Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psycholog, psychiatra czy pedagog ? Kogo wybrać?


basia34

Rekomendowane odpowiedzi

3 stycznia ide do kolejnej kontroli.Troche mnie to przeraza, to że nie zawsze mówie mu prawde. Nie mówie dokładnie jak sie czuje z czym mi żle, z czym sobie nie radze.Ostatnio listopadzie zadał mi pytanie czy mam myśli samobójcze, powiedziałam że nie a jest to nie prawdą.On nie wie ze mając 15 lat dwa razy próbowałam odebrać sobie życie.Mama w święta zadała mi pytanie co dała mi ta terapia przez ten rok a ja nie umię odpowiedzieć. Największym dla mnie problemem jest mój mąż. Nie mam żadnego wsparcia z jego strony.Żadnej pomocy, nigdy ze mną nie rozmawia jak sie czuję, co myśle , z czym mi żle,Najczęściej słysze że żre te psychotropy jak jakas swirnięta a i tak nic mi to nie daje. Czuje się wtedy niepotrzebna, jakbym była nikim... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinnaś powiedzieć swojemu lekarzowi całą prawde, on Ci pomoze, a Tobie napewno ulży. Natomiast wpsarcie najblizszych też jest ważne. Niewiem czemu mąż Ci nie pomaga przezwycieżyc to, może powinniscie usiąść i pogadać.......a tak umawiaj sie ze swymi znajomymi i wychodźcie jak najczęściej, oni napewno Ci pomoga, bedziesz czuła sie dużo dużo lepiej.......Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Basiu, mam nadzieję, ze to przeczytasz. Wiesz ja mam bardzo podobne problemy, a z jednego udało mi się wyjść. Chodzi o lekarza. Chodzę do świetnego psychiatry- państwowo i przez długi czas nie umiałam z nim znaleźć takiego kontaktu zeby powiedzieć mu wszystko. Sądzę, ze w depresji jesteśmy tak bardzo poranieni przez nasze cierpienie, ze mimo wszystko trudno nam powiedzieć co tak bardzo nas boli, odsłonić się. Ja oprócz depresji mam zaburzenia osobowości typu borderline, jestem juz po czterech próbach s. Było mi ciągle głupio, ze chodzę do lekarza, chodzę, mam co chwila nowe leki, a tu nic się nie poprawia, pomimo, ze lekarz naprawdę sie stara, poświeca mi duzo czasu. W końcu postanowiłam, ze koniec- powiedziałam mu o moich lękach- które mi wydawały sie absurdalne, o moim silnym niepokoju, myslach samobójczych i on w końcu dzieki temu ustawił mi tak leki, ze czuję sie lepiej. CHyba wiec warto szczerze porozmawiać. Co do drugiej kwestii- rodzina...ja jestem osobą samotną, mój długoletni zwiazek rozpadł sie właśnie między innymi przez depresję. Mieszkam teraz znowu z mamą i braćmi. I oni nie znoszą kiedy jestem smutna, nie wychodzę z domu, bo mam leki, nie jem popadam w odrętwienie. Irytuje to ich po prostu...wiem zatem jak Ci ciezko z mężem i jakie to okropne nie mieć zrozumienia w najbliższych. Powiedział kiedyś ktoś mądry, ze kto tego - naszej choroby- nie przeszedł ten nie zrozumie..i chyba to jest tak właśnie. Pozdrawiam CIę ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzymaj się, to prawda kto nie przeszedł tej choroby , trudno będzie miał ją zrozumieć. Dla osób zdrowych nasze problemy wydają się śmieszne, ale co zrobić...

Uświadom mężowi, że nie jesteś jedyną osobą, która łyka psychotropy, osób chorych na depresję jest podobno ok 10 %, a może spróboj namówić go aby poszedł porozmawiać z twojm lekarzem. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomóżcie mi czy mam szukać psychologa czy psychoterapeutę? Nie mam w tym doświadczenia. Moja córka (17latka) ma depresję i nerwicę. Wszystko opiera się na relacjach z rówieśnikami w szkole. Chcę jej jakoś pomóc ale nie wiem jak, więc pomyślałam o specjaliście. Poradźcie.

