Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wybuchy złości, autoagresja, chwiejność emocjonalna


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Praktycznie moje problemy z niestabilnością natrojów występowały juz we wczesnych latach młodości, lecz ostatnimi czasy zdecydowanie się nasiliły. Mam dni, kiedy dosłownie byle jaka drobnostka potrafi wyprowadzic mnie z równowagi. Zachowuję się wtedy nieadekwatnie do zaistniałej sytuacji. Przykładowo..ostatnio podczas remontu roweru wypadła mi jedna kulka i nie mogłem jej znaleźć..wpadłem w taką złość, ze zacząłem przeklinać na głos, potem rzucać z nerwow czym popadnie. Czesto podczas takich ataków jeszcze większe szkody się dzieją, niż ta przez którą jestem zdenerwowany.

Kiedyś jak nie wyszły mi placki ziemniaczane, to rzuciłem patelnią a później zbiłem szybę w drzwiach. Przestaję się kontrolować, a ten przypływ gniewu jest tak silny, że wydaje mi się niemożliwy do opanowania.

Długo bagatelizowałem te swoje wybuchy, ale postanowiłem teraz zawalczyc o siebie i wybrać się z tym do psychologa. To dla mojego dobra oraz ludzi, którym w przyszłości przyjdzie ze mną obcować. Głównie chodzi o rodzinę, którą jak mniemam założę i dzieci.

Nie chcę, aby cierpieli przez moje przesadne reakcje.

Próbuję dojśc do źródła swoich zachowań..i jedyne co mi się nasuwa, to myśl, ze przez wiele lat moja samoocena była na bardzo niskim poziomie i zbyt wiele w tej kwestii się nie zmienilo do dziś. Często czuję się gorszy od innych, mniej zdolny, mniej utalentowany, mniej męski i zaradny.

To takze zalezy od dnia, ogolnego nastroju, lecz zdarza mi się reagować złościa na sukces drugiego człowieka, którego lubię i nie zycze tej osobie źle..Jest jednak jakaś zazdrość, że komus coś wyszło, a moje zycie jest takie nijakie.

Przepraszam za chaotyczny post, lecz trochę piszę w pośpiechu przed pracą.

Męczą mnie bardzo te huśtawki. W ciągu jednego dnia potrafię przeżywać euforię, za chwilę gniew, później smutek..nawet zdarzy się łze uronić. Ehh..Gdybym był kobietą, to jeszcze by jakoś uszło, ale facet raczej powinien być stały emocjonalnie i nie robić z igły wideł.

Mam także tendencję do samooskarżania się za rózne drobne przewinienia. Często chcąc sam siebie za to ukarać, okładam się pięściami po głowie..raz aż sobie nabiłem solidnego guza.

Wiem, że może pisanie o tym tu na forum nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ nie rozwiąże moich problemów z osobowościa.Chciałem tyko zrobić jakiś mały krok do przodu i na początek ujawnić Wam, forumowiczom, to co mnie trapi, a docelowo specjaliście na wizycie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykładowo..ostatnio podczas remontu roweru wypadła mi jedna kulka i nie mogłem jej znaleźć..wpadłem w taką złość, ze zacząłem przeklinać na głos, potem rzucać z nerwow czym popadnie. Czesto podczas takich ataków jeszcze większe szkody się dzieją, niż ta przez którą jestem zdenerwowany.

ooo, stanęły mi w oczach różne historie. np ta, gdy widelec ześliznął mi się z talerza i upadł na ziemie robiąc hałas, a ja przecież mam taki wrażliwy słuch. chwyciłam go i rzuciłam nim z całej siły o ścianę na przeciw robiąc w niej dziurę (wgłębienie) :lol: innym razem również telefonem rzuciłam przed się, moze nie z całej siły, ale na tyle, że metalowa obudowa się wgięła. w ogóle kopanie i "bicie" mebli i sprzętów, o które się uderzyłam było w moim dzieciństwie na porządku dziennym. :lol: o waleniu pięścią w klawiaturę, gdy oprogramowanie się zawiesiło, to nie wspomnę. niegdyś strzelałam z lubością myszką o blat, teraz szczęśliwie mam touch pad. kiedyś dostało się także pewnej książce w twardej oprawie, bo zsuneła się z półki robiąc hałas i nieład. w zamian rzuciłam nią o ziemie, w efekcie czego biednej zmarszczył się grzbiet :cry: żeby było śmiesznie, gdy teraz o tym myślę, chce mi się płakać. tak, jakby tak książka żyła i ją bolało :roll: żal mi jej jak cholera.

