Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przez chorobe mam obawy czy chce wyjść za mąż


justka

Rekomendowane odpowiedzi

mam problem. Mam narzeczonego zaplanowaliśmy wesele na sierpnia, a ja z moją chorobą coraz bardziej się obawiam czy tego naprawde chce. przez moją chorobę coraz bardziej się kłucimy ja mam dość swojego życie a tym samym boje się że podczas ataku zrobie krzywde jemu. Wiem że w normalnych okolicznościach niebyłambym w stanie nawet muchy uderzyć, ale gdy mam atak akurat NN poprostu nad sobą nie panuje. niewiem co byłoby lepsze czy być sama ze swoją chorobą czy patrzeć jak on męczy się razem zemną ( widze że on też już nie ma siły walczyć już z tym i najchętniej odszedłby odemnie ale potrawi ). Ostatnio poszlisy do psychiatry powiedział że dopiero mogą tabletki zadziałać za 2 miesiące najchętniej po porostu na te 2 miesiące uciekłam bym z jego śwaita a potem wróciła zdrowa i zadowolona. Proszę pomóżcie mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam problem. Mam narzeczonego zaplanowaliśmy wesele na sierpnia, a ja z moją chorobą coraz bardziej się obawiam czy tego naprawde chce. przez moją chorobę coraz bardziej się kłucimy ja mam dość swojego życie a tym samym boje się że podczas ataku zrobie krzywde jemu. Wiem że w normalnych okolicznościach niebyłambym w stanie nawet muchy uderzyć, ale gdy mam atak akurat NN poprostu nad sobą nie panuje. niewiem co byłoby lepsze czy być sama ze swoją chorobą czy patrzeć jak on męczy się razem zemną ( widze że on też już nie ma siły walczyć już z tym i najchętniej odszedłby odemnie ale potrawi ). Ostatnio poszlisy do psychiatry powiedział że dopiero mogą tabletki zadziałać za 2 miesiące najchętniej po porostu na te 2 miesiące uciekłam bym z jego śwaita a potem wróciła zdrowa i zadowolona. Proszę pomóżcie mi.

Najgorszą katusza będzie ucieczka, schowanie głowy w piasek. Chcesz pokonać chorobę, lęki?! Walcz...i nie zdawaj się na tabletki, one dają nam uczucie sztucznego szczęścia, plastikowego życia...Powinnaś pójść na terapię, gdzie poznałabyś swoje emocje, uczucia, sama zanalizowałabyś własne postępowanie i starałabyś się kontrolować agresywne zachowanie. Nie uciekaj od ukochanego, nie ma nic gorszego jak samotność. Człowiek popada wtedy w skrajność, niszczy całe swe zycie, fundamenty jakie dotychczas postawił, aby lepiej egzystować. Po dwóch miesiącach zdrowa i zadowolona....hmmm.wierzysz w to? Przecież to bzdura. Leki nie załatwią za Ciebie wszystkiego, nie powiedzą umysłowi ''Wiesz co przestań tutaj świrować bo ona chce normalnie żyć'' Jak w ogóle wypadniesz w oczach swojego mężczyzny? Jako tchórz...pewnie będzie miał obawy przy kazdym następnym ataku, że znowu znikniesz...ja nie chcę Ciebie denerwować tylko uświadomić prawdę. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Justynko bardzo dobrze Cię rozumiem wiem co to za ból :( sama tego niestety doświadczam. Ja również tak jak Ty boję się że zrobie krzywdę swoim bliskim np. ich zabijając :(:( to takie straszne ale wiem przecież że to nie ja. Teraz to ja walczę o siebie. Żyje jak w transie nie wiem kiedy eksploduje. Boję się samej siebie, mam powalone myśli żeby sobie coś zrobić a tak naprawdę chce żyć, chcę cieszyć się życiem ale w napadach lęków wszystko wydaje mi się beznadziejne, świat, ludzie a najbardziej ja :( tak bardzo boli w serduszku nawet jak to pisze to ryczeć mi się chce.......