Maja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam u lekarza, powiedziałam wszystko co mi leży "na wątrobie" i usłyszałam że najlepszym wyjściem w mojej sytuacji byłby szpital... i teraz nie wiem...dużo czytałam waszych wypowiedzi na temat szpitala, trochę jestem w strachu. Nie wiem czego mogę się spodziewać. Może jest ktoś z was kto się leczy, leczył lub leżał w szpitalu w Bytomiu (szpital wojewódzki dawniej górniczy) :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj Basiu.ja lezalam w szpitalu juz 2 razy ale niestety nie w tej miejscowosci o ktorej napisalas.Jesli lekarz namawia i uwaza ze szpital bylby dla ciebie najlepszy to powinnas go posluchac.szpital pomaga-wierz mi-ludzie pisza tu ze czlowiek sie uzaleznia od szpitala itp.moze to prawda dla jednych szpital jest ucieczka od problemu a dla innych droga do zdrowia i walki z choroba wiec jesli czujesz sie jeszcze na tyle silna to szpital ci pomoze bo bedziesz miala krag lekarzy,psychologa i duzo osob z takimi problemami jak ty.Jesli boisz sie szpitala zamknietego tzn takie gdzie sie lezy to zapytaj moze jest oddzial dzienny gdzie bedziesz mogla chodzic od 8 rano do 14,tam jest leczenie i jest tez psycholog i ten szpital nie jest taki straszny na ten 1 raz ale jest jedno ale-jesli masz mysli samobojcze na taki oddzial cie nie skieruja bo nie kieruje sie takich osob na taki oddzial,ale ja osobiscie na twoim miejscu zaczela bym od tego szpitala gdzie polezysz,wyciszysz sie,pospisz do woli,wyplaczesz sie lekarzowi pogadasz do woli z psychologiem i wtedy kiedy zbierzesz sily bedziesz myslala co dalej.mam nadzieje ze pomoze ci to w pelni.pozdrawiam cie cieplo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Basiu....dokladnie to samo dzisiaj usłyszałam od lekarza---szpital---dla mnie jak wyrok.

Wykluczone,nie wyobrazam sobie ,tymbardziej że to az dwa miesiace :cry:

Mnie powiedziano o Szopienicach...ech....sama nie wiem.

Pozdrawiam.

 

Basiu a nie myslałas o tym oddziale dziennym na Sobieskiego w Sosnowcu???

Mam namiary ,jesli chcesz pisz na pw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę coś wytłumaczy... słowa :"Okłamuję mojego lekarza podczas terapi" nie nalezą do mnie... nie wiem kto tak zatytułował posta... a jeśli chodzi o ścisłoś lekarza nie okłamuję... nie zawsze potrafię od razu powiedzie co czuję, potrzebuję czasu na niektóre wyznania... uważam że nie okłamuję jedynie nie zawsze mówię mu co czuję, zatajam ale nie okłamuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od paru lat mam napady płaczu. Potrafię przy każdej małej okazji po prostu załamać ręcę, usiąść pod ścianą i zawyć z bólu. Moje dzieciństwo było wspaniałe, pełna rodzina, beztroska... Mając 7 lat umarła moja prababcia. Nie przejęłam się tym za bardzo. Przecież była stara, kazdy się z tym liczył. Gdy miałam 9 lat umarła moja babcia, którą bardzo kochałam i uwielbiałam. Stało się to natychmiast, wylew... 2 lata później mój wujek się powiesił, był dla mnie nikim ważnym, ale kolegowałam się z jego synem, który jest ode mnie młodszy o dwa lata i gdy myślałam, ze i ja mogłabym stracić ojca... Przeżyłam to na swój sposób. Rok później zginął w wypadku mój Tata. Był to dla mnie szok, opuściłam się w nauce. Tłumaczyłam sobie, ze tak musiało być. Człowiek rodzi się by umrzeć, czyż nie? 2 lata później mój dziadek miał wylew, był sparalizowany. Miałam wówczas 14 lat. Moja Mama razem ze swoim bratem jeździli do Dziadka, bo mieszkał 100 km od naszego miasta. Bardzo było mi żal mojej mamy... Nie wspomniałam również o tym, że po śmierci mojej Babci, moja mama miala depresję i musiała się leczyć. Po smierci ojca miałam napady płaczu, sens zycia był juz tak daleki, że nie mogłam go dosięgnąć. Sądziłam, że to ja byłam przyczyną wypadku ojca... Gdybym z nim pojechała... Od najmłodszych lat mam przyjaciółkę, ale z reguły nie jestem wylewna. Nie mówiłam wszystkiego, nie mówiłam nikomu o moich problemach czy uczuciach. Od roku mam chlopaka, przy którym się kiedyś rozpłakałam. Przytulił mnie i opowiadał o swojej rodzinie, nie słuchał o mnie. Jest trochę egoistą. Zerwałam z nim.

