Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam i proszę o pilną pomoc...


myfreakymind

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam na imię łukasz i mam 17 lat. Od dłuższego czasu staram się wybrać na wizytę do psychologa, lub znaleźć jakieś forum, gdzie ktoś mi "coś" poradzi... A o co chodzi ? Już piszę :

Na pewno to, że jestem niepełnoletni sprawi, że przeczytacie to co napiszę z lekkim przymrużeniem oka, ale na prawdę jestem na skraju wykończenia nerwowego...

A więc wszystko zaczęło się jakoś w gimnazjum, kiedy to poznałem swoją "wielką miłość" [nie jedną. Byłem wtedy (i dalej jestem) Młody i głupi. Wiem, że prawdziwej miłości nie znajdzie się w gimnazjum, ale wszystko po kolei].

W pierwszej klasie zacząłem się spotykać z pewną dziewczyną i tak po roku postanowiłem jej wyznać co do niej czuje. Ucieszyła się, powiedziała, że też do mnie "coś" czuje, ale związek nie ma sensu. Dwa tygodnie później zaczęła "chodzić" z moim kolegą.

To była pierwsza sytuacja która mnie trochę zabolała.

(nie śmiejcie się z tego, na prawdę to dla mnie problem. Wiem, że dla was, dorosłych takie incydenty jak szkolne miłości w wieku 14-15lat są śmieszne, ale naprawdę te wydarzenia zniszczyły mnie i moje postrzeganie na świat).

Na przełomie drugiej i trzeciej klasy zacząłem się spotykać z dziewczyną z mojej klasy. Widywaliśmy się codziennie w szkole, po szkole. Wspólne wyjazdy do kina, przechadzki itp.itd. Pod koniec 3 klasy gim. powiedziałem jej co do niej czuje. Od tego czasu nie przyszła na ani jedno spotkanie, unikała mnie w szkole i po za nią. W końcu podeszła do mnie na przerwie i powiedziała mi, że ma chłopaka.

Byłem wtedy strasznie przygnębiony. W aptece kupiłem jakieś "witaminki" na na odstresowanie, wierzyłem, że mi to pomoże (efekt placebo), jednak i tak nie pomagało. Od tego incydentu przysiągłem sobie, że nikogo więcej nie chce poznać. W tym samym okresie czasu poznałem jedyną osobę której potrafiłem zaufać. Zaprzyjaźniliśmy się, ale co było dalej dowiecie się w trakcie.

Nadszedł czas technikum. Nowi koledzy, koleżanki. Jednak ja nie zakolegowałem się praktycznie z nikim, ponieważ mam nie chęć do poznawania nowych ludzi. Cały czas czuję, że wszyscy się na mnie patrzą, obgadują mnie.

Zakolegowałem się z pewną dziewczyną. Kiedyś jak wracaliśmy ze szkoły spotkaliśmy jej koleżankę. Całkiem fajnie się nam rozmawiało, ale nie chciałem zacząć się z nią spotykać.

Codziennie mijaliśmy się w różnych miejscach miasta. Ta moja koleżanka powiedziała mi, że ona (ta jej kolezanka -wiem, ze to skomplikowane) chce mnie poznać.

Zaryzykowałem i zacząłem się z nią spotykać.

Był to chyba najpiękniejszy okres w moim życiu. Widywaliśmy się codziennie chodziliśmy po parkach. Byłem wtedy szczęśliwy.

Jednak po pewnym czasie powiedziała mi, że z nas nigdy nic nie będzie i nie możemy się więcej spotykać. Zakończyła naszą znajomość, a ja nawet nie wiem dlaczego...

Po tym incydencie nie wytrzymałem i chciałem... Się zabić. "Na szczęście" to mi się nie udało. Zacząłem palić papierosy, ponieważ myślałem, że dzięki nim ucieknę od problemów. (Nie popadłem w nałóg, co jest dziwne. Potrafiłem na dzień spalić 5 papierosów, by potem przez tydzień, dwa nie zapalić ani jednego. To chyba dobrze). Zacząłem zamykać się w sobie. Nigdzie nie wychodziłem (prócz do szkoły i z powrotem), ciągle siedziałem w pokoju z zamkniętymi drzwiami. Znienawidziłem człowieka. Bałem się gdzieś wyjść, bo są tam "ludzie"...

Wracając do tej jedynej osoby której ufałem, mojej "przyjaciółki". Była przy mnie zawsze, gdy byłem smutny, potrafiła mnie pocieszyć. Razem śmialiśmy się i płakaliśmy. Jednak wczoraj w końcu powiedziałem jej, że "chyba" coś do niej czuje.

