Skocz do zawartości
Nerwica.com

Negatywne relacje z ludźmi, toksyczna rodzina.


Vitalinka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam na tym forum

Przedstawię się, mam 32 lata, jestem córką alkoholika. Obecnie jestem mamą 4 -letniego chłopczyka..Temat mojego dzieciństwa, to wielka rzeka..nawet nie wiem od czego zacząć.Widziałam zbyt wiele jako mała dziewczynka, zbyt szybko tez dojrzałam, nie potrafiłam się tak do końca poczuć dzieckiem.Ojciec często pił nawet po miesiąc czasu, mama pracowała, bywało,że i w trzech pracach,żeby to wszystko pogodzić, bo mam jeszcze o 3 lata młodszą siostrę.Ojciec, nawet jeśli miał pracę to na krótko, bo wyrzucali go z hukiem jak zapił i nie przychodził.Moja mama jest tak samo chora jak mój ojciec,a może nawet bardziej.Kiedy ją uderzył i krew jej leciała z nosa, powiedziała mi,że to nie jest prawda,że oczy mnie mylą..do dziś zawsze go wybieli, chociaż mój ojciec potrafi być podłą kanalią..ona zawsze widzi w nim dużo pozytywów, każdy jego błąd zamieni w coś, co jest dobre, wmawia mnie i siostrze,że jest super, hiper..że ojciec nas kocha,że kocha teraz już też wnuki.Wiele razy ojciec awanturował się, był bardzo agresywny, wyzywał mnie od najgorszych, bluzgi wszelkie możliwe na mnie wylewał,a mama mówiła tylko,żebym się nic nie odzywała,że on tak ma, że on już taki jest,że sam miał złe dzieciństwo..nie raz wybiegałam z domu na korytarz i tam przeraźliwie płakałam, bo już nie mogłam wytrzymać tych kłótni i awantur.Moja siostra zawsze była uległa i robiła co jej karzą,a ja się buntowałam, nie chciałam przyjmować tych wszystkich kłamstw i się nimi karmić, zawsze się odzywałam i zawsze miałam najgorzej, do dziś mam wrażenie,że jestem dla nich wszystkich czarną owcą, bo oni sobie zbudowali pewnie swój światek,ale ja na to nigdy nie przystałam.TE wszystkie relacje są chore, mama boi się ojca jak ognia, a ojciec robi, co mu się tylko podoba.Zniszczył już chyba wszystko, co miałam cennego, przez niego nie mogłam mieć znajomych, koleżanek, wstydziłam się kogokolwiek przyprowadzić do domu.Kiedy po raz pierwszy przyszedł do mnie mój obecny mąż, siedziałam jak na igłach,a ten potwór się tym karmił, bo wiedział jak mnie upokorzyć...kiedy przechodziłam przez kuchnię ojciec robił kanapki i niechcący go nadepnęłam, czy przydepnęłam..to było wiele lat temu,ale pamiętam,że wtedy wpadł w furię, wyzwał mnie od najgorszych, wymachiwał tym nożem, co robił nim te kanapki.Spaliłam się ze wstydu..tak było wielokrotnie, zawsze kiedy mi zależało, to zawsze on mi to zniszczył, a mama była bierna i powtarzała,że mają gorszych ojców,żebym nie przesadzała,że dzieci są katowane,a ja mam tak dobrze...do dziś ma taką postawę.

Dziś jestem dorosła, miałam najlepszą maturę w szkole, uniwersytet skończyłam z piątkami..ale całe moje życie jest jakby w cieniu mojej toksycznej rodziny, moja siostra też jakby do nich przylgnęła i chociaż nie popiera pijaństwa ojca na wiele mu pozwala, tak jak moja mama.Ciągle lituje się ojca i mamy, stale ich tłumaczy i próbuje narzucić mi swój punkt widzenia.

W ubiegłe wakacje siostra zaproponowała,że zabierze moje dziecko nad morze,żeby miało dłuższe wakacje, ze mną i z mężem oraz z nimi.Dodam,że moja siostra nigdzie nie rusza się bez mojej mamy moja mama z ojcem też mieli jechać.Akurat tego dnia ojciec zapił, bo poczuł już wakacje.Była debata przy samochodzie, wszystkie dzieci, cała czwórka radosna wpięta w fotelikach i cieszyły się,że jadą nad morze.Ojciec już wypił ze 3 piwa i ja powiedziałam,że nie zgadzam się,żeby on jechał,ale moja mama się uparła,a siostra przystała na to, ja nigdy nic nie mam do gadania.Z dusza na ramieniu powierzyłam im dziecko i miałam wtedy intensywny dzień w pracy dlatego nie dzwoniłam od razu.Kiedy zadzwoniłam po kilku godzinach,żeby spytać czy już dojeżdżają, siostra powiedziała mi,że wracają.Ojciec urżnął się jak bela, co chwila wołał na mojego szwagra,żeby zrobił postój i biegał na stacje benzynową po alkohol.Następnie w podróży wyzwał mojego szwagra od najgorszych, nabluźnił na niego i zwymiotował kilka razy, nawet na wózki dzieci.Wrócili masę kilometrów w bardzo upalny dzień, dzieci umęczone, przez jednego kanalię, którego i tak mama zawsze wytłumaczy.Siostra powiedziała wtedy,że nie chce go już znać i że nie ma wstępu do jej domu...ale znam siostrę i nie myliłam się, po tygodniu już u nich był i udawał greka, a moja mama razem z nim, jakby nigdy nic.I to wiele razy taki numer nam wywinął, nawet jeszcze gorsze, przez niego by nasz nawet wyrzucili z pracy, bo opił się, spowodował wypadek samochodowy i wskazał policji nasze miejsce pracy(pracuję razem z siostrą).Policja przywiozła go zatem do naszej pracy, gdzie wywołał rozrubę, bił się z policjantami, jednemu złamał nawet palec, wyzwał ich wszystkich, ale jak go unieszkodliwili to trafił do aresztu.Groziło mu więzienie z kilku paragrafów.Wtedy miał ciepło przy tyłku,ale moja siostra wszystkie pieniądze wydała na to,żeby załatwić najlepszych prawników i wyciągnąć go z opresji.Skończyło się zatem na tym,że mu się po raz kolejny upiekło i tylko na rok zabrali mu prawo jazdy.

O tym wszystkim mogłabym opowiadać tutaj na kilka stron...

Prawda jest taka,że nie mogę zbudować normalnych, przyjacielskich relacji z ludźmi, miałam już wiele"przyjaźni" i wszystkie skończyły się niczym, zazdroszczę ludziom takich przyjaciół na lata, prawdziwych, takich na dobre i złe.