 

-- 02 lip 2012, 13:37 --

 

i jeszcze prośba do moderatorek żeby jednak nie zmieniały działu tego wątku, tak jak w przypadku gniew-frustracja-furia-i-wybuchy-z-o-ci-t35281.html, bo temat jest najsilniej związany właśnie z zaburzeniami osobowości, więc ludzie najłatwiej trafią na niego w tym dziale ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam,czy Ty przypadkiem nie próbujesz się powstrzymywać przed wyrażaniem emocji?Może na co dzień starasz się hamować,a emocje kumulują się w Tobie i wybuchasz jak wulkan?Wyrażanie emocji w sposób konstruktywny,jest często bardzo trudne.Można się tego jednak nauczyć.W tej chwili,złość kierujesz również przeciwko sobie-nie umiesz jej wyrazić inaczej

 

Bellatrix, dziękuję za obszerny wpis odnośnie mojego przypadku. Wiesz..co do tych moich emocji, to wszystko jest zbyt skomplikowane, ponieważ owszem..czasem nawet ja sam jestem świadom, iż coś mnie w danym czasie irytuje konkretnego, np sytuacja w pracy, przemęczenie, ewidentny stres, lub czegoś sie obawiam, co potrafię dokładnie nazwać. Wtedy siłą rzeczy moje wewnętrzne napięcie emocjonalne objawia się poprzez gniew nieproporcjonalny do sytuacji, drażliwość, wybuchowośc, itp.

Natomiast są dni, kiedy te odruchy biora się jakby same z siebie. Tzn . gdy mam naprawde bardzo dobry nastrój i danego dnia czuję się wewnętrznie szczęśliwy, to trudno mnie wyprowadzic z równowagi, jednak gdy mam tzw neutralny dzień, to czasami byle jaka drobnostka może wywołać burze emocjonalną.

Myślę, że aby móc dojśc do źrodeł moich obecnych zachowań, trzeba by było prześwietlić całą moją przeszłość..choć jak sięgam nawet do wieku bardzo wczesnego, to juz wtedy byłem dosc nadwrazliwym dzieckiem. Dużo płakałem, więcej niz inne dzieci, byłem histerykiem i w ogole.

Zastanawiam się tylko dlaczego, skoro raczej nikt na mnie nie krzyczał, a o dostanie w skórę od mamy czy taty, to w ogole nie było mowy. Nawet nie pamiętam takiego zdarzenia.

Mimo to, juz od najmłodszych lat dzieciecych przejawiałem skrajne zachowania emocjonalne. Cechowałem się nadmierną wrażliwością, lecz z tym wszystkim byłem tak naprawde sam..rodzice nie zasięgali porad psychologów, ani lekarzy w sprawie mojej nadpobudliwości..

Co do wyładowywania skumulowanych emocji..hmm, właśnie tak wracając jeszcze do tych lat młodości, nie miałem w swoim życiu obszaru, na który mogłbym się pozbyć wszystkiego, co we mnie negatywne. Byłem dzieckiem pozamykanym w sobie, nie bawiłem się z rówieśnikami , a rodzice nie robili zbyt wiele w tym kierunku, abym swoją postawę jakoś zmienił. Uznali, ze po prostu taki jestem i zostawałem w domu z dziadkiem.

Przez to nie nabyłem odpowiednich umiejętności obcowania z dziećmi w swoim wieku i budowania z nimi właściwych relacji.

W szkole zawsze byłem postrzegany jako bardzo grzeczny i poukładany chłopak, ale w rzeczywistości byłem skryty, zamknięty w sobie, nieśmiały, bojący się wielu rzeczy, z wieloma kompleksami na punkcie wyglądu, sprawności fizycznej, intelektu..Cała masa tego była.

Później zaczęły się rózne nieprzyjemne sytuacje z kolegami ze szkoły, zaczepki, wyłudzanie pieniędzy. Kazzdy dzień w szkole był dla mnie olbrzymim stresem, a nikomu nie odważyłem się dać za przeproszeniem w mordę.

 

Cóż..nie będę tutaj opisywał całego swojego życiorysu. Logicznym mogłoby się wydawać, że te doswiadczenia ze szkoly tak na mnie wpłynęły..na pewno w jakims stopniu tak, lecz ja już wczesniej taki byłem, dlatego nie oddano mnie do przedszkola. Rodzice się obawiali, że będę tam w kołko płakał.

Mnie się nasuwa jedynie taka teoria, że jestem bardzo wrażliwą osobą i to jest akurat moja cecha indywidualna, wrodzona, na którą nie mam wpływu, a pewne sytuacje, moze nawet z okresu, którego nie jestem w stanie sobie przypomnieć, juz mnie jakoś ukształtowały negatywnie do świata.

 

Często mam tak do dnia dzisiejszego , że gdy przebywam w towarzystwie osob lub przynajmniej jednej osoby, która zywi jakies negatywne emocje do mnie, albo nawet niekoniecznie ukierunkowane na mnie, to sam odczuwam jakiś skurcz zołądka..nie wiem jak to określic. Tak jakbym przejmował na siebie uczucia drugiego człowieka .

