Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze sny


eee

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj mi się śniło, że byłem młody max 10 lat i razem z moim kuzynem byłem z babcią na spacerze / wycieczce. Babcia wzięła nas, swoich wnuków do budynku urzędowego. Były tam środowiska prawników i lekarzy. Ciemne korytarze, ciągnące się korytarze, wiele pomieszczeń, bufety, sale, ławy, urzędowy labirynt. Wszędzie półmrok, neony. Wchodzimy do bardzo dużej sali. Jest bufet ze stołami po jednej stronie. Co chwile widać przechodzących szybko lekarzy w kitlach, niektórzy się witają z babcią, jako gówniaki trochę przeszkadzamy. Na środku jest kilka kółek składających się z od kilku do kilkudziesięciu ludzi. Jakiś nowoczesny teatr z przedstawieniem angażujących widzów. Większość w kostiumach i maskach. Dość upiornych, ale jednak bardziej groteskowych. To są prawnicy, głównie sędziowie. To przedstawienie to ma być bunt wobec rzeczywistości. Jestem tym zażenowany. W środkach kół osoby w szatach robią dziwne ruchy, jakiś psychodeliczny balet. Czasami w środku tańczy jakaś goła kobieta, nie chodzi o erotyzm, bardziej przedstawienie. Źle się tam czuję, nie pasuję do tego transowego towarzystwa poważnych starszych ludzi. Babcia za ręce bierze nas w stronę baru i kupuje jakieś soczki by odwrócić uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się bardzo dużo śniło. Musiałem zrobić urzędowy maraton po kilku urzędach, fundacjach, stowarzyszeniach w związku z dokumentami na mój staż i szkolenie. Tutaj po jeden dokument pójść, tam po drugi tutaj podpisać, kopie zanieść gdzie indziej itd. Cały kompleks znajdował się w podziemiach gdzie wejścia do danych budynków były niemalże ukryte na zielonych pagórkach z góry pokrytymi zieloną trawą. Niebo było czyste niebieskie. Koleżanka z programu stażowego też to miała zrobić, gadaliśmy że dużo pracy, każdy dostał trochę inny termin odbioru dokumentów i zaniesienia. Żartowaliśmy że może się spotkamy gdzieś w tym "labiryncie", ona była niewinna, spokojna, naiwna, łagodna.

 

Mikro sen wewnątrz snu. Idąc po zielonych wzgórzu w stronę jednego z wejść do instytucji na dole był ogromny pies, długowłosy owczarek kaukaski, biegał jak szalony w kółko zataczając coraz większe okręgi i podchodząc coraz wyżej. Był głośny i bardzo duży, wielokolorowy z dominacją czerni i brązu, małe białe akcenty. Bardzo się bałem, a obok spotkałem jakąś inną koleżankę też ze stażu. Udawałem że się nie boję i prosiłem by uważała by nie spadła na dół do psa i starała się iść szybko.

 

Dalej chodziłem po zakamarkach, ciemnych korytarzach w podziemnym urzędniczym labiryncie, było ciemno, wiele przejść. Miałem w końcu pójść po jakiś dokument do pani prezes, która jak królowa mrówek była głęboko schowana za wieloma ciężkimi drzwiami. Wejścia pilnowało dwóch policjantów. Domagałem się wpuszczenia mnie. Odmawiali. W końcu przyszła jakaś sekretarka, zaczęła im ob****ać to zmiękli i wpuścili mnie dalej.

 

Bo wielu godzinach latania z dokumentami w końcu wyszedłem na powierzchnie, miałem teczkę w ręku, byłem zmęczony. Spotkałem znowu w tym samym miejscu koleżankę, myślałem że tą niewinną co widziałem na początku, a potem się okazało że to ta domina z wnętrza bunkru. Już nie rozpoznawałem twarzy i nie wiedziałem do kogo gadam.

 

Potem był wieczór. Ciepły wieczór. Restauracja ze stolikami na świeżym powietrzu, wszystko w parku pełnym drzew, ścieżek, mostków. Ciemno, dużo ludzi. Przy stoliku siedzieli moi dziadkowie i ich przyjaciel. Za rogu wyszedł śmieszny pan, z bardzo dużym brzuchem, trochę napity, dość elegancki, niski w kapelusiku. Przywitał się z dziadkami, zaprowadził ich na drugą stronę alejki do miejsca przypominającego darmowy punkt wody z kranu i tam nalewali wódkę by było taniej jak w restauracji. Byłem zdziwiony i spodziewałem się że zaraz wyjdzie obsługa z pretensjami.

