Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja, myśli samobójcze :(


depression

Rekomendowane odpowiedzi

 

Rozmowa w cztery oczy jest mi potrzebna tylko, że idąc do psychologa czy to na NFZ czy prywatnie ja wiem, że to jego praca i gdyby nie pieniądze tej pomocy by nie było. Masz rację jestem tylko kolejnym klientem a on jest w pracy, i z tytułu wykonywanej pracy pobiera wynagrodzenie tyle tylko, że dla mnie dla mojego myślenia nie jest to żadna pomoc a zwykła usługa, jaką ja też, gdy pracowałem świadczyłem swoim klientom. Ja w swojej pracy bywało, że pomagałem, ale zawsze była to bezinteresowna pomoc i tylko bezinteresowność nazywam pomocą. Wiesz, co chcę przez to powiedzieć? Widzisz, gdy jakaś staruszka poprosi mnie o pomoc w przejściu na drugą stronę ulicy to nazwę to pomocą, ale gdy ta staruszka z wdzięczności będzie chciała dać mi cukierka, który ja z kolei będę musiał wziąć też choćby przez ten sam wzgląd już tego nie będę nazywał pomocą. Tak wygląda moje myślenie i dlatego też m. in. mam tak wielkie odczucie, że ja zupełnie nie pasuję do tego świata.

(

 

Bardzo dobrze Cię rozumiem kobir. Sam mam takie wahania. Ja to sobie tłumaczę, że nie idę do terapeuty po to, żeby nawiązać jakąś bliższą relację, tylko żeby przepracować jakiś problem. Czasem to może być wręcz korzyść, że on ma podejście "profesjonalne", bo łatwiej zdobyć do siebie dystans, wyjść własnie z tego swojego świata i spojrzeć na siebie inaczej. Poza tym dzięki tej "mało bezinteresownej" pomocy będziesz może miał większa łatwość nawiązania "prawdziwych" kontaktów. Mowię Ci, spróbuj. Raczej nie zaszkodzi a możliwe że pomoże.

A skoro dobrze zdajesz sobie sprawę, że psycholog to nie anioł zesłany z nieba, to nie będziesz oczekiwał Bóg wie czego i oszczędzisz sobie zawodu, który by Cię od razu czekał przy takim podejściu

 

Tomku ja bardzo dobrze też Ciebie rozumiem, ale wiem też (z racji zawodu) jak "takie problemy" przepracowują "specjaliści". Wiem, że nie wszyscy oczywiście, ale tak samo rozpracowują i przepracowują by sprzęt wrócił do nich po ściśle określonym czasie z powrotem do naprawy. Skoro można to robić z takim czy innym sprzętem to, dlaczego tego nie robić z ludźmi? Widzisz podstawową rzeczą przy naprawie wszystkiego jest diagnostyka i jej właściwa interpretacja, bo tylko tak można coś naprawić a bardziej tego nie zepsuć. Gdy naprawdę zewsząd dochodzą mnie głosy, że kogoś leczono niewłaściwie przez parę lat i na to leczenie poszło kilkadziesiąt, a czasem set tysięcy, bo ktoś zaoszczędził kilkaset złotych na diagnostyce to, co ja mam sobie myśleć? Z lekarzami ogólnie w swoim życiu miałem tylko kilkanaście razy "przyjemność" i powiem Ci, że tylko w jednym przypadku miło to spotkanie wspominam. Wiesz to ani nie pora ani miejsce, ale w pozostałych przypadkach tak kardynalne błędy mógłbym Ci wskazać, że aż strach. Może jednak jeden Ci wskaże standardowe badania okresowe. Oczywiście krew i mocz, na drugi dzień odbiór wyników i lekarz. Wszystko wg. niego ok. dostaję badania na 5 lat. Po tym czasie to samo krew, mocz, lekarz i znowu ważność na 5 lat. Kiedyś robiłem porządki w papierach i wyniki wpadły mi do rąk. Nigdy wcześniej nie przykładałem wagi do tego, co jest w tych wynikach, bo przecież lekarz patrzył na nie, więc jeśli by coś było nie tak to by powiedział, zrobił? Co się okazuje, że już 8 lat temu górna granica leukocytów była przekroczona o 126% a pięć lat później o 374%. I co powiesz? Co to za lekarz, który nie potrafi odczytać podstawowych badań diagnostycznych? Gdybym był świnią to już by nie pracował, ale świnia nie jestem, choć może dla dobra innych pacjentów należało nią zostać? Teraz może trochę jaśniej dostrzegacie ten mój opór, bo skoro tu coś takiego to skąd ja mam niby mieć pewność, że ktoś z człowieka depresyjnego nie zrobi wariata zagrażającego ludzkości? Oczywiście nie mam raczej innego wyboru jak tylko przekonać się samemu o tym.

 

-- 20 lut 2013, 04:35 --

 

Ale tak jak już wspominałem ja żyję w swoim świecie, który jest jakże inny od tego realnego, bo jest idealny.

Idealny :shock::?:

Tak w porównaniu do tego zewnętrznego realnego świata, to pomimo wszystko jest idealny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Rozmowa w cztery oczy jest mi potrzebna tylko, że idąc do psychologa czy to na NFZ czy prywatnie ja wiem, że to jego praca i gdyby nie pieniądze tej pomocy by nie było. Masz rację jestem tylko kolejnym klientem a on jest w pracy, i z tytułu wykonywanej pracy pobiera wynagrodzenie tyle tylko, że dla mnie dla mojego myślenia nie jest to żadna pomoc a zwykła usługa, jaką ja też, gdy pracowałem świadczyłem swoim klientom. Ja w swojej pracy bywało, że pomagałem, ale zawsze była to bezinteresowna pomoc i tylko bezinteresowność nazywam pomocą. Wiesz, co chcę przez to powiedzieć? Widzisz, gdy jakaś staruszka poprosi mnie o pomoc w przejściu na drugą stronę ulicy to nazwę to pomocą, ale gdy ta staruszka z wdzięczności będzie chciała dać mi cukierka, który ja z kolei będę musiał wziąć też choćby przez ten sam wzgląd już tego nie będę nazywał pomocą. Tak wygląda moje myślenie i dlatego też m. in. mam tak wielkie odczucie, że ja zupełnie nie pasuję do tego świata.