Moze ktos juz w wieku niemowlęcym potraktował mnie źle,np się zdenerwował na mnie o coś, a ja przez swoją nadwrażliwość zacząłem postrzegać swiat jako potencjalne zagrożenie, przyjmując postawę wycofaną.

W głębi serca zależało mi na kontaktach towarzyskich, przyjaźniach, na zabawie..tęskniłem gdzieś podświadomie za tym, ale uczucia strachu i nieufności zdecydowanie dominowały.

Teraz majac 27 lat, dochodzę do wniosku ze tak naprawde nie miałem dzieciństwa, ze nie było ono normalne, jak u większości dzeci, które doświadczyły przygód na koloniach, obozach lub w harcerstwie, a jesli tego im zabrakło, to przynajmniej na podwórku.

Ja miałem paru kolegów w podstawówce, ale zawsze jakoś wolałem trzymać sie na uboczu.

W dodatku jestem jedynakiem i w domu tez nie było osób w zblizonym do mnie wieku, z którymi mógłbym się bawić.

Podsumowując..moje zycie było naznaczone samotnoscią i lękiem. Te 2 słowa to praktycznie esencja mojego dotychczasowego zycia.

Przez to mam tendencje do gadania sam ze sobą..a własciwie..zamienilem to na rozmowy z Bogiem.

Wierzę, że gdzieś jest i ze mnie słyszy oraz wspiera. Choc nie należę do super gorliwych katolików, jakoś ta swiadomosc istnienia Boga pomaga mi przetrwac trudne chwile, lepiej rozumieć siebie i pokonywać wewnętrzne ograniczenia.

 

Gniew jednak towarzyszy mi cały czas..Choć są okresy przerwy, to nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnę. Myślę, ze przez porazki których doświadczałem we wczesniejszym wieku, poprzez swiadomosc bycia kims gorszym, słabszym, mniej zdolnym, itd... wpadłem w pułapkę perfekcjonizmu i źle znoszę rózne pomyłki, potknięcia. Chcę wszystko robic dobrze, a jak cos nie idzie po mojej mysli wpadam w furię, brak mi dystansu do własnych błędów.

 

 

Przepraszam, za te dygresje i odbieganie od tematu, ale staram się glośno myśleć i dojść do źródeł moich obecnych reakcji. Ponoć nic nie bierze się samo z siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dokładnie to samo moja dziewczyna 1.5roku wytrzymywała to wszystko a ja nie byłem świadom tego że tak to na nią wpływa. Wybuchałem złością, obarczałem ją problemami i szukałem wymówek żeby trochę jej "naubliżać". Kocham ją najbardziej na świecie jednak nie wiem jak sobie poradzić z tym i nie chce jej tak ranić bo zazwyczaj jest ok tylko w 1/2 w tygodniu czasami się tak zdaży. No i lipiec był teraz tragiczny dla mnie i zachowywałem się strasznie. Z nowo poznanymi osobami rozmawiam normalnie jednak później dopada mnie ta autoagresja chwiejność emocjonalna. Próbuje sobie z tym poradzić jednak kompletnie nie mam pomysłu jak się zabrać za siebie. Macie jakiś pomysl? Myślałem o jakieś charakterystycznej opasce na ręke czy czymkolwiek które przypomniałby mi o zachowaniu spokoju. Nie wiem. Może Wy coś powiecie na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej , już dawno chciałam o tym napisać....

 

Już od jakiegoś czasu szybko wpadam w nerwy, histerie , staje sie agresywna, do tego dochodzi płacz, autoagresja niekiedy, i obrywa sie za to moim znajomym, wczesniej obrywał od wyzwisk mój były już partner chociaż nie chciałam tego.Nie panuje nad tym, poprostu furia, cała sie trzęse jak bym miała wybuchnąć. Po tym wszystkim dostaje doła i ogromne myśli samobójcze , stabilizacja i za jakiś nieokreślony czas to samo , za 2h, pół dnia albo nastepnego dnia jakoś lub po tygodniu nawet, różnie. Od zawsze byłam nerwowa ale od kilku miesiecy to sie nasiliło.

 

co o tym sądzicie, co mam zrobic?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stwierdzono u mnie zaburzenia osobowości. Agresja, a za 2 godziny depresja, myśli samobójcze. Jestem pod opieką psychiatry i po psychoterapii grupowej w Oddziale Nerwic. Jest lepiej, ale muszę nadal przyjmować leki na stabilizację nastroju, bo bez nich moja chwiejność nastroju nie daje normalnie żyć. Dowiedziałam się, że to wszystko jest m.in. spowodowane tłumieniem emocji, nie reagowaniem od razu na sytuacje stresujące. Pomocna jest asertywność, ale przede wszystkim należy się wyciszyć, słuchać muzyki relaksującej, sport, spacery, otaczanie się ludźmi zrównoważonymi, sprzyjającymi nam.

