Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzień dobry, z tej strony kłębek niepokoju.


flamecrest

Rekomendowane odpowiedzi

Znalazłam się wreszcie na którymś z krańców własnej wytrzymałości psychicznej. Staram się szukać pomocy, czekam na jakiś punkt zwrotny, szansę na powrót do normalności, której zupełnie już nie pamiętam, której prawdopodobnie nie było nigdy. Na spokój. Póki co walczę o każdą pojedynczą dobrą myśl. Ale wciąż wszystkie są dla mnie udręką. Nie potrafię spojrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Każdą porażkę przetrawiam w nieskończoność. Myślę, że jestem niedostosowana społecznie. Znerwicowana - nieustannie rozdrażniona, podenerwowana, zafiksowana na przeszłości lub przyszłości, nigdy na tym, co "tu i teraz". Diagnoza psychologa: nerwica lękowa i fobia społeczna, ale myślę, że to za mało. Na innego psychoterapeutę mnie nie stać. Byłoby, gdybym myślała bardziej trzeźwo i złożyła podanie o stypendium naukowe. Ale ja potrafię tylko wszystkiego się bać. Nie wierzę w siebie i w to, że kiedyś zrobię coś dobrze, albo chociaż w to, że zacznę myśleć. Ani w to, że się uspokoję i pozytywnie spojrzę w przyszłość. Póki co: frustracja, żal i to poczucie, że dokądkolwiek nie pójdę, wzbudzę litość albo śmiech. Może boję się nie tylko ludzi, ale w ogóle życia. Trudno mi uwierzyć, że osiągnę to, co chcę, kiedy nie radzę sobie ze swoimi emocjami i życiem w społeczeństwie. Studiuję psychologię, ale nie potrafię jeszcze udzielić sobie pomocy. Czy ktoś jest w stanie powiedzieć mi, w czym właściwie tkwi mój problem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A masz tak od zawsze, czy to przyszło samo? Ja zawsze uchodziłam za bardzo pewną siebie osobę, wiedzącą czego che, potrafiącą zawalczyć o swoje... ale nieliczni wiedzieli jak bardzo jestem delikatna. Jak mocno przyjmuję porażki i jaki destruktywny wpływ na mnie mają... jak zaniżają samoocenę i pewność siebie. Zapewne nie umiem Ci pomóc, bo nie radzę sobie sama ze sobą... ale chętnie wysłucham i podzielę się spostrzeżeniami oraz swoimi przeżyciami. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale cię rozumiem. Fobia społeczna połączona ze stanami depresyjnymi. Biorę leki przeciwlękowe oraz chodzę na terapię poznawczo-behawioralną. Przynosi już pierwsze pozytywne rezultaty. Wiem, że droga długa i trudna, ale NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO ŻEBY WALCZYĆ O SIEBIE.

U mnie na to wszystko nałożyło się traumatyczne wg mnie dzieciństwo: brak ojca, brak akceptacji ze strony rówieśników w podstawówce i gimnazjum. Nie lubię siebie. Mam wrażenie, że to jaka jestem jest niedobre. Że potrzebuję ciągle się zmieniać, pracować nad sobą, bo JA "aktualna" jestem niewystarczająco dobra, fajna, ciekawa, interesująca, ładna, atrakcyjna...że potrzebuję być INNA. Dookoła widzę ludzi, którzy akceptują siebie i widzę jak cudownie im się żyje. Chciałabym być taka jak oni, ale wiem, że powinnam pielęgnować swoją indywidualność. Ale jak to zrobić?

Jak jednocześnie chcieć się zmienić i jednocześnie lubić siebie? Jak?

Poza tym, wydaje mi się, że ludzie są źli. Że chcą mnie skrzywdzić. Że mnie nie akceptują, bo sądzą, że jestem gorsza, nudna. Rani mnie ich ton głosu, ich spojrzenie, komentarze lub ich brak, sposób prowadzenia rozmowy, widok ludzi ze świetnymi relacjami z innymi. Fobia społeczna. Dobrze, że biorę leki, bo u mnie przeradzało się to już w panikę. Mam takie niezadowalające mnie życie. A inni mówią, że tak dużo udało mi się osiągnąć.