(

 

Bardzo dobrze Cię rozumiem kobir. Sam mam takie wahania. Ja to sobie tłumaczę, że nie idę do terapeuty po to, żeby nawiązać jakąś bliższą relację, tylko żeby przepracować jakiś problem. Czasem to może być wręcz korzyść, że on ma podejście "profesjonalne", bo łatwiej zdobyć do siebie dystans, wyjść własnie z tego swojego świata i spojrzeć na siebie inaczej. Poza tym dzięki tej "mało bezinteresownej" pomocy będziesz może miał większa łatwość nawiązania "prawdziwych" kontaktów. Mowię Ci, spróbuj. Raczej nie zaszkodzi a możliwe że pomoże.

A skoro dobrze zdajesz sobie sprawę, że psycholog to nie anioł zesłany z nieba, to nie będziesz oczekiwał Bóg wie czego i oszczędzisz sobie zawodu, który by Cię od razu czekał przy takim podejściu

 

Tomku ja bardzo dobrze też Ciebie rozumiem, ale wiem też (z racji zawodu) jak "takie problemy" przepracowują "specjaliści". Wiem, że nie wszyscy oczywiście, ale tak samo rozpracowują i przepracowują by sprzęt wrócił do nich po ściśle określonym czasie z powrotem do naprawy. Skoro można to robić z takim czy innym sprzętem to, dlaczego tego nie robić z ludźmi? Widzisz podstawową rzeczą przy naprawie wszystkiego jest diagnostyka i jej właściwa interpretacja, bo tylko tak można coś naprawić a bardziej tego nie zepsuć. Gdy naprawdę zewsząd dochodzą mnie głosy, że kogoś leczono niewłaściwie przez parę lat i na to leczenie poszło kilkadziesiąt, a czasem set tysięcy, bo ktoś zaoszczędził kilkaset złotych na diagnostyce to, co ja mam sobie myśleć? Z lekarzami ogólnie w swoim życiu miałem tylko kilkanaście razy "przyjemność" i powiem Ci, że tylko w jednym przypadku miło to spotkanie wspominam. Wiesz to ani nie pora ani miejsce, ale w pozostałych przypadkach tak kardynalne błędy mógłbym Ci wskazać, że aż strach. Może jednak jeden Ci wskaże standardowe badania okresowe. Oczywiście krew i mocz, na drugi dzień odbiór wyników i lekarz. Wszystko wg. niego ok. dostaję badania na 5 lat. Po tym czasie to samo krew, mocz, lekarz i znowu ważność na 5 lat. Kiedyś robiłem porządki w papierach i wyniki wpadły mi do rąk. Nigdy wcześniej nie przykładałem wagi do tego, co jest w tych wynikach, bo przecież lekarz patrzył na nie, więc jeśli by coś było nie tak to by powiedział, zrobił? Co się okazuje, że już 8 lat temu górna granica leukocytów była przekroczona o 126% a pięć lat później o 374%. I co powiesz? Co to za lekarz, który nie potrafi odczytać podstawowych badań diagnostycznych? Gdybym był świnią to już by nie pracował, ale świnia nie jestem, choć może dla dobra innych pacjentów należało nią zostać? Teraz może trochę jaśniej dostrzegacie ten mój opór, bo skoro tu coś takiego to skąd ja mam niby mieć pewność, że ktoś z człowieka depresyjnego nie zrobi wariata zagrażającego ludzkości? Oczywiście nie mam raczej innego wyboru jak tylko przekonać się samemu o tym.

 

-- 20 lut 2013, 04:35 --

 

Ale tak jak już wspominałem ja żyję w swoim świecie, który jest jakże inny od tego realnego, bo jest idealny.

Idealny :shock::?:

Tak w porównaniu do tego zewnętrznego realnego świata, to pomimo wszystko jest idealny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdej dziedzinie są spece i fuszerzy, w szczególności dotyczy to psychoterapii. Trafiają się terapeuci na różnym poziomie, ale więcej od dobrego specjalisty znaczy nastawienie - bez niego nic nie da się zrobić. Jesli będziesz z góry ich traktować jak kogoś kto chce od Ciebie głównie wysysać pieniądze, nikt Ci nie pomoże i w ten sposób potwierdzisz swoje założenie, że to jest do niczego.

Co do lekarzy - wielu ma faktycznie takie nastawienie, że popatrzy na wynik, zada dwa pytania, ew. coś zapisze i następny. Ale terapia to inna zabawa, inny rodzaj interakcji. Tu ma leczyć rozmowa, proszek jest najwyżej pomocnym tłem. Oczywiście czasem to wcale nie pomaga, i wtedy możesz albo zmienić terapeutę albo zrezygnować. Jesli sam się nie przekonasz - nie będziesz wiedział

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdej dziedzinie są spece i fuszerzy, w szczególności dotyczy to psychoterapii. Trafiają się terapeuci na różnym poziomie, ale więcej od dobrego specjalisty znaczy nastawienie - bez niego nic nie da się zrobić. Jesli będziesz z góry ich traktować jak kogoś kto chce od Ciebie głównie wysysać pieniądze, nikt Ci nie pomoże i w ten sposób potwierdzisz swoje założenie, że to jest do niczego.

Co do lekarzy - wielu ma faktycznie takie nastawienie, że popatrzy na wynik, zada dwa pytania, ew. coś zapisze i następny. Ale terapia to inna zabawa, inny rodzaj interakcji. Tu ma leczyć rozmowa, proszek jest najwyżej pomocnym tłem. Oczywiście czasem to wcale nie pomaga, i wtedy możesz albo zmienić terapeutę albo zrezygnować. Jesli sam się nie przekonasz - nie będziesz wiedział

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało tego, bo choć wiem, że to głupie to dzisiaj już sam dążę do śmierci. Co robię?

Raz raczej nieświadomie, (choć kto wie?) zjadłem całe opakowanie tabletek A... w sumie 30 szt., co oczywiście nie mogło doprowadzić do śmierci a ostatnio dwa razy w przeciągu 6 dni spuściłem sobie drogą małoinwazyjną (igła) łącznie 1500ml krwi.

Dlaczego? Pragnienie śmierci to jedno a drugie to jednak próba ratowania siebie

Nie wiem, co Ty nazywasz szczęściem, bo dla mnie szczęściem jest tak naprawdę niewiele tylko, że tego niewiele nawet nie mam.

Przyznam kobir, że nie rozumiem - jesteś piszesz nieszczęśliwy, robisz sobie krzywdę, chcesz umrzeć a dwa posty niżej piszesz że Twoje życie jest idealne :shock: Piszesz również że pomoc za pieniądze to nie pomoc - też nie rozumiem. Bo pomoc w NFZ też jest za pieniądze z Twoich składek i psycholog dostaje wynagrodzenie bo to jego praca. Dużo jest sprzeczności w tym co piszesz, trochę mi to przypomina taki wierszyk :

"W słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła... " Przemyśl sobie wszystko dogłębnie bo się pogubiłeś na maxa. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało tego, bo choć wiem, że to głupie to dzisiaj już sam dążę do śmierci. Co robię?

