Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

8 godzin temu, HoyaBella napisał:

Już sobie wykminiłam, że do nowej pracy przyniosę na pewno ciasto na początek  wymyślając jakąś okazję, żeby przełamać jakieś lody

Tak jak rozmawialiśmy, pomyśl, czy to nie będzie wyglądać nienaturalnie tak na wstępie.

5 godzin temu, forrest95 napisał:

Z wyjściem do sklepu nie mam większych problemów, najlepiej się czuje w dużych supermarketach, tylko nie w rodzinnej miejscowości, ponieważ oczywiście mam obawy, że mogłabym spotkać kogoś znajomego:p

Ja z każdym mam problem. Niby jak już jestem w środku, to jest spoko, ale zanim zdecyduję się wyjść strasznie odkładam, zazwyczaj na pół godziny przed zamknięciem jestem gotowy mentalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

Tak jak rozmawialiśmy, pomyśl, czy to nie będzie wyglądać nienaturalnie tak na wstępie.

no będzie, ale siedzę i siedzę myślę i myślę i żeby nie pogrążyć się w rozpaczy jak bardzo mnie nie lubią w obecnej pracy, rozkminiam co zrobić żeby w nowej być akceptowaną, jak być bardziej asertywną, jak nie dać się wkręcić w to, że ktoś zwala na mnie swoje obowiązki. ogólnie to mam ochotę na chociaż trochę urlopu po tych kiepskich i smutnych miesiącach. na ulgę że już koniec, że już nie muszę siedzieć tam, udawać że nie słyszę  jakichś aluzji że ktoś był w tym co ja aktualnie robię lepszy, szybszy itd. A ja się tam staram i spinam i lipa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, forrest95 napisał:

Ja mam problem głównie z bliskimi kontaktami, tam gdzie muszę coś mówić, lub gdzie ktoś mnie zna, czyli w tym momencie uczelnia jest moim największym problemem, tak samo jak wcześniej była to cała szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum:( 

A zawiązałaś jakieś znajomości na uczelni? Mi się fuksem udało. Na poprzednich kierunkach (miałem dwa spalone podejścia) całkiem się odizolowałem i nie poznałem nikogo, na drugim kierunku wyszedłem zresztą na skrajnego dzika (udawanie, że śpię, kiedy ktoś się ze mną wita i podobne historie). Na tym na szczęście koleżance udało się mnie włączyć do paczki. Nie umiem nawiązywać kontaktów, równie ciężko przychodzi mi ich podtrzymywanie. Boję się krytyki, odrzucenia i ośmieszenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, jestem Oliwia. Mam 26 lat. Odkąd pamiętam, to zawsze miałam problem z lękiem, oprócz lęku towarzyszy mi agresja, gwałtowne wybuchy, ciągły stres, niepokój, strach, pustka, objadanie się kiedy objawia się u mnie lęk, niepokój jak i zarówno stres. Aktualnie uczęszczam na terapię. To już moja 4 terapia (3 poprzednie terapie zostały nie ukończone). Ciężko ze mną żyć, boję się że już zawsze taka będę. Jeśli ktoś będzie miał do mnie jakieś pytania to piszcie śmiało. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

A zawiązałaś jakieś znajomości na uczelni? Mi się fuksem udało. Na poprzednich kierunkach (miałem dwa spalone podejścia) całkiem się odizolowałem i nie poznałem nikogo, na drugim kierunku wyszedłem zresztą na skrajnego dzika (udawanie, że śpię, kiedy ktoś się ze mną wita i podobne historie). Na tym na szczęście koleżance udało się mnie włączyć do paczki. Nie umiem nawiązywać kontaktów, równie ciężko przychodzi mi ich podtrzymywanie. Boję się krytyki, odrzucenia i ośmieszenia.

