Skocz do zawartości
Nerwica.com

Karanie dzieci klapsem


niosaca_radosc

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 1.03.2019 o 08:29, Duża Mi napisał:

Zależy od sytuacji. Jeśli dziecko ma dostawać klapsa, bo nie chce odrabiać lekcji, krzywo się spojrzało czy źle odstawiło talerz (autentyk), to jest to duże nadużycie i nie powinno mieć miejsca. Ale jestem w stanie zrozumieć, jeśli w sytuacji zagrażającej dziecku (np. wybiega na ulicę, nie słuchając rodziców), rodzic zareaguje impulsywnie.

Czyli rodzic złapie dziecko na ulicy, wciągnie ja na chodni i mu przyłoży(w nerwach pewnie mocno), tak??? I gdzie tutaj jest nauka dla dziecka??? Jak może zobaczyć to dziecko: rodzic krzyczy za mną, biegnie za mną, łapie mnie i biję. Przykładowy wniosek: nie dać się następnym razem złapać.

Wyobraźmy sobie podobną sytuację przy czym po wciągnięcie na chodnik rodzic mocno przytula, nie ukrywa swoich uczuć (zdenerwowania, strachu, wściekłości) i mówi do dziecka jak bardzo się wystraszył zachowaniem dziecka i jakie niebezpieczeństwo czeka na ulicy. Mając owoc  (np jabłko) można dziecku pokazać co się dzieje gdy samochód najedzie na nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lunaa napisał:

Impulsywność rodzica w postaci klapsa to słabość w moim mniemaniu.

Też jestem tego zdania. Nie demonizowałbym tego (mimo że sam w dzieciństwie byłem dość często bity), ale doszukiwanie się w biciu kogokolwiek wychowawczego uważam po prostu albo za głupotę albo za prosty mechanizm obronny osób, które też w domu były bite.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lunaa napisał:

Impulsywność rodzica w postaci klapsa to słabość w moim mniemaniu.

Słabość to pozwalanie na przewinienia dziecka/nastolatka..lub brak umiejętności poradzenia sobie z tym (są być może przypadki ekstremalnie trudnych potomków, co i silny rodzic będzie mieć spory problem, ale zdecydowanie uważam, że to rzadkie przypadki)

Mój ojciec ma "miliony" wad, ale na pewno nie mogę powiedzieć o nim, że jest słaby, ani trochę, ma "wojskową" twardość psychiki, nie ma  takiej opcji, że klapsy były oznaką jego słabości..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawanie klapsów jest porażką rodzica i świadczy o braku jego umiejętności wychowawczych. Jest traktowaniem dziecka, jakby nie było istotą myślącą. Jeżeli dziecko robi źle, to należy mu wytłumaczyć, że robi źle. Wielu rzeczy zresztą, które dorośli uważają ze przewinienia, dzieci nie robią z rozmysłem czy z pełną kontrolą. To dzieci!

Wielu ludzi utożsamia brak kar z wychowywaniem bezstresowym. Być może tak jest, że wielu rodziców nie umie wychowywać bez kar i ogólnie wielu ludzi ma słabe wyobrażenie, czym miałoby być wychowanie bez nich, jednak wychowywanie jest czymś zupełnie innym niż karanie. Karanie to przenoszenie na dziecko metod behawioryzmu - czyli metod źródłowo odnoszących się do zwierząt.  Wychowanie jest to natomiast uwrażliwianie dziecka na dobro. Dziecko dobrze wychowywane nie potrzebuje kar ani nadzoru - zachowuje się dobrze, bo wie, że tak należy lub zostało wyposażone w wiedzę i rozsądek np. wie o szkodliwości  narkotyków - a  nie dlatego, że obawia się kary.  Wychowywanie nie zaczyna się wtedy, kiedy dziecko zrobi coś źle, tylko trwa cały czas. Duże problemy z dzieckiem nie zaczynają się nagle, ale są efektem wcześniejszych zaniedbań. Jeśli się lekceważy małe przejawy zła u dzieci, krzywdzenie innych, brak szacunku do rodziców, jeśli się będzie pielęgnowało w dziecku egoizm, przyzwalało na drobne nieuczciwości, to z pewnością w którymś momencie przyniesie to złe efekty.

