Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy płakaliście kiedyś na terapii?


Bree

Rekomendowane odpowiedzi

Bree, 3 miesiące to krótko, pewnie jeszcze przyjdzie czas na takie bardziej emocjonalne rozmowy. Ja chodzę na terapię od początku roku, gdzieś od końca maja już niemal po wejściu mam łzy w oczach. Jeden raz, jakieś dwa tygodnie temu, dwie łezki mi poleciały i tyle, na chusteczkach oszczędzam. Nie powstrzymuję się jakoś specjalnie przed płaczem, po prostu coś w środku mnie hamuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wolałbym jednak ,żeby mnie płaczącego nie oglądał jakiś tuman. Pamiętam te szopki na kókach jak te kobiety alkoholiczki na terapii rzewnymi lzami sie oblewały,,,a potem po wszystkim kluczowe , niezamienne i psychoterapeutyczne pytanie za 10 punktów " jAK SIE TERAZ CZUJESZ " .- "bOSKO , panie konduktorze dusz i psychiki." Żenada, ale jak komus płacz pomaga , to niech sobie ryczy . Za malo w mlodości płakał to teraz trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3dokładnie tak jak piszesz- jeśli nie płakałeś w przeszłości- gabinet terapeuty jest dobrym miejscem aby to zmienić. Nie wiem jakie miałeś doświadczenia z terapeutami, ale ja swojego nie nazwałabym nigdy tumanem. W zasadzie uważam, że jest jedyną osobą z którą mogę porozmawiać na poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak na mim życiorysie ryczeli

my to mieliśmy "piciorysy ". Też żenada . Jak był za slaby i nie podchodził pod sztywne ramki złego wykolejonego , umorusanego ,bijącego żonę , dzieci alkoholika ,itd,itp,( czyste zło) to do poprawy . Dlatego czasem trzeba było dorobić w piciorysie kilka zmyślnych akcji z wyobrażnią, wyssana prostą z palca . Wtedy i babki sobie poplakały i terapeuta byl zadowolony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No Ty widocznie trafiłaś na dobrego terapeutę , ja niestety na Tumana. Czekalem prawie pól roku w kolejce ,a Tuman po trzech tygodniach ( 3 wizyty) wymyślił bajer ,żeby mnie spławić . I dobrze ,że tak się stalo. Cały czas tylko gadałem ,a on te swoje wstawki " co czułeś , czego sie boisz? " A wysraj sie gościu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kalbex, to faktycznie zle trafiles, ale nie wszyscy sä tacy.

a masz np. kogos wsröd najblizszych ktörym möglys opowiedziec o tym co czujesz, czego sie boisz itd?

tez bardzo pomaga

 

Nie mam i nie chcę mieć. Co bedę im opowiadać o swoich natręctwach , cztery razy po 5 razy , a na końcu sprawdzic siódmy raz i a piać. Rzeczywiściwe porywająco interesujące. Albo ADHD , jeszcze lepsza bajka . Kogo to inrteresuje. Bynajmniej żona wie ,że normalny do końca to nie jestem, a z nią mieszkam to mnie widzi .Nie lubie truć i obarczac jakimiś wypocinami innych osób. I nie robie tego . a jak sobie chcę pogadać , to wchodzę na Forum i już jest wesoło i farmaceutycznie. :lol:) (lepiej niż w aptece)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na moje problemy ,to terapia się raczej nie nadaje .Zeby jeszcze trafić na jakiego mądregp czlowieka Psychoterapeute , ale tych jest niewielu . Wiekszośc tylko sępi w ten zegarek ,żeby odbębnić swoje 45 minut i następny do golenia. Tam gdzie chodzilem na te ala spotkania samo pomieszczenie było małe ciasne z jednym okienkem na górze . Wrażenie matni i ścisku. W psychopterapii tak samo jak terapeuta musi być nastruj , a nie walenie sledziem po ścianie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się płakało od samego początku, czy to u psychiatry czy terapeutki. Nie chciałam, strasznie się powstrzymywałam, bo nie jestem wtedy w stanie nic mówić, ale nie dało rady, to silniejsze ode mnie, łzy zawsze pociekną. Na razie nie jest to jakiś zaawansowany etap terapii więc nie ma jeszcze tematów, które powodowałyby rzewny płacz jak u dziecka, ale i to nastąpi. Terapeutka jak i lekarz zawsze czekają jak się nieco uspokoję, podadzą chusteczkę :) Ale kijowe mają te chusteczki, noszę swoje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie płakałem na terapii ale rozpłakała się współpacjentka kiedy powiedziałem do lekarza że starcę rodzinę a stracę rodzinę w sensie że mnie oddadzą na oddział dla przewlekle chorych.to było w zakładzie na tzw społeczności która odbywała się coddziennie rano i na której była grupa pacjentów,lekarz i kilka pielęgniarek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nadal nie płakałam i chyba jednak nie będę. Chodzę na tą terapię i nie mam nic do powiedzenia, odpowiadam na pytania: tak, nie, nie pamiętam. Podobno przez pierwsze 40 minut trzeba mnie ciągnąć za język, na ostatnie 10 się rozkręcam i okazuję emocje... ja tam nie widzę różnicy między początkiem a końcem spotkania. Nigdy nie mam nic do powiedzenia, nie lubię i nie umiem o sobie opowiadać a na tej terapii to już w ogóle mam pustkę w głowie i czuję jakbyśmy gadały w innym języku niż mój ojczysty. Bardzo lubię moją terapeutkę i lubię do niej chodzić, ale powoli dochodze do wniosku że ta terapia nic nie zmieni. Nie wiem, może jestem takim przypadkiem co się nie zmienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ryczałam u psychiatry, teraz ryczę na terapii. W dodatku mówię wszystko i od razu, bez ogródek jakbym chciała "wyrzygać" wszystko z siebie na raz, jak najszybciej. Później wracam do domu i ryczę dalej, chociaż już coraz krócej.

Dziś terapeutka powiedziała mi że narzuciłam sobie niezłe tempo, że inni sobie dozują. Że chyba szybciej może pójść terapia przez to - coś takiego powiedziała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×