 

-- 06 lut 2013, 23:30 --

 

Wszystkie przyjaźnie z płcią przeciwną kończyły się tym,że faceci mieli tylko jeden cel(jestem atrakcyjną kobietą i bardzo o siebie dbam),a kobiety..miałam kilka przyjaciółek i zawsze miałam wrażenie,że w końcowym etapie naszej znajomości przemawiała przez nie zazdrość, bo zwykle pochodziły z domów, gdzie nie było alkoholizmu,a radziły sobie zwykle znacznie gorzej, niż ja.Jestem zaradna i wydaje mi się,że radzę sobie w życiu, potrafię też być bardzo kreatywna, uprawiam działalność artystyczną, mam kilka osiągnięć(ostatnio nawet na łamach międzynarodowych).Mam wrażenie,że te wszystkie przyjaciółki, które dotąd miałam były fałszywe, nie rozumiem jednak czemu stale takie mi się trafiały?, dlaczego nie potrafię zbudować normalnych relacji?.Jedna z ostatnich moich bardzo dobrych znajomych-poznałam ją jakieś 3 lata temu, sama nazwała mnie przyjaciółką, chociaż prosiłam ją o to,żeby tego nie robiła, bo zawsze wtedy, kiedy nazwę jakąś relację przyjaźnią..zaczyna się chrzanić.Wprowadziła się do mojego bloku i mając dziecko w podobnym wieku do mojego zaczęły się spotkania w piaskownicy, potem przychodziła do mnie stale, ja do niej.Dzieliło nas tylko jedno piętro.Z racji,że miała problemy finansowe często jej pomagałam pogodzić to wszystko,ale ona coraz bardziej zaczęła zazdrościć mi,że sobie radzę,że stać mnie na to i owo,a ją nie...ona niestety nie bardzo garnęła się do pracy, nawet miałam dla niej ofertę pracy u mojej siostry w firmie,ale ona coś nie bardzo chciała..a bo to za daleko, bo za dużo godzin..różne powody były.Pożyczała ode mnie często pieniądze..w pewnym momencie ta znajomość przerodziła się praktycznie jedynie w pożyczanie jej pieniędzy, dzwoniła tylko jak coś potrzebowała..a do naszej wspólnej koleżanki z bloku powiedziała,że mnie stać na wszystko(chociaż to nie jest prawdą),że ja mogę sobie iść do manikurzystki(faktycznie chodzę raz w miesiącu,ale po sklepach nie latam i nie jestem rozrzutna).Powiedziała też,że nie chce się zbytnio ze mną spotykać, bo ja stale gadam o dzieciach, o ich zdrowiu..itd...cdn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalinka, Witaj na forum!

 

Niestety jest tak, że dzieci rodziców/rodzica alkoholików w przyszłości borykają się z różnymi trudnościami.

Całe życie zamiast czuć się dziećmi, zaczęły zbyt szybko dorastać w takich warunkach.

Matka zrobiła wielki błąd, że całe życie wybielała ojca-alkoholika. Jest osobą współuzależnioną i powinna się leczyć.

Ty i siostra też, z uwagi na ojca. Tak to wygląda w skrócie.

Fajnie byłoby, gdybyś znalazła sobie terapię pod kątem syndromu DDA. Zawsze łatwiej dociec źródła, przyczyny swoich trudności i zrozumieć skąd się wzięły. Z pewnością wzrośnie komfort Twojego życia, zrozumiesz pewne schematy, w jakich dorastałaś. Pijani rodzice/rodzic popełniają mnóstwo błędów wychowawczych...to zrozumiałe.

Psychoterapia w Twoim przypadku byłaby najrozsądniejszym rozwiązaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poradzisz nic na to, jakie postawy przyjmują matka i siostra, tym bardziej nie zmienisz starego pijaka. Natomiast w dziedzinie jakości swojego życia możesz bardzo dużo poradzić. Dystans, asertywność, odcięcie się i życie własnym życiem. Ot, co Ci jest potrzebne. Nic nie poradzisz. Jeśli oni kiedyś będą chcieli coś zmienić w swoim życiu, to ich praca. Ty za nikogo tego nie zrobisz, zmarnujesz tylko swój czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DDA to różni ludzie z różnymi doświadczeniami,wydaje mi się że ile jest osób z syndromem DDA, tyle jest charakterów, doświadczeń życiowych, różnych rodzin, różnych stopni dysfunkcji rodziny.U jednej osoby pije "tylko" ojciec,a u innych pije oboje rodziców.Są DDA, którzy widzieli jak ojciec pił,ale zawsze jak wypił, to spał i są tacy, którzy widzieli straszne, traumatyczne rzeczy.Są różni alkoholicy i różne osoby doświadczające ich picia.Są DDA na których cały czas oddziałuje rodzic alkoholik i tacy, którzy już tego nie doznają, bo np. takowy rodzic już nie żyje.

Ja osobiście nienawidzę alkoholu najbardziej na świecie, alkohol kojarzy mi się ze złem, z niepewnością,z powrotem do dzieciństwa, którego tak na prawdę nie miałam.Tego często nie rozumieją osoby, które nie doświadczyły alkoholizmu któregoś z rodziców, przykładowo podczas świąt rodzina ze strony męża namawia mnie do wypicia np. drinka, ja odmawiam, bo pomijając już przeszłość, zwyczajnie nie lubię smaku alkoholu i nie wypiłam w swoim życiu nawet jednego kieliszka wódki, chociaż nieprzychylni ludzie mówili kiedyś inaczej,że na pewno będę taka jak mój ojciec,że niczego zapewne nie osiągniemy ja i moja siostra.Mój mąż też nie rozumie tego dlaczego ja nie chcę wypić drinka i dlaczego nie chcę,żeby on wypił, uważa że przesadzam.Jednak mój mąż nie przeżył takiej gehenny jak ja i nie zrozumie tego zapewne nigdy.

Na temat DDA, jeśli się nim jest i jeśli się zna kogoś takiego, można o tym rozmawiać i rozmawiać, to jest niekończąca się opowieść.Ja sama na temat swojego dzieciństwa mogłabym zapewne napisał powieść 3 tomową i to by zapewne było jeszcze mało.U nas w Polsce alkoholizm jest zjawiskiem powszechnym, pije masa ludzi, wystarczy się rozejrzeć podczas zakupów.Ja osobiście codziennie widuję, podczas robienia zakupów w sklepie osiedlowym swoich sąsiadów, którym już nawet nie przeszkadza,że widzą ich ludzie z osiedla, jak stoją pod sklepem i spijają kolejne piwka.Alkoholizm jest wszechobecny i bardzo wiele rodzin jest tym problemem dotkniętych.Jak zawsze ludzie lubią schematy i ten schemat odczuwam też na własnej osobie, jako że jestem córką alkoholika, to długo czułam na sobie piętno, bo ludzie myślą schematycznie i sami sobie kreują rzeczywistość.Skoro ktoś jest alkoholikiem, to już w rozumieniu wielu ludzi jego rodzina jest zapewne taka sama, jak on, dzieci wyrosną na bandytów lub chociaż na osoby, które maja niski status społeczny..itd.

