Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich!Mój problem:hipochondria:(


aga777

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie!

Jestem tutaj po raz pierwszy i chcialabym podzielic sie z wami moim problemem.Nigdy nie byłam u psychiatry ani psychologa,ale wydaje mi sie że to co mi dolega( a prznajmniej częśc )to wlaśnie hipochondria.

Mam 30 lat i od jakiegos czasu wydaje mi się że jestem bardzo poważnie chora.Najgorsze jest to ze bez przerwy coś mi dolega.Jestem przeziębiona średnio co miesiac,cierpię na nawracające zapalenia błony śluzowej żołądka,Czesto mam infekcje dróg moczowych,ciągle łapię jakies paskudztwa.Najdorsze jest to,ze jak tylko cos sie ze mną dzieje,nawet coś na co normalny człowiek nie zwróciłby uwagi ja od razu wpadam w panikę.Nie potrafie myślec o niczym innym,tylko o tym,ze na pewno jestem strasznie chora,ze pewnie umre.Potrafię przeleżec w łóżku cały dzien płacząc i wsłuchując się w swój organizm.Czuję się słaba,kręci mi się w głowie,bolą mnie ręce i nogi.Ostatio wmówiłam sobie ze całkiem straciłam odpornośc organizmu,że cierpię na jakis rodzaj autoagresji..najgorze jest to ze mieszkam w Anglii,a tutaj lekarze są po prostu fatalni i praktycznie są małe szanse zeby dostac sie do dobrego specjalisty-swiadomośc tego sprawia,ze czuje sie jeszcze gorzej..

Przepraszam za przydługiego posta,ale po prostu chciałam komuś powiedziec o tym jak sie czuje,a wiem ze na tym forum są ludzie ktrorzy przechodza przez to samo i na pewno mnie zrozumieją.

 

Pozdrawiam wszystkich

 

Aga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Edurbi!

Dobrze wiedziec ze nie jestem sama.Jak sobie z tym radzisz?Masz jakis sposób?ja jak tylko coś się ze mna dzieje jestem wyłączona z życia.Po prostu nic mi się nie chce i wydaje mi się ,że umieram.Robiłam setki badań,wydałam kupę pieniędzy.Znajomi,lekarze mówią mi ze to nerwica,ze problem tkwi w mojej głowie,ale ja nie potrafię w to tak naprawdę uwierzyc.Bo jak to możliwe,ze nerwica sprawia,że ciągle łapię jakieś infekcje...sama juz nie wiem...koszmar..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy nerwicy czy w ogole przy stresie mozesz miec obnizona odpornosc. Pytasz jek sobie radze z dolegliwosciami?? Poszlam do psychiatry, ktory znalazl przyczyne moich fizycznych dolegliwosci i od tego zaczelam. Naprawiam swoje zycie, swoje mysli... Juz jest lepiej, nie wczuwam sie tak bardzo w swoje cialo... :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj aga77

 

wsłuchując się w swój organizm

 

 

Skąd ja to znam :? Tez ciągle nasłuchuję czy mi coś przypadkiem nie dolega. Ostatnio uwzięłam się na mój pieprzyk i stwierdziłam że się dziwnie rozrasta i na pewno to czerniak i umrę. Muszę w końcu iść do lekarza i sprawdzić go bo ta sprawa nie daje mi spokoju, powinnam rozwiać swoje wątpliwości, ale na pewno znajdę sobie potem coś innego :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie jak to się dzieje. Przy nerwicy, kiedy mamy problemy i nie umiemy sobie z nimi poradzić, przez dłuższy czas jesteśmy w stresie to uciekamy w choroby. Coś nas boli, często przeziębiamy się. To typowe dla nerwicowców. I myślę że Ci lekarze mają rację. Sposób? - ano tak jak napisała edurbi. Zmiana sposobu myślenia. Psycholog - terapia. A może jakiś sport? Rowerek, pływanie, gimnastyka. Spacery. Trzeba się czymś zająć żeby nie myśleć tylko o chorobach. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Ja też mam hipochondrię, też wsłuchuję i wpatruję się w ciało i też ostatnio wydawało mi się, że pieprzyk zmienił kształt. I mam bóle somatyczne a lekarz nie chce mnie już wysyłać na żadne badania (wiele z nich zrobiłam prywatnie). Od ubiegłych wakacji "miałam" już kilka chorób: gruźlicę, sepsę, raka, zawał, marskość wątroby, chorobę nerek, chorobę S...-Henocha i jeszcze jedną, której nazwy nie pamiętam. Najgorsze jest to, że jednego dnia wierzę, że to nerwica a drugiego znów się zamartwiam, że to jednak coś poważnego. Badania i tak będę robić, by się przekonać, że nic mi nie jest (poza nerwicą oczywiście) :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich hipochondryków! Nawet nie wiedziałem, że to się tak nazywa! Ale miałem kilka chorób urojonych podobnie jak wy! ;) trzymam kciuki za nas wszystkich! damy radę!

