Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, ja mam stałe poczucie odrzucenia i smutku wewnątrz. Wiem, że nie mam schizofreni czy podobnej choroby psychicznej, depresji też nie podejrzewam dystymie, plus osobowość unikającą, ktora wzięła się chyba z tłumionego lęku i napięć, tak to sobie tłumaczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, forrest95 napisał:

Tak, ja mam stałe poczucie odrzucenia i smutku wewnątrz. Wiem, że nie mam schizofreni czy podobnej choroby psychicznej, depresji też nie podejrzewam dystymie, plus osobowość unikającą, ktora wzięła się chyba z tłumionego lęku i napięć, tak to sobie tłumaczę.

A o osobowości paranoicznej (niektórych jej cechach) myślałaś? Ja zrobiłam sobie test (taki z internetu po angielsku, wiem, że to nie wyrocznia) i wyszło mi, że mam dużo cech osobowości zależnej, unikającej i właśnie paranoicznej. Lekarz mówił wcześniej, że mam ZO mieszane, więc tak jakoś się to składa w jedną całość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No możliwe, że mam również cechy tej osobowości, ale na pewno nie jest ona nadrzędna. Hmm tak sobie myślę, że to moje unikanie wynika z wiecznego braku tematów do rozmów, poczucia niedopasowania w prawie każdym środowisku. Jedynie z bliską rodziną jest jako tako, z wiekiem niestety gorzej, z mojej winy, ponieważ relację z siostrami czy rodzicami wyglądają trochę inaczej niż chociażby w wieku nastoletnim. Chodzi o to, że teraz nie spotykamy się zbyt często i mam poczucie, że podczas wizyt w domu rodzinnym powinnam być lepsza i bardziej gadatliwa niż normalnie. Wiecie, to jest trochę tak jak np na jakichś uroczystościach rodzinnych, niewypada aby przy stole była cisza, pokazujemy się trochę z lepszej strony, wypada zapytać o to czy o tamto a po wyjściu gości jest większy luz, sprzątanie, nie ma takiej napinki w mojej ocenie.:> Teraz sobie podświadomie wkręciłam, że właśnie taka powinnam być i "chcę dobrze wypaść" chociaż moi rodzice mnie znają, mniej więcej wiedzą jaka jestem, ale i tak mi się wydaje, że powinnam wnieść trochę życia do tego domu, jako młoda osoba, i mam trochę poczucie winy:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.02.2019 o 20:17, forrest95 napisał:

Hmm, a ile macie lat?

Ja mam prawie 40-ci. I powiem tak w tym wieku najbardziej z osobowości unikającej przeszkadza to że nic się w życiu nie osiągnęło zarówno w sferze zawodowej jak i prywatnej. Inni w Moim wieku już od dawna mają rodziny, dzieci, pracę na jakimś stanowisku a ty dalej żyjesz jakbyś miał 20 lat bo ciągle wszystkiego unikałeś. Wstyd mi za to przed innymi. Ty masz jeszcze czas na zmianę, no i jako kobieta zawsze możesz znaleźć zaradnego męża i być przykładną żoną i matką, w tym osobowość unikająca aż tak nie przeszkadza, choć może się mylę.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, carlosbueno napisał:

Ja mam prawie 40-ci. I powiem tak w tym wieku najbardziej z osobowości unikającej przeszkadza to że nic się w życiu nie osiągnęło zarówno w sferze zawodowej jak i prywatnej. Inni w Moim wieku już od dawna mają rodziny, dzieci, pracę na jakimś stanowisku a ty dalej żyjesz jakbyś miał 20 lat bo ciągle wszystkiego unikałeś. Wstyd mi za to przed innymi. Ty masz jeszcze czas na zmianę, no i jako kobieta zawsze możesz znaleźć zaradnego męża i być przykładną żoną i matką, w tym osobowość unikająca aż tak nie przeszkadza, choć może się mylę.  

Na bycie matką trzeba mieć odpowiedni wiek, po 40 na przykład już nie jest bezpieczne zachodzenie w ciążę, a facet po 40 może spłodzić zdrowe dzieci. Nie wiem, myślę, że osobowość unikająca przeszkadza w wejściu w związek kobietom też. A jak do tego dochodzi tendencja do paranoi, to w ogóle jest niewesoło raczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, New-Tenuis napisał:

Na bycie matką trzeba mieć odpowiedni wiek, po 40 na przykład już nie jest bezpieczne zachodzenie w ciążę, a facet po 40 może spłodzić zdrowe dzieci. Nie wiem, myślę, że osobowość unikająca przeszkadza w wejściu w związek kobietom też. A jak do tego dochodzi tendencja do paranoi, to w ogóle jest niewesoło raczej.