Ja osobiście mam straszną nienawiść do alkoholików krzywdzących w sposób dotkliwy swoje dzieci, uważam,że powinni ich zamykać do więzienia,ale nasze prawo jest strasznie opłakane w tym i nie tylko w tym zakresie.Prawo przyzwala krzywdzić dzieci, dopiero zabójstwo jest karane, a wszystko inne można jakoś wytłumaczyć i zawsze jakoś taki potwór może sobie robić co zechce,a bezsilność dziecka rodzi potężną nienawiść, jego siła umysłu i wewnętrzna walka jest w stanie góry przenosić.Ja wielokrotnie byłam tak zdeterminowana będąc dzieckiem,że robiłam rzeczy, z którymi mieliby problem nawet dorośli, szłam przed siebie jak przecinak, jak żelazny dzwon, w którego się wali młotem i on jeszcze bardziej wydaje z siebie dźwięk i bije na alarm, chociaż nie wszyscy ten dźwięk rozumieli.Dziecko nie jest w stanie zrozumieć wszystkich tych zawiłości, zależności, jakie dzieją się w dorosłym świecie dysfunkcyjnym.Zawiodłam się wiele razy na dorosłych, doświadczyłam kłamstw mi dostawałam wiele sprzecznych komunikatów od osób mi najbliższych!.Przykładowo działy się rzeczy straszne,a moja mama czy babcia mówiły,że nic się nie dzieje, nie można było mnie okłamać, bo widziałam na własne oczy,ale oni zaprzeczali,że to nieprawda,że jest dobrze, że tak musi być.Jeśli chcecie o tym porozmawiać, to piszcie.

Ja jestem dziś dorosłą i niezależną kobietą, mój ojciec żyje i stale oddziałuje na rodzinę w sposób negatywny.Wkurza mnie to strasznie,że nawet w dorosłym życiu muszę się borykać z różnymi dylematami, których nie jestem w stanie tu wszystkich opisać, bo czasu by zabrakło.Jedno jest pewne,że moje relacje z ludźmi są jak pisanie palcem po wodzie, dziś jest fajnie, mijają miesiące i się coś psuje.Zawsze jestem w kontaktach z przyjaznymi osobami bardzo oddana, może nawet za bardzo się angażuję i mam wrażenie,że ludzie to wykorzystują, czasem boję się,że mam na czole wypisane swoje słabe punkty,że ludzie czytają w moich myślach,że jestem gdzieś słaba,że można mnie jakoś wykorzystać i puścić kantem.Zawsze moja mama mnie krytykowała, o ojcu nie wspomnę, bo on jest dnem i nie biorę do siebie jego uwag i przekleństw, chociaż ciśnienie mi to podnosi.Ale najbardziej mnie boli,że moja mama zawsze wylewała na mnie szambo,a moja siostra była zawsze dla niej aniołkiem, bo przyjmowała jej kryteria, bo godziła się na to, co ona chciała uzyskać, bo była uległa.A ja zawsze byłam i jestem waleczna, wypominam, nie godzę się, nie pozwalam,ale i tak oni wszyscy go wytłumaczą, uratują i tak zawsze on będzie na wierzchu.Skończyłam studia polonistyczne na uniwersytecie z bardzo dobrymi wynikami, nawet miałam propozycję pisania doktoratu,ale chciałam już założyć rodzinę.Wiele już w życiu osiągnęłam, mam wspaniałą pasję, która jest także moją pracą, wyjeżdżam w bardzo ciekawe miejsca w związku z tą pasją, również za granicę.Ostatnio brałam nawet udział w mistrzostwach międzynarodowych właśnie we wspomnianej pasji i osiągnęłam bardzo dobry wynik.Moja mama jednak zawsze na mnie psioczyła, nawet gdybym była ze złota, to by we mnie widziała same wady.Zawsze mnie porównywała do mojej siostry,że ona jest taka dobra,a ja taka zła,że ona jest mądra i z nikim się nie zadaje(ona nie ma żądnych znajomych faktycznie),a ja jestem taka głupia i wszyscy mają mnie w d...,że mam głupich znajomych,że wszyscy są głupi na tym świecie, z wyjątkiem mojej mamy i tych, którzy robią tak jak ona chce.Po dziś dzień, pomimo,że mam już 33 lata, moja mama stale się mnie czepia i chce kontrolować oraz decydować.Ostatnio zmarła nasza sunia, która miała już 15 lat, bardzo ją kochałam razem z moją siostrą, to był nasz cudowny psiaczek.Na krótko przed jej śmiercią dowiedziałam się od mamy,że sunia ma rakową zmianę przy narządach rodnych i że jest to dość złośliwe.Nie zdążyłam się z nią pożegnać, bo akurat wyjechałam na 3 dni, w tym czasie sunia zmarła,a moja mama samopas, bez porozumienia ze mną i z moja siostrą, zaniosła sunię do weterynarza..mamy do niej o to żal,że nie zapytała nas o zdanie.Siostra ma dużą działkę z domkiem, tam chciała ją pochować, wszak to nasze zwierzątko kochane, a mama najzwyczajniej w świecie ją oddała po śmierci do weterynarza, nie zapytała nas o nic i jeszcze ukrywała przez jakiś tydzień jej śmierć, kłamiąc z żywe oczy...takich spraw jest multum..

 

 