Stało się jak zawsze. To nie ma sensu, nie możemy ze sobą być.

Śpię może 4-5 godzin dziennie, nie potrafię się uspać. Cały czas myślę o wszystkich tych sprawach. Do tego moi rodzice ciągle na mnie krzyczą, że wszystko co się dzieje jest przeze mnie.

Chyba moim problemem jest to, że za szybko się w kimś zakochuje. Nie chcę czuć tego smutku i bólu. Chcę być szczęśliwy... Ale jak... Każda osoba którą poznam po pewnym czasie ma mnie po prostu gdzieś...

Chciałbym iść do psychologa, ale boje się tej wizyty... Nie wiem nawet czy u mnie (w opolu) jest jakiś darmowy psycholog, bo na prywatną wizytę na pewno się nie umówię, bo z kasą u mnie krucho.

Pomóżcie mi, proszę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesteś romantykiem i bujasz w obłokach. dziewczyny się wystraszyły, nie były gotowe na wielką miłość, dopóki było niezobowiązująco to było ok. ich zachowanie jest całkiem zrozumiałe. za bardzo się w to wczuwasz. przestań się co chwila zakochiwać na 100%, spróbuj spotykać się z kimś na 20%, potem 25% i tal dalej. i nie wyznawaj uczucia każdej spotkanej dziewczynie, no bo sam przyznasz, że jednak trochę ich było. ale nie przejmuj się, z romantyzmu się wyrasta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz na pewno rację, tylko ja tak nie potrafię... (Tylko, co do tego romantyka to się nie zgodzę. Fakt faktem Za szybko się zakochuje, przez co potem mam "dołek psychiczny", ale nie jestem jakimś "amantem". Jestem po prostu sobą. Nie ubierałem się jakoś specjalnie na randki, nie jestem duszą towarzystwa, raczej wolę trzymać się z boku...)

Ostatni raz uśmiechnąłem się w... Marcu.

Boję się, że mam jakąś depresję, czy coś. Ciągle boli mnie głowa, ciągle myślę o tych wszystkich bliskich mi osobach, przypominam sobie piękne chwile które z nimi przeżyłem...

Dodam tylko, że nie jestem jakimś "debilem"... Mam bardzo dobre oceny w szkole i w miarę dobry kontakt z nauczycielami.

Chciałem iść do psychologa szkolnego, jednak boję się, że ona wszystko rozpowie nauczycielom i wszyscy zaczną mnie jakoś inaczej traktować...

Piszę bloga, żeby się trochę rozładować. Często gram na organach (ale tylko smutne piosenki, które w radiu usłyszę), to też pomaga mi się oderwać od rzeczywistości.

Piszę książkę (tak "dla jaj", bo wiem, że i tak jej nikt nie przeczyta ani jej nie wydam), ale po prostu przelewanie mojej historii na papier pomaga mi w "życiu"...

Czy konieczna jest w moim przypadku wizyta u psychologa, psychiatry...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myfreakymind, cześć. Przykre to co piszesz i przykre że tak spędzasz wakacje. Jesteś wrażliwym, romantycznym chłopakiem i zgodzę się z Veganką - za szybko się zakochujesz. Ale kiedy ma się 17 lat to tak bywa, że czuje się mocniej i wszystko przeżywa bardziej, kiedy jest to okres szczęśliwy to pięknie, ale kiedy są to rozterki, to pojawia się dół... Przyjaźń też na swoje dobre strony, może spróbuj teraz na to uczucie postawić? A potem, kto wie, co z tego wyjdzie? ;) Jednak powstrzymywałabym się przed powiedzeniem, że czujesz coś więcej, dopóki z Waszego zachowania nic więcej nie wynika.

Wizyta u psychologa - pewnie, czemu nie, takie rozmowy są wsparciem, co nie znaczy, że jest to u Ciebie konieczność. Skoro macie psychologa w szkole, to może być to odpowiednia osoba do pierwszego kontaktu, na co dzień zajmująca się problemami osób w Twoim wieku, więc pewnie ma spore doświadczenie. Może to być też nauczyciel, którego lubisz, albo wychowawca, jeśli masz zaufanie. I nie bój się zaraz, że ta osoba wszystkim rozpowie, bo i po co miałaby to robić? Psycholog mógłby przekazać info o Tobie wychowawcy, a wychowawca potem innym nauczycielom, gdyby Twoje zachowanie rzeczywiście wymagało szczególnego traktowania, miałbyś występować o nauczanie indywidualne lub byłoby trzeba mieć coś odnośnie Twojej osoby na uwadze. Ale piszesz, że nie masz problemów z nauką, więc po co? Zresztą i tak pewnie bez Twojej zgody takich informacji nikt dalej nie przekaże i nawet nauczyciele traktują powierzone im tajemnice z należytą dyskrecją. Pozdrawiam Cię wakacyjnie - sama jestem wychowawcą w technikum :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że tu nie o 'miłości' może chodzić a o sam fakt poczucia odrzucania przez wszystkich. Mówisz też że rodzice krzyczą czyli pewnie nie macie zbyt dobrych kontaktów. Ja Cię zachęcam do wizyty u psychologa, nie zaszkodzi, może pomoże. Jesteś w takim wieku że to może być chwilowe ale może być i tak że z czasem wszystko się u Ciebie pogłębi. Im szybciej się tym zajmiesz tym lepiej. Jak sam umiesz wyjść z dołka, świetnie. Ale jak czujesz że nie dajesz rady, nie ma sensu się zastanawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Synsa ,