 

Potem były jakieś zabawy, ganianki po tym parku w nocy. Niby zabawa, ale przeistoczyła się w niebezpieczne akcje. Niektórzy byli przebrani za indian, niektórzy za cowboyi, dużo biegania, pióropusze, chaos, ja biegłem ciemną alejką i kilka osób strzelało do mnie z łuku. Było też zamienianie się rolami. Pamiętam średniej wielkości psa myśliwskiego przed którym się ukrywałem i uciekałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj bardzo smutny dla mnie sen. Derby piłkarskie w moim regionie. Duża mobilizacja po stronie gospodarzy, goście nie wpuszczani. Dużo ludzi na ulicach, małe bójki, wszystkie puby oblegane. Spóźniłem się przez telewizor. Wiedziałem że przegrywamy 2:0 lub 3:0, ostatecznie mecz skończył się wynikiem 2:1 :2:2 3:2 coś takiego, w każdym razie zacięty i wstydu nie było. Na dworcu w czasie meczu był duży tłum, pociąg wypchany ludźmi. Niektórzy dowcipnisie wchodzili na dachy lub trzymali się drzwi na zewnątrz pociągu. Kilku jechało drezyną przed stojącym pociągiem. Drezyna miała kierownicę lewo prawo i trzeba było wyważyć by nie przewrócić się w żadną ze stron. Dowcipnisie w tym mój kolega jechali i nie utrzymali równowagi na tym urządzeniu (w śnie inne jak w rzeczywistości), kilku ludzi wywróciło się na tory, reszta do rowu. Ruszył pociąg. Na moich (i innych ludzi na peronie) oczach widziałem jak umierają co najmniej dwie osoby. Trzecia umarła chyba w szpitalu. Jeszcze na meczu lub podobno po meczu ktoś kogoś w ramach wewnętrznych porachunków dźgnął szpadą czy lancą. Też trup. Ogólnie z niezależnych od siebie przyczyn przy otoczce meczu zginęło kilka osób, w telewizji mówili też z tego powodu o żałobie.

 

Potem byłem w mieście K., dalej nie mam z nią kontaktu. W pustym, zamkniętym mieszkaniu / pubie byłem z P. kolegą K. Rozmawialiśmy sobie, był dość małomówny i trochę spięty. Mówię że fajne miasto, on potakuje, ja mówię że szkoda że nie zdążyłem zwiedzić toru żużlowego, on zdziwiony pyta czy oni maja w mieście tor, ja mówię że tak kiedyś był stary, ogółem gadka z mojej strony tylko na podtrzymanie rozmowy, potem to samo mówię o stadionie rugby ja, potem jeszcze czymś zagaduje a on wypala wprost "znajdź sobie inną babeczkę". Ja wkurzony głośno pytam "słucham? co?". On zwiesza wzrok i wychodzi.

 

Potem jestem w mieszkaniu z mamą K. K. nie ma bo nie chciała przyjść, jej mama liczy że uda się nam pogadać. Mówi że idzie z córką na zakupy więc może ona wpadnie. Wychodzą. Po jakimś czasie słyszę windę, otwieram drzwi pierwszy. Idzie K. z zakupami, wnosi zakupy zostawia i wychodzi, nic nie mówi, patrzy w ziemie, włosy zasłaniają jej twarz, widzę tylko sylwetkę i kawałek nosa. Mówię "cześć" zachrypniętym głosem, ona już się wycofuje, mówię jeszcze raz głośniej "cześć", jeszcze na koniec "cześć K." ale ona już zjeżdża windą w dół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj (wczoraj) śniło mi się że filtrowałem z kilkoma dziewczynami, jeździłem autobusem, podrywałem także w autobusie, dużo pisałem na komórce i potem się spotykałem z kobietami. Pogoda przez większość snu była senna, było szaro i padało. Mieszkałem jakiś czas w luksusowym hotelu chociaż nie miałem kasy, we śnie problem opłaty za dobę nie istniał. Poznałem (albo spotykałem się z już poznaną) dziewczynę też z hotelu, chcieliśmy zjeść śniadanie, wyszliśmy po schodach wejściowych na ogródek, przepych, dania niesione przez ulizanych kelnerów, luksus. Ona to zamówiła i było dla mnie kłopotliwe kto płaci, niby ona za siebie, ale mi też wypadało coś zamówić a nie miałem pieniędzy, na pewno nie tyle. Wcześniej dawałem jej pośrednio do zrozumienia że to jest drogie.