Zawsze jestem w kontaktach z przyjaznymi osobami bardzo oddana, może nawet za bardzo się angażuję i mam wrażenie,że ludzie to wykorzystują, czasem boję się,że mam na czole wypisane swoje słabe punkty,że ludzie czytają w moich myślach,że jestem gdzieś słaba,że można mnie jakoś wykorzystać i puścić kantem.Zawsze moja mama mnie krytykowała, o ojcu nie wspomnę, bo on jest dnem i nie biorę do siebie jego uwag i przekleństw, chociaż ciśnienie mi to podnosi.Ale najbardziej mnie boli,że moja mama zawsze wylewała na mnie szambo,a moja siostra była zawsze dla niej aniołkiem, bo przyjmowała jej kryteria, bo godziła się na to, co ona chciała uzyskać, bo była uległa.A ja zawsze byłam i jestem waleczna, wypominam, nie godzę się, nie pozwalam,ale i tak oni wszyscy go wytłumaczą, uratują i tak zawsze on będzie na wierzchu.Skończyłam studia polonistyczne na uniwersytecie z bardzo dobrymi wynikami, nawet miałam propozycję pisania doktoratu,ale chciałam już założyć rodzinę.Wiele już w życiu osiągnęłam, mam wspaniałą pasję, która jest także moją pracą, wyjeżdżam w bardzo ciekawe miejsca w związku z tą pasją, również za granicę.Ostatnio brałam nawet udział w mistrzostwach międzynarodowych właśnie we wspomnianej pasji i osiągnęłam bardzo dobry wynik.Moja mama jednak zawsze na mnie psioczyła, nawet gdybym była ze złota, to by we mnie widziała same wady.Zawsze mnie porównywała do mojej siostry,że ona jest taka dobra,a ja taka zła,że ona jest mądra i z nikim się nie zadaje(ona nie ma żądnych znajomych faktycznie),a ja jestem taka głupia i wszyscy mają mnie w d...,że mam głupich znajomych,że wszyscy są głupi na tym świecie, z wyjątkiem mojej mamy i tych, którzy robią tak jak ona chce.Po dziś dzień, pomimo,że mam już 33 lata, moja mama stale się mnie czepia i chce kontrolować oraz decydować.Ostatnio zmarła nasza sunia, która miała już 15 lat, bardzo ją kochałam razem z moją siostrą, to był nasz cudowny psiaczek.Na krótko przed jej śmiercią dowiedziałam się od mamy,że sunia ma rakową zmianę przy narządach rodnych i że jest to dość złośliwe.Nie zdążyłam się z nią pożegnać, bo akurat wyjechałam na 3 dni, w tym czasie sunia zmarła,a moja mama samopas, bez porozumienia ze mną i z moja siostrą, zaniosła sunię do weterynarza..mamy do niej o to żal,że nie zapytała nas o zdanie.Siostra ma dużą działkę z domkiem, tam chciała ją pochować, wszak to nasze zwierzątko kochane, a mama najzwyczajniej w świecie ją oddała po śmierci do weterynarza, nie zapytała nas o nic i jeszcze ukrywała przez jakiś tydzień jej śmierć, kłamiąc z żywe oczy...takich spraw jest multum..Moja rodzina odebrała mi wiele, nawet odebrali mi moja pracę poniekąd w sposób dość perfidny,ale dla nich to nie było nic takiego.Tak w skrócie, to z racji mojej pasji i tego co lubię w życiu robić, wraz z siostrą otworzyłyśmy sklep dotyczący pewnej branży, konkretnie branży zoologicznej.Zawsze kochałam zwierzaki i pracowałam kiedyś już w tej dziedzinie, znałam się na tym i otworzyłyśmy coś swojego.Ja w tym miejscu pracowałam, ja wszystko od zera rozwinęłam, wszystkie marki wprowadziłam, jak urodziłam dziecko to nauczyłam wszystkiego moją mamę, która jak dotąd miała swój handel,ale w innej dziedzinie.Zatem mama pomagała w sklepie zoo i jako że mama i moja siostra są najlepszymi przyjaciółkami, siostra nawet na wakacje zabiera mamę,a mama za sobą ciągnie ojca,z którym jest różnie, to siostra zapisała wszystko na mamą.Dowiedziałam się o tym po ok. 3 miesiącach, nic mi nie powiedziały i dla nich nie było to nic takiego, bo branża zoologiczna to nie jest konik mojej siostry i ma to gdzieś, zaś mama się tego w jakimś tam zakresie nauczyła i wolała to, niż swoją obecną działalność.W swoim sklepiku z rajstopami mama postawiła ojca, który zniweczył całą naszą pracę, bo sklepik też my załatwiałyśmy mamie.Ojciec chlał,a jak nie chlał, to wiecznie mu coś przeszkadzało i pracował tak,że nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrudniłby go nigdzie w sklepiku, w którym kupują głównie kobiety.Dodatkowo ojciec zaczął się szarogęsić,że wszystko jest jego,a siostra stwierdziła,że mama nie ma już tego wieku co ja i że ojciec nie zarabia,a ona musi coś mieć.Na to ja stwierdziłam,że gdyby mieli nawet 20 działalności, to i tak mama nigdy nie będzie mieć, bo on wszystko przepije, wykradał niejednokrotnie pieniądze z kasy, szczycił się i rozdawał lumpom, chwalił się jaki to on jest macho.Zawiodłam się wówczas na siostrze, bo dopuściła ich do naszej ciężko wypracowanej posady, dała im to wszystko, jak twierdzi ze względu na mamę,ale on teraz d..miodem podciera,a mnie powie, jak ci się nie podoba, to wypie.....strasznie mnie to wszystko boli, nie mogę tego zrozumieć i przełknąć.A mama na to nic nie mówi, jedynie milczy, boi się go i zawsze robi tak jak on chce.Jego najdebilniejsze pomysły odbiera jak balsam dla duszy,a moje najmądrzejsze choćby słowa i podpowiedzi czy spostrzeżenia, odbiera jakbym była jej największym wrogiem.Wiem,jestem jej wyrzutem sumienia, zawsze jej przypominam o tym co robi źle,a moja siostra zawsze jest taka jak ona chce i tym się różnimy.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalinka, alkoholizm jest chorobą. Osoby , które wychowywały się w środowisku gdzie go nadużywano mają trudności w życiu , większe lub mniejsze, ale mają i to nie podlega dyskusji. Jest wiele badań na ten temat.

To, ze alkoholicy czy ludzi z syndromem DDA mają różne charaktery to zrozumiałe. Ludzie zdrowi też różnią się między sobą charakterami. Nie wiem co chciałaś przez to powiedzieć, może nie do końca zrozumiałam.

 

Napisałaś, że masz wrażenie, że ludzie Cię wykorzystują.

Asertywności też można się nauczyć, a to , że jesteś oddana w kontaktach z innymi to może powielenie schematu? Twoja matka też była oddana ojcu, który pił i go broniła. Ma syndrom ofiary.

Może Ty też?

 

Masz zamiar leczyć się z uwagi na trudności, które opisujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalinka, alkoholizm jest chorobą. Osoby , które wychowywały się w środowisku gdzie go nadużywano mają trudności w życiu , większe lub mniejsze, ale mają i to nie podlega dyskusji. Jest wiele badań na ten temat.

To, ze alkoholicy czy ludzi z syndromem DDA mają różne charaktery to zrozumiałe. Ludzie zdrowi też różnią się między sobą charakterami. Nie wiem co chciałaś przez to powiedzieć, może nie do końca zrozumiałam.

 

Napisałaś, że masz wrażenie, że ludzie Cię wykorzystują.

Asertywności też można się nauczyć, a to , że jesteś oddana w kontaktach z innymi to może powielenie schematu? Twoja matka też była oddana ojcu, który pił i go broniła. Ma syndrom ofiary.

Może Ty też?

 

Masz zamiar leczyć się z uwagi na trudności, które opisujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalinka, alkoholizm jest chorobą. Osoby , które wychowywały się w środowisku gdzie go nadużywano mają trudności w życiu , większe lub mniejsze, ale mają i to nie podlega dyskusji. Jest wiele badań na ten temat.

To, ze alkoholicy czy ludzi z syndromem DDA mają różne charaktery to zrozumiałe. Ludzie zdrowi też różnią się między sobą charakterami. Nie wiem co chciałaś przez to powiedzieć, może nie do końca zrozumiałam.