Ale mi nie chodziło o mnie tylko forrest95 która ma do 40-tki jeszcze daleko. A co do związków osób z osobowością unikająca to wyczytałem że  faceci zwykle zostają samotnikami, starymi kawalerami a kobiety częściej wchodzą w związki( bo w naszej kulturze to faceci zwykle inicjują kontakty ) , ale często są to chore związki z których nie potrafią wyjść. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Zdaję sobie sprawę, że są różne rodzaje, flegmatyk, melancholik, osoby bardzo introwertyczne

Temperament (typ układu nerwowego) jest kwestią genów w przedziale 20-60%, u bliźniąt zaś temperamenty będą identyczne:

 https://ghr.nlm.nih.gov/primer/traits/temperament

Co oczywiście implikuje nie zawsze fajne rzeczy:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/1009281

Cytat

Strength of the subjects' nervous system was estimated using the electroencephalographic (EEG) variant of extinction with reinforcement. Introverted subjects were found to have weak nervous systems, according to the EEG index, while extraverted subjects had strong nervous systems, thus confirming the hypothesis.

 

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogłem obszerniej zacytować - odnosiłem się bardziej do tego fragmentu:

Cytat

 jednak bardzo mi ciężko z tym, że jestem przez większość czasu smutna, bez powodu, od dziecka. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest

I podobnie jak z temperamentem (ciężko mi trochę wyobrazić sobie "unika" z silnym układem nerwowym, jednak wciąż należy pamiętać, że "osobowość" to rzecz kumulatywna) depresyjne skłonności w klinicznym rozumieniu po trosze przychodzą od mamy, taty bądź pradziadka. A i tak myślę, że większą rolę niż geny w Twoim wypadku odegrał jeden czynnik: ZANIEDBANIE. Oczywiście, że nie było patologii w domu - przemoc fizyczna czy seksualna to patologie, czyli praktyki odbiegające od tzw. "normy". Tymczasem patologiczne zaniedbanie jest tak rozpowszechnione i społecznie akceptowane, że przestaje uchodzić za zwyrodnienie.

Polecam z całego serca cały Wykład prof. Vetulaniego którego właśnie bezczelnie zacytowałem. 

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że ja nie byłam zaniedbana, wręcz przeciwnie, moja mama jest nad wyraz opiekuńcza, jednak ma bardzo dominujący charakter. Często opowiada, że w okresie mojego niemowlęctwa, mogła mnie zostawić na parę godzin w wózku, ponieważ nie wymagałam uwagi, po prostu cichutko sobie leżałam, nie płakałam, nie dopominałam się o uwagę. Mam dwie siostry, jedna starsza o 1,5 roku, była baaardzo rozwydrzonym dzieckiem, więc to ona wymagała zainteresowania. 

Później urodziła się młodsza o 4 lata, kłopoty ze zdrowiem, alergie, lekarze, specjalna dieta itp. Podobno od tego czasu stałam się niejadkiem i byłam niejako zazdrosna, moi rodzice tak to interpretują.

Reasumując, nie wydaje mi się aby rodzice mnie zaniedbali, po prostu ja nie dopominałam się o zainteresowanie, byłam taka już od maleńkości, może późniejsze wydarzenia poglebiły te cechy, tego już się nigdy nie dowiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

moja mama jest nad wyraz opiekuńcza, jednak ma bardzo dominujący charakter

Cytat

była baaardzo rozwydrzonym dzieckiem, więc to ona wymagała zainteresowania. 

Cytat

Później urodziła się młodsza o 4 lata, kłopoty ze zdrowiem, alergie, lekarze, specjalna dieta itp

No, to mogą być właśnie kamyczki, które napędziły lawinę "późniejszych wydarzeń". I Iekka dygresja: popełniasz powszechny błąd myślowy - TROSKĘ (dbanie) mylisz z KONTROLĄ. Nadopiekuńczość rodzica nie wynika z tego, że nie chce nie zaniedbywać dziecka: wynika z pragnienia kontroli właśnie, pragnieniu jeszcze MOŻE towarzyszyć tajona pogarda do osoby, którą figura matczyna / ojcowska wychowuje.

Wracając już do tematu, oto co ma do powiedzenia na temat Teoria Wiązań:

Untitled1.png

Pewnie szybko odszukasz konkretny "styl rodzicielski", pasujący jak ulał do Twojej matki (oczywiście bazuję wyłącznie na tym, co napisałaś).