 

Potem jechałem gdzieś na obrzeża miasta spotkać się z jakąś koleżanką. Za miastem było duże pole, łąka, cały czas było szaro i padało. Poszedłem w pole jej szukać, od ostatniego przystanku autobusu był kawałek. Zobaczyłem ją jak wypasała OWCE, OWCE to symbol klucz, bardzo mocno mi się wbiło to w głowę, zdziwiła się na mój widok, pamiętam że przed nią i obok niej szło stado OWIEC, ona miała dżinsy i była niewinna i naiwna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śniło, że zabrałem dziadka na coś w połączeniu przedstawienia, mszy niedzielnej, teatru, seansu kinowego. Około 100 krzeseł dla widowni. "Msze" odprawiało dwóch księży, którzy wyglądali na podstarzałych hipisów niechlujów. Do mszy służyło chyba dwóch kudłatych zarośniętych zniewieściałych gości w sweterkach. Jeden podobny stał przed czymś co pewnie miało być stołem liturgicznym, pomiędzy "księżmi", a widownią. Gościu machał rękami jak naspidowany i ekspresyjnie wyrażał co księża mówią do mikrofonu. Obok mnie po lewej stronie siedziało w pierwszym rzędzie jeszcze dwóch podobnych zarośniętych idiotów z tępymi twarzami o rozkosznie błogim beztroskim, naiwnym wyrazie twarzy, też byli częścią przedstawienia. Goście byli coraz bardziej irytujący jak zaczęli wielką hostią rzucać do siebie jak frisbee to ktoś nie wytrzymał wstał i walnął sierpowym. Rozpętała się awantura na sali i duża bijatyka. Księża przestali być beztroscy. Awantura przeniosła się na zewnątrz, była już ciemna noc, jedną z ostatnich scen walki było to, że jeden ze zniesmaczonych widzów próbował odjechać samochodem z parkingu, ale dogonił go ksiądz, młotkiem wybił boczną szybę przy kierowcy potem młotkiem zatłukł go w samochodzie na śmierć. Podszedłem do dziadka na pustej sali i zapytałem przekornie czy mu się podobało, przynajmniej coś się działo, a tak nie chciał iść bo nuda będzie rzekomo.

 

Potem mi się śniła jakaś kolonia, wycieczka szkolna gdzie było dużo osób, cały ośrodek nasz, nie wiem ilu, ale 100 nas było przynajmniej. Jedna różnica, byłem dorosły. Miejscem czasami był duży ośrodek wczasowy, czasami hipermarket, czasami dom na wsi gdzie mieszka część mojej rodziny. Przez większość snu było ciemno na dworze. Większość to była młodzież i ich nie znałem, trzymałem się ze swoimi znajomymi. Trochę piliśmy. Na zewnątrz spotkałem moich starych kolegów, którzy we śnie mieli świra na punkcie sportu i walk, każdą wolną chwilę psocili się sobie, pozorowali walki, ćwiczyli i zaczepiali mnie też. Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, ale we śnie nawet najmniejszy mój kolega z tamtej grupy był o wiele szybszy i silniejszy ode mnie i ciągle to ja dawałem się obalić, musiałem odklepywać. Było mi wstyd. Wróciłem do ośrodka, ze znajomym patrzeliśmy na podpite dziewczyny z jakieś "innej klasy", chciałem je popodrywąć z nudów, ale podobno była za duża różnica wieku i mentalności. Dalej przy drzwiach była kasa jak z marketu i kolejka. Pracował na kasie mój tata. Krępowałem się podejść i zrobić zakupy bo wyglądał na sfrustrowanego i każdemu coś przygadywał. Gdy zbliżał się koniec jego zmiany (a cały czas z uczestników kolonii ktoś coś kupował i była kolejka) ostentacyjnie pokazywał jak ma wywalone, na samym końcu zdjął buty i położył nogi w skarpetkach na taśmę. Zaraz przyszedł jego zmiennik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyjechała K. z rodzicami, mieszkali w hoteliku nad galerią sztuki koło parku. Specjalnie chodziłem do galerii by być blisko nich i niby przypadkiem ich spotkać.

 

Zamiast komunikacji miejskiej lądowej było tak samo, ale była wodna, tory wodne, łodzie zamiast autobusów. Miasto w godzinach szczytu, korek komunikacyjny na wodzie. Prowadzący łódź nie mógł przez korek zatrzymać się przy przystanku więc popłynął w inną stronę, byłem zirytowany bo oddalaliśmy się od mojego przystanku, popłynął na około nad wodospad, kilkanaście metrów zlecieliśmy pionowo, wypłynęliśmy z wody. Byliśmy na miejscu, łódka powoli dopływała do celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śniło, że jeździłem pociągami do mniejszego miasteczka, które było niedaleko mojego większego miasta. Tam byłem też umówiony z rodziną z innego regionu żeby kogoś odwiedzić, coś pozwiedzać. Po wyjściu napotkałem dużo zwierząt na ulicy. Stado psów i kotów. Najpierw bałem się jakiegoś dużego psa, potem jednak dużego puchatego kota, który przechodził koło mnie i był cały najeżony, spięty no i większy od dachowca czy persa. Potem jednak oswoiłem się z tymi zwierzętami. Charakterystyczny był jeden pies i kot, oba zwierzęta miały ogromne guzy rakowe nienaturalnych rozmiarów, które wyglądały strasznie jak dodatkowe części ciała i im przeszkadzały. Wziąłem te zwierzęta do domu i przytulałem się bardzo mocno do psa.

