Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

3 minuty temu, Fubus92 napisał:

Czy Ty jakoś przepracowałeś swój problem ? Jeśli tak to korzystałeś z pomocy terapeuty i terapeuty jakiego nurtu ? Zastanawiam się nad tym czy nie powinienem spróbować przerobić ten problem, zweryfikować swoje podejrzenia. Miałem już półroczny kontakt z psychologiem ale dotyczył on innego problemu i tamta terapie zawiesiłem bo przestałem czuć progress, a tema który tam przerabiałem jest już zakończony i nie dotyka mnie. 

Trudno powiedzieć że to przepracowałem. Poszedłem do psychiatry i na terapię jak byłem w poważnej depresji, później jak się trochę poprawiło przerwałem.  Jakoś żyje, choć to jest raczej marny, ograniczony,  samotniczy żywot ale jakoś nie mam ochoty na opuszczenie tej strefy komfortu.    

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Fubus92 napisał:

Zastanawiam się czy na rozwój mojej osobowości mogły mieć wpływ sytuację z mojego życia. W szkole średniej przez niemal cale 3 lata równieśnicy często znęcali się nademną psychicznie i fizycznie (nie wiem jaki był tego powodu, po prostu stalem się chyba łatwym obiektem agresji)  a ja z racji na tamte czasy będąc drobnym chudym chłopakiem nie umiałem się przeciwstawić i jakkolwiek temu zaradzić.  

No cześć. Myślę, że problemy z rówieśnikami mogą same po części wynikać z naszych zaburzeń. Nie chcę, aby ktokolwiek przez to rozumiał usprawiedliwianie gnojenia czy, co gorsza, fizycznego znęcania się nad rówieśnikami. Bazując jednak na własnych doświadczeniach, doszedłem do wniosku, że lęk przed krytyką czy odrzuceniem napędzał złe zachowanie rówieśników. Różne docinki czy zgrywki brałem za bardzo do siebie, interpretując je wyłącznie w kategoriach obrażania czy właśnie znęcania się zamiast zwyczajnych dziecięcych wygłupów.

Anyway, znęcanie się na pewno wywiera duży wpływ na psychice dziecka... Gdy starasz się nawiązać relację, a spotykasz się z odrzuceniem i przemocą, zachowania unikające dostają paszę do koryta. A w wieku dorosłym ta świnia jest na tyle przerośnięta, że, mówiąc okrutnie, nie sposób jej zarżnąć.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Psychoanalepsja_SS  Zgodzę się z Tobą w temacie młodzieńczych docinek, sam w okresie gimnazjum miałem okres, że docinaliśmy sobie wzajemnie pomiędzy rówieśnikami ale nikt nikomu nie robił aż tak potężnej krzywdy.  Szkoła średnia to zupełnie inna kwestia tymbardziej, że chodziłem do jednego z bardziej prestiżowych liceów gdzie dostawali się  uczniowie z najlepszymi wynikami z całego powiatu - rozsądek by podpowiadał, że będa to ludzie poukladani. 

 

Człowiek, który mi to zafundował był nieobliczany potrafił nie zwracać kompletnie na mnie uwagi, nagle być milym a nagle przywalić mi w głowę bez powodu - skutki fizycznych czynów pozostaly ze mną do dziś - jedno z uderzeń uszkodziło mi drogi nerwowe i akomodacja jednego oka jest mocno spowolniona. 

Twoje ostatnie zdanie brzmi trochę jak wyrok - czy to znaczy, że te mechanizmy ostrożności, unikania mogą ze mną pozostać do końca nawet jeśli chciałbym z nimi zawalczyć  jakoś ?  

 

Nie mówię, że moja sytuacja życiowa jest tragiczna  - funkcjonuję w miarę normalnie ale uważam, że mogłbym lepiej w kwestii relacji międzyludzkich. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, Fubus92 napisał:

Człowiek, który mi to zafundował był nieobliczany potrafił nie zwracać kompletnie na mnie uwagi, nagle być milym a nagle przywalić mi w głowę bez powodu - skutki fizycznych czynów pozostaly ze mną do dziś - jedno z uderzeń uszkodziło mi drogi nerwowe i akomodacja jednego oka jest mocno spowolniona. 

Współczuję... To chyba prawidło świata, że w każdej klasie musi być co najmniej jeden nieobliczalny pojeb.

