Skocz do zawartości
Nerwica.com

Poczucie traconego czasu - jak przestać marnować czas?


Gość quiedro

Rekomendowane odpowiedzi

Uczucie marnowania czasu towarzyszy mi od dłuższego już czasu. Czuję, że powinienem się czymś zająć, ale nie mam motywacji żeby zrobić ze sobą coś pożyteczniejszego, niż ślęczenie przed komputerem. Poniekąd szukam towarzystwa ludzi, ale coraz bardziej przekonuję się, że i w ten sposób nikogo nie poznam - ludzie mają mnie gdzieś, a sam pierwszy nie wyciągnę ręki do nikogo, gdyż traktowałbym to ze swojej strony jako narzucanie się komuś. Czuję się niemile widziany, gdziekolwiek bym się pojawił.

 

Ale nie o tym chciałem pisać... może ktoś by mi podrzucił jakiś pomysł, jak sobie powinienem zorganizować czas, żebym nie miał wyrzutów sumienia, że nic ze sobą nie robię? Jestem osobą o niskiej samoocenie i problem stanowi nawet wyjście z domu, ale muszę z tym jakoś walczyć. I chyba muszę się przestawać udzielać na forach wszelakich, bo to bez sensu. Ktoś ma jakiś pomysł, może ktoś miał podobnie i zaczął sobie jakoś układać grafik dnia? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet rozmawiać z ludźmi na żywo nie potrafię :bezradny: Zawsze mnie zastanawiało, że ludzie z problemami, kompleksami, fobią - bez większego trudu potrafią się udać na taki zlot i do tego jeszcze się nieźle bawić. Ja chyba nie potrafię :roll: A chciałbym zrobić coś dla siebie, pracować nad swoim czasem. Ehh, może zacznę od wcześniejszego kładzenia się spać i wstawania rano.... a ludzie, cóż. Najwyraźniej jestem aspołeczny :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

quiedro, też miewałem poczucie traconego czasu. Myślę, że to dobry znak, bo doceniasz jego wartość. Inaczej byś przeżył życie i nawet się nie zorientował kiedy. Dla mnie jest dobre zrozumienie, że nie da się zrobić wszystkiego co by się chciało, np. zmienić świat na lepsze. Taka postawa "na zbawcę świata" jest dosyć niewydajna i w końcu nic się nie zrobi. Znać swoje miejsce i robić tyle ile można, czyli drobne plany. Moje ostatnie to np. ćwiczyć medytację (udało się, osiągnąłem jakiś sukces i np. wiem jak to jest spędzić 5 minut bez żadnej myśli), teraz gram w szachy, bo za miesiąc chciałem jechać na turniej. Lubię też oglądać np. kwejka czy demotywatory, tam czasem są takie różne złote myśli odnośnie tego jak nie zmarnować czasu. To tyle ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem.na forum można bez krępacji pisać o swoich najgłębszych problemach bo widać tylko nick i wiadomości tekstowe.zlot to prawdziwa szkoła życia.zupełnie coś innego dla kogoś kto od lat siedzi w 4 ścianach domu i zdziczał na dobre.jeśli ci się uda to możesz być z siebie dumny.zlot to naprawdę b.duży krok do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

quiedro, Spędzaj więcej czasu na tym co lubisz,lub co cie interesuje,poświęć się temu,często przez zainteresowania można kogoś poznać...

Spróbuj czasem się gdzieś wyrwać,gdziekolwiek (sam też mam spory problem z tym).

Pomysł z snem jest ok.

 

Złotej recepty nie mam, param się z identycznymi problemami od lat.

Z 2 strony,wiele razy sam siebie przekreślam przy jakimś wyjściu,czy nie wykazuje chęci..

czy nie jest tak,że twoja aspołeczność wynika trochę z własnego wyboru?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za poradę, monk.2000. Każda jest dla mnie cenna. Zbawić świata nie mam zamiaru, aczkolwiek kiedyś łatwiej przychodziło mi pomaganie komuś samą rozmową, gdy ktoś tego potrzebował. Teraz nawet tego nie potrafię. Dopóki nie pomogę sobie i nie zrozumiem całkowicie przyczyny własnych problemów, nie będę czuł się dobrze, nawiązując z kimś kontakt.