Wspierajmy się, wyjdziemy na prostą i będziemy chcieli żyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłam się wreszcie na którymś z krańców własnej wytrzymałości psychicznej. Staram się szukać pomocy, czekam na jakiś punkt zwrotny, szansę na powrót do normalności, której zupełnie już nie pamiętam, której prawdopodobnie nie było nigdy. Na spokój. Póki co walczę o każdą pojedynczą dobrą myśl. Ale wciąż wszystkie są dla mnie udręką. Nie potrafię spojrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Każdą porażkę przetrawiam w nieskończoność. Myślę, że jestem niedostosowana społecznie. Znerwicowana - nieustannie rozdrażniona, podenerwowana, zafiksowana na przeszłości lub przyszłości, nigdy na tym, co "tu i teraz". Diagnoza psychologa: nerwica lękowa i fobia społeczna, ale myślę, że to za mało. Na innego psychoterapeutę mnie nie stać. Byłoby, gdybym myślała bardziej trzeźwo i złożyła podanie o stypendium naukowe. Ale ja potrafię tylko wszystkiego się bać. Nie wierzę w siebie i w to, że kiedyś zrobię coś dobrze, albo chociaż w to, że zacznę myśleć. Ani w to, że się uspokoję i pozytywnie spojrzę w przyszłość. Póki co: frustracja, żal i to poczucie, że dokądkolwiek nie pójdę, wzbudzę litość albo śmiech. Może boję się nie tylko ludzi, ale w ogóle życia. Trudno mi uwierzyć, że osiągnę to, co chcę, kiedy nie radzę sobie ze swoimi emocjami i życiem w społeczeństwie. Studiuję psychologię, ale nie potrafię jeszcze udzielić sobie pomocy. Czy ktoś jest w stanie powiedzieć mi, w czym właściwie tkwi mój problem?

Myślec że ciężko ci myśleć o sobie pozytywnie, zastanów się dla innych ludzi jesteśmy wyrozumiali i nie chcemy ich urazić to dlaczego robimy to sobie;)

Słucha skoro studiujesz psychologie to zainteresuj się terapią poznawczo-behawioralną. Na początek proponuję ci codziennie rano-jak tylko wstaniesz w kalendarzu napisać pozytywne zdanie o sobie. Na początku będzie ci ciężko ale zacznij od małych kroków-ważne abyś robiła to codziennie jak dojdziesz do wprawy to nawet kilka razy dziennie spróbuj sobie zapisać pozytywna myśl o sobie. Tesli stwierdzisz ze nic pozytywnego nie możesz napisać pisz cokolwiek pozytywnego np. zaufałam forumowiczom i podzieliłam się z nimi problemami;), itp. Proponuję ci również wieczorem puszczać sobie relaksację z lektorem - na początku ciężko się na tym zkoncentrować ale wierze w ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

 

Problem leży w tych lękach, to one utrudniają Ci wszystko. Mając je nie myślimy trzeźwo, zżerają nas od wewnątrz. Zauważyłam, że przez uświadomienie sobie ich traci się swoją samoocenę. Że jest coraz gorzej i trudniej, bo załamujemy się tym, że jesteśmy zaburzeni. Tak jakby nie było możliwe uwolnić się i poczuć spokój. Co to w ogóle jest spokój jeśli ciągle odczuwamy lęk...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Diagnoza psychologa: nerwica lękowa i fobia społeczna, ale myślę, że to za mało. Na innego psychoterapeutę mnie nie stać.

flamecrest, dlaczego myślisz że to za mało, skąd w ogóle taki pomysł? :shock:

Studiuję psychologię, ale nie potrafię jeszcze udzielić sobie pomocy

Rzoumię że poszłaś na psychologię zeby pomóc sobie a to jest mylne rozumowanie - tak to nie działa niestety.

Czy ktoś jest w stanie powiedzieć mi, w czym właściwie tkwi mój problem?

wiesz przecież że to tylko forum a Twoje informacje są zdawkowe i bardzo ogólnikowe. Tutaj nie dowiesz się w czym tkwi Twój problem - tego możesz się dowiedzieć jedynie na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×