Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szkodliwośc forum?


Lux24

Rekomendowane odpowiedzi

mark123, ja też od długiego czasu unikam takich wątków, bo kończyło się właśnie awanturą i ostrzeżeniami,a że mam wybuchowy charakter czasami ;) wole sobie teraz siedzieć spokojnie i się nie denerwować:)

Ja kilka lat temu na pewnym forum to w kłótni z pewną osobą zaszedłem tak, że mi zagroziła prokuraturą.

 

-- 30 maja 2013, 02:06:32 --

 

Potem już prawie zaprzestałem wypowiadać się w tych kwestiach, w których jestem w sumie apodyktyczny. A jeśli już się wypowiem, to kontroluję swoje emocje i wiem, kiedy ewentualnie wycofać się z dyskusji w takich kwestiach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Forum jest dobre wkurza mnie tylko że tak rzadko ludzie tutaj chcą Ci dać jakąś przemyślaną rade.Nie chce nic mówić ale ja daje takie rady,nie wciskam banałów typu weź się w garść tylko taki informacje które moga pomóc rozwązać problem.Mało osób ma tutaj takie podejście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale niektóre rzeczy działa na wiele osób np. wzajemne negatywne nakręcania się i trudno nad tym samemu zapanować.

Nie mówiąc że czasem ludzie mają tutaj wyjebane w cudze problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mnie włąsnie odwrotnie.Dołuje mnie jak ludzie mówią o sobie jacy to są beznadziejni i jakie mają beznadziejne zycia a potem się okazuje że żyją 10 razy lepiej niż ja.

U mnie w przypadkach, gdy okazuje się, że danej osobie życie idzie lepiej, niż mnie, to w mojej głowie pojawia się coś takiego: "widocznie dana osoba czuje się gorsza tylko subiektywnie, a ja jestem gorszy obiektywnie", ale nie sprawia to, że emocjonalnie zaczynam się czuć jeszcze bardziej do niczego, niż czułem się przedtem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie nie uważam, żeby forum szkodziło. Jeśli ktoś ma problem z wyjściem do ludzi, do prawdziwego życia to i tak nie wyjdzie bez względu na to czy siedzi na forum czy nie. Dzięki forum może nie siedzieć tak zupełnie sam.

Nie sądzę aby ludzie się tu wzajemnie nakręcali (chociaż na pewno są takie przypadki, wątek "Hipochondria" jest pod tym względem kiepski), bo dużo jest neutralnych tematów, dyskusji i ludzi, który wyszli na prostą, pokazujących że się da. Zakładam że jak ktoś wchodzi na forum to nie siedzi tylko w jednym miejscu.

Co do tematów typu jęczarnia czy samookaleczenia to myślę że są WSPANIAŁE. Wyróżniają to forum spośród innych. Nie wchodzę tam po to, żeby poczytać jak ludziom jest źle. Wchodzę tylko wówczas gdy ja mam potrzebę coś napisać i wcale nie oczekuję że ktoś mi coś poradzi, czy napisze że współczuje (chociaż to jest miłe) piszę żeby coś z siebie wyrzucić, coś czego nie potrafię pozbyć się w normalnym życiu. Ilu jest ludzi który o swoich samookaleczeniach nikomu nie mówią? Tu mogą trochę swojego cierpienia oddać.

 

Co do offtopów o których ktoś wcześniej wspominał, to w granicach rozsądku w niczym mi one nie przeszkadzają, to pokazuje że forum żyje, że ludzie są swobodni, że chcą po prostu ze sobą rozmawiać.

 

( Dean )^2, niewidoczny, wiele konkretnych rad tu otrzymałam i nie zauważyłam żeby powszechne było olewactwo cudzych problemów. Trzeba jednak pamiętać że forum jest specyficzne, większość osób ma tu jakiś problem. Konkretnych porad i gotowych rozwiązań można oczekiwać po forach o wędkarstwie. Nie ma się też co dziwić że osoby z różnymi zaburzeniami często reagują emocjonalnie, aczkolwiek nie widzę w tym nic złego. Szczerość w dzisiejszym świecie ma niekiedy większą wartość niż mądrość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, dokładnie!