Zamiast karać trzeba dziecko nakłaniać, aby naprawiło to, co zrobiło źle. Jeśli naśmieciło - niech posprząta, jeśli okłamało kogoś - niech się przyzna, jeśli kogoś źle potraktowało - niech przeprosi. A jeśli ma problemy z nauką - to prawdopodobnie wymaga pomocy. Zapewne trudności z czegoś wynikają - na przykład dziecko ma już takie zaległości, że nie jest w stanie zrozumieć nowych rzeczy i trzeba z nim te zaległości nadrobić albo na przykład  jest w konflikcie z nauczycielem i przez to ucieka z lekcji. 

Czynnikiem chroniącym dzieci przed patologią wg. badań jest więź z rodzicami i traktowanie rodziców jako autorytet, rodzic bijący prędzej stanie się wrogiem niż autorytetem. Jedynym przekazem użycie siły jest to, że rację ma silniejszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, refren napisał:

Wielu ludzi utożsamia brak kar z wychowywaniem bezstresowym. Być może tak jest, że wielu rodziców nie umie wychowywać bez kar i ogólnie wielu ludzi ma słabe wyobrażenie, czym miałoby być wychowanie bez nich, jednak wychowywanie jest czymś zupełnie innym niż karanie. Karanie to przenoszenie na dziecko metod behawioryzmu - czyli metod źródłowo odnoszących się do zwierząt.  Wychowanie jest to natomiast uwrażliwianie dziecka na dobro.

Behawioryzm właśnie był (w danym czasie) absolutnie dominującym trendem psychologicznym w USA przez ~30 lat. Rezultat? Z pewnością miał spory udział w tworzeniu największej liczby seryjnych morderców przypadających na kraj na świecie. Skoro można człowieka najzwyczajniej wytresować do bycia "dobrym", to jak najbardziej - do bycia "złym", więc po co "ofiarom" JAKIEKOLWIEK poczucie odpowiedzialności za swoje czyny? Wściekłego psa, który pogryzł dziecko też osądzacie jako niemoralnego? No, behawioryści przenieśli tą optykę na relację ludzie - ludzie i jak widać, ze znakomitym skutkiem.

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.03.2019 o 16:10, Lunaa napisał:

Impulsywność rodzica w postaci klapsa to słabość w moim mniemaniu.

Jak dla mnie to mocno przesadzone. Widzę różnicę w biciu dzieci jako sposobie na życie , odreagowania swojej bezradności ..itd a symbolicznym klaps w pupę za sytuacje ekstremalne , jak już ktoś napisał wcześniej np. wybiegnięcie na ulicę lub podobne. Dostałem nie raz pasem , być może to uratowało mi życie , zdrowie lub po prostu jestem . Za moich czasów nie było "interneta " psp 4 ,kolorowej telewizji i innych pochłaniaczy czasu . Kreowaliśmy sami swoje zabawy , raz to była gra w piłkę ale innym razem , jazda na rowerze tyle ze przez cały dzien  , wspinanie po drzewach / złamana ręka / , wyprawy po owoce na zakazane tereny / ogródki /albo strzelanie z procy do wszystkiego co sie rusza/ rozbita głowa / . Zabawy w chowanego w piwnicach kamienic. Dziś jest inaczej , może łatwiej bezstresowo wychowywać dzieci , albo zapychać im czas by mniej rozrabiały. 

Edytowane przez spinoo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, spinoo napisał:

Jak dla mnie to mocno przesadzone. Widzę różnicę w biciu dzieci jako sposobie na życie , odreagowania swojej bezradności ..itd a symbolicznym klaps w pupę za sytuacje ekstremalne , jak już ktoś napisał wcześniej np. wybiegnięcie na ulicę lub podobne.