 

Napisałaś, że masz wrażenie, że ludzie Cię wykorzystują.

Asertywności też można się nauczyć, a to , że jesteś oddana w kontaktach z innymi to może powielenie schematu? Twoja matka też była oddana ojcu, który pił i go broniła. Ma syndrom ofiary.

Może Ty też?

 

Masz zamiar leczyć się z uwagi na trudności, które opisujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem gdzie bym się miała ewentualnie leczyć, nie mówię nigdy nie.Jestem w życiu bardzo otwarta i mam taka postawę,że nic już nie jest mnie w stanie zdziwić.Ale jestem też bardzo nieufna, nie ufam lekarzom, terapeutom też.Znam przypadek,że terapeuta, bardzo znany i uznany w tym środowisku wykorzystał swoją pacjentkę.Oczywiście jest to przypadek skrajny,a ja sama nie poszłabym do mężczyzny,żeby opowiadać mu prosto w oczy o swoim życiu, jedynie do kobiety, tak już mam.

 

-- 14 lut 2013, 18:15 --

 

Czy ktoś tu urzęduje?.

Mam pytanie, czy osoba współuzależniona, mam na myśli moja mamę, powinna też nie mieć wsparcia?.Chciałabym jakoś pomóc mojej mamie, jest bardzo dotknięta alkoholizmem ojca, czy da radę taką osobę jakoś nakłonić do tego,alby się leczyła?.Całe życie mojej mamy to ojciec, od niego wszystko jest uzależnione, mama robi wszystko co on chce,a on to bardzo wykorzystuje.Mama jest wręcz zakładnikiem w jego piciu, mama nigdy się nie relaksuje, cały czas jest jak na bombie, spięta i zestresowana, on steruje całym jej życiem,a to się przekłada na mnie i na moją siostrę.Ktoś potrafi pomóc, coś doradzić?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem gdzie bym się miała ewentualnie leczyć, nie mówię nigdy nie.Jestem w życiu bardzo otwarta i mam taka postawę,że nic już nie jest mnie w stanie zdziwić.Ale jestem też bardzo nieufna, nie ufam lekarzom, terapeutom też.Znam przypadek,że terapeuta, bardzo znany i uznany w tym środowisku wykorzystał swoją pacjentkę.Oczywiście jest to przypadek skrajny,a ja sama nie poszłabym do mężczyzny,żeby opowiadać mu prosto w oczy o swoim życiu, jedynie do kobiety, tak już mam.

 

-- 14 lut 2013, 18:15 --

 

Czy ktoś tu urzęduje?.

Mam pytanie, czy osoba współuzależniona, mam na myśli moja mamę, powinna też nie mieć wsparcia?.Chciałabym jakoś pomóc mojej mamie, jest bardzo dotknięta alkoholizmem ojca, czy da radę taką osobę jakoś nakłonić do tego,alby się leczyła?.Całe życie mojej mamy to ojciec, od niego wszystko jest uzależnione, mama robi wszystko co on chce,a on to bardzo wykorzystuje.Mama jest wręcz zakładnikiem w jego piciu, mama nigdy się nie relaksuje, cały czas jest jak na bombie, spięta i zestresowana, on steruje całym jej życiem,a to się przekłada na mnie i na moją siostrę.Ktoś potrafi pomóc, coś doradzić?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem gdzie bym się miała ewentualnie leczyć, nie mówię nigdy nie.Jestem w życiu bardzo otwarta i mam taka postawę,że nic już nie jest mnie w stanie zdziwić.Ale jestem też bardzo nieufna, nie ufam lekarzom, terapeutom też.Znam przypadek,że terapeuta, bardzo znany i uznany w tym środowisku wykorzystał swoją pacjentkę.Oczywiście jest to przypadek skrajny,a ja sama nie poszłabym do mężczyzny,żeby opowiadać mu prosto w oczy o swoim życiu, jedynie do kobiety, tak już mam.

 

-- 14 lut 2013, 18:15 --

 

Czy ktoś tu urzęduje?.

Mam pytanie, czy osoba współuzależniona, mam na myśli moja mamę, powinna też nie mieć wsparcia?.Chciałabym jakoś pomóc mojej mamie, jest bardzo dotknięta alkoholizmem ojca, czy da radę taką osobę jakoś nakłonić do tego,alby się leczyła?.Całe życie mojej mamy to ojciec, od niego wszystko jest uzależnione, mama robi wszystko co on chce,a on to bardzo wykorzystuje.Mama jest wręcz zakładnikiem w jego piciu, mama nigdy się nie relaksuje, cały czas jest jak na bombie, spięta i zestresowana, on steruje całym jej życiem,a to się przekłada na mnie i na moją siostrę.Ktoś potrafi pomóc, coś doradzić?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja próbowałam moją mamę namówić na terapię. Ale powiedziała, że ona nie ma żadnego problemu i na żadną terapię nie będzie chodzić. Nie wierzy, jak to powiedział w psychologów.

Moim zdaniem ewidentnie ma problem, myślę, że ma depresję. I myślę, że tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że ma problem tylko nie chce się do tego przyznać sama przed sobą.

Ja odpuściłam. Nie zmuszę jej do terapii, a skoro sama nie chce zmienić swojego życia to ja na to nic nie poradzę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja próbowałam moją mamę namówić na terapię. Ale powiedziała, że ona nie ma żadnego problemu i na żadną terapię nie będzie chodzić. Nie wierzy, jak to powiedział w psychologów.

Moim zdaniem ewidentnie ma problem, myślę, że ma depresję. I myślę, że tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że ma problem tylko nie chce się do tego przyznać sama przed sobą.

Ja odpuściłam. Nie zmuszę jej do terapii, a skoro sama nie chce zmienić swojego życia to ja na to nic nie poradzę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja próbowałam moją mamę namówić na terapię. Ale powiedziała, że ona nie ma żadnego problemu i na żadną terapię nie będzie chodzić. Nie wierzy, jak to powiedział w psychologów.

Moim zdaniem ewidentnie ma problem, myślę, że ma depresję. I myślę, że tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że ma problem tylko nie chce się do tego przyznać sama przed sobą.

Ja odpuściłam. Nie zmuszę jej do terapii, a skoro sama nie chce zmienić swojego życia to ja na to nic nie poradzę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ja to wszystko wiem..to oczywiste,że osoba współuzależniona powinna chodzić na terapię i że się wyprze wszystkiego i trwa w swoich błędnych przekonaniach i że leczyć się nie chce.Nie zrozumiałyście mnie, chodziło mi o coś innego.Pytałam czy takiej osobie, właśnie współuzależnionej powinno się też w jakiś sposób pokazać dno,żeby mogła się od niego odbić, chodziło mi tu o zerwanie relacji, zrobienie jakiegoś kroku,żeby pobudzić taką osobę do działania i przemyśleń, do zmiany obecnej sytuacji.

