Skocz do zawartości
Nerwica.com

Urazy z dzieciństwa a zaburzenia osobowości.


black swan

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam u psychiatry. Zapisał mi 2 leki - jeden stabilizator nastroju i jeden na depresję. Nie stwierdził co mi konkretnie jest, mam przyjść za miesiąc, powiedział że bardzo przydałaby mi się terapia. Od tej wizyty nieustannie analizuję swoje dzieciństwo - ponieważ dość sporo o to pytał. Doszukuję się właśnie w dzieciństwie przyczyn swoich zaburzeń. Stworzyłam taki schemat elementów w moim życiu które mogły mieć największy wpływ na kształtowanie mojej osobowości:

1. Córeczka tatusia. (2-3 latka)

2. Zazdrość o młodszego brata i odczucie, że matka kocha go bardziej. (5-6 lat)

3. Od czasu do czasu dostawanie lania, głównie od ojca. (do około 10 lat)

4. Idealizowana przez rodziców, zero krytyki, we wszystkim najlepsza, nieumiejętność przyjmowania porażek, przegrywania, nieliczenie się z innymi, wywyższanie się. (7-9 lat)

5. Trauma, zderzenie z rzeczywistością (ostre publiczne zjechanie przez nauczycielkę w szkole). Przypomnienie sobie tego dopiero w wieku 20-kilku lat. (10 lat)

6. Zamknięcie się w sobie, odsunięcie na bok, wycofanie z kontaktów, wyparcie traumatycznego wydarzenia. (10 lat)

7. Odsunięcie się ojca, jedynie krytyka z jego strony, poczucie bycia znienawidzoną przez niego. Obserwacje jakoby ojciec nie szanował matki i źle się do niej odzywał, a ona pozwalała na to. Niechęć do matki, nielubienie jej, uważanie za głupią. Bardzo zamglone wspomnienia, niepewność czy pomiędzy rodzicami nie było większego konfliktu. (10 lat)

8. Poczucie bycia nieakceptowaną i niekochaną przez oboje rodziców, brak pochwał, wieczna krytyka, pretensje, tylko oczekiwania. Poczucie niespełniania ich wygórowanych oczekiwań. Poczucie beznadziejności. (10-15 lat)

9. Całkowita utrata poczucia własnej wartości, fobia społeczna, lęki, izolacja. Strach przed płcią przeciwną. (10-16 lat)

10. Odnalezienie w szkole osoby-wzorca do naśladowania, wyjście z fobii społecznej i lęków, odzyskanie pewności siebie. (17-18 lat)

11. Wyjazd z domu rodzinnego na studia, urwanie się z łańcucha, powrót do starych zachowań: egoizm, arogancja, wywyższanie się, nie liczenie się z innymi, nie szanowanie innych. Lekkomyślność, impulsywność, burzliwe relacje damsko-męskie. Zwątpienie w sens życia. (19-21 lat)

13. Utrata poczucia własnej wartości. Psychiczne uzależnienie się od mężczyzny. Izolacja od społeczeństwa. (22-23 lata)

14. Usamodzielnienie się psychiczne od faceta, usamodzielnienie się finansowe od rodziców. Znowu burzliwy związek. Epizody depresji. Ogromny stres związany z pracą i ukańczaniem studiów, nadgorliwość, dążenie do perfekcji, ciągły brak wiary we własne możliwości (wątpienie w siebie) pomimo bardzo dobrych wyników i osiągów. (24-25 lat)

15. Krótkotrwałe poczucie celowości, sensu działań, własnych możliwości, niezależności, samowystarczalności. Utrata ostatnich przyjaciół i znajomych, konflikty z rodzicami, izolacja. (25 lat)

16. Utrata wiary w siebie, w sens własnych działań (zaniechanie ich), w swoje możliwości, brak celowości życia, niezdecydowanie, niewiedza czego się chce, wiecznie niezaspokojona potrzeba akceptacji i miłości, dotkliwość samotności. (26 lat)

 

Czy czytając ten schemat możecie dopatrzyć się rozwoju jakichś konkretnych zaburzeń osobowości? Czy z wymienionych tu wydarzeń mogą wynikać jakieś konkretne zaburzenia?