Jeśli ktoś ma wystarczająco silną rękę, by złapać dziecko i mu dać klapa, to równie dobrze może trzymać dziecko za rękę przy ulicy. Dziecko nie myśli tak jak dorosły, nie rozumie wszystkich zagrożeń, dlatego wymaga opieki, od myślenia jest opiekun, a w tym wypadku rodzic karze dziecko za własną bezmyślność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety tak jest, że jak ktoś sam obrywał w dzieciństwie, to uważa to za normalne. Choćby dlatego bicie jest złe, bo przechodzi z pokolenia na pokolenie. Są pewnie większe grzechy rodziców niż klaps, bo nikt nie chce zrobić swojemu dziecku krzywdy i nie każdy  potrafi inaczej, ale nie ma czego propagować.

5 godzin temu, spinoo napisał:

Za moich czasów nie było "interneta " psp 4 ,kolorowej telewizji i innych pochłaniaczy czasu . Kreowaliśmy sami swoje zabawy , raz to była gra w piłkę ale innym razem , jazda na rowerze tyle ze przez cały dzien  , wspinanie po drzewach / złamana ręka / , wyprawy po owoce na zakazane tereny / ogródki /albo strzelanie z procy do wszystkiego co sie rusza/ rozbita głowa / . Zabawy w chowanego w piwnicach kamienic. Dziś jest inaczej , może łatwiej bezstresowo wychowywać dzieci , albo zapychać im czas by mniej rozrabiały. 

Za moich czasów też tak było, łaziłam po drzewach, po wertepach, po siatce, robiłam fikołki na drążkach i masę rzeczy, które jak by zobaczyła moja rodzina, to by dostała zawału. Nie widzę związku z bezstresowym/stresowym wychowaniem ani z rozrabianiem. Nie robiłam nic złego. Gdybym zaczęła niszczyć czyjąś własność, rzucać kamieniami w zwierzęta albo inne dzieci, to rodzina by reagowała, ale nie robiłam takich rzeczy. Może z chłopakami jest trudniej, bo się biją. Ale sama rozbita głowa to nie jest przestępstwo. A jeśli coś jest wybitnie niebezpieczne, to raczej można to dziecku uświadomić ewentualnie zabronić wychodzenia z domu, aż się z tym nie pogodzi. I monitorować, gdzie łazi.  Pytanie też na ile rodzic ma autorytet, bo jeśli robi panikę z byle czego, to dziecko nie uwierzy mu potem, że coś jest naprawdę niebezpieczne. Wiele rzeczy wydaje się dorosłym niebezpiecznymi, bo zapomnieli już, jaką dziecko ma sprawność i co sami wyczyniali w dzieciństwie. Zresztą kwestia autorytetu dotyczy wszystkiego. Jeśli rodzic nie jest sprawiedliwy, uczciwy wobec dziecka, jeśli karze za coś, co nie jest jego winą, stosuje złą odpowiedzialność zbiorową albo zabrania wszystkiego jak leci, to nie ma posłuchu i dziecko szybko uczy się go olewać. Albo jeśli rodzic mówi jedno a robi drugie lub karze za to "co ludzie powiedzą", a nie za faktyczne zło.

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, refren napisał:

nie rozumie wszystkich zagrożeń

To usprawiedliwia tylko bardzo małe dzieci. Te trochę starsze są zdolne do rozumienia dużej części zagrożeń i powinny ponosić odpowiedzialność za bezmyślność.

33 minuty temu, refren napisał:

Za moich czasów też tak było, łaziłam po drzewach, po wertepach, po siatce, robiłam fikołki na drążkach i masę rzeczy, które jak by zobaczyła moja rodzina, to by dostała zawału.

A ja nie rozumiałem, jak rówieśnicy mogą wyprawiać to, co wyprawiali.

53 minuty temu, refren napisał:

Wiele rzeczy wydaje się dorosłym niebezpiecznymi, bo zapomnieli już, jaką dziecko ma sprawność i co sami wyczyniali w dzieciństwie.