CHCĘ BYĆ SOBĄ.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam ,ze tej nerwicy nie da się pokonać. Bo tak uważam i koniec. Teraz jestem w trakcie samodzielnego odstawiania sobie leków, bo lekarz najchetniej by mnie nie leczyl tylko szpryclowal do samej śmierci.

Męcze sie już od 1999 roku, bylam u bardzo wielu lekarzy i bralam chyba wszystkie leki, jakie wyprodukowali.

Więc je odstawiam, szkoda mi kasy.

A natręctwa i kompulsje mialam wszystkie, jakie da sie wymyślić (dla mnie obsesja czystości i mycie rączek czy sprawdzanie czy gaz zgaszony to sama przyjemność- uwierzcie mi, są GORSZE natręctwa)

Pojawiaja sie u mnie myśli, ze coś okropnego zrobilam kilka lat wstecz, a tego faktycznie nie zrobilam, ale jestem w stanie sobie to wmówić.

 

NN to najgorsza kara z góry, jaka mogla mi sie przytrafić. Nie wiem, czym tak nagrzeszylam, ale ja już tak nie mam siły żyć.

A najtragiczniejsze jest to, że żyć musze, bo co, zabiję się?

 

Życzę wszystkim powodzenia, we mnie też jakaś znikoma wiara jest...

Mogę liczyć na boże miłosierdzie i cud, na inne wyleczenie już chyba nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, kiedys bylam u jakichs psychoterapeutow, ale oni mi nie umieli pomóc, nie czuli sie chyba w kompetencji. Polecali jednak leki.

A może Wy znacie jakies namiary na jakieś psychoterapie grupowe, indywidualne w okolicach Katowic...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Namiarów nie znam bo jestem z Krakowa, natomiast jeśli o psychoterapię samą chodzi to to jest podstawa wyleczenia nerwicy. No i oczywiście wiara w to że się uda, ale to się rozumie samo przez się :)

Przyjrzyj się, Iwono, własnym reakcjom, postaraj uchwycić to, co je nakręca, myśli które je nasilają (taka metaanaliza siebie), czyli to co leży u samej podstawy... To jest jedyne wyjście aby wyrwać ten syf z korzeniami, inaczej zawsze się będzie walczyć z objawami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że psychoterapia to podstawa jeśli chodzi o leczenie nerwicy. Iownka masz rację, nie szprycuj się więcej żadnymi pigułkami, sama też kiedyś dobrowolnie je odstawiłam i nie tęsknię! pozdrawiam!

 

ja jestem życzliwy - inni też są życzliwi - ale może zaslepieni przez psychologiczne gadki nie zauważaja, że nie tedy droga - ja uważam że psychoterapia jest beznadziejna nic nie daje - i jest chwilowym placebo - a poza tym nieźle na tym psychologowie i psychoterapeuci zarabiają i w zasadzie nic nie musza robić mówić - tylko słuchać - a nawet nie muszą słuchać - sarkazm(taka jest prawda) bo nawet i kiedys z takim przypadkiem sie zetknąłem - a leki są najlepsze moim zdaniem potrafia człowieka psychicznie "wskrzesić" - a psycholog nic Ci nie powie tym bardziej ludzie ktorzy mająte same problemy co Ty - z pustego nikt nie naleje - kto tego nie zna to jest podstawa - lekotarapia jedyna prawdziwa droga - przez tak wielu odrzucana - reszta nie ma racji bytu - chyba że to jest naprawde jakaś błacha sprawa

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, to Twoje zdanie... Mnie psychoterapia i 1. już wizyta u psychologa bardzo pomogły - i w dalszym ciągu słowa jakie z terapii wyniosłem mi pomagają. I nie biorę leków od 1,5 roku. Leki są dobre aby powrócić do walki o siebie - po jakimś czasie już ich nie potrzebujesz jeśli masz w ręce odpowiednią broń i zaplecze poznawcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

silesiaster:

ja uważam że psychoterapia jest beznadziejna nic nie daje - i jest chwilowym placebo - a poza tym nieźle na tym psychologowie i psychoterapeuci zarabiają i w zasadzie nic nie musza robić mówić - tylko słuchać - a nawet nie muszą słuchać - sarkazm(taka jest prawda)

