Skocz do zawartości
Nerwica.com

brak empatii, lecz nie psychopatia.


Hellbike

Rekomendowane odpowiedzi

Po raz trzeci w mym zyciu trafilem na bardzo specyficzny przypadek czlowieka.

 

Myslalem poczatkowo, ze trafilem na psychopate, byla to jednak bledna diagnoza.

 

Byly to osoby... o zerowej lub niemal zerowej inteligencjii emocjonalnej.

 

pozbawione są empatii w takim sensie, ze nie sa w stanie rozpoznawac oraz utozsamiac sie ze stanami emocjonalnymi innych osob - potrafia jednak odczowac wspolczucie, pomimo braku zrozumienia (nie jest to wiec socjopatia).

 

Sami czuja rozne emocje, jednak maja problem z ich zrozumieniem. W kontakcie z ludzmi dostrzegaja jedynie bezposredni przekaz i nie rozumieja subtelnosci. Czesto nie potrafia rozpoznac sarkazmu, klamstwa, itp - nawet, jesli sa oczywiste.

 

Co bardzo istotne - wszystkie te osoby byly aseksualne, dwie z nich byly aspoleczne.

 

 

Czy istnieje jakas fachowa nazwa tego.... *zaburzenia*?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc nie podoba mi się ocenianie, że ktoś "nie rozumie" kłamstwa, albo sarkazmu. Skąd Ty akurat możesz to wiedzieć? Przecież ktoś może "rozumieć" jakiś jeden typ ironii, a innych żartów nie. Ktoś może być wyczulony i rozpoznawać niektóre kłamstwa, te, których Ty akurat nie rozpoznajesz. I Ty też czasem możesz kompletnie nie zrozumieć "oczywistego" dla wszystkich innych naokoło kłamstwa, czy sarkastycznej uwagi. Poza tym normalne jest też, że często nie rozumiemy kompletnie czyjegoś cierpienia. Ja na przykład kompletnie nie rozumiem, jak to jest mieć raka. Nie odczuwam nawet współczucia, bo tego nie rozumiem. Bo po prostu ani tego, ani niczego podobnego nie przeżyłam, ani nie spotkałam się bezpośrednio z żadnym takim człowiekiem, więc jak mogę rozumieć coś, co jest mi kompletnie obce? Wielu rodzajów cierpienia nie rozumiem. Współczucie odczuwam dopiero wtedy, kiedy jakoś się z tym utożsamiam, albo kiedy choć się otarłam o to. Dlatego byłabym ostrożna ze stwierdzaniem u kogoś zaburzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie - aleksytymia. Mój eks to miał. Totalny analfabetyzm emocjonalny. Nie potrafił kompletnie zrozumieć o co chodzi drugiemu człowiekowi (mi) w sensie emocjonalnym. Nie był w stanie wyobrazić sobie co czuje druga osoba. Nie wyrażał współczucia, chociaż wiedział że niby powinien - nie miał pojęcia, jak. Nie rozumiał związków międzyludzkich i emocjonalnego podtekstu wypowiedzi. Zapytany o własne uczucia nie potrafił wydobyć z siebie słowa. Myślę, że odczuwał jakieś uczucia jednak nie potrafił ich rozpoznać i nazwać.

 

Aseksualny ani aspołeczny nie był ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja to chyba mam :( tą aleksytymię, mogę opisać od środka. otóż nie jestem w stanie rozpoznać swoich emocji negatywnych, takich których sobie w życiu zabroniłam np. nie odczuwam złości, gniewu... tzn odczuwam, moje ciało się złości (nerwica wegetatywna) tylko mój mózg tego nie widzi. emocje też łatwiej rozpoznaję kiedy są 'mocne', skrajne (poza gniewem, którego nie widzę nigdy) mniejsze 'ładunki emocjonalne' mogę przeoczyć, kiedyś też przez tydzień nie potrafiłam poznać, że się zakochałam, bo nie mieściło mi się to w głowie, byłam w szczęśliwym związku, dręczyło mnie wtedy uczucie którego nie potrafiłam nazwać i niepokój... co się ze mną dzieje... serce waliło, czułam się jakby po kielichu, lekkie drżenie i niepokój... kiedy nazwałam to staniem zakochania uspokoiłam się i niepokój zniknął, zostało zdziwienie, że można się zakochać kochając kogoś innego;)

ze zdziwień: w testach u psychologa wychodzi mi wysoka nieufność i wynik mnie dziwi, inny zaskakujący parametr: niezależność. we własnych 'oczach' ufam ludziom i zbyt łatwo 'ulegam wpływom innych'.

