Skocz do zawartości
Nerwica.com

udawanie kogoś kim się nie jest


czarny_motyl

Rekomendowane odpowiedzi

Dziaj spotkała mnie dziwna sytuacja.

Właściwie przypadkiem brałam udział w konferencji dla psychologów i psychiatrów, ktoś poprosił mnnie o pomoc. Generalnie nalewałam kawę i sprzedawałam książki. Na obiedzie pod koniec konferencji poznałam pewnego profesora z wieloletnią praktyką kliniczną. I on na pożegnanie powiedział mi, że....tryska ode mnie radość.

 

Ode mnie radość!? Ja mam pół rodziny chorych psychicznie, ja sama od roku na terapii, na lekach od wielu miesięcy. Jaka radość?

Przepłakałam cały wieczór bo dotarło do mnie jak bardzo dobrze udaję kogoś westołego kim nigdy nie byłam i wewnątrz siebie nie jestem.

 

Czy Wy też udajecie? Kogo, przed kim i w jakim celu? Kto z Was daje sobie prawo do bycia sobą? Czy mówicie w pracy, w szkole o swoich trudnościach ze zdrowiem psychicznym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest róznie, kiedys mowiłam zawsze jak sie czuje , odkąd jest gorzej udaję,ze interesuje mnie świat i ludzie a w sumie mnie nie za bardzo interesuje, tak samo jak kontakty z innymi, wszystko jest takie na siłe jakby, żyje sobą i własna głowa i tym co wewnątrz nej smutek i tesknta a to o na zewnatrz jest obojętne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też zawsze byłem tym kóry na wzystko ma radę. Taki człowiek wyluzwowany, nie przejmujący się.

Niewiem jak to robiłem\ robię? skoro tak świetnie gram to czemu nie mogę przenieść tego w każdy aspekt swojego życia.

Tak naprawdę, to w zależności od sytuacji jestem innym człowiekiem. Tylko które z tych obliczy jest prawdziwe?

Pewne jest tylko to że coś nie gra, w przeciwnym razie nie czułbym się teraz tak beznadziejnie, będąc sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam znowu tak że zupełnie nie umiem udawać. Potrafię się powstrzymać przed mówieniem tego co myślę choć gdy ktoś zapyta mnie to bardzo trudno mi skłamać, natomiast bardzo mam osłabiony jakiś taki instynkt przed mówieniem o swoich słabościach, wręcz jakoś lubię o nich opowiadać :/

 

Np. zupełnie nie wstydziłem się tego że w LO załatwiłem sobie zwolnienie lekarskie bo bałem się nauki pływania. I w sumie dalej się tego nie wstydzę, denerwuje mnie tylko że ludzie tak bardzo starają się ukrywać swoje słabości, często śmiesznie mało istotne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucP84,

nie chodzi mi o to żeby kłamac raczej o udawanie zainteresowania światem, który jest tak naprawde tkwieniem w swojej głowie ciagle co powoduje ,że świat mi obok przepływa, kolezanka lub kolega ciagnie na piwo albo spacer opowiada cos a ja jestem obok tego,ale nie chce tracic zupełnie kontaktu ze światem i ludźmi więc czasem po prostu idę na ten spacer z kimś rozmawiam i niby słucham wiem o co chodzi ,ale jestem obok ciagle i nie potrafie sie w to wbić,

funkcjonuje na siłę bo najlepiej bym siadła i sie rozpłakała, ale widze ze ktoś coś przezywa i słucham i doradzam czasem sie wkręce z trudem w temat ,ale zaraz wypadam z tego i pozostaje sama ze soba ,ze swoją emocją w środku, a jednak staram sie nie odcinać zupełnie i kontaktuje sie ze znajomymi ,ale nie do konca w tym uczestnicze i to sie dzieje samo pomimo tego ,że robie sporo zeby było inaczej,ale jest jak jest, i tak jest od roku, o to mi chodziło a nie o kłamstwo ,bo jak ktoś sie pyta jak sie czuje to mowie jak jest , ale nie do konca jestem rozumiana