Hmm, teoretycznie tak, dokładnie z 1-2 osobami, ale tylko na uczelni. Teraz jestem na pierwszym roku magisterski i w sumie mam jednego kolegę można powiedzieć, tylko, że ja zarówno teraz jak i wcześniej nie chcę się kontaktować po zajęciach, a raczej nie umiem:( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, forrest95 napisał:

Hmm, teoretycznie tak, dokładnie z 1-2 osobami, ale tylko na uczelni. Teraz jestem na pierwszym roku magisterski i w sumie mam jednego kolegę można powiedzieć, tylko, że ja zarówno teraz jak i wcześniej nie chcę się kontaktować po zajęciach, a raczej nie umiem:( 

Ja mam bardzo podobnie. Też jestem na magisterskich, mam koleżankę, z którą byłem na licencjackich. Dużo mi pomogła, bo w sumie tamte kierunki zawaliłem częściowo przez niezorganizowanie się i lęk przed załatwianiem spraw, z czym tutaj mogę liczyć na jej pomoc. A tak poza tym to nikt, może jakieś "cześć-cześć" czy coś. Nie pasuję do "normalsów", heh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

Ja mam bardzo podobnie. Też jestem na magisterskich, mam koleżankę, z którą byłem na licencjackich. Dużo mi pomogła, bo w sumie tamte kierunki zawaliłem częściowo przez niezorganizowanie się i lęk przed załatwianiem spraw, z czym tutaj mogę liczyć na jej pomoc. A tak poza tym to nikt, może jakieś "cześć-cześć" czy coś. Nie pasuję do "normalsów", heh.

U mnie tak samo to wygląda, oczywiście na początku byłam zapraszana, nawet nadal jestem od czasu do czasu, ale nie ma mocnych abym wyszła gdzieś do ludzi. Najgorszy jest ten stres i lęk przed zajęciami u mnie największym problemem jest małomówność po prostu nie mam dobrego porozumienia z ludźmi i tak było od zawsze. Jeszcze na pierwszym, drugim roku, wracając z zajęć do domu odczywałam ulgę, że przez weekend nie będę musiała się z nikim spotykać, teraz jest inaczej. Relacje międzyludzkie są nieuniknione, mogę przytoczyć chociażby ostatnie zdarzenia. Chciałam zapisać się na jogę, poszłam do jednej ze szkół, wszystko fajnie, zajęcia dosyć ciekawe, jednak czułam się tam jak na  wuefie w gimnazjum. Ćwiczenia w parach, nawiązywanie relacji, najczęściej dziewczyny nie przychodzą same tylko z koleżanką, rozmowy w szatni itp, w drugiej podobnie, zajęcia w innym mieście-tak samo. To nie jest oczywiście wina żadnej z tych osób, byłam tam tylko 1 czy 2 razy, więc tak bardzo się nie wyróżniałam swoim zachowaniem. Problemem jest to, że cały czas czuję się jakbym miała 15 lat jestem zamknięta w swoim umyśle, wszystkie przekonania na temat własnej osoby posiadam z tego okresu i trochę zaczęło mi się to wymykać z pod kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana

@forrest95 miałam podobnie jak ty parę lat temu. Moim zdaniem problem leży w potrzebie kontroli, w tym wypadku potrzebie kontrolowania jak postrzegają cię ludzie. Taki mechanizm jak z prokrastynacją, lepiej unikać niż zrobić coś, co spowoduje negatywne emocje. Jedyna opcja to zmniejszyć wyczulenie na dany bodziec - boisz się ludzi, wyjdź do ludzi. Nie muszą to być ludzie, na których ci bardzo zależy. Pogadaj z panią ze spożywczaka, zapytaj o godzinę przechodnia itp.

Jest też wiele technik manipulacyjnych, jak sprawić by ludzie cię lubili, może być pomocne w utrwaleniu pozytywnych wzorców w kontaktach międzyludzkich = zmniejszenie stresu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam tak, że nie bardzo chcę żeby mnie ludzie lubili. Chcę żeby zachowywali się wobec mnie neutralnie, nie mieli oczekiwań i ja też nie mam żadnych oczekiwań. Taki lajtowy neutral. 

