Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hej wszystkim :)


momka

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie :)

 

Jestem Monika, mam 24 lata. Od prawie 2 lat leczę się na fobię społeczną z osobowością unikającą, które towarzyszą mi właściwie od zawsze. Pamiętam, że już w zerówce miałam z tym problemy.

 

Obecnie jestem na zwolnieniu, a do pracy (byłam salową) już nie wrócę, bo mi umowy nie przedłużyli. Za dużo namieszałam, często brałam wolne, albo po prostu nie chodziłam i nie odbierałam telefonu. Próbowałam trochę studiować. Nic z tego. Dwa semestry w kolegium j. obcych - nie zdałam. Poprawa semestru - nie zdałam. Za dużo nieobecności, bałam się ciągle, że coś źle zrobię albo powiem. Bałam się być sama, bałam się do kogoś odezwać :(.

 

Potem byłam 2 miesiące w klasztorze. Okazało się oczywiście, że nie nadaję się do życia we wspólnocie. Bałam się nawet powiedzieć przełożonym o mojej decyzji i po prostu spakowałam trochę rzeczy i uciekłam do rodziców.

 

Następny rok siedziałam w domu. Mama ciągle mówiła, że mam szukać pracy. Więc chodziłam, roznosiłam cv. Miałam kilka rozmów kwalifikacyjnych, ale nigdzie się nie nadawałam - co mnie jeszcze bardziej dobijało.

 

W końcu dostałam pracę w Olsztynie. Rozpoczęłam studia zaoczne i mieszkałam z siostrą. Pierwszy semestr udało mi się zaliczyć. W międzyczasie poszłam na pierwszą wizytę do psychiatry, dostałam paroksetynę. Niby trochę mi pomagała, ale tylko zaraz na początku jak dostawałam coraz większe dawki. Jednak zaczęłam opuszczać zajęcia. Załatwiłam sobie zwolnienie od lekarza (symulować potrafię świetnie) i jakoś powoli zaliczałam przedmioty. Został ostatni zjazd i coś we mnie pękło. Ostatni egzamin. Ustny. Przed całą grupą. Nie byłam w stanie iść. Siedziałam na łóżku i płakałam. Zaczęłam uderzać ręką o ścianę. Trochę mnie to uspokoiło, wydawało mi się wtedy, że ten ból mogłam kontrolować.

 

Kilka miesięcy terapii. Kolejna próba podjęcia nauki. Tym razem darmowa szkoła kosmetyczna, żeby nie obciążać rodziców. Znowu nie zdałam, znowu powtarzałam semestr. Ale byłam tylko na kilku zjazdach i zrezygnowałam. Nic nie mówiłam bliskim, bo wiedziałam co powiedzą. Zaczęłam trochę więcej opuszczać pracę. Siedziałam całe dnie w domu i gapiłam się w telewizor, prawie nic nie jadłam. Płakałam.

 

Pojechałam na Wielkanoc do rodziców. Udawałam, że wszystko jest w porządku. Nabrali się. Potem pojechałyśmy z sis do Olsztyna. Miałam iść na drugi dzień rano do pracy. Wstałam, ubrałam się. Próbowałam wymyślić jakąś wymówkę. Powiedziałam siostrze, że mam migrenę i dzwoniłam do pracy. Nie uwierzyła mi, bo mój telefon co chwilę dzwonił. Próbowała mi go zabrać. Ja miałam już wszystkiego dosyć. Rzuciłam telefon i poszłam do łóżka. Chciałam, żeby wszyscy dali mi spokój. Chciałam tylko tak leżeć i nic nie robić. Mogłabym tak leżeć do końca życia... Sis próbowała ze mną rozmawiać, ale nie reagowałam. Ani na krzyki, ani na groźby, ani na bicie. Przyjechało pogotowie, zabrali mnie do szpitala. A ja się zamknęłam i nie chciałam nikogo wpuścić. Błagałam tylko w myślach, żeby już przestali mnie badać, kłuć. Dopiero kiedy przyjechała mama trochę się z tego stanu wybudziłam.

 

Zabrali mnie po psychiatryka. To było straszne. Przez tydzień leżałam na obserwacji, bałam się ludzi, lekarzy. Nie chciałam jeść. W końcu rodzice mnie wypisali. Dostałam miesiąc zwolnienia i skierowanie na psychoterapię.

 

Po rozmowach z nową panią doktor i testach u nowej pani psycholog dowiedziałam się, że ich terapia nic mi nie pomoże. Dostałam skierowanie na 7f do Krakowa. 15 lipca czeka mnie pierwsza rozmowa. To chyba moja ostatnia nadzieja, żeby w końcu to pokonać. Nie mogę tak dalej żyć. Wszystko zawsze kończy się porażką. Nie chcę być nienormalna. Boję się tam jechać, być tak daleko od rodziny z ludźmi, których nie znam. Ale staram się myśleć pozytywnie, nastawiam się powoli na walkę. Na walkę o resztę mojego życia.

 

Przepraszam, że tak się rozpisałam.. Już od dłuższego czasu śledzę to forum, ale jakoś nigdy nie miałam w sobie odwagi, żeby się odezwać. A teraz? Miałam napisać kilka słów i jakoś tak wszystko zaczęło ze mnie wypływać i nie mogłam przestać. Ehh, żebym to ja tyle mówić potrafiła, hehe :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Monia :papa:

 

Witajcie :)

Nie chcę być nienormalna(..). Ale staram się myśleć pozytywnie, nastawiam się powoli na walkę. Na walkę o resztę mojego życia.

To zupełnie jak ja, chociaż to pozytywne myślenie nie bardzo mi wychodzi, więc po prostu zmuszam się do robienia rzeczy, o których myślę, że mi pomogą zmienić życie na lepsze. Tobie życzę wytrwałości i powodzenia. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×