Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Czyli co mam zrobić? A może błędnie interpretuje moją postawę? Może moja niechęć do rozmów jest w pewnym sensie emocją? Ale mimo wszystko moja neutralność działa, nie przejmuję się problemami, rozmawiam tylko w niezbędnym zakresie (i to typu: zrobione to i owo) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Mkbewe napisał:

 Ale mimo wszystko moja neutralność działa, nie przejmuję się problemami

Dobrze robisz, nie przejmując się błahymi problemami, unikasz stresu, zmartwień. To jest klucz do lepszego życia, uniknięcia np nerwicy. Ale jeśli coś Cię trapi, spędza sen z powiek, a Ty udajesz że jest wszystko ok i tak sobie zyjesz, to po czasie psychika wysiadzie, organizm da fizycznie znać że nie jest dobrze z twoja psychika, choć tyle czasu wszystko było "ok".

Edytowane przez Dalja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dalja napisał:

Dobrze robisz, nie przejmując się błahymi problemami, unikasz stresu, zmartwień. To jest klucz do lepszego życia, uniknięcia np nerwicy. Ale jeśli coś Cię trapi, spędza sen z powiek, a Ty udajesz że jest wszystko ok i tak sobie zyjesz, to po czasie psychika wysiadzie, organizm da fizycznie znać że nie jest dobrze z twoja psychika, choć tyle czasu wszystko było "ok".

No właśnie taki byłem do tamtego tygodnia, ale zbyt wiele doznałem przykrości ostatnio, więc po prostu nie chcę mieć do czynienia z drugim człowiekiem. I rzeczywiście nie do końca czuję się ok, ale może organizm się przyzwyczai.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że to gówno narasta. Od śmierci s. brata totalnie już ucieka mi się w unikanie. Dorosłe życie miało nauczyć mnie radzenia sobie z lękiem i życia wśród ludzi. To jest chyba ta słynna różnica między osobowością unikającą a fobią społeczną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam w sobie głód. Głód kontaktów i bliskości. Moje życie to jakiś cholerny Ramadan, post, niezaspokojenie. Tęsknię do dzieciństwa, do tego, że w jednym bloku miałem swoich kolegów. Potem te odległości rosły, dzisiaj moi znajomi rozrzuceni są po całej Polsce, niemalże nie mam kogoś, z kim mógłbym się spotkać "ot tak", tu i teraz, bez wcześniejszego planowania, podróży pociągiem itd.

Jak mogę zaspokoić ten głód? Po używkach jest mi tak łatwo rozmawiać, tak swobodnie się czuję. Nie nawiązuję jednak kontaktów - to są jednorazowe interakcje i nie prowadzą one do znajomości. Na chwilę czuję się dobrze, ale tylko na chwile. Potem dręczą mnie wyrzuty sumienia.

Jestem głodny...

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

Mam w sobie głód. Głód kontaktów i bliskości. Moje życie to jakiś cholerny Ramadan, post, niezaspokojenie.

Pięknie i trafnie wyraziłeś to odczucie 🙂 to rzeczywiście bywa jak jakiś przedłużający się post... Mi to odczucie w sumie z czasem minęło samo, więc nie potrafię powiedzieć, jak pomóc. Może Tobie też z czasem przejdzie to samoistnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, wTymTygodniu napisał:

Pięknie i trafnie wyraziłeś to odczucie 🙂 to rzeczywiście bywa jak jakiś przedłużający się post... Mi to odczucie w sumie z czasem minęło samo, więc nie potrafię powiedzieć, jak pomóc. Może Tobie też z czasem przejdzie to samoistnie...

Rzadziej przebija się to do świadomości, bo przez pracę mam mniej czasu i energii na depresyjne rozmyślania. W czasie wolnym uczucie głodu powraca wraz z obserwacją powierzchowności codziennych interakcji z ludźmi i braku "kontrastu" do niej. Nie proszę o pomoc, bo wiem, że z niej nie skorzystam. Unikanie jest moim najgorszym nałogiem, w tym i unikanie korzystania z pomocy lub realnego dążenia do poprawy swojego stanu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.11.2021 o 21:37, Intruz96 napisał:

Też mam diagnozę F60.6

Jeśli ktoś zdiagnozowany chce popisać na priv, lub na fb to zapraszam

 

 

 

Diagnozy oficjalnie postawionej nie mam, choć wszystko wskazuje na AvPD. Jeśli chcesz pogadać, pisz śmiało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak tam unikacze? Ktoś z tego wyszedł albo ogarnął się życiowo? Z czym macie największy problem, czego najczęściej unikacie? Ja od wielu lat jestem bezrobotna z krótkimi przerwami na podjęcie różnych prac i następnie ucieczki z nich. Dystymia mi tego nie ułatwia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Kia napisał:

Ktoś z tego wyszedł albo ogarnął się życiowo?