Albo dlatego, że są rozsądni.

Ja już w zerówce patrzyłem na niebezpieczne rzeczy z perspektywy osoby dorosłej i nie uważam takiego podejścia za niewłaściwe. Myślące dziecko powinno patrzeć na zagrożenia tak, jak dorosły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, refren napisał:

Niestety tak jest, że jak ktoś sam obrywał w dzieciństwie, to uważa to za normalne. Choćby dlatego bicie jest złe, bo przechodzi z pokolenia na pokolenie.

No to muszę poinformować , ze swoje dwie córki nie uderzyłem , mają już swoje życie i swoje wychowawcze problemy ze swoimi dziećmi i nie mam zamiaru czegokolwiek sugerować ani ingerować . Przedstawiłem swoje zdanie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieci muszą się uczyć, muszą ryzykować, próbować, stawiać nowe kroki, robić głupoty. Nie damy rady ochronić córki przed całym światem i przed nią samą. Byłaby to najgorsza rzecz jaką mogłabym zrobić dla niej. Mi wymierzano klapsy, dostawałam paskiem, nawet w twarz jako nastolatce. I czego mnie to nauczyło? Nienawiści i bezsilności. Dorośli kochają karać dzieci za swoje błędy i za swój strach, za swój wstyd, bo go wywołują. Zapytaj się 3-latka czy się wstydzi tego, że się rzuca po ziemi w sklepie? To dorosły czuje wstyd. Czemu ten dorosły nie dołączy do niego, czemu uczuć, które czuje dziecko nie zamieni w zrozumienie. Co takiego jest w tarzaniu się po podłodze, że wywołuje wstyd w dorosłym. Czy jest aż tak wielka różnica między tarzaniem się po sklepie, a tarzaniem po dywanie w domu? Czy śmieć i płacz to nie sposób wyrażania emocji. A jednak za jeden tyle osób chce karać, a drugi pochwala. Nie potrafię się złościć, wytępiono to we mnie, wszystko co się dzieje potrafię przykryć uśmiechem, nawet śmierć bliskich. Czy na prawdę za złość i smutek trzeba karać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.03.2019 o 22:07, mark123 napisał:

A ja nie rozumiałem, jak rówieśnicy mogą wyprawiać to, co wyprawiali.

A co na przykład?

 

W dniu 9.03.2019 o 22:07, mark123 napisał:

To usprawiedliwia tylko bardzo małe dzieci. Te trochę starsze są zdolne do rozumienia dużej części zagrożeń i powinny ponosić odpowiedzialność za bezmyślność.

Klaps nie jest ponoszeniem odpowiedzialności. Robienie niebezpiecznych rzeczy nie jest zwykle celowym złym działaniem, robi się je z chęci zabawy i myśli się, że się da radę.  Rodzic powinien uświadamiać dziecku zagrożenia, choć ciężkie to zadanie i trudno wszystko przewidzieć. Mógłby też wiedzieć, w jaki sposób się bawi dziecko. Jeżeli coś zostało wyraźnie zabronione, a dziecko to robi, to jest już  złe działanie, co nie znaczy, żeby karać klapsem, ale jakieś konsekwencje mogą być. Można też pomyśleć jak zapewnić dziecku bezpieczne warunki, jeśli chce realizować jakąś pasję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, el33 napisał:

Zapytaj się 3-latka czy się wstydzi tego, że się rzuca po ziemi w sklepie? To dorosły czuje wstyd. Czemu ten dorosły nie dołączy do niego, czemu uczuć, które czuje dziecko nie zamieni w zrozumienie. Co takiego jest w tarzaniu się po podłodze, że wywołuje wstyd w dorosłym.

Zgadzam się. Chyba wstydzą się tego, że inni ludzie w sklepie patrzą, że może im przeszkadzać zachowanie dziecka. Ogólnie jest straszna presja, żeby na takie sklepowe histerie reagować, uciszać, grozić, że ma się uspokoić.

