Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moj chłopak uzależniony od marihuany...


Rekomendowane odpowiedzi

Mój problem polega na tym, że chłopak z którym jestem już ponad 6 lat pali marihuane.

I tu pojawia sie pytanie dlaczego z nim jestem. Kiedy sie poznalismy nie palił, zaczęło sie to dopiero okolo pol roku temu. Wczesniej bylo to bardzo sporadycznie, moze raz w miesiącu, ale teraz pali praktycznie codziennie. Juz nawet nie prosze go, zeby tego nie robił, bo wiem, ze i tak nie poslucha.

I własnie. On przez to stał sie bardzo agresywny. Dopóki nie zapali chodzi jak "na bombie", o wszystko sie mnie czepia, krzyczy i w ogole nie zastanawia sie nad tym co mowi. Potrafi mnie obrazic, skrytykowac, a nastepnie wyjsc na "blanta" i po powrocie przytulac i przepraszac. Mam juz dosc tej hustawki nastrojow, tego nie da sie wytrzymać.

Kocham go i bardzo chcialabym mu pomóc. Ktoś moze pomyslec "idiotka", ale milosc niestety jest slepa.

Ostatnio wymyslil ze wezmie urlop i pojedzie odpocząć do polski (mieszkamy w irlandii). Mnie tego nie zaproponował. Kiedy spytalam dlaczego chce jechac sam wykrzyczał, ze 2 bilety to za duza kwota i ze jedzie sam, ze normalni ludzie tak robią, a ja wymyslam i ze w ogole nie mam racji. Ja mu tylko delikatnie zaproponowalam a on wszczął awanture na caly dom, mowiac mi wszystko co najgorsze mozna uslyszec.

Nigdzie razem nie wychodzimy, on spotyka sie tylko z kolegami a kiedy ja cos proponuje to najpierw sie zgadza a potem mowi, ze "wymyslam" i nigdzie nie idzie.

Mam juz dosc tego wszystkiego. Ręce mi opadają, a on nic sobie z tego nie robi. Mam wrazenie ze nic do niego nie dociera, wpiera mi swoje mądrości, które w ogole nie mają sensu, a ze mnie robi wariatke. Uwaza mnie za głupią(tak mi sie wydaje) i non stop czepiającą się babe.

Dodam tylko, ze nawet jesli chcialabym odejsc to nie jest tak proste, bo łaczy nas wynajem mieszkania (umowa na rok) i mam tutaj dobrą pracę.

Nie wiem co mam robic. Czy jemu w ogole da sie pomoc? Czy powinnam juz pomagac sobie? Czekam na pomoc :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, witaj. Sam byłem przez wiele lat "jaraczem" i niestety sprawa z nałogiem wygląda tak, że "ogarnąć się z niego" może tylko osoba która uświadomi sobie sama że ma z tym problem, przyzna się sama przed sobą do uzależnienia (lub co najmniej - nadużywania). Paliłem zioło regularnie, praktycznie codziennie, przez jakieś... uomatko, 8-10 lat. Nigdy co prawda nie miałem jakichś napadów agresji jakie ty opisujesz u swojego faceta, mimo to przez te lata kilka osób mi sugerowało (czasem baaaardzo wyraźnie) żebym spróbował z tym skończyć. Mówiąc krótko - nie uległem namowom czy sugestiom ani jednej z nich. Dopiero kiedy sam dostrzegłem że zaczyna mi palenie przeszkadzać, to się ogarnąłem - od 1 stycznia tego roku zacząłem "detoks", przez 3 miesiące nie paliłem w ogóle. Teraz zaczynam znów popalać, ale duuuużo rzadziej i w innych okolicznościach (wcześniej jarałem głównie sam, w domu, teraz palę "towarzysko" jak ktoś z czymś do mnie wpadnie raz na kilka tygodni). Tak samo zresztą kiedyś zakończyłem kilkuletnią "przygodę" z amfetaminą - tutaj to już nie tyle że mi ludzie "sugerowali" żebym przestał tylko wykładali kawę na ławę że stałem się ćpunem i powinienem się ogarnąć. Też ich oczywiście nie słuchałem, rzuciłem nałogowe wciąganie dopiero jak sam uświadomiłem sobie że "już na to pora". Tutaj ciekawostka - amfę zacząłem odstawiać kiedy związałem się z pewną dziewczyną na której mi zależało, to po części dla niej stopniowo przestawałem ćpać. A przestałem gonić kreski... kiedy ze mną zerwała. Bo jak ze mną zerwała, to pomyślałem sobie że mam dwa wyjścia: albo zaprzepaścić cały rok pracy nad sobą i rzucić się w wir ćpania i "zapominania", albo definitywnie z tym skończyć. Wybrałem to drugie. Nie znaczy to że doradzam ci zerwanie z facetem, tylko osobiste doświadczenia opisuję... Sednem mojego posta jest to że moim zdaniem osoba która nadużywa jakiejś rzeczy (czy to będzie trawa, czy speed, wóda czy hamburgery) nie jest w stanie zerwać z nałogiem "za czyjąś sprawą". On sam musi dostrzec że jego palenie jest problemem. Nagabywanie przez osoby którym zależy żeby ktoś się uwolnił od nałogu prowadzą w odwrotną stronę (a przynajmniej u mnie tak było) - człowiek myśli sobie "k****, co on/ona tam wie, lepiej walnę sobie jeszcze trochę żeby o tym nie myśleć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

