Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Bipolar 84

   Jeszcze nic straconego. Jeśli dobrze zrozumiałam i miałeś tylko jedną górkę, to są szanse, że możesz z tego wyjść. Po kilku epizodach raczej nie ma już szans na wyleczenie, a jedynie na zaleczenie.

   Żeby jednak mieć jakiekolwiek szanse na wyzdrowienie musisz współpracować z lekarzem i dbać o święty  spokój. 

Jak będziesz się źle czuł na lekach, nie kombinuj sam, tylko dawaj w te pędy do lekarza. Jak się okaże słaby, to od razu szukaj nowego. 

   Teraz masz szansę, wykorzystaj ją.

A jeśli się nie uda, nie załamuj się. Choroba nie oznacza, że musisz od razu rezygnować ze wszystkich marzeń. Z mojego 5-cio letniego doświadczenia wynika, że początki są najgorsze, ale po ustabilizowaniu można żyć prawie normalnie.

   Także ten... zmierz się z tematem z solidnym postanowieniem dbania o siebie, żebyś - jak się nie uda - nie miał sobie nic do zarzucenia.

Ja żałuję, że nie zdobyłam tej wiedzy na poczatku. Może wtedy moje życie wygladałoby inaczej. Kto to wie.

Trzymaj się 🙂

 

    

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore

Hej, łączę się w dole.

Od prawie 3 tygodni jestem w pracy za granicą. Czuję, że wariuję. Nie mogę pokazywać dołków ani w pracy, ani przy znajomej, z którą mieszkam. Ledwo co powstrzymywałam górki. Chcę zatrzymać wszystko, zniknąć, aby się przemyśleć i odpocząć. Chcę zrobić sobie krzywdę. Marzę o tym, gdy zostaję sama. Robię sobie drobne rany i cieszę się z tych przypadkowych. Szydzę i poniżam siebie w myślach. Bo się nie lubię, a nawet więcej - nienawidzę. Sądzę, że zasługuję na karę za wszystkie porażki i głupoty, które zrobiłam. Nie mam siły, ale destrukcyjna energia i myśli mnie rozpierają. Chcę zniknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tralalala, właśnie sobie panikuję, bo im więcej czytam o chad, tym bardziej pasuje, że to mam.

Dowiem się jak lekarka wróci z urlopu i się spotkamy 2 września.

I jak tu dotrwać O_O

Nie mogę no, może to sobie wmawiam.

Czy chadowcy poza depresją mają lęki? Bo u mnie lęki i ataki paniki to przede wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Heledore napisał:

Właściwie kołyska góra-dół, która jest niezależna od tego, co dzieje się dookoła.

To jest to, co ostatnio powtarzam partnerowi. Że ja czuję się różnie bez względu na to, co się wokół mnie dzieje, co on powie. Mam wrazenie, jakby te stany były całkowicie poza moją kontrolą. Że jak jestem w dołku, to nawet jakbym dostała zlecenie na kilka tysięcy, to to mnie nie wyciągnie z niego... A jak jestem w stanie radości, to nic nie jest w stanie wzbudzić we mnie lęku. W ogóle go nie czuję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, Ludki!

Dawno mnie tu nie było. Tak tylko stwierdzam fakt.

Zwiększono mi dawkę leku: lamotrygina 50 mg dziennie. Podobno i tak mała, ale nie widzę różnicy między czasem sprzed ani po zmianie ilości Lamotrixu.

 

Tak samo niestabilnie i tak samo chwiejnie, choć dołki nie zabierają mi już dwóch dni, a górki nie ciągną się do czwartej nad ranem, to sądzę, że to głównie efekt terapii. Terapii, którą aktualnie muszę przerwać na jakiś czas. Zresztą kogo to obchodzi?

 

Górki to porażająca agresja - nie panuję nad gniewem - angażuję się w potyczki panów spod osiedlowego sklepu, gdy coś lub ktoś mnie zdenerwuje, to od razu ruszam bez chwili zastanowienia; nieważne czy jest to dudniąca muzyka w czyimś aucie, czy ktoś faktycznie potrzebuje w danej chwili czynnej reakcji. Jakiś czas temu, kiedy ktoś bardzo niekulturalnie mnie zaczepił, pobiegłam za nim i go pobiłam. Boję się swoich odruchów, nie ufam sobie ani swojemu instynktowi.

