Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciągłe lęki i myśli, że zrobię krzywdę swojemu partnerowi.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Miałam dylemat w którym z działów założyć ten temat, jednakże mam nerwicę lękową, postanowiłam założyć go właśnie tutaj.

Leczę się na nerwicę od 4 lat. 5 lat temu mój partner powiesił się w pokoju obok w nocy, co zmieniło moje życie całkowicie. Zaczęły się objawy nerwicowe, z którymi przeszłam ciężką walkę i dalej walczę, choć już nie dają tak w kość. 2 lata temu poznałam wspaniałego faceta, zamieszkaliśmy razem i obecnie mamy zaplanowany ślub na rok przyszły. Kocham go bardzo mocno, wspiera mnie w mojej chorobie, a przecież cięzko jest z taką osobą wytrzymać. Rok temu mielismy kryzys - czułam, że nie zdradza z kolezanką z pracy, nie mam dowodów na to, jednakże nie wyborazalam sobie bez niego zycia, zostalismy razem. On zerwał kontakty z ową panną, a ja z chlopakiem, z ktorego ramionach wyplakiwałam ówczesne wydarzenia. Zaczelismy wszystko na nowo, mimo wszystko, wiedząc, że sama nie byłam święta, nie umiem mu tego wybaczyć, na sama myśl o tym, ze moglby dotykac innej, sprawia ze pęka mi serce i czuję ogromną złość. 5 miesięcy temu zaszłam w ciążę, jednak okazało się, że zarodek się nie rozwija. Poroniłam. O dziwo przeszłam to wydarzenie dosc lekko, plakałam, pytałam dlaczego wlasnie my, ale jakoś obeszło bokiem. I tu się zaczął pojawiać problem. OD tamtej pory jestem strasznie nerwowa, mój partner strasznie mnie irytuje, każda rzecz o jaką mnie poprosi sprawia, że się we mnie gotuje. Nie widujemy się całymi dniami, on pracuje, ja zajmuję się domem, ponieważ wciąż szukam pracy. Widujemy się jedynie wieczorami, które to były dla mnie zawsze takim centrum dnia - nie mogłam się doczekać, aż się położymy razem w lozku, przytulimy, porozmawiamy. Teraz jest zupelnie inaczej. Czekam, aż wyjdzie do pracy, jego ciągłe przytulenia nie dają mi juz takiej satysfakcji, a najgorsze jest to, że codziennie, najczęśćiej w nocy, mam myśli, aby skręcić mu kark. To jest przerażające!!!! Nie sądzę, aby chodziło o to, że go nie kocham, bo kocham całym sercem. Poprostu coś się dzieje ze mną, z moimi uczuciami. Pewnego dnia, gdy wchodzilismy do domu, zaatakował go jakiś koks, był pod wpływem alkoholu. Ledwo zamknelam drzwi, bo inaczej by go wyciągnął i rozszarpał (ten facet).Nie mogłam dojść do siebie przez 4 godziny, siedziałam i płakałam, że mogło mu się coś stać, a tego bym nie przezyła. Pozniej bałam się o niego jak miał gdziekolwiek wyjśc, ze coś mu się stanie.Boję się o niego a pojawiają mi się takie myśli!!! To jest nienormalne! Nie daję mu przy tym uczuć, wogole jestem strasznie nerwowa, wszystko mnie denerwuje, telefony od znajomych, od mamy. Opowiedziałam mu o tym, że mam takie złe myśli. Powiedział, że wie, że go kocham i nic mu nie zrobie, jednakże zawsze gdy trzymam dłonie na jego głowie, ręce drgają wręcz, a w głowie słyszę wciąz "zrób to!". Czuję się jak bym była opętana. Już nie wiem co mam robić. Ratuję się hydroksyzyną na noc, aby szybko zasnąć, ponieważ cisza nocna bardzo mnie dobija, ale wiem, że to nie wyjście. Do tego wciąż mam mu za złe brak uczuć, brak spontaniczności, romantyczności. Wiem, że sama mu tego nie daję, ale wciąz brakuje mi miłości cielesnej między nami (nie wiem czemu ale mam ogromne na nią zapotrzebowanie), z jednej strony mam ochote zamknac się sama, a z drugiej brakuje mi naszego związku. Jestem pełna sprzeczności i nie umiem sobie z tym poradzić, a najbardziej dobijają mnie te złe myśli, natrętne. Byłam kiedyś na oddziale dziennym i wiem, że takie wyjawienie wszystkich problemów innym, wiele daje, ponieważ każdy może dojśc do różnych, często trafnych wniosków. Dlatego postanowiłam napisać tutaj. Może mieliście podobne doświadczenia, podobne zachowania. Czekam na leczenie na oddziale dziennym, ale to dopiero w lipcu, pod koniec. Do tego czasu boje się, że wydarzy się coś bardzo złego. Błagam, podzielcie się swoimi opiniami. Może macie jakieś sposoby na ułożenie sobie tego wszystkiego? :(

 

-- 12 cze 2012, 13:54 --

 

Oj przepraszam. Temat miał pójść w "Nerwicę lękową"... :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schiza77, Witaj na forum!

 

Myślę, że trauma, którą przeżyłaś , te 5 lat temu, a mianowicie utrata partnera jest tu bardzo ważnym aspektem.

