Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze małe i wielkie sukcesy !! :)


Aga1

Rekomendowane odpowiedzi

Dominika ja wiem ze jest cięzko tylko ze potem moze byc lzej. Ja kilka lat temu nie przypadkiem znalazłam się na tym forum. Tez było mi zle, balam sie wyjsc z domu, nie miałam sie komu wygadać jak mi jest żle . Jezeli chcesz to poczytaj moje posty jak szlam krok po kroku. Siasia napewno gdyby nie było tak trudno - nie było by tego forum . Obserwuje przez te kolejne lata jak ludzie tu wchodzą .Potem wczesniej czy pozniej odchodzą bo wyszli na prostą. Potem przychodza nowi z podobnymi problemami. Wazne ze nikt tu nie jest sam , ze jest wsparcie. Mi bardzo wsparcie osob ktore wtedy były tu na forum bardzo pomogło. Powtarzam raz jeszcze jestescie mlodzi , macie o co walczyć. Nie straćcie swego zycia przez nerwicę. Nerwica zabrała mi kilkanascie najlepszych lat. Zupelnie inaczej potoczyło by sie moje zycie gdyby ktos mogł mi wtedy pomóc. Teraz nareszcie moge zyc normalnie ale niestety jest juz za pozno aby zmienic bieg mojego zycia. Sa inne wazniejsze sprawy . Co jakis czas wchodze na forum czytam posty. Czasem pisze. Chce dodac wszystkim odwagi w tej walce i pokazać ze walkę mozna wygrać. Trzymam kciuki za wszystkich i serdecznie pozdrawiam. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga1, dobrze wiedzieć że są osoby które dały radę :) ja walczę teraz, ale powoli, czasami wątpie w to wszystko ale staram się nie poddawać..

dziś zostałam 2h sama w domu, powoli ten lęk przed zostawaniem samą się zaciera, wczoraj byliśmy w parku, nie leżę już całymi dniami w łóżku, jest o niebo lepiej niż chociażby 2 tyg temu ale do wyzdrowienia to mi daleko i ktoś jak to czyta może sobie pomyśleć że nic się nie zmieniło, ale tak naprawdę postęp jest..tylko że byłam już w takim stanie że na razie muszę przełamywać rzeczy, które nawet niektórym stąd mogą się wydawać dziwne jak pójście do parku czy właśnie zostanie samą..no ale co mam zrobić..powoli do przodu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siasia ja tez robiłam krok po kroczku. Wyjscie poza fortke mojego domu było nie do pomyslenia. Mowiłam sobie ze dzis musze dojsc do drugiej posesji, nastepnego dnia do następnej. Czasem biegiem wracałam do domu ale udało sie . Trzymam mocno kciuki zobaczysz dasz rade. Napewno wakacje 2012 beda lepsze niz te ktore mineły. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siasia, ja też dziś mam jakiś leniwy, aczkolwiek byłam na dwóch spacerach - jeden z chłopakiem, drugi sama i 2h sama w domu więc nie tak źle ;) ale dziś jakoś gorzej się czuję i nic mi się nie chce..

 

Aga1, ja dokładnie tak samo zaczynam..jutro chłopak chciał mnie zostawić na 6h już ale to za dużo, i tak 3h mi się wydaje długo i się obawiam..ale może jakoś to będzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga1, robię podobnie - jednego dnia spacer 30 min, następnego trochę dłuzej i dalej. Ile wytrzymam, tyle idę. I jak długo zajęło Ci "ogarnięcie" całego lęku w ten sposób??

 

dominika92, cieszę się, że robisz postępy :) mi się w ogóle nic dzis nie chce, poza tym nie lubię niedziel. I zaczęłam szukać pracy, hmm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

30 czerwca 2006r. - zwrociłam uwage na date - moj post jako rozpoczęcie tematu -nasze male i wielkie sukcesy-. Leczenie rozpoczełam na przełomie lutego i marca .Nie pamiętam dokładnie. Musze poszperać na forum i sprawdzic jak zaczelam tu swoja przygode. Siasia pytasz mnie kiedy zaczeła sie moja poprawa. Masz juz gotową odpowiedz. Pamietam jak pani psychiatra powiedziała - na psychologa przyjdzie czas jak juz będe mogła jezdzic autobusem i się usamodzielnie. Smiać mi sie chciało pomyslalam akurat ja sama i bus i moje usamodzielnienie się. Dla mnie to była bzdura. A jednak udało sie. Pozdrawiam serdecznie :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poszłam dziś sama do supermarketu :o:O a dodam że nie przekroczyłam progu tego miejsca od paru miesięcy :mrgreen: co prawda byłam tam może z 30 s bo zobaczyłam w ch...ludzi :P ale i tak to dla mnie ogromny sukces..a mało tego potem nie poszłam do domu tylko w drugą stronę do parku, usiadłam na ławce i powiedziałam sobie że wytrzymam 5 min, wyjęłam ipoda grałam w coś i wytrzymałam i wróciłam do domu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