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czarny_motyl, ja też kiedyś bardzo udawałem kogoś kim nie jestem, dostosowywałem się do sytuacji jak kameleon, ale zaczęło mi brakować na to sił. Z tego co pamiętam to terapia otworzyła mi tutaj oczy. Wciąż uczę się siebie, poszukuję kim jestem, gdzie dążę. Staram się być asertywny, zaś brzydzę się hipokryzją. Chyba jeszcze długa droga przede mną...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przez wiele lat udawałem beztroskiego chłopaka który się niczym nie przejmuje, aż mi się znudziło, a raczej mnie to wykończyło choć nadal czasem to robię ale nie non stop. Ale czasami trzeba poudawać dla dobra sytuacji byle nie przesadzać bo kiedyś potrafiłem przy silnych myślach samobójczych grać wobec innych bezproblemowego luzaka co jest wykańczające strasznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja udawalan kogos kim nie jesten przed kims kogo bardzo kochalam... na poczatki znajomosci bylam soba, spottykalismy sie , rozmawialisny,, a gdy zauwazylam ze jem zaczelo zalezec, to zaczelam byc inna osoba, robilam wszystko by dal mi spokoj, a gdy po 2 latach tak sie stalo zrozumialam co stracilam. to chyba nie jest normalne. pomozcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba trzeba udawać żeby nie zostać samemu na tej ziemi. Ludzie nie lubią problemów, tym bardziej cudzych. Ludzie się pojawiają, znikają i tak w gruncie rzeczy mają wszystko w dupie. Więc trzeba gryźć się w język, urozmaicać życie absurdem i wygłupem bo zdecydowanie łatwiej się przechodzi wtedy przez dołki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam że zostanie sobą i nie udawanie nikogo do ogromny potencjał dla własnego JA. Jeżeli udajemy coś co w różnym stopniu odbiega od normalnego własnego sposobu zachowania, nie czujemy się z tym komfortowo i odczuwamy pewną niechęć do samego siebie. Widzimy w czymś ideał, ale nie potrafimy się w ten ideał wdrążyć bo to staje się dla nas bardzo dużym obciążeniem psychicznym, zmiana na lepsze powinna następować stopniowo i wiedzieć jak, co należy robić. Nie warto też tłumić swoich uczuć, bo popadniemy w wielu stopniową depresję, warto wyrażać swoje własne odczucia najlepiej do kogoś najbliższego, być asertywnym w swoich decyzjach.

 

Seraphim, Nie trzeba niczego udawać, taka jest nasza kultura, że nie zawsze lubimy być otwarci i pozytywnie nastawieni do życia, a to wszystko dzieje się z powodu obniżonej możliwości do realizacji własnych marzeń i pragnień. Musimy optymistycznie iść przez życie, wszędzie spotykamy się z różnymi bodźcami negatywnymi, musimy się już tym pogodzić i szukać z głową podniesioną do góry rozwiązania. Nieraz nie łatwo 'coś' rozwiązać, ale najważniejsza jest próba rozwiązania i chęć. Warto realizować swoje marzenia i cele, pozytywne nastawienie to krok do swoistego spełnienia się, więc warto robić wszystko by z życia brać garściami. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba trzeba udawać żeby nie zostać samemu na tej ziemi.

Nie trzeba.

Ludzie nie lubią problemów, tym bardziej cudzych

bo maja wlasne i nie zawsze tyle sily zeby udzwignac cudze

Ludzie się pojawiają, znikają

normalne

Więc trzeba gryźć się w język, urozmaicać życie absurdem i wygłupem bo zdecydowanie łatwiej się przechodzi wtedy przez dołki.

 

Nie trzeba. Wystarczy znalezc ludzi ktorzy zaakceptuja to, ze masz problemy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak mam - dokładnie, naokoło jestem odbierana jako najbardziej wyluzowana, nie przejmująca się niczym i wesoła osoba, a tymczasem prawda jest taka, że zostało mi już tylko udawanie i nie wiem czy kiedykolwiek byłam sobą i tak jak u Snejany nie wiem kiedy i czy wogóle kiedykolwiek uśmiecham i śmieję się "prawdziwie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udaję prawdziwe uczucia i to co mnie gryzie w środku przed żoną, przed mamą, przed koleżankami w pracy. Jako jedyny facet codziennie zmieniam się w drodze do domu w aktora by dawać sobie radę z tym wszystkim co mam zrobić. Podobnie jak Osa812 nie pamiętam kiedy czułem prawdziwą radość. Nie pamiętam beztroskiej zabawy. A jednak ciągle brnę do przodu pokazując, że niby jest ok. Jestem na wyczerpaniu. Wokół mnie pracownicy socjalni i nikt nie widzi co się ze mną dzieje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udaję prawdziwe uczucia i to co mnie gryzie w środku przed żoną, przed mamą, przed koleżankami w pracy. Jako jedyny facet codziennie zmieniam się w drodze do domu w aktora by dawać sobie radę z tym wszystkim co mam zrobić. Podobnie jak Osa812 nie pamiętam kiedy czułem prawdziwą radość. Nie pamiętam beztroskiej zabawy. A jednak ciągle brnę do przodu pokazując, że niby jest ok. Jestem na wyczerpaniu. Wokół mnie pracownicy socjalni i nikt nie widzi co się ze mną dzieje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam identycznie,,, często sam nie wiem czego chce, udaje kogoś kim nie jestem... ale cóż takie jest życie, gdybym był sobą, to w ogóle bym przepadł w jakimś psychiatryku, albo gdzieś na bruku :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×