Psycholog, psychoterapia, higiena życia psychicznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio właściwie złoszczenie się, bluzgi i mówienie wszystkim co - złego - czuję co do ich zachowań i osoby to moja główna aktywność, tak "wreszcie" na zmianę udawania, że jest spoko i duszenia tego w sobie, niestety nie pomaga w relacjach z innymi. Wczoraj wyrzuciłam znajomej, którą widzę raz na rok, jak mnie wku*wia swoim zachowaniem i jak myśli tylko o sobie, co było jakimś przełomem, bo nigdy nikomu spoza rodziny czegoś takiego nie wyrzuciłam w gwałtowny sposób. Z jednej strony to źle, z drugiej coś się zmieniło i mam wrażenie, że cała złość za całe moje życie wychodzi na wierzch. Pytanie, czy to się ma zamiar skończyć. Chcę odzyskać swoje cholerne prawo od złoszczenia się, wkurzania, którego nie miałam przez całe życie, grając grzeczną dziewczynkę i obwiniając tylko siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam takie odczucia, że swoim agresywnym zachowaniem mszczę się za swoje życie. Odbijam sobie i nawet się tym nie przejmuję. Można to samo powiedzieć danej osobie spokojnie, innym słowami nie obrażając jej. Tak można, ale do tego trzeba się wyciszyć i nauczyć panować nad swoimi emocjami. Przydałaby się psychoterapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GRACJA, jesteś na oddziale w gdańsku?

 

rav71, przeczytałam co napisałeś z ogromną empatią. Utożsamiam się z Tobą, miałam wrażenie, że piszesz o mnie w pewnych fragmentach.

Ja też sobie nie radzę z emocjami, szczególnie z gniewem, chociaż udaje mi się zachować spokój pozorny - wybucham w sobie, ale tłumię agresję, która dość szybko przeradza się w smutek i wkręcają mi się złe myśli mające na celu mnie jeszcze bardziej zdołować. Na nie też reaguję gniewem i poczuciem odrzucenia (sic! sama siebie odrzucam).

Oczywiście najlepiej iść z tym do terapeuty na długą i dobrą terapię. Samo z siebie nie zniknie, trzeba nad tym popracować, wyuczyć się nowych odruchów (zamiast jebutnąć patelnią o podłogę, mocniej ją ścisnąć i policzyć do dziesięciu?)

Często, gdy wpadam w gniew informuję o tym moje otoczenie, tzn mówię, że jestem drażliwa i przepraszam, jeśli coś mi się wymksnie. Ale opanowuję się. Gdy to robię myślę sobie, że to otoczenie powinno mi być wdzięczne bo miałam ochotę zrobić jesień średniowiecza i dać upust moim emocjom. Nie robię tego a oni powinni wiedzieć, jak bardzo się powstrzymuję (składać mi hołdy haha) by nie zostać psychopatką (uwielbiam ten tekst).

 

Podoba mi się Twoje "dochodzenie do prawdy", Twój tok rozumowania i sposób pisania. Piszesz tak, jakbyś sam siebie terapeutyzował i to jest dobre pisanie. Poznajesz sam siebie dzięki temu i dajesz upust swoim emocjom, praktykujesz samopoznanie. Pozdrawiam Cie serdecznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Piszę tutaj ponieważ nie chcę zakładać nowego tematu.

 

Nie wiem od czego zacząć. Mam 28lat i ciągle wydaje mi się że o 28 za dużo. Jestem przekonany że nie powinienem chodzić po tym świecie. Nie potrafię poradzić sobie ze swoimi emocjami. Budzę się z dosadnym "ja pier..." na ustach. Od rana depresja, później myśli samobójcze, senność, wybuchy agresji i nieuzasadnionej złości. Czasami złość osiąga taki poziom że ciężko mi się oddycha. Jestem młodym wrakiem człowieka.

 

Próbowałem walczyć z tym wszystkim sam na własną rękę. Ale to nic nie dało. Zawsze kiedy wydaje mi się że zrobiłem jakiś krok do przodu po chwili wracam do siebie i znowu złość, depresja itd. Nie wiem już co mam robić. Brałem kiedyś tabletki na depresję i nawet nie było źle ale napady złości nie ustąpiły. Jedynie myśli samobójcze powracały rzadziej niż zwykle. Co z tego, skoro po odstawieniu tabletek minął jakiś czas i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Taki psychiczny efekt jojo.

 

Nie wiem już na prawdę czego się chwycić żeby zmienić swoje życie. Na pewno potraficie sobie wyobrazić jak bardzo sam jestem już tym zmęczony. Po prostu mam już tego tak mocno dosyć że nie potrafię tego opisać.