Raz raczej nieświadomie, (choć kto wie?) zjadłem całe opakowanie tabletek A... w sumie 30 szt., co oczywiście nie mogło doprowadzić do śmierci a ostatnio dwa razy w przeciągu 6 dni spuściłem sobie drogą małoinwazyjną (igła) łącznie 1500ml krwi.

Dlaczego? Pragnienie śmierci to jedno a drugie to jednak próba ratowania siebie

Nie wiem, co Ty nazywasz szczęściem, bo dla mnie szczęściem jest tak naprawdę niewiele tylko, że tego niewiele nawet nie mam.

Przyznam kobir, że nie rozumiem - jesteś piszesz nieszczęśliwy, robisz sobie krzywdę, chcesz umrzeć a dwa posty niżej piszesz że Twoje życie jest idealne :shock: Piszesz również że pomoc za pieniądze to nie pomoc - też nie rozumiem. Bo pomoc w NFZ też jest za pieniądze z Twoich składek i psycholog dostaje wynagrodzenie bo to jego praca. Dużo jest sprzeczności w tym co piszesz, trochę mi to przypomina taki wierszyk :

"W słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła... " Przemyśl sobie wszystko dogłębnie bo się pogubiłeś na maxa. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdej dziedzinie są spece i fuszerzy, w szczególności dotyczy to psychoterapii. Trafiają się terapeuci na różnym poziomie, ale więcej od dobrego specjalisty znaczy nastawienie - bez niego nic nie da się zrobić. Jesli będziesz z góry ich traktować jak kogoś kto chce od Ciebie głównie wysysać pieniądze, nikt Ci nie pomoże i w ten sposób potwierdzisz swoje założenie, że to jest do niczego.

Co do lekarzy - wielu ma faktycznie takie nastawienie, że popatrzy na wynik, zada dwa pytania, ew. coś zapisze i następny. Ale terapia to inna zabawa, inny rodzaj interakcji. Tu ma leczyć rozmowa, proszek jest najwyżej pomocnym tłem. Oczywiście czasem to wcale nie pomaga, i wtedy możesz albo zmienić terapeutę albo zrezygnować. Jesli sam się nie przekonasz - nie będziesz wiedział

 

Kaju masz oczywiście rację tak jak i wszyscy pozostali, i choć ja to też wiem to tak trudno mi się jednak do tego przekonać. Mam jednak naprawdę powody by myśleć w ten sposób jak myślę i wcale nie ułatwia mi to niczego niestety. Wiem, że muszę jednak zaufać komuś, bo innej możliwości po prostu nie ma. Wiem też, że bardzo wiele zależy od postrzegania siebie samego i tych swoich ułomności, bo myślę tak, że to wstyd prosić kogoś o pomoc doprowadziwszy się wcześniej do takiego stanu. Oczywiście to absurd, bo psychiatra nie z takimi przypadkami miał do czynienia, ale... no właśnie ja w ten sposób myślę niestety i zawsze tak myślałem. Ja nie potrafię gonić po lekarzach, bo tam mnie boli albo tam mnie strzyknęło i wiem, że to błąd, bo im wcześniej tym lepiej, ale nie potrafię. Naprawdę nie wiem, z czego to wynika czy z tego niskiego poczucia swojej wartości czy z czego ale tak jest. Naprawdę czasem myślę, że nie warto już reanimować takiego trupa, jakim jestem, bo ktoś rokuje lepiej a ja tylko zajmę mu miejsce.

 

-- 21 lut 2013, 02:05 --

 

Mało tego, bo choć wiem, że to głupie to dzisiaj już sam dążę do śmierci. Co robię?

Raz raczej nieświadomie, (choć kto wie?) zjadłem całe opakowanie tabletek A... w sumie 30 szt., co oczywiście nie mogło doprowadzić do śmierci a ostatnio dwa razy w przeciągu 6 dni spuściłem sobie drogą małoinwazyjną (igła) łącznie 1500ml krwi.

Dlaczego? Pragnienie śmierci to jedno a drugie to jednak próba ratowania siebie

Nie wiem, co Ty nazywasz szczęściem, bo dla mnie szczęściem jest tak naprawdę niewiele tylko, że tego niewiele nawet nie mam.

Przyznam kobir, że nie rozumiem - jesteś piszesz nieszczęśliwy, robisz sobie krzywdę, chcesz umrzeć a dwa posty niżej piszesz że Twoje życie jest idealne :shock: Piszesz również że pomoc za pieniądze to nie pomoc - też nie rozumiem. Bo pomoc w NFZ też jest za pieniądze z Twoich składek i psycholog dostaje wynagrodzenie bo to jego praca. Dużo jest sprzeczności w tym co piszesz, trochę mi to przypomina taki wierszyk :

"W słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła... " Przemyśl sobie wszystko dogłębnie bo się pogubiłeś na maxa. Pozdrawiam.

 

Kaju nie moje życie a mój wymyślony świat, w którym "żyję". On jest idealny, bo w nim nie ma miejsca na to wszystko, co w realnym. Tak wiem, że płacę składki tylko, że w moim rozumowaniu ja po prostu na swoje leczenie nie zarobiłem płacąc je. Może to myślenie właśnie wynika z niskiego poczucia własnej wartości... nie wiem nie ja jestem psychologiem. Wierszyk... tak masz rację pogubiłem się w tym wszystkim na maksa, ale przecież gdyby tak nie było to nie było by mnie tutaj. :(

Kaju nie zrozum mnie źle, bo wiem, że chcesz mi pomóc jak możesz i jak potrafisz, ale Twoje pytania trochę przypominają mi "rady", jakie otrzymałem od kobiety, która od 20lat żyje z mężem, który ma CHAD. Jakie to rady były? "weź się w garść", "zbierz do kupy" itp. Nic dziwnego by w tym może niebyło gdyby nie ten CHAD jej męża, bo przecież dobrze wie, że CHAD to faza mani i depresji. Skoro depresja to powinna po 20 latach wiedzieć, że takie "rady" to są rady "psu na buty". Czasem a nie jest to już pierwsze forum odnoszę wrażenie jakby ludzie myśleli, że sobie z nich robię jaja, ale tak nie jest. Ja też piszę z wieloma ludźmi, ale wiem, że są to ludzie chorzy, więc nawet, gdy ktoś pisze raz tak a zaraz inaczej to wiem, że jest to prawdą, bo wynika to ze stanu, w jakim się w danym momencie znajduje.