 

Dołki to ból, wyrzuty sumienia i strach przed przyszłością oraz czekającą walką z nieznanym. Rozpamiętuję rzeczy, które zrobiłam źle i zaważyły o moim być/nie być, żałuję straconego czasu i uważam się za coś skazanego z góry na zmarnowanie. Nie mam osoby, z którą mogłabym być całkowicie szczera - przed wszystkimi mam jakieś sekrety, tajemnice, które muszą pozostać w ukryciu. Chciałabym się wyspowiadać ze swojego życia przed kimś, kto nie zacząłby mnie potem z niego oceniać i sypać złotymi radami jak z rękawa. Ciężar tego wszystkiego jest przytłaczający. 

 

Mam dość udawania; fałszywego uśmiechu, nienagannego stroju i kulturalnych zachowań. Nie mogę już wchodzić w role, których wszyscy ode mnie oczekują. Bo ja niby muszę sobie radzić. Nie sądzę. I wątpię czy w ogóle będę w stanie grać choć chwilę dłużej.

 

Uciekam od problemów - dużo podróżuję, nawiązuję sporo znajomości, którym nie dane jest przetrwać, nie chcę się przywiązywać, a jednocześnie bardzo potrzebuję bliskości i zrozumienia.

 

Pisząc to, doszłam do wniosku, że straszna ze mnie idiotka. I to w dodatku żałosna.

 

Powodzenia, Ludki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore

 Dziękuję, Ciebie też miło czytać.

I zazdroszczę/gratuluję Ci górki - bardzo by mi się teraz przydała. Tylko, proszę, nie odfruń 🙂 

Podejrzewam, że dawka lamotryginy jest tak mała, ponieważ ja sama nie jestem największa - po porcji karbamazepiny, podczas wyboru której kierowano się tylko wiekiem, spałam po 13-14 godzin dziennie.

W kwestii szybkiej zmiany faz - nie mam pojęcia. Na szczęście teraz górki nie są tak zwariowane, a dołki tak przybijające jak wcześniej. Pod koniec 2018 r. budziłam się i nie mogłam wstać z łóżka, a potem nie spałam do 4:00, z powodu chęci zmiany świata 😛  Mój psychiatra nie skupiał się na tym za bardzo - może uznał to za ultra rapid cycling? Jak na razie ten problem zniknął sam z siebie, więc wolę się nim nie przejmować.

Zaprzestaję terapii, z powodu przeprowadzki. Wiem, że to infantylne, ale uciekam. I nic za bardzo nie mogę/nie umiem z tym zrobić. Kiedyś były to wypady na jeden dzień, dwa - a teraz na 9 godzin drogi od rodzinnego miasta. Choć wiem, że przy najbliższej okazji i stamtąd gdzieś mnie wywieje, to co innego można robić w moim przypadku? 🙂 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze w tym tygodniu byłam u psychiatry w sprawie moich problemów z agresją (?) - dziwnie mi to pisać z mojej, niewysokiej perspektywy (jakbym była rzucającym się chihuahua) 😛 Dostałam chloroprotyksen 15 mg od października. To takie nie w moim stylu... Niegdyś robiłam wszystko, aby uniknąć konfrontacji fizycznej, a kilka dni przed umówioną wizytą wdałam się w przepychankę w sklepie i ustawiłam chłopaka, który wtedy "za długo się na mnie patrzył" - to żałosne :D  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątek przymiera niestety. Kiedyś często tu zaglądałem i pisałem. W sumie był to dobry objaw jeżeli chodzi o walkę z chorobą. Były u mnie jakieś emocje - nadzieja, że leki zaskoczą , wkurwienie na chorobę, kombinowanie z lekami, szukanie jakiś rozwiązań. Po pewnym czasie wkradła się rezygnacja i przyzwyczajenie. Objawy i ograniczenia nie powodują już u mnie wkurwienia albo żalu tak jak kiedyś. Tak samo jak perspektywa zmiany leków nie powoduję już u mnie nadziei ani rozczarowania kiedy nowy lek okażę się niewypałem. Po 12 latach łykania antydepresantów się już do tego przyzwyczaiłem. Dlatego siedzę na tym samym zestawie od ponad 2 lat mimo ,że nie ma dużej poprawy i staram się żyć tak jak mogę.  Czasami mam dni lepszego samopoczucia i na nie zawsze czekam.