***

Ja raczej klapsów nie dostawałam. Za to byłam nimi straszona. Z tego, co zauważyłam moja mama raczej nie jest z tego dumna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.03.2019 o 09:17, el33 napisał:

Co takiego jest w tarzaniu się po podłodze, że wywołuje wstyd w dorosłym. Czy jest aż tak wielka różnica między tarzaniem się po sklepie, a tarzaniem po dywanie w domu?

Nie każdy jest zwolennikiem, by wszędzie była anarchia.

22 godziny temu, refren napisał:

A co na przykład?

Byłem przeciwnikiem wszelkich rozrywek "energicznych" rówieśników.

Na przykład chodzenie po drzewach. Uważałem to zdecydowanie za nienormalne i bez sensu. Co niektórzy wybrali drzewa niedaleko domu moich dziadków i było to do osobistego zauważenia.

Sensowniej pograć w szachy/warcaby lub karty, można rozwijać umysł.

7 godzin temu, initium napisał:

Chyba wstydzą się tego, że inni ludzie w sklepie patrzą, że może im przeszkadzać zachowanie dziecka.

Tym, co nie przeszkadza, niech wstąpią do radykalnych anarchistów.

Edytowane przez mark123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, mark123 napisał:

Byłem przeciwnikiem wszelkich rozrywek "energicznych" rówieśników.

Na przykład chodzenie po drzewach. Uważałem to zdecydowanie za nienormalne i bez sensu. Co niektórzy wybrali drzewa niedaleko domu moich dziadków i było to do osobistego zauważenia.

Sensowniej pograć w szachy/warcaby lub karty, można rozwijać umysł.

Chodzenie po drzewach jest normalne i potrzebne dla dzieci, bo muszą ćwiczyć swoją sprawność fizyczną. To jest zapisane w dynamice ludzkiego rozwoju. Chodzenie po płotach, drzewach, równoważniach, drabinkach - taki etap.  Nie wiem jak jest dziś, ale zapewne wszyscy się bardziej nad tym trzęsą kosztem doprowadzania dzieci na przykład do otyłości i ułomności. Oczywiście nie każdy może i nie każdy jest sprawny w takim samym stopniu. Dzieci raczej są w stanie ocenić swoje możliwości, prędzej taki, co siedzi ciągle w domu nie wie, kiedy spadnie, a kiedy nie - bo niczego nie próbuje. Są osoby, które w wieku dorosłym nie wejdą na drabinę albo z niej spadną - bo nie chodziły po drzewach. Oczywiście niszczenie drzew jest złe, tak samo jak włażenie komuś na teren prywatny bez jego zgody, ale to inne rzeczy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.03.2019 o 09:17, el33 napisał:

Co takiego jest w tarzaniu się po podłodze, że wywołuje wstyd w dorosłym. Czy jest aż tak wielka różnica między tarzaniem się po sklepie, a tarzaniem po dywanie w domu?

 

25 minut temu, mark123 napisał:

Nie każdy jest zwolennikiem, by wszędzie była anarchia.

Jak dziecko płacze, bo mu zabawka wypadła z wózka, to też jest anarchia?

Są zachowania normalne dla dzieci i nikomu nie przeszkadzają, a są takie, które innym przeszkadzają. i/lub są niewłaściwe.

Za niektóre odpowiadają rodzice, jeśli na przykład pozwalają się szantażować dziecku rykiem w sklepie, żeby coś kupić.

W dzisiejszych czasach masa dzieci  ma zaburzenia typu autyzm, dla osoby obcej takie dziecko jest nie do odróżnienia od zwyczajnego niegrzecznego dziecka. Dlatego niestety nie mogę się przychrzaniać do wkurzających dzieci, bo mogę kogoś skrzywdzić. A klapsy tu nic nie pomogą ani nawet normalne metody wychowawcze. Z takimi dziećmi pracują ciężko terapeuci, ale nie da się ich unormować do poziomu zwykłego "grzecznego" dziecka. 