AGA 777 wracaj do Polski! Potrzebujemy takich wartosciowych i silnych ludzi w kraju ;) Tutaj znajdziesz fachową opiekę! Nie pogrążaj się w smutku, nie wpadaj w panikę! też się tak czuję czasami! Rób cokolwiek na złość temu wszystkiemu! pomimo, że bedzie Tobie ciężko! uprawiaj jakis sport może, zrób coś dla rodziny jakąś niespodzienkę! Po prostu działaj!!!!!!!! pozdrawiam

 

 

Pamiętaj!!!!! "...zmiany dokonują się dzięki wysiłkowi..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AGA 777 wracaj do Polski!

 

Nie pogrążaj się w smutku, nie wpadaj w panikę!
Rób cokolwiek
i ja tak samo myślę musimy koniecznie się zajmować czymś kolwiek, poszukiwać coraz to nowsze zajęcia, by tylko nie wpadać w kolejne dołki, które to tylko czyhają na naszą słabość i powoli zaczynają nas w swą pułapkę wciągać . I koniecznością staje się zmierzać do przodu, nieraz oczywiście nie jest to łatwe, ale z całych sił dać krok, nawet najmniejsze do przodu. A jak tylko już nam braknie sił, to tylko należy się zatrzymać ,odpocząć, nabrać sil i potem dać kolejny krok do przodu.Jeżeli nauczymy się stąpać do przodu, nabierzemy bagaż doświadczeń jak już się nie cofnąć, a lecz tylko zatrzymać, tego wam i sobie życzę z całego serca. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy naprawdę chodzi o zajęcie się czymś, bo ja się nie nudzę. Pracuję zawodowo i angażuję się w pracę, zajmuję się domem (gotowanie itp.), mam 13-miesięczne dziecko, któremu też poświęcam czas. W moim przypadku chyba chodzi o coś innego - podświadomość nie radzi sobie z pewnym istotnym problemem. Tym problemem jest moja teściowa (jest typowa, jak z dowcipów, tyle że śmiać mi się nie bardzo chce). W ogóle źle się czuję w miejscu mojego nowego zamieszkania, wydaje mi się, że moje problemy zdrowotne zaczęły się, gdy się tu przeprowadziłam. Wiem, że przydałby mi się psycholog, ale boję się, że gdy teściowa albo zacofana społeczność wiejska dowie się, że korzystam z takiej formy pomocy zaczną się dziwne spojrzenia itp. A jestem nauczycielką więc to się odbije na moim życiu zawodowy. Niewykluczone też, że hipochondrię odziedziczyłam w genach po tacie, który od 15 lat choruje na schizofrenię. Być może moja hipochondria to też objaw poźniejszej schizofrenii, ale o takich obawach pisało już wielu forumowiczów. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam tego problemu i nie wiem jak to jest. Boli, swędzi, coś wyskakuje na skórze - zaraz myśle że to coś strasznego - tak chyba większość ma, ale ide do lekarza i wyjaśniam sprawę. I to mi wystarcza.Współczuje osobom które mają hipohondrię. Inez ja bym jednak na Twoim miejscu spróbowała z tym psychologiem. Jeżeli Cię ktoś spotka w Poradni Psychologicznej tzn że sam też z niej korzysta. Przecież do psychologa możesz chodzić nie tylko w swojej sprawie -na przykład. Jesteś nauczycielką, masz uczniów i możesz konsultować się z psychologiem. Powodzenia. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Gracja za wsparcie. Wiem, że wizyta u psychologa to najlepsze rozwiązanie, rozsądek mi to podpowiada. Muszę to jakoś zorganizować, bo sama sobie chyba nie poradzę. Może ktoś wie, gdzie jest jakiś dobry psycholog w Krakowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się że nie jestem sama z tym problemem. Na początku myślałam że jestem po prostu mniej odporna. Biegałam z każdym głupstwem do lekarza, a on oczywiście stwierdzał że nic mi nie dolega. P zrobieniu wszystkich szczegółowych badań okazało się że to on ma rację. A ja po przeczytaniu opisu jakiejkolwiek choroby znajduję jej objawy u siebie. Do tego dochodzi stres że mogłabym być nieuleczalnie chora a przecież mam dwoje dzieci. Trudno z tym żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie! Moje problemy hipochondryczne zaczęły się na dobre w ciąży, to wtedy zaczęłam się obawiać o moje i synka zdrowie (miałam jakieś bakterie, mogące zaszkodzić dziecku), teraz też ciągle się boję, że ja albo mój syn na coś chorujemy albo zachorujemy. To chyba ze względu na niego tak się ciągle boję, boję się, że go zostawię (jak umrę) takiego małego, bezbronnego i bezradnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie! Moje problemy hipochondryczne zaczęły się na dobre w ciąży, to wtedy zaczęłam się obawiać o moje i synka zdrowie (miałam jakieś bakterie, mogące zaszkodzić dziecku), teraz też ciągle się boję, że ja albo mój syn na coś chorujemy albo zachorujemy. To chyba ze względu na niego tak się ciągle boję, boję się, że go zostawię (jak umrę) takiego małego, bezbronnego i bezradnego.