Teraz na nowotwór mózgu zachorował mój brat. Operacja się nie udała i został niepełnosprawny. Widzę jakie emocje nim targają jak i całą rodziną. Całe życie chłop był zdrowy. Odwiedzam go w szpitalu i widzę ,że to jest niestety dużo gorsze niż depresja, którą i tak pewnie dostanie w pakiecie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heledore dzięki. Tak dla ironii mój braciszek zawsze wyśmiewał moją chorobę i ciągle prawił mi morały ,że po co ja sobie coś takiego wymyślam i biorę jakieś leki od psychiatry - kiedy był zdrowy.Stan jest bardzo ciężki,  ale swoją drogą lekarze i rehabilitacja też dużo potrafią zdziałać. Dzisiaj rozmawiałem z dwoma facetami, którzy leżą z nim na sali. Obydwaj mieli udar i tak jak mój brat paraliż jednej strony ciała. Nie chodzili i nie mówili. A teraz mówią już w miarę wyraźnie i poruszają się za pomocą balkoników. Jest u nich duża poprawa chociaż wiadomo do 100% zdrowia już nigdy nie wrócą tak jak kiedyś.

Co do leków wszystkie już praktycznie przetestowałem. Myślałem jeszcze ewentualnie o Cymbalcie( Duloksetyna), ale nie wiem czy on mi coś pomoże.  Jeżeli chodzi o jakieś zmiany to będę raczej skłaniał się na to ,żeby zostać na samym suplemencie Litu i Omega 3 a agomelatyne całkowicie odstawić. Chyba ,że wyjdzie coś nowego to wtedy może coś wypróbuje.

Fajnie ,że u Ciebie się ustabilizował stan. To jest najważniejsze ,że można trochę pooddychać remisją i prawdziwym życiem.

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore

 

Hej, mam nadzieję, że mimo lądowania, wszystko wychodzi już u Ciebie na prostą 🙂

 

U mnie jest do d*py. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaką jestem pierdołą (EUFEMIZM!!!) aż do sytuacji, które miały miejsce w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Oczywiście przedtem wszystko układało się znakomicie: zmiany, przeprowadzka, taki syndrom paryski, tyle że bez Paryża, ale z innym, równie obiecującym, miastem, które miało być taką białą kartą. I faktycznie jest. Ale ja nie jestem. Nie umiem się odciąć od wydarzeń sprzed 3 lat, które wiązały się z dość nieciekawymi i szemranymi sprawami. Słabe i niezbyt bezpieczne hobby. Nie polecam. Tuż po zakończeniu tych wydarzeń były koszmary, agresja na widok czegokolwiek, co przypominało mi o tamtym czasie, potem wyparcie aż do chwili obecnej. Zorientowałam się dopiero niedawno, że każdy przedmiot, zapach albo temat rozmów, który przenosi moje myśli do tamtych wspomnień, budzi we mnie niepokój, niepewność i chęć natychmiastowej reakcji, obrony. Zamykam się w domu i boję się wyjść do sklepu lub chodzę po dziwnych miejscach, aby "szukać zaczepki" i mimo że trzęsę się przy tym jak osika, brnę w to dalej. Dodatkowo dochodzą fantazje o zrobieniu krzywdy komuś, kto wyglądem przypomina mi ludzi, którzy towarzyszyli mi przed trzema laty przy jednoczesnym irracjonalnym strachu. Nie lubię mówić o sobie, nie ufam ludziom, bo boję się, że wykorzystają jakieś delikatne informacje przeciwko mnie. Okazało się, że ścieżka, którą sobie obrałam chyba nie jest dla mnie albo mam znikome szanse na powodzenie. Jestem przeciętna (zawsze to wiedziałam), ale dzisiaj boli bardziej. Naprawdę bardzo. Chciałabym zniknąć albo znów wyjechać, choć wiem, że to nie jest wyjście. Ale ja nie mam już siły. Tak po prostu. Na te zrywy: załamanie-walka i od nowa. Dieta ketogeniczna nie pomaga. Kortyzol wariuje. Chloroprotiksenu nie brałam, zostaję na Lamotryginie 50 mg. Psychiatry nie znalazłam, psychologa też - nowe miasto, mało czasu. Ale energii też brak. Choć przez pierwsze dni tutaj czułam się jak uleczona. Minął miesiąc. I j*bło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Od lutego mam zdiagnozowany chad ii typu, wcześniej diagnozowano mi (błędnie) depresję jednobiegunową (nie chodziłam do lekarza w okresie dobrego samopoczucia). Na szczęście moja choroba ma dość łagodny przebieg. Wydaje mi się, że mam dobrze dobrane leki. Biorę lamotryginę i depakinę, a od ok miesiąca, gdy zauważyłam spadek nastroju i oznaki depresji (głównie spadek apetytu, od tego się u mnie zawsze zaczynało), również setralinę. Wydaje mi się, że teraz jestem w równowadze, ale czuję, że mam mniej energii niż wiosną i latem, mniej mnie ciekawi/ interesuje, jestem mniej pewna siebie, mniej mi się chce, mniej robię i więcej śpię. Wynika to też może z mojej pracy, mam jej w tym momencie mniej niż w lecie. I może z jesieni w ogóle?