 

Co do spędzania czasu, może powinienem więcej czytać, może powinienem się zająć sprawami niezdanej matury, może w końcu powinienem się wziąć za bieganie, za tenisa w którego chciałem się nauczyć grać :mrgreen::roll: Dużo ludzi pisze o metodzie małych kroków i realizowaniu poszczególnych celów...może to jest jakiś pomysł, bo póki co niczego nie ogarniam :-| Jak się ogarnę i zaakceptuję siebie samego to wtedy spróbuję kogoś poznać, na razie nie ma to żadnego sensu... tylko się narażam pewnie, bo wszyscy myślą "ale dziwak" :mrgreen::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

quiedro, Spędzaj więcej czasu na tym co lubisz,lub co cie interesuje,poświęć się temu,często przez zainteresowania można kogoś poznać...

Spróbuj czasem się gdzieś wyrwać,gdziekolwiek (sam też mam spory problem z tym).

Pomysł z snem jest ok.

 

Złotej recepty nie mam, param się z identycznymi problemami od lat.

Z 2 strony,wiele razy sam siebie przekreślam przy jakimś wyjściu,czy nie wykazuje chęci..

czy nie jest tak,że twoja aspołeczność wynika trochę z własnego wyboru?

 

 

Trochę z własnego wyboru na pewno :roll: Nie chcę już nudzić i ciągle tego samego pisać, co w innych tematach, które poruszyłem... Ale przekonałem się jacy bywają ludzie. Strasznie się zawiodłem na swoim otoczeniu, dawnych znajomych - z którymi i tak nie mam kontaktu od lat, tylko się czasami mijamy :roll: Sam zacząłem się wycofywać, ale nie widziałem żadnej wartości w kontaktach, które wtedy miałem... Ciekaw jestem jaki byłbym dzisiaj, gdybym się nie zaczął izolować - kolejnym cwaniakiem, materialistą, nie mającym szacunku do pozostałych ludzi? Bo w otoczeniu takich właśnie żyję. Ale pewnie wszędzie jest tak samo a ja może znowu "generalizuję" i wrzucam wszystkich do jednego worka. :roll: A kończąc temat, izolacja zaczęła się w gimnazjum i trwa w zasadzie do dzisiaj. Od jakichś ośmiu lat nie wyszedłem nigdzie w tzw. "celach towarzyskich". Co gorsza, niczym przez ten czas się nie zajmowałem, opuściłem się w nauce, wolałem się użalać nad sobą, chciałem ze sobą skończyć. Chyba przeszedłem wszystkie etapy depresji :roll:

 

 

A jakiś czas temu zrozumiałem, że jeśli chcę coś zmienić, to muszę działać jak najszybciej - nie mam zamiaru siedzieć do 30-stki w tym stanie, bo wtedy może być już w ogóle za późno na cokolwiek. Musze zaakceptować siebie, pozbyć się kompleksów chociaż w jakimś stopniu, postawić przed sobą jakieś cele... bo na razie nie mam celu w swoim życiu. nawet nie wiem czym ja do końca się interesuję, co chciałbym w życiu robić. To też nieciekawa sprawa :roll:

 

 

nieboszczyk - nad zlotem pomyślę, ale musi minąć sporo czasu, zanim bym się na to zdecydował.

 

-- 22 lis 2012, 21:37 --

 

quiedro, Nikt nie myśli,patrząc pod tym kątem,każdy jest tu "dziwakiem" :mrgreen:

Pomysłów wiele,chęci by realizować...

ni chooja,podobnie jak u mnie .

Jak zrozumieć siebie,nie mam pojęcia niestety.

 

 

Saiga, mimo wszystko często czuję się jak totalny debil i mam wrażenie, że piszę same brednie :P

 

Tak, pomysły są, ale są też nieraz przeszkody, żeby za coś się wziąć. I nie jest to tylko problem motywacji...choć to akurat oczywiście główna przyczyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Saiga, ja dodam, że nie jest to moje pierwsze forum, na które trafiłem... Zacząłem się udzielać na takowych już 4 lata temu i - jak widać - do tej pory nic nie zmieniłem. Zmieniło się tylko to, że już nie mam siły nawet wylewać żali... :smile: Trzeba w końcu zacząć działać, a nie ciągle pisać. Nie można całe życie oczekiwać na cud, czy znalezienie jakiegoś złotego środka na problemy. Trzeba się ruszyć z miejsca :roll: Najtrudniejszy jest chyba pierwszy krok.