 

Najgorsze jest to że przeze mnie cierpi moja żona i moja 3,5roczna córcia. Często obrywa im się zupełnie za darmo. Żona stara się mnie wspierać jak tylko może ale boję się że i ona długo już tego nie zniesie. Potrzebuję pomocy i nie wiem od czego zacząć i gdzie się udać.

 

Wszystko co się ze mną dzieje miało początek już we wczesnym dzieciństwie. Ojciec bił mnie za cokolwiek, czasami tak mocno że nie mogłem usiąść na tyłku. Całe życie mnie dobijał i wmawiał mi że do niczego się nie nadaję, że z niczym sobie nigdy nie poradzę. Tak często mi to wmawiał że sam w to uwierzyłem. W prawdzie na przekór ojcu poukładałem sobie jakoś życie, ale boję się nowych rzeczy, boję się jakichkolwiek zmian, nawet tych najdrobniejszych. Czasami kiedy się z kimś sprzeczam i ktoś podniesie na mnie głos kulę ogon i ogarnia mnie strach.

Jakby tego wszystkiego było mało mam bardzo stresującą pracę w której nie wolno mi dać upustu emocjom bo mogę przez to ją stracić. To jest kolejny ciężar który ledwo dźwigam na plecach. Strach przed utratą pracy z powodu stanu mojego umysłu. I tak duszę się w środku i czuję jak to wszystko mnie po prostu wyjada jak jakiś pasożyt.

 

Nie potrafię zrozumieć sensu swojego istnienia, celu swojego życia. Co ja właściwie robię na tym świecie? Jeżeli urodziłem się po to aby przez całe życie męczyć się i cierpieć to ja bardzo dziękuję, ja tego nie potrzebuję.

 

Tego wszystkiego jest tak dużo że nie starczyłoby mi dnia i nocy aby to opisać.

 

Proszę poradźcie mi od czego mam zacząć? Wizyta u lekarza? Tabletki? Boję się tabletek bo wiem że one pomagają doraźnie. Potrzebuję pomocy i to jak najszybciej bo na prawdę czuję jak z każdym dniem jest ze mną co raz gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszytskich .

Chcialabym zapytac co mnie moze zdyskwalifikowac podczas konsultacji jako potencjalna pacjentkę ?

 

Konsultację mam juz za parę dni ,bo 24 września i zastanawiam się jak mam się do niej przygotować.

 

Zależy mi bardzo na tym żeby przejść wszystkie konsultacje i zagrzać miejsce na oddziale.

Postawiłam wszystko na jedną kartę ,zrezygnowałam i zrezygnuję ze wszytskiego aby się leczyć.

 

Proszę o jakieś rady od osób, które są lub były na oddziale 7f w Krakowie.

Pozdrawiam serdecznie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś zdarzyło się coś, po czym postanowiłem szukać pomocy w internecie. Chociaż może powinienem znaleźć forum dla chorych na wściekliznę...

Cały dzień chodziłem wkurzony, ale jak dziś wróciłem do domu wpadłem w furię. Najpierw kopnąłem to co było najbliżej- drzwi. Co sprawiło że wybiłem w nich dziurę. Zacząłem zdzierać z siebie ciuchy. Rzuciłem telefonem, kluczami do mieszkania, słuchawkami (Wszystkim co było pod ręką) Przestałem nad sobą panować. Pogryzłem portfel. :shock: Skopałem krzesło. Zachowywałem się jak pojeXXny. Toczyłem pianę z ust i wrzeszczałem jak szaleniec. Doszedłem do prysznica (Po drodze rozwalając to co było w łazience i uszkadzając kabinę przysznicową) i dopiero bardzo zimny prysznic mnie uspokoił.

To takie szybkie streszczenie co się dzisiaj działo. Nie mogłem myśleć racjonalnie, byłem jak zwierze.

Teraz czuję się dobrze, jestem spokojny, ale przeraża mnie to co przed chwilą robiłem. Boję się żeby to się nie powtórzyło. CO TO MIAŁO BYĆ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio właściwie złoszczenie się, bluzgi i mówienie wszystkim co - złego - czuję co do ich zachowań i osoby to moja główna aktywność, tak "wreszcie" na zmianę udawania, że jest spoko i duszenia tego w sobie, niestety nie pomaga w relacjach z innymi. Wczoraj wyrzuciłam znajomej, którą widzę raz na rok, jak mnie wku*wia swoim zachowaniem i jak myśli tylko o sobie, co było jakimś przełomem, bo nigdy nikomu spoza rodziny czegoś takiego nie wyrzuciłam w gwałtowny sposób. Z jednej strony to źle, z drugiej coś się zmieniło i mam wrażenie, że cała złość za całe moje życie wychodzi na wierzch. Pytanie, czy to się ma zamiar skończyć. Chcę odzyskać swoje cholerne prawo od złoszczenia się, wkurzania, którego nie miałam przez całe życie, grając grzeczną dziewczynkę i obwiniając tylko siebie.