Młodzi mają teraz potrzebę dostawania tryliarów lajków i chcą być lubiani, jedni są lubiani bardziej, inni mniej, ci co są mniej lubiani przejmuj ą się tym, wpadaja w choroby i popełniają samobójstwa, a psychiatryki pękają w szwach.

Ja polubiłem siebie, taki zdrowy egoizm. A jak się zdarzy, że mnie ktoś lubi, to fajnie. Ktoś mnie nie lubi też super, nie ma żadnego przymusu lubienia mnie, jak się nie ma oczekiwań, żeby być lubianym to się o wiele lepiej żyje. 

Być może to co powyżej napisałem to brednie, ale na obecny stan takie jest moje myślenie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana
15 minut temu, Liber8 napisał:

A ja mam tak, że nie bardzo chcę żeby mnie ludzie lubili. Chcę żeby zachowywali się wobec mnie neutralnie, nie mieli oczekiwań i ja też nie mam żadnych oczekiwań. Taki lajtowy neutral. 

Młodzi mają teraz potrzebę dostawania tryliarów lajków i chcą być lubiani, jedni są lubiani bardziej, inni mniej, ci co są mniej lubiani przejmuj ą się tym, wpadaja w choroby i popełniają samobójstwa, a psychiatryki pękają w szwach.

Ja polubiłem siebie, taki zdrowy egoizm. A jak się zdarzy, że mnie ktoś lubi, to fajnie. Ktoś mnie nie lubi też super, nie ma żadnego przymusu lubienia mnie, jak się nie ma oczekiwań, żeby być lubianym to się o wiele lepiej żyje. 

Być może to co powyżej napisałem to brednie, ale na obecny stan takie jest moje myślenie.

 

Mam podobnie, to chyba przychodzi z wiekiem. Generalnie stresuję się w sytuacjach, w których zależy mi by osiągnąć jakiś cel np awans w pracy czy coś ale tak poza tym niezbyt mi zależy, czy ktoś mnie polubi czy nie. Nie znaczy to, że bycie lubianym nie niesie za sobą korzyści. Jest pewna grupa ludzi, która jeśli cię nie lubi to cię nienawidzi, a że czasami nie da się uniknąć takich kontaktów (praca, uczelnia itp) to po co sobie szkodzić. Poza tym po prostu kontakty międzyludzkie sprawiają mi radochę więc dlaczego nie dać się polubić : )

Uważam, że szczególną szkodę dla zdrowia psychicznego młodzieży przynoszą portale społecznościowe. O ile jeszcze mogę zrozumieć sens takiego facebooka, to portale w stylu fotka.pl to nawiększe gówno jakie można było wymyślić. Fotki nigdy nie miałam i nigdy nie założę, facebooka miałam przez parę lat i usunęłam ponad rok temu. Jedyne co posiadam to linkedin, ale tam nic ciekawego się nie dzieje więc sprawdzam max raz w miesiącu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, LanaBanana napisał:

Moim zdaniem problem leży w potrzebie kontroli, w tym wypadku potrzebie kontrolowania jak postrzegają cię ludzie. Taki mechanizm jak z prokrastynacją, lepiej unikać niż zrobić coś, co spowoduje negatywne emocje. Jedyna opcja to zmniejszyć wyczulenie na dany bodziec - boisz się ludzi, wyjdź do ludzi. Nie muszą to być ludzie, na których ci bardzo zależy.