 

 

Gdy używałam forum często, to szkodziło mi forum, w sensie, że moje myśli skupiały się tylko i wyłącznie na problemach

Teraz gdy doszły praktyki przez co mam mniej czasu na forum, wchodzę rzadziej, to jest OK.

Czasem fajnie jest sobie tu popisać, ale CZASEM!

Raz na 2/3dni. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytasz tekst po czym żeby zrozumieć - musisz go przerobić w umyśle (mózgu - jak kto woli).

Siłą rzeczy w głowie tworzą się myśli i wyobrażenia - a te działają na ciało. Skoro cały dzień skupiasz się na trudnych historiach - nie dziw się że wieczór będzie smutny. Napisałem o jednym dniu - a co dopiero miesiąc takiego klikania.

Ja na początku bałem się otwierać poszczególne strony... strach przed tym że "ja też mogę to mieć" nie pozwalał mi na to. Dziś wchodzę gdzie chcę - bo mam dystans. Ale dystans nie wziął się znikąd. To setki godzin poświęconych duchowości, rozwojowi osobistemu a także wiedzy na temat

ludzkiego ciała i umysłu.

Ludzie najczęściej dowiadują się co im jest (depresja, nerwica itd) i oddają swoje zdrowie i życie w ręce lekarzy. Nie biorąc żadnej odpowiedzialności (lub znikomą) za to co się z nimi dzieje. Pomoc lekarska jest potrzebna i nie neguję jej. Sam brałem udział w terapii i jestem z niej zadowolony. Napisze o tym co ja zrobiłem. A ja po prostu

zacząłem szukać odpowiedzi... i im dalej szukałem tym lepiej się czułem. Skierowałem poszukiwania na siebie pytając kim jestem, jak działa mój mózg, umysł, czym jest społeczeństwo, jak nas warunkuje i najważniejsze - dlaczego reaguje, myślę i postępuję w taki a nie inny sposób. Dzięki temu cierpienie stopniowo zanikało i czuję się extra.

 

Możecie wierzyć lub nie - jestem tylko anonimowym kolesiem który pisze tego posta po to byś mógł to przeczytać.

Ale skoro go czytasz - to znaczy że szukasz. Skieruj poszukiwania na siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na początku bałem się otwierać poszczególne strony... strach przed tym że "ja też mogę to mieć" nie pozwalał mi na to

Ja na początku też się bałem otwierać poszczególne strony, ale z innego powodu. Bałem się, że wszyscy użytkownicy na forum mnie śledzą, w jaki temat wchodzę, którą stronę czytam, każdy mój krok na forum. Ale potem mi to przeszło.

Gdy czytam temat o jakimś zaburzeniu na forum, to nie boję się, że "ja też mogę to mieć", raczej zastanawiam się "czy ja też to mam, czy nie mam?", ale nie wywołuje to u mnie lęku/strachu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem na wielu forach i rzadko kiedy coś okazało się tak na prawdę przydatne. Z drugiej strony większość wie tak na prawdę jak rozwiązać swój problem, ale nie ma odwagi albo szuka potwierdzenia i/lub łatwych rozwiązań, które nie istnieją. Niektórzy też są idealistami w złym tego słowa znaczeniu i mają problemy z akceptacją siebie i świata. Szukają idealnej miłości, przyjaciela, pracy.

 

Co mnie denerwuje w tym forum? Smętna atmosfera. Prawie nikt nie potrafi pośmiać się z własnego spierdolenia. Tak, pewnie część się oburzy, ale większość jest tutaj po prostu spierdolona. I nie jest to w żadnym stopniu uleczalne, taki typ charakteru. Ale większość wybitnych osobistości, którzy zmieniali rzeczywistość też była popierdolona. Takie pocieszenie.