 

-- 15 lut 2013, 23:02 --

 

A tak przy okazji, to dziś po pracy podjechałam do mamy po dziecko, była tam też siostra i nasi mężowie, bo siostra też odbiera swoje dzieci od mamy.Było oki, dopóki nie zaczęły się różne rozmowy o przeszłości.Z racji,że moja siostra dopuściła ojca do pracy w naszej firmie, to widzę się z nim jak jestem w pracy, on sklepik mamy już zniweczył, będzie trzeba to zamknąć, bo nie przynosi dochodów.Tak jak pisałam wcześniej, siostra dał mamie sklepik zoo, w którym od początku pracowałam ja,a teraz ja na zmianę z mamą.Ojciec się do wszystkiego wtrąca.Nawet kilka minut przebywania w pracy z moim ojcem przyprawia mnie o dreszcze, nawet jego ton głosu mnie denerwuje, jest bardzo wulgarny,agresywny, przeklina, dla mnie on jest dnem.

Dziś jak odbierałam dziecko, to przysiadłam na chwilkę, akurat cała rodzinka była.Od słowa do słowa, bo dziś w pracy ojciec coś dymił i wszystko mu przeszkadzało, to coś tam o nim powiedziałam,że się źle zachowuje.A on na to,że ja chrząkam i mam tiki nerwowe jak nienormalna..itd..Powiedziałam mu,że to,że chrząkam, to jest tylko jego zasługa i że zawsze unikam z nim rozmów, bo nigdy mu tego nie wybaczę co mi zrobił,że wszystkich dookoła obgaduje, na wszystkich wyzywa i rzuca mięsem,a na siebie nie spojrzy.On mi na to powiedział,oczywiście przy stosie bluzg,że on mnie wychował i dzięki niemu mam studia.Uśmiałam się...bo jeśli już to wychowała mnie mama, on ciągle chlał.Powiedziałam mu,że on nigdy nie dorósł do bysia ojcem i nigdy nie powinien mieć dzieci.Wściekł się strasznie i coś zaczął się drzeć,że ja jestem głupia,zaczął się ze mnie wyśmiewać, powiedział że ma to wszystko w d...,że nie zależy mu na tym co ja myślę, zaczął na mnie wyzywać,mówić że jeszcze nie wiem co to jest zaznać złego..itd.

Mama na to już cała w stresie, uruchomiła szantaż emocjonalny, bo ona nawet jeśli by się miała mnie wyrzec i mojego dziecka, to będzie stała murem przy ojcu, nawet podpisze wyrok na siebie, byleby jego ocalić.Powiedziała do mnie"że ja nie mogę z nim pracować", to standardowy jej szantaż i zawsze jak jest jakieś nieporozumienie moje z nim, to mama tak się zachowuje, czyli szantarzuje,że mnie pozbawi pracy.A ten nierób i pijak moją ciężką pracę niweczy, jest panem wszystkiego, mama mu wszystko da i zapewni,a ja mam być cicho sza!!, bo nie będę pracować..za to mam też ogromny żal do mojej siostry,że dała im wszystko, co ja ciężką praca zbudowałam.A więc ubrałam się, ubrałam dziecko i wyszliśmy.Po jakimś czasie dzwonię do siostry,żeby o tym porozmawiać,a siostra mi na to,żebym już przestała,że dzieci gorzej miały, gwałcone były...dokładnie tak samo mówi jak moja mama.Czyli umniejsza winę ojca.Siostra powiedziała mi jeszcze,żebym się nie kłóciła, bo ona nie chce denerwować mamy, bo mama jej dzieci pilnuje i pomaga jej,że mama jest dobrą babcią,a on jest dobrym dziadkiem...szok.A w wakacje jak rzygał u niej w samochodzie, jak nad morze jechali to mówiła co innego,ale szybko jej przeszło.Oni wszyscy są jak sieć, ścisłych zależności, działają jak sekta, tak że jesteś w stanie poddać w wątpliwość zdroworozsądkowe myślenie i zaczynasz się zastanawiać co w Tobie jest złego? i że może oni mają rację?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ja to wszystko wiem..to oczywiste,że osoba współuzależniona powinna chodzić na terapię i że się wyprze wszystkiego i trwa w swoich błędnych przekonaniach i że leczyć się nie chce.Nie zrozumiałyście mnie, chodziło mi o coś innego.Pytałam czy takiej osobie, właśnie współuzależnionej powinno się też w jakiś sposób pokazać dno,żeby mogła się od niego odbić, chodziło mi tu o zerwanie relacji, zrobienie jakiegoś kroku,żeby pobudzić taką osobę do działania i przemyśleń, do zmiany obecnej sytuacji.

 

-- 15 lut 2013, 23:02 --

 

A tak przy okazji, to dziś po pracy podjechałam do mamy po dziecko, była tam też siostra i nasi mężowie, bo siostra też odbiera swoje dzieci od mamy.Było oki, dopóki nie zaczęły się różne rozmowy o przeszłości.Z racji,że moja siostra dopuściła ojca do pracy w naszej firmie, to widzę się z nim jak jestem w pracy, on sklepik mamy już zniweczył, będzie trzeba to zamknąć, bo nie przynosi dochodów.Tak jak pisałam wcześniej, siostra dał mamie sklepik zoo, w którym od początku pracowałam ja,a teraz ja na zmianę z mamą.Ojciec się do wszystkiego wtrąca.Nawet kilka minut przebywania w pracy z moim ojcem przyprawia mnie o dreszcze, nawet jego ton głosu mnie denerwuje, jest bardzo wulgarny,agresywny, przeklina, dla mnie on jest dnem.

Dziś jak odbierałam dziecko, to przysiadłam na chwilkę, akurat cała rodzinka była.Od słowa do słowa, bo dziś w pracy ojciec coś dymił i wszystko mu przeszkadzało, to coś tam o nim powiedziałam,że się źle zachowuje.A on na to,że ja chrząkam i mam tiki nerwowe jak nienormalna..itd..Powiedziałam mu,że to,że chrząkam, to jest tylko jego zasługa i że zawsze unikam z nim rozmów, bo nigdy mu tego nie wybaczę co mi zrobił,że wszystkich dookoła obgaduje, na wszystkich wyzywa i rzuca mięsem,a na siebie nie spojrzy.On mi na to powiedział,oczywiście przy stosie bluzg,że on mnie wychował i dzięki niemu mam studia.Uśmiałam się...bo jeśli już to wychowała mnie mama, on ciągle chlał.Powiedziałam mu,że on nigdy nie dorósł do bysia ojcem i nigdy nie powinien mieć dzieci.Wściekł się strasznie i coś zaczął się drzeć,że ja jestem głupia,zaczął się ze mnie wyśmiewać, powiedział że ma to wszystko w d...,że nie zależy mu na tym co ja myślę, zaczął na mnie wyzywać,mówić że jeszcze nie wiem co to jest zaznać złego..itd.