 

48 minut temu, Fubus92 napisał:

Twoje ostatnie zdanie brzmi trochę jak wyrok - czy to znaczy, że te mechanizmy ostrożności, unikania mogą ze mną pozostać do końca nawet jeśli chciałbym z nimi zawalczyć  jakoś ?

Wiesz, moim zdaniem skłonność do popadania w takie mechanizmy, sama potencja, zostanie. Nie oznacza to automatycznie, że koniecznie musisz tę potencję realizować. Ludzie jakoś sobie z tym radzą, psychoterapia może pomóc... Problem tkwi w zmobilizowaniu się do zawalczenia. W moim przypadku mechanizm unikania objawia się również unikaniem uzyskania pomocy, w końcu terapeuta może wymagać, abym konfrontował się z trudnymi, lękotwórczymi, nieprzyjemnymi, powodującymi wstyd sytuacjami, bodźcami, a ja, jako że jestem przyzwyczajony do unikania tychże, unikam terapii. Niby chodziłem kilka miesięcy w tamtym roku, ale już dałem sobie spokój.

 

Nie porzucaj wiary. Z nawykami da się walczyć. Gdyby tak nie było, żaden alkoholik nigdy nie wyszedłby z nałogu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.04.2021 o 11:59, Adriannaa napisał:

Może dołączę z jakiegoś konta pobocznego.

 

W dniu 2.04.2021 o 17:17, DOMINIKKKK napisał:

Ja unikam sąsiadów na klatce. Nie lubię się z nimi witać.

Czy to normalne?

To zależy, co masz na myśli przez "normalne".

Edytowane przez Psychoanalepsja_SS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, DOMINIKKKK napisał:

@Psychoanalepsja_SS Nie lubię się z nimi witać. Wolę ich unikać. Uważam, że nic mnie z nimi nie łączy. A muszę się witać tylko z grzeczności, żeby nie wyjść na buca. 

To z osobowością unikającą ma niewiele wspólnego, szczerze mówiąc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.04.2021 o 23:14, DOMINIKKKK napisał:

@Psychoanalepsja_SS Nie lubię się z nimi witać. Wolę ich unikać. Uważam, że nic mnie z nimi nie łączy. A muszę się witać tylko z grzeczności, żeby nie wyjść na buca. 

Normalne w pełni, pociesz się że oni myślą tak samo:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.04.2021 o 17:17, DOMINIKKKK napisał:

Ja unikam sąsiadów na klatce. Nie lubię się z nimi witać.

Czy to normalne?

Witam Przy tej osobowości, raczej tak, ja mam podobnie, mieszkam w klatce gdzie jest 33 mieszkania. Nie odzywam się do nikogo, wszyscy mają mnie za dziwaka i pomyleńca. W mojej klatce jest winda, gdy zjeżdżam nią na dół, blokuje drzwi aby nikt nie wsiadł do niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.04.2021 o 10:13, krzywik napisał:

Witam Przy tej osobowości, raczej tak, ja mam podobnie, mieszkam w klatce gdzie jest 33 mieszkania. Nie odzywam się do nikogo, wszyscy mają mnie za dziwaka i pomyleńca. W mojej klatce jest winda, gdy zjeżdżam nią na dół, blokuje drzwi aby nikt nie wsiadł do niej.


Jeśli unika sąsiadów bo zwyczajnie nie chce mieć z nimi nic wspólnego i ma ich gdzieś, to akurat z "tą" osobowością nie ma to wiele wspólnego. Unikanie w osobowości unikającej wywodzi się z lęku. To, co opisał Dominik prędzej mogłoby wskazywać na schizoidalną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem ten typ osobowości jak chodziłem do gimnazjum, wpłynęło to na moje życie dwojako.

 

Z jednej strony nie bardzo mam dużo znajomych do wyjścia gdzieś (a w sumie to chyba ich nie mam)

Ale z drugiej strony właśnie że tak unikałem wszystkiego jestem abstynentem alkoholowym, nie palę, nie ćpam, właśnie dlatego że się bałem, także słabość wyszła w siłę bo przynajmniej nie muszę walczyć z uzależnieniem od papierosów jak moi znajomi

 

W każdym razie to już przeszłość i jestem teraz bardziej otwarty na życie, nowe znajomości i nowe doświadczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Dzitek napisał:

W każdym razie to już przeszłość i jestem teraz bardziej otwarty na życie, nowe znajomości i nowe doświadczenia

