Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szukam pomocy..


yourinspiron

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich..tak na prawdę nie wiem jak zacząć, od czego.. Bo nie ma logicznej przyczyny mojego stanu..a raczej ja jej nie mogę znaleźć. Z boku wszystko wygląda normalnie,a nawet bardzo dobrze. Mam bardzo kochających rodziców, idealnego narzeczonego,z którym za parę tygodni powiemy sobie "tak". W wieku 19 lat miałam własne mieszkanie, samochód. Zwiedziłam pół świata..Sama w nowym większym mieście u boku kochającego mężczyzny. Wszyscy, którzy mnie kochali starali się spełniać moje marzenia.. A JEDNAK jestem tu i piszę,bo nie wiem co się dzieję. Odkąd pamiętam miałam problemy z samoakceptacją. Nie podoba mi się moje ciało (choć zawsze miałam powodzenie u płci przeciwnej). Zawsze byłam wstydliwa, zamknięta w sobie, płacząca gdzieś z boku- ale to tylko jedna moja strona, którą znają nieliczni- większość, zna inną Julię-zadowoloną,szaloną,odważną. Wszystko zależy od ludzi, którymi się otaczam. Często po takim odważnym zachowaniu przychodzę do domu i po prostu płaczę. Nie widzę sensu życia. Nie chcę żyć i od paru lat często wyobrażam sobie, marzę o tym by ze sobą skończyć. Są tylko dwa powody,które za bardzo kocham: 1)narzeczony 2)rodzice -mimo tej wielkiej niechęci do życia nie potrafię być tak egoistyczna i zrobić to im. Oczywiście próbowałam parę razy, był już alkohol tabletki- zaczęłam nawet pisać list,a wcześniejszym razem znalazłam się na płukaniu żołądka. Teraz sesja się skończyła. Narzeczony pracuję, ja tylko gotuję obiad, a reszta dnia? Nie mam co robić, czuję się bardzo samotna. Mogłabym całe dnie spać, leżeć i płakać. Nie da się opisać tego ciężaru "kamienia" w klatce piersiowej..to taki ból od środka, pomijając również nerwobóle,które mi towarzyszą. Chciałam zapytać czy według Was-niespecjalistów to może być depresja? Ostatnio czytałam książkę, która na parę miesięcy niejako mi pomogła od paru dni to znów wróciło..Mimo tej całej beznadziejności, którą czuję,chce żyć normalnie. Cieszyć się tym co mam. To chyba nie powinno być tak trudne? Proszę o pomoc i porady.

Julia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam zapytać czy według Was-niespecjalistów to może być depresja?

Witaj!

 

Jako niespecjalista bym optował za tym że to możliwe. A na pocieszenie od razu powiem że da się z cholerstwem zawalczyć i wygrać. Ja bym na początek proponował spotkanie z fachowcem, który ci doradzi jak zawalczyć. Oprócz tego co ciśnie się pierwsze na myśl (czyli leki/terapia) myślę że ważnym elementem będzie dla ciebie znalezienie "wypełniaczy dnia", bo piszesz - że w ciągu dnia robisz obiad i nic więcej. Może jakaś praca? Hobby? Jak człowiek ma zajęcie to mniej się skupia na depresji bo ma inne cele do zrealizowania. Oczywiście na początku wydawać się może że stan w jakim jesteś uniemożliwia znalezienie sobie zajęcia - i dlatego sugerowałbym najpierw wizytę u specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze sposobność rozmawiania z obcym człowiekiem o moich problemach dodatkowo za dużą sumę pieniędzy bardzo mnie zniechęca.. Zajęcie mówisz? Nie mam tu znajomych- z uczelni siedzą w rodzinnym domu,ile razy można samemu iść na rower, zakupy, spacer.., pasja.. owszem mam, ale zapał tak szybko mija jak się pojawia.. i znów potrzebuję do tego drugiej osoby i błędne koło.

