnie zachowywała i ona również z lubością opisywała, jak jej dzieci dokuczały w zerówce czy szkole (mając już kilkanaście lat więcej) i to służyło jej za usprawiedliwienie wszelkich życiowych niepowodzeń. Dawała sobie prawo bycia niemiłą - bo tak ją nauczyli, i koniec. Lepiej spróbuj się zacząć leczyć, bo będziesz niszczyć nie tylko siebie, ale i ludzi wokół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agusiaww:Przekonuję się do tego coraz bardziej, i sama myślę, że mi to potrzebne, jednak mam tragiczne wspomnienia związane z psychologiem i boję się zostać potraktowana jak wariatka. Tym bardziej, że nie mam za bardzo pieniędzy na prywatnego psychiatrę, a nie wiem jak należy to załatwić, by iść do uczelnianego.... nie wiem jak taka wizyta wygląda itd.... Przydałby mi się ktoś, kto mobilizowałby mnie do działania, i trochę kierował...

 

Gabriela1:Nie no, u mnie tak źle nie jest, mój chłopak jest po prostu bezmyślny, ale ostatnio naprawdę udowodnił, że dużo dla niego znaczę. Ale cóż jestem kobietą, a on mężczyzną, w pewnych sprawach po prostu nie osiągniemy porozumienia.

Nie, ja kiedyś byłam inna, z pewnością, gdybym spotkała kogoś takiego jak on 5 lat temu nasze relacje ułożyłyby się o wiele lepiej. Wtedy nie do wyobrażenia byłaby dla mnie agresja w związku. Byłabym cholernie szczęśliwa i wdzięczna za samo to, że jesteśmy razem.

Ale może przeanalizuj sytuację? Porozmawiaj poważnie ze swoim partnerem? Bo sprzeczki i kłótnie ok. Ale takie długotrwałe trzymanie ciebie w napięciu i bawienie się twoimi uczuciami zdecydowanie nie jest w porządku.

A propos tego strachu co do pójścia do lekarza, to mam tak samo. Staram się zlewać na opinię innych, a gdzieś w głębi duszy, to tak cholernie boli :/ jeślibym dostała leki od psychiatry, to moja mama by się natychmiast dowiedziała, ponieważ wręcz obsesyjnie sprząta mi w moim pokoju (mimo mojego wyraźnego sprzeciwu) przetrząsa mi rzeczy itd...

 

zmęczona_wszystkim: Ja to wszystko wiem, i rozumiem. Ale po prostu nie potrafię się cieszyć, nie potrafię się rozchmurzyć. Ja wiem, że mnóstwo rzeczy sobie wmawiam, że wiele osób mnie lubi, że wiele chce się ze mną spotkać. Ale wyrwanie się z tego ponurego stanu, z tej depresji o własnych siłach jest dla mnie niemożliwe. Gdy jest chłopak, towarzystwo, wtedy odmieniam się nie do poznania, byliśmy ponad tydzień nad morzem i byłam ogromnie szczęśliwa. Gdy tylko wróciłam do domu mój zwykły stan powrócił.

Nie mówiąc o tym, że to, że nie mam dalej prawa jazdy, o czym mi dzisiaj mój kochany ojciec przypomniał nazywając mnie pasożytem....

 

-- 12 wrz 2013, 02:26 --

 

