Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z mamą


Rekomendowane odpowiedzi

Nie powinnam tego tu pisać, wiem, że nie powinnam, na pewno będę miała ataki przez kilka następnych dni, ale dzisiejszy dzień przelał czarę goryczy.

Wyszłam na spacer z psem. Nie było mnie raptem 10-15 minut. Wracam i co widzę przed domem? Moją mamę. Tak, mamę, która poszła mnie szukać. Cała zdenerwowana, śmiała się nerwowo i ciągle pytała, gdzie ja łażę. Przy sąsiadach. Wstyd... Jakbym zrobiła coś złego. Wiem, że to niby nic takiego. Po prostu się martwiła, okej. Ale chwila. Jestem pełnoletnia od dwóch lat. Pies potrzebuje spaceru, mówiłam, że wychodzę, widziała, że z nim. Jestem wściekła, a zawsze wtedy chce mi się ryczeć. Nie potrafię się zbuntować, a jest coraz gorzej... Ona nie pozwala mi rozmawiać z koleżanką przez telefon. Kiedyś usłyszała, jak spytałam tą koleżankę czy "żyje" (bo długo się nie odzywała) i zrobiła mi wielką awanturę. Awantura była też o kolczyki, pofarbowanie włosów... przypominam, że jestem pełnoletnia. Ciągle mówi mi, że jestem za gruba i, że nikt mnie nie pokocha, że zawsze będę sama. Od farbowania włosów doszła do tego, że pewnie jestem uzależniona od narkotyków, a od pierwszego zakochania - że prostytutką.

Teoretycznie studiuję w innym mieście. Tak, tylko teoretycznie. Studiowanie to dużo różnych rzeczy ale między innymi mieszkanie SAMODZIELNE. To przecież istota, dziecko się usamodzielnia, uczy odpowiedzialności... A ona uparła się, że inaczej nie wyjadę na studia - mieszkam z nią. Czekam tylko, aż będzie mi kazała spać ze sobą w jednym łóżku. Bo, że w jednym pokoju to norma. Nie zgodziła się, żebym spała sama aż do mojego 18 roku życia i chyba nadal się z tym nie godzi.

Czuję, że nie wolno mi nic. Coraz bardziej nienawidzę. I nie wiem czy przesadzam, czy coś naprawdę jest nie tak. Wiem, że nie jestem obiektywna, więc teraz spróbuję...ale nie, przecież od ostatniej próby samobójczej minęły cztery lata. Wtedy było najgorzej, zaczynałam liceum, a ona chodziła ze mną do szkoły i przy koleżankach podawała mi tabletki. Wiecie jak ja się czułam?

Od tego czasu leczę się, biorę leki (oczywiście nie sama, daje mi je mama) na psychoterapię nie chodzę, bo mama uważa, że to bzdura i tylko mi szkodzi (tak, dlatego, że po niej mam własne zdanie - albo przynajmniej zdanie terapeuty, bo ja nawet nie wiem, które zdanie jest moje - i umiem się zbuntować) na imprezy też nie, z nikim się nie spotykam i całymi dniami siedzę w domu, bo przecież ona zaraz by dzwoniła albo mnie szukała. Może nawet policję, by zawiadomiła. Czuję się strasznie, że wywlekam tu rodzinne brudy. Tata na to nie reaguje. Jest znacznie bardziej liberalny, ale nie ma nic do gadania - o wszystkim decyduje mama, która uważa, że ich nie kocham i chcę od nich tylko pieniędzy, a to, że chcę mieszkać w akademiku albo wynająć z koleżanką mieszkanie to moja fanaberia i zwykła niewdzięczność.

Wszystkiego mi się odechciewa, ja się duszę, ale wiem, że jestem całkowicie uzależniona od trwania w tym czymś. Pracy szukałam, niestety bez odzewu, więc pewnie za mało, studiuję, a gdybym po prostu uciekła to pewnie by mnie ubezwłasnowolniła. Nie czuję się na siłach, żeby się wyprowadzić, zresztą przecież nie mam pieniędzy, ani dokąd...

Może przesadzam. Poszukuję spojrzenia kogoś z zewnątrz, obiektywnego i o to też proszę. Co właściwie powinnam zrobić? Przyzwyczaić się? Znaleźć pracę i wyprowadzić? Rozmawiałam i z nią, i z tatą - bez rezultatu. Z lekarzem również, on z nimi też rozmawiał - bez rezultatu. Czuję się coraz gorzej, choć to może mieć też związek z innymi demonami przeszłości.