Czy jest ktoś albo znacie kto miał podobną sytuację? Najgorsza jest ta nienawiść do własnej osoby co mi tak wiele zabiera szczęścia.. zapomniałam napisać o wyjściach grupowych.. to głupie,ale muszę wiedzieć czy będzie tam grubsza dziewczyna ode mnie,inaczej nie pójdę...jazda nad jezioro wiążę się z szukaniem dzikich plaż, gdzie nikt mnie nie zobaczy. Myśląc logicznie wiem,że nie wszystko kręci się wokół mnie a szczególnie wokół mojej figury, ale to jest silniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze sposobność rozmawiania z obcym człowiekiem o moich problemach dodatkowo za dużą sumę pieniędzy bardzo mnie zniechęca..

Wiesz, jak miałem problem z jelitem, to mimo że wizja pójścia do proktologa który będzie mi grzebał w d... też mnie zniechęcała, to jednak poszedłem ;P To lekarz i to lekarz. Wybierasz: wygodnictwo albo zdrowie...

Stawki psychiatrów nie są takie "kosmiczne" a wygadanie się przed obcym człowiekiem potrafi się okazać w pewien sposób łatwiejsze niż przed kimś znanym. Bo psychiatra nie ocenia twoich czynów, ocenia ewentualnie jaki mają wpływ na twoją psychikę. I obawiam się że nie otrzymasz tu "lepszej" porady od mojej - jeśli liczysz na "przepis na szczęście w 3 minuty przez internet" to... no cóż, młoda jeszcze jesteś, to cię nieco tłumaczy ;)

Problem z brakiem siły do zajmowania się swoimi zainteresowaniami/pasjami/hobby czy jak to by nie nazwać, bardzo dobrze znam. Kiedy dopadł mnie "black dog" to wszystko poszło w kąt. Dopiero po dobraniu odpowiedniego leku zacząłem wracać do życia i na chwilę obecną czuje się całkiem zajebiście i wszystkie swoje zainteresowania praktykuję równie zawzięcie co przed "załamką". No ale do tego żeby dostać lek to trzeba się wybrać do lekarza.

Ewentualnie poszukaj tutaj użytkownika TAO on jest obeznany w temacie alternatywnych metod walki z przeróżnymi przypadłościami i zagadaj go o poradę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki antydepresyjne - nie. Ale jest ich bardzo dużo rodzajów, każdy inaczej na każdego działa, u każdego mogą powodować inne ewentualne skutki uboczne. U mnie akurat nie ma tragedii, mam tylko jeden ubok który w dodatku, o ironio, dobrze mi robi. Jak może być u ciebie? Tego musisz się dowiedzieć u specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yourinspiron, Witaj na forum :D

 

Nie chcę, żebyś odebrała moje odniesienie do Twojego postu w taki sposób, że się wymądrzam, ale pozwól , że napiszę co myślę.

 

Przede wszystkim problem z samoakceptacją jest kluczowy w Twoim przypadku. Jest to Twoja trudność. Jaką ma etymologię , tego nie wiem, może nawet Ty sama nie jesteś tego świadoma. Żeby dotrzeć do źródła braku akceptacji czy niskiej samooceny potrzebna jest wnikliwa analiza w obecności kompetentnego specjalisty, mam na myśli psychoterapię.

Przyczyny mogą być różne, przeważnie są to też błędy wychowawcze rodziców. "Małpia miłość rodziców" też jest błędem wychowawczym. Dziecko w dorosłym życiu potem sobie nie radzi z różnego rodzaju przeciwnościami, sytuacjami etc.

Jeśli Ty nie czujesz potrzeby pójścia na psychoterapię i nie jesteś do niej przekonana, to niestety pojść na nią bez chęci zmiany siebie....to bez sensu i przyszłości. To Ty musisz dojrzeć do takiej decyzji.

Leki raczej nie rozwiążą sytuacji, a jak rozwiążą to tylko doraźnie,na jakiś czas, albo wcale, ale trudności za Ciebie nie rozwiążą. Twoja samoocena nagle pod ich wpływem nie wzrośnie. Ty musisz chcieć nauczyć się w inny sposób, czyli wedle nowych schematów funkcjonować. A za terapię nie trzeba płacić, jeśli jest refundowana przez NFZ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki raczej nie rozwiążą sytuacji, a jak rozwiążą to tylko doraźnie,na jakiś czas, albo wcale, ale trudności za Ciebie nie rozwiążą.