 

Chciałabym, aby temat ogólnie był o zależnościach pomiędzy urazami/wydarzeniami z dzieciństwa a zaburzeniami osobowości, nie tylko w moim przypadku. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm nie, po opisie życia nie da się poprostu zdiagnozować zaburzeń. szukanie zależności między biografią, a zaburzeniami jest bardzo ambitne, ale na te warunki raczej nie ma szans powodzenia. biografia mówi o możliwych przyczynach kształtowania się takich, a nie innych problemów. ale zaraz znajdzie się pińcset osób które powiedzą że miały tak samo, a każda z nich bedzie miała inne zaburzenie. poza tym nie mówisz nic o swoich obecnych problemach, a objawy są jednak podstawą do zdefiniowania problemu.

 

pewnie nie powinnam tak wyrokować i mówie tak głównie dla tego że na bpd znam sie zdecydowanie lepiej, niż na innych z.o, ale na pierwsze skojarzenie bpd bym odrzuciła, jako że miałaś bliską relację z ojcem w wieku 2 lat. BPD rzadko może się pochwalić takim osiągnięciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po opisie życia nie da się poprostu zdiagnozować zaburzeń

Nie chodzi mi o diagnozę, a o pomysły na ewentualne diagnozy. Może niektóre zaburzenia biorą się z jakiegoś typu doświadczeń w dzieciństwie? Może jest jakaś kategoryzacja złych doświadczeń z dzieciństwa? Może ktoś zna jakieś naukowe źródła powiązania wydarzeń z dzieciństwa z problemami w dorosłym życiu?

 

poza tym nie mówisz nic o swoich obecnych problemach

Moimi obecnymi problemami w dużym skrócie jest depresja przeplatana przypływami energii, zmienność nastroju, huśtawki emocjonalne, sama nie wiem czego chcę, zagubiłam się, nie wiem co mam ze sobą zrobić, raz chcę tego, raz tamtego, co chwilę mi się zmienia, raz mi się podoba to, raz całkiem odwrotnie. Wszystko jest takie niestabilne, nie mam jak inni ludzie żadnego stabilnego celu, mam słomiany zapał, szybko się poddaję, najpierw ogarnia mnie szał robienia czegoś, nagle, impulsywnie, niecierpliwie, szał realizowania jakiegoś celu, a potem nagle wygasa, zapał mija tak szybko jak się pojawił i jestem znowu w depresji i do niczego nie jestem zdolna, znowu wszystko nie ma sensu. Jak te epizody trwały po kilka miesięcy lub tygodni, to dało się żyć, realizować rzeczy, a jak zaczęły się przed świętami szybko zmieniać, co kilka dni, to było już nie do wytrzymania. Czasami wydaje mi się, jakbym była podzielona na dwie osobowości, jedna z nich to zimna, samowystarczalna, zapatrzona w siebie, bezuczuciowa egoistka, a druga to skulona w sobie, bojąca się wszystkiego, wrażliwa na wszystko zahukana kupka nieszczęścia. Te dwie osobowości to takie jakby dwa bieguny, a ja jestem nieustannie przeciągana raz w stronę jednego, raz drugiego, nigdy nie jestem na środku, zawsze bliżej jednego albo drugiego.

 

a moze to po prostu stłumiona złość, wstyd itd.

Złości nie tłumię, od razu wyrzucam ją na wierzch, a czy da się stłumić wstyd to nie wiem. Wstydzę się siebie przed ludźmi - to na pewno, choć nie mam do tego żadnych racjonalnych powodów.

 

-- 05 sty 2013, 13:57 --

 

Wymyśliłam takie rozwiązanie: jak byłam mała, nauczyłam się, że rodzice kochają mnie zawsze za coś. Za to, że jestem we wszystkim najlepsza, za sukcesy w szkole, itp. Nauczyłam się, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Potem okazało się, że mojego młodszego brata kochają za nic. Skoro jego kochali za nic, a ja musiałam sobie zapracowywać, to dla mnie oznaczało, że jestem niechciana przez nich, mniej ważna, że tak naprawdę to mnie nie chcą i nie lubią. Następnie lub przed tym doszła jeszcze ta traumatyczna wtedy dla mnie porażka w szkole (publiczne ośmieszenie i zawstydzenie z powodu mojej pomyłki), co uruchomiło fobię społeczną. Przestałam się starać, bo staranie się nie zmieniało poczucia bycia niechcianą, poza tym staranie się wystawiało mnie na możliwość poniesienia porażki, a porażki sprawiały, że czułam się jeszcze gorsza. I tak to wszystko rosło i się nawarstwiało. Taki scenariusz chyba jest najbardziej prawdopodobny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wymyśliłam takie rozwiązanie: jak byłam mała, nauczyłam się, że rodzice kochają mnie zawsze za coś. Za to, że jestem we wszystkim najlepsza, za sukcesy w szkole, itp. Nauczyłam się, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Potem okazało się, że mojego młodszego brata kochają za nic. Skoro jego kochali za nic, a ja musiałam sobie zapracowywać, to dla mnie oznaczało, że jestem niechciana przez nich, mniej ważna, że tak naprawdę to mnie nie chcą i nie lubią. Następnie lub przed tym doszła jeszcze ta traumatyczna wtedy dla mnie porażka w szkole (publiczne ośmieszenie i zawstydzenie z powodu mojej pomyłki), co uruchomiło fobię społeczną. Przestałam się starać, bo staranie się nie zmieniało poczucia bycia niechcianą, poza tym staranie się wystawiało mnie na możliwość poniesienia porażki, a porażki sprawiały, że czułam się jeszcze gorsza. I tak to wszystko rosło i się nawarstwiało. Taki scenariusz chyba jest najbardziej prawdopodobny.