Nigdy z nikim nie rozmawiałam o moich uczuciach. Biorę czasami leki uspakające bez wiedzy mojej mamy. Mam napady płaczu i lęków. Mam wrażenie, że nikt we mnie nie wierzy. Jestem nikim. Moje życie to wyłącznie moja wina. Na drugich dziadków nie mam co liczyć, są rozwiedzeni i za bardzo się mna nie interesują.

Mam czasami ochotę położyć się spać i już nigdy się nie obudzic.

Zawsze wydawalo mi sie, ze jestem silna. Ze nic mnie nie zlamie. Czy nagle sie zalamalam? Moja wrazliwosc wziela gore?

Co sie ze mna dzieje? Nie moge spac, mysle o niczym, nie ucze sie, spadam na dno, upadnie mi cos, zaczynam plakac. Nie widze zadnego swiatelka w tym tunelu...

Czy naprawde mam cos w psychika, jak napisal mi jeden gosc na moim blogu?

 

Czy powinnam z tym iść do psychologa?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo chcialabym ci pomoc ale nie potrafie ... wiedz tylko ze nie tylko ty "masz cos z psychika". mam podobnie ... meczy mnie juz ciagly placz ...

basiu to co przezylas ... tyle smierci wokol ... to nic dziwnego ze sie zalamalas ... moze niewiele o tym wiem ale przechodze cos podobnego i jesli bedziesz chciala pogadac ... wal smialo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rok później zginął w wypadku mój Tata. Był to dla mnie szok.... Po smierci ojca miałam napady płaczu, sens zycia był juz tak daleki, że nie mogłam go dosięgnąć.

rozumiem Cie. znam to uczucie, straty... :( mój tato nie żyje od ponad roku. bardzo trudno mi bez niego funkcjonować, obwiniam sie dokładnie takk jak Ty.. to samo z sensem zycia.

 

nie słuchał o mnie. Jest trochę egoistą.

widzisz, ja dlatego nie mam przyjaciół. bo niestety ludzie są egoistami. trudno odnaleźć bratnią duszę w takim chaosie....

 

Jestem nikim. Zawsze wydawalo mi sie, ze jestem silna. Ze nic mnie nie zlamie. Czy nagle sie zalamalam? Moja wrazliwosc wziela gore?

Co sie ze mna dzieje? Nie moge spac, mysle o niczym, nie ucze sie, spadam na dno, upadnie mi cos, zaczynam plakac. Nie widze zadnego swiatelka w tym tunelu...

 

wiele osób ma tu takie problemy. ja tez. tu nie jestes sama. zawsze ktoś wysłucha i pomoże zrozumieć.

 

 

Pozdrawiam Cię cieplusio. mam nadzieje ze znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja o tym,ze mam cos z psychika slysze od bardzo dawna :( a cala rzecz polega na tym, ze nie chce badz nie potrafie sie przed nikim w 100% otworzyc... placz bez powodu, nie, to do mnie niepodobne, ja tlamsze uczucia w sobie, chodze przybita.. jesli cos jest nie tak nie mowie o tym,zamykam sie i kumuluje swoja zlosc i zal...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym z nim pojechała..

