Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gwałt - koszmar, który trwa...


Nikt ważny

Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie nie powinno się stopniować problemów.Każdy jest ważny tak jak każdy człowiek jest ważny.Pati gdyby twoje problemy były błache nie było by cię tu-a widocznie tak nie jest...Choroba nie bierze się z niczego..

Wczoraj jeszcze raz wróciłam do tych przeżyć sprzed 12 lat...Najgorsze jest to że nie mogę sobie wybaczyć że byłam taka naiwna.Wiem że dzieci takie są ale dlaczego wierzyłam dorosłemu facetowi że to co ze mną robi jest normalne?Skrzywdził mnie bardzo-oprócz bólu fizycznego,nienawiści do swojego ciała,braku zaufania do facetów mam...wielkie poczucie winy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Behemotku, Kochana, uśmiecham się od ucha do ucha. Wiem, że dejave się zdarza ale w takiej materii... :D

Mój ojciec gwałcił mnie od 10 roku życia. A ja myślałam że tak musi być. Przelewał na mnie wszystkie soje nie spełnione ambicje (też nie miał lekko w życiu). Traktował mnie jak ukochaną córeczkę, oczko w głowie. Wydawało mi się, że muszę zrobić wszystko co tylko można, żeby odwdzięczyć się mu za jego miłość.

Teraz wiem, że on jest tylko biednym, małym człowieczkiem, samotnym, niespełnionym życiowo, ze świadomością że zmarnował życie wielu osobom.

Chociaż poukładałam sobie tamte wydarzenia w głowie i poukładałam sobie to wszystko w głowie, nie czuję już poczucia winy jedynie złość na siebie samą, że byłam taka naiwna, taka głupia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem ludzi którzy to robią!Jeszcze potrafię zrozumieć ten gwałt do którego doszło gdy byłam dorosła a moje ciało było ciałem kobiety-ale krzywdzić w ten sposób dziecko-to chore!Ciesze się że coraz więcej się o tym mówi i próbuje się temu przeciwdziałać-narazie trochę nieudolnie ale jednak.Najważniejsze żeby dzieci nie czuły się winne-poczucie winy niszczy.Wiem to po sobie...Kurcze a to nie nasza wina i nie wina tych bezbronnych,ufnych dzieci ani nawet atrakcyjnych kobiet.

Pati niestety często tak jest że coś nam się wydaje odległe a później dotyczy nas samych.Pozdrawiam cieplutko wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to czytam to przypomnialo mi sie cos ... czesto po gwalcie sie mowi ze kobieta prowokowala ... ja tez to czasem slysze ... lubie czasem ubrac sie wyzywajaco (zwlaszcza glebokie dekoldy), ale czy to znaczy ze chce by ktos mnie przelecial ... jak sobie pomysle ze ktos moglby mnie dotknac .... hmmm jezu co za swiat ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Goła to już przesada:)

Bethi, w żadnym wypadku. Nawet zachowanie tak rażąco przekraczajace gólnoprzyjete normy jak wyjście człowieka nago na ulicę, NIKOMU nie daje prawa do wykorzystanie owej sytuacji do własnych celów. Dlatego człowiek nazywa się istota społeczną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej dokładnie:)nasze ciało jest tylko i wyłącznie naszą własnością-nikt nie ma prawa jej naruszać!Przecież jesteśmy ludzmi a nie zwierzętami więc powinniśmy panować nad instynktami i popędami.To tak jakby wszystkie kobiety na plaży w bikini prowokowały!

Ja bardzo długo miałam wyrzuty sumienia, ze względu na to że też bynajmniej nie jestem szarą myszką ubraną od stóp do głów-ale nie ja jedna.A jednak mnie to spotkało:( ale to już nieistotne a nie życzę nikomu tego samego-nawet najgorszemu wrogowi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. A ja nie potrafię o tym gadać. Nie mam problemów z "przyznaniem się" przed sobą samą co przeszłam, ale nie potrafię o tym rozmawiać.

Zresztą, bo i co w takiej sytuacji można powiedzieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czulam go, jechalam autobusem, i poczulam ten smrod!ten zapach, to byl ktorys z facetow kol mnie, oni sobie soiedzili jakby nigdy nic sie nie stalo! a ja tam ze strach prawie... balam sie, tak bardzo sie balam, ze przez 2 tyg z domu nie moglam wyjsc. balam sie przechodniow, nadal sie boje, ale moj pawel mnie do lekarza zawiozl, on mi takie fajne zastrzyki dal, teraz ise tak nie boje. ale wiem, ze to wszystko jest sztuczne, wiem, ze to sie ni skonczy! czy kiedys jak bede miala cos waznego do zalatwienia, np. rozmowa o prace, czy jak bede komus udzielac pierwszej pomocy, czy to nie bedzie on?? jestem ratownikiem jak na niego trafie to co mam zrobic? jak bede musiala mu udzielic tej pomocy? tyle razy sie nad tym zastanawialam, stwierdzialam, ze ze sama nie wiem co.