Jak sobie radzisz/radzić z potrzebą kontrolowania? masz jakieś może techniki itp rzeczy?

sama poradziłaś sobie jakoś z tym? jeśli tak to jak. To jest moj problem który mnie męczy, ciągła potrzeba kontroli.. ludzi, jak mnie odbierają też, itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana

@mariusz_ poniekąd sobie poradziłam, nie z wszystkim ale z większością. U mnie też dochodziła do tego nerwica natręctw i autoagresja, był czas, że nie wychodziłam wcale z domu a gdy już przyszło mi np zapłacić w sklepie to trzęsły mi się ręce i wszystko mi z nich leciało, łamał mi się głos itp. Pewnego dnia przyszedł taki moment, że miałam dość takiego życia i zaczęłam robić na przekór sobie - zaczęłam od pytania przechodniów a to o drogę, a to o godzinę. Zmuszałam się codziennie by wyjść na spacer, patrzeć ludziom w twarz. Zazwyczaj pierwsze 20 razy było bardzo trudne, kolejne 20 trudne, kolejne 20 znośne....aż zpowszedniało. Później na przekór sobie podczas studiów przyjęłam się do pracy w kawiarni, wtedy już byłam zmuszona by rozmawiać z ludźmi, doszłam do wniosku, że skompromitowałam się już tyle razy, że jeszcze jeden raz nie zrobi różnicy.

Nie udało mi się całkiem pozbyć stresu przed rozmawianiem z obcymi, im dłuższą mam przerwę tym mi ciężej wrócić na włąściwe tory. Przynajmniej potrafię ukryć swój stres/niepokój na tyle, że nikt tego nie zauważa. Ostatnio rozmawiałam z nowo poznaną koleżanką ze studiów o prezentowaniu podczas rozmowy kwalifikacyjnej i pierwszy raz usłyszałam, że "przecież ja nie będę miała z tym problemu" i zdałam sobie sprawę, że faktycznie, to ja jestem tą osobą, która zagaduje pierwsza obcych, po prostu z przyzwyczajenia, bo w kawiarni musiałam nauczyć się wciskać ciasteczko do kawy itp. Generalnie ludzie nie są negatywnie nastawieni do obcych, bo obcy im po prostu zwisają dopóki im nie szkodzą. My podświadomie "wkładamy im w usta" słowa, które sami byśmy wypowiedzieli do siebie. Poza tym, ludzie kochają rozmawiać o jednej rzeczy - o sobie, więc wcale nie jest tak trudno podtrzymać konwersację jednocześnie nie wchodząc komuś w dupę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, a ile macie lat? Mi też się to trochę zmieniło, oczywiście w latach szkolnych stanowiło to bardzo ważny element, ilość znajomych, koleżanek itp, teraz dużo mniej mi na tym zależy ale po prostu czuję się na starcie antypatie co do mojej osoby. Na starcie, to znaczy od momentu rozmowy, później jest tylko gorzej. Wiem, jaki jest mój problem, po prostu ja sama za sobą nie przepadam. Nie lubię mojej osobowości, bardzo apatycznej, ospałej, smutnej. Zdaję sobie sprawę, że są różne rodzaje, flegmatyk, melancholik, osoby bardzo introwertyczne, jednak bardzo mi ciężko z tym, że jestem przez większość czasu smutna, bez powodu, od dziecka. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest, nie mam żadnych traum z dzieciństwa, alkoholizmu w domu, czy innego rodzaju patologii. Jedynie na co mogę zwalić winę, to nieporządek w relacjach międzyludzkich, każdych bez wyjątku, nie potrafię znaleźć porozumienia z drugim człowiekiem. Hm, i tak chyba najgorszy jest ten brain fog, ponieważ utrzymuje się zawsze od rana do wieczora, czy mam kontakt z drugą osobą czy też nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana

@forrest95 jestem dwa lata od ciebie starsza, jeśli cyfra w twoim nicku to twój rok urodzenia. Szczerze, nie spotkałam się z tym, by do flegmatyków ludzie czuli antypatię, co najwyżej olewali relacje, bo nie było tematów do rozmów. Może jest tak jak pisałam wcześniej, z racji niskiej samooceny przypisujesz ludziom negatywne intencje?

8 godzin temu, LanaBanana napisał:

@mariusz_

Generalnie ludzie nie są negatywnie nastawieni do obcych, bo obcy im po prostu zwisają dopóki im nie szkodzą. My podświadomie "wkładamy im w usta" słowa, które sami byśmy wypowiedzieli do siebie.