Mama na to już cała w stresie, uruchomiła szantaż emocjonalny, bo ona nawet jeśli by się miała mnie wyrzec i mojego dziecka, to będzie stała murem przy ojcu, nawet podpisze wyrok na siebie, byleby jego ocalić.Powiedziała do mnie"że ja nie mogę z nim pracować", to standardowy jej szantaż i zawsze jak jest jakieś nieporozumienie moje z nim, to mama tak się zachowuje, czyli szantarzuje,że mnie pozbawi pracy.A ten nierób i pijak moją ciężką pracę niweczy, jest panem wszystkiego, mama mu wszystko da i zapewni,a ja mam być cicho sza!!, bo nie będę pracować..za to mam też ogromny żal do mojej siostry,że dała im wszystko, co ja ciężką praca zbudowałam.A więc ubrałam się, ubrałam dziecko i wyszliśmy.Po jakimś czasie dzwonię do siostry,żeby o tym porozmawiać,a siostra mi na to,żebym już przestała,że dzieci gorzej miały, gwałcone były...dokładnie tak samo mówi jak moja mama.Czyli umniejsza winę ojca.Siostra powiedziała mi jeszcze,żebym się nie kłóciła, bo ona nie chce denerwować mamy, bo mama jej dzieci pilnuje i pomaga jej,że mama jest dobrą babcią,a on jest dobrym dziadkiem...szok.A w wakacje jak rzygał u niej w samochodzie, jak nad morze jechali to mówiła co innego,ale szybko jej przeszło.Oni wszyscy są jak sieć, ścisłych zależności, działają jak sekta, tak że jesteś w stanie poddać w wątpliwość zdroworozsądkowe myślenie i zaczynasz się zastanawiać co w Tobie jest złego? i że może oni mają rację?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ja to wszystko wiem..to oczywiste,że osoba współuzależniona powinna chodzić na terapię i że się wyprze wszystkiego i trwa w swoich błędnych przekonaniach i że leczyć się nie chce.Nie zrozumiałyście mnie, chodziło mi o coś innego.Pytałam czy takiej osobie, właśnie współuzależnionej powinno się też w jakiś sposób pokazać dno,żeby mogła się od niego odbić, chodziło mi tu o zerwanie relacji, zrobienie jakiegoś kroku,żeby pobudzić taką osobę do działania i przemyśleń, do zmiany obecnej sytuacji.

 

-- 15 lut 2013, 23:02 --

 

A tak przy okazji, to dziś po pracy podjechałam do mamy po dziecko, była tam też siostra i nasi mężowie, bo siostra też odbiera swoje dzieci od mamy.Było oki, dopóki nie zaczęły się różne rozmowy o przeszłości.Z racji,że moja siostra dopuściła ojca do pracy w naszej firmie, to widzę się z nim jak jestem w pracy, on sklepik mamy już zniweczył, będzie trzeba to zamknąć, bo nie przynosi dochodów.Tak jak pisałam wcześniej, siostra dał mamie sklepik zoo, w którym od początku pracowałam ja,a teraz ja na zmianę z mamą.Ojciec się do wszystkiego wtrąca.Nawet kilka minut przebywania w pracy z moim ojcem przyprawia mnie o dreszcze, nawet jego ton głosu mnie denerwuje, jest bardzo wulgarny,agresywny, przeklina, dla mnie on jest dnem.

Dziś jak odbierałam dziecko, to przysiadłam na chwilkę, akurat cała rodzinka była.Od słowa do słowa, bo dziś w pracy ojciec coś dymił i wszystko mu przeszkadzało, to coś tam o nim powiedziałam,że się źle zachowuje.A on na to,że ja chrząkam i mam tiki nerwowe jak nienormalna..itd..Powiedziałam mu,że to,że chrząkam, to jest tylko jego zasługa i że zawsze unikam z nim rozmów, bo nigdy mu tego nie wybaczę co mi zrobił,że wszystkich dookoła obgaduje, na wszystkich wyzywa i rzuca mięsem,a na siebie nie spojrzy.On mi na to powiedział,oczywiście przy stosie bluzg,że on mnie wychował i dzięki niemu mam studia.Uśmiałam się...bo jeśli już to wychowała mnie mama, on ciągle chlał.Powiedziałam mu,że on nigdy nie dorósł do bysia ojcem i nigdy nie powinien mieć dzieci.Wściekł się strasznie i coś zaczął się drzeć,że ja jestem głupia,zaczął się ze mnie wyśmiewać, powiedział że ma to wszystko w d...,że nie zależy mu na tym co ja myślę, zaczął na mnie wyzywać,mówić że jeszcze nie wiem co to jest zaznać złego..itd.

Mama na to już cała w stresie, uruchomiła szantaż emocjonalny, bo ona nawet jeśli by się miała mnie wyrzec i mojego dziecka, to będzie stała murem przy ojcu, nawet podpisze wyrok na siebie, byleby jego ocalić.Powiedziała do mnie"że ja nie mogę z nim pracować", to standardowy jej szantaż i zawsze jak jest jakieś nieporozumienie moje z nim, to mama tak się zachowuje, czyli szantarzuje,że mnie pozbawi pracy.A ten nierób i pijak moją ciężką pracę niweczy, jest panem wszystkiego, mama mu wszystko da i zapewni,a ja mam być cicho sza!!, bo nie będę pracować..za to mam też ogromny żal do mojej siostry,że dała im wszystko, co ja ciężką praca zbudowałam.A więc ubrałam się, ubrałam dziecko i wyszliśmy.Po jakimś czasie dzwonię do siostry,żeby o tym porozmawiać,a siostra mi na to,żebym już przestała,że dzieci gorzej miały, gwałcone były...dokładnie tak samo mówi jak moja mama.Czyli umniejsza winę ojca.Siostra powiedziała mi jeszcze,żebym się nie kłóciła, bo ona nie chce denerwować mamy, bo mama jej dzieci pilnuje i pomaga jej,że mama jest dobrą babcią,a on jest dobrym dziadkiem...szok.A w wakacje jak rzygał u niej w samochodzie, jak nad morze jechali to mówiła co innego,ale szybko jej przeszło.Oni wszyscy są jak sieć, ścisłych zależności, działają jak sekta, tak że jesteś w stanie poddać w wątpliwość zdroworozsądkowe myślenie i zaczynasz się zastanawiać co w Tobie jest złego? i że może oni mają rację?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odetnij się najlepiej od tak toksycznej rodziny. Na terapii nauczyłabyś się dystansu do Nich, a zadbała o siebie i swoje potrzeby.