Wydawało mi się, że wszystkie problemy za mną a ja jestem szczęśliwa. Poprzedni wtorek.... chłopak dziwnie się zachowuje. O 21 dalej jest w mieście, pisze mi rozpaczliwe smsy. Że cholernie tęskni, że nie wytrzyma beze mnie. Że zrywa ze mną. Przerażona obdzwaniam znajomych myśląc, że się napił, że jest sam w mieście. Kłócę się z nim w środę myśląc, że to zwykła kłótnia. Beztrosko idę sama do kina. Wieczorem dowiaduję się, że spotykał się z byłą. Że po prostu towarzysko się spotkał. Ale rozumiem, że to rozstanie. Koniec. Czuję się strasznie. Płaczę. W czwartek piszę do niej. Próbował mnie zdradzić błagał ją o pocałunki mówiąc, że to odmieni jego życie, że potrzebuje przygody. Obsmarował mnie przed nią strasznie. Rano zabieram swoje rzeczy od niego. Wybucham płaczem przed jego matką. Ledwo wracam do domu trzęsąc się obładowana rzeczami... Kolejny dzień pełen płaczu. W sobotę dowiedziałam się już szczegółowo o całej sytuacji od niej. Dzwonię do niego i wpadam w histerię. Niemal duszę się od płaczu. On przyjeżdża i oddaje mi rzeczy. Jest załamany i mówi, że on nie wiedział co by się stało gdyby pocałunek mu się udał. Mówi, że mu przykro. Naprawdę wygląda źle. Pyta czy nie byłabym w stanie zrobić sobie przerwy na jakieś pół roku. Sprawdzić, czy to miłość. Przytacza mi, że jego znajoma tak zrobiła i szczęśliwie powróciła do swojego chłopaka.

Rozstajemy się. dopytuję dalej tą dziewczynę i okazuje się, że jej wmawiał, że on doskonale wie jakie będą konsekwencje jak się będą całować... Przez te wszystkie dni nie jem, nie mogę spać, ciągle piję. Po weekendzie zaczynam spotykać się ze znajomymi. Mdleję podczas wizyty u sąsiada. Kolejny raz się spijam. Rozpoczynam swą zemstę na nim. Wysyłam mu wiadomości w których ta dziewczyna obśmiewa go w bardzo okrutny sposób. Jej chłopak chce go pobić, a mój były jest tchórzem. Straszę go. Podburzam zespół w którym gra przeciw jemu. Widzę go, gdy odbieram resztę swoich ubrań. Wygląda na stłamszonego zamiast dumnego z wolności. Minął ponad tydzień. Mam wrażenie, że wyrwano mi serce. Nocami jest strasznie. Ponad 2.5 roku razem. W tamten weekend mnie przytulał. Całował. Mówił, że kocha. Biję się ze wspomnieniami. Niedawno mówiłam babci, że jestem pewna jego wierności. Bardzo cierpię, tyle pięknych wspomnień. Byłam do niego ogromnie przywiązana. Strasznie dużo dla mnie znaczyła wzajemna czułość. Zasypianie razem. Bycie ze sobą. Nie wiem, czy kiedykolwiek się pozbieram. Wciąż go kocham i tęsknię. Ale maskuję to paskudnymi rzeczami jakie staram się mu zrobić, karząc go, że okłamywał mnie do końca. Karząc go za jego podłość. Dając mu przygodę jakiej chciał. Chyba nigdy nikogo nie pokocham. Nie wierzę już w miłość.

Otacza mnie mnóstwo życzliwych osób, które do tej pory stały w cieniu. Nie wierzyłam, że znowu przeżyję takie piekło. Drugi raz w życiu. Nie umiem się pozbierać. Żadne słowa nie opiszą mojej tęsknoty i żalu. To już nigdy nie wróci.

Wpadam w panikę, gdy zaczynam wyobrażać sobie ich w intymnej sytuacji. Paraliżuje mnie ze strachu w takich chwilach, a serce wali jak młotem. Jestem niczym. Dawałam mu wszystko. Wzgardził mną dla jednego pocałunku. Podnieciła go atmosfera mrocznego baru, alkohol i myśl, że robi coś zakazanego.