Może robisz coś innego, coś co ludzi na starcie zniechęca np próbujesz się na siłę zaprzyjaźnić bądź wieje od ciebie desperacją? Co mnie osobiście odrzuca to gdy nowo poznana osoba w geście "przyjacielskim" próbuje mnie dotknąć, przytulić czy poklepać po ramieniu, to jest coś czego absolutnie nie toleruję i nie jestem w tym sama. Jeśli unikasz kontaktu wzrokowego podczas rozmowy to może ktoś myśli, że wcale jej/jego nie słuchasz?

A tak poza tym, to może warto popracować nad samooceną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, może coś w tym jest, ostatnio złapałam się na tym, że będąc w kościele miałam wrażenie, że ludzie się ode mnie odsuwają, słysząc śmiech, przez moment myślałam, że to ze mnie ostatnio nawet wydaje mi się, że moją rodzinę coraz bardziej męczy moja osobowość. Doszło do tego, że śniło mi się, że właściciel stancji w której mieszkam chciał się mnie pozbyć, ponieważ tam nie pasuje.

Jej, trochę brzmi to jak schizofrenia czy jakaś poważna choroba psychiczna, jednak ja z drugiej strony wiem, że przynajmniej osoby które znają mnie tylko powierzchnie, na pewno tak o mnie nie myślą i nawet nie dały mi tego odczuć. Wszystko dzieje się w mojej głowie, z wiekiem jest coraz gorzej wewnątrz, lepiej na zewnątrz ponieważ tworzę pewnego rodzaju maskę, tzw olewactwa czy może nawet wyniosłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana

@forrest95 ja bym jednak radziła wybrać się do psychologa/psychiatry. Twój powyższy post jest dosyć niepokojący bo o ile na razie zdajesz sobie sprawę, że to się dzieje w twojej głowie, to co będzie gdy całkiem w to uwierzysz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam zdiagnozowaną fobię społeczną i zaburzenia osobowości byłem przez wiele lat leczony psychiatrycznie a okazało się że przyczyny są biologiczne ludzie nie dajcie sobie wmawiać że jesteście wariatami czy "coś z wami jest nie tak" psychiatria to największe oszustwo w historii medycyny. Jest wiele chorób których jedynymi objawami jest złe samopoczucie (np. lęki), do tego stopnia złe samopoczucie że "lekarz" psychiatra jest skłonny zdiagnozować delikwantowi schizofrenie, szukanie pomocy psychologicznej to jest współczesna moda a w efekcie można się NIGDY nie dowiedzieć na co się choruje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.02.2019 o 23:52, forrest95 napisał:

Hmm, może coś w tym jest, ostatnio złapałam się na tym, że będąc w kościele miałam wrażenie, że ludzie się ode mnie odsuwają, słysząc śmiech, przez moment myślałam, że to ze mnie ostatnio nawet wydaje mi się, że moją rodzinę coraz bardziej męczy moja osobowość. Doszło do tego, że śniło mi się, że właściciel stancji w której mieszkam chciał się mnie pozbyć, ponieważ tam nie pasuje.

Jej, trochę brzmi to jak schizofrenia czy jakaś poważna choroba psychiczna, jednak ja z drugiej strony wiem, że przynajmniej osoby które znają mnie tylko powierzchnie, na pewno tak o mnie nie myślą i nawet nie dały mi tego odczuć. Wszystko dzieje się w mojej głowie, z wiekiem jest coraz gorzej wewnątrz, lepiej na zewnątrz ponieważ tworzę pewnego rodzaju maskę, tzw olewactwa czy może nawet wyniosłości.

Ja też tak mam. Nie dosłyszę czegoś na przykład, od razu myślę, że to atak na mnie. To nie schizofrenia, ale psychiatra powiedział mi, że mam ZO mieszane - podejrzewam u siebie tendencję do paranoi, a to się właśnie bierze z panicznego lęku przed odrzuceniem i negatywną oceną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×