Dłużej nie wytrzymam.

P.S.Mówiąc szczerze, chciałabym móc na kogoś zrzucić winę za swoje problemy... Nie mogę uwierzyć, że już jako nastolatka czy wręcz dziewczynka, byłam złym dzieckiem i sprawiałam problemy. Dzieci przecież nie są złe z natury....

 

Boję się tego, co tu napisałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaborcza, apodyktyczna,, despotyczna matka to coś co całkiem dobrze znam.

Po pierwsze: dzieci z pewnością nie są złe z natury. Jestem za poglądem, że wszyscy ludzie są z natury dobrzy. Moim zdaniem mógłby Cię z tego partner, o ile jakiegoś byś miała, wyrwać, ale to taki mój pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darija456, z tego co napisałaś to mama jest mega zaborcza, nadopiekuńcza i ma ze sobą nie mały problem, którym Ciebie obarcza. Ty jak napisałaś jestes już dorosła, studiujesz ale jesteś totalnie pod jej wpływem. Cieżko Ci będzie bez terapii bo trzeba zmienic myślenie, zachowanie, postrzeganie. Mamy nie zmienisz i jej problemy pozostaną ale Ty powinnaś na nie reagowac inaczej. Mama nie ma tu nic do gadania jeśli chodzi o terapię, a nawet farbowanie włosów, kolczyki czy tuszę!!! Nie dawaj wiary że nikt Cię nie pokocha (bo pewnie chodzi o to że nikt Cię tak nie kocha jak mama a Ty taka niewdzięcznica). Masz szanse na szczęśliwe życie tylko musisz sie uwolnić spod skrzydeł mamusi. Działaj i nie bój sie jesteś dorosła i sama o sobie stanowisz. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doisz kase od rodziców nie chce ci sie znalezc pracy,

chyba nie oczekujesz ze rodzicom sie to podoba. jesli masz rodzicow w d.pie to nie dziw sie ze nie uslyszysz od nich zyczliwego slowa

Pasman pier...lisz jak naćpany

 

a jeśli chodzi o matkę to wyprowadź się

i nie pozwól by tobą żądziła

a te zaburzenia co masz to nie przez nią czasem? :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedzi.

 

Ze znalezieniem partnera mogę mieć problem głównie ze względu na to, że nie potrafię tworzyć dłuższych relacji. Moje związki są bardzo przelotne, nietrwałe, a ostatnie jedynie z cyklu "niezobowiązujące spotkania". Poza tym jak się zakochuję to na zabój, ale następnego dnia potrafię równie gorąco nienawidzić, zerwać relację, potem żałować, ale już nigdy do niej nie wrócić. Wiem, że byłoby na pewno lecznicze znaleźć kogoś kto by to odczarował, ale w cuda przestałam wierzyć.

 

Cóż, Pasman, sprawa z pieniędzmi i pracą jest znacznie bardziej skomplikowana, ale o tym nie chcę tu pisać.

A gdybym miała rodziców w d. to na pewno nie szukałabym pomocy na forum, tylko już dawno mieszkała na drugim końcu świata, bez żadnych wyrzutów sumienia. Przecież po to napisałam, bo się boję. Bo ich przecież kocham, ale jednocześnie bywa i tak, że nienawidzę. I boję się takich uczuć. I chciałabym żeby było normalnie. Tylko co to znaczy normalnie?

 

Kaja123 dzięki wielkie.

Małe zwycięstwa są, choć czuję się jak w Pianistce.

 

A zaburzenia... tak naprawdę ciągle mam inną diagnozę. A na terapii nigdy nie udało się dojść do sedna problemu. Najbardziej się do niego zbliżyłam w zeszłym roku, kolejna zmiana diagnozy, a teraz... a teraz nie wiem co mi jest i dlaczego. Mam tylko różne przebłyski wspomnień i ciągle mam w głowie pełno pytań. Bo wszystko wskazuje na to, że coś musiało się dziać już w dzieciństwie. Widzę przecież jak się zachowują moi kuzyni. Radosne, wygadane, zdrowe dzieciaki. Tylko tak naprawdę wydaje mi się, że mogę sobie wszystko wkręcać, bo naprawdę nie pamiętam nic poza tą nadopiekuńczością, czy wybuchami złości mamy czasem z niewiadomo jakiego powodu. Ale to jak się zachowywałam i w co się bawiłam (opowieści babć plus wspomnienia) już nie jest "wkręcone"... Nie wiem więc, czy to przez mamę, czy nie. Nie wiem, po prostu nie wiem.