 

Potem mi się śniło, że oglądałem skoki narciarskie. Wygrywał ten najstarszy Japończyk skacząc po 10 metrów dalej od innych. Komentowali polscy skoczkowie, którzy nie brali udziału w konkursie i brzmieli jak pijani i lub naćpani. Ich koledze umarli rodzice, albo on sam umarł w wypadku coś takiego się wydarzyło i na żywo komentowali koledzy to smutne wydarzenie. W pewnym momencie wybuchnęli śmiechem, mówili nie wyraźnie ale szydzili z pokrzywdzonego kolegi, na początku cynicznie chcieli ukryć formę wypowiedzi mówiąc głupoty poważnym głosem, ale nie wytrzymali ze śmiechu.

 

Potem śniła mi się noc, miejscowość za miastem z pierwszego snu. Z rodziną jechałem taksówką w nocy. Taksówkarz był podejrzany. Na dzień dobry ustawił licznik na 35 złotych. Zrobiłem awanturę przy rozliczeniu, ale okazało się że nie potrzebnie bo pomimo dziwnych napisów w trakcie wystawił normalny rachunek. Potem przemykaliśmy się przez jakieś zamknięte już urzędy. Nie wiem czemu, ale musiałem się rozebrać, było mi trochę wstyd przed rodziną, na korytarzu i rzeczy niosłem w ręku dalej skradając się tak jak reszta. Musiałem siku. Zrobiłem w łazience, ale uciekając zostawiłem sporo rzeczy i wybiegłem nagi. Następnego dnia przyszedłem zapytać czy nie znaleziono spodni, koszulki itd, wszystko się znalazło, odebrałem. Szukałem jeszcze jakiejś zabawki erotycznej niby co miałem zgubić poprzedniego wieczoru, ale nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodziłem po sklepach koło mieszkania i szukałem toalety, jakimś cudem upaprałem się własnymi odchodami. Chodziłem by kupić coś do wytarcia, potem by nową odzież dostać i tak dalej, aż byłem coraz bardziej zdenerwowany, nagi i rozjuszony że na ulicy mnie ktoś rozpozna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śniło mi się, że podwoził mnie kolega, którego dawno nie widziałem. On prowadził, ja siedziałem z tyłu, moja dzielnica, słoneczny dzień. Śpiewał jakieś skoczne sprośne piosenki, które ja też znam, ale zapomniałem słów, wysadził mnie. Okazało się że pojawił się także mój inny znajomy. Każdy poszedł w swoją stronę. Zapomniałem kurtki. Krzyknąłem do niego, otworzył na pilota drzwi, wziąłem kurtkę i zamknąłem drzwi, coś źle zrobiłem, on za szybko nacisnął zamek i w drzwiach została mała szpara. Krzyknąłem do niego dwa razy, ale tylko lekko się odwrócił, zignorował sprawę. Po namyślę poszedłem w stronę domu. Na ostatnim przejściu dla pieszych widziałem bardzo dziwny pojazd. Coś jak wielki rower, na górze siedział mężczyzna. Rower z trzy metry wysokości i kierowca był pokryty gęstą białą farbą tak że zlewali się ze sobą. Dodatkowo jechał jak motor i całość poza kołami bez żadnego ruchu czy drgnięcia. To była jakaś forma reklamy czy żywego bilbordu. Przejechał obok mnie i zjechał na chodnik budząc zainteresowanie. Pojechał w tym samym kierunku co odeszli koledzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śniło mi się, że istniała tradycja grupowego biegania z okazji jakiejś uroczystości. Na początku był to mój kuzyn, potem na zmianę koleżanka. Chodziło o to, że ta osoba miała urodziny, było przyjęcie i w ramach zabawy wszyscy grupą biegali przez las czy miasto. Ja powiedziałem że dołączę później. Byłem zmęczony. Musiałem coś zrobić w swoim mieszkaniu, ogarnąłem się i wyszedłem. Chciałem dogonić biegnącą grupę. Truchtałem ulicą, nie wiedziałem dokładnie gdzie są, podbiegłem ulicą w górę, sklepy osiedlowe. Przecisnąłem się między dwoma budynkami. I znalazłem się w innym świecie. Coś jak Palestyńczyk w Izraelu klimat. Wiedziałem, że budzę kontrowersje. Wysokie opuszczone bloki, wąskie uliczki, piaszczyste ulice. Mało ludzi. Pobiegałem po wysokum budynku opuszczonej przychodni, nic ciekawego nie znalazłem, biegłem dalej, zacząłem spotykać coraz więcej ludzi. W końcu była ulica gdzie było dużo zwierząt, głównie psy, koty. Potem na ulicy były agresywne małpki. Nie wielkie. Rzucały jedzeniem czy kamyczkami w przechodniów. Biegłem na przeciwko ich. Były rozjuszone. Przebiegłem obok nich trochę obrywając. Potem dobiegłem do zatłoczonej ulicy centrum miasta, ludzie się dziwnie na mnie patrzyli jakbym był wyrzutkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powariowane sny. Najpierw szedłem na lajcie sobie pisałem jakieś głupoty przez internet z komórki do kogoś, jeszcze pomyliłem odbiorców i wysłałem do koleżanki wiadomość typu "myj się dokładnie i nie osraj". Ona odebrała to dosłownie bez wyczucia ironii i potem mi odpowiadała i poważnie tłumaczyła się że dba o higienę. Byłem zażenowany.