Mam podobnie choć jeszcze nie wygranełam tak dosadnie tego koleżance ale i tak widze że coraz bardziej sie na to szukuje...Czuje podobnie z tymże niestety ja nawet widze ze nie wiem czyj to bład moze mój a moze tez i rodziny zawsze podwazano moje zdanie zawsze byłam głupsza i nie mialam nic do powiedzenia przez to teraz w relacjach z innymi mam problem z wyrażaniem tego co czuje myśle ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tam, co spowodowało taką wściekłość?

Zdarzało się to wcześniej? Dobrze zrobiłeś idąc pod zimny prysznic, następnym razem od razu leć pod wodę, może będzie mniej zniszczeń.

 

A odp na pytanie CO TO BYŁO zawiera się w tym, co to spowodowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio właściwie złoszczenie się, bluzgi i mówienie wszystkim co - złego - czuję co do ich zachowań i osoby to moja główna aktywność, tak "wreszcie" na zmianę udawania, że jest spoko i duszenia tego w sobie, niestety nie pomaga w relacjach z innymi. Wczoraj wyrzuciłam znajomej, którą widzę raz na rok, jak mnie wku*wia swoim zachowaniem i jak myśli tylko o sobie, co było jakimś przełomem, bo nigdy nikomu spoza rodziny czegoś takiego nie wyrzuciłam w gwałtowny sposób. Z jednej strony to źle, z drugiej coś się zmieniło i mam wrażenie, że cała złość za całe moje życie wychodzi na wierzch. Pytanie, czy to się ma zamiar skończyć. Chcę odzyskać swoje cholerne prawo od złoszczenia się, wkurzania, którego nie miałam przez całe życie, grając grzeczną dziewczynkę i obwiniając tylko siebie.

Mam podobnie choć jeszcze nie wygranełam tak dosadnie tego koleżance ale i tak widze że coraz bardziej sie na to szukuje...Czuje podobnie z tymże niestety ja nawet widze ze nie wiem czyj to bład moze mój a moze tez i rodziny zawsze podwazano moje zdanie zawsze byłam głupsza i nie mialam nic do powiedzenia przez to teraz w relacjach z innymi mam problem z wyrażaniem tego co czuje myśle ...

Witam, mam duży problem, z samą sobą. Bardzo szybko wpadam w furię, wyżywam się na osobach, które kocham, na których mi zależy. Najczęściej jest to mój chłopak. Sama wykańczam nasz związek swoim zachowaniem. Co jakiś czas robię piekło w związku, tak naprawdę o nic. Sama nie wiem czemu tak robię. Zachowuję się jak wariatka. Krzyczę na niego, każe jemu wstawać z krzesła, gdy on tego nie robi, ciągnę go za rękę, szczypię. Uciekam z domu, robię jemu na złość. Na drugi dzień zaczynam zadawać sobie sprawę, co zrobiłam i przepraszam itp... choć pewnie za jakiś miesiąc znowu coś mi podpasuje, czyli nie zachowa się tak jak bym chciała i będzie to samo. Tak naprawdę nie mam powodu, aby się tak zachowywać. Jak mogę sobie z tym poradzić, co mam zrobić, czemu tak się zachowuję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam duży problem, z samą sobą. Bardzo szybko wpadam w furię, wyżywam się na osobach, które kocham, na których mi zależy. Najczęściej jest to mój chłopak. Sama wykańczam nasz związek swoim zachowaniem. Co jakiś czas robię piekło w związku, tak naprawdę o nic. Sama nie wiem czemu tak robię. Zachowuję się jak wariatka. Krzyczę na niego, każe jemu wstawać z krzesła, gdy on tego nie robi, ciągnę go za rękę, szczypię. Uciekam z domu, robię jemu na złość. Na drugi dzień zaczynam zadawać sobie sprawę, co zrobiłam i przepraszam itp... choć pewnie za jakiś miesiąc znowu coś mi podpasuje, czyli nie zachowa się tak jak bym chciała i będzie to samo. Tak naprawdę nie mam powodu, aby się tak zachowywać. Jak mogę sobie z tym poradzić, co mam zrobić, czemu tak się zachowuję?

 

Ojej, z tym chłopakiem to bardzo podobna sytuacja jak u mnie. Zachowuję się jak idiotka, często dochodzi przez to do szarpaniny. Nie jestem w stanie nawet tego teraz opisać. W stanie, gdy jestem spokojna nie jestem w stanie wyjaśnić jak i dlaczego tak się dzieje, nie mogę nawet zrozumieć jak mogłam tak się zachowywać.

 

Opiszę też swoją historię dokładniej, bo myślę, że temat odpowiedni.

 

Na początek... witam.

Zacznę od tego, że jestem często zmęczona i senna mimo długiego snu. Obojętnie ile godzin prześpię. Może to jest powiązane z tym, co zaraz napiszę. Jednak jeśli chodzi o samo zasypianie to nie mam z tym problemu.

