Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak sobie radzicie z DDA?


calineczk

Rekomendowane odpowiedzi

Pewnie temat taki już gdzieś jest jeśli tak to proszę tylko o "namiary" na niego bo szukałam i nie znalazłam. Dziś byłam u psychiatry, który zdiagnozował u mnie DDA i pokierował na dalsze leczenie u psychologa. Długo trwa takie leczenie? I jakie są szanse "pozbycia się" tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozbyć się cząstki siebie to raczej nie pozbędziesz, ale złagodzić 'objawy' to owszem. Tak mi się wydaje...

Terapia trwa różnie - każdy przechodzi w swoim tempie.

 

-- 12 cze 2013, 21:56 --

 

Ja jeszcze nie przeszłam swojej, czekam na swój czas. I zdaję sobie sprawę, że będę szmat czasu musiała poświęcić na swoją terapię. Liczę na co najmniej 2 lata. Jestem głęboko "zDDA-wociała". :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś Ty, bez przesady, może jeszcze w łóżeczku? To wydaje mi się przesadzona opinia. Ja zacząłem terapię po 30-ce i znam osoby starsze, więc myślę, że każdy wiek jest dobry. Oczywiście - fakt, im szybciej tym lepiej, ale nie zawsze jest to takie proste :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie temat taki już gdzieś jest jeśli tak to proszę tylko o "namiary" na niego bo szukałam i nie znalazłam. Dziś byłam u psychiatry, który zdiagnozował u mnie DDA i pokierował na dalsze leczenie u psychologa. Długo trwa takie leczenie?
W ogóle bo DDA to nie jest choroba.

 

I jakie są szanse "pozbycia się" tego.
Wszystko zależy od włożonej pracy. "pozbyć" się można całkowicie jeśli ktoś się uprze ale to pewnie praca na pół życia. Zresztą nie trzeba się całości pozbywać bo całość nie jest zła.

 

-- 16 cze 2013, 21:46 --

 

No cóż ja mam 23 lata a z opinii psychiatry wynika' date=' że powinnam była zacząć terapię będąc na końcu podstawówki/początku gimnazjum[/quote']

Ja zacząłem terapię jak miałem 29 lat i jakoś żyję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jakie są szanse "pozbycia się" tego.
Wszystko zależy od włożonej pracy. "pozbyć" się można całkowicie jeśli ktoś się uprze ale to pewnie praca na pół życia. Zresztą nie trzeba się całości pozbywać bo całość nie jest zła.

jakoś nie zauważam dobrych stron dda

 

 

Ja zacząłem terapię jak miałem 29 lat i jakoś żyję.

Nie twierdzę że umrę chciałam przyblizyć jakoś swoja sytuację nie umiem opisywać siebie ani określić co w dda jest istotne a co nie raczkuję dopiero w temacie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że ważna jest praca nad sobą. Ja np jestem teraz po terapii, ale chodzę na grupę wsparcia i uczęszczam na mityngi i to mi pomaga. To jest jak busola, pomaga mi pracować nad sobą i nad pewnymi zmianami we własnych mechanizmach zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Przecież po terapii nie stanę się całkowicie innym człowiekiem. Prawda?

Nie usunie się dwudziestu paru lat życia.

Ja to się zastanawiam ile we mnie tych złych cech wynika z bycia DDA, a ile to po prostu ja. Przecież to, że mam różne problemy w życiu nie wynika tylko z bycia DDA, a z samego życia. Choć w pewnym stopniu na pewno. Gdybym miała ciepły dom i miłość rodziców to może nie związałabym się z człowiekiem, który tak mnie potraktował. A może ja za dużą rolę przypisuję temu jak wyglądało moje dzieciństwo. Ale cały czas jestem jednak tą małą wystraszoną dziewczynką, która musi sobie ze wszystkim radzić. Wspierać mamusię i udawać, że nie przejmuje się tatusiem. Ale ja już nie jestem małą dziewczynką.:( Zresztą od dawna już nie daję rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie radzicie z DDA? Kompletnie sobie nie radzę. Czasem zastanawiam się czy to moje DDA tak na mnie wpływa, czy mój border, czy wszystko na raz. Chciałabym nie nosić tego piętna na sobie. Chciałabym potrafić zbudować z kimś fajną i stałą relację, a nie wiecznie uciekać w strachu przed bliskością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja próbuję nie patrzeć na siebie jak na nieszczęśliwe dorosłe dziecko alkoholika, a jak na zwykłą osobę, która dostała nieraz kopa od życia, bo tak się w życiu dzieje. Nie jestem jedna jedyna, która zaznała cierpienia od najbliższych nawet osób. Takich ludzi jest mnóstwo. Czyli - wracam do początkowego stanu przed utożsamieniem się z problemem - zatem: To nie jest takie złe, da się przeżyć, aż tak źle nie miałam.

Choć wcześniej nie zdarzało mi się tak często wracać do dzieciństwa i szukać DOBRYCH wspomnień.

Bo tych złych mam pełno, a dobrych praktycznie brak...

Dziś w nocy nawet się popłakałam.

 

Nie wiem czy sobie radzę, czy nie radzę...

Wiem, że jakoś tam idzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet nie jestem pewien ile tak naprawdę z tego bycia DDA wpływa (lub wpłynęło już) na moje życie, mój charakter i problemy, z którymi się borykam. Także bardzo ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie jednoznacznie. Na chwilę jest całkiem nieźle, bo coś pozytywnego staram się ze sobą zrobić, a po za tym chyba bardziej doskwiera mi depresja niż wpływ nieprzyjemnych wydarzeń mających miejsce w dzieciństwie. Wolę zakopać te wspomnienia głęboko i raczej bardzo rzadko myślę o tym. Obecnie skupiam się na przyszłości niż na rozdrapywaniu ran, które się zabliźniły. Myślę, że jakoś podołam, jeśli znajdzie się osoba, która mnie wesprze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, czy ja wiem, to raczej nazywa się tłumienie prawdziwych emocji.

każdy na myśl o swoim złym dzieciństwie, powinien poczuć się źle.

jedynie może przyjść wybaczenie pewnym osobom, poniekąd jakieś tam zrozumienie (jeśli ktoś nas tak traktował przez swoją chorobę),

ale emocje zawsze w nas będą.

jak ktoś kiedyś nam wspomni o dzieciństwie, to zamiast uśmiechnąć się - będą znów myśli "czemu..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar,

 

Skoro jednak podczas wspominania czegoś nic już nie czujesz, to znaczy że emocje opadły lub wygasły całkowicie i to wszystko. Co tu tłumić, jeśli tego nie ma po prostu. Dla mnie te wydarzenia miały miejsce 20 lat temu i są to dla mnie obecnie tylko suche fakty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jednak podczas wspominania czegoś nic już nie czujesz, to znaczy że emocje opadły lub wygasły całkowicie i to wszystko. Co tu tłumić, jeśli tego nie ma po prostu. Dla mnie te wydarzenia miały miejsce 20 lat temu i są to dla mnie obecnie tylko suche fakty.

U mnie emocje się pojawiają, gdy pojawi się jakaś sytuacja nawiązująca do złego wydarzenia, a gdy tylko w myślach wspominam, to nie.

 

-- 03 lip 2013, 14:45:50 --

 

A podczas sytuacji nawiązującej, to moje emocje często mają taką "skokową" regulację. Czyli szybko się pojawiają, są silne, krótko trwają i szybko znikają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×