 

 

"Przeszkody"...niech zgadnę, większość z nich wytwarza umysł?

 

 

Można tak powiedzieć. Bo oprócz braku odpowiedniej motywacji, pojawiają się różne negatywne myśli : to bez sensu, i tak nic się nie zmieni, jestem do niczego, mój wysiłek pójdzie na marne.... JAkoś się nie mogę pozbyć takiego myślenia. Niestety, mam się za dno niemal totalne i nie jest łatwo uwierzyć w jakieś swoje możliwości i sens działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

quiedro, Znam te myśli,wszystkie, każda z nich, dzień w dzień mnie "odwiedza" któraś z nich.

Też mam się za dno,niejednokrotnie się zastanawiając czy to lenistwo czy też faktycznie tak myślę..czy też oba czynniki mają na to wpływ.

 

Zapewne da się jakoś wyjść z takowego myślenia, (nie wiem jak :<),ba nawet trzeba...

1 krok...od lat się nie udaje,podobnie jak u ciebie,moja izolacja zaczęła się od gimbazy.

Gadać sobie możemy że trzeba się ruszyć...

Ale przeczuwam że i tak będzie z tego wielki chuj,nadal będziemy gdybać tu i w innych miejscach,gówno robiąc :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Saiga , u mnie to chyba były oba te czynniki ;) Ale te negatywne myśli o wiele bardziej zawiniły. Gdybym miał się za co "zabrać" to bym to zrobił, za lenia się nie uważam... zresztą nudzi mnie już ta rutyna, to siedzenie w domu. Marnuję sobie życie. I pytam ile jeszcze to potrwa? Nie wiem...mam nadzieję, ze jak najszybciej coś zacznę robić :P

 

 

Tak...gimnazja, szczególnie te wiejskie :P Nie wiem po co to wymyślili. Etap życia, który mnie zniszczył i spowodował, że jestem w tym miejscu;) :roll:

 

Mam podobne przeczucia, ale nie musi tak być. Jutro się pochwal co Ty zrobiłeś na drodze do poprawy, a ja zrobię to samo :D Kto zrobi mniej, ten baran :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam,za śmierdzącą kupę leniwego łajna. Dobrze że sam tak o sobie nie myślisz...

 

Też wiejska gimbaza?

O ile w miejskiej podstawówce było zajebiście,miałem prawdziwych kumpli,tak po przeniesieniu się...

tragedia,wieś,ograniczenie na poziomie wody w sraczu,geez, nienawidziłem tej wiejskiej budy,stereotypy niestety się sprawdziły,tam były "wieśniaki" z prawdziwego zdarzenia,swoją mentalnością i horyzontami...

Moje gówno było bardziej "otwarte".

 

Mam podobne przeczucia, ale nie musi tak być. Jutro się pochwal co Ty zrobiłeś na drodze do poprawy, a ja zrobię to samo :D Kto zrobi mniej, ten baran :mrgreen:

 

 

Już wygrałeś :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie może powinienem tak o sobie myśleć, bo się nie uczę a pracować też nie pracuję :mrgreen:

Ale jakby to było takie łatwe znaleźć pracę w mojej sytuacji - bez wielkiego doświadczenia w żadnej z dziedzin - to bym był zajęty pracą a nie tym co teraz. Generalnie też zazdroszczę ludziom, którzy nie raz są młodsi ode mnie a już mają swoje samochody, niezłą pracą, kilka lat doświadczenia na jakimś stanowisku... jasne, że nie raz osiągnęli to dzięki znajomościom, których ja nie posiadam..ale to też świadczy o ich jakimś ogólnym "ogarnięciu" życiowym :roll:

 

Tak, chodziłem do szkoły na wiosce. O ile w podstawówce było ok, to w gimnazjum trafiły się "gwiazdeczki", które wszystko chciały mieć po swojemu, a jeśli ktoś im nie "lizał" dupy i nie był na ich zawołanie, to wtedy się zaczynały jazdy po takiej osobie. Ja miałem to do siebie, ze zawsze miałem własne zdanie... przecierpiałem tam trzy lata, kumpel który też nie miał tam ciekawego życia zmienił klasę po roku.. Mi si.ę chyba trafili najwięksi kretyni. Nigdy w życiu nie miałem już tak głupich ludzi jak tam. Tyle, że to był etap, gdzie się zacząłem wycofywać przez to wszystko... a te cwaniaki sobie teraz żyją i się cieszą :evil:

 

 

Już wygrałeś :mrgreen:

 

Zobaczymy... jutro zamierzam wychylić nos poza progi domu :mrgreen: Nie stać Cię na więcej?:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siddhi, Nooo problem,im więcej wilków tym lepiej :mrgreen: !