 

Jeśli sądzisz, że to są powody, to najprawdopodobniej masz rację. Można też spojrzeć na to z drugiej strony. Na sposób, który wykorzystuję w swojej terapii. Podejrzewasz z czego wynika Twój słomiany zapał, niestabilność, szybkie poddawanie się, stany depresyjne, niskie poczucie własnej wartości itd. Teraz warto się zastanowić, co Ci to daje.

 

Na przykład: słomiany zapał i szybkie poddawanie się może sprawiać, że niczego nie robisz na poważnie, więc nie wystawiasz się na ryzyko porażek. A zatem Twoje zachowanie chroni Cię przed lękiem. W ten sposób możesz nieświadomie wybierać bezpieczeństwo nad poważne próby realizowania rzeczy, których pragniesz.

Przykład2: Stany depresyjne mogą być (ale nie muszą! to tylko przykład) komunikatami "zaopiekuj się mną" (/zaopiekujcie). Wierząc, że na wszystko (także troskę?) trzeba zasłużyć, depresja mogłaby być sposobem zasłużenia na to, żeby ktoś się Tobą zaopiekował. Bo gdy nie będziesz jej mieć, będziesz musiała opiekować się sobą sama. I tak dalej, przez kolejne zachowania i reakcje.

 

Dla mnie pytanie "co mi to daje?" jest najważniejszym pytaniem, jakie się stawia na terapii, ponieważ natychmiast zmusza do wzięcia odpowiedzialności za różne swoje nie-halo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry sposób na analizę samej siebie. Tylko czy to nie jest taka racjonalizacja na siłę? Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie, nawet jeśli nie będzie ono prawdziwe. Właściwie to nie da się sprawdzić czy dane wytłumaczenie naszego zachowania jest prawdziwe czy nie, jeśli sami nie wiemy skąd tak naprawdę bierze się jakieś zachowanie.

 

Myślę, że muszę też ułożyć sobie listę nowych przekonań, przeciwnych do tych starych i zacząć w nie wierzyć. Nie chcę, żeby moje życie stało się pasmem unikania odpowiedzialności... Musi w końcu do mnie dotrzeć, że porażka to jest tylko jeden z wielu możliwych rezultatów, za które ja jestem odpowiedzialna. Nie determinuje ona mojej wartości, jest po prostu efektem określonych działań. A na miłość nie trzeba zasługiwać/zapracowywać, aby ją otrzymywać. I można być akceptowanym takim jakim się jest, ze wszystkimi porażkami. Muszę uwierzyć w siebie na nowo, w to, że określone działania zaprowadzą do określonego celu, bo w tej chwili tkwię w takiej niemożności, jestem unieruchomiona psychicznie, zablokowana, bezczynnie tracę czas. Jak się odblokować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

black swan, :-). Po kilku terapiach i mocniejszym wgryzieniu się w teorię sądzę, że każda interpretacja jest tylko interpretacją i nie ma znaczenia czy gdybamy skąd coś się wzięło czy co nam to daje. Nie ma obiektywnych przesłanek pt. "jeśli w dzieciństwie upadniesz na głowę, to później będziesz mieć zaburzenie osobowości ;-)", ponieważ różni ludzie mają różną wrażliwość i w odmienny sposób interpretują różne sytuacje. Spór o tym czy warto leczyć szkodliwe mechanizmy obronne poprzez uświadamianie skąd pochodzą czy poprzez to, co dają, to tak naprawdę spór pomiędzy różnymi koncepcjami i nurtami w psychoterapii. A z badań wynika, że wszystkie nurty są podobnie skuteczne a czynnikiem leczącym jest relacja z psychoterapeutą. :-)