 

Potem śnił mi się wyjazd do rodzinnej wsi gdzie kiedyś często bywałem. Przed wyjazdem byłem bardzo znerwicowany zestresowany z powodów życiowych i miłosnych. Miałem nie jechać. Ale ktoś zobaczył w jakim jestem stanie i mnie zabrał. Byłem tam z tydzień. Nie odpocząłem, szukałem miejsc do spania i przebywania gdzie nie było innych ludzi. Rodzina pytała mnie co się stało i czy lepiej. Nie odpowiadałem. Nerwy mnie zżerały, chodziłem w kółko, zapominałem rzeczy. Przez tydzień nie przytuliłem nawet małych kotków, które tam były, a chciałem, ale zawsze zapominałem albo uciekałem w nerwach od ludzi.

 

Wieczorny spacer. Koło siedziby kibiców zobaczyłem bardzo dużego ciemnego (czarnego?) psa. Jakaś nowa odmiana egzotyczna. Skakał bardzo wysoko wyglądał jakby był młody i chciał się bawić, ale jednocześnie ogromny i wydawał się groźny. Przyjechała policja. Pies był w środku budynku z chyba właścicielem. Ludzie mieli podzielone zdania. Policja chciała się dobrać do środka, on krzyczał że to jego pies i ma prawo mieć psa bo jest wolnym człowiekiem. Z drugiej strony podobno to była nowa rasa i miała rekordowo wysoką liczbę zagryzień na śmierć ludzi i ataków i mieli jej zabronić.

 

Potem mi się śniło, że zmęczony szedłem do domu przez miasto. Plac, rynek skwer na środku miasta. Była jakaś rozrywka i z kilkadziesiąt osób obserwowało. Na ulicy była sadzawka otoczona murkiem i płotem. W środku był krokodyl. Ludzie obserwowali go, robili zdjęcia, był bardzo duży. Ktoś dla zabawy przesunął płot, potem jechał szybko motor i samochód niechcący zawadzili o instalacje robiąc dziurę w płocie. Krokodyl uciekł. Ludzie wpadli w popłoch. Krokodyl zaczął biec w moją stronę. Był wielki bardzo szybki bardzo inteligentny i wygłodniały. Wszystko ponadnaturalne. Zaczęliśmy uciekać a jedyna droga ucieczki to było przez ciemne korytarze w górę. Jak się obejrzałem krokodyla nie było. Podobno zawrócił i poszedł dołem w uliczki. Chodziliśmy po ciemnych korytarzach co pewien czas oddzielonych drzwiami. Umówiliśmy się tak że przy każdych drzwiach będzie straż z dwóch osób. W taki sposób mogliśmy się komunikować i było bezpiecznie. Miałem straż z moim tatą i jakimś gościem. Byliśmy w ciemnym korytarz (swoją drogą to było nagle nasze miszkanie, nasz korytarz). Otwieram drzwi na zwiada. Schodami schodzi powoli przy pomocy laski dziadek. Za plecami człapie ten wielki krokodyl. Zamknąłem drzwi, powiedziałęm szybko co jest grane i uzgodniliśmy że otworzymy drzwi i odwrócimy uwagę krokodyla. Jednak wiedzieliśmy że na pewno już za późno, no ale trzeba to zrobić z przyzwoitości. Otwieram drzwi. Koniec snu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze sobie przypomniałem. Był sen podobny do tego z krokodylem. Miasteczko w Polsce lub zachodniej Europie. Jego obrzeża, bagna, największa atrakcja turystyczna wielkie warany tam mieszkały i było sporo turystów. Spacerowało się normalnie bez żadnych murów, klatek. Można było się przechadzać pomiędzy wielkimi waranami. Ja odczuwałem u nich silną diabelską emanacje. Były bardzo inteligentne. Podobno rzadko robiły ludziom krzywdę. Spacerowało też jakieś starsze małżeństwo, chyba Niemców. Warany najpierw udawały niewinne zachęcając turystów do zabawy i kontaktu potem zrobiły zasadzkę. Pamiętam, że uciekałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj śniło mi się, że na mojej ulicy spacerowałem, przechodząc koło śmietnika podszedł do mnie jakiś starszy pan z psem terierem. Pies był bez smyczy i biegał daleko od właściciela. Coś tam mi facet pokazywał i poszedł dalej w stronę kamery monitoringu miejskiego i zaczął się unosić.