Każda osoba, nie tylko jakaś moja "miłość" mnie odrzuciła. Każda osoba którą poznam po pewnym czasie ma mnie w nosie.

Chciałbym iść do psychologa, ale nie znajduję żadnego darmowego w okolicach miejsca mojego zamieszkania.

Wbrew pozorom taki smutny jestem już długi czas i na prawdę boję się, że mogę sobie coś zrobić, bo po prostu nie wytrzymuję już tego wszystkiego... Nie potrafię wyjść z tego dołka sam. Nie rozmawiam z nikim o moich problemach, bo po prostu nie mam z kim... Nie potrafię spać, jeść, myśleć o czymś miłym, nie potrafię normalnie żyć...

Od ostatniej rozmowy z jedyną dziewczyną na której mi zależy to na prawdę jestem na skraju. Balansuje pomiędzy życiem, a śmiercią.

Co raz częściej się zastanawiam, jak by to wszystko wyglądało, jakbym odszedł z tego świata. W sumie to nikt by za mną nie płakał, bo niby kto ?

Nie potrafię wyjść z tego dołka... Wiem, że to taki "głupi wiek", ale na prawdę jest mi ciężko... Bardzo Ciężko ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiek jak wiek, rodzina i sama sobie wmawiałam przez długi czas że to normalne problemy dojrzewania ale u mnie wszystko zaczęło się już w dzieciństwie i to poważnie, inna kwestia że nie było tego zupełnie do pewnego czasu widać na zewnątrz. Do psychologa na nfz musisz mieć skierowanie. Skierowanie możesz dostać od lekarza rodzinnego(wydaje mi się że wystarczy jak powiesz że nie czujesz się najlepiej psychicznie i musisz z kimś profesjonalnym porozmawiać) albo od psychiatry jeśli przełamiesz obawy (tak zrobiłam ja).

 

-- 14 lip 2013, 22:16 --

 

Ah, przepraszam, umknęło mi jakoś to że nie masz dobrego dostępu do lekarza. Może postaraj się jeszcze poszukać, zapytaj lekarza rodzinnego gdzie możesz takowego najbliżej znaleźć. Serio, ja wiem że to jest ogromny stres, bo musisz się przyznać przed samym sobą że potrzebujesz pomocy no i społeczeństwo zupełnie nie ma pojęcia o tych działach medycyny ale próbuj, samo to może już pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, Myfreakymind

Kto miał kiedykolwiek 17 lat, ten pewnie Cię zrozumie. Miłość, albo przynajmniej czucie "czegoś" nie jest powodem do śmiechu w żadnym wieku ...a że masz dość gorące serce i wielkiego pecha do dziewczyn, dla których tracisz głowę ...taki widać Twój los.

...może akurat Twoje wyznania studziły wybranki, może nie warto się tak z tym spieszyć(?)

Doskonale Cię rozumiem, też bardzo głęboko przeżywałem (i przeżywam) niepowodzenia miłosne (sukcesy jeszcze głębiej i radośnie przy tym) i nie cierpię z powodu zbyt wielkiej kochliwości swojej, a już przez myśl mi nie przeszło nigdy zwątpienie w to, że wiele piękna jest jeszcze do przeżycia.

Rozmowa z psychologiem jak najbardziej pożądana, choć nie obiecuj sobie po niej cudu (bardzo dobrze, że na wszelki wypadek unikasz skorzystania z psychologa szkolnego). Rozejrzyj się w swojej okolicy za Poradnią Psychologiczno-Pedagogiczną dla Dzieci i Młodzieży; powinna być już w każdym miasteczku powiatowym

"Tyle jest jeszcze gór do zdobycia, tyle miłości do przeżycia..." - trzeba tylko trafić na tę swoją :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×