Skocz do zawartości
Nerwica.com

Z nerwicy w depresję...


Tajemnica

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj, jedyne, co na tą chwilę jestem w stanie Ci powiedzieć, jako córka osoby mającej depresję (bo nie chcę się bawić w lekarza i rzucać bezmyślnymi hasłami) to to, że twoje dzieci i rodzina nie przestaną Cię kochać, choćbyś nie wiem jak "beznadziejnie" się czuła, jaką depresję czy nerwicę miała. Nie jesteś beznadziejnym rodzicem. Beznadziejny rodzic, to taki, którego nie interesują jego dzieci, albo żywią do nich jakieś negatywne uczucia.

Oni będą Cię wspierać i choć nie zawsze zrozumieją, bo nie mają obowiązku rozumieć, to chcą dla Ciebie jak najlepiej; chcą, żebyś była szczęśliwa, chcą twojej miłości i chcą Cię kochać. Żyjesz nie tylko dla siebie, ale też dla innych ludzi. Tak, wiem, ,,tak się tylko mówi, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić", ale musisz codziennie szukać tej wiary w szczęście w drobnych gestach i czynnościach (nie, nie chodzi tu jak na razie o w/w pieczenie ciasteczek, aczkolwiek z czasem może się zdarzyć i tak ;)). No i przede wszystkim korzystać z pomocy specjalistów - od tego są, żeby pomagać.

 

I widzisz, chociaż nigdy w życiu Cię nie widziałam, mam wrażenie, że jesteś osobą obdarzoną dużą odpowiedzialnością i empatią i jakoś podświadomie czuję do Ciebie sympatię, ponieważ się nie poddałaś! Myślę, że naprawdę chcesz żyć. Bardzo rozsądne jest to, co napisałaś - gdybyś chciała się zabić, już byś to zrobiła. Ale nie chcesz. Życie może jeszcze wiele Ci dać.

 

Życzę Ci powodzenia w tej walce i pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, jedyne, co na tą chwilę jestem w stanie Ci powiedzieć, jako córka osoby mającej depresję (bo nie chcę się bawić w lekarza i rzucać bezmyślnymi hasłami) to to, że twoje dzieci i rodzina nie przestaną Cię kochać, choćbyś nie wiem jak "beznadziejnie" się czuła, jaką depresję czy nerwicę miała. Nie jesteś beznadziejnym rodzicem. Beznadziejny rodzic, to taki, którego nie interesują jego dzieci, albo żywią do nich jakieś negatywne uczucia.

Oni będą Cię wspierać i choć nie zawsze zrozumieją, bo nie mają obowiązku rozumieć, to chcą dla Ciebie jak najlepiej; chcą, żebyś była szczęśliwa, chcą twojej miłości i chcą Cię kochać. Żyjesz nie tylko dla siebie, ale też dla innych ludzi. Tak, wiem, ,,tak się tylko mówi, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić", ale musisz codziennie szukać tej wiary w szczęście w drobnych gestach i czynnościach (nie, nie chodzi tu jak na razie o w/w pieczenie ciasteczek, aczkolwiek z czasem może się zdarzyć i tak ;)). No i przede wszystkim korzystać z pomocy specjalistów - od tego są, żeby pomagać.

 

I widzisz, chociaż nigdy w życiu Cię nie widziałam, mam wrażenie, że jesteś osobą obdarzoną dużą odpowiedzialnością i empatią i jakoś podświadomie czuję do Ciebie sympatię, ponieważ się nie poddałaś! Myślę, że naprawdę chcesz żyć. Bardzo rozsądne jest to, co napisałaś - gdybyś chciała się zabić, już byś to zrobiła. Ale nie chcesz. Życie może jeszcze wiele Ci dać.

 

Życzę Ci powodzenia w tej walce i pozdrawiam.

Dziękuję Ci za wsparcie i zrozumienie :) Sprawa jest na prawdę złożona, wiem że nie możecie się tego domyślić chyba chciałam się wyżalić, powiedzieć że jest mi ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najpierw ten kto robi terapię musi mieć odpowiednie myślenie :)
a więc żebi mieć jak to mówisz dobre myślenie najpierw musi podeprzeć się lekami.

 

Uważaj abyś swoimi wypowiedziami nie zaszkodził komuś będącemu w depresji, bo to nie jest przeziębienie czy grypka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze chyba w ogóle odbiegliście od mojego tematu :(

Całe życie byłam maltretowana psychicznie jak i fizycznie. Opiekowałam się rodzeństwem ponieważ moja matka (alkoholiczka) nie dość że nigdy nie zajmowała się pięciorgiem dzieci to jeszcze przestała zajmować się sobą. Poszła do szpitala a ja ogłosiłam że miarka się przebrała. Lata rozpraw, piętna jakie odcisnęła na naszej psychice i przyszłość dwóch nie letnich dzieci, tym się kierowałam. Zostałam rodziną zastępczą dla dwojga najmłodszych, z osiemnastoletnią siostrą dogaduję się a z najstarszą siostrą nie mam kontaktu z innych przyczyn. Rodzina za to mnie wyklęła bo ruszyłam gówno o którym od lat wiedzieli a teraz mogą spodziewać się problemów bo matka żyła z alimentów a ja chcę przekazać opiekę ojcu bo sama nie mam warunków. Stałam się czarną owcą, nikt ze mną nie chce rozmawiać. To tak jakby stracić w jednej chwili co najmniej 6 osób z rodziny gdzie oni powinni być osądzeni za to że wiedzieli co dzieje się w tej rodzinie a nic nie zrobili. Następny konflikt to mąż, zaborczy i zazdrosny nawet o moją 18 letnią siostrę, kiedy i on się ode mnie odwrócił kropla w kielichu się przelała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie każdy postronny przyznaje mi rację ale w mojej rodzinie nie ma nikogo kto podjął by się takiej odpowiedzialności, każdy wiedział że to oznacza bycie tym najgorszym, każdy czekał tyle lat że może sprawa sama się rozwiąże.

Terapia, ta na której byłam nie przyniosła żadnych efektów, nie wiem co mam robić. Rozsądek i ludzie z po za rodziny mówią mi że mam rację i postępuję słusznie ale jednak rodzina była dla mnie ważna. Nie wiem co mam powiedzieć córce kiedy pyta kiedy pójdziemy do babci. Wszyscy myśleli że sprawę zamiecie się pod dywan, nie tym razem. Ile presji i bólu może wyrządzić jedna osoba? Chciałabym ukarać się w jakiś sposób za swoje błędy te które popełniłam w życiu i te które mogą z tego wyniknąć :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DDD i DDA niby wszystko ale terapia opierała się bardziej na rozmowie koleżeńskiej niż na terapii. Specjalistą nie jestem, nie wiem jak powinna wyglądać terapia ale przez 6 miesięcy nic mi nie dała a teraz mam utrudniony dostęp.

Biorę 40mg rexetinu, 2 tabletki propranololu, depakina hrome x 2, afobam doraźnie i hydroksyzyne doraźnie a dla siebie magnez B6. Do niczego to nie prowadzi. Pomaga ale farmakologia nie załatwi problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne tabletki, szpital i narzekanie...

Nie, uśmiechanie się na siłę na pewno bardziej pomoze. :great:

 

-- 15 cze 2012, 11:18 --

 

stoper, Łatwo powiedzieć a trudniej zrobić ... to tak jakby do terapeuty trafiła osoba chora na depresje , po próbie samobójczej , a on jej powiedział " wyjdż na ulice i uśmiech się do ludzi , przejdzie ci " podejrzewam , że liczba samobójstw wzrosła by o jakieś 90% ;)

racja

 

-- 15 cze 2012, 11:20 --

 

Uważaj abyś swoimi wypowiedziami nie zaszkodził komuś będącemu w depresji, bo to nie jest przeziębienie czy grypka...

zgadzam się z tym, nie polecam rad stopera

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam nerwice od malego dziecka skrzywdzilem wiele osob kilka usilowalem zabic i siebie teraz nie moge o tym zapomniec denerwuje mnie wszystko nie moge przebywac z ludzmi zyje sam mieszkam sam wszystko sam wpadlem przez to w uzaleznienia pomagalo jakis czas ale teraz ta nerwice pogorszylo przez caly czas trzesa mi sie rece ciezko mi sie oddycha i sie zastanawialem od miesiecy czy tu wogole pisac co o tym myslicie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×