Ojciec nie stanowi problemu, nienawidzę go i patrzeć na niego nie mogę.Ale co do mamy i siostry..to nie jest już takie proste, bo niestety nawet pomimo wielu negatywnych emocji to jest jednak moja rodzina.Nie odzywałam się z mamą kiedyś 4 miesiące i bardzo przez ten czas cierpiałam.Dodatkowo pracuję z mamą, musiałabym zrezygnować z pracy,a mam małe dziecko.Zostałabym sama jak palec, bo nie mam innej rodziny z którą utrzymuję jakiś kontakt.Dodatkowo mój mąż pracuje u siostry i szwagra, bo mają sporą firmę.To jest jak konflikt tragiczny, co by się nie zrobiło, to będzie źle.Oprócz tego moje dziecko ma 4 latka i potrzebuje rodziny, jest bardzo zżyte z dziećmi mojej siostry.Gdybym się od nich odcięła, jednocześnie musiałabym zrezygnować z pracy i byłabym uwięziona w domu, bo moje dziecko bardzo często choruje.A na teściów nie mam co liczyć, praktycznie zerowy kontakt, niestety teściowie też nie trafili mi się ze złota, nie są alkoholikami,ale to ludzie, którzy myślą tylko o sobie, urodziła im się córka, kiedy mój mąż miał 18 lat i teraz interesuje ich głównie córka.Nie udzielają się wcale jako dziadkowie,ale to już jest odrębny temat.Nie wiem co mam zrobić?, ta cała sytuacja z moją rodziną siedzi we mnie od lat jak kolec, bo ojca nienawidzę, mamę i siostrę kocham, dzieciaki mojej siostry(trójka dzieci) są dla mnie bardzo ważne i też strasznie je kocham i nie jest to wszystko takie proste.Z drugiej strony taki układ jak teraz też mnie wyniszcza i nie mogę pogodzić się z całym tym systemem zaprzeczeń, umniejszeń winy ojca, ciągłych gierek, obraźliwych wyzwisk, porównywania mnie do siostry przez mamę i nie mogę znieść bycia czarną owcą, jako że inni zachowują się"normalnie",a ja według nich szukam dziury w całym,a takie miałam wspaniałe dzieciństwo, przecież inne dzieci miały gorzej i były gwałcone....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odetnij się najlepiej od tak toksycznej rodziny. Na terapii nauczyłabyś się dystansu do Nich, a zadbała o siebie i swoje potrzeby.

Ojciec nie stanowi problemu, nienawidzę go i patrzeć na niego nie mogę.Ale co do mamy i siostry..to nie jest już takie proste, bo niestety nawet pomimo wielu negatywnych emocji to jest jednak moja rodzina.Nie odzywałam się z mamą kiedyś 4 miesiące i bardzo przez ten czas cierpiałam.Dodatkowo pracuję z mamą, musiałabym zrezygnować z pracy,a mam małe dziecko.Zostałabym sama jak palec, bo nie mam innej rodziny z którą utrzymuję jakiś kontakt.Dodatkowo mój mąż pracuje u siostry i szwagra, bo mają sporą firmę.To jest jak konflikt tragiczny, co by się nie zrobiło, to będzie źle.Oprócz tego moje dziecko ma 4 latka i potrzebuje rodziny, jest bardzo zżyte z dziećmi mojej siostry.Gdybym się od nich odcięła, jednocześnie musiałabym zrezygnować z pracy i byłabym uwięziona w domu, bo moje dziecko bardzo często choruje.A na teściów nie mam co liczyć, praktycznie zerowy kontakt, niestety teściowie też nie trafili mi się ze złota, nie są alkoholikami,ale to ludzie, którzy myślą tylko o sobie, urodziła im się córka, kiedy mój mąż miał 18 lat i teraz interesuje ich głównie córka.Nie udzielają się wcale jako dziadkowie,ale to już jest odrębny temat.Nie wiem co mam zrobić?, ta cała sytuacja z moją rodziną siedzi we mnie od lat jak kolec, bo ojca nienawidzę, mamę i siostrę kocham, dzieciaki mojej siostry(trójka dzieci) są dla mnie bardzo ważne i też strasznie je kocham i nie jest to wszystko takie proste.Z drugiej strony taki układ jak teraz też mnie wyniszcza i nie mogę pogodzić się z całym tym systemem zaprzeczeń, umniejszeń winy ojca, ciągłych gierek, obraźliwych wyzwisk, porównywania mnie do siostry przez mamę i nie mogę znieść bycia czarną owcą, jako że inni zachowują się"normalnie",a ja według nich szukam dziury w całym,a takie miałam wspaniałe dzieciństwo, przecież inne dzieci miały gorzej i były gwałcone....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odetnij się najlepiej od tak toksycznej rodziny. Na terapii nauczyłabyś się dystansu do Nich, a zadbała o siebie i swoje potrzeby.

Ojciec nie stanowi problemu, nienawidzę go i patrzeć na niego nie mogę.Ale co do mamy i siostry..to nie jest już takie proste, bo niestety nawet pomimo wielu negatywnych emocji to jest jednak moja rodzina.Nie odzywałam się z mamą kiedyś 4 miesiące i bardzo przez ten czas cierpiałam.Dodatkowo pracuję z mamą, musiałabym zrezygnować z pracy,a mam małe dziecko.Zostałabym sama jak palec, bo nie mam innej rodziny z którą utrzymuję jakiś kontakt.Dodatkowo mój mąż pracuje u siostry i szwagra, bo mają sporą firmę.To jest jak konflikt tragiczny, co by się nie zrobiło, to będzie źle.Oprócz tego moje dziecko ma 4 latka i potrzebuje rodziny, jest bardzo zżyte z dziećmi mojej siostry.Gdybym się od nich odcięła, jednocześnie musiałabym zrezygnować z pracy i byłabym uwięziona w domu, bo moje dziecko bardzo często choruje.A na teściów nie mam co liczyć, praktycznie zerowy kontakt, niestety teściowie też nie trafili mi się ze złota, nie są alkoholikami,ale to ludzie, którzy myślą tylko o sobie, urodziła im się córka, kiedy mój mąż miał 18 lat i teraz interesuje ich głównie córka.Nie udzielają się wcale jako dziadkowie,ale to już jest odrębny temat.Nie wiem co mam zrobić?, ta cała sytuacja z moją rodziną siedzi we mnie od lat jak kolec, bo ojca nienawidzę, mamę i siostrę kocham, dzieciaki mojej siostry(trójka dzieci) są dla mnie bardzo ważne i też strasznie je kocham i nie jest to wszystko takie proste.Z drugiej strony taki układ jak teraz też mnie wyniszcza i nie mogę pogodzić się z całym tym systemem zaprzeczeń, umniejszeń winy ojca, ciągłych gierek, obraźliwych wyzwisk, porównywania mnie do siostry przez mamę i nie mogę znieść bycia czarną owcą, jako że inni zachowują się"normalnie",a ja według nich szukam dziury w całym,a takie miałam wspaniałe dzieciństwo, przecież inne dzieci miały gorzej i były gwałcone....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×