 

Myślę, że mam objawy chwiejności emocjonalnej, czytałam też, że jest to zaburzenie osobowości typu impulsywny.

 

Na wstępie powiem, że nie jestem hipochondrykiem i nie chcę sobie wmawiać żadnej choroby. Informacje o tej chorobie znalazłam na pewnym forum - szukałam tam odpowiedzi na dręczące mnie własne zachowanie. Mam 16 lat. Mojego stanu nie zamierzam usprawiedliwiać dojrzewaniem ani szaleństwem hormonów. Może one mają na mnie wpływ, ale na pewno nie są powodem. Byłam u psychologa szkolnego dwa czy nawet trzy razy. Psycholog tłumaczyła hormonami każdy mój krok. Poza tym zamiast skupić się na mnie, skupiała się na moich relacjach z ojcem (niezbyt dobrych) i uważała, że to jest przyczyną mojego "stresu". Wizyty nie pomogły mi w żaden sposób.

 

Ale do rzeczy. Często marudzę i przesadzam. Potrafię dramatyzować, chociaż nie chcę się wcale do tego przyznawać. Lubię dużo gadać i nie mam cierpliwości do słuchania. Jestem egoistką, często przeglądam się w lustrze, bo uważam, że jestem ładna, ale myślę, że wiele we mnie kompleksów, które właśnie za tym egoizmem się kryją. Mam wahania nastrojów - kiedy jest dobrze to głupieję, śmieję się, tańczę, wygłupiam i zachowuję jak małe dziecko - kiedy jestem smutna płaczę, a potem wpadam w histerię i nie mogę opanować łez - kiedy jestem wściekła nie panuję nad sobą. Krzyczę, przeklinam, wyzywam, często też płaczę i biję. Biję w ścianę, uderzam siebie lub chłopaka (ma 21 lat). Gdy to on mnie zdenerwuje jest jeszcze gorzej - rzucam się na niego z pięściami. Sama nie wiem jak on to znosi, ale wiem, że bardzo przeze mnie cierpi. Czasem myślę, że mam jakieś zapędy sadystyczne i to mi sprawia przyjemność. To jest jakieś chore, bo czuję się jakbym to nie ja kierowała swoim życiem, tylko jakaś moja część, "gorsza połówka". Poza tym gdy zdarzy się odwrotnie - gdy ktoś zwróci mi uwagę, wyzwie, rzuci niemiły komentarz lub po prostu powie coś nie po mojej myśli jestem od razu smutna i mam ochotę płakać.

Jestem także nietolerancyjna, przy pierwszym spotkaniu od razu mam o kimś opinię i z wielkim trudem idzie mi zmiana jej. Mój stosunek do innych ludzi jest taki dosyć nieciekawy. Z jednej strony ich nienawidzę, a z drugiej bez nich czułabym się samotna. Poza tym próbuję ingerować w ich życie, zmieniać ich podejście, nawyki. Szczególnie dotyczące papierosów, alkoholu, kawy. Nie zażywam żadnego z nich. Stwierdziłam, że będę abstynentką do końca życia. Chciałabym, żeby wszystko było tak, jak chcę. Zachowuję się jak rozkapryszona księżniczka, choć w ciele prawie dorosłej kobiety. Dlaczego? Może dlatego, że jest mi tak wygodnie? Że nigdy nie będę z niczego zadowolona? Że ciągle będzie mi czegoś brakować? Że zawsze będę czuła jakąś pustkę? A może dlatego, że jestem chora?

Ogólnie kiepsko dogaduję się z rodziną (szczególe z wcześniej wspomnianym wybuchowym i krzykliwym, przesadnym wręcz, ojcem, z którym niestety widzę wiele podobieństw). Mogę też powiedzieć, że nie mam przyjaciół. Miałam zazwyczaj swoją psiapsiółkę, z którą chętnie spędzałam czas, zwierzałam się, ale każda przyjaźń się psuła. Ostatnia też, ale to już przeze mnie. Stwierdziłam, że do niej nie pasuję. Jest zbyt żywa, zbyt energiczna, ciągle ma ochotę się śmiać, nie przejmuje się. Gdy jej mówiłam o różnych problemach zawsze słyszałam "nie przesadzaj" lub "ojjj dobra, będzie OK". Chłopak jest inny - cichy, czuły, zawsze mnie wspiera. A i tak jak się zdenerwuję to go ranię, a gdy coś zrobię nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Mam wrażenie, że często robię to nieświadomie. "Może to jest mój charakter?"