Czasem a nie jest to już pierwsze forum odnoszę wrażenie jakby ludzie myśleli, że sobie z nich robię jaja, ale tak nie jest. Ja też piszę z wieloma ludźmi, ale wiem, że są to ludzie chorzy, więc nawet, gdy ktoś pisze raz tak a zaraz inaczej to wiem, że jest to prawdą, bo wynika to ze stanu, w jakim się w danym momencie znajduje. Jeśli chcesz bym pisał logicznie nie plątał się w tym wszystkim to daj mi szansę, bo ja nie jestem ani zdrowy ani do końca normalny, bo gdyby tak było to nie robiłbym choćby tego, co do tej pory zrobiłem.

Kaju to nie jest jakikolwiek atak na Ciebie, bo daleko mi do tego by odrzucać jakąkolwiek pomoc, ale wiem, że Ty masz już wiele za sobą a ja wszystko przed sobą. Popatrz jednak tak jak to było wtedy, gdy i Ty miałaś wszystko przed sobą. Ja naprawdę chcę pomocy tylko, że przez to wszystko ją odrzucam, ale to nie znaczy wcale, że jej nie potrzebuję i nie chcę. Wiesz ilu ludzi tak stwierdziło tylko, dlatego że nie potrafię iść czy zadzwonić by umówić się na wizytę? Bo nie chcę..., ale to bzdura. Przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób poczułaś się urażona, bo nie to było moim zamiarem, ale wielokrotnie mówiłem i mówię, że nie da się powiedzieć o czymś milcząc. Wiem, że masz mnie po tym, co napisałem na mailu, za co najmniej potwora, ale ja nim nie jestem. Przykro mi, że ludzie a zwłaszcza kobiety widzą tylko to, co zrobiłem, ale już nie dostrzegają, dlaczego? Całą winę wziąłem na siebie, bo czuję się i jestem wszystkiemu winny tylko, co do jasnej cholery mam zrobić by ktoś mi uwierzył? Zabić się? Czy to będzie wystarczającym dowodem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdej dziedzinie są spece i fuszerzy, w szczególności dotyczy to psychoterapii. Trafiają się terapeuci na różnym poziomie, ale więcej od dobrego specjalisty znaczy nastawienie - bez niego nic nie da się zrobić. Jesli będziesz z góry ich traktować jak kogoś kto chce od Ciebie głównie wysysać pieniądze, nikt Ci nie pomoże i w ten sposób potwierdzisz swoje założenie, że to jest do niczego.

Co do lekarzy - wielu ma faktycznie takie nastawienie, że popatrzy na wynik, zada dwa pytania, ew. coś zapisze i następny. Ale terapia to inna zabawa, inny rodzaj interakcji. Tu ma leczyć rozmowa, proszek jest najwyżej pomocnym tłem. Oczywiście czasem to wcale nie pomaga, i wtedy możesz albo zmienić terapeutę albo zrezygnować. Jesli sam się nie przekonasz - nie będziesz wiedział

 

Kaju masz oczywiście rację tak jak i wszyscy pozostali, i choć ja to też wiem to tak trudno mi się jednak do tego przekonać. Mam jednak naprawdę powody by myśleć w ten sposób jak myślę i wcale nie ułatwia mi to niczego niestety. Wiem, że muszę jednak zaufać komuś, bo innej możliwości po prostu nie ma. Wiem też, że bardzo wiele zależy od postrzegania siebie samego i tych swoich ułomności, bo myślę tak, że to wstyd prosić kogoś o pomoc doprowadziwszy się wcześniej do takiego stanu. Oczywiście to absurd, bo psychiatra nie z takimi przypadkami miał do czynienia, ale... no właśnie ja w ten sposób myślę niestety i zawsze tak myślałem. Ja nie potrafię gonić po lekarzach, bo tam mnie boli albo tam mnie strzyknęło i wiem, że to błąd, bo im wcześniej tym lepiej, ale nie potrafię. Naprawdę nie wiem, z czego to wynika czy z tego niskiego poczucia swojej wartości czy z czego ale tak jest. Naprawdę czasem myślę, że nie warto już reanimować takiego trupa, jakim jestem, bo ktoś rokuje lepiej a ja tylko zajmę mu miejsce.

 

-- 21 lut 2013, 02:05 --

 

Mało tego, bo choć wiem, że to głupie to dzisiaj już sam dążę do śmierci. Co robię?

Raz raczej nieświadomie, (choć kto wie?) zjadłem całe opakowanie tabletek A... w sumie 30 szt., co oczywiście nie mogło doprowadzić do śmierci a ostatnio dwa razy w przeciągu 6 dni spuściłem sobie drogą małoinwazyjną (igła) łącznie 1500ml krwi.

Dlaczego? Pragnienie śmierci to jedno a drugie to jednak próba ratowania siebie

Nie wiem, co Ty nazywasz szczęściem, bo dla mnie szczęściem jest tak naprawdę niewiele tylko, że tego niewiele nawet nie mam.

Przyznam kobir, że nie rozumiem - jesteś piszesz nieszczęśliwy, robisz sobie krzywdę, chcesz umrzeć a dwa posty niżej piszesz że Twoje życie jest idealne :shock: Piszesz również że pomoc za pieniądze to nie pomoc - też nie rozumiem. Bo pomoc w NFZ też jest za pieniądze z Twoich składek i psycholog dostaje wynagrodzenie bo to jego praca. Dużo jest sprzeczności w tym co piszesz, trochę mi to przypomina taki wierszyk :

"W słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła... " Przemyśl sobie wszystko dogłębnie bo się pogubiłeś na maxa. Pozdrawiam.