 

Potem śniło mi się, że ze znajomymi czekałem na przystanku tramwajowym. Mieliśmy karabinki na farbę. Było dużo pokręteł. Pamiętam że ustawiłem około 2.5 atmosfery. Ja miałem jakiś karabinek retro, wykonany z drewna. Jak odwrócić go to wyglądał jak gitara akustyczna. Wycelowałem w drzewo i strzeliłem. Było głośno i na drzewie wielka czerwona plama, której się przyglądałem. Za moment przyjechał tramwaj. Pytałem się znajomych jak ten karabinek przeładować i zabezpieczyć, trzeba było coś naciągnąć i przełamać. Nikt mi nie powiedział. Jadąc tramwajem bałem się że wystrzeli w środku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj śnił mi się chłopak o de mnie z klasy z technikum. W szpitalu rozmawiałem z jego kolegą, ale nie wiem, czy on od niego dowiedział się o moim pobycie. Mniejsza.

 

Sytuacja wyglądała tak, że spojrzał się na mnie, zapytał "Na co chorujesz?", cisza... "Na schizofrenię. Tak myślałem." z pustką w głosie. Dalej nie pamiętam nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śnił, że znajomi byli członkami pewnego prestiżowego znanego klubu. Coś jak katolicka masoneria gdzie często przebywali biskupi i inni tacy. Miejsce spotkań to luksusowy ośrodek za miastem, dalej baseny, restauracje. Była część Aquapark gdzie wejście mieli tylko zaproszeni. Potem szlaban, strażnik, w oddali było widać ciągnące się korytarze basenowe i błękitną czystą wodę. Koledzy wprowadzają mnie, strażnik mówi że za przebywanie na terenie opłata 30 zł, a potem basen tylko 10 zł. Łącznie 40 zł. Nie miałem tyle. Wyszedłem wciskając kolegą jakąś wymówkę i jak odchodziłem było mi wstyd.

 

Śnił mi się brązowy koń na klatce schodowej. Był bardzo inteligentny, rozumiał co się mówi, miał wiele ludzkich emocji w sobie. Przytuliłem się do niego, potem nie mogłem go okiełznać. Przyszedł mój psychoterapeuta, który mieszkał drzwi obok miejsca przebywania konia. Wyszedł ze sznurem, zaczął krępować konia tak by ten był przywiązany i nie uciekł. Jak było po wszystkim wrócił do siebie. Jednak koń był źle zawiązany, splątał się. Nie mogłem tego poprawić, chciałem odejść albo wejść do środka ale nie mogłem sobie poradzić z koniem, dopiero po jakiejś półgodzinie, wyszedł psychoterapeuta i jakoś konia przywiązaliśmy.