 

Problem mój i wielu jak widzę, jest taki, że za bardzo opieramy się na umyśle i uczuciach. Za bardzo wszystko przeżywamy, każdą bzdurkę. Bo czy to tak na prawdę ważne co ludzie o nas myślą? Większość to padalce, kompletnie nieważni ludzi, gadają i przestają, są kompletnie nieistotni. Są też żmije, które mogą ci wyrządzić realną krzywdę, ale jest ich stosunkowo mało. Można nawet ze swojej słabości uczynić tarczę i przestać się wstydzić swojego pojebania. Wtedy nikt cię będzie wstanie skrzywdzić psychicznie. Problemem jest również mentalność niewolnika; ludzie dają się niemiłosiernie szmacić, za poczucie stabilności i pseudo bezpieczeństwa. Jakby w pracy mnie poniżali to bym się od razu zwolnił, nie będę popełniał tego samego błędu co w gimnazjum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem na wielu forach i rzadko kiedy coś okazało się tak na prawdę przydatne. Z drugiej strony większość wie tak na prawdę jak rozwiązać swój problem, ale nie ma odwagi albo szuka potwierdzenia i/lub łatwych rozwiązań, które nie istnieją.

Generalnie ciężko tak od razu;) skoro przez ileś lat tkwiliśmy w różnych sytuacjach i przkonaniach to niby dlaczego uwolnienie miało by trwać 1 miesiąc?

Niektórzy też są idealistami w złym tego słowa znaczeniu i mają problemy z akceptacją siebie i świata. Szukają idealnej miłości, przyjaciela, pracy. A takich nie ma ;) Odnajdujemy partnera.. i okazuje się że on tez puszcza bąki, śmierdzi mu z ust rano itd. Praca? prędzej czy później dojdzie do sytuacji w której coś pójdzie nie tak i nie będzie tak pięknie (idealnie).

 

Co mnie denerwuje w tym forum? Smętna atmosfera. Prawie nikt nie potrafi pośmiać się z własnego spierdolenia. Tak, pewnie część się oburzy, ale większość jest tutaj po prostu spierdolona. - Dzięki ;) (w końcu ktoś normalny). I nie jest to w żadnym stopniu uleczalne, taki typ charakteru. Ale większość wybitnych osobistości, którzy zmieniali rzeczywistość też była popierdolona. Takie pocieszenie.Ciekawa kwestia. A może to popierdoleńcy są normalni! A Ci którzy są normalni tak na prawdę nie są tylko ich udają i dlatego sa popierdoleńcami? Śmiem twierdzić że moje "problemy" nerwicowe wzięły się z tego że chciałem być bardziej normalny niż można być :) Starałem się, dbałem, pielegnowałem moją normalność na każdym kroku - żeby nikt nie pomyślał że może - "jestem nienormalny"... A tu jebbb!!

 

Większość to padalce, kompletnie nieważni ludzi, gadają i przestają, są kompletnie nieistotni. Oni po prostu udają... są aktorami w grze które nazywa się "zajebiste życie". Najgorsze że okłamują siebie.

Można nawet ze swojej słabości uczynić tarczę i przestać się wstydzić swojego pojebania. - "Ja się nie wstydzę... jestem pojebany - "chcesz się przyłączyć?"

 

Poruszasz bardzo fajne kwestie - nie mogłem przejść obojętnie. Obserwowałem ostatnio w sklepie jednego gościa z mojej miejscowości. Uczy się w specjalnej szokle. Będąc w sklepie - sprawdzał czy inni nie widzą w nim czegoś szalonego, nienormalnego. Szukał reakcji ludzi na jego osobę... Ja też tak miałem. Często zastanawiałem się czy (nawet przypadkowi) ludzie, czasami nie widzą we mnie szaleństwa. Tym sposobem sam podejrzewałem siebie o to że może jestem szalony. Bałem się tym samym że stracę kontrolę nad swoim życiem... itd. Wszystko pękło kiedy zacząłem czytać czym jest normalność, co to są normy społeczne, czym jest akceptacja siebie i w końcu zacząłem mieć gdzieś to że ktoś może o mnie coś pomyśleć. Ten schemat myślowy jest schematem obronnym. Boimy sie odrzucenia dlatego zależy nam na zdaniu i aprobacie innych.