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam tak, że unikam ludzi w takich sytuacjach praca-szkoła i mam takie błędne koło
- Bo boję się tego momentu zapoznawania się, tego, że powiem coś nie tak, że z nerwów wyjdę przy tym zapoznawaniu na idiotkę, że nie powiem nic mądro-składno-ogarniętego,  kiedy są te decydujące minuty i to pierwsze wrażenie się stwarza, że właśnie teraz kiedy inna osoba na moim miejscu już sprawia dobre wrażenie, to ja jestem już spalona, a mój nowo poznany ktośtam myśli sobie o mnie, że nieogar, że dziwna, że to i tamto
- Boję się oceniania po wyglądzie plus tego, że mam talent do rozlewania czegoś, do upuszczania, potrącania niechcący itd. do tego że mi coś upadnie, zepsuje się, nie umiem czegoś zrobić, uruchomić, odpalić, obsłużyć i sprawiam wrażenie łajzy ofermy i nieogara jeszcze większego niż jestem.
Wiem, że inna laska umie taką wpadkę zręcznie spuentować, że można takie rzeczy obrócić w żart, mieć autosystans, że każdemu zdarza się coś takiego, ale mnie takie rzeczy zdarzają się z taką częstotliwością, że to się staje moją wizytówką. Tyyyle razy nasłuchałam się jakichśtam "booosz", jakichśtam "niech żyje zgrabność", tyle razy miałam jakiś przypał. I wystarczy że jedna osoba w grupie gdzieśtam zacznie wywracać oczami na takie moje akcje i rzuci jakimś "boooosz", ja już się czuję źle bo - po 10, 50, 100 razie inni ludzie podchwytują to od tej osoby i wszyscy tak będą mieć do mojej osoby "booooooosz" 
- boję się tego momentu rozkmin 'kto przyjaciel a kto wróg", boję się tych pozornie miłych ludzi którzy czekają tylko na potknięcie,  błąd itd. boję się że w sytuacji kiedy ktoś mnie pojedzie ja znów nie powiem nic , nie będę umiała się wybronić, nie znajdę odpowiednio szybko jakiegoś komentarza
- że znów będę kozłem ofiarnym
- boję się mówienia o sobie, bo jestem dla normalsów przegrywem
- mam problem z patrzeniem w oczy  

Edytowane przez HoyaBella

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, picziklaki napisał:

Ja jestem po paru próbach samobójczych generalnie cud ,że żyje . Na razie o tym nie myślę wiem po prostu jak leki potrafią po kwestii czasu zmienić nastawienie na konkretne sytuacje i dać inne spojrzenie na  świat. Inaczej by mnie już nie było.

To dobrze, że żyjesz. 🙂 Tak, leki tonują pewne stany psychiczne.

Zdarza Wam się lęk przed tym, że ktoś Wam coś powie przykrego i nakręcanie się lękiem wokół tej wyobrażonej sytuacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, HoyaBella napisał:

no a jak nie jak tak. a najgorsze jest, jak z odmętów pamięci potem taka sytuacja wypływa i wypływa. jak się wie, że jest się kozłem ofiarnym, osobą po której jechano zawsze i wszędzie.

Po mnie jechano od pierwszej klasy podstawówki a chyba i nawet w przedszkolu. Myśli samobójcze miałem już w wieku 7-8 lat. Teraz też jestem czasem kozłem ofiarnym choć dużo rzadziej niż w czasach szkolnych. Każdy kto wyczuje moją słabość psychiczną a jest z tych którzy lubią się pastwić czy ponabijać to robi to dziś. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, carlosbueno napisał:

Każdy kto wyczuje moją słabość psychiczną a jest z tych którzy lubią się pastwić czy ponabijać to robi to dziś. 

I najczęściej będą to zdrowi psychicznie (bo terapeuty / psychiatry / księdza / misia-przytulanki nigdy potrzebować nie będą), świetnie funkcjonujący w świecie ludzie, z rodzinami, z całkiem wysokim statusem społecznym, y tak dalyj, y tak dalyj, it sityra, deżawu. 

To "plebsowi" nie wolno używać wyparcia, projekcji, czy przeniesienia. "Tak to już jest, trzeba iść do przodu, kiedyś będzie lepiej, wszystko zależy od Ciebie, łącznie z tym że np. spreparowane przez KOGOŚ INNEGO oszczerstwo zrujnuje Ci życie - jeśli tak, czas na tzw. migrację wewnętrzną, jak na wolnego człowieka przystało". Głębokie przemyślenia, za co przepraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo słabi się zazwyczaj nie pastwią, tylko się "chowają" przed pastwiaczami i w ogóle przed światem, a jak się już pastwią, to wyłącznie nad zwierzętami, bo wśród ludzi nie mają kogo zdominować. Trzeba trochę siły psychicznej by "zdominować" drugiego człowieka i się nad nim pastwić.

