Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak odbić się od dna?


mateusz_

Rekomendowane odpowiedzi

Od dwóch miesięcy większość swojego czasu spędzam na bezczynnym siedzeniu w domu. Nie ma co ukrywać - nicnierobienie jest fajne, ale tylko do czasu. Teraz nie wytrzymuję już psychicznie. Bez zajęcia, bez pracy, bez szkoły, bez znajomych/przyjaciół, pozostawiony samemu sobie. Piszę tutaj, bo nie mam nic innego do roboty w ten ciepły, piątkowy wieczór (a nie, przecież dzisiaj czwartek - zresztą, co za różnica?). Chciałbym jakoś odbić się od dna, na którym się znalazłem i szukam na to sposobów. No, a teraz po kolei.

 

Zatrzymałem się na wykształceniu średnim. Poszedłem zaocznie na studia, ale przerwałem je już po trzech czy czterech miesiącach, bo nie byłem w stanie pogodzić nauki z pracą (obie rzeczy często pokrywały się w weekendy). Zdecydowałem się na to drugie - praca była naprawdę dobra (przynajmniej z mojego punktu widzenia), poza tym wolałem zdobywać doświadczenie praktyczne a nie teoretyczne, ale... No właśnie. Ciąg wydarzeń niezależnych ode mnie spowodował, że dzisiaj tej pracy już nie ma.

 

Siedzę sobie w domu i piszę, bo co mam robić?

 

Druga sprawa to kontakty międzyludzkie. Czym według Was jest przyjaciel? Powiedzcie sobie w myślach własną definicję tego słowa. Ja takiej osoby nie miałem nigdy. Jasne, były osoby, z którymi się kolegowałem i utrzymywałem kontakty (szkoła, praca), ale były to tylko kontakty ograniczające się do tychże dziedzin życia. Teraz zostałem praktycznie sam.

 

Nie wiem, co dokładnie, ale coś jest ze mną nie tak. Nigdy nie przyciągałem do siebie ludzi. Nie byłem duszą towarzystwa, zawsze przewijałem się gdzieś na drugim planie, w cieniu innych. W wielu sytuacjach dotyczących kontaktów międzyludzkich brakowało mi pewności siebie, nie miałem charyzmy, osobowości. Czasami wydaje mi się, że w jakiś tajemniczy sposób odrzucam bądź zniechęcam do siebie innych. Pamiętam, że jako dziecko/nastolatek wielokrotnie byłem prześladowany przez swoich rówieśników. W podstawówce zdarzało się to incydentalnie, w gimnazjum już częściej, a prawdziwe apogeum nastąpiło po pójściu do liceum. Właśnie przez to zostałem zmuszony do zmiany szkoły. Gdybym się na to nie zdecydował, być może nie wytrzymałbym tam dłużej i dzisiaj nie siedziałbym przed komputerem, pisząc tego posta...

 

Kolejną sprawą, o której często myśle i która wpędza mnie w tzw. dołek jest brak drugiej połówki. I to permanentny - nigdy nie miałem dziewczyny (ale wstyd!). W tych tematach kompletnie się nie odnajduję. Mam poczucie, że nie będę w stanie zdobyć dziewczyny i utrzymać jej przy sobie. Na tę chwilę, w zaistniałych okolicznościach, nie jestem zbyt mocny pod względem finansowym, a wiadomo, że posiadanie partnerki wiąże się z większymi lub mniejszymi wydatkami. Ale to nic - kiedyś miałem więcej pieniędzy, a sytuacja wyglądała tak samo. Problem leży gdzie indziej. Po pierwsze - jestem raczej średnio wyględny (od żadnej dziewczyny nie usłyszałem nigdy, że jej się podobam/że ładnie wyglądam), po drugie - i może najważniejsze - nie mam osobowości, o czym już wspominałem. Wiem, że facet musi być facetem, musi być pewny siebie, musi mieć charakter, poczucie humoru, bla-bla-bla. Ja niestety nie posiadam tych cech lub posiadam je w zbyt małym stopniu. To chyba jest kluczem.

 

Ciekawe, ile pięknych chwil przeleciało mi przez to koło nosa.

 

Teraz nie mam motywacji kompletnie do niczego. Czuję się niepotrzebny, zapomniany, a moją jedyną rozrywką jest chodzenie na siłownię.

 

Kończę. Pisząc to spędziłem dwadzieścia minut bardziej pożytecznie niż kilka ostatnich dni. Może ktoś będzie miał jakiś ciekawy wniosek czy poradę - chętnie przeczytam. Życzę miłego wieczoru!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi.

 

Jak dawno straciłeś pracę i czy próbujesz znaleźć nową?

Wraz z końcem maja. Tak, próbuję. Ostatnio nawet znalazłem, ale dostałem kolejny cios. Wszystko było już uzgodnione, ale w dniu, w którym miałem zaczynać, dostałem telefon, że... to jednak nieaktualne. Załamałem się jeszcze bardziej.

 

Jak przedstawia się Twoja sytuacja finansowa?

Kiepsko.

 

Może zacząłbyś studiować dziennie? Wtedy poznałbyś nowych ludzi i może nawiązałbyś jakąś znajomość...

Nie, studia dzienne nie wchodzą w grę. Muszę pracować i zarabiać.

 

Co do kontaktów międzyludzkich, to myślę, że tutaj przydałaby się porada psychologa. Nie wydaje mi się, żebyś potrzebował psychiatry i leków, ale wsparcia psychologicznego.

Też mi się tak wydaje! Ostatnio, któregoś dnia, przeglądałem nawet w internecie strony poradni psychologicznych z mojego miasta. Było sporo lekarzy z dobrymi opiniami, ale gdy klikałem w cennik... Np. 120 złotych za jedną wizytę... Bez szans.

 

Muszę jakoś z tego wyjść ale nie wiem jak. Przede wszystkim teraz muszę znaleźć pracę. To jest w tej chwili najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć kolego. Ja również sądzę, że wizyta u psychologa byłaby wskazana. Nie wiem jaki masz do tego stosunek, bo na forum zauważyłem, że różnie ludzie do tego podchodzą, ale chyba w większości tak jak ja - psycholog/psychiatra to lekarz jak każdy inny. Czyli stomatolog leczy zęby, okulista oczy, a psycholog/psychiatra duszę ( ukł. nerwowy?). Tak czy siak zwykły lekarz. Warto się przejść, bo taki stan może doprowadzić do....

 

Może powiem tak: Jak ja nie miałem pracy, potem przeistoczyło się w taki stan, że z każdej pracy uciekałem bo "nie dam rady" aż w końcu któregoś dnia nie mogłem: wstać z łóżka/jeść/pić/ żyć. Już było za późno na psychologa.

 

Warto , na prawdę warto się umówić na wizytę, nawet na NFZ. Ja tak uważam. W razie czego służę pomocą/ rozmową. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×