 

Miłość jest ślepa, to prawda...

 

Ktoś, to sie tak zachowuje względem Ciebie nie kocha, przykro mi. Jak można kogoś tak traktować? Pomijam fakt obrażania Ciebie, krzyczenia (na to ma zapewne wpływ uzależnienie, ale to i tak dla mnie nie jest usprawiedliwienie), ale to że jedzie sobie bez Ciebie, Ty zostajesz sama... masakra.

I będzie coraz gorzej zapewne. Pozwalasz mu tak siebie traktować, więc tak robi.

On nie widzi problemu w swoim uzależnieniu, więc nie podejmie żadnych kroków, żeby z tego wyjść, a Ty i tak nic z tym nie zrobisz.

 

NIech sobie znajdzie jakiegoś lokatora, a Ty się wyprowadź. Szkoda życia, naprawdę szkoda życia na taki "związek".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

własnie. On przez to stał sie bardzo agresywny. Dopóki nie zapali chodzi jak "na bombie", o wszystko sie mnie czepia, krzyczy i w ogole nie zastanawia sie nad tym co mowi. Potrafi mnie obrazic, skrytykowac, a nastepnie wyjsc na "blanta" i po powrocie przytulac i przepraszac.

Jak pali codziennie , to umarł w butach,,, i nic nie zrobisz . Jak sam nie pojmie , szkoda czasu i nerwów.

To co opisałaś to klasyczne u nałogowych jaraczy, tak samo jak alkoholizm - "ten sam h*j tyle ,że winnym opakowaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@deader ja wiem o czym piszesz, ze wlasnie to on sam musi o tym zdecydować. Juz kiedys palił długi czas i rzucił na 4 lata. Ale teraz od kąd poznal tutaj nowego "kolege" od palenia to już nie moge nad tym zapanować Codziennie musi zapalić, bo inaczej albo jest znerwicowany albo siedzi taki ospały, nic mu sie nie chce, nawet geby otworzyc, za przeproszeniem...

A przez te lata bylo wspaniale, ukladalo sie nam bardzo dobrze, bylam szczesliwa. Dopiero od jakis 2-3 miesiecy jest źle. On jest jakby innym czlowiekiem. Nie poznaje go. Sama nie wiem czy to przez te jointy tak sie zmienil, czy moze jest jakis inny powód.

 

@coccinella z tym wyjazdem to i tak zdecydowal, ze nie jedzie, bo ostatnie słowo nalezalo do mnie. Z reszta to i tak nie jest istotne, bo on chcial tam jechac tylko na 3 dni jakies sprawy załatwic, ale chcialam to przytoczyc, zeby zobrazowac jego reakcje na jakiekolwiek moje uwagi.