A najbardziej to pastwią się osoby z patologicznie wysokim poczuciem wartości, tak wysokim, że czują się bóstwem. A jak się ktoś czuje bóstwem to zawsze lub prawie zawsze pastwi się nad innymi.

W dniu 4.03.2019 o 19:55, Neseir napisał:

I najczęściej będą to zdrowi psychicznie

Ja uważam, że pastwienie się nad innymi definitywnie wyklucza stan zdrowia psychicznego. Uważam, że naprawdę poważnie chora osobowość nie cierpi, tylko zadaje to cierpienie innym. 

W dniu 4.03.2019 o 19:55, Neseir napisał:

terapeuty / psychiatry / księdza / misia-przytulanki nigdy potrzebować nie będą

Potrzebować nie potrzebują z ich punktu widzenia, jednak teoretycznie wymagają psychiatry i/lub psychologa (teoretycznie, ponieważ ich osobowości są tak chore, że psychiatria i psychologia jeszcze nie wynalazły metod leczenia - myślę jednak, że za kilkadziesiąt lat mogą podlegać leczeniu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, mark123 napisał:

Ja uważam, że pastwienie się nad innymi definitywnie wyklucza stan zdrowia psychicznego.

Chyba wiele innych osób uważa tak samo - i niestety, takie podejście to ślepy zaułek. "Psychiatryzacja" zła istniejącego w człowieku to zamiatanie problemu pod dywan i ewentualnie implikacja zastrzyku finansowego dla iluś tam instytucji. 96% przestępstw popełniane jest przez osoby zdrowe psychiczne, ale to nie przeszkadza w zwalczaniu obaw odnośnie np. sąsiada z "żółtymi papierami" - bo on w imię Szatana pozabija całą rodzinę albo co!!!

RD Laing stawiał sprawę jasno: o wiele bardziej niebezpieczny dla otoczenia jest wyszkolony pilot bombowca działający w imię "wojny sprawiedliwej" (innych przecież nie ma, prawda?) niż schizofrenik przekonany, że nosi bombę w sobie. I żeby nie było - w pełni zdaję sobie sprawę, że świat nie składa się wyłącznie z barw czerni i bieli (a taki podział bardzo propagują politycy, przywódcy religijni i inni wpływowi szmaciarze). Ale dajmy na chwilę spokój "psychiatryzacji" zła - jeszcze ciekawszy jest casus "kulturyzacji" zła.

Czy przymusowe wycinanie łechtaczek małym dziewczętom - i to jeszcze za pomocą np. brudnego kawałka szkła, to

1. Dowód choroby psychicznej?

1a) Jeśli tak, dlaczego jest ona powszechna i wcale nie przeszkadza w tzw. normalnym funkcjonowaniu? To przecież przeczy definicji "choroby psychicznej"?

2. Przejaw innej, normalnej kultury?

2a) Dlaczego ja, gardząc taką kulturą, staję się więc "niebezpiecznym, nietolerancyjnym psychopatą", a nie  normalnym przedstawicielem jeszcze innej, normalnej kultury, którą wypadałoby przecież zaakceptować - w odróżnieniu od "choroby psychicznej"?

2b) Jak doprowadzić zatem do sensownej koegzystencji tak odmiennych, sprzecznych w założeniach kultur? Odpowiedź w stylu "taka już cena wolności" ma być wystarczająca?

Post chyba zbyt dygresyjny.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, shira123 napisał:

ci,ktorzy sie pastwia,ponizaja to slabi niedowartosciowani ludzie.

osoby z wysokim poczuciem wartosci sa zyczliwe dla innych.

Nie do końca. Osoby o wysokim poczuciu własnej wartości często mają je nie adekwatnie wysokie. No, ale jest też tak że wielu próbuje dowartościować się kosztem innych, bywało tak że ci gnębieni przez klasową "elitę" gnębili tych całkiem z dołu. 

Poczucie własnej wartości powinno być przede wszystkim realne, adekwatne to stanu rzeczywistego bo  jak ktoś jest debilem a uważa się za geniusza to jest to problem czasem gorszy( zwłaszcza dla otoczenia)  niż ktoś niedowartościowany który "niszczy" co najwyżej samego siebie.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×