Ja z tego powodu doszłam do wniosku, że nie powinnam nigdy mieć dzieci. Dopóki z moją hipochondrią zmagają się tylko rodzice czy mąż, to to są dorośli ludzie, natomiast dla dziecka byłby to ciężar nie do uniesienia. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym je na takie życie skazać. A kiedy widzę, w jakiej formie jestem teraz, to nietrudno mi sobie wyobrazić, że całą ciążę spędziłabym w gabinetach lekarskich, a potem to już w ogóle nie zmrużyła oka.

 

[Dodane po edycji:]

 

Najgorsze jest to, że jednego dnia wierzę, że to nerwica a drugiego znów się zamartwiam, że to jednak coś poważnego. Badania i tak będę robić, by się przekonać, że nic mi nie jest (poza nerwicą oczywiście) :?

No właśnie ja kompletnie straciłam orientację. Bo często faktycznie okazuje się, że coś sobie wynalazłam, a nieraz bywa tak, że bojąc się przed jakimś wyjazdem, że się rozchoruję i nie będę mogła jechać, to faktycznie rozkładam się z anginą czy czymś podobnym. Czy też tak macie? Że czasem choroby wcale nie są urojone, tylko faktycznie łapiecie jakieś przeziębienie albo rozstrój żołądka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie hipochondrycy,

od czasu, gdy tu zaglądałam po raz ostatni minęło sporo czasu i wiele się zmieniło na lepsze w moim życiu. Poradziłam sobie z nerwicą ( co prawda nie wiem na jak długo, ale od dwóch lat mam spokój :lol: ) Pomogło mi kilka czynników:

1. Studia podyplomowe, niesamowicie fascynujące - spowodowały oderwanie się od moich problemów zdrowotnych (przestałam zwracać na nie uwagę) i brak wolnego czasu na rozmyślania - zamartwiania. Polecam zatem wszystkim coś, co "wciągnie" maksymalnie ale też niejako zdyscyplinuje (sama pasja niekiedy nie wystarcza), mam na myśli jakieś formy zobowiązań wobec kogoś lub czegoś; to sprawi, że poczujemy się zmobilizowani do jakiejś formy działań.

2. Aerobic - moje endorfinki sprawiły, że byłam w lepszym nastroju, zaczęłam mieć apetyt na życie.

3. Brak czasu na czytanie artykułów o chorobach i oglądanie programów ich dotyczących. Przygnębiająco działały na mnie też "zwyczajne" wiadomości, w których ciągle się pojawiały informacje o chorobach i wszystkich nieszczęściach świata. Przestałam je oglądać, też z braku czasu, i dobrze mi z tym było (teraz znów oglądam, ale już mogę patrzeć na wszystko z dystansem). "Nie oglądać wiadomości..." śpiewał Rynkowski i miał rację!

4. Racjonalizowanie wszystkich "chorych " myśli i nie przyglądanie się sobie nieustannie.

Pomogłam sobie sama, bez psychologa. Nie deprecjonuję znaczenia psychologów, bo pewnie potrafią znaleźć przyczynę problemów, ale póki co - nie mam czasu i ochoty na zwierzanie się psychologom. Nie mogłabym pójść do pierwszego lepszego,a jak znaleźć od razu tego właściwego, do którego mogłabym mieć zaufanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polecam zatem wszystkim coś, co "wciągnie" maksymalnie ale też niejako zdyscyplinuje (sama pasja niekiedy nie wystarcza), mam na myśli jakieś formy zobowiązań wobec kogoś lub czegoś; to sprawi, że poczujemy się zmobilizowani do jakiejś formy działań

W moim przypadku to się nie sprawdza. Zasadniczo robię wiele rzeczy wciągających, problem w tym, że ilekroć na czymś mi zależy, tylekroć problem się nasila. Właściwie to kiedy się nudzę, to nie mam odpałów, najgorzej jest przed jakimś wydarzeniem na którym mi zależy, zwłaszcza jakimś wyjazdem. Kiedy w perspektywie miesiąca, czy kilku dni mam cudowne wakacje, to od razu jestem "chora" albo faktycznie chora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×