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.03.2019 o 21:36, refren napisał:

Wielu ludzi utożsamia brak kar z wychowywaniem bezstresowym. Być może tak jest, że wielu rodziców nie umie wychowywać bez kar i ogólnie wielu ludzi ma słabe wyobrażenie, czym miałoby być wychowanie bez nich, jednak wychowywanie jest czymś zupełnie innym niż karanie. Karanie to przenoszenie na dziecko metod behawioryzmu - czyli metod źródłowo odnoszących się do zwierząt.  Wychowanie jest to natomiast uwrażliwianie dziecka na dobro. Dziecko dobrze wychowywane nie potrzebuje kar ani nadzoru - zachowuje się dobrze, bo wie, że tak należy lub zostało wyposażone w wiedzę i rozsądek np. wie o szkodliwości  narkotyków - a  nie dlatego, że obawia się kary.

Czy jest w takim razie możliwe nie używanie kar w ogóle?  Zastanawiam się. Brak kar w ogóle + niewykorzystywanie przewagi fizycznej w ogóle (czytałem książkę Eichelbergera w której to postuluje - poza właśnie skrajną sytuacją czyli złapaniem dziecka wybiegającego na ulicę) tworzy nam trudną sytuację gdy 3-letnie dziecko np. bawi się od pół godziny wodą z kranu mocząc kolejne ubranko, obciążając nasze rachunki i ekologiczne sumienie.

- książeczka, zabawa w berka, taniec, skakanie po kanapie są fajne, ale przegrywają konkurencję z wodą; przegrywa ją nawet wyjście na plac zabaw

- groźbę kary (np. brakiem bajki w TV) odrzucamy

- zabranie dziecka jako wykorzystujące przewagę fizyczną odrzucamy, bo sytuacja mu nie zagraża

- przekupienie nadprogramową bajką albo czekoladką jest z innych przyczyn chyba jeszcze mniej wychowawcze niż 2 poprzednie opcje

- próbę przeniesienia zabawy w kontrolowane środowisko "- Może się wykąpiemy?" dziecko odrzuca.

Czy jeśli dziecko w takiej sytuacji nie słucha, to znaczy że nie zostało wystarczająco uwrażliwione na dobro? To chyba przesadne uproszczenie.

Bicie i klapsy - zgadzam się, nie.  Podobnie za cenne uważam stwierdzenie, że gniew, smutek są uczuciami nie gorszymi od radości, tzn. mniej przyjemnymi, ale nie niewłaściwymi. Choć tu też można pomyśleć o sytuacjach gdzie gniew dziecka trzeba jednak utemperować najlepiej oczywiście prośbą, podobnie zresztą jak głośną radość - co nie znaczy że te uczucia są złe. Ale czy wszystko można załatwić rozmową - temat do dyskusji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, mark123 napisał:

Nie każdy jest zwolennikiem, by wszędzie była anarchia.

Byłem przeciwnikiem wszelkich rozrywek "energicznych" rówieśników.

Na przykład chodzenie po drzewach. Uważałem to zdecydowanie za nienormalne i bez sensu. Co niektórzy wybrali drzewa niedaleko domu moich dziadków i było to do osobistego zauważenia.

Sensowniej pograć w szachy/warcaby lub karty, można rozwijać umysł.

Tym, co nie przeszkadza, niech wstąpią do radykalnych anarchistów.

To, że dziecko się rzuca na ziemię nie jest anarchią, a naturalnym etapem rozwoju emocjonalnego. Większość choć zdarzają się wyjątki mają za sobą jeden lub kilka takich zachowań. Od tego jak zostanie coś takiego przyjęte przez otoczenie zależy jak dalej dziecko będzie radzić sobie z silnymi emocjami.