 

Jeszcze raz dziękuję za wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic a nic się nie dziwię, że miałaś próbę samobójczą.

 

To co piszesz to mega patologia - twojej matki i ojca, który na to pozwala.

Nie wyobrażam sobie np.: spania z własną matką w takim wieku jak piszesz ...

 

 

Przede wszystkim, psychoterapia !

I wyprowadzka z domu !

 

Gdybając tak przyszłościowo - nie z celem podcinania Ci skrzydeł - ale nim nie przepracujesz pewnych spraw ... wiele razy będziesz się potykąć, wchodzić w idiotyczne związki, pragnąć powrotów do domu , mieć cd depresji ... daj sobie czas i tolerancję na nie taką realność, jaką byś chciała. Wiele lat mieszkałaś/byłaś w czymś chorym to i WIELE czasu musi minąć nim będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem to absolutnie nie Twoja wina, miałaś prany mózg od wczesnego dzieciństwa aż do teraz, a więc sama sobie raczej nie poradzisz, potrzebujesz się zdystansować, spojrzeć na to z zewnątrz.

w Twoim przypadku myślę, że terapia jest konieczna. bez tego się nie uwolnisz od matki. nawet jak podejmiesz próbę usamodzielnienia to wyrzuty sumienia każą Ci wracać do domu. albo wpakujesz się w związek z zaborczym facetem.

idealnie by było, żeby na terapię poszła Twoja matka, bo to ona ma tutaj największy problem, który odbija się na Tobie. ale pewnie ona tego nie widzi.

wydaje mi się, że powinnaś sobie ułożyć plan. no bo jedno jest pewne - tak dalej być nie może. zacznij powoli, małymi kroczkami manifestować swoją niezależność, tak żeby mama powoli się zaczęła do tego przyzwyczajać. ignoruj ją jak zacznie histeryzować. no bo jej zachowanie nie jest normalne więc czemu masz się tym zajmować. nie bój się, że pójdzie na policję, policja ją wyśmieje. każdy kto to widzi z boku zdaje sobie sprawę, że to ona się nienormalnie zachowuje, a nie Ty.

poszukaj darmowej terapii i chodź na nią. nie ważne, że mama się nie zgadza. to Twoje życie i Ty decydujesz. nie podłamuj się tymi tekstami o pieniądzach. rodzice mają obowiązek utrzymywać dziecko dopóki się uczy, do 25 lat. nie wydajesz jej pieniędzy na alkohol więc nie miej żadnych wyrzutów sumienia, że Cię utrzymuje. ona Cię nie nauczyła samodzielności więc niby jak masz być samodzielna, choćby finansowo?

musisz sobie zdać sprawę, że Twoje zachowanie jest całkowicie normalne, wychodzenie z psem czy farbowanie włosów to nie jest to samo co uciekanie z domu na 2 tygodnie i powrót z tatuażem i 5 kolczykami. Twoja matka widzi problemy tam, gdzie ich nie ma. i przez to robi z Ciebie kalekę. nie pozwól jej na to.

wyjdź czasem na dłużej a po powrocie ją ignoruj. zmień fryzurę, tylko po to żeby jej pokazać, że sama decydujesz o sobie.

może uda Ci się wyjechać na wakacje choćby gdzieś do rodziny? albo może załatw sobie akademik, wymianę studencką z zagranicą ;)

weź życie w swoje ręce, zacznij coś robić, może odkryjesz nową pasję, taniec, jazda na rolkach czy wolontariat w schronisku, cokolwiek co sprawi Ci radość i jednocześnie będzie zaznaczeniem swojego zdania.

matka Cię całe życie trzymała pod kloszem i uczyła, że jesteś od niej zależna. teraz Ty ją naucz, że jest wręcz przeciwnie.

to jest normalne, że dzieci dorastają i się wyprowadzają. to nie ma nic wspólnego z kochaniem czy niekochaniem rodziców. ktoś Ci musi pokazać prawidłowe relacje, naprostować to wszystko. powiedz w domu, że idziesz na terapię. nie pytaj o pozwolenie, po prostu powiedz, że idziesz i już, nie wdawaj się w dyskusje, możesz powiedzieć, że już to postanowiłaś i nie zmienisz zdania. przeczekaj histerię i rób swoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym dodała - NIE MÓW że idziesz/chodzisz na terapię.