 

Wiedz, że nie jesteś sama współczuje ci. Również straciłem ojca(to takie dziwne uczucie, gdy nagle uświadamiasz sobie, że nigdy już go nie zobaczysz), dostał zawału serca za kierownicą i uderzył w drzewo przy drodze(co za debilny naród... żeby sadzić drzewa przy drodze) to bylo 3 lata temu a ja ciągle czuje smutek w sercu na myśl o nim. Do dzisiaj czuję na sobie winę, że z nim nie pojechałem. Gdybym był z nim wtedy w samochodzie, to może by się to inaczej potoczyło. Może nie uderzyłby w to drzewo...Ta myśl będzie mnie dręczyć do końca życia, moja bezczynność wtedy mnie dobija. Co do egoizmu ludzi zdążyłem się o tym przekonać w czasie gimnazjum. Kiedy to osoba, którą uważałem za dobrego kumpla zaczęła mnie obgadywać, żeby być "na topie" wśród innych. Wiecie taki padalec, który obgaduje innych, żeby tylko z niego nikt się nie śmiał i żeby być poważanym wśród innych. Niby twardy, ale gdy coś się dzieje to ucieka.

 

Mam czasami ochotę położyć się spać i już nigdy się nie obudzic.

Zawsze wydawalo mi sie, ze jestem silna. Ze nic mnie nie zlamie. Czy nagle sie zalamalam?

 

Kiedyś myślałem, że świat jest w moich rękach, że jestem silny i będe w przyszłości wielki...Starałem się być twardy, nawet to stracie ojca nie okazywałem słabości i żyłem twardo. Jednak brak prawdziwych przyjaciół i kłopoty ze strony innych rówieśników(chcieli mnie po prostu dobić)spowodowały, że w końcu nie wytrzymałem tej walki ze wszystkimi. Nawet dobrze się zapowiadałem według opinii innych ćwiczących jako zawodnik karate, ale załamanie nerwowe wzięło górę. Doszła w tym czasie ciężka choroba. Dziś jestem prawie zdrowy, ale często chciałbym po prostu nie istnieć, albo zostać rozjechany przez autobus. Szybko się przekonałem że na tym cholernym świecie jestem sam i nie mogę na nikogo liczyć. Okazałem się kolejnym, który zagubił się we własnych marzeniach i że jestem kolejnym szarym człowiekiem, o którym nikt nie będzie pamiętał i który nikogo nie obchodzi. Choć gdzieś tam jeszcze głęboko marzę o tym, że osiągnę swój cel i będę mógł tu na forum ze spokojem napisać, że dopiąłem swego mimo przeciwności losu.

Myślę, że w twoim przypadku taki tok myślenia oznacza depresję. I wiesz co? Kiedyś myślałem, że wyjdę z tego g*wna sam. Ale było coraz gorzej, myśli samobójcze zaczęły się nasilać. Przestawałem chodzić do szkoły i całe dnie siedziałem zamknięty w pokoju. Nikomu nie pozwalałem wejść do środka. Często dobijało mnie to, że nie mam żadnych znajomych i nikogo nie obchodzę...byłem sam. Nie ma co siedzieć i się dalej dołować. Trzeba chociaż z kimś pogadać. Dobrze by było gdybyś poszła do lekarza to by ci wypisał dobre lekarstwa. Zobaczysz po jakimś czasie brania leków będzie choć trochę lepiej. Samemu nie ma co podbierać, bo gdy przestaniesz je brać możesz mieć niezłe jazdy( jak w przypadku nagłego przerwania zażywania niektórych leków,mogą nasilić się objawy)

 

Dziś biorę leki i jest lepiej, mimo, że czasem i tak mam ochotę z tym wszystkim skończyć...