Pozdro!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem na wielu forach i rzadko kiedy coś okazało się tak na prawdę przydatne. Z drugiej strony większość wie tak na prawdę jak rozwiązać swój problem, ale nie ma odwagi albo szuka potwierdzenia i/lub łatwych rozwiązań, które nie istnieją.

Generalnie ciężko tak od razu;) skoro przez ileś lat tkwiliśmy w różnych sytuacjach i przkonaniach to niby dlaczego uwolnienie miało by trwać 1 miesiąc?

Niektórzy też są idealistami w złym tego słowa znaczeniu i mają problemy z akceptacją siebie i świata. Szukają idealnej miłości, przyjaciela, pracy. A takich nie ma ;) Odnajdujemy partnera.. i okazuje się że on tez puszcza bąki, śmierdzi mu z ust rano itd. Praca? prędzej czy później dojdzie do sytuacji w której coś pójdzie nie tak i nie będzie tak pięknie (idealnie).

 

Co mnie denerwuje w tym forum? Smętna atmosfera. Prawie nikt nie potrafi pośmiać się z własnego spierdolenia. Tak, pewnie część się oburzy, ale większość jest tutaj po prostu spierdolona. - Dzięki ;) (w końcu ktoś normalny). I nie jest to w żadnym stopniu uleczalne, taki typ charakteru. Ale większość wybitnych osobistości, którzy zmieniali rzeczywistość też była popierdolona. Takie pocieszenie.Ciekawa kwestia. A może to popierdoleńcy są normalni! A Ci którzy są normalni tak na prawdę nie są tylko ich udają i dlatego sa popierdoleńcami? Śmiem twierdzić że moje "problemy" nerwicowe wzięły się z tego że chciałem być bardziej normalny niż można być :) Starałem się, dbałem, pielegnowałem moją normalność na każdym kroku - żeby nikt nie pomyślał że może - "jestem nienormalny"... A tu jebbb!!

 

Większość to padalce, kompletnie nieważni ludzi, gadają i przestają, są kompletnie nieistotni. Oni po prostu udają... są aktorami w grze które nazywa się "zajebiste życie". Najgorsze że okłamują siebie.

Można nawet ze swojej słabości uczynić tarczę i przestać się wstydzić swojego pojebania. - "Ja się nie wstydzę... jestem pojebany - "chcesz się przyłączyć?"

 

Poruszasz bardzo fajne kwestie - nie mogłem przejść obojętnie. Obserwowałem ostatnio w sklepie jednego gościa z mojej miejscowości. Uczy się w specjalnej szokle. Będąc w sklepie - sprawdzał czy inni nie widzą w nim czegoś szalonego, nienormalnego. Szukał reakcji ludzi na jego osobę... Ja też tak miałem. Często zastanawiałem się czy (nawet przypadkowi) ludzie, czasami nie widzą we mnie szaleństwa. Tym sposobem sam podejrzewałem siebie o to że może jestem szalony. Bałem się tym samym że stracę kontrolę nad swoim życiem... itd. Wszystko pękło kiedy zacząłem czytać czym jest normalność, co to są normy społeczne, czym jest akceptacja siebie i w końcu zacząłem mieć gdzieś to że ktoś może o mnie coś pomyśleć. Ten schemat myślowy jest schematem obronnym. Boimy sie odrzucenia dlatego zależy nam na zdaniu i aprobacie innych.

Pozdro!