Na pewno do dziś borykasz się z myślami związanymi z jego śmiercią. To są emocje.

Myślę, że możesz się niepotrzebnie zadręczać.

Szkoda, że wcześniej nie poszłaś do psychologa/terapeuty przepracować tej traumy.

Później przeżyłaś traumę z powodu poronienia.

Same przykrości Cię dotknęły.

A na dzień dzisiejszy z powodu trudności, o których piszesz - natręctw popadasz w stany, z którymi sobie nie radzisz.

Dobrze, że planujesz ten oddział dzienny. Rozumiem, że będziesz miała codzienną terapię grupową tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak. Będzie to terapia grupowa. Czekam na nią naprawdę z utęsknieniem, ale nie wiem co robić do tego czasu, gdzie szukać pomocy. Raz płaczę i mam siebie dość, raz jestem zupełnie bez uczuć. Umarłabym gdyby mojemu narzeczonemu coś się stało, a takie myśli dobijają mnie dodatkowo, bo wiem, że rodzą się w mojej głowie, w głowie osoby, z którą on planuje przyszłość. Nigdy nie myślałam o samobójstwie, wciąż miałam jakieś światełka w tunelu. Obecnie sama stwarzam sobie takie myśli, ponieważ mam dośc siebie, dość tego co się dzieje w mojej głowie. Dlatego szukam pomocy wszędzie, nawet tutaj.. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

 

Zdaję sobie sprawę, że musisz strasznie cierpieć przez te myśli. Miałaś trudne wydarzenia w życiu i teraz bardzo zależy Ci na Twoim związku. Przede wszystkim pamiętaj o tym. Nie zapominaj, że chcesz dobrze, chcesz szczęścia, a te myśli wynikają z obaw, z tego jak bardzo Ci zależy. Jeśli już uświadomisz sobie, że chcesz dobrze, to możesz próbować odpuszczać te myśli. Nie kontrolować się ciągle, bo to mega męczące. Myśli to nie czyny. Powtarzaj to sobie. Staraj się skupiać na mniejszych sprawach, na codzienności, zajmować się czymś. Jest wiele do zrobienia, co może wypełnić Twój czas, dać satysfakcję i dodać pewności siebie i spokoju. Staraj się racjonalizować. Wiele osób miewa takie myśli, które pozostają tylko w sferze myśli. Całe ich realne zagrożenie polega na tym, że są męczące i uniemożliwiają Ci życie takie jakie chciałabyś mieć. Decyzja o pójściu na terapię jest racjonalna i należy Ci się pochwała, że mimo tego trudnego położenia dałaś radę ją podjąć. Już sama zmiana otoczenia i nabranie dystansu pomogą. To, że zdecydowałaś się tu napisać też jest racjonalne i dobre. Tłumienie w sobie nie pomaga. Bardzo, naprawdę bardzo Ci życzę siły do tego aby wytrwać i uporać się z natręctwami. Napisz co u Ciebie, jak Ci się układa.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Mam nadzieje ze mi pomozecie :(

Opowiem troche o sobie jestem gejem, mam 18 lat i w zeszlym roku poznalem facetaa ;) trochę starszego ode mnie (mieszka jakieś sto km ode mnie nie wiem czy to wazne). Na poczatku jakieś 6 miesiecy sietnie sie dogadywalismy duzo wspolnych tematow i ak dalej wspolne wycieczki rozne podobne rzeczy itp. A chory jestem na schizofrenie - ale dali mi tylko podejrzenie tak mi to jakos tlumaczyla doktor nie pamietam wiecej a aprosze was o pomoc jak rozwiazac problem - kiedys kilka miesiecy temu bylismy para i bylo super ale to zaczelo sie psuc teraz juz nawet nie wiem z jakiego powodu nie pamietam :( ale jestem o niego bardzo zazdrosny nie ejst najpiekniejszy na swiecie nie lubi sie ale mi sie podoba nie chce miec nikogo innego NIGDY (ja) ale bardzo sie martwie ze mnie oszukuje ze sie spotyka z innymi chłopakami

i ja wiem ze to prawda choć on mowi ze inaczej ostatnio nawet przyznal sie ze sie spotkal i mial zarzuty sumienia :( po czym ja sie obrazilem na tydzien ale sie pogodzilismy a od tego czasu,jak spie w domu u niego coś mi odwala najczesciej przed snem i zaczynam naprawde bardzo ciezko go obrazac wyzywać robić mu na zlosc, szturchać, a nawet raz go uderzylem i to jest tak ze nie moge przestać :( bo gdy sie juz opanuje i sie to wszystko konczy, to juz sie bijemy,albo on mnie wyrzuca :( a ja bardzo tego zaluje tego co robie . potem bardzo placze.Bardzo go podziwiam za to ze ma do mnie cierpliowsc i rozumie ze ja nie robie tego na zlosc mu.... a raz powiedzialem mu tak zla rzecz ze po wszystkim zaczalem uderzac glowa o deske rozdzielcza auta,ale przytulil mnie i uspokoil :(

 

Ktos mi powie czy klozapina na uspokojenie w takim momencie pomoze

 

i do jakiego lekarza isc?

kocham go nadal i nie chce w koncu go stracic :( pomoze mi ktos?

 

nie smiejcie sie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×