Pewnie jednym psychoterapia pomaga innym nie. Myślę, że to zależy od tego, czy dana osoba jest gotowa zmienić siebie i swoje życie, czy jeszcze takiej gotowości nie ma. Dużą rolę odgrywa też samoświadomość i samozaparcie.Jeżeli jesteś świadomy swojej choroby i tego, że jeżeli coś z nią nie zrobisz, zginiesz, i jeżeli pragniesz żyć inaczej, nabierasz wtedy motywacji do leczenia i mimo trudności (na początku to rzeczywiście nic nie daje, jest tylko gorzej!) idziesz dalej naprzód! Co do psychoterapeutów...oczywiście są różni terapeuci, tak jak rózni są ludzie-jedni uczciwi, inni nie. Ja o swoim nie powiem złego słowa. I na pweno nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że psychoterapeuta nic nie robi! To jakaś bzdura! Komuś się może wydawać, że psycholog przez 50-60 min. słucha, a drugim uchem mu wylatuje i koniec pracy. Po każdej sesji są godziny analizowania tych wszystkich brudów, które pacjent wywlekał, zastanawianie się czy czegoś nie przeoczyłem, czy to dobrze zinterpretowałem itp. A potem jeszcze własna terapia i rozwiązywanie wątpliwości na superwizjach z innymi psychologami, bo jak się ciągle słucha o "odchyłach" innych to samemu też można podupaść na zdrowiu.......A że taki terapeuta dobrze zarobi...a nich se zarobi-ma do tego prawo! Lata uczenia się, siedzenia w psychologicznych przypadkach, praktyki+własna psychoterapia....należy mu się. Psychoterapia NIE JEST CHWILOWYM PLACEBO. TO CIężKA PRACA NAD SOBą, SAMODZIELNE ZMAGANIE SIę Z WłASNą CHOLOBą POD KIERUNKIEM I DZIęKI WSPARCIU PSYCHOLOGA. Ja tak to widzę (jestem po 40 sesjach terapeutycznych, ale to nie koniec) Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja leki już biore chyba bez przerwy od 2002 roku i naprawde nic mnie nie odmieniły, ani nic mi nie pomogły. One mnie tylko przytłumiły, wyeliminowaly głebsze życie emocjonalne itd. A co mi z organizmem mogly zrobić to już wole nie myśleć.

Odstawianie tych świństw jest okropne. Czuje sie tak koszmarnie, że nie wiem jak to zniose. See you...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przez pewien czas uczestniczyłam w psychoterapii indywidualnaj ( nie raz w sumie o tym pisałam). Bardzo mi pomogła i wiele nauczyła.

Do dziś wykonuję pewne ćwiczenia i nadal skutkują. A inne w ogóle nie są mi już potrzebne, bo pewne "dolegliwości" poprostu minęły.

Jak najbardziej polecam terapię poznawczo-behawioralną.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja psychoteraputka powiedziała że w tej chorobie leki to podstawa, trzeba je brać przez 2 lata. A najlepszą terapią jest terapia behawioralna. na którą nalezy chodzić aby choroba nie powróciła i żebyśmy umieli potem żyć bez leków jak zdrowi ludzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie zgodzę co do leków, tzn ze stwierdzeniem że to "plastikowe szczęscie". Kiedy wpada się w nerwicę np natręctw to człowiek wyolbrzymia swoje lęki i wtedy tak naprawdę nie czuje się tak jak powinien "zdrowy" człowiek w danej sytuacji. Chodzi o to że uczucia i emocje towarzyszące nn też nie są prawdziwe! są wyolbrzymione i to bardzo!!!! Leki je wyciszają i pozwalają uspokoić organizm, pozwalają spojrzeć spokojniej na siebie a czasem np w moim przypadku umożliwiją podjęcie terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×