A im bardziej staramy się kontrolować, ciągle sprawdzać czy nie robimy czegoś nie tak, tym bardziej napięcie rośnie i wtedy na prawdę zaczynamy się zachowywać jak świry. Ja co prawda nie wyleczyłem się całkowicie z przejmowania się opinią innych, ale jest na pewno o wiele lepiej niż kiedyś. Zawsze słyszałem, że przejmuje się bzdurami i to prawda ;d Dlatego czasami warto wyluzować i nie traktować tej groteskowej rzeczywistości i siebie całkowicie poważnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodząca_krewetka, "Ja co prawda nie wyleczyłem się całkowicie z przejmowania się opinią innych,'

Pomoże Ci temat akceptacji siebie. Nie jestem dyplomowanym psychologiem ale znam temat. Jak będziesz akceptował siebie takim jaki jesteś to przestanie Ci zależeć na opinii innych ludzi. Ja biorę do siebie opinie ludzi na których mi zależy (bliskich). Resztę czasami biorę pod uwagę - zależy od treści.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkodliwość forum? Hm. Nie sądzę aby to forum szkodziło w jakikolwiek sposób, wręcz przeciwnie, jestem dość oszołomiony mnogością wątków i różnych spraw, które można tutaj poruszyć. Myślę, że sedno jest w tym jak korzystamy z forum. Czy staję się dla nas ucieczką od tego świata na zewnątrz? Jeśli tak to na pewno szkodzi. Zależy jak z niego korzystamy i jaki potrafimy wytworzyć dystans. Jest to specyficzne forum bo dotyka najczulszych spraw naszego jestestwa i jak każde tego typu miejsce może wywołać w nas coś niepożądanego. Odkąd tu jestem zauważyłem cały przekrój emocji więc nie wydaje mi się, że jest tylko smutek, przygnębienie itp. A kiedy zaczynamy rozpoznawać w sobie, że nas ono męczy za bardzo wtedy można odpocząć i zyskać trochę własnych przemyśleń, bo jak się czyta tak wiele to naprawdę można wpaść w nieprzyjemny stan :)

 

Ja póki co nie wyobrażam sobie życia bez tego forum, nie mówię, że zawsze będę tutaj stałym bywalcem ale na pewno jest to wspaniałe miejsce. Pewnie może też zaszkodzić ale jak wszystko. Tutaj bez przerwy jest poruszane coś ciekawego! Uzależnia (to wg mnie też ciekawe stwierdzenie odnośnie forum - uzależnia) bardziej niż facebook! (to ostatnie to taki żart).

 

-- 12 cze 2013, 09:32 --

 

Czytasz tekst po czym żeby zrozumieć - musisz go przerobić w umyśle (mózgu - jak kto woli).

Siłą rzeczy w głowie tworzą się myśli i wyobrażenia - a te działają na ciało. Skoro cały dzień skupiasz się na trudnych historiach - nie dziw się że wieczór będzie smutny. Napisałem o jednym dniu - a co dopiero miesiąc takiego klikania.

Ja na początku bałem się otwierać poszczególne strony... strach przed tym że "ja też mogę to mieć" nie pozwalał mi na to. Dziś wchodzę gdzie chcę - bo mam dystans. Ale dystans nie wziął się znikąd. To setki godzin poświęconych duchowości, rozwojowi osobistemu a także wiedzy na temat

ludzkiego ciała i umysłu.

Ludzie najczęściej dowiadują się co im jest (depresja, nerwica itd) i oddają swoje zdrowie i życie w ręce lekarzy. Nie biorąc żadnej odpowiedzialności (lub znikomą) za to co się z nimi dzieje. Pomoc lekarska jest potrzebna i nie neguję jej. Sam brałem udział w terapii i jestem z niej zadowolony. Napisze o tym co ja zrobiłem. A ja po prostu

zacząłem szukać odpowiedzi... i im dalej szukałem tym lepiej się czułem. Skierowałem poszukiwania na siebie pytając kim jestem, jak działa mój mózg, umysł, czym jest społeczeństwo, jak nas warunkuje i najważniejsze - dlaczego reaguje, myślę i postępuję w taki a nie inny sposób. Dzięki temu cierpienie stopniowo zanikało i czuję się extra.

 

Możecie wierzyć lub nie - jestem tylko anonimowym kolesiem który pisze tego posta po to byś mógł to przeczytać.

Ale skoro go czytasz - to znaczy że szukasz. Skieruj poszukiwania na siebie...

 

dobrze powiedziane, doprawdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×