 

Kaju nie moje życie a mój wymyślony świat, w którym "żyję". On jest idealny, bo w nim nie ma miejsca na to wszystko, co w realnym. Tak wiem, że płacę składki tylko, że w moim rozumowaniu ja po prostu na swoje leczenie nie zarobiłem płacąc je. Może to myślenie właśnie wynika z niskiego poczucia własnej wartości... nie wiem nie ja jestem psychologiem. Wierszyk... tak masz rację pogubiłem się w tym wszystkim na maksa, ale przecież gdyby tak nie było to nie było by mnie tutaj. :(

Kaju nie zrozum mnie źle, bo wiem, że chcesz mi pomóc jak możesz i jak potrafisz, ale Twoje pytania trochę przypominają mi "rady", jakie otrzymałem od kobiety, która od 20lat żyje z mężem, który ma CHAD. Jakie to rady były? "weź się w garść", "zbierz do kupy" itp. Nic dziwnego by w tym może niebyło gdyby nie ten CHAD jej męża, bo przecież dobrze wie, że CHAD to faza mani i depresji. Skoro depresja to powinna po 20 latach wiedzieć, że takie "rady" to są rady "psu na buty". Czasem a nie jest to już pierwsze forum odnoszę wrażenie jakby ludzie myśleli, że sobie z nich robię jaja, ale tak nie jest. Ja też piszę z wieloma ludźmi, ale wiem, że są to ludzie chorzy, więc nawet, gdy ktoś pisze raz tak a zaraz inaczej to wiem, że jest to prawdą, bo wynika to ze stanu, w jakim się w danym momencie znajduje.

Czasem a nie jest to już pierwsze forum odnoszę wrażenie jakby ludzie myśleli, że sobie z nich robię jaja, ale tak nie jest. Ja też piszę z wieloma ludźmi, ale wiem, że są to ludzie chorzy, więc nawet, gdy ktoś pisze raz tak a zaraz inaczej to wiem, że jest to prawdą, bo wynika to ze stanu, w jakim się w danym momencie znajduje. Jeśli chcesz bym pisał logicznie nie plątał się w tym wszystkim to daj mi szansę, bo ja nie jestem ani zdrowy ani do końca normalny, bo gdyby tak było to nie robiłbym choćby tego, co do tej pory zrobiłem.

Kaju to nie jest jakikolwiek atak na Ciebie, bo daleko mi do tego by odrzucać jakąkolwiek pomoc, ale wiem, że Ty masz już wiele za sobą a ja wszystko przed sobą. Popatrz jednak tak jak to było wtedy, gdy i Ty miałaś wszystko przed sobą. Ja naprawdę chcę pomocy tylko, że przez to wszystko ją odrzucam, ale to nie znaczy wcale, że jej nie potrzebuję i nie chcę. Wiesz ilu ludzi tak stwierdziło tylko, dlatego że nie potrafię iść czy zadzwonić by umówić się na wizytę? Bo nie chcę..., ale to bzdura. Przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób poczułaś się urażona, bo nie to było moim zamiarem, ale wielokrotnie mówiłem i mówię, że nie da się powiedzieć o czymś milcząc. Wiem, że masz mnie po tym, co napisałem na mailu, za co najmniej potwora, ale ja nim nie jestem. Przykro mi, że ludzie a zwłaszcza kobiety widzą tylko to, co zrobiłem, ale już nie dostrzegają, dlaczego? Całą winę wziąłem na siebie, bo czuję się i jestem wszystkiemu winny tylko, co do jasnej cholery mam zrobić by ktoś mi uwierzył? Zabić się? Czy to będzie wystarczającym dowodem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo jest sprzeczności w tym co piszesz, trochę mi to przypomina taki wierszyk :

"W słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła... " Przemyśl sobie wszystko dogłębnie bo się pogubiłeś na maxa. Pozdrawiam.

 

Rzeczywiscie dziwny sposób motywowania kogoś, kto cierpi na niską samoocenę. Jakby nie było naturalne, że człowiek z problemami psychicznymi zaplątał się w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo jest sprzeczności w tym co piszesz, trochę mi to przypomina taki wierszyk :

"W słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła... " Przemyśl sobie wszystko dogłębnie bo się pogubiłeś na maxa. Pozdrawiam.

 

Rzeczywiscie dziwny sposób motywowania kogoś, kto cierpi na niską samoocenę. Jakby nie było naturalne, że człowiek z problemami psychicznymi zaplątał się w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobir, zastanów się co Ci daje trwanie w takim stanie jakim jesteś obecnie. Ja mając podobny stan i myśli samobójcze chwytałam się wszystkiego co mogłoby mi pomóc. Trzęsłam się ale wzywałam pomocy bo nie miałam już nic do stracenia, nie chciałam zwyczajnie się już tak czuć - beznadziejnie z bólem istnienia za szybą bez sił i chęci do dalszego życia! Nie rozumiałam wielu rzeczy min jak psycholog może mi pomóc - ale jak napisałam nie miałam wyjścia. To była moja ostatnia deska ratunku. Zaryzykowałam i zaufałam. Ty mam wrażenie bronisz się rękami i nogami przed jakąkolwiek pomocą jednocześnie o nią wołasz. Wyraźnie widać że coś Ci to daje takie umartwianie się i tkwienie w beznadziejności. Czerpiesz z tego jakieś korzyści a jakie to sobie odpowiedz sam. co mi daje takie zawieszenie w beznadziejności, bólu i chęci odejścia z tego swiata?

 

tomekn, dla mnie najlepszą motywacją był i jest wielki KOP i to taki aż zaboli. Widać masz podobny problem co kobir skoro Cię to dziwi.

Pozdrawiam panowie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobir, zastanów się co Ci daje trwanie w takim stanie jakim jesteś obecnie. Ja mając podobny stan i myśli samobójcze chwytałam się wszystkiego co mogłoby mi pomóc. Trzęsłam się ale wzywałam pomocy bo nie miałam już nic do stracenia, nie chciałam zwyczajnie się już tak czuć - beznadziejnie z bólem istnienia za szybą bez sił i chęci do dalszego życia! Nie rozumiałam wielu rzeczy min jak psycholog może mi pomóc - ale jak napisałam nie miałam wyjścia. To była moja ostatnia deska ratunku. Zaryzykowałam i zaufałam. Ty mam wrażenie bronisz się rękami i nogami przed jakąkolwiek pomocą jednocześnie o nią wołasz. Wyraźnie widać że coś Ci to daje takie umartwianie się i tkwienie w beznadziejności. Czerpiesz z tego jakieś korzyści a jakie to sobie odpowiedz sam. co mi daje takie zawieszenie w beznadziejności, bólu i chęci odejścia z tego swiata?

 

tomekn, dla mnie najlepszą motywacją był i jest wielki KOP i to taki aż zaboli. Widać masz podobny problem co kobir skoro Cię to dziwi.