 

Śniło mi się że dużo jeździłem pociągiem po centralnej Polsce. Pociąg zatrzymywał się na starych dworcach, co chwile przesiadki, stare składy, stacje o mało znanych nazwach. Spotkałem kiboli jadących na ustawkę, zamieniłem kilka zdań. Tam gdzie miałem docelowo dotrzeć spóźniłem się. Była to mała miejscowość wypoczynkowa. Coś jak ławki w kościele i wszyscy w jednym miejscu, dalej lasy, mokradła, jeziora. Był znak by odszukać swoje rodziny, swoich znajomych i usiąść razem. Szukałem i znalazłem kilku. Nie mogłem znaleźć jednej osoby z rodziny, podobno poszła w stronę lasu mokradeł i jeziora. Poszedłem na poszukiwania. Było niebezpiecznie. Były jakieś stawy z zamuloną brudną wodą, a dopiero gdzieś na horyzoncie błękitna czysta woda. Pomyślałem że tam się poszła ta osoba kąpać. Po drodze widzę jakieś nieużytki, a w gęstej brudnej wodzie ogromne stworzenia morskie w połowie wystające ponad powierzchnie. Coś jak węgorze wielkości człowieka z okrągłą wielką głową trochę jak rekin młot. Były obślizłe, tłuste, poczerniane i prawie w ogóle się nie ruszały. Myślałem że zjadły tą osobę. Idę dalej. Na przeciwko polną drogą szedł jakiś morderca. Zszedłem mu na bok, dalej szła jakaś wycieczka harcerzy. Nie dotarłem ostatecznie nad czyste jezioro.

 

Potem mi się śniła epoka kamienia łupanego połączona z elementami średniowiecza. Byłem ubrany w skóry zwierząt i razem z innym człowiekiem eksplorowaliśmy nowe tereny. Relacja była taka że on był niby rycerzem, a ja jego pierwszym giermkiem. Wpadłem w dziurę w jaskini. Poradziłem sobie szybko odganiając duże pająki i mrówki i małe jaszczurki i nawet udało mi się tam zdrzemnąć bezpiecznie i wyjść. Potem spotkaliśmy jakiś ludzi, byli podobnie ubrani do nas, wszystko odbywało się w jaskini. Jeden człowiek był zły i fałszywy i chciał mnie zabić. Dosiadł się i przy mnie kładł w skrytki różne ostre narzędzia po to by teatralnie oskarżyć mnie że to moje i planuję atak i potem mnie zabić. W porę go zdemaskowałem przy kilku innych ludziach. Chwyciłem jakąś swoją broń przypominającą floret i służącą do kucia. Pogroziłem mu ukułem go kilka razy i byłem zwycięzcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śniło mi się, że złożyłam wizytę Trumpowi w Białym Domu. Zmywaliśmy naczynia po obiedzie i miałam problem z wyczyszczeniem białej filiżanki z sosu pomidorowego. Trump uwinął się w sekundę z naczyniami, a ja modliłam się nad jedną filiżanką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śniły mi się dwie sytuacje:

Była sobie paczka z zawodów Rubika która się rozpadła, po tym jak zginął jeden z nich wskutek wypadku. Osoby która go spowodowała była niemożliwa do znalezienia. No i zaczęły się poszukiwania.

Widziałem to prawie jak w filmie "byliśmy najlepszą paczką znajomych dopóki on nie zginął".

 

Druga sytuacja opisuje zmagania się z moją chorobą. Mam największy lęk o dentystów - właśnie chyba ona mi się przyśniła, i tłumaczyłem jej objawy mojej choroby. Może to była też pani doktor ze szpitala psychiatrycznego która jako ordynator i psychiatra wystawiła mi diagnozę, obie są w miarę podobne - jeżeli sen miałby być usystematyzowany to druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Rozmawiałem z nią, i tłumaczyłem jej swoje objawy, a ona mi mówiła, jak to widzi.

 

Obudziłem się, i nawet nie miałem problemu ze wstaniem. Szukam zegarka, obstawiam - jest 5 rano - myliłem się. Jest po północy.

Gdy wyszedłem z łóżka towarzyszyło mi silne przekonanie jakiejś normalności, albo przynajmniej brak znanych mi objawów.

 

Czy to już pewny całkowity koniec o którym piszę już cały rok? Mam jakieś dziwne złe poczucie ostatnich lat. W sumie dziwnie się czuję. Jakoś nie chce mi się wierzyć w to co się ze mną działo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najdoskonalsza istota we wszechświecie pewnie nie wie o moim istnieniu, a odwiedza mnie we śnie

Chodzi o tego magika iluzjonistę? :D

Może po prostu jest białym magiem, wybrał sobie anemonkę najdoskonalszą istotę we wszechświecie i odwiedzaj ją we śnie :mrgreen:

Albo za dużo o nim myślisz w ciągu dnia i dlatego Ci się śni :D

 

Tylko, że z tym wszechświatem bym nie przesadzał, ograniczmy się do planety ziemi i będzie ok :mrgreen:

 

anemonko, może potrenuj LD i sama go zapytaj czemu Cię odwiedza?

(1:57)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anemonko, może potrenuj LD i sama go zapytaj czemu Cię odwiedza?

