Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy psycholog może odmówić pomocy???


martinka34

Rekomendowane odpowiedzi

Proszę was o opinie. Zgłosiłam się do psychologa ponieważ od kilka lat jestem w toksycznym pełnym przemocy związku , którego nie potrafię zakończyć. Jestem DDD. Pani psycholog na pierwszym spotkaniu powiedziała że nie podejmie się terapii dopóki nie zakończę tego związku! Jestem w szoku! To nie pierwsza moja wizyta u psychologa w życiu, ale nikt nigdy nie odmówil mi pomocy.Przecież gdybym miała na tyle siły żeby przerwać ten związek nie szukałabym pomocy u psychoterapeuty, to jakiś absurd. Dodam że osoba do której się zgłosiłam jest również superwizorką,więc sądziłam,że to profesjonalista .Czy to etyczne? Nie dość, że cierpię psychicznie, liczę się z każdym wydanym groszem to jeszcze musiałam usłyszeć coś takiego zapłacić za to 80 zł i wrócić jeszcze bardziej zdołowana do domu w którym czeka na mnie kat!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok... uniosłam się niepotrzebnie.usłyszałam jeszcze że jestem zepsuta terapią w nurcie psychoanalitycznym na która kiedyś uczęszczałam , mimo że żadnego wywiadu ze mna nie zrobila szczegółowego , żeby uważac czy terapia mnie zepsuła czy nie. ona pracuje psychoterapią zintegrowaną tak ma przynajmniej napisane w folderze. Więc pozbycie się mnie miało być jej strategią? żałosne doprawdy ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martinka34, psycholog/psychoterapeuta może odmówić pomocy. Ja się spotkałam z taką sytuacją 2 razy. Raz z powodu tego, że nie zajmował się moim rodzajem zaburzeń i nie miał w tym doświadczenia a nie chciał pogorszyć sytuacji do czego przyznał się otwarcie, drugi raz z powodu braku czasu...chociaż wtedy odniosłam wrażenie, że to jest tylko wymówka.

W Twojej sytuacji nie rozumiem dlaczego odmówiła pomocy, ale widocznie jakiś motyw miała. A nie możesz znaleźć innego terapeuty, który ma doświadczenie w sprawach podobnych do Twojej?

 

EDIT: Może uznała, że dopóki tkwisz w tym związku terapia nic nie zdziała, bo będziesz wracać do toksycznego środowiska?! Nie wiem, takie moje przemyślenia luźne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę również, że psycholog mogła tak zrobić. Jeśli nie ma wolnego pola do tego, by pomóc Tobie to byłoby to tak jakbyś chciała jeździć samochodem bez kół. Też się z tym spotkałem, że trzeba najpierw wyjść z toksycznej sytuacji, by móc naprawdę sobie pomóc.Inaczej to raczej będzie trudne.

leaslie pisze:

"Może uznała, że dopóki tkwisz w tym związku terapia nic nie zdziała, bo będziesz wracać do toksycznego środowiska?! "

Chyba tak myślała. Tylko takie wyjaśnienie byłoby zrozumiałe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo te, które pracują w nurcie "zintegrowanym" czyli w mieszance kilku po trochu, są jakieś dziwne. Też się spotkałam z czymś takim, a krytykowanie psychodynamiki i jej pokrewnych było na porządku dziennym.

 

Jak sami o sobie mówią, że "potrafią z kilku swoich metod wybrać jedną tę właściwą i trafić nią w sedno, w czasie gdy ci w psychodynamicznej kręcą się tylko w kółko" tym bardziej nie powinni mieć większego problemu w pomocy osobie, która tkwi w toksycznym związku :roll:

 

-- 05 sty 2013, 19:00 --

 

I wogóle panoszą się, że one najbardziej potrafią pomóc a konsekwencji wychodzi z tego jedna wielka dupa. Wszystkiego po trochu i nic :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martinka34 mogła odmówić z wielu powodów. O kilku napisali poprzednicy, ja podam Ci pod rozwagę jeszcze jeden. Czasem jest tak, że aby coś ruszyło, lekarz lub terapeuta musi narzucić pacjentowi lub potencjalnemu pacjentowi tak zwaną strukturę. Kiedyś dla przykładu spotkałem się z takim patentem, że terapeuta nie podjął się terapii lub ją przerwał, dopóki pacjent się nie usamodzielni, tzn. nie znajdzie pracy i wówczas mógłby wrócić do terapii już płacąc za nią samemu. Może to się wydawać na pierwszy rzut oka nienormalne, ale to wszystko zależy od indywidualnego położenia pacjenta. Jeśli ktoś tkwi w toksycznym położeniu, to niekiedy takie postawienie sprawy może pomóc mu się otrząsnąć - niekoniecznie od razu doprowadza do przełomu, ale wymusza myślenie. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rainshadow, sporo racji w tym co piszesz i zgadzam sie z Toba tylko zalezy na kogo trafi. Jednostka slaba, wspoluzalezniona moze to odebrac jako nastepny kop od zycia i przestac szukac pomocy.

Generalnie nie znamy rozmowy jaka przeprowadzila autorka z terapeutka i w jakim kontekscie ta postawila taki warunek. Nie znamy tez jej sytuaci oprocz tegpo ze jest w toksycznym zwiazku ale toksycznym mozna byc na wiele sposobow. Mozemy wiec tu sobie gdybac nie znajac calej sytuacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983 na pierwszy rzut oka tak. Ale sytuacje, o których wspomina Autorka wątku, a w których znajduje się bardzo wiele osób, nie są łatwe, a bardzo trudne i niszczące. Ile jest takich związków przemocowych i sadystycznych, które trwają długie lata i na domiar złego pojawiają się jeszcze do tego dzieci? Wówczas ile osób z boku widzi nasuwające się samo rozwiązanie, którego osoba, o której mowa, nie potrafi przedsięwziąć. I jest impas, bo nie wiadomo, co zrobić, jak się odezwać, jak pomóc... Można rozpocząć terapię wspierającą, albo postawić sprawę tak, jak to zrobiła terapeutka w omawianym temacie - tak jak piszecie, zależy od osoby. Ważne jest to, że terapeuta musi być skuteczny, a nie ugłaskiwać każdą przykrą sytuację (chodzi mi o przeżywanie tego przez pacjenta). Niekiedy pomoc czy współczucie wyraża się poprzez niełatwe słowa i gesty, mogłem się o tym przekonać kiedyś na własne oczy. Wówczas to niektóre osoby będące ze mną na terapii bardzo przeżywały, jak to terapeuta mógł im powiedzieć coś takiego w takim momencie i dopiero po czasie były w stanie zauważyć sens i faktyczną pomoc. To dlatego te chwile i momenty są tak trudne, nie tylko dlatego, że przychodzimy z cierpieniem, ale też dlatego, że aby to cierpienie przezwyciężyć, często trzeba przejść chwile, kiedy boli jeszcze bardziej. Wydaje mi się, że nawet omawiana w wątku sytuacja ma jakiś tam potencjał, w końcu skłoniło to Autorkę do założenia tego tematu i rozpoczęcia dyskusji... Jeszcze raz chciałem zaznaczyć, że to trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×