 

Walcz póki możesz i masz siły, żeby nie skończyć jak ja na skraju załamania nerwowego i próbą samobójstwa... Sorry za długi post, ale musiałem to wszystko napisać. Nie trzymaj tego wszystkiego w sobie, bo to nie ma sensu. Musisz to z siebie wyrzucić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. Nazywam sie Daniel i mam 15 lat. Byłem u psychologa z podejrzeniami o depresje. Pani psycholog powiedziała ze nie musze isc do psychiatry, ale pani pedagog udało sie zalatwic wizyte na 5 kwietnia. To juz nie długo. Nie wiem komu wierzyc. Według mnie powinnem isc do psychiatry ale jak on powie ze to jest lekka depresja czy co i mnie wysmieje. Pani psycholog powiedziała abym do zadnego psychiatry nieszedł. Mówi " Jakos ci pomoge". Jasne. Usunie rozmową ze mnie pustke, bóle pleców, znużenie i to ze jestem taki obojetny ??? Raczej nie. Ten stan mnie juz dobija trwa to z 5 miesiecy. Straciłem przez to wielu przyjaciół i przytyłem kilka kilo. W domu na mnie leń wołają. Cały czas albo leze, albo przesiaduje przed komputerem i sie bezsensownie wpatruje w monitor. Z domu wogóle nie wyłaze. Przychodze ze szkoły i sie kłade spac. Pani psycholog powiedziała jeszcze ze skonsultuje mnie z pediatrą. Czym taki pediatra sie zajmuje ??? Pomoze czy lepiej isc do psychiatry ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani psycholog powiedziała jeszcze ze skonsultuje mnie z pediatrą. Czym taki pediatra sie zajmuje ??? Pomoze czy lepiej isc do psychiatry ???

http://pl.wikipedia.org/wiki/Pediatra

Czy warto się martwić na zapas? Pójdź do jednego, pójdź do drugiego.

 

I czy według Ciebie lekarz nie ma nic lepszego do roboty, niż wyśmiewanie pacjentów, bo są zbyt zdrowi? :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

per mała świnia ale żeś to nazwał mono, rozbawiło mnie to :).

A tak po za tym to po ilu miesiącach zdecydowaliscie sie na leczenie ?? Czy samą rozmową u psychologa da sie wyleczyć z depresji(czy z czego bo ja nie jestem pewny czy to depresja ale czuje sie źle)?,

bo pani psycholog powiedziała ze jak juz zaczne brac leki to bedzie po mnie. Mówiła ze moze byc gorzej i ze sie uzaleznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy samą rozmową u psychologa da sie wyleczyć z depresji(czy z czego bo ja nie jestem pewny czy to depresja ale czuje sie źle)?,

bo pani psycholog powiedziała ze jak juz zaczne brac leki to bedzie po mnie. Mówiła ze moze byc gorzej i ze sie uzaleznie.

Malaswinia, Ty wieprzu ;)

Uzależnić się możesz też od psychoterapeuty, wódki, seksu, czasopism religijnych i żelków Haribo. Od wszystkiego się możesz uzależnić.

Idź do wszystkich lekarzy, do których Cię skierowali. Dowiesz się więcej o tym, co Ci dolega. A wchodząc do gabinetu psychiatry nie podpisujesz cyrografu na leczenie pigułami.

 

Skoro Twoje problemy trwają niecałe pół roku to nie jest tak źle - leczenie będzie szybsze.

 

I nie pałuj się i nie zamartwiaj się na zapas. Dowiedz się, co Ci dolega i z pomocą specjalistów ustal, jakimi metodami to leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu! Bardzo współczuję Ci sytuacji, w której się znalazłaś. Rozumiem Twój ból po stracie taty. Ja po śmierci brata długo nie mogłam sie otrząsnąć i pewnie do tej pory się nie otrząsnęłam.... Niektórzy ze swoim bólem potrafią radzić sobie sami, a inni? No właśnie inni potrzebują pomocy i Ty również jej potrzebujesz, po to by stanąć na nogi, masz szanse normalnie żyć, masz do tego prawo! Wybierz się do lekarza, albo sama, albo z mama,nie pozwól,żeby to wszystko posunęło się dalej! Spróbuj, a wkrótce i do Ciebie życie zacznie się uśmiechać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×