 

Chciałem spróbować LD żeby sztucznie stracić prawictwo ale mi nie wyszło.

 

Ale jak przez kilkanaście dobrych miesięcy nie miałem snów, albo ich po prostu nie pamiętałem, mam ich coraz więcej.

Może uda mi się uzyskać LD. Ogólnie sny na NCBI nawet w odniesieniu do schizofrenii jak i bez niej są ciekawym zagadnieniem.

 

Masz jakieś porady? Kiedyś się w to wczytywałem, najbliżej chyba byłem metodą WILD, ale gdy już miałem jakieś objawy wchodzenia w sen spanikowałem.

No i często mam tak, że wydaje mi się przy wildzie, że zasypiam, niby mam jakieś przebłyski na powiekach, wydaje mi się że robi się jasno, a potem z nudów otwieram oczy i jakby nigdy nic.

;_;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reghum, porad jest cała masa w internecie, nie mam pojęcia którą doradzić, osobiście robiłem testy rzeczywistości opisane tu:

https://jasnesny.wordpress.com/wlasciwy-poglad/testy-rzeczywistosci/

 

Trzeba sobie napisać na ręce literę długopisem albo flamastrem, ja napisałem R, R jak Rzeczywistość i kilka razy w ciągu dnia patrzeć na rękę, tak by weszło to w nawyk. Jak patrzysz na rękę, widzisz R, to oznacza, że nie śnisz, jesteś w rzeczywistości fizycznej. Tylko co 5 minut nie sprawdzaj bo w obłęd popadniesz :D:D

 

Chodzi w tym o to, że jak już wyuczysz się tego w realu, to zachodzi duże prawdopodobieństwo, że we śnie też spojrzysz na rękę w celu sprawdzenia czy jest tam napisane R, a tam na pewno nie będzie napisanych żadnych liter na rekach, wtedy zorientujesz się, że to sen 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka ostatnich snów.

 

Sytuacja rzeczywista, kuzyn żonaty od ponad pół roku, dziecko w piątym miesiącu. Sen: był dzień ślubu kuzyna. Przyszedł zadowolony. W domu dziadkowie i ja. Miał nasiona marychy. Rzucił w kuchni. W drugiej ręce miał magiczną substancję. Z każdym rzutem na nasiona magicznej substancji roślina wzrastała o kilka tygodni, w ciągu kilkunastu sekund więc, w ciągu kilku rzutów mieliśmy susz. Zajaraliśmy. Ja na początku stwierdziłem, że w życiu tak słabego towaru nie paliłem i się mocno zaciągałem. Szybko wykoleiło mnie i ledwo trzymałem równowagę. Zaprosił mnie do pokoju panny młodej. Zapachniało erotyką. Panna młoda leżała na brzuchu, była w widocznej ciąży. Leżała na łóżku. Okres świąteczny. Stała wielka kilkumetrowa choinka w pokoju. Ja zjarany zataczałem się. Niechcący przewróciłem choinkę. Drzewo spadło centralnie na plecy panny młodej przygniatając ją. Chyba nic się nie stało. Szybko rzuciłem się do posprzątania. Ona nawet się nie wybudziła.

 

===

 

Stałem na dzielni przed sklepem. Przyszła moja babcia. Bardzo poważnie pokłóciłem się z nią, ona chciała gotować zupę z wielkiego gara u mnie w mieszkaniu, ja nie chciałem jej wpuścić. Było ciemno, wieczór. Obok grupka sebixów. Babcia śmiertelnie obrażona poszła do domu. Ja stałem przed sklepem. Nagle zobaczyłem trzy zwierzęta, dwa duże ptaki i jedną fretkę lub lisa. Zwierzęta szczuły się. Ja się przyglądałem. Lis lub podobne zwierze zaczęło podchodzić do mnie koło sklepu. Wszędzie ciemno. Zacząłem się bać bo zwierze miało oznaki wścieklizny. Zacząłem robić spokojne ale zdecydowane ruchy odganiające. Zwierze nie przejmowało się. Podeszło do mojej nogi, bałem się że mnie ugryzie i zarazi. Wytrzymałem w bezruchu. Zwierze odeszło. Chwyciłem smartfona i napisałem do D, z którą dużo piszę, że jak się bałem, ojeju, prawie mnie nie ugryzło. Przez chwilę zaznałem świadomości i byłem na siebie wściekły, że tylko piszę, piszę a nie działam realnie. Dalszy ciąg snu, wypiłem po kłótni z babcią i stresie ze zwierzętami parę piw. Nagle przeniosłem się w czasie. Było jasno, przed południem. Mi było głupio że o tak wczesnej porze lekko się zataczam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×