poddalam sie, poddalam sie juz tak wiele razy, za kazdym razem jak sie podnosilam, myslalam, ze juz tym razem mi sie uda. i co? i gowno! i dalej brne w tym blocie, matni szlaenstwa, leku i bolu! marze o niebyciu, tylko marzen nikt mi nie zabierze

 

[ Dodano: Dzisiaj ]

przepraszam, nie przeczytalam wczesniejszych postow, a od razu wtrynilam sie z moim - pprzeprazam.

dziewczyny, czy Wasi partnerzy wiedza o Waszych cierpieniach? bo jezeli nie, to jestescie w blednym kole. przeszlam to i wiem o czym mowie. moj obecny chlopak wie od poczatku i uwiezcie mi, nigdy nie sadzilam, ze facet moze byc tak delikatny i wogole ni gadac o seksie nawet kiedy spalismy razem!! teraz jues dobrze, tylko ze on daleko pracuje, i nie ma go przy mnie ciagle:( powiedzcie im. oni albo zrozumieja i zrobia dla Was wszystko, aby zmniejszyc Wasze cierpienia, albo odejda - bo beda sie bali odpowiedzialnosci. prosze, pomyslcie to, ze to dla Was, dla Waszego spokoju, dla tych kilku chwil zeby sie nie bac, zeby poprawic swoje bezpieczenstwo.

 

ja sie zamknelam w domu - wiem, to nie jest wyjscie, ale niedlugo stad wyjde. dziewczyny, damy rade!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomasz wie.

Powiedzieć mu to najlepsze i najgorsze zarazem co moglam zrobić.

Nie wyobrażam sobie jak mógłby nie wiedzieć, ale widzę jak cierpi i to uderza we mnie najbardziej.

Kocham go i chcę go chronić, a mówiąc mu obarczyłam go takim ciężarem.

Tylko, że każdy zasługuje na prawdę, szczególnie bliskie nam osoby.

 

 

dziewczyny, damy rade!

 

Pewnie, że damy radę !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cierpienie to przypadlosc takich sytuacji. ale rozmawiajce ze soba, zebyscie wiedzieli co myslicie! zeby jedno drugiemu moglo zaufac. powiedzialas mu, tzn. ze go na tyle kochac, i na tyle ufasz, ze powierzylas mu sekret swojego bolu. rozumiem to, ze cierpicie oboje, ale nie przejdziecie przez to, jezeli sobie nie bedziecie mowic, ze to Wam sprawia bol, a to radosc. nie od razu krakow zbudowano, jak to sie mowi. ja akurat mowie: pomalusku, powolusku. dajcie sobie czas, ale nie milczcie, robcie razem roizne rzeczy, np. mycie okien, gotowanie, badzcie przy sobie. czasem nie trzeba slow, wystarczy sama obecnosc tej drugiej osoby. mam nadzieje, ze sie Wam uda, ze pokonacie przeslzosc. nie mozna niestety o niej zapomniec, ale mozna sie do niej przyzwyczaic (ble) lub ja zaakceptowac (ble, ble). to co pisze jest straszne, wyglada na to, jakbym nie wiedziala co robie, ale dziweczyny, gdyby nie moja pewnego rodzaju znieczulica, bym zwariowala!!

mam szczera nadzieje, ze sie wszystkim uda wyjsc z tego gowna. a jezeli nie wyjsc, to zebyscie sie nauczyly zyc z ta swiadomoscia. teraz jestesmy inne, ale nie gorsze. bogatsze o doswiuadczenia, ktorych nie zyczymy nawet wrogowi (to tak jak usmieszek po zjedzniu cytrynki...). mam nadzieje,z e rozumiecie moj tok rozumowania. a teraz zycze Wam spokoju. jakby co, podam moj gg: 7164051.

Serdecznie pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Laseczki!

 

Osobiście powiedziałam mojemu już ex-facetowi i przez długi czas mnie wspierał i okazywał wyrozumiałość. Jednak po czterech latach przestało to mieć dla niego znaczenie. Rozstałam się z nim, bo zaczął traktować mnie jak dziwkę. Mieliśmy kryzys dość poważny i długotrwały. Pod koniec związku nie potrafiłam się już z nim kochać. Straciłam do niego zaufanie i nie czułam się z nim bezpieczna. Za dużo złego mi wyżądził. Zaczeło się od wypominaia, że zarzywam tabletki antykoncepcyjne, że niby po to żebym mogła pieprzyć się z innymi. Potem zaczął mi wypominać moje dawne znajomości. Długo by wymieniać...