Życiowo, druga osoba mogłaby powiedzieć, że tak. Częściowo tak. Mam pracę, wykształcenie, jest w miarę stabilnie. Z drugiej strony nie spełniam różnych innych kryteriów "ogaru", z których najważniejszy jest posiadanie partnera/założenie rodziny. Jeżeli chodzi o rzeczy, które osobiście dla mnie są ważne, to nie, moje lęki trzymają mnie jak przedtem. Samo się to chyba nie naprawi :/...

18 godzin temu, Kia napisał:

 Z czym macie największy problem, czego najczęściej unikacie?

Unikam przede wszystkim wchodzenia w jakiekolwiek relacje i podtrzymywania ich, niemniej schemat unikowy/lękowy przejawia się nawet w detalach życia codziennego, takich jak wyjście po zakupy. Co ciekawe, w pewnych okresach lęk towarzyszący tym sytuacjom zmniejsza się, a czasem powraca. Oprócz zakupów przykładem są tu trudne rozmowy z klientami, które czasem aż tak bardzo mnie nie ruszają, a czasem proszę kolegów, aby je odbyli.

 

19 godzin temu, Kia napisał:

Dystymia mi tego nie ułatwia.

Czym objawia się dystymia w Twoim życiu codziennym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Psychoanalepsja_SS, przez obniżony nastrój i poczucie beznadziei ciężko mi się zabrać za proste rzeczy. Do większości czynności się zmuszam, choć to też zależy od dnia. Rzadko odczuwam satysfakcję i zadowolenie. Wydaje mi się, że to nie tyle dystymia, a mieszanka cech osobowościowych (m. in. skrajny introwertyzm, neurotyzm) pewnie w połączeniu z wadliwie funkcjonującymi neuroprzekaźnikami. Katastrofizacja, nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, poczucie niższości, stale utrzymujący się lęk, brak odporności na krytykę, anhedonia sprawiły, że sama siebie wykluczyłam z życia. Kilka razy w życiu zdarzyły się przebłyski motywacyjne (studia, praca, znajomości), jednak zawsze koniec końców zbyt wiele mnie to kosztowało, a jedyną formą powrotu do względnego komfortu była ucieczka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.01.2022 o 11:32, Kia napisał:

przez obniżony nastrój i poczucie beznadziei ciężko mi się zabrać za proste rzeczy. Do większości czynności się zmuszam, choć to też zależy od dnia. Rzadko odczuwam satysfakcję i zadowolenie. Wydaje mi się, że to nie tyle dystymia, a mieszanka cech osobowościowych (m. in. skrajny introwertyzm, neurotyzm) pewnie w połączeniu z wadliwie funkcjonującymi neuroprzekaźnikami. Katastrofizacja, nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, poczucie niższości, stale utrzymujący się lęk, brak odporności na krytykę, anhedonia sprawiły, że sama siebie wykluczyłam z życia.

 