nudzą mnie filmy typu blue kieślowskiego (ale allen czy typy 'niebo nad berlinem' już nie) .

z empatią nie mam problemu, choć oczywiście może to być moje subiektywne zdanie. ryczę na filmach (przez co nie przepadam za chodzeniem do kina), uwielbiam książki, pomagam potrzebującm bo stawiam się w ich sytuacji, mam przyjaciół, mniej mówię o sobie, bardziej mówię o rozmówcy lub o omawianym problemie

jednak nie lubię wchodzić blisko w relacje bliskie innych np.nie lubię być w towarzystwie ludzi, którzy się całują, bo mam wrażnie 'zbyt głębokiej obecności w cudzym życiu intymnym' z tych samych powodów nie przepadam za całowaniem się w miejscach publicznych, w okresie nasilenia lęków (mam nerwicę lękową) przeszkadza mi nawet, ze ludzie rozmawiają w autobusie, mam wtedy to samo poczucie, że oto narzuca mi sie inny świat, który jest cudzy, w którym rozmawiający żyją a ja nie... i nie chcę wschodzić w ich sferę prywatnego życia... bez słuchawek i głośnej muzyki w czasie nasilenia lęków nie byłabym w stanie wyjść na ulicę, bo już tam dopadają te inne, ludzkie prywatne światy, w których nie chcę być.

zwykle wobec innych ukrywam emocje, ale wobec najbliższych (rodzina + chłopak) potrafię krzyczeć, potem zjadają mnie wyrzuty sumienia nawet jeśli miałam rację i tak przeproszę. może to mieć ziązek ze 'karajnością emocji' o której pisałam wyżej... i żeby nie kręcić się w kółko kończę :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja to chyba mam :( tą aleksytymię, mogę opisać od środka. otóż nie jestem w stanie rozpoznać swoich emocji negatywnych, takich których sobie w życiu zabroniłam np. nie odczuwam złości, gniewu... tzn odczuwam, moje ciało się złości (nerwica wegetatywna) tylko mój mózg tego nie widzi. emocje też łatwiej rozpoznaję kiedy są 'mocne', skrajne (poza gniewem, którego nie widzę nigdy) mniejsze 'ładunki emocjonalne' mogę przeoczyć, kiedyś też przez tydzień nie potrafiłam poznać, że się zakochałam, bo nie mieściło mi się to w głowie, byłam w szczęśliwym związku, dręczyło mnie wtedy uczucie którego nie potrafiłam nazwać i niepokój... co się ze mną dzieje... serce waliło, czułam się jakby po kielichu, lekkie drżenie i niepokój... kiedy nazwałam to staniem zakochania uspokoiłam się i niepokój zniknął, zostało zdziwienie, że można się zakochać kochając kogoś innego;)

ze zdziwień: w testach u psychologa wychodzi mi wysoka nieufność i wynik mnie dziwi, inny zaskakujący parametr: niezależność. we własnych 'oczach' ufam ludziom i zbyt łatwo 'ulegam wpływom innych'.

nudzą mnie filmy typu blue kieślowskiego (ale allen czy typy 'niebo nad berlinem' już nie) .

z empatią nie mam problemu, choć oczywiście może to być moje subiektywne zdanie. ryczę na filmach (przez co nie przepadam za chodzeniem do kina), uwielbiam książki, pomagam potrzebującm bo stawiam się w ich sytuacji, mam przyjaciół, mniej mówię o sobie, bardziej mówię o rozmówcy lub o omawianym problemie

jednak nie lubię wchodzić blisko w relacje bliskie innych np.nie lubię być w towarzystwie ludzi, którzy się całują, bo mam wrażnie 'zbyt głębokiej obecności w cudzym życiu intymnym' z tych samych powodów nie przepadam za całowaniem się w miejscach publicznych, w okresie nasilenia lęków (mam nerwicę lękową) przeszkadza mi nawet, ze ludzie rozmawiają w autobusie, mam wtedy to samo poczucie, że oto narzuca mi sie inny świat, który jest cudzy, w którym rozmawiający żyją a ja nie... i nie chcę wschodzić w ich sferę prywatnego życia... bez słuchawek i głośnej muzyki w czasie nasilenia lęków nie byłabym w stanie wyjść na ulicę, bo już tam dopadają te inne, ludzkie prywatne światy, w których nie chcę być.