 

-- 12 wrz 2013, 02:29 --

 

Wydawało mi się, że wszystkie problemy za mną a ja jestem szczęśliwa. Poprzedni wtorek.... chłopak dziwnie się zachowuje. O 21 dalej jest w mieście, pisze mi rozpaczliwe smsy. Że cholernie tęskni, że nie wytrzyma beze mnie. Że zrywa ze mną. Przerażona obdzwaniam znajomych myśląc, że się napił, że jest sam w mieście. Kłócę się z nim w środę myśląc, że to zwykła kłótnia. Beztrosko idę sama do kina. Wieczorem dowiaduję się, że spotykał się z byłą. Że po prostu towarzysko się spotkał. Ale rozumiem, że to rozstanie. Koniec. Czuję się strasznie. Płaczę. W czwartek piszę do niej. Próbował mnie zdradzić błagał ją o pocałunki mówiąc, że to odmieni jego życie, że potrzebuje przygody. Obsmarował mnie przed nią strasznie. Rano zabieram swoje rzeczy od niego. Wybucham płaczem przed jego matką. Ledwo wracam do domu trzęsąc się obładowana rzeczami... Kolejny dzień pełen płaczu. W sobotę dowiedziałam się już szczegółowo o całej sytuacji od niej. Dzwonię do niego i wpadam w histerię. Niemal duszę się od płaczu. On przyjeżdża i oddaje mi rzeczy. Jest załamany i mówi, że on nie wiedział co by się stało gdyby pocałunek mu się udał. Mówi, że mu przykro. Naprawdę wygląda źle. Pyta czy nie byłabym w stanie zrobić sobie przerwy na jakieś pół roku. Sprawdzić, czy to miłość. Przytacza mi, że jego znajoma tak zrobiła i szczęśliwie powróciła do swojego chłopaka.

Rozstajemy się. dopytuję dalej tą dziewczynę i okazuje się, że jej wmawiał, że on doskonale wie jakie będą konsekwencje jak się będą całować... Przez te wszystkie dni nie jem, nie mogę spać, ciągle piję. Po weekendzie zaczynam spotykać się ze znajomymi. Mdleję podczas wizyty u sąsiada. Kolejny raz się spijam. Rozpoczynam swą zemstę na nim. Wysyłam mu wiadomości w których ta dziewczyna obśmiewa go w bardzo okrutny sposób. Jej chłopak chce go pobić, a mój były jest tchórzem. Straszę go. Podburzam zespół w którym gra przeciw jemu. Widzę go, gdy odbieram resztę swoich ubrań. Wygląda na stłamszonego zamiast dumnego z wolności. Minął ponad tydzień. Mam wrażenie, że wyrwano mi serce. Nocami jest strasznie. Ponad 2.5 roku razem. W tamten weekend mnie przytulał. Całował. Mówił, że kocha. Biję się ze wspomnieniami. Niedawno mówiłam babci, że jestem pewna jego wierności. Bardzo cierpię, tyle pięknych wspomnień. Byłam do niego ogromnie przywiązana. Strasznie dużo dla mnie znaczyła wzajemna czułość. Zasypianie razem. Bycie ze sobą. Nie wiem, czy kiedykolwiek się pozbieram. Wciąż go kocham i tęsknię. Ale maskuję to paskudnymi rzeczami jakie staram się mu zrobić, karząc go, że okłamywał mnie do końca. Karząc go za jego podłość. Dając mu przygodę jakiej chciał. Chyba nigdy nikogo nie pokocham. Nie wierzę już w miłość.

Otacza mnie mnóstwo życzliwych osób, które do tej pory stały w cieniu. Nie wierzyłam, że znowu przeżyję takie piekło. Drugi raz w życiu. Nie umiem się pozbierać. Żadne słowa nie opiszą mojej tęsknoty i żalu. To już nigdy nie wróci.

Wpadam w panikę, gdy zaczynam wyobrażać sobie ich w intymnej sytuacji. Paraliżuje mnie ze strachu w takich chwilach, a serce wali jak młotem. Jestem niczym. Dawałam mu wszystko. Wzgardził mną dla jednego pocałunku. Podnieciła go atmosfera mrocznego baru, alkohol i myśl, że robi coś zakazanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×