Nie wiem, czy umiem dobrze ocenić moje stany. Na pewno wiem, kiedy jestem w depresji, ale nie zawsze odróżniam hipomanię od równowagi. Ten stan, kiedy mnóstwo rzeczy mnie interesowało i mnóstwo rzeczy mi się chciało był naprawdę fajny. Chciałam przeczytać wiele książek, odwiedzić wiele osób, pójść w wiele miejsc, a teraz mam tai czas, że średnio chce mi się wychodzić, a te same książki, ze zrobionej wcześnie listy do przeczytania, wydają się wcale nie takie ciekawe. Ale też nie czuję moich klasycznych objawów depresji jak zaprzestanie jedzenia, trudności z wypowiadaniem się, rozmową, podejmowaniem decyzji i traktowanie wielu prostych czynności jakby były ponad moje siły.

Pytanie: czy bierzecie udział w spotkaniach grup wsparcia dla osób z chad? Czy w Warszawie jest taka grupa? Myślę, że to byłoby dobre miejsce dla mnie.
 

Edytowane przez solei

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żebym wiedział... Po wenlafaksynie potrafiłem łapać niezłe odloty; potem była m.in. sertalina, a teraz duloksetyna. Fakt, że teraz mam nawrót epizodu depresyjnego z całym dobrodziejstwem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, takie_tam napisał:

Żebym wiedział... Po wenlafaksynie potrafiłem łapać niezłe odloty; potem była m.in. sertalina, a teraz duloksetyna. Fakt, że teraz mam nawrót epizodu depresyjnego z całym dobrodziejstwem...

Dzięki za odpowiedz. Pomaga Ci teraz duloksetyna? Wyciąga Cie z doła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi odpowiedzieć, ponieważ od jakiegoś miesiąca (może dłużej) mam nawrót. Duloksetynę dostałem po próbie samobójczej, więc możliwe, że bez niej znów bym spróbował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.10.2019 o 17:25, solei napisał:



Pytanie: czy bierzecie udział w spotkaniach grup wsparcia dla osób z chad? Czy w Warszawie jest taka grupa? Myślę, że to byłoby dobre miejsce dla mnie.
 

 

Hej! Tutaj piszą, że prowadzone są zapisy do grupy wsparcia dla Chadzików na 2020: http://depresja.org/grupa-wsparcia-dla-osob-z-choroba-afektywna-dwubiegunowa-chad/

Ja też myślę, że dobrze prowadzona grupa wsparcia mogłaby mi pomóc. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Carica Milica

Wenlafaksyna mnie dość szybko wyciągnęła z depresji, ale prosto w kosmos. Paro dawało radę, ale jestem uczulona. Reszta - jakieś fluoksetyny, sertraliny wpędzały mnie w stan mieszany. Od roku nie biorę już antydepów i przy działaniu trzech stabilizatorów nie mam nawrotów.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×