zwykle wobec innych ukrywam emocje, ale wobec najbliższych (rodzina + chłopak) potrafię krzyczeć, potem zjadają mnie wyrzuty sumienia nawet jeśli miałam rację i tak przeproszę. może to mieć ziązek ze 'karajnością emocji' o której pisałam wyżej... i żeby nie kręcić się w kółko kończę :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja to chyba mam :( tą aleksytymię, mogę opisać od środka. otóż nie jestem w stanie rozpoznać swoich emocji negatywnych, takich których sobie w życiu zabroniłam np. nie odczuwam złości, gniewu... tzn odczuwam, moje ciało się złości (nerwica wegetatywna) tylko mój mózg tego nie widzi. emocje też łatwiej rozpoznaję kiedy są 'mocne', skrajne (poza gniewem, którego nie widzę nigdy) mniejsze 'ładunki emocjonalne' mogę przeoczyć, kiedyś też przez tydzień nie potrafiłam poznać, że się zakochałam, bo nie mieściło mi się to w głowie, byłam w szczęśliwym związku, dręczyło mnie wtedy uczucie którego nie potrafiłam nazwać i niepokój... co się ze mną dzieje... serce waliło, czułam się jakby po kielichu, lekkie drżenie i niepokój... kiedy nazwałam to staniem zakochania uspokoiłam się i niepokój zniknął, zostało zdziwienie, że można się zakochać kochając kogoś innego;)

ze zdziwień: w testach u psychologa wychodzi mi wysoka nieufność i wynik mnie dziwi, inny zaskakujący parametr: niezależność. we własnych 'oczach' ufam ludziom i zbyt łatwo 'ulegam wpływom innych'.

nudzą mnie filmy typu blue kieślowskiego (ale allen czy typy 'niebo nad berlinem' już nie) .

z empatią nie mam problemu, choć oczywiście może to być moje subiektywne zdanie. ryczę na filmach (przez co nie przepadam za chodzeniem do kina), uwielbiam książki, pomagam potrzebującm bo stawiam się w ich sytuacji, mam przyjaciół, mniej mówię o sobie, bardziej mówię o rozmówcy lub o omawianym problemie

jednak nie lubię wchodzić blisko w relacje bliskie innych np.nie lubię być w towarzystwie ludzi, którzy się całują, bo mam wrażnie 'zbyt głębokiej obecności w cudzym życiu intymnym' z tych samych powodów nie przepadam za całowaniem się w miejscach publicznych, w okresie nasilenia lęków (mam nerwicę lękową) przeszkadza mi nawet, ze ludzie rozmawiają w autobusie, mam wtedy to samo poczucie, że oto narzuca mi sie inny świat, który jest cudzy, w którym rozmawiający żyją a ja nie... i nie chcę wschodzić w ich sferę prywatnego życia... bez słuchawek i głośnej muzyki w czasie nasilenia lęków nie byłabym w stanie wyjść na ulicę, bo już tam dopadają te inne, ludzkie prywatne światy, w których nie chcę być.

zwykle wobec innych ukrywam emocje, ale wobec najbliższych (rodzina + chłopak) potrafię krzyczeć, potem zjadają mnie wyrzuty sumienia nawet jeśli miałam rację i tak przeproszę. może to mieć ziązek ze 'karajnością emocji' o której pisałam wyżej... i żeby nie kręcić się w kółko kończę :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam silną empatię tylko w stosunku do postaci widzianych w telewizji, potrafię emocjonalnie mocno przeżywać ich problemy, natomiast w stosunku do ludzi rzeczywistych już nie potrafię, nawet gdy dotyczą kogoś z mojej rodziny oraz nawet gdy dotyczą kogoś, kto ma jakiś podobny problem, co ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×