Miałem tak samo jak ty. Podejrzewam, że u mnie to było spowodowane potwornym lękiem. Lęk bardzo zdezorganizował mi życie, zostałem sam z problemami, bo kto by wytrzymał z osobą wiecznie dramatyzującą, odciąłem się od ludzi w obawie, że komuś tylko zaszkodzę. Oprócz zaburzeń nastroju, miałem problemy z funkcjonowaniem poznawczym, logicznym myśleniem itd. Obecnie w końcu chyba dobrze dobrano mi leki i jest jakoś lepiej, mózg coraz lepiej pracuje, czuję to. Na okrągło chodziłem do różnych psychologów przez lata i nic mi to nie dało. Choć i tak potrzebuję terapii, tylko takiej mocno ukierunkowanej na relacje, wyznaczanie sobie celów, granic itp. Niestety teraz jest mi się mega ciężko przekonać do terapii i odzyskać wiarę w terapeutów, po tym jak podsumowała mnie jedna terapeutka. Jeszcze moja pani doktor proponuje mi do niej wrócić, bo to są koleżanki. Przykro to mówić, ale prędzej się zabiję, niż do niej wrócę. Jeszcze miałem w międzyczasie niemiłą sytuację z lekarką na izbie przyjęć, łaskę robiła, że musiała mnie przesłuchać, zastraszyła domem opieki, nie no dramat. Przecież jak nie da rady funkcjonować, to wystarczy sobie zwolnienie lekarskie załatwić, a do domu opieki to daleka droga jeszcze... Tak utraciłem wiarę w lekarzy i terapeutów, że już naprawdę czasami nie wiem co robić. Ostatnio jednak natrafiłem na takich w miarę wyrozumiałych terapeutów, ale ciągle jeszcze nie odnajduję tej wiary.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@MarekWawka01, ja straciłam wiarę w psychiatrię, bo wieloletnie branie leków namieszało mi w organizmie. Jakie leki aktualnie bierzesz? W sens psychoterapii uwierzyłam dopiero po zmianie nurtu. Jestem po kilku terapiach w nurcie psychodynamicznym, które zupełnie nic mi nie dały. Dopiero dzięki ostatniej terapii w nurcie cbt coś ruszyło, ale nie na tyle, żeby moje funkcjonowanie poprawiło się na stałe. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kia napisał:

@MarekWawka01, ja straciłam wiarę w psychiatrię, bo wieloletnie branie leków namieszało mi w organizmie. Jakie leki aktualnie bierzesz? W sens psychoterapii uwierzyłam dopiero po zmianie nurtu. Jestem po kilku terapiach w nurcie psychodynamicznym, które zupełnie nic mi nie dały. Dopiero dzięki ostatniej terapii w nurcie cbt coś ruszyło, ale nie na tyle, żeby moje funkcjonowanie poprawiło się na stałe. 

 

Nurt psychodynamiczny jest długi, ciężki i wymagający. Trzeba mieć do niego zdolności humanistyczne, tak słyszałem. 

Biorę Ketrel 400mg. Lek ten przywraca mi logiczne myślenie, pomaga zasnąć. Bez leków myślę bardzo chaotycznie, lęki zjadają i ogółem ciężko mi się funkcjonuje. Żadna terapia jak dotąd nie była w stanie mi przywrócić tego potrzebnego logicznego myślenia, a mimo to lekarze ciągle mi karzą na nie chodzić... Choć dopiero TERAZ zrozumiałem, że potrzebuję terapii, ale po to by otrząchnąć się z tego syfu, jaki zrobiły mi te poprzednie terapie i leki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MarekWawka01 napisał:

Nurt psychodynamiczny jest długi, ciężki i wymagający. Trzeba mieć do niego zdolności humanistyczne, tak słyszałem. 

Nie tyle zdolności humanistyczne, co rozwiniętą zdolność mentalizacji różnych stanów, bo to nie poznawczo-behawioralna, że dostajesz ćwiczenia jak sobie radzić i się tego uczysz. Grzebiesz we wszystkim od podstaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, acherontia styx napisał:

Nie tyle zdolności humanistyczne, co rozwiniętą zdolność mentalizacji różnych stanów, bo to nie poznawczo-behawioralna, że dostajesz ćwiczenia jak sobie radzić i się tego uczysz. Grzebiesz we wszystkim od podstaw.

 

O właśnie - mentalizacja. No słyszałem, że psychodynamiczna to tak jakby wszystko "rozwala", by potem to na nowo "poskładać". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ach, dlaczego to popierdzieleństwo nie łagodnieje wraz z wiekiem? Zawsze, na zawsze będę już takim socjalnym defektem. Nie tylko sfera towarzyska czy romantyczna kuleje, ale również inne, zwłaszcza twórcza, bo jak mam siebie emanować, skoro dookoła głusza? Istnieje tylko jedna pewna metoda wyleczenia się z tego szlamu. Czekam na przypływ odwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×