Faktycznie można byłoby to określić bardziej jak "typ" niż zaburzenie osobowości. Z zaburzeniem się jest raczej na całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Dołączę i swoje parę groszy w tym wątku. Zastanawiam się, czy i ja nie jestem w jakiejś małej części osobowością lękliwą. Odkąd pamiętam byłam cicha i nieśmiała, zawsze mi zależało na tym co powiedzą inni, boję się odezwać w większej grupie, bo jeszcze zrobię coś głupiego i wyjdę na idiotkę. Niemal nie ma dnia żebym się nie zastanawiała ze sto razy czy dobrze zrobiłam, czy dobrze odpowiedziałam, czy ktoś mnie źle nie zrozumiał, a w przypadku "większych" sytuacji potrafię się zadręczać całymi dniami, tygodniami, zaczynam wtedy mówić sama do siebie jakieś kompletne pierdoły żeby odgonić te myśli, albo włączam muzykę. Chciałabym każdemu dogodzić pod każdym względem, sama mogę iść na wiele ustępstw, byle tylko inni źle o mnie nie pomyśleli, by mnie lubili. Ponadto mam okropnie niską samoocenę, zwłaszcza, gdy ktoś mi zwróci uwagę, że zrobiłam coś źle, albo co gorsza - nakrzyczy na mnie (nawet niekoniecznie słusznie). W takich momentach mam wrażenie, że jestem gorzej niż zerem, że na nic nie zasługuje, wszystkim byłoby lepiej beze mnie, może powinnam skończyć ze sobą? Ponadto wystąpienia publiczne mnie paraliżują, przez długi czas nie potrafiłam nawet pizzy przez telefon zamówić, dopiero na studiach zaczęłam się otwierać powoli na takie rzeczy, ale i tak mam niejednokrotnie z tym problem. Ogólnie jak dotąd uważałam, że jak widać tak ma być, taka jestem i już, jedni są fajni, ładni i lubiani, a taka ja powinnam siedzieć cicho, niczym się nie narzucać, nie sprzeciwiać, nie mieć własnego zdania itp. Wybaczcie taką długą wiadomość, ale to jest zaledwie kropla tego co się dzieje w mojej głowie. Parę razy przechodziło mi przez myśl, że może by pójść do psychologa, ale odpychałam od siebie tę myśl, bo przecież co on mi powie? Że wymyślam, wszystko ze mną ok, a ja zawracam mu głowę swoimi głupotami i ogólnie żebym się ogarnęła. Ta wizja mnie przeraża

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@niesmialaa9

 

Oj znam to aż za dobrze. Też wiecznie posłuszny i w pracy i w domu, nadgodziny w pracy- chętnie, praca w każdy weekend - jak najbardziej, jestem zajęty a ktoś coś ode mnie chce - a to się przełoży. I praca ponad siły żeby się przypodobać innym że jestem taki pracowity, po prostu żyłem ,,dla innych'' a nie dla siebie. Nic dobrego z tego nie wynikło. Też myślałem że nie zasługuję na szczęśliwe życie, ale dostałem nagłego olśnienia że po co ja to w ogóle robię i dla kogo? Wyniszczam siebie psychicznie i fizycznie a i tak każdemu nie dogodzę. Dotarło do mnie że jak sam o siebie nie zadbam to nikt inny tego nie zrobi. Chętnie z Tobą mogę pogadać na ten temat bo jest on mi znany aż za dobrze. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Dzitek napisał:

@niesmialaa9

 

Oj znam to aż za dobrze. Też wiecznie posłuszny i w pracy i w domu, nadgodziny w pracy- chętnie, praca w każdy weekend - jak najbardziej, jestem zajęty a ktoś coś ode mnie chce - a to się przełoży. I praca ponad siły żeby się przypodobać innym że jestem taki pracowity, po prostu żyłem ,,dla innych'' a nie dla siebie. Nic dobrego z tego nie wynikło. Też myślałem że nie zasługuję na szczęśliwe życie, ale dostałem nagłego olśnienia że po co ja to w ogóle robię i dla kogo? Wyniszczam siebie psychicznie i fizycznie a i tak każdemu nie dogodzę. Dotarło do mnie że jak sam o siebie nie zadbam to nikt inny tego nie zrobi. Chętnie z Tobą mogę pogadać na ten temat bo jest on mi znany aż za dobrze. Pozdrawiam