Wpadłem się przywitać pod długim niepobycie. Nie wiem nawet, czy jest tu choć trochę osób, które mnie kojarzą ( oczywiście jest Shad :smile: ). W sumie przed chwilą uświadomiłem sobie swój sukces. Obecnie studiuję, czemu towarzyszą oczywiście zajęcia seminaryjne. Pamiętam jeszcze na studiach inżynierskich, jak paraliżował mnie strach przed wystąpieniem publicznym. Na prezentacji byłem w stanie tylko słowo w słowo czytać slajdy i notatki do nich dołączone. Byłem tak sparaliżowany, że nie potrafiłem myśleć. Nawet na przerwie między zajęciami, jeśli większa część grupy wykazała zainteresowanie tym, co powiedziałem, co skończyło się skupieniem wzroku kilku albo więcej osób na mnie, oblewał mnie zimny pot i już miałem zagwarantowane kiełbie we łbie (i nie wiedziałem nawet, co powiedzieć).

 

Jednak praktyka czyni mistrza. Postanowiłem całym swoim skupieniem przeciwstawiać się takim objawom. Emocje, jakie temu towarzyszyły można porównać do "emocjonalnego granatu" (nagły skok adrenaliny, ciśnienia, tętna, rozchodzące się po całym ciele - niczym fala uderzeniowa - dreszcze), którego wybuch starałem się tłumić w sobie zachowując trzeźwość myśli. Poziom emocji podobny zupełnie jak przy niebezpiecznej sytuacji na drodze, gdy liczą się ułamki sekundy i trzeba podjąć natychmiastowo racjonalną decyzję. Zachowałem opanowanie, mimo potężnego dyskomfortu z kamienną twarzą robiłem, co trzeba i jak trzeba. Doszło do tego, że z ludźmi rozmawiam praktycznie swobodnie, a mimo pewnego poziomu stresu przed ostatnim seminarium w ostatniej chwili wyluzowałem się do tego stopnia, że poprzedzającą seminarkę kumpla przeziewałem, zamiast trząść się z nerwów.

 

W sumie wpadłem, żeby podrzucić link do pewnego artykułu, który skojarzył mi się walką z takimi problemami: http://lifehacking.pl/2011/11/16/jak-praktykowac-wytrwalosc/

 

Nie poddawać się! Powodzenia wszystkim walczącym, z wytrwałością dacie radę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wróciłam po 4 miesiącach do pracy. jestem już drugi dzień, lęki się zredukowały i ani myślę o powrocie na L4. jest to dla mnie sukces, bo przez długi czas myśl o pracy przyprawiała mnie o mdłości i wpadałam w panikę. teraz się cieszę, że nie tkwię w domu 24/7 i się nie zadręczam. tak mi się jakoś zdaje, że w oddali coś jaśnieje....... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wróciłam po 4 miesiącach do pracy. jestem już drugi dzień, lęki się zredukowały i ani myślę o powrocie na L4. jest to dla mnie sukces, bo przez długi czas myśl o pracy przyprawiała mnie o mdłości i wpadałam w panikę. teraz się cieszę, że nie tkwię w domu 24/7 i się nie zadręczam. tak mi się jakoś zdaje, że w oddali coś jaśnieje....... :smile:

:brawo::brawo::brawo::brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no.. na święta trochę się pouświęcam. A swoją drogą to chce wrócić bo Boga i to jest jeden z moich głównych celów.

a co do wyjscia na miasto :uklon:

ale brzuch mnie bolaaaał. wszystko zaś na spokojnie a i dużo znajomych spotkałam. rano w autobusie z 6 osób do szkoły jechało a potem starsi ludzie co prawda, ale mi znajomi. no a kościół sam w sobie jest znajomy.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×