 

Myślę, że muszę też ułożyć sobie listę nowych przekonań, przeciwnych do tych starych i zacząć w nie wierzyć. Nie chcę, żeby moje życie stało się pasmem unikania odpowiedzialności... Musi w końcu do mnie dotrzeć, że porażka to jest tylko jeden z wielu możliwych rezultatów, za które ja jestem odpowiedzialna. Nie determinuje ona mojej wartości, jest po prostu efektem określonych działań. A na miłość nie trzeba zasługiwać/zapracowywać, aby ją otrzymywać. I można być akceptowanym takim jakim się jest, ze wszystkimi porażkami. Muszę uwierzyć w siebie na nowo, w to, że określone działania zaprowadzą do określonego celu, bo w tej chwili tkwię w takiej niemożności, jestem unieruchomiona psychicznie, zablokowana, bezczynnie tracę czas. Jak się odblokować?

 

Tak. To jest najlepszy plan i bardzo sensowne przemyślenia. Z ciekawości: potrafisz samej sobie w to uwierzyć? A jeśli tak: dlaczego nie uwierzyłaś w to dotąd?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest takie proste uwierzyć w coś nowego. Kiedyś czytałam dużo książek psychologicznych o manipulacji i o NLP. Praktycznie praniem mózgu pozbyłam się w znaczącym stopniu fobii społecznej.

Kiedyś miałam ataki lęku/paniki jak próbowałam zasnąć albo w szkole na korytarzu podczas przerw. Zaczęłam czytać te książki, prać sobie mózg i to zniknęło. Kiedyś pisałam tony pamiętników, w których analizowałam wszystkie swoje zachowania, bo chciałam się zawsze pozbyć tego, co mnie męczyło w danym czasie. A zawsze miałam takie czy inne problemy z samą sobą.

 

Teraz zaprzęgnę znowu NLP do roboty i zakoduję sobie nowy system przekonań, bo to co się ze mną dzieje musi się wreszcie skończyć. Myślałam, że dam sobie radę bez tego i bez psychiatrów. Przez to, że poszłam do tego psychiatry, uświadomiłam sobie co, jak i dlaczego się ze mną dzieje/działo. Na tej podstawie mogę zbudować nowe przekonania i sobie je wpoić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale zlośc, a agresja (ktora czesto mylona jest ze zloscia) to nie to samo. i zlosc jest goraca, a agresja zimna. jak sie cos nie podoba - to jakby chec zniszczenia. dalej nie rozumiempoco ci pomysly na diagnozy? zbyt duza analiza tez ci nie pomoze . owszem, moze pomoc w zrozumienu pewnych rzeczy dotarciu do nich i przezycia na nowo. ale zbytnie babranie i rozkladanie wszystkie na czynniki piersze uwazam, za bezsens

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałam, że dam sobie radę bez tego i bez psychiatrów. Przez to, że poszłam do tego psychiatry, uświadomiłam sobie co, jak i dlaczego się ze mną dzieje/działo. Na tej podstawie mogę zbudować nowe przekonania i sobie je wpoić.

 

A jak sobie radzisz z sytuacjami, gdy jesteś od kogoś zależna? Potrafisz pozwolić sobie na to, by ktoś był dla Ciebie ważny? Czujesz się bezpiecznie i zachowujesz się spontanicznie z osobami, od których jesteś emocjonalnie zależna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie agresja to spotęgowana forma złości. Agresja bierze się pewnie ze złości.

dalej nie rozumiempoco ci pomysly na diagnozy? zbyt duza analiza tez ci nie pomoze . owszem, moze pomoc w zrozumienu pewnych rzeczy dotarciu do nich i przezycia na nowo. ale zbytnie babranie i rozkladanie wszystkie na czynniki piersze uwazam, za bezsens