Udowodniono naukowo, że brak ruchu wpływa bardzo negatywnie na rozwój mózgu jak od pierwszych dni życia. U dzieci do 6-7 lat mówi się o rozwoju psych-ruchowym nie rozdzielając tych sfer gdyż jedno bez drugiego staje w miejscu. Jako ciekawostka: logopedzi pracujący z dziećmi z zaburzeniami mowy skupiają się na rozwijaniu umiejętności manualnych dziecka gdyż sfera mowy i małej motoryki rąk jest połączona ze sobą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, refren napisał:

Są osoby, które w wieku dorosłym nie wejdą na drabinę albo z niej spadną - bo nie chodziły po drzewach

Prędzej dlatego, że ogólnie nie chciały ogólnie wykazywać aktywności fizycznej. Bo jeśli ktoś nie chciał chodzić o drzewach itp, a ogarniał w-f w szkole, to powinien w dorosłości ogarniać drabinę.

12 godzin temu, refren napisał:

Jak dziecko płacze, bo mu zabawka wypadła z wózka, to też jest anarchia?

Anarchiczne nie jest dziecko, tylko dorosły, jeśli uważa, że jak dziecko robi intensywne "cyrki" w miejscu publicznym, to jest wszystko ok.

12 godzin temu, refren napisał:

W dzisiejszych czasach masa dzieci  ma zaburzenia typu autyzm, dla osoby obcej takie dziecko jest nie do odróżnienia od zwyczajnego niegrzecznego dziecka.

A z tego, co ja się orientuję, to w dzisiejszych czasach jest moda lewe diagnozy tego typu. Rodzice robią się mentalnymi anarchistami i chcą, by dziecko pozostawało niegrzeczne, by np. w szkole nie czepiać się jego niegrzeczności i załatwiają takie diagnozy a większość dzieci lubi być zła i im się podoba ta moda.

Myślę, że u autystyków ta niegrzeczność wygląda inaczej. Chodziłem w pewnym okresie przez rok do szkoły specjalnej i tam był jeden uczeń z autyzmem (nie była to szkoła dla osób z zaburzeniami psychorozwojowymi, no ale jeden się trafił). Obserwując go, było widać, że jego niegrzeczność działa wyraźnie inaczej niż u innych niegrzecznych, no i później się dowiedziałem, że ma zdiagnozowany autyzm i myślę, że jego przypadku diagnoza lewa nie była.

Nie wiem oczywiście, jak jest u innych, ale i tak pozostaję przy wersji, że niegrzeczność autystyków jest specyficzna.

12 godzin temu, refren napisał:

Z takimi dziećmi pracują ciężko terapeuci, ale nie da się ich unormować do poziomu zwykłego "grzecznego" dziecka. 

Z autystykami itp. to jest inna sprawa (z tymi faktycznymi, nie tymi z lewymi papierami).

Ale nie uważam, że 100% autystyków jest niegrzeczna, są różne temperamenty, także u autystyków

2 godziny temu, el33 napisał:

To, że dziecko się rzuca na ziemię nie jest anarchią

Nie jest, ale rodzic/opiekun, który nie chce nic z tym robić, jest mentalnym anarchistą. Jeśli dziecko robi tego typu rzeczy w miejscu publicznym, to rodzic/opiekun ma "psi obowiązek", by zareagować.

Edytowane przez mark123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.03.2019 o 16:00, rupert napisał:

Czy jest w takim razie możliwe nie używanie kar w ogóle?  Zastanawiam się. Brak kar w ogóle + niewykorzystywanie przewagi fizycznej w ogóle (czytałem książkę Eichelbergera w której to postuluje - poza właśnie skrajną sytuacją czyli złapaniem dziecka wybiegającego na ulicę) tworzy nam trudną sytuację gdy 3-letnie dziecko np. bawi się od pół godziny wodą z kranu mocząc kolejne ubranko, obciążając nasze rachunki i ekologiczne sumienie.