Nistety, tamte wydarzenia z dzieciństwa, gdy pieprzył mnie ojciec a ja byłam przekonana, że tak musi być, że to słuszne, tym bardziej gdy matka przyłapała starego jak robił mi te świństwa i zlała mnie niemiłosiernie że się niby brzydko bawie... jeszcze czasem przyłapuje się na myśleniu że to moja wina że nie wyszło z kubą (ex) bo nie mogłam się z nim kochać... A może to rzeczywiście moja wina. Jeszcze nie wiem na 100%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ten Twoj byly to ostatni zlamany k****!! co za pomylka genow!! jezeli on tak do Ciebie mowi, to jestem pewna, ze sam jest taki o co Cie podejrzewa!! czyli jednym slowem nie jest wart kobiety, ktora tyle przeszla, ktora potrzebuje wsparcia i ma o wiele wiecej do zaoferowania niz on przez cale swoje zycie!

przepraszam, ze tak mowie o facetach, ale jezeli nie jestm przez nich traktowana z godnoscia, nalezna sie kobiecie, to traktuje ich jak psy, i niestety oni sie poddaja... nie twierdze, ze tacy sa wszyscy panowie, zeby mi sie tu zaden nie obrazil, albo poczul sie dotkniety, ale mam wrazenie, ze ode mnie czuc jakas granice, ktorej oni nie przekrocza.

ale ten Twoj ex, to niech juz na zawsze pozostanie ex!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem z Wami Kobiety :( Ja moze nie zostalam zgwalcona ale przez dlugi okres czasu bylam mlestowana przez bliska osobe.. :cry::cry: Dzis staram sie o tym nie myslec...Choc to rowniez powraca i boli jak gwalt....Pare tyg. tem moja kuzynka,przyjaciolka wyznala ze rowniez byla molestowana w dziecinstwie przez bliskie osoby...Choc gdzies pozostal maly wstret i uprzedzenie do mezczyzn marze by sie zakochac w mezczyznie ktory mnie zrozumie,bedzie szanowal i pokocha mnie gorna partia zamiast dolnej :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, czy tacy w ogóle istnieją?

Miłość to wielkie słowo. Wielkie, bo wieloznaczne. Mój ojciec też mówił, że mnie kocha... gdy mnie gwałcił.

Babeczki, właściwie jaki konkretnie miałby być ten facet z waszych marzeń? Potraficie sprecyzować dokładnie jakie cechy powinien mieć?

Osobiście, też kiedyś marzyłam o takim kimś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milosc to dla mnie przede wszytkim zaufanie i bezpieczenstwo. po tym wszytskim mscilam sie na facetach (a przynajmniej tak myslalam). po prostu zaliczalam wszystkich jak lecialo. cud, ze sie jakims scierwem nie zarazilam.

dlatego taki facet MUSI:

- akceptowac mnie w najwyzszym stopniu, pozostawiam jakies pole do jego marzen coby we mnie chcial zmieniac...

- dawac mi poczucie bezpieczenstwa

- byc wyrozumialy, cierpliwy, punktualny

- wysluchiwac co mam do powiedzenia i pamietac z tego najwazniejsze rzczy, wiecie nawet zrobilam ostatnio test mojemu pawlowi, czymnie slucha... przez tydzien nawijalam ile wlezie, a potem go wypytywalam o takie wazniejsze rzeczy - zdal z wazniejszych rzeczy...:)

- byc...

moze to i duzo, ale dla mnie to jest to minimum jakie musi spelnic ideal faceta. moj jedyny nie spelnia wszystkich wymagan, nie rozumie, dlaczego caly czas mam depresje, mowi, ze skoro jestesmy razem powinnam byc szczesliwa... nie rozumie chyba do konca horrory jaki przeszlysmy, ale tak ogolnie to jest ok.

 

A jak u Was to wyglada??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, grunt to wiedzieć, czego się chce.

"Skosztowałam" życia z wieloma charakterami, zadziwiające jakimi skrajnymi. Każdy facet, z którym byłam był zupełnie inny pod każdym względem. Przetestowałam na sobie extremalne towarzystwo w poszukiwaniu swojego "ideału". Nie chodzi mi o znalezienie człowieka idealnego. Jestem paskudną realistką w tych sprawach. Doskonale wiem - z autopsji - że nie ma ideałów. Niestety, o swoim typie mogę tylko powiedzieć, że powinien być moim "źródłem życia", kimś dla kogo będzie chciało mi się wstawać rano robić cokolwiek, ot choćby umyć zęby. Ale co to dokładnie oznacza, nie potrafię określić.

Wydaje mi się, że jestem nieszczęśliwa, ponieważ jestem nieświadoma tego, czego naprawdę chcę i potrzebuję dla siebie. Być może nie potrafię tego odkryć z powodu przeżyć z dzieciństwa, albo po prostu jestem "nie-inteligentna", tylko tak jakoś nie potrafię się z moją głupotą pogodzić.

Cierpię, bo pozwalam się ranić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×