Poza tym mam od dzieciństwa stany lękowe. Często "schizuję". Boję się ciemności, duchów, śmierci. Mam jakieś wyobrażenia, przywidzenia. A mimo tego siedzę do późnych godzin przy komputerze. Najbardziej boję się luster, gdy idę do innego pomieszczenia w nocy zawsze biorę telefon, zasypiam przy włączonym radiu, a gdy tak jak dziś odczuwam lęk bardziej - nawet przy świetle lampki. Boję się patrzeć za okno, mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, że ktoś chce mnie skrzywdzić, przestraszyć, mam dużo takich dziwactw związanych ze strachem. Do 10 r.ż. wołałam do łóżka mamę, z którą zasypiałam. Bałam się pewnego dziwnego zjawiska. Gdy zamykałam oczy i próbowałam zasnąć, słyszałam śmiech. On mnie paraliżował, nie mogłam wytrzymać i zasnąć. Bałam się go. Dziś już nie pamiętam tego głosu, bo od paru lat przestałam go słyszeć, jednak myślę, że to miało na mnie duży wpływ.

Ostatnio zauważyłam u siebie poczucie bezsensu. Często zastanawiam się nad życiem. Coraz mniej jest we mnie wiary, chociaż co do religii jestem hipokrytką. Gdy się boję lub cierpię - zwracam się do Boga. Jeśli nic się nie dzieje - nie wierzę w jego istnienie, choć obawiam się, że zostanie to kiedyś potępione. Ech, moje życie to jakiś paradoks. Jak mogę bać się, że coś, co nie istnieje mnie ukaże? Poza tym czytałam książkę Louse L. Hay o podświadomości, w którą uwierzyłam, chociaż nie potrafię zastosować się do rad zawartych w książce. Przytłacza mnie tyle problemów, że jedna strona na temat gniewu, a trzy na temat strachu mi nie pomogą, aczkolwiek jestem wdzięczna treściom, bo podbudowało to moją pewność siebie.

 

Jeśli komukolwiek chciało się to przeczytać - byłabym wdzięczna za rady i opinie. Proszę nie odsyłać mnie do specjalisty ani po antydepresanty.

 

Chciałabym również, żeby ludzie, którzy czują się podobnie jak ja, również ośmielili się napisać. Chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym porozmawiać.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!Przeczytałam ze szczególną uwaga post kierownika,bo ma on rodzinę.Ja też i jest to dla mnie najgorsza karą jaka mogła mnie spotkać.Jestem okropna,nie powinnam istnieć bo przynoszę cierpienie moim najblizszym .Mam dwoje wspaniałych i bardzo inteligentnych dzieci-7-letniego syna i 4-letnia córkę.Kocham je ponad życie dlatego często myślę,że najlepsze co mogłabym dla nich zrobić to odejść z tego świata.Krzyczę na nie bez powodu,rzucam róznymi przedmiotami,one są tak przerażone,że nie wiedzą co robić,np.dzisiaj podczas kąpieli bardzo nachlapali więc wpadłam w szał i wrzuciłam im do kapieli wszystko co znalazłam pod reką tj.chodniczek,ubrania,ręczniki wszystko i kazałam tam siedzieć do rana,Oczywiści był płacz,który w końcu wyprowadził mnie z równowagi i kazłam im wychodzić.Pies jest tak zestresowany,że szok bo boi sie mojego krzyku.A najgorsze jest to że obwiniam o wszystko mojego męża,którego nie ma w kraju.Wyjechał do pracy,zostawił mnie z dziećmi i remontami,które ciągną się od 3 miesięcy.jESTEM z TYM WSZYSTKIM SAMA,DŹWIGAM TYNKI NIE TYNKI,CIĄGŁE SPRZĄTANIE skręcanie mebli,itp,w międzyczasie musze odebrać dzieci ze szkoły przedszkola,ugotować,wyjść z posem....Eeeehhhh nie daje kurna radyyyyyyyyyyyyyyyy.Nie mam czasu usiąć i po prostu odsapnąć.RyczĘ jak bóbr i najchętniej unicestwiłabym sama siebie,Szkoda mi dzieci tak strasznie...co ja robie????Co mam zrobić???Ratunku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Jeśli ktokolwiek, kto zmaga się z zaburzeniem, jaki w psychiatrii nazwano chwiejnością emocjonalną (impulsywną bądź borderline), chciałby poznać osoby podobne do siebie i ciekawy jest jak inni (ja i potencjalni przyszli moim goście) starają się żyć i jak uczą się inaczej reagować na otaczający świat i ludzi, zapraszam! Ehh, na jednym wydechu ciężko ;) Zaczęłam pisać bloga, sama zdiagnozowane mam zaburzenie osobowości ch.e. typ impulsywny. Niedawno zaczęłam terapię (kolejną), dzielę się swoimi doświadczeniami z dalszej i bliższej przeszłości, zbieram grono odbiorców z którymi wspólnie moglibyśmy dzielić się swoimi gorszymi i lepszymi okresami w życiu, a przede wszystkim wspierać! https://millionswaysonelife.wordpress.com Zapraszam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×