Skocz do zawartości
Nerwica.com

.


decadence

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Mam 25 lat jestem mistrzem w unikaniu życia. Od lat zmagam się z nieleczonymi stanami depresyjnymi, trwającymi dłużej lub krócej (czasem wydaje mi się, że trwają ciągle i tylko czasem przerywają je chwile lepszego samopoczucia), mitomanią, zaburzonym postrzeganiem swojej osoby, do których rzecz jasna dołączyła nerwica lękowa. O ile do depresji można się przyzwyczaić, tak że to pseudo życie wydaje się znośne (rekompensowane mitomańskimi historiami, poprawiającymi mój wizerunek w oczach świata), o tyle objawy nerwicy w ostatnim czasie stały się na tyle dokuczliwe, że jestem zmuszona coś z nimi zrobić. Chcę coś z tym zrobić? Nikt nie wie o wszystkich z moich przypadłości, nie ogarniam ich kompleksowo nawet przed samą sobą. Czasem myślę, że lubię ten stan, który pozwala mi być obok życia, jest bezpieczny. Czasem, gdy atak paniki dopada mnie na przykład podczas głupiej jazdy samochodem, nienawidzę tej spirali lęku i tak bardzo chcę być normalna. Nie pójdę do lekarza i nie zapcham się tabletkami. Wiem, że jeśli nie zmierzę się ze sobą sama, nikt nie zrobi tego za mnie. Więc może to dzisiaj zacznę walczyć i akceptować, zamiast uciekać?

 

Zapytaj mnie, jak się czuję. Odpowiem: samotna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej decadence, trochę ciężko trafić (wcelować się) w nazwę Twojego tematu ;)

Wiesz co, spróbuj może wybrać się do lekarza i tylko porozmawiać. Taka wizyta nie musi wiązać się z prochami. To (co jest pewnie bardziej istotne) możliwość popracowania nad samym sobą, nad swoimi problemami. Mi zwykłe pogadanki na jakiś czas prostowały trochę spojrzenie na życie. I jeśli pytasz czy walczyć i akceptować siebie, to tak tak :smile: Dobre zdanie o samym sobie jest potrzebne do możliwości odczuwania zadowolenia ze swojego życia.

Jeśli chcesz o czymś powiedzieć, zapytać, czy pogadać, pisaj - wydaje mi się, że sporo ludzi tu na forum może sensownie coś napisać.

 

p.s. masz już jakiś mini cel do realizacji jako przeciwdziałanie wycofaniu z życia? :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

warto iść do lekarza, jeśli czujesz, że nie chcesz leków to powiedz, że ich nie chcesz a jak Ci powie "to ja inaczej nie umiem Pani pomóc" to idź do innego jeśli jest taka możliwość. Może nerwica pojawiła się jako swego rodzaju sygnał mówiący Ci "hej, zrób coś ze swoim życiem bo ja chcę Tobie pomóc"? Może za bardzo chciałaś się przyzwyczaić do tej depresji a Twój organizm mówi Ci, że to nie dla Ciebie, że to nie Twoja droga? Może jest coś co musisz odkryć na co wskazywałyby dwa ostatnie Twoje zdania? Może to nie powinno być pseudo życie!

Wiem (no dobra, tak mi się wydaje), że szukasz. Nie wiem jak to wytłumaczyć ale widzę, że bardzo pragniesz to zmienić, znaczy swoje życie.

Nie jesteś sama, jesteś fantastyczną osobą (tak, tak mi się wydaje). Może dlatego, że to co napisałaś wygląda tak jakbym to ja sam napisał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukk79,

 

Pięknie to napisałeś! :D

Nerwica to obrona przed pójściem w ciężką chorobę somatyczną.

decadence,

Co do lekarzy, to poczytaj tematy związane z boreliozą, oraz innymi zakażeniami dającymi objawy nerwicowe.

i depresję.

Poza tym jest wiele sposobów żeby nie brać leków.