Pozdrawiam panowie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobir, zastanów się co Ci daje trwanie w takim stanie jakim jesteś obecnie. Ja mając podobny stan i myśli samobójcze chwytałam się wszystkiego co mogłoby mi pomóc. Trzęsłam się ale wzywałam pomocy bo nie miałam już nic do stracenia, nie chciałam zwyczajnie się już tak czuć - beznadziejnie z bólem istnienia za szybą bez sił i chęci do dalszego życia! Nie rozumiałam wielu rzeczy min jak psycholog może mi pomóc - ale jak napisałam nie miałam wyjścia. To była moja ostatnia deska ratunku. Zaryzykowałam i zaufałam. Ty mam wrażenie bronisz się rękami i nogami przed jakąkolwiek pomocą jednocześnie o nią wołasz.

Wiem Kaju, że to nic nie daje a przynajmniej nic dobrego, ale jakiś czas temu na innym forum poznałem kobietę starszą ode mnie, która robiła "dokładnie" to samo, co ja i tak samo się czuła, i wszystko odbierała. Ta kobieta tak jak i Ty ma to już przynajmniej w części za sobą dzięki leczeniu i terapii. Przez pierwsze tygodnie rozumiała, bo jak już wspomniałem przechodziła przez coś takiego, ale im dłużej trwało to nasze pisanie tym bardziej zdawało się, że nie rozumie. W pewnym momencie nawet napisała, że już nic nie rozumie, ale wtedy przytoczyłem jej własne słowa z przed paru miesięcy. Widzisz ona już nawet chciała skakać z okna tylko, że jej to ktoś uniemożliwił. To zanim jednak poszła po pomoc trwało w jej przypadku kilka lat i teraz po terapii już zdaje się nie rozumieć nawet swojego zachowania z okresu ją poprzedzającego. Ona też nie miała wyjścia tak samo jak i Ty i ja tylko, że ten czas w każdym przypadku jest i będzie różny. Piszesz "Trzęsłam się, ale wzywałam pomocy(...)"? Ja też się trzęsę i jej wzywam, i ta kobieta robiła to samo, ale u Ciebie trwało to tydzień, miesiąc, rok? U niej kilka lat a u mnie nie wiem ile potrwa? Mówisz, że się bronię...? Tak pewnie masz i rację, ale czy i Ty się nie broniłaś? Mówisz, że Ty w podobnym stanie chwytałaś się wszystkiego, ale przecież zanim było już tak bardzo źle to wcześniej musiało być źle? Myśli samobójcze raczej nie tworzą się bez przyczyny i z dnia nadzień?

 

Wyraźnie widać że coś Ci to daje takie umartwianie się i tkwienie w beznadziejności. Czerpiesz z tego jakieś korzyści a jakie to sobie odpowiedz sam. co mi daje takie zawieszenie w beznadziejności, bólu i chęci odejścia z tego swiata?

Nie czerpię z tego żadnych korzyści a w każdym razie ja tych korzyści nie dostrzegam. Nie jestem masochistą by czerpać też z tego przyjemność.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobir, zastanów się co Ci daje trwanie w takim stanie jakim jesteś obecnie. Ja mając podobny stan i myśli samobójcze chwytałam się wszystkiego co mogłoby mi pomóc. Trzęsłam się ale wzywałam pomocy bo nie miałam już nic do stracenia, nie chciałam zwyczajnie się już tak czuć - beznadziejnie z bólem istnienia za szybą bez sił i chęci do dalszego życia! Nie rozumiałam wielu rzeczy min jak psycholog może mi pomóc - ale jak napisałam nie miałam wyjścia. To była moja ostatnia deska ratunku. Zaryzykowałam i zaufałam. Ty mam wrażenie bronisz się rękami i nogami przed jakąkolwiek pomocą jednocześnie o nią wołasz.

Wiem Kaju, że to nic nie daje a przynajmniej nic dobrego, ale jakiś czas temu na innym forum poznałem kobietę starszą ode mnie, która robiła "dokładnie" to samo, co ja i tak samo się czuła, i wszystko odbierała. Ta kobieta tak jak i Ty ma to już przynajmniej w części za sobą dzięki leczeniu i terapii. Przez pierwsze tygodnie rozumiała, bo jak już wspomniałem przechodziła przez coś takiego, ale im dłużej trwało to nasze pisanie tym bardziej zdawało się, że nie rozumie. W pewnym momencie nawet napisała, że już nic nie rozumie, ale wtedy przytoczyłem jej własne słowa z przed paru miesięcy. Widzisz ona już nawet chciała skakać z okna tylko, że jej to ktoś uniemożliwił. To zanim jednak poszła po pomoc trwało w jej przypadku kilka lat i teraz po terapii już zdaje się nie rozumieć nawet swojego zachowania z okresu ją poprzedzającego. Ona też nie miała wyjścia tak samo jak i Ty i ja tylko, że ten czas w każdym przypadku jest i będzie różny. Piszesz "Trzęsłam się, ale wzywałam pomocy(...)"? Ja też się trzęsę i jej wzywam, i ta kobieta robiła to samo, ale u Ciebie trwało to tydzień, miesiąc, rok? U niej kilka lat a u mnie nie wiem ile potrwa? Mówisz, że się bronię...? Tak pewnie masz i rację, ale czy i Ty się nie broniłaś? Mówisz, że Ty w podobnym stanie chwytałaś się wszystkiego, ale przecież zanim było już tak bardzo źle to wcześniej musiało być źle? Myśli samobójcze raczej nie tworzą się bez przyczyny i z dnia nadzień?

 

Wyraźnie widać że coś Ci to daje takie umartwianie się i tkwienie w beznadziejności. Czerpiesz z tego jakieś korzyści a jakie to sobie odpowiedz sam. co mi daje takie zawieszenie w beznadziejności, bólu i chęci odejścia z tego swiata?

Nie czerpię z tego żadnych korzyści a w każdym razie ja tych korzyści nie dostrzegam. Nie jestem masochistą by czerpać też z tego przyjemność.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

tomekn, dla mnie najlepszą motywacją był i jest wielki KOP i to taki aż zaboli. Widać masz podobny problem co kobir skoro Cię to dziwi.

Pozdrawiam panowie ;)

 

hmm... tyle że to co Cię kopnie innego może zniechęcić czy zirytować. Zachęty w rodzaju "weź się w garść, pogubiłeś się!" zwykle mają przeciwny efekt, bo ustawiają rozmówcę jako sztubaka który nawet nie wie, że się pogubił. Stąd się dziwię, bo dla osoby która tyle przeszła, powinno to być jasne. Z tego, że na Ciebie tego rodzaju KOPY działały nie wynika, że na innych podziałają

 

Pozdrawiam także

 

-- 22 lut 2013, 11:39 --

 

kobir, ja wiem że niewiele Ci mogę pomóc, ale mogę przynajmniej spróbować Cię nakłonić, żebyś poszukał pomocy. Mówisz, że to "za pieniądze", i może podejdź do tego jakby to był atut - "zobaczę co mi jest w stanie ta osoba zaoferować". Daj sobie szansę i daj szansę terapeucie - przecież to nie jest jakis krwiożerczy kapitalista który chce z Ciebie wyssać jak najwięcej gotówki. Nie o to chodzi, a że się z tego utrzymuje, to tak już to jest urządzone.

 

Mogę Cię nękać takim namawianiem do znudzenia, bo to jest jakieś wyjście. Śmierć też jest jakimś wyjściem, ale ona nie ucieknie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

tomekn, dla mnie najlepszą motywacją był i jest wielki KOP i to taki aż zaboli. Widać masz podobny problem co kobir skoro Cię to dziwi.

Pozdrawiam panowie ;)

 

hmm... tyle że to co Cię kopnie innego może zniechęcić czy zirytować. Zachęty w rodzaju "weź się w garść, pogubiłeś się!" zwykle mają przeciwny efekt, bo ustawiają rozmówcę jako sztubaka który nawet nie wie, że się pogubił. Stąd się dziwię, bo dla osoby która tyle przeszła, powinno to być jasne. Z tego, że na Ciebie tego rodzaju KOPY działały nie wynika, że na innych podziałają

 

Pozdrawiam także

 

-- 22 lut 2013, 11:39 --

 

kobir, ja wiem że niewiele Ci mogę pomóc, ale mogę przynajmniej spróbować Cię nakłonić, żebyś poszukał pomocy. Mówisz, że to "za pieniądze", i może podejdź do tego jakby to był atut - "zobaczę co mi jest w stanie ta osoba zaoferować". Daj sobie szansę i daj szansę terapeucie - przecież to nie jest jakis krwiożerczy kapitalista który chce z Ciebie wyssać jak najwięcej gotówki. Nie o to chodzi, a że się z tego utrzymuje, to tak już to jest urządzone.

 

Mogę Cię nękać takim namawianiem do znudzenia, bo to jest jakieś wyjście. Śmierć też jest jakimś wyjściem, ale ona nie ucieknie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm... tyle że to co Cię kopnie innego może zniechęcić czy zirytować. Zachęty w rodzaju "weź się w garść, pogubiłeś się!" zwykle mają przeciwny efekt, ...

zgodze się ale ja nigdzie nie napisałam "weź się w grasć" i źle zrozumiałes moje posty.

kobir cóż skoro nie jest jeszcze tak źle żeby skorzystać z pomocy to zwracam honor. Zrozumiałam że czekasz az będzie jeszcze gorzej?

ale przecież zanim było już tak bardzo źle to wcześniej musiało być źle? Myśli samobójcze raczej nie tworzą się bez przyczyny i z dnia nadzień?
. Przykro mi ale nie potrafię pomóc :bezradny:
Nie czerpię z tego żadnych korzyści a w każdym razie ja tych korzyści nie dostrzegam.
dostrzegasz albo pomyśl badziej intensywnie to dostrzeżesz -co Ci daje tkwienie w takiej beznadziejności i bólu skoro wiesz co robić żeby poczuć się dobrze?

Nie musisz odpisywać to ma pomóc Tobie nie mnie. Ja sobie kiedyś odpowiedziałam na wiele podobnych pytań (nie są łatwe wiem i bolesne często) ale zmusiły mnie do myślenia i do pracy nad sobą. Ja dzisiaj czuję się dobrze a takie stany pozostały tylko we wspomnieniach i teraz bronię się żeby nie wróciły bo były z lekka horrorystyczne. Ale każdy jest kowalem swojego losu więc wybór nalezy do Ciebie w jakim stanie będziesz się znajdował i jaki Ci bardziej odpowiada. Bo masz wybór a czy skorzystasz? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm... tyle że to co Cię kopnie innego może zniechęcić czy zirytować. Zachęty w rodzaju "weź się w garść, pogubiłeś się!" zwykle mają przeciwny efekt, ...

zgodze się ale ja nigdzie nie napisałam "weź się w grasć" i źle zrozumiałes moje posty.

kobir cóż skoro nie jest jeszcze tak źle żeby skorzystać z pomocy to zwracam honor. Zrozumiałam że czekasz az będzie jeszcze gorzej?

ale przecież zanim było już tak bardzo źle to wcześniej musiało być źle? Myśli samobójcze raczej nie tworzą się bez przyczyny i z dnia nadzień?
. Przykro mi ale nie potrafię pomóc :bezradny:
Nie czerpię z tego żadnych korzyści a w każdym razie ja tych korzyści nie dostrzegam.
dostrzegasz albo pomyśl badziej intensywnie to dostrzeżesz -co Ci daje tkwienie w takiej beznadziejności i bólu skoro wiesz co robić żeby poczuć się dobrze?

Nie musisz odpisywać to ma pomóc Tobie nie mnie. Ja sobie kiedyś odpowiedziałam na wiele podobnych pytań (nie są łatwe wiem i bolesne często) ale zmusiły mnie do myślenia i do pracy nad sobą. Ja dzisiaj czuję się dobrze a takie stany pozostały tylko we wspomnieniach i teraz bronię się żeby nie wróciły bo były z lekka horrorystyczne. Ale każdy jest kowalem swojego losu więc wybór nalezy do Ciebie w jakim stanie będziesz się znajdował i jaki Ci bardziej odpowiada. Bo masz wybór a czy skorzystasz? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kaju Tomku nie zaczynajcie przepychanek z mojego powodu. Kaja i tak ma pewnie rację, choć Tobie i mnie może się to wydawać faktycznie niedorzeczne, bo jak to "kopać" leżącego? Ta kobieta, o której wspominałem też kiedyś buntowała się, gdy ktoś mówił, że jej jedynie pomóc może "kop". I faktycznie to taki "kop" zmobilizował ją do działania, gdy trzęsąca, zasmarkana i zesikana (to jej dosłowne słowa) "poprosiła o pomoc" wcześniej jednak już trzykrotnie próbowała skończyć ze swoim życiem. Wiem, że z punktu widzenia osoby zdrowej, wyleczonej czy może nawet tylko podleczonej nie ma to za bardzo sensu, gdyż pragnienie własnej śmierci wydaje się być tym krytycznym (najgorszym) momentem w życiu, który powinien pchnąć do działania na zasadzie "już nie może być gorzej, już więcej nic nie mam do stracenia".

Kaju może tak właśnie jest może faktycznie czekam na to aż będzie jeszcze gorzej tak jak czekała ta kobieta? Nie potrafię Ci udzielić na to pytanie odpowiedzi, bo nie wiem. Jej dwie próby pozostały niezauważone przez nikogo dopiero tą trzecią ktoś dostrzegł, ktoś wezwał pomoc i dalej już się to jakoś samo potoczyło. Kiedyś zadałem jej pytanie czy jakby i ta trzecia próba zakładając, że również nie zakończyłaby się śmiercią, ale również pozostała by niezauważona, to zwróciłaby się o pomoc? Odparła, że nie.

Mówisz Kaju, że ja czerpię jakieś korzyści z tego...? Pomyślałem bardziej intensywnie i nic nie przychodzi mi do głowy. Może jest tylko tak, że jak też ktoś kiedyś zauważył boję się zmian? Nawet w tym, w czym tkwię w tym swoim cierpieniu czuję się "dobrze", bo jest moje, jest mi znane? Czy to jednak coś dziwnego, że tak jest? Nie każdy człowiek potrafi wyjechać zagranicę w celu polepszenia swojego bytu, wielu to potrafi, ale nie każdy z wielu naprawdę powodów. Też można by zadać takie pytanie tym, co nie potrafią "masz wybór a czy skorzystasz?" albo "masz wybór, więc dlaczego nie skorzystasz?".

Kaju już sama depresja ma różne oblicza i są tacy, którzy w niej nie są zdolni do niczego zupełnie, ale są też i tacy, którzy jakoś sobie radzą. Odnoszę wrażenie, że uważasz, że ja nie chcę nic zrobić by to zmienić, bo przecież można, czego Ty jesteś najlepszym przykładem i w ten sposób na to patrzysz, ale to naprawdę tak nie jest.

 

-- 23 lut 2013, 01:32 --

 

Dziękuję Wam kochani za pomoc postanowiłem jednak usunąć konto nie tylko tu, ale wszędzie gdzie takowe posiadam. Macie rację tu trzeba działać a nie pisać, bo przecież od samego pisania to nie przejdzie.

Wam życzę wszelkiej pomyślności a sobie... sobie odwagi by jednak coś zmienić albo, chociaż próbować zmienić. Wiem, że z tym będzie problem, bo naprawdę dzisiaj wydaje mi się łatwiej to wszystko zakończyć niż stawić temu czoła.

Tak to jest niestety, gdy człowiek ma, choć proste życie to jednak poplątane niczym węzeł gordyjski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kaju Tomku nie zaczynajcie przepychanek z mojego powodu. Kaja i tak ma pewnie rację, choć Tobie i mnie może się to wydawać faktycznie niedorzeczne, bo jak to "kopać" leżącego? Ta kobieta, o której wspominałem też kiedyś buntowała się, gdy ktoś mówił, że jej jedynie pomóc może "kop". I faktycznie to taki "kop" zmobilizował ją do działania, gdy trzęsąca, zasmarkana i zesikana (to jej dosłowne słowa) "poprosiła o pomoc" wcześniej jednak już trzykrotnie próbowała skończyć ze swoim życiem. Wiem, że z punktu widzenia osoby zdrowej, wyleczonej czy może nawet tylko podleczonej nie ma to za bardzo sensu, gdyż pragnienie własnej śmierci wydaje się być tym krytycznym (najgorszym) momentem w życiu, który powinien pchnąć do działania na zasadzie "już nie może być gorzej, już więcej nic nie mam do stracenia".

Kaju może tak właśnie jest może faktycznie czekam na to aż będzie jeszcze gorzej tak jak czekała ta kobieta? Nie potrafię Ci udzielić na to pytanie odpowiedzi, bo nie wiem. Jej dwie próby pozostały niezauważone przez nikogo dopiero tą trzecią ktoś dostrzegł, ktoś wezwał pomoc i dalej już się to jakoś samo potoczyło. Kiedyś zadałem jej pytanie czy jakby i ta trzecia próba zakładając, że również nie zakończyłaby się śmiercią, ale również pozostała by niezauważona, to zwróciłaby się o pomoc? Odparła, że nie.

Mówisz Kaju, że ja czerpię jakieś korzyści z tego...? Pomyślałem bardziej intensywnie i nic nie przychodzi mi do głowy. Może jest tylko tak, że jak też ktoś kiedyś zauważył boję się zmian? Nawet w tym, w czym tkwię w tym swoim cierpieniu czuję się "dobrze", bo jest moje, jest mi znane? Czy to jednak coś dziwnego, że tak jest? Nie każdy człowiek potrafi wyjechać zagranicę w celu polepszenia swojego bytu, wielu to potrafi, ale nie każdy z wielu naprawdę powodów. Też można by zadać takie pytanie tym, co nie potrafią "masz wybór a czy skorzystasz?" albo "masz wybór, więc dlaczego nie skorzystasz?".

Kaju już sama depresja ma różne oblicza i są tacy, którzy w niej nie są zdolni do niczego zupełnie, ale są też i tacy, którzy jakoś sobie radzą. Odnoszę wrażenie, że uważasz, że ja nie chcę nic zrobić by to zmienić, bo przecież można, czego Ty jesteś najlepszym przykładem i w ten sposób na to patrzysz, ale to naprawdę tak nie jest.

 

-- 23 lut 2013, 01:32 --

 

Dziękuję Wam kochani za pomoc postanowiłem jednak usunąć konto nie tylko tu, ale wszędzie gdzie takowe posiadam. Macie rację tu trzeba działać a nie pisać, bo przecież od samego pisania to nie przejdzie.

Wam życzę wszelkiej pomyślności a sobie... sobie odwagi by jednak coś zmienić albo, chociaż próbować zmienić. Wiem, że z tym będzie problem, bo naprawdę dzisiaj wydaje mi się łatwiej to wszystko zakończyć niż stawić temu czoła.

Tak to jest niestety, gdy człowiek ma, choć proste życie to jednak poplątane niczym węzeł gordyjski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobir, no to pozostaje życzyć powodzenia i już nie poddawaj się, bo szkoda takiego faceta :] a jakby coś złego się działo, to wracaj na forum.

 

nie dostałam Twojego ostatniego pw ale napisz nawet mi na maila jak Ci idzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobir, no to pozostaje życzyć powodzenia i już nie poddawaj się, bo szkoda takiego faceta :] a jakby coś złego się działo, to wracaj na forum.

 

nie dostałam Twojego ostatniego pw ale napisz nawet mi na maila jak Ci idzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×