 

 

 

 

W sumie może powinienem tak o sobie myśleć, bo się nie uczę a pracować też nie pracuję :mrgreen:

Ale jakby to było takie łatwe znaleźć pracę w mojej sytuacji - bez wielkiego doświadczenia w żadnej z dziedzin - to bym był zajęty pracą a nie tym co teraz. Generalnie też zazdroszczę ludziom, którzy nie raz są młodsi ode mnie a już mają swoje samochody, niezłą pracą, kilka lat doświadczenia na jakimś stanowisku... jasne, że nie raz osiągnęli to dzięki znajomościom, których ja nie posiadam..ale to też świadczy o ich jakimś ogólnym "ogarnięciu" życiowym :roll:

 

 

 

 

 

 

Mam pracę dzięki znajomości,( na szczęście lekka,ale zarobki dupy nie urywają : D),świadczy to jedynie o życiowym ogarnięciu mojej matki która owy bajzel założyła i dała robotę (której stricte nie trawię dosyć często :<)

Samochód mógłbym mieć,no właśnie ale co z tego,skoro jestem przyćpanym (żebym coś ćpał chociąż) leniwym debilem który nie potrafi nawet zrobić prawka :mrgreen:

 

 

 

 

Tak, chodziłem do szkoły na wiosce. O ile w podstawówce było ok, to w gimnazjum trafiły się "gwiazdeczki", które wszystko chciały mieć po swojemu, a jeśli ktoś im nie "lizał" dupy i nie był na ich zawołanie, to wtedy się zaczynały jazdy po takiej osobie. Ja miałem to do siebie, ze zawsze miałem własne zdanie... przecierpiałem tam trzy lata, kumpel który też nie miał tam ciekawego życia zmienił klasę po roku.. Mi si.ę chyba trafili najwięksi kretyni. Nigdy w życiu nie miałem już tak głupich ludzi jak tam. Tyle, że to był etap, gdzie się zacząłem wycofywać przez to wszystko... a te cwaniaki sobie teraz żyją i się cieszą :evil:

 

 

 

 

U mnie wiejska gimbaza miała podobne skutki - może dałem rade "wtopić" się na tyle w tło że nie przeszkadzałem,a nawet byłem lubiany,ale było też tam spoooro debili,strasznie tępe lata...

W LO po części "odetchnąłem z ulgą"

 

 

 

Zobaczymy... jutro zamierzam wychylić nos poza progi domu :mrgreen: Nie stać Cię na więcej?:D

 

AAA zamierzasz,to dobrze.

 

Ja też wychylę,bo muszę iść do roboty a potem do szkoły mając cały dzień w dupie niestety :mrgreen: ,ale gdybym nie musiał...

neeever ! :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WItaj w klubie... też nie mam prawka :D Nigdy nawet nie miałem w ręku kierownicy, więc pewnie bym się męczył ze zdaniem ;p Teraz rodzice chcą mi "dofinansować" kurs, ale boją się, że znowu odezwie się mój słomiany zapał i brak wiary w siebie. A prawko by się przydało... jakbym się wyprowadził to zawsze byłby to jakiś punkt zaczepienia w szukaniu pracy :roll:

 

A skoro już o pracy mowa - wiem, ze jak jestem przyparty do muru, to potrafię jej szukać... mieszkałem 4 miesiące w większym mieście, chciałem się usamodzielnić, zaryzykowałem. Znalazłem jako taką fuchę, ale musiałem wrócić, bo początki były zbyt trudne. Stwierdziłem, że jeszcze nie teraz. Poza tym ciężko było samemu, tak się samotnie czułem że już wróciłem...mimo, że tu też mi źle :roll: Ale przynajmniej mam poczucie jakiegoś bezpieczeństwa i stary dziad mi się nie naprzykrza :P

 

 