Dokładnie, dobrze to ująłeś - żyję jakby dla innych, a nie dla siebie. Ja zaczęłam to dostrzegać niedawno, ale ciężko mi coś z tym zrobić, nie umiem tak po prostu powiedzieć "NIE" (bo kim ja jestem żeby się komuś sprzeciwiać?). Niedawno się komuś postawiłam (koleżanka stanęła nawet po mojej stronie) to potem i tak miałam wyrzuty, że może jednak powinnam tamto zrobić, że byłam niemiła, głupio postąpiłam, idiotka ze mnie, wszystko to na pewno moja wina. Chyba za bardzo zależy mi na tym, by inni mnie lubili

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@niesmialaa9

 

Ale zrobiłaś pierwszy krok, postawiłaś się. Na razie masz wątpliwości bo to dla Ciebie nowa sytuacja ale już robisz postępy. A nie zawsze inni mają rację. U mnie np. kierownik dał opierdziel że dana partia jedzenia się nie sprzeda a jest ważna tylko pół godziny i pójdzie na straty. Jak to się skończyło? Całość zeszła w 20 minut. Jaki z tego wniosek? Nie zawsze inni mają rację. Czasami racja jest po naszej stronie ale właśnie przez to że boimy się wyrazić własne zdanie jest nam z tym źle.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Dzitek

Ale jak sobie z tym radzić? Ja zazwyczaj reaguję bez zastanowienia i dopiero po czasie (dłuższym lub krótszym) dociera do mnie, że może powinnam postąpić/odpowiedzieć inaczej. Inna sprawa, że pewnie nie dałabym rady nawet tego zrobić. A w przypadku, gdy ktoś ma do mnie o coś problem najgorsze jest to, że czasem wiem, że ta druga osoba nie ma racji, ale czuję, że nie mam siły przebicia, wolę siedzieć cicho, przyjąć całą sytuację z pokorą i dusić to w sobie, a nawet po czasie podważam swoją wiedzę, swoje zdolności, bo przecież inni znają się lepiej, a ja znowu czegoś nie ogarnęłam, nie nadaję się do tej roboty i w ogóle do tego całego życia. To wszystko mnie przytłacza, niemal na każdym kroku kwestionuję własne wybory, swoją wiedzę, kompetencje, wszystko robię źle. Tak bardzo chciałabym być pewna siebie dłużej niż tylko przez chwilę

Edytowane przez niesmialaa9

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@niesmialaa9

 

Jeśli będziesz częściej stawiać na swoim nie będzie Cię to już tak krępować, nawet wypracujesz sobie taki nawyk że po pewnym czasie przestaniesz na to zwracać uwagę. Tylko wymaga to cierpliwości i czasu

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No hej.

W dniu 10.05.2021 o 00:04, niesmialaa9 napisał:

Parę razy przechodziło mi przez myśl, że może by pójść do psychologa, ale odpychałam od siebie tę myśl, bo przecież co on mi powie? Że wymyślam, wszystko ze mną ok, a ja zawracam mu głowę swoimi głupotami i ogólnie żebym się ogarnęła. Ta wizja mnie przeraża 

Raczej nic Ci takiego nie powie, chyba że jest nieprofesjonalny, ale nic Cię przy nim nie będzie trzymać. Zawsze można zakończyć na jednej wizycie.

Mogę się identyfikować z bardzo dużą częścią tego, co napisałaś. Myślę, że istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że dobry psychiatra postawiłby Ci diagnozę osobowości unikającej/lękliwej właśnie.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, myślę, że dobrze trafiłem.

 

Tutaj piszecie jak z tego zaburzenia wyjść, ja mam takie pytanie: jak zostać obojętnym emocjonalnie człowiekiem?  Staram się wpajać, że jestem tylko maszyną, ale niestety często mam autousmiechanie się. Ktoś coś pomoże? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Mkbewe napisał:

Witam, myślę, że dobrze trafiłem.

 

Tutaj piszecie jak z tego zaburzenia wyjść, ja mam takie pytanie: jak zostać obojętnym emocjonalnie człowiekiem?  Staram się wpajać, że jestem tylko maszyną, ale niestety często mam autousmiechanie się. Ktoś coś pomoże? 

Nieodczuwanie emocji wcale nie jest przyjemne. Nie jesteś raczej w stanie świadomie tego zablokować. Lepiej nauczyć się odczuwac i akceptować to co czujemy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×