Ja chcę po prostu zrozumieć co mi jest i dlaczego to mi jest. Dlaczego jestem taka, a nie inna, co mną kieruje z rzeczy, z których nie zdaję sobie sprawy. Chcę po prostu wiedzieć co zryło moją psychę i sprawiło, że moje życie jest takie a nie inne. Skąd się wzięły moje wszystkie problemy. Szukam po prostu winy - chcę najwidoczniej zwalić winę za to, że bardzo często mam siebie dość i się nie lubię na nieumiejętne wychowywanie mnie przez rodziców, na różnicę pomiędzy mną a bratem, na znerwicowaną nauczycielkę i na kto wie co jeszcze. Nie chcę winić samej siebie za to jaka jestem, dlatego szukam winnych (ludzi, rzeczy, zdarzeń). Mam odczucie, że jak znajdę winnych za wszystkie moje problemy ze sobą, to doznam ulgi, bo to już nie będzie moja wina, że jestem taka, a nie inna. Bo mam poczucie, że powinnam sobie ze wszystkim radzić, być najlepsza, odnosić same sukcesy, być szczęśliwa, zadowolona i mieć idealne życie. A tak nie jest. Powinnam być najlepsza, a czuję się jakbym przegrała i była sama sobie winna. I wiem, że to wszystko jest niedorzeczne, może po prostu ja jestem niedorzeczna jako całość.

 

A jak sobie radzisz z sytuacjami, gdy jesteś od kogoś zależna? Potrafisz pozwolić sobie na to, by ktoś był dla Ciebie ważny? Czujesz się bezpiecznie i zachowujesz się spontanicznie z osobami, od których jesteś emocjonalnie zależna?

Nie wiem do końca jak mam rozumieć "emocjonalnie zależna" - chodzi o związek? Gdy ktoś staje się dla mnie ważny, to powoduje masę problemów - martwię się o tą osobę, martwię się czy ta osoba się o mnie równie mocno martwi, boję się odrzucenia, braku akceptacji jak będę wyrażać uczucia, martwię się czy mnie nie przestanie kochać... To ciężka próba psychiczna pozwolić sobie na to, by ktoś był dla mnie ważny. Nie zawsze zachowuję się spontanicznie przy nim, im bardziej mi zależy tym mniej jestem spontaniczna i tym mniej czuję się bezpiecznie. Im bardziej mi zależy, tym bardziej czuję, że tracę kontrolę. :( Chciałabym mieć oprócz faceta przyjaciółkę, a piszę takie rzeczy. Nie chcę się izolować, a mam wręcz popychające do izolacji przekonania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy ktoś staje się dla mnie ważny, to powoduje masę problemów - martwię się o tą osobę, martwię się czy ta osoba się o mnie równie mocno martwi, boję się odrzucenia, braku akceptacji jak będę wyrażać uczucia, martwię się czy mnie nie przestanie kochać... To ciężka próba psychiczna pozwolić sobie na to, by ktoś był dla mnie ważny. Nie zawsze zachowuję się spontanicznie przy nim, im bardziej mi zależy tym mniej jestem spontaniczna i tym mniej czuję się bezpiecznie. Im bardziej mi zależy, tym bardziej czuję, że tracę kontrolę. :( Chciałabym mieć oprócz faceta przyjaciółkę, a piszę takie rzeczy. Nie chcę się izolować, a mam wręcz popychające do izolacji przekonania...

 

Rozumiem. SamoSobieRadztwo często występuje przy problemach z kontrolą i bliskością. Tym bardziej rozważ terapię (z psychoterapeutą, a nie farmakoterapię). Terapia to spotkanie dwóch osób. W terapii z dobrym terapeutą zostają obnażone i przepracowane wszystkie charakterystyczne dla pacjenta zachowania i problemy interpersonalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi w dzieciństwie rówieśnicy dokuczali przez parę lat. Później się nieco uspokoiło, ale pozytywnego skutku to raczej nie miało na mnie. Choć dokuczali mi bo już wtedy byłem inny, no ale to pewnie pogłębiło moje problemy i teraz mam diagnozę osobowości schizoidalnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę,że niektóre z Twoich negatywnych przeżyć odbiły się na Twojej osobowości.Nie wiem jak bardzo,ale na pewno tak.Niektóre z nich przypominają moje przeżycia które w pewien sposób zniekształciły moją psychikę i osobowość.

Brak stabilność emocjonalnej w dzieciństwie rzuca później swój cień na dorosłość czego i ja niestety doświadczam.Może,jeśli ktoś nie jest zbytnio wrażliwy to jakoś da sobie radę...jeśli zaś nie i jest to osoba wrażliwa to myślę, że sporo na nią wywarły negatywy z przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choć dokuczali mi bo już wtedy byłem inny

A czym ta inność się objawiała?