 

To jest twoja sprawa, a nie znów włączanie swojej matki /(ojca) - w prywatne sprawy.

Nie na zasadzie tajemnicy wielkiej, ale nie mówiłabym ... bo po co ?

Matki na terapię też nie wysyłaj ;))) Fakt, powinna się leczyć od dawna - ale znów powtórka: masz zająć się sobą, swoją niezależnością - a nie matką !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem to absolutnie nie Twoja wina, miałaś prany mózg od wczesnego dzieciństwa aż do teraz, a więc sama sobie raczej nie poradzisz, potrzebujesz się zdystansować, spojrzeć na to z zewnątrz.

 

 

 

:brawo:

 

i zacznij kłamać matkę

tzw white lie

kłamstwo które ma na celu pomóc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam to z siebie wyrzucić i poczuć ulgę. Ulgi nie czuję, ale cieszę się, że trafiłam na to forum. Ktoś wreszcie nazwał problem, przecież historia mojej choroby była dłuższa niż historia życia i nikt nie wpadł na to, nikt nigdy nie połączył w całość, a mi się teraz parę faktów układa... A może to żadna schizofrenia, żaden CHAD, nerwica, fobia społeczna, PTSD, depresja, zaburzenia osobowości... może to wszystko nawet jeśli któraś z diagnoz jest słuszna, nie jest moją winą. Nie chcę zwalać na mamę, ale branie na siebie całej odpowiedzialności było juz nie do wytrzymania. Może to niczyja wina, po prostu zamknięte koło, mama też nie miała łatwego życia, ani tata...

Czuję się kapkę lepiej. Tylko teraz strasznie się boję. Pewnie jestem wyrodną córką "zły to ptak co ze swego gniazda wynosi" (to mi ciągle powtarza mama) ale czuję się zaszczuta i nieszczęśliwa, a nie mam siły ciągle się kłócić, w sumie to na nic nie mam siły.

Noce są najgorsze. Wczoraj byłam bliska zadzwonienia na pogotowie, wydawało mi się, że za chwilę nie wytrzymam, choć nie wiedziałam czego tak naprawdę, cała się trzęsłam, ryczałam i myślałam, że jak ktoś mnie siłą nie powstrzyma to zrobię coś głupiego... ale jak zwykle w takich sytuacjach - wytrzymałam. Musiałam. Lepiej żeby ona nie widziała ani nie słyszała jak płaczę...

 

Jak na razie - ciche dni. Tzn ja się nie odzywam i siedzę u siebie w pokoju. Jestem trochę w pułapce - wiem, co radzicie... Ale to naprawdę nie jest takie proste. Pojutrze sie dowiem czy dostałam sie na drugi kierunek studiów. Jeśli sie dostałam, ona będzie chciała ze mną tam jechać, żeby złożyć papiery... ale jeśli nadal mam mieszkać z nią to... A ja tak marzyłam (i marzę!) o tym kierunku. Nie sądziłam, że to będzie tak trudne. Tak, terapia i dojrzewanie, czy usamodzielnianie się nigdy nie jest proste, ale... no wiecie o co chodzi.

 

Ona mnie kocha. Martwi się. Naprawdę dużo dla mnie poświęca. Tata też. Próbuję ją zrozumieć. Ale czuję coraz większą złość. Może spróbuję z nią jeszcze porozmawiać. Naiwne, wiem, ale zawsze uważałam, że rozmowa jest najlepsza na wszystko... Bo może to ja przesadzam. Może zasłużylam, może na zaufanie itp trzeba sobie zapracować?

 

Czuję się jak szmata i nieudacznik. Nie dość, że wywlekam brudy na forum, to jeszcze mając 20 lat, nie potrafię się zbuntować i usamodzielnić.

 

Przepraszam, musiałam to z siebie wyrzucić. I bardzo dziękuję wszystkim. To mocny i stanowczy (trochę bolesny - to oczywiste) "kopniak" dla mnie, żebym wreszcie coś z tym (i ze sobą) zrobiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

prochy by ci pomogły zwłaszcza nowsze antydepy

człowiek nie boi się powiedzieć wtedy czegoś przykrego w twarz

Darija jak nie masz omamów i głosów nie słyszysz to schizy nie masz

wygląda to na depresję i nerwicę +zab adaptacyjne

i osobowości idź sama do psychiatry i powiedz wszystko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie jestem wyrodną córką "zły to ptak co ze swego gniazda wynosi" (to mi ciągle powtarza mama) ale czuję się zaszczuta i nieszczęśliwa, a nie mam siły ciągle się kłócić, w sumie to na nic nie mam siły.