Z tego się wychodzi i Ty jesteś na dobrej drodze,

to co czytam to tak jakbym czytał o sobie 20 lat temu.

zerknij pod linka, który mam w podpisie, może znajdziesz coś tam dla siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Wam za miłe słowa. Czy szukam? Tak. I łapię się każdego sposobu, który na dłużej lub krócej pozwala mi pozostać we względnym spokoju. Nie jestem gotowa na spotkanie z psychiatrą/psychologiem. Fakt samego napisania o wszystkich swoich problemach jest już dla mnie sporym sukcesem.

 

. Może nerwica pojawiła się jako swego rodzaju sygnał mówiący Ci "hej, zrób coś ze swoim życiem bo ja chcę Tobie pomóc"? Może za bardzo chciałaś się przyzwyczaić do tej depresji a Twój organizm mówi Ci, że to nie dla Ciebie, że to nie Twoja droga?

 

Ta myśl też mi się podoba, choć nie sposób nie zauważyć paradoksu: panika nadchodzi przecież w sytuacjach wyjścia ze swojej strefy komfortu. Kiedyś były to dla mnie tłumy ludzi, potem zwykłe zajęcia na uczelni, a dziś jazda samochodem.

 

Czeka mnie na dniach sporo stresujących sytuacji. Staram się powtarzać sobie jak mantrę, że nie ma potrzeby do niepokoju, kiedy nie ma się na nic wpływu. A i tak nie śpię od 3 nad ranem i analizuję miliardy niestworzonych sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

decadence,

 

Jeżeli powtarzasz to jak mantrę, to siadaj sobie po turecku, w pozycji medytacyjnej i powtarzaj

tak jakbyś odmawiała paciorki w różańcu.

Sam tak robiłem. to wyłącza myśli, z czasem baaaaardzo pomaga.

Ja mówiłem hinduską mantrę OM NAMAH SHIVAYA - Oddaje się Bogu, niech się dzieje Jego wola.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

decadence, Te "zapychanie lekami" nie polega na tym że dostajesz masę jakiś zamulaczy jak w filmach. Po prostu dostajesz lek, który przywraca ci poziom serotoniny (czy czegośtam), który właśnie jest zaburzony w depresji czy lękach. Nie musisz tak się ich obawiać.

Są operacje których lepiej samemu na sobie nie wykonywać. Może autoterapia nie jest jakaś niebezpieczna, ale na ogół po prostu nic nie daje, bo prawdopodobnie dalej będziesz uciekać przed tym przed czym uciekasz tylko wymyślać sobie teorie, które w tym pomagają. Tu potrzeba drugiej osoby. To że nie jesteś gotowa na spotkanie z psychologiem jeszcze bardziej świadczy że powinnaś tam iść. Trudno żeby człowiek sam wyzdrowiał i dopiero potem przyszedł do lekarza i zameldował na co chorował. Tak naprawdę ucieczka przed terapią może być po prostu ucieczką przed sobą. Dodatkowo utrudnia to że w Polsce wizyta u psychiatry czasami postrzegana jest jak co najmniej jakieś elektrowstrząsy.

Zawsze przed pierwszą wizytą są lęki. Nic strasznego tam się nie dzieje to jest zwykła rozmowa z terapeutą, możesz ją przerwać, zrezygnować z niej, my przenosimy na niego nasze schematy, które często przejęliśmy od rodziców (np. że zaraz będzie nas oceniał, nienawidził itp.) a on musi je lokalizować i demontować. Straszne i niestraszne. Generalnie ludzie którzy się na to odważyli śmieją się z tych wcześniejszych lęków (przed terapią).

W człowieku walczą tendencje do zmiany i do pozostania jak jest. Często na terapię przychodzą ludzie, których po prostu zmusiła do tego choroba. Jest to trochę gorsza sytuacja niż "chcę coś w sobie zmienić, z czym sobie nie radzę", ale lepsza niż żadna.

Na tym forum są ludzie którzy mają czarny pas w unikaniu życia. Lepiej żebyś w tym temacie pozostała poza podium.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×