O, tu w sumie muszę się podłączyć, bo może nie zaznaczyłem tego wystarczająco wyraźnie w swoich postach - leki faktycznie nie rozwiązują problemu, jedynie mają pomóc "stanąć na nogi" i umożliwić dalsze działanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leki faktycznie nie rozwiązują problemu, jedynie mają pomóc "stanąć na nogi" i umożliwić dalsze działanie.

Dalsze działanie umożliwiające podjęcie decyzji np. o psychoterapii :D

Na przykład. Ogólnie - umożliwiające podjęcie decyzji i działania w swojej sprawie.

 

U mnie obyło się bez terapii, sam zacząłem się ogarniać po tym jak mnie fluo na nogi postawiła i teraz jestem faworytem mojej psychiatry jeśli chodzi o skuteczność leczenia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, dzięki, ja także :) Najbardziej mnie cieszy że to własnie nie tylko moje "poczucie" że się polepszyło, tylko zewsząd dostaję sygnały że zauważają u mnie ludzie poprawę. No a już opinia profesjonalistki w ogóle mnie napompowała dumą i pozytywną energią :D DA SIĘ! :D I autorce tematu życzę równie szybkiej jak nie szybszej poprawy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie zdziwiłam się,że mam szukać psychiatry, wcześniej raczej myślałam o psychologu..Sama nie potrafię znaleźć tej przyczyny to może faktycznie ktoś inny by mi pomógł. Ale to jest serio chore.. inni normalnie funkcjonują, mają wielkie problemy, trudności, ale czerpią z życia ile wlezie. :bezradny:

 

Dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yourinspiron, cześć. Ciężar bycia indywidualnością jest taki, że każdy jest inny. Dlatego też jeden ma łatwiej w życiu, drugi trudniej. Dzięki temu nie ma dwóch takich samych ludzi. Może ty masz pecha / :D / i taki twój los, żeby sobie poradzić z depresją. Pomyśl, że nie jesteś sama, wybrana przez los do pełnienia roli najbardziej nieszczęśliwego człowieka na Ziemi. Inni też cierpią i nie jesteś z tym sama. Mi pomaga m.in. zrozumienie sensu cierpienia. Wtedy nie ma lęku przed cierpieniem. A bywa że lęk samo je napędza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yourinspiron, wiesz, ja na podstawie własnego doświadczenia piszę (Monika zresztą pewnie też), ja jak postanowiłem zawalczyć o siebie to od razu "z grubej rury", nie szukałem psychologa tylko chciałem iść i dostać Prozac :D Po prostu bardziej miałem przekonanie że pomoże mi chemia a nie gadanie o tym co mnie gnębi. Oczywiście nie musisz od razu lecieć "aż" do psychiatry, jeśli czujesz że najpierw chciałabyś wypróbować psychologa. Ważne że chcesz coś zmienić, coś zrobić, to jest pierwszy krok do sukcesu :) Wiem że to brzmi jak banał z Paolo Coelho ale tak jest :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yourinspiron, hm. Wszystko zależy od tego jaką masz filozofię życiową. Czy jesteś wierząca, lubisz filozofię czy może pociągają cie różne ciekawe historie. Wtedy w obszarze nurtu, który wyznajesz starasz się jakoś ulokować cierpienie, żeby nie traktować tego jako coś co tylko uprzykrza życie, ale ma również jakieś zastosowanie. Wtedy to sprawia, że cierpienie nie jest takim do końca cierpieniem, bo widzisz w tym jakąś logikę i sposób na dążenie do większego szczęścia. Więcej nie powiem, mnie to po prostu interesuje, czemu tak jest, że istnieje czarne i białe. Przecież wszyscy mogliby być mega-zadowoleni i by był spokój. Nie byłoby zła, krzywdy na świecie. Klasyczny temat filozofii, literatury czy religii. Kto to zrozumie z pewnością ma asa w rękawie, bo nic mu już niestraszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inni normalnie funkcjonują, mają wielkie problemy, trudności, ale czerpią z życia ile wlezie. :bezradny:

Nie jesteś tego pewna bo nie jesteś w ich skórze.

Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

Każdy ma trudności, jedni większe, inni jeszcze większe.

Nie mamy wyboru w jakiej rodzinie się wychowamy przychodząc na świat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×