 

-- 14 cze 2013, 12:44 --

 

własnie. On przez to stał sie bardzo agresywny. Dopóki nie zapali chodzi jak "na bombie", o wszystko sie mnie czepia, krzyczy i w ogole nie zastanawia sie nad tym co mowi. Potrafi mnie obrazic, skrytykowac, a nastepnie wyjsc na "blanta" i po powrocie przytulac i przepraszac.

Jak pali codziennie , to umarł w butach,,, i nic nie zrobisz . Jak sam nie pojmie , szkoda czasu i nerwów.

To co opisałaś to klasyczne u nałogowych jaraczy, tak samo jak alkoholizm - "ten sam h*j tyle ,że winnym opakowaniu.

 

I wlasnie wkurza mnie to, ze on tego nie widzi. Uwaza ze palenie mu nie szkodzi, a wręcz pomaga. Kiedys juz rzucił i wtedy był innym czlowiekiem. Niestety nowy kolega, ktory rowniez pali x lat namówił go raz, drugi i to wystarczylo, zeby juz teraz dzien bez jarania byl dniem straconym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym wszystkim czuje sie jak eksponat w muzeum. Stoi na półce i dopoki nie jest przydatny nikt nie zwraca na niego uwagi. Chcialabym mu pomoc bo wiem, ze w glebi duszy jest dobrym czlowiekiem. Przynajmniej takim go poznałam i spedzilam najlepsze lata mojego zycia. Chcialabym zeby wrocil :(

 

-- 14 cze 2013, 12:51 --

 

A jaki wpływ jego palenie ma na inne sfery życia, głównie chodzi mi pod kątem pracy - czy nałóg jakoś na nią wpływa? Czy pracuje, a jak tak, to czy chodzi do pracy najarany?

Nie, nie. Z pracą akurat jest w porzadku. Jestesmy tu od 1,5 roku i caly ten czas pracuje, nie opuszcza dni i nie chodzi nigdy najarany. Jego pora palenia to wieczór(najczesciej). Potem siedzi przy kompie albo oglada film i idzie spac. Sporadycznie zdarza mu sie palic za dnia, czasami w weekend.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytalam ten temat, mniej wiecej. I inne artykuły poswięcone temu problemowi. I wiem, że łatwo nie jest.

On ma 24 lata, a zachowuje sie jak dziecko we mgle- slucha rad kolegi, który równie dobrze mógłby byc strachem na wróble, bo w głowie ma tylko i wyłącznie siano.

On juz raz rzucił to sam. I kiedy zaczynał palic niedawno nawet mówiłąm mu, ze robi głupote, bo po co do tego wracać skoro tyle kosztowalo go wyjscie z nałogu. On wtedy mowił., ze bedzie tylko 2 razy w miesiacu- przymknelam oko. Potem było mówione ze co sobote- przemilczałam. Nastepnie- w weekendy- powiedziałąm, ze ostatecznie. I wtedy jeszcze liczyl sie z moim zdaniem. A potem juz tylko gorzej i gorzej pali codziennie bez dnia wyjątku i ja juz nie mam prawa nic powiedziec, bo od razu mnie atakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On wtedy mowił., ze bedzie tylko 2 razy w miesiacu- przymknelam oko. Potem było mówione ze co sobote- przemilczałam. Nastepnie- w weekendy- powiedziałąm, ze ostatecznie. I wtedy jeszcze liczyl sie z moim zdaniem. A potem juz tylko gorzej i gorzej pali codziennie bez dnia wyjątku i ja juz nie mam prawa nic powiedziec, bo od razu mnie atakuje.
bo tak działa mechanizm w każdym uzależnieniu. Na tym polega nałóg. Ty powinnaś zająć się sobą. Proponuję porozmawiać na początek z psychologiem. Będzie Ci łatwiej a i specjalista da Ci jakieś wskazówki jak postępować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jaki wpływ jego palenie ma na inne sfery życia, głównie chodzi mi pod kątem pracy - czy nałóg jakoś na nią wpływa? Czy pracuje, a jak tak, to czy chodzi do pracy najarany?

Nie, nie. Z pracą akurat jest w porzadku. Jestesmy tu od 1,5 roku i caly ten czas pracuje, nie opuszcza dni i nie chodzi nigdy najarany. Jego pora palenia to wieczór(najczesciej). Potem siedzi przy kompie albo oglada film i idzie spac. Sporadycznie zdarza mu sie palic za dnia, czasami w weekend.

 

 

Czyli gościu nie jest całkiem "stracony". Zanim zaczniesz ganiać po psychologach, zrywać itd radziłbym zacząć od jednego małego "szantażu" - skoro, jak mówisz, pali głównie wieczorami, to postaw ultimatum "zero seksu jak jesteś upalony" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry pomysł, ale wątpie, zeby to coś pomogło :)

On nie bedzie palił kilka dni, a potem jak juz uzna, ze "spokoj" to dalej bedzie to samo. Cos na dłuższą metę.

Może ktoś kto wyszedl z nałogu lub stara sie wyjsc doradzic mi moze jak z taką osobą rozmawiać, aby przemówić do niej ale bez agresji i szantazowania tylko po prostu rozmawiać po ludzku...??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry pomysł, ale wątpie, zeby to coś pomogło :)

On nie bedzie palił kilka dni, a potem jak juz uzna, ze "spokoj" to dalej bedzie to samo. Cos na dłuższą metę.

Może ktoś kto wyszedl z nałogu lub stara sie wyjsc doradzic mi moze jak z taką osobą rozmawiać, aby przemówić do niej ale bez agresji i szantazowania tylko po prostu rozmawiać po ludzku...??

Cóż, to co wytłuszczyłem jest najbanalniejsze w swojej prostocie. Zasiądź z nim do szczerej, dojrzałej rozmowy, najlepiej w momencie kiedy nie będzie w zbyt rozdrażnionym nastroju. Wiem, że z twojego opisu wygląda to tak że w takim nastroju jest tylko jak się upali, a rozmowa "na fazie" raczej mało może mieć sensu - albo nie zapamięta, albo oleje, albo nie ogarnie, albo "dla świętego spokoju" poprzyrzeka poprawę; ale jako palacz z wieloletnim "stażem" wiem że są różne "etapy" upalenia, i de facto po dwóch-trzech godzinach od wypalenia jointa człowiek zaczyna "kontaktować". Kurde, cieżko mi się w pewien sposób doradza, bo ja po tylu latach palenia zioła nie mam już prawie w ogóle "fazy" jak zapalę, raczej, porównując do alkoholu - jakbym wypił jedno piwko. Ktoś kto miał tak długą przerwę w paleniu jak twój facet najpewniej może mieć jeszcze całkiem niezłe "odloty" (zwłaszcza że pali dopiero od pół roku - to relatywnie niedługo) więc cieżko mi stwierdzić kiedy dokładnie masz z nim pogadać - musisz to niestety sama "wyłapać".

 

A jak już wyłapiesz taki moment, to pogadaj z nim szczerze o tym, co i dlaczego przeszkadza ci w jego jaraniu. Jeśli w waszym związku dzieje się inaczej niż przed, powiedzmy, rokiem - to wyłóż mu dokładnie co i jak się zmieniło i dlaczego ci się to nie podoba. Bo dla osoby palącej niekoniecznie wszystko jest tak oczywiste jak dla niepalącej.

 

No i na koniec najbardziej kontrowersyjne pytanie z mojej strony do ciebie - czy próbowałaś kiedyś zapalić z nim wspólnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@deader dzieki za rady :) Sprobuje z nim pogadac, moze cos z tego wyjdzie.

A tak, próbowałam ;P I przyznam, ze w ogole mnie to nie kręci. Nie jestem jakas nastawiona na "o matko! to narkotyki! cpuny palą blanty" itd. Tylko, ze kiedy to przestaje byc dodatkiem do zycia a staje sie jego sensem wtedy jest problemem. Bo ja nie mam nic przeciwko, zeby zapalil sobie przy weekendzie czy czasami ale naprawde czasami. A nie codziennie.