Idę spać, bo miałem to dziś zrobić wcześniej :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja ciągle mam uczucie marnowanego czasu, teraz jak siedzie na bezrobociu i totalnie ni nie robię to już zupełnie. ale miałem tak nawet gdy chodziłem do szkoły, na studia jakoś przeczuwałem że to nigdy mi się nie przyda i miałem rację w pracach które miałem wystarczyła wiedza na poziomie 3 klasy podstawówki. Nawet jak pracowałem to wydawało mi się że marnuje czas że życie ucieka mi bo robię coś czego nienawidzę i nie mam czasu na życie prywatne. Niby powinienem teraz siedząc na bezrobociu robić jakieś kursy itp ale uważam że znowu zmarnuje czas i pieniądze, ale może to tylko taka wymówka żeby się lenić. Całe swoje życie uważam za zmarnowany czas i boję się że to już za późno na zmiany a jakąś pracę to jeżeli ją podejmę to tylko po to aby inni nie gadali o mnie za dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, na zmiany podobno za późno wtedy gdy jesteś przykuty do respiratora,teoretycznie.

 

Co do edukacji - racja,wiele z tego to wiedza zbędna nieprzydatna w późniejszym okresie życia.

 

Co do poczucia zmarnowania czasu niby się robi i uczy,ale i tak jest wrażenie że gówno się robi,większy dół który powoduje tym większą niechęć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nom, też często myślę, że studia mi się nie przydadzą - bo jaka jest gwarancja, że znajdę po nich dobrą pracę? Żadna. Mogę tylko znowu zmarnować pięć czy ileś lat na naukę, a później i tak nic z tego nie mieć. Gadałem kiedyś z osobą, która postawiła w ten sposób na studia - nie mając żadnego doświadczenia "roboczego". Ledwie wiąże koniec z końcem, bo kierunek wybrał lipny a że nie pracował i nie miał doświadczenia, to nigdzie za sensowne pieniądze nie chcą go przyjąć. Jak się nie ma w takim przypadku pomocy, to cienko widzę taką perspektywę studiowania, szczególnie w obcym mieście :roll:

 

 

Zapowiada się na to, że dziś znowu nic ze sobą nie zrobię... rano miałem jechać w miasto załatwić kilka spraw, ale .... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

studia przynajmniej dla ludzi naszego pokroju nie są przydatne chyba że medycyna albo niektóre politechniczne.

Skończenie kierunku typu socjologia,pedagogika, czy jakieś ekonomiczne czy humanistyczne często nic nie dają nawet normalnym ludziom a co dopiero nieśmiałym, zakompleksionym, mającym trudności w kontaktach z innymi a później człowiek czuje się jeszcze bardziej zawiedziony gdy nie ma pracy albo jest taka typu sprzątanie, fabryka czy pomocnik budowlany. Pracodawcy pewnie krzywo patrzą na takich co mają niby studia skończone a starają się o pracę jako pakowacz w fabryce, zbiorze owoców itp wolą wybrać takich co maja niższe wykształcenie i więcej doświadczenia bo nie będzie pasował do reszty.

 

Zawsze można założyć swój biznes niby coś tam unia dopłaca ale ja nie mam na to pomysłów i chęci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie w tym problem, że nie każdy jest ścisłowcem i na takich studiach politechnicznych humanista by się po prostu męczył i raczej nie wróżyłbym takiemu "przedsięwzięciu" powodzenia :? U mnie sprawa z ewentualnymi studiami jest bardziej skomplikowana, w zasadzie jeszcze mam czas na to, żeby się zastanowić co bym chciał ewentualnie studiować... ale raczej to by nie było coś, czego naprawdę chciałbym się uczyć a po czym i tak nic nie mógłbym znaleźć.

 

Nieśmiałość, kompleksy, w moim przypadku jeszcze dochodzi brak dobrej prezencji :P Pracodawcy na to patrzą i jakoś sam nie wyobrażam siebie jako biznesmena zapieprzającego w eleganckim garniturku z teczką w ręku ;P Z drugiej strony chciałbym jakoś godnie żyć, nie martwiąc się o środki finansowe, poza tym jakieś ambicje też chciałbym mieć :roll: Nie chcę być wiecznie na czyjejś łasce albo niełasce, pracować jako tania siła robocza za najniższą krajową.

 

Swój biznes to dobry pomysł, ale właśnie - trzeba mieć pomysł... człowiek, który przez lata siedział i nic ze sobą nie robił, raczej nic już wielkiego nie wymyśli , u mnie bynajmniej w głowie jest jedna wielka pustka :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×