.

Nie jestes wyrodną córką ani mama nie jest wyrodną matką. Obie macie problem tylko Twój uwarunkowany jest myślę przez zachowanie mamy. Wychowywała Cię jak umiała i domniemam że tata miał niewielki udział (może tak mu było wygodnie?) bo tylko o nim wspominasz i w dodatku że jest bierny. Twoi rodzice wychowali Cię w nieprawidłowej atmosferze i teraz cierpisz. Nie ma co wzajemnie się winić. Jedno jest pewne ich nie zmienisz, mozesz zmienić jedynie siebie bo na to masz wpływ. Zmiany możesz dokonac poprzez terapię. Rodziców kochasz a wcale nie wyklucza to że mozesz mieć do nich żal albo czuć złość. Nie ma sensu myślę doszukiwać się konkretnych rozpoznań bo i po co. Problem wiesz gdzie leży i jak go rozwiążesz to i rozpoznania się ulotnią ;) Zacznij działać. Masz o tyle łatwiej już że wiesz co robić i gdzie tkwi problem a to już coś. Wszystko będzie dobrze tylko przejdź do czynów. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest miłość co oferuje Ci twoja rodzina.

 

Z tego co piszesz Darija, bardzo potrzebna jest Ci profesjonalna pomoc - najlepiej psychoterapeuty.

Prawie każde zdanie jakie piszesz, można by rozczłonkować na częsci i pokazywać CI chory tok myślenia.

Ot, choćby ostatnie - rodzice wychowują dzieci dla świata, a nie dla siebie.

Nie umiem uwierzyć nawet w takie teksty - że matka jeżdzi z Tobą na studia, czy że razem śpicie/mieszkacie w pokoju.

Jest to bardzo CHORE ... i trudno będzie Ci samej mentalnie z tego wyjść.

 

 

Veganka, no i co z tego że matka wezwie policję/pogotowie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

essprit, to z tego, że przepadnie jej termin terapii, po co ma się stresować, powinna tam chodzić w spokoju i wszystko przepracować, a nie myśleć czy matka policji nie wezwała. w ogóle uważam, że to matka ma problem i powinna sobie zacząć uświadamiać, że córka jest dorosła. po co ukrywać skoro można powiedzieć i zmusić matkę do zaakceptowania tego. im szybciej tym lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Veganka, nie mówię że ma robić z tego tajemnicę ;)

 

Ale ... właśnie - sama tak piszesz. Ma powiedzieć bo matka coś tam zdziała ... a to nie tak ma wyglądać !

Bo cały czas - ustawia się w stosunku do niej !

A skoro ma zacząć funkcjonować jak niezależna dorosła kobieta to ... mówienie i uprzedzanie mamy, bo może ewentualnie coś zrobi, jest dokładnie działaniem odwrotnym.

 

A ona nie musi matki do niczego zmuszać ! Nie w tym rzecz przecież ... Ona ma zająć się sobą, a nie matką - uświadamianiem jej problemów, zmuszaniem do akceptowania czegoś, leczenia etc.

Nie o to chodzi !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jest możliwość żebyś np. pracowała i coś wynajmowała albo studiowała zaocznie?

W pewnym momencie musicie albo podjąć terapię rodzinną, albo musisz się wyprowadzić i zacząć psychoterapię. Dalsze życie w ten sposób może cię zadusić. Możesz jej też podsunąć jakieś artykuły o nadopiekuńczości (np. udając że chowasz coś "osobistego" w pokoju).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. A na terapii nigdy nie udało się dojść do sedna problemu.

sednem pronlemu sa dziwne relacje z Twoja matka. Zaden psychoterapeuta z Toba tego nie przerabial?

Ona mnie kocha. Martwi się. Naprawdę dużo dla mnie poświęca.

Po pierwsze milosc nie polega na poswiecaniu. Po drugie osoba , ktora kocha nie mowi

Ciągle mówi mi, że jestem za gruba i, że nikt mnie nie pokocha, że zawsze będę sama.

Sama mam corke i mowie jej , ze jest sliczna, madra i osiagnie co zechce. Nie mowie, ze mama Cie nie kocha ale na pewno nie jest to zdrowa milosc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×