I mnie sie nie spodobalo, od zawsze w moim towarzystwie nie bylo osób palących, on był jedną z pierwszych jakie poznałam i pierwszym z którym tego spróbowałam. Do dzis nie widze w tym nic wielkiego, nie działa na mnie tak jak (przynajmniej z opisu innych) powinno. Wole juz wypic piwko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Ja się długo łudziłam, że mój były przestanie palić, zmieni się. Rozstanie w moim przypadku było najlepszą decyzją, bo choć bardzo chciałam mu pomóc i rozmawiałam z nim szczerze wiele razy on nie przestał palić. Do dziś wiem, że pali i nie tylko. A miłość to nie wszystko, niestety. Dziś jest mi lżej. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem jakas nastawiona na "o matko! to narkotyki! cpuny palą blanty" itd. Tylko, ze kiedy to przestaje byc dodatkiem do zycia a staje sie jego sensem wtedy jest problemem. Bo ja nie mam nic przeciwko, zeby zapalil sobie przy weekendzie czy czasami ale naprawde czasami. A nie codziennie.

To jest bardzo sensowne podejście. I to jest dokładnie to co powinnaś mu powiedzieć. Bardzo dobrze to określiłaś, na to kładź nacisk - "kiedy to przestaje byc dodatkiem do zycia a staje sie jego sensem wtedy jest problemem". Bo tu jest cienka linia. Czy codzienne palenie jest od razu równoznaczne z tym że to się staje "sensem życia"? Czy też może jeszcze wpisuje się w ramy "bardzo częstego" dodatku do życia? Sam się nad tym wiele razy zastanawiałem, przepalając kolejne lata, i do dziś nie znam odpowiedzi. Czy to że codziennie wracając po pracy do domu pierwszą rzeczą był prysznic, a drugą zapalenie lolka - i dopiero potem kolejne sprawy typu ugotowac obiad, posprzątać, przygotować materiały do pracy na następny dzień - czy to było "ustawicznym ulepszaczem" życia, czy "sensem"? Ni cholery nie wiem :D Wiem jedno - jeszcze nie tak dawno temu myślałem że palenie nie jest sensem mojego życia, ale jest tak fajne, że bez niego żyło się będzie zbyt "szaro". W sensie, nie paliłem dla samego palenia, paliłem żeby posłuchać muzy, pograć w grę, obejrzeć film - "podkręcony". Nie wyobrażałem sobie że będę w stanie czerpać przyjemność z tych rzeczy bez zioła. A okazało się że jednak się da! Tylko potrzeba odpowiednich okoliczności. Nie ma co ukrywać, te okoliczności w 99% muszą wyjść z inicjatywy palacza; ale ten pozostały 1% to "pole do popisu" dla ciebie :) Musisz wymyślić jak najlepiej ten 1 % wykorzystać. Musisz też przede wszystkim spróbować jak najbardziej obiektywnie ocenić czy u twojego faceta to już jest faktycznie etap "palenie to sens życia". Nie żebym ci coś zarzucał, ale po prostu w takich sytuacjach czasem trudno zdobyć się nam na obiektywizm. Jeśli to jest etap "sens życia" to jak najbardziej masz prawo czynić nawet bardzo radykalne kroki żeby go uratować - bo taki stan to zguba. Ale jeśli jest to jednak etap "ustawicznego ubarwiania życia" to macie sytuację konfliktu interesów niejako - on chce sobie umilać życie codziennie, tobie to nie pasuje z jakichś względów. I tutaj to już niestety nie całkiem moim zdaniem masz "prawo" postępować drastycznie - raczej jak najdyplomatyczniej dojść do jakiegoś porozumienia. Bo jednak, twój chłopak to nie twój pies - nie możesz mu kazać przestać. Możesz jedynie postarać się wypracować jak najlepszy dla ciebie kompromis (w gruncie rzeczy - najobiektywniej byłoby napisać "najlepszy dla WAS kompromis" ale tutaj doradzam konkretnie tobie, pozwólmy sobie jednak na nutkę egoizmu ;) ). Czego ci bardzo życzę i trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pocieszające co piszesz. Staram się z nim rozmawiać, naprawde sie staram. Obiecuje, ze będzie mniej palił, ale wcale tak nie jest. Wytrzymuje 1 dzien, a na drugi pali dwa razy tyle, bo ma takie cisnieni... W ogole mam z nim sporo problemów i moze to nie tylko marihuana, moze sama sobie to tak usprawiedliwiam, a problem lezy gdzie głębiej... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×