Przypominałem nauczycielom o klasówkach, nie potrafiłem się integrować z grupą - nawet jak biegałem wspólnie z innymi to było to tylko robienie czegoś razem, ale nie było żadnych relacji. Na te dokuczanie właśnie też reagowałem bardzo poważnie i to pewnie prowokowało do dalszego dokuczania. Nie potrafiłem podejść na luzie, tak jak inne dzieci sobie wzajemnie dokuczają trochę, ale to są bardziej żarty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może,jeśli ktoś nie jest zbytnio wrażliwy to jakoś da sobie radę

Tylko ja się ciągle zastanawiam skąd ta wrażliwość lub jej brak się biorą, czy jest to po prostu genetyka, czy istnieje jakaś przyczyna, coś co rodzice mogli zrobić źle...

 

W tej chwili cała moja osobowość to jest wypadkowa wszystkich przeszłych wydarzeń, to wiem, tylko mam nieodpartą chęć, aby te wydarzenia poszufladkować, poprzyklejać im etykiety, ułożyć to w jakiś logiczny wzór, równanie, z którego wychodzi taki właśnie wynik a nie inny. Pewnie jest to nieosiągalne...

 

Przypominałem nauczycielom o klasówkach, nie potrafiłem się integrować z grupą

No to trochę podobnie do mnie we wczesnych klasach podstawówki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój stan też może wiązać się z wieloma wydarzeniami z dzieciństwa. Analizując od początku zebrane do kupy wydarzenia (w tym także sytuacje, które trwały tylko przez niewielką część dzieciństwa) z tego co pamiętam, oraz tego co udało mi się "zbadać", były to: (wydarzenia nie są całkiem w kolejności)

 

- przemoc fizyczna wśród rodziców

- alkoholizm u ojca

- nerwica u matki

- oziębłość emocjonalna

- nadmierna kontrola

- okazywanie litości, zamiast bliskości

- nadmierne wyręczanie w obowiązkach

- krytyka w wypadku błędnego wykonania jakiejś rzeczy

- przestawienie na praworęczność na siłę

- rozpieszczanie przez babcię

- zabiegi w szpitalu

- dziwny sen

- dokuczanie w szkole

 

Pewnie każde z tych sytuacji wpłynęły na mnie, jedne bardziej, drugie mniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypominałem nauczycielom o klasówkach, nie potrafiłem się integrować z grupą

No to trochę podobnie do mnie we wczesnych klasach podstawówki...

No u mnie też we wczesnych klasach to było. Potem się nauczyłem że tak nie mogę robić.

 

Może rodzice mnie wychowali w duchu przesadnej praworządności i stąd tak robiłem. Albo byłem zły że się nauczyłem i to ma iść na marne. Nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko ja się ciągle zastanawiam skąd ta wrażliwość lub jej brak się biorą, czy jest to po prostu genetyka, czy istnieje jakaś przyczyna, coś co rodzice mogli zrobić źle...

 

W tej chwili cała moja osobowość to jest wypadkowa wszystkich przeszłych wydarzeń, to wiem, tylko mam nieodpartą chęć, aby te wydarzenia poszufladkować, poprzyklejać im etykiety, ułożyć to w jakiś logiczny wzór, równanie, z którego wychodzi taki właśnie wynik a nie inny. Pewnie jest to nieosiągalne...

 

Hmmm,pewnie masz rację.Najbardziej wpływającym czynnikiem są geny(niestety).To już nabyte wzorce,których raczej nie da się zmienić,chyba,że przez jakiś poważny uraz głowy itp.Wrażliwcy częściej zapadają na choroby typu nerwice,zaburzenia osobowości i czasem zastanawiam się czy wrażliwość to przekleństwo czy błogosławieństwo.

 

Może spróbuj spisywać te wydarzenia które pamiętasz.Dzień po dniu,aż będziesz mieć pełną listę:) To tez swego rodzaju terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może spróbuj spisywać te wydarzenia które pamiętasz.Dzień po dniu,aż będziesz mieć pełną listę

Nie sądzę, że to dobre wyjście. Strata czasu... Powinnam wziąć się w garść, wziąć się za życie, znaleźć pracę, pracować i osiągać kto wie co. A nie użalać się nad sobą i rozpamiętywać... Tylko jak się wziąć w garść? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym mógł wysunąć hipotezę, że leczenie zaburzeń osobowości, z resztą jak wszystkich rzeczy z psychiką, to dotarcie do tego, jak czują i funkcjonują normalni ludzie których jest zdecydowana większość.

Dlatego nie ma znaczenia żaden "wzór", ale własnie to, co komu jest w stanie pomóc powrócić do, często nigdy nie doświadczonej, równowagi i spójności z własnymi uczuciami i pełnym rozumem uzupełnionym właściwym czuciem, a to już umożliwia łatwość w odnajdywaniu się w tym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×