- książeczka, zabawa w berka, taniec, skakanie po kanapie są fajne, ale przegrywają konkurencję z wodą; przegrywa ją nawet wyjście na plac zabaw

- groźbę kary (np. brakiem bajki w TV) odrzucamy

- zabranie dziecka jako wykorzystujące przewagę fizyczną odrzucamy, bo sytuacja mu nie zagraża

- przekupienie nadprogramową bajką albo czekoladką jest z innych przyczyn chyba jeszcze mniej wychowawcze niż 2 poprzednie opcje

- próbę przeniesienia zabawy w kontrolowane środowisko "- Może się wykąpiemy?" dziecko odrzuca.

Czy jeśli dziecko w takiej sytuacji nie słucha, to znaczy że nie zostało wystarczająco uwrażliwione na dobro? To chyba przesadne uproszczenie.

Bicie i klapsy - zgadzam się, nie.  Podobnie za cenne uważam stwierdzenie, że gniew, smutek są uczuciami nie gorszymi od radości, tzn. mniej przyjemnymi, ale nie niewłaściwymi. Choć tu też można pomyśleć o sytuacjach gdzie gniew dziecka trzeba jednak utemperować najlepiej oczywiście prośbą, podobnie zresztą jak głośną radość - co nie znaczy że te uczucia są złe. Ale czy wszystko można załatwić rozmową - temat do dyskusji.

Dla mnie "niewykorzystywanie przewagi fizycznej" w tym rozumieniu jest fanatyzmem, nie wiedzę problemu w tym, żeby zakręcić dziecku wodę i je zabrać z łazienki, raczej każdy normalny rodzic tak zrobi, tłumacząc mu, że koniec tej zabawy, trzeba się przebrać i zakręcić wodę.  Traktowanie dziecka podmiotowo nie oznacza, że ma ono robić co mu się podoba, a rodzic nie może ingerować albo ma przekonywać bez końca 3-latka, który nie ma wystarczających mechanizmów samokontroli, że stanie w mokrym ubraniu mu zaszkodzi. Wychowanie w postaci biernego podążania za dzieckiem dla mnie to też patologia, niebicie czy niestosowanie kar nie oznacza, że rodzic nie ma być dyrektywny. Raczej każdy rodzic musi taki być w wielu przypadkach. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do niestosowania kar  nie uważam, że rodzic  powinien ich nie używać z zasady. Uważam, że należy raczej wiązać prawdziwe przyczyny ze skutkami i uświadamiać dziecku prawdziwe konsekwencje "złych" zachowań, a nie ustanawiać sztucznie wtórne konsekwencje ("jesteś niegrzeczny, to nie pójdziesz jutro na urodziny Zosi"). Lepiej też w porę nakłaniać dziecko do konstruktywnego zachowania, a nie reagować po fakcie. 

Może nie powinnam uogólniać swojego przypadku, ale byłam wychowywana bez kar, więc uważam, że jest to możliwe.  Nie dlatego, że moja mama była fanatyczką bezstresowego wychowywania, ale dlatego, że nie były one potrzebne. Co nie znaczy, że nie musiałam naprawiać tego, co zrobiłam źle i mogłam robić cokolwiek, a nikt mi nic nie narzucał. Narzucano mi niektóre rzeczy metodą zdartej płyty, ale była to stanowcza argumentacja, a nie agresja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się też, że dziecko będzie raczej słuchało rodziców, o ile będą oni autorytetem i będzie zaufanie oraz dziecko będzie się czuło kochane. Żeby to zaufanie było są pewne warunki np. rodzic musi być sprawiedliwy. Dziecko ma naturalne, mocne poczucie sprawiedliwości i jeśli zostanie np. ukarane za coś niesłusznie, to zaufanie jest naruszone, a dziecko ma poczucie krzywdy. Podobnie zaufanie i autorytet narusza, jeśli dziecko zostanie okłamane przez rodziców albo jeśli sami oni mówią co innego, a co innego robią (na przykład domagają się szacunku dla starszych, a nie szanują własnych rodziców). Dziecko bierze przykład z rodziców